Autor: Sheryl MartinNantus
Tłumaczenie: KMI01
Oryginał: GateWorld - Taking Notes
Podsumowanie: Pisanie raportów może być przyjemne... W pewnym sensie...
Co robić, aby uprzyjemnić sobie pracę w biurze...
I jeśli ktoś z was nie wie, skąd oryginalnie pochodzi tekst „jeżeli będziesz czegoś potrzebować, zagwiżdż” – to cóż wasza strata....

-------------------------------------------------------------------------------------------------
W bazie Cheyenne Mountain jest pewien korytarz, którego większość personelu unika jak zarazy – lub stołówki, w zależności od gustu. Znajduje się tam trochę magazynów, pomieszczeń technicznych oraz biuro pewnego pułkownika.
I pomimo otaczającej bazę litej skały, biuro nie jest tak dźwiękoszczelne, jak wielu by sobie życzyło.
Nic dziwnego, więc, że pewna major przechodząc wspomnianym korytarzem i wraz z całym znajdującym się tam personelem słysząc głośne i soczyste przekleństwa odbijające się echem od ścian, nie miała wątpliwości skąd dobiegają oraz co może być ich przyczyną.
„Sir?” Wyglądając zza rogu, zobaczyła prawie nie umeblowane pomieszczenie i swojego dowódcę siedzącego za biurkiem z wykrzywioną twarzą.
„Carter...” Jęknął znad klawiatury, uderzając wskazującymi palcami w poszczególne klawisze z rozmachem.
„Wszystko w porządku?” Weszła do środka i czekała na odpowiedź, podczas gdy on gapił się w ekran.
„Ten” - klik - „raport” – klik - „doprowadza mnie” – klik - „do szału”. Zerknął na nią ponad monitorem. „Nie zdziwię się, jeśli jakiś wężogłowy wlazł do komputera...”
„Mogę rzucić okiem?” Próbując mówić jak najbardziej uspokajająco, Sam przesunęła się stając obok zirytowanego pułkownika. „O, misja na P4X-836.”
„Jeżeli jeszcze kiedyś zobaczę rozanieloną twarz...” Westchnął, odchylając się na krześle. Patrzył na panele na suficie, podczas gdy Carter przysunęła się do klawiatury.
„Janet powiedziała, że te środki nie podziałałyby na nas, chyba, że bylibyśmy pod ich działaniem przez dłuższy czas...” Jej głos cichł w miarę jak pochylała się nad biurkiem, zgłębiając widok na ekranie. „Aaa, tutaj... Musiał pan przez przypadek wejść do funkcji arkusza kalkulacyjnego.”
Podczas gdy jej palce poruszały się po klawiaturze, O’Neill zamilkł, jego wzrok przykuł czarny podkoszulek przed nim; przylegający do ciała aż do miejsca, w którym znikał pod wojskowymi spodniami. Delikatne zagłębienie pojawiało się tuż nad talią, gdy kołysząc się przenosiła ciężar ciała z jednej strony na drugą, powodując identyczne ruchy u swojego dowódcy. Głęboko odchylony w swoim krześle, z uniesionymi brwiami, pozwolił sobie na wędrówkę wzrokiem w dół aż do regulaminowych butów, które naprawdę były bardzo mało atrakcyjne. Blond włosy opadły do przodu, odsłaniając gładką skórę na karku, która najprawdopodobniej nie widziała słońca od ostatniego regulaminowego strzyżenia.
„Teraz tylko wprowadzimy odnośniki do mojego raportu i Daniela....” Mruczała do siebie, znowu przestępując z nogi na nogę, powodując, że jej ciało zaczynało się kołysać, podobnie jak mężczyzna siedzący za nią.
„Taak, to wspaniałe...” Rzucił śmiertelnie poważnie. Umieścił łokieć na oparciu krzesła, oparł na nim głowę i odchylił się jeszcze bardziej do tyłu, stwierdzając przy okazji, że ściana jest w pobliżu.
„Oo, zapomniał pan też zachować plik na twardym dysku.” Sam potrząsnęła głową i westchnęła. „Sir, już to przerabialiśmy.”
„Zapomniałem.” Jack zaczął kołysać się na krześle, szeroko uśmiechnięty. „Ale, teraz już wiem o zapisywaniu.”
Nieświadoma jego zachowania, Carter w dalszym ciągu pochylała się nad klawiaturą. „Naprawdę, sir... Nic dziwnego, że pana biuro to przedsionek piekła i nikt nie ośmiela się do niego zbliżyć.”
Hmm.”
„Wie pan też, że generał staje się raczej mało przyjemny, gdy nie oddajemy swoich raportów na czas.”
„Hmmm.”
„A to staje się już raczej rutyną.”
„Hmmmm.”
Sam spojrzała z uśmiechem przez ramię. „Mam pana zapisać na dodatkowe lekcje informatyki, sir?”
Jack wzruszył ramionami. „Jeśli czujesz potrzebę, Carter.” Usiadł prosto, strzepując nie istniejące pyłki z kolan. „Oczywiście, zawsze mogę przestać pisać raporty...”
Wyprostowała się i wskazała ekran. „Nie sądzę, aby generał Hammond zgodził się z panem. Dokończyłam raport i wysłałam go na drukarkę w moim laboratorium. Mam nadzieję, że jest jeszcze toner; oddam go razem ze swoim raportem.”
„Który oczywiście jest już gotowy.”
„Oczywiście.” Obeszła biurko i zatrzymała się w otwartych drzwiach. „Jeżeli kiedykolwiek będzie pan potrzebował pomocy...” Ułożyła usta jakby miała zagwizdać „Wystarczy zadzwonić.” I z szerokim uśmiechem znikła.
„Już po mnie.” Wyszeptał O’Neill do pustego pokoju. Potrząsnął głową i uśmiechając się zaczął pisać bardzo szybko na klawiaturze. „ Aż do następnego pomysłu...”
Koniec.
