Odcinek 34 - S02E14 - Grace Under Pressure
#1
Napisano 12.08.2005 - |23:52|
Wyobraźcie sobie odcinek “Grace” (SG-1 S07E13), a następnie McKaya uwięzionego w Puddle Jumperze 4000 metrów pod powierzchnią oceanu.
W tym odcinku możemy zobaczyć postacie z SG-1.
(szersze informacje nie są dostępne)
Zdjęcia: BRAK
#2
Napisano 13.12.2005 - |10:34|
(yuppi jestem pierwszy ] )
Odcinek bardzo dobry, choć motyw podobny to tego z SG1, to jednak zupełnie inaczej przedstawiony, o wiele bardziej dramatyczny.
Ta śmierć na początku, prawie sie rozbeczałem...
Potem halucynacje, i potwór...
Niestyty końcówka ciut za happy , ale nie pierwszy raz takie coś widzę, przyzwyczaiłęm sie...
8,5 na tyle zasługuje.
edit i przez Talyna musze zmienić swoje zdanie (ech drań zmusił mnie do recenzji wink.gif ), przez co przemyślałęm odcinek, zobaczyłem te buraki na samym końcu, to mi się odechciało. Teraz bym nawet 5 nie dał, choć początek odcinka sie świetnie zanosił.
Użytkownik Toudi edytował ten post 13.12.2005 - |14:36|
#3
Napisano 13.12.2005 - |14:36|
Dlaczego nie wiecej? Chcialem dac wiecej ale mam mieszane uczucia wzgledem tego odcinka.
Przede wszystkim ze wzgledu na zle ustawione proporcje pomiedzy tym, co sie dzieje w skoczku a tym, co na zewnatrz.
Oczywiscie, podoba mi sie "monodram" MacKeya (bo gra go po prostu dobry aktor) i dobrze ze autorzy zrobili specjalny odcinek de facto jedynie dla niego.
Tyle tylko, ze dosc trudno przez 40 minut ciekawie opowiadac o tym ze sie umiera czy tonie!
Watek z Sam calkiem uzasadniony, ale jak i wszystko inne pod koniec zaczyna byc to juz nudne.
Brakowalo mi rozwiniecia watku wyprawy Zelenki i Shepparda pod woda. Mozna bylo pokazac cos wiecej o tych atlantydzkich 'wielorybach', jakos ten temat ograc. I szkoda ze tak sie nie stalo.
Szkoda takze, ze Sam byla jedynie projekcja wyobrazni. Ciekawiej byloby gdyby doszlo do jakiegos kontaktu telepatycznego pomiedzy Sam a MacKey'em, ktorego (improwizuje) akceleratorem/jakims przekaznikiem czy wzmacniaczem jest np dno oceanu, czy chociaz nawet wspomniane "wieloryby".
Sumujac - mam takie wrazenie, ze istnieja dziesiatki pomyslow jeszcze nie odbębnionych w serialu, ktorych mozna bylo uzyc, ale autorom sie najwyrazniej nie chcialo i woleli zrobic kopie odcinka SG1 z kosmosu. Szkoda.
Użytkownik Ogrodnik edytował ten post 13.12.2005 - |14:40|
#4
Napisano 13.12.2005 - |17:48|
Ogólnie podobny pomysł może i był już wcześniej wykorzystany w SG-1, ale tutaj scenarzyści zrobili to na swój sposób całkiem oryginalnie (jak dla mnie ).
Monodram McKay'a zaczynał mnie momentami już nudzić, aż tu nagle pojawiła się... Sam Carter :clap: .
Watek z Sam calkiem uzasadniony, ale jak i wszystko inne pod koniec zaczyna byc to juz nudne.
No nie wiem, czy to było nudne... :] . Sama rozmowa i ciągłe przepychanki pomiędzy McKay'em i Carter zawsze mnie rozśmieszają i bardzo miło się mi je ogląda. Zresztą... czy "rozgrzewanie" McKay'a przez Carter może być dla kogokolwiek z męskiej widowni nudne :hyhy: ?
Szkoda takze, ze Sam byla jedynie projekcja wyobrazni.
Ja myślę właśnie, że dobrze wymyślili ten sposób jej przedstawienia, ponieważ dzięki temu McKay mógł "spierać się" z samym sobą na temat tego, kto jest mądrzejszy... on czy Sam, a właśnie ta część serialu wniosła nowego ducha w odcinku, bo monolog Rodney'a stawał się już powoli trochę nudnawy .
No i na koniec jeszcze raz - Sam w projekcji Rodneya była jak dla mnie bardzo... wyzwolona i to myślę większości z męskiej części widowni serialu :hyhy: bardzo się podobało :afro: .
Dlatego moja ocena tego odcinka to całe 9 (bo nie chciałbym zostać uznany przez niektórych za "napaleńca" :hyhy: ).
Użytkownik Klorel edytował ten post 13.12.2005 - |21:24|
#5
Napisano 13.12.2005 - |21:09|
(bo nie chciałbym zostać uznany za niektórych za "napaleńca" :hyhy: ).
A mnie za takiego uznajcie Dekolt Sam mnie oczarował Żałuję tylko, że po "przebraniu" się w mniej ciuszków, nie zżuciła ostatniej częsci garderoby (by jeszcze bardziej rozproszyć McKaya oczywiście ).
A teraz troszkę merytorycznie Buraki czy nie odcinek mi się podobał ;] W zasadzie powyżej podsumowano wszystko bardzo dobrze, więc ograniczę się do pceny.
Tak na 8.
->1019<-
#6
Napisano 14.12.2005 - |02:16|
To była tylko mało ciekawa zapchadziura. MacKey w końcu nic ciekawego nie wymyślił, a najważniejszy jego pomysł padł, jak to wyimaginowana Carter przewidziała. Ciekawe jak to się stało, że wieloryby posłuchały się doktorka i rzeczywioście nie mogąc pomóc pływały wokół Skoczka. Na powierzchni Zelenka z Schepardem kombinowali, ale gorzej im szło niz zwykle, żadnych planów awaryjnych, tylko 2 osoby na ratunek.
Ech, ja tam wolę, jak się bawią w kosmosie a nie pod wodą,
#7
Napisano 14.12.2005 - |12:09|
Ogólnie odcinek nawet dobry.
Aha, zastanawiam sie cały czas, dlaczego latają oni z otworzonymi działkami po bokach, przecież to musi zwiększać opór powietrza i wody, nie?
#8
Napisano 14.12.2005 - |12:15|
#9
Napisano 14.12.2005 - |13:37|
Byl to najslabszy odcinek tego sezonu. 5,5
#10
Napisano 14.12.2005 - |13:59|
Byl to najslabszy odcinek tego sezonu. 5,5
Ja bym powiedział że nawet to najgorszy odcinek stargate jaki widziałem ,a widziałem wszytkie co wyszły do tewj pory, po raz pierwszy mi się zdzarzyło żebym przewijał do przodu odcinek stargate, straszna lipa nawet Sam nie pomogła. Dobrze że niedługo będzie znowu SG-1 :]
#11
Napisano 14.12.2005 - |22:00|
o poranku..."
Cytat z filmu "Apocalypse Now"
#12
Napisano 14.12.2005 - |22:16|
My tylko decydujemy, jak wykorzystać dany nam czas"
Gandalf - Drużyna Pierścienia
#13
Napisano 14.12.2005 - |22:23|
#14
Napisano 14.12.2005 - |23:34|
BTW: ciekawe, czemu skoczek nie miał "domyślnie" możliwości użycia osłon. Czyżby nie były potrzebne?
http://chorynawyobraznie.blogspot.com/
#15
Napisano 14.12.2005 - |23:42|
Ogólnie bycie zamkniętym w małym skoczy na dnie oceanu podoba mi się bardziej niż bycie zamkniętym w ogromnym statku kosmicznym.
Każdy odcinek nie może rozwijać głównego wątku serialu (tzn wszystko się da ale ja bym tak nie chciał), odcinek bardzo fajnie się oglądało.
+przedstawienie pomysłu
+po tym jak ostatni raz byli zamknięci w tylnym przedziale skoczka zrobili sobie interfejsy że mogą z tyłu zrobić prawie wszystko
+Osłona w skoczkach! - może od dzisiaj będą fruwać z osłoną gdy nie maja maskowania włączonego:) (zużycie energii gdy tony wody nie naciskają na osłonę powinno być na tyle małe że powinni mieć stale profilaktycznie włączoną)
+no oczywiście McKey i to co mówił/robił (tzn do czego mówił)
+/- jak już rozszerzyli osłonę to mogli przyczepić tego skoczka i go zabrać - w końcu zanim woda by się nalała z powrotem już by go zdążyli wyciągnąć (a to waga skoczka z wodą w środku była problemem)
Użytkownik michal_zxc edytował ten post 14.12.2005 - |23:43|
"Nie możesz kontrolować co się dokładnie zdarzy, jest tyle rzeczy do ogarnięcia, ale intencje pomagają obrać kierunek. Jeśli masz dobre intencje to masz większe szanse że wszystko skończy się dobrze" Trance Gemini - Andromeda
The Secret <- Polecam
#16
Napisano 15.12.2005 - |06:02|
Pierwszy raz w życiu dałem odcinkowi 1.
Brak mi słów na pustotę i głupotę tego odcinka.
Główne bzdety:
1. W uderzeniu o wodę skoczek powinien polecieć w drzazgi od razu, a nie wiedzieć czemu przetrwał.
2. Taka technologia jak pradawnych i ma problemy z namierzeniem swojego jumpera, gdzieś w wodzie? Nawet dzisiejsze sonary zadaje się mogły by więcej zdziałąć choćby podczas akcji ratowniczej.
3. Jak rozumiem to oczywiście w bazach Pradawnych nic nie było o tych wielorybach - zonk. A z odcinka wynikało, że są dość inteligentne i raczej pomocne oraz naprawdę wielkie + odporne na ciśnienie. Chyba, że to z Surface się na Dedalu 1 sztuka pezmyciła i dojrzała już w obcym morzu.
4. Sam zawsze była aktorką co najwyżej mierną. Do tego poród, ciąża i obecne karmienie nie pomaga jej jak widać. Nigdy tak kiepsko nie wyglądała jak obecnie. Widać po niej wiek. WIdać, że zgrubiała po ciąży i chyba nie daje rady wrócić do starej kondycji. Z tego, że ma po porodzie nieco większy biust to ciągle nie wynika, że jest na tyle atrakcyjny, żeby go pokazywać nawet w bikini.
5. Bezsensowne dialogi Rodneya naprawdę nudne i nieciekawe.
6. Nie wiem jak z tą energią było, ale raczej bez sensu przesadzili z tym, że pełnego skoczka nie mogli wiziąść, ale jego wodę ze sobą + Rodneya to już tak.
7. Żenujące jest to, że na terenie 3 mil kwadratowych jakiś wieloyb im pokazuje drogę i to na głębokości kilku tysięcy metrów. Oczywiście znów zobaczyli go na ekranie bo przyrządów głupi Pradawni żadnych sensownych nie mieli. I to są budowniczowie wrót i podróżnicy międzygalaktyczni. Żenada.
Naprawdę nie podobało mi się okrutnie. Nigdy nawet na najgorszych odcinkach ANdromedy tak się nie wynudziłem. I to po niezłym ostatnim odcinku. Serial ma zero sensu i fabuły. Zero magii i pomysłu. Takie SGA powinno być skasowane i to nawet w trakcie sezonu. Zbyt wiele takich głupawych odcinków. 2-3 lepsze już tego nie zmieni. Ten serial upadnie i pójdzie w niepamięć o ile nie zacznie mieć jakiegoś pomysłu na siebie. Uważam, że nawet 1 to za wysoka ocena za bzdurne 45 minut, gdzieś tam pod wodą. Jeśli producenci myślą, że wiele zyskują wplatając do dennych historyjek legendy z SG-1 to moim zdaniem się bardzo mylą. Owczem przez chwilę jest nawet miło bo w końcu Sam każdy lubi tylko, że co z tego??? Na tym to ma polegać, żeby sobie SG-1 powspominać? Ja wysiadam.
#17
Napisano 15.12.2005 - |12:18|
Pozdro @ll
:censored:
#19 Gość_jooboo_*
Napisano 15.12.2005 - |23:13|
Trochę lepiej niż poprzednio, ale nadal słabo . Koleś grający McKaya tym razem nie stanął na wysokości zadania. Monologi były nudnawe, a gra nieprzekonująca. Wpuszczenie Sam do Atlantisa było kompletnym nieporozumieniem (ani to było seksowne, ani śmieszne), powinna sobie odpuścić zagrania w stylu "hot babe" - nie te lata (szczególnie na zbliżeniach twarzy widać było jej wiek ). Ogólnie odcinek bardzo średni, da się obejrzeć, ale nic więcej .
#20
Napisano 15.12.2005 - |23:15|
Mi sie podobało, choć dałem 8,5, ale tylko dlatego, że nie jest to odcinek należący do wybitnych, dla których przechowuję lepsze oceny. Tak samo jak w SG1 tak i w SGA muszą być odcinki nie związane z głównym wątkiem. Podkreślam ponownie, że był to wg mnie bardzo ciekawy pomysł, który prawdopodobnie zaowocuje nowym McKey'em. Odcinek był przy tym dowcipny. Poza tym utrzymywana jest tendencja do uciekania od nieco cukierkowej konwencji SG1, gdzie ludzie ginęli tylko wtedy gdy aktorom nudziła sie gra w serialu (dr Frasier). Nie wiem czy zauwazyliście, ale w SGA było już sporo trupów. Wszystkie ofiary były przedstawione w dość przejmujący sposób mimo, że ginęły postacie raczej z dalszego planu (powiedziałbym wręcz "jednostrzałowe") i tak było także w tym odcinku. W końcu to jest wojna, a na wojnie musza być ofiary, nie koniecznie bezpośrednio w walce.
BSG s04e10 - "Oh, Earth...hmm we got frakked out"
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych