Skocz do zawartości

Zdjęcie

Droga na śmierć


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1 kmi01

kmi01

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 44 postów

Napisano 20.02.2004 - |22:41|

Hej, nowe opowiadanko.
UWAGA: dla zwolenników shipu - trzeba przeczytać do końca! ;)

DROGA NA ŚMIERĆ

„The way to die” The way to die
Autor: Lyta
Ostrzeżenia: PG
Gatunek: Dramat / ...
Sezon: siódmy
Postacie: Jack O’Neill, Samantha Carter
Pary: Sam / Jack
Streszczenie: Bardzo krótkie opowiadanie, napisane jako alternatywa dla filmu, który miał powstać po sezonie 7-mym, a zamienił się w sezon 8.

Notka autora: Spoilery – sezon 5, jeżeli chodzi o Goa’uld, żadnych aż do sezonu 2-go. Dzięki wszystkim, którzy redagowali moje teksty: Jojo, Audrey, Becky, Liv, Vicky i Cathy.

Oraz podziękowania dla wszystkich „sympatycznych” sadystów piszących SG-1Badfic (pesymistyczne teksty).

----------------------------------------------------------------------------------------------
Echo kroków było ledwo słyszalne, ale coraz bardziej wyraźne. Egzekutorzy Anubisa.

Wpatrywał się w pokrytą hieroglifami ścianę, opierając o drugą ramieniem. Niewygoda spowodowana ostrymi krawędziami znaków była mile widziana; prawie mile widziana. Był zrezygnowany, ale nie zaskoczony; miał świadomość, że ryzykowali życiem za każdym razem, gdy przechodzili przez wrota. To, że Carter miała podzielić jego los, mroziło go do głębi.

Skupiony na tym, żeby uczucia nie wpłynęły na jego opinię, błędnie ocenił zagrożenie i zgodził się na tą beznadziejną misję. Zawiódł jej zaufanie.

Jedyna uwaga, jaką od niej usłyszał, gdy wyruszali, to „Jest pan pewien?”

A bez jej pomocy nie wiedział, co właściwie wysadzić na tym nowym statku. „Musimy spróbować.” Rzucił czując w tamtej chwili do siebie odrazę równie wielką jak do Goa’uld.

Jedno kiwnięcie blond głowy, dźwięk odbezpieczanego P-90 i poszła za nim na śmierć.

Powinien był przewidzieć, że tak się to skończy; że nadejdzie moment, gdy nie będzie ratunku w ostatniej chwili, wyłączenia się osłon czy idealnie zsynchronizowanych odwiedzin Asgard.

Powinien był to przewidzieć. Zanim znalazła się tu razem z nim czekając na śmierć.

Widział wcześniej egzekutora, zakapturzonego i w ciemnym uniformie specjalnych jaffa Anubisa. Gdy wspomniany „artysta śmierci” wszedł do bloku więziennego, jego kroki zwolniły, gdy przechodził przez kolejne pola siłowe.

Jack odsunął od siebie poczucie winy i wstał. Carter siedziała w pobliżu na ciemnej, podobnej do kamienia posadzce. Objęta ramionami, wpatrzona w przestrzeń. Na chwilę ich spojrzenia się spotkały, potem przeniosła wzrok na podłogę. Wiedziała, że czas się kończy.

Wyciągnął dłoń, pociągając ją do pionu. Miała zimne i drżące dłonie, ale minę zdecydowaną. Co za wspaniały oficer, pomyślał, obserwując jej twarz, gdy starała się opanować. Więcej, co za wspaniała kobieta.

Zasługiwała na lepszą śmierć. Do diabła z „zostawianiem tego ‘tak jak jest’”; nie było przyszłości, nie było już nic na mogliby czekać. Ale mógł podzielić się z nią jednym.

- Hej, Sam, - jego głos brzmiał chropowato. – Zgińmy chociaż z klasą. – Dotknął palcem jej policzka i spojrzał w oczy szukając w nich pozwolenia. W dalszym ciągu mu ufała; Boże.

Sięgnęła, gładząc jego policzek wierzchem dłoni. Otoczył ją ramionami, przyciągnął delikatnie i zbliżył usta do jej. Wahała się, gdy ciężkie kroki zatrzymały się na zewnątrz ich celi, wsunęła palce w jego włosy i przyciągnęła do siebie, całując rozpaczliwie.

Gdy drzwi celi otworzyły się z sykiem, Jack położył dłoń na biodrze Sam i przyciągnął jeszcze bliżej, chcąc zapamiętać każdy jej szczegół w ostatnich chwilach życia.

To naprawdę była droga na śmierć, zdecydował, zapach potu Sam Carter i jej delikatnego jaśminowego szamponu wypełnił mu nozdrza. Mięśnie jej pleców napięły się pod jego dłońmi. Jej usta dotykały jego, tak jak całe ciało.

- Jack?

Wciąż trwając w pocałunku, zamarli, wpatrując się jedno w drugie. W ciągu ułamka sekundy zobaczył uczucia szoku i ulgi na twarzy Carter, które nagle zmieniły się w poczucie winy i przerażenie.

- Sam! Co do diabła się ...?

Cholera, cholera, cholera. Taak, to naprawdę była droga na śmierć. A ON na pewno umrze. Carter zamknęła oczy, gdy odwrócił głowę, żeby spojrzeć na ich wybawcę. Jego dłoń wciąż obejmowała pośladek córki rozwścieczonego Tok’ra.

FIN
  • 0
S&J Ship :

Procrastinator's Creed #7-

I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero


Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.

#2 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 25.02.2004 - |21:02|

Świetne! Po przeczytaniu tego posta zaczolem czytac FanFic-i!

Juz nie moge sie doczekac na wiecej!
  • 0
Nienawidze poniedzałku...




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych