PORADNIK - Rozdział 1,2,3,4
#1
Napisano 23.10.2003 - |14:24|
„CO ROBIĆ, GDY ZGUBISZ DANIELA”
Autor: RUTH (patrz Gateworld FanFic)
Kategoria: Humor
Notka: Wszystkie prawa należą do ludzi tworzących serial, itp.
Streszczenie: 8-STOPNIOWA TAKTYKA, KTÓRA POMOŻE CI ZNALEŹĆ DANIELA JACKSONA, GDY ON SIĘ ZGUBI.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
„Och, na litość boską! Gdzie u diabła jest Daniel?”
„Nie jestem pewna, sir – był tu przed chwilą!”
„Aaahh! W porządku, czas na operację, ‘Co robić, gdy zgubisz Daniela.’”
„Krok nr.1”
„Wrzaśnij ‘DANIEL!’ najgłośniej jak możesz, najlepiej w grupie, najdłużej jak się da.”
„DDDDDDDDDAAAAAAAAAAANNNNNNNNNNIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEL!”
„Nie, sir. Nie działa.”
„Dobrze, wygląda na to, że nadszedł czas na Krok nr.2, majorze.”
„Wrzaśnij ‘KAWA!’ najgłośniej jak możesz, najlepiej w grupie, najdłużej jak się da.”
"KKKKKKKKKKKAAAAAAAAAAAAAAAWWWWWWWWWAAAAAAAAAAA!"
„Nic.”
„Rany, to zwykle działa!”
„Czas na Krok nr.3, sir.”
„W porządku. Krok nr.3. Wrzaśnij ‘GRUZY!’ najgłośniej jak możesz, najlepiej w...”
„Sir, raczej RUINY.”
„Wiem, majorze. ‘GRUZY!’ po prostu łatwiej wymówić.”
„Ah.”
„RRRRRRRUUUUUUUUUUIIIIIIIIIIIIIIIINNNNNNNNNNNNNNNYYYYYYYYY!”
„Nic.”
„Dobra, wygląda, że czas na Krok nr.4.”
„HEJ, DANIELU! CARTER KRADNIE TWOJĄ KAWĘ!”
„Nic?”
„Nic a nic, O’Neill.”
„Holender! Nigdy wcześniej nie potrzebowaliśmy Kroku nr.5. Zwykle reagował na Krok nr.4.”
„Taak, no cóż, gdy ostatnim razem ‘ zareagował’, skończyło się na tym, ścigał mnie po całej planecie, a ja próbowałam mu wytłumaczyć, że wcale nie zabrałam jego kawy. I to tylko podstęp, żeby go zwabić z powrotem. A pan był ‘bardzo pomocny’, siedząc i zrywając boki.”
„Ha.... co?”
- Uderzenie-
„Auu!”
„O’Neill, powinniśmy przystąpić do Kroku nr.5.”
„A tak, Teal’c. Wymaga on mnóstwa wiedzy i przebiegłości.”
Teal’c potaknął.
Jack wystrzelił z broni w powietrze i powtórzył to kilkakrotnie. Nic się nie wydarzyło.
„Do cholery, Danielu! Lepiej, żeby gruzy, które znalazłeś były tego warte!”
„Eee... sir?”
„Mam uczucie, że pominęliśmy najważniejszy sposób.”
„Majorze?”
„Spróbować połączyć się z nim prze krótkofalówkę, pułkowniku.”
„Aaa. Oczywiście, majorze, tylko panią sprawdzałem.”
- Chichot -
„Czy pani się ze mnie podśmiewa, majorze?”
„Nie, sir!”
- Nieudana próba zatuszowania chichotu kaszlem / kichaniem -„O, ha,ha.”
„Tak, to było naprawdę zabawne.”
„Danielu, zgłoś się. Tu bardzo wkurzony Jack, Danielu, ZGŁOŚ SIĘ!”
„Sir, co teraz?”
„Majorze?”
„No cóż, sir, nigdy wcześniej nie musieliśmy wyjść poza Kroku nr.5, sir.”
„Aa. Uważam, że nadszedł czas na bardziej drastyczne środki i Krok nr.6.”
„Takie jak?”
- Szepty w kierunku Teal’ca -- Teal’c chichocze -!!!!
„Eee... Jack?”
- Więcej chichotania -
„Pułkowniku, dlaczego nie podoba mi się ten dźwięk?”
„Niech pani stoi spokojnie, majorze.”
„Nie!”
„Majorze!”
„AAAAAAAAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!”
- Uderzenie -
„Powiedzcie mi, że to coś dało!”
„Niestety nie, major Carter.”
- Uderzenie -
„Au! Major Carter, to naprawdę bolało.”
„OK., Carter, czas na Krok nr.7. jakieś pomysły?”
„Na pewno nie powtórka kroku nr.6, sir.”
„O rany, Carter. Przyznaj, że to było naprawdę zabawne!”
- Uderzenie -
„OK., może nie było.”
„Powinniśmy zacząć go szukać, sir.”
„Dobry plan, majorze. Nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie znalazł sobie kolejnej pozaziemskiej dziewczyny.”
- Godzinę później –
„Dobra, żadnej pozaziemskiej dziewczyny. Co teraz?”
Teal’c uśmiechnął się.
„O’Neill, wydaje mi się, że mam pomysł.”
„Wal, Teal’c.”
- Szepty do major Carter i pułkownika O’Neilla -
(Dwa głosy jednocześnie) „NIE!”
„Uważam, że byłby to wystarczający szok, aby oderwać do od jego ruin, O’Neill.”
„A no dobrze. Przecież nie zaboli, majorze.”
- Uderzenie -
„Proszę? Potem będziemy mogli wrócić do domu i postawię wszystkim pizzę..”
- Gniewne spojrzenie -
„Lub kolację, albo coś w tym stylu. Zgoda?”
„Zgoda.”
„Zatem przystąpmy do Kroku nr.8!” powiedział Teal’c.
Daniel przyglądał się w zachwycie ruinom przed nim. Wtedy właśnie, pogrążając się w zamyśleniu (i próbując ignorować próby odnalezienia go przez członków SG-1) usłyszał Teal’ca mówiącego:
„O’Neill! Major Carter!”
“Eee... przepraszam, Teal’c.”
”Taaak...”
„W takim wypadku, zostawię was samych.”
„Hej. Teraz jesteśmy sami.”
- Bardzo zmysłowo brzmiący chichot -
Daniel wzruszył ramionami. Najwyraźniej się przesłyszał.
„Proszę to zdjąć, majorze.”
„Nie, sir, to złamanie regulaminu!”
„Mam to gdzieś, a teraz zdejmij to!”
„Ale, sir, mieliśmy szukać Daniela.”
Daniel się uśmiechnął. Sam martwiła się o niego.
„Chrzanić go.” Stwierdził Jack.
Daniel westchnął. Zaraz pójdzie do nich i ustawi ich jak należy, zaraz –
Od razu, jak tylko Daniel wstał, rzuciło mu się w oczy, że gdyby Jack i Sam robili to, co sugerowała rozmowa, byłoby w niezłych opałach, gdyby im przeszkodził. Ale było już za późno.
Sam usiadła na ziemi, chichocząc przez cały czas. Teal’c wyglądał na całkowicie rozbawionego, ale Jack wyglądał po prostu na zirytowanego.
„Gdzieś ty był, Danny?” zapytał.
„No, widzisz, znalazłem naprawdę bardzo interesujące gru... ruiny, które mogą pochodzić z epoki Majów...........”
- Ziewnięcie -
Koniec.
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#2
Napisano 23.10.2003 - |17:51|
#3
Napisano 23.10.2003 - |18:20|
5.5 Prison Break, Veronica Mars, House, Day Break, Lost, Smallville
5.0 Dexter, Firefly, How I Met Your Mother, Supernatural
4.5 SG-1, Atlantis, Farscape, KyleXY1, Sleeper Cell, O.C., Office
4.0 Rome, 4400, Joey, What I Like About You
3.5 SAAB, Eureka1, Dark Angel
#4
Napisano 23.10.2003 - |21:51|
Hej, na bis oraz żebyście znowu dobrze się bawili -Wspaniałe te opowiadanka...
Oto jedeny, niepowtarzalny i idealny na biomet korzystny inaczej Rozdział 2!
PORADNIK – ROZDZIAŁ 2
„CO ROBIĆ, GDY TWÓJ DOWÓDCA NIE PRZESTAJE CHRAPAĆ”
Autor: RUTH (patrz Gateworld FanFic)What to do when your CO won't stop snoring
Kategoria: Humor
Notka: Wszystkie prawa należą do ludzi tworzących serial, itp.
Dedykacja : dla ArTi - to twoja wina, że zaczęłam tłumaczyć te opowiadanka (których zgromadziłam już ponad 200szt)
Streszczenie: 8 ŁATWYCH SPOSOBÓW, KTÓRE POMOGĄ CI SPRAWIĆ, ŻE TWÓJ DOWÓDCA PRZESTANIE CHRAPAĆ.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Sam jęknęła przekręcając się w śpiworze i próbując odciąć się od nieustającego hałasu, jaki wydawał z siebie jej dowódca.
Chrapał. Bardzo, bardzo głośno.
„Danielu?” Zapytała cicho, „Śpisz?”
„Oczywiście, że”, odburknął, „To brzmi jak włączona syrena przeciwmgielna!”
„Teal’c?”
„Nie śpię, major Carter. Uważam, że powinna pani spróbować go powstrzymać przed wydawaniem tak nieprzyjemnych dźwięków.”
„Ale go nie obudź.” Podkreślił Daniel.
„No, tak! To ja mam go powstrzymać i to ja stanę przed sądem wojskowym, jeśli się obudzi, tak?” Zapytała Sam.
„Tak jest” stwierdził Daniel, a Teal’c mu przytaknął. „Krok nr.1 – szturchnij go w plecy.”
Sam przechyliła się i szturchnęła Jacka w plecy. Wydał z siebie oburzone chrząknięcie i przekręcił na bok, milknąc na chwilę.
„Dzięki, Sam.” Powiedział Daniel, kładąc się z powrotem do śpiwora i zamykając oczy.
Nie minęło 5 minut, gdy chrapanie rozległo się ponownie.
„Aaa...!” Jęknęła Sam, szturchając go znowu. Tym razem nie podziałało. „Danielu, potrzebny nam Krok nr.2.”
„Krok nr.2 – szturchnij go jeszcze raz?”
„Już próbowałam – potrzebujemy nr.3-go.”
„Krok nr.3” zarządził Teal’c. „Polej mu głowę zimną wodą.”
Sam otrzeźwiała. „Nie zrobię tego! Obudzi się i skopie mi tyłek!”
„Posłuchaj”, powiedział Daniel, „Chcesz, żeby przestał chrapać, czy nie?”
„Dobra, dobra” odpowiedziała, znajdując swoją manierkę z wodą i otwierając ją. Pochyliła się nad Jackiem i wylała trochę wody na jego głowę.
Jęknął przez sen, kichnął i przewrócił na bok. W namiocie ponownie zapadła cisza.
„Dobry, stary Sposób nr.3” uśmiechnął się Daniel, zamykając oczy i zapadając w senne zapomnienie.
Nie minęły 4 minuty, gdy chrapanie rozległo się ponownie.
„A niech to!” zaklął Daniel, „Na litość boską, musimy coś z nim zrobić!”
„Krok nr.4” powiedział Teal’c, „Trzeba zapobiec temu, że przewróci się znowu na plecy.”
„I niby jak mam to zrobić?” pisnęła Sam.
„Podeprzyj go naszymi plecakami”, zasugerował Daniel, wypełzając ze śpiwora i rzucając swój plecak Sam.
„Dobrze”, stwierdziła, „Lepiej, żeby to pomogło.”
Po 5 minutach, upchnąwszy wszystkie bagaże przy plecach Jacka, Sam wślizgnęła się do śpiwora, modląc się o chwilę spokoju. Podobnie jak Daniel i Teal’c.
Nic z tego.
„Ożeeeeszzz....”
„Krok nr.5” to znowu Teal’c „Wymaga dużej precyzji.”
„Uderz go” dodał Daniel.
„Co? Nie ma mowy!” zaprotestowała Sam.
„W takim razie ja to zrobię”, Teal’c zaczął zrzędzić.
(Odgłos uderzenia oraz nieustającego chrapania.)
Teal’c zaczął panikować. „Nigdy wcześniej Krok nr.5 nie był potrzebny, Danielu Jacksonie!”
„Wiem, wiem” powiedział Daniel. „Spróbujmy zachować spokój.”
„Danielu”, odpowiedziała Sam patrząc na zegarek. „Jest 2.30. Mamy jeszcze dwie i pół godziny snu, zanim nas obudzi.”
„WIEM! Proszę ludzie, trochę współpracy. Potrzebuję waszej pomocy! Krok nr.6, wsadźmy mu skarpetkę w usta.”
„Danielu, on nie będzie w stanie oddychać” rzuciła Sam.
„Dokładnie! O rany, potrzebuję kawy!”
„Zostawmy Krok nr.6 i zajmijmy się numerem 7-mym” zasugerowała Sam.
„Popieram, major Carter” odparł Teal’c, zdejmując but i rzucając nim w Jacka.
Bez rezultatu. Chrapanie nie milkło.
„O w mor.....! Krzyknął Daniel, zatykając uszy dłońmi i kołysząc się w przód i tył.
„Co z krokiem nr.8?” Sam zapytała Teal’ca.
„Nie ma Kroku nr.8, major Carter. Nigdy wcześniej nie było potrzeby wychodzenia poza Krok nr.5.”
„Nie ma nr.8-go?” wrzasnęła Sam. „Musi być jakiś Krok nr.8!”
„Musimy jakiś wymyślić. I to szybko.” Odparł Teal’c.
„Dobrze, ee... – czy on ma ze sobą swojego gameboya?” zapytała.
„Oczywiście”, rzucił Daniel. „To przecież dla niego świętość!”
Sam rozgrzebywała plecak Jacka, dopóki nie znalazła gameboya, co było raczej proste, ponieważ był to model świecący w ciemności. Trzymając go nad głową Jacka, powoli wyjęła baterie. Jak tylko usunęła pierwszą, chrapanie przycichło. Sięgnęła po drugą i wyciągnęła z urządzenia – chrapanie ustało.
Z pełnym zadowolenia westchnieniem, Jack przekręcił się i spał dalej nie wydając żadnych dźwięków.
„Krok nr.8”, powiedziała Sam delikatnie. „Unieszkodliwić jego gameboya.”
Koniec.
PS - dajcie znać, czy mam wrzucić Rozdział 3, bo siedzę teraz chora w domu (podobno mam tworzyć pracę magisterską , ale to jest o niebo fajniejsze!)
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#5
Napisano 23.10.2003 - |21:51|
P.S. Czemu odnoszę wrażenie, że moje posty o takiej treści nic nie wnoszą?
#6
Napisano 23.10.2003 - |21:55|
Hej - wnoszą, wnoszą....Dobre, dobre, dobre...
P.S. Czemu odnoszę wrażenie, że moje posty o takiej treści nic nie wnoszą?
Dobra motywacja dla tych o mniejszym talencie pisarskim a większym translatorskim.
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#7
Napisano 23.10.2003 - |22:02|
200 opowiadnek - robi wrażenie
guuls pod wrażeniem
#8
Napisano 23.10.2003 - |22:33|
Dzięki Gulus.Pisz, pisz, nie przestawaj.
200 opowiadnek - robi wrażenie
guuls pod wrażeniem
A oto kolejna odsłona - dla wszystkich Shippersów, którzy mają jeszcze nadzieję.
PORADNIK – ROZDZIAŁ 4
„CO ROBIĆ, GDY TRACISZ GŁOWĘ DLA SWOJEGO DOWÓDCY”
Autor: RUTH (patrz Gateworld FanFic)
Oryginał : What to do when you have a crush on your CO
Kategoria: Humor
Notka: Wszystkie prawa należą do ludzi tworzących serial, itp.
Streszczenie: 8-STOPNIOWA TAKTYKA, KTÓRA POMOŻE CI POZBYĆ SIĘ UCZUCIA, NA KTÓRE NIE MOŻESZ SOBIE POZWOLIĆ.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Sam zamknęła za sobą drzwi do laboratorium i oparła się o ścianę na wprost wejścia, czując rumieniec wypływający na policzki.
Nie. To absolutnie nie może mieć miejsca. Ona... nie... zadurzyła... się... w... swoim... dowódcy... Nie . Na pewno nie.
„Krok nr.1” stwierdziła Janet „Krzyknąć do swojej najlepszej przyjaciółki ZAPOMNIJ O NIM! Najgłośniej jak potrafisz.”
„ZAPOMNIJ O NIM!!”
Zadowolona, usiadła przy biurku i zaczęła bawić się najbliższym gadżetem, jaki wpadł jej w ręce...
...
Gadżet
...
To słowo, którego on używał.
„A niech to!” Wykrzyknęła, uderzając pięścią o blat biurka. Najwyższy czas na Krok nr.2.
„Weź trochę wolnego – opuść miejsca, w których myślisz o nim” powiedziała Janet, łapiąc ją za ramię.
Wstały i wyszły z laboratorium, zdecydowane opróżnić umysł Sam ze wszystkiego, co dotyczyło jej dowódcy. Odetchnęła z ulgą, gdy wsiadły do pustej windy i wcisnęły przycisk 22-go poziomu. Nie ma mowy, nie mogło go tam być.
Sam podeszła do otwierających się drzwi windy... i wpadła prosto na pułkownika O’Neilla.
„O, cześć Carter” uśmiechnął się „Właśnie...”
Sam uśmiechnęła się nerwowo „Ja... ee... no... pułkowniku. Muszę... no... Iść coś zrobić... W moim laboratorium... Do zobaczenia.”
To mówiąc, zniknęła zostawiając za sobą jednego bardzo zagubionego pułkownika. Janet podążyła za nią, mamrocząc do Jacka pospieszne przeprosiny.
Wróciwszy do laboratorium, Sam opadła na podłogę i jęknęła. To nie działało, wcale a wcale...
„Krok nr.3 – spróbuj myśleć o kimś innym” rzuciła Janet siadając i spoglądając na leżącą już przyjaciółkę.
Hm. Kto był zupełnym przeciwieństwem Jacka? Hm... Ha! Doktor McKenzie! O tak, zajęty wyłącznie własną osobą, nie nadający się do niczego, głupi, idiotyczny... Hej – to naprawdę zaczynało działać! Nie myślała o Jacku, jego pięknych oczach lub... ...
„Cholera!”
„Musi być jakiś sposób, żeby o tym zapomnieć...” Sam mamrotała do siebie, gapiąc się na ekran komputera. Wtedy spłynęło na nią olśnienie.
„Niedługo wrócę” ostrzegła ją Janet „Może spróbujesz Kroku nr.4?”
„Krok nr.4 – praca!”
Tak. Świetny pomysł. Gdyby tylko udało się jej zapełnić myśli pracą, wszystko byłoby w porządku. Nic tak nie oczyszcza umysłu z pewnego dowódcy jak 25-godzinny dzień pracy.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Pudło. Po 15 godzinach dopadła ją Janet grożąc śmiercią (i igłami), jeśli nie pojedzie do domu się wyspać.
Krok nr.4 można było spuścić z wodą.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego ranka Sam pojawiła się w pracy pełna chęci, aby pozbyć się z głowy myśli i uczuć dotyczących Jacka. Ominęła dużym łukiem stołówkę (rano to było najbardziej prawdopodobne miejsce jego pobytu, gdzie pochłaniał kolejną porcję płatków śniadaniowych) i udała się prosto do Daniela.
„Cześć, Sam!” Uśmiechnął się „Siadaj.”
Zrobiła to, rzucając mu tryumfalny uśmiech.
„Sam” zaczął Daniel „Mogę cię o coś spytać?”
„Jasne” rzuciła, obejmując dłońmi kubek z kawą stojący na skraju biurka.
Czy ty unikasz Jacka?”
Krok nr.5 – Zaprzecz wszystkiemu.
Sam zaśmiała się nerwowo „Nie. Skąd ten pomysł?”
„Wiesz, Jack powiedział mi, że gdy poprzedniego dnia spotkał cię w windzie, uciekłaś bijąc rekord na 100 metrów.”
„Wcale nie” odpowiedziała, zaciskając palce na kubku.
„Sam, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.”
Krok nr.5.5 – pod ŻADNYM pozorem nie mów nikomu.
„Danielu, przyrzekam, wszystko jest w porządku między mną a J.... pułkownikiem O’Neillem. Zobaczymy się na odprawie, dobrze?”
„Oczywiście” odpowiedział, bardzo niezadowolony.
Sam czuła się winna, wracając do swojego laboratorium. Nie chciała go odrzucić czy zranić – do licha, robiła, co w jej mocy, żeby tego uniknąć. Miała jeszcze pół godziny do pierwszej odprawy – czas, żeby w końcu popracować.
Gdy tylko włączyła komputer, zobaczyła mały migający napis.
MASZ 1 NOWĄ WIADOMOŚĆ.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Sam,
Cześć. Jeszcze kilka Kroków nr.4 i osobiście załatwię ci przymusowy urlop, rozumiemy się? Krok nr.6 – babski wieczór! To jeszcze nigdy nie zawiodło! Zobaczymy się o 19.00. Zorganizuj ciastka i kasety z Jamesem Spaderem!!
Janet
----------------------------------------------------------------------------------------------
Sam uśmiechnęła się. To mogło pomóc.
Następnego ranka Sam wściekła wpadła do laboratorium trzaskając drzwiami. O włos ominęła Janet, która podążała za swoją zaaferowaną przyjaciółką.
„Posłuchaj, Sam...”
„To nic nie dało!” Krzyknęła Sam ze złością.
„Wiem, ale...”
„Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić!”
„No... właściwie... Nie. Zapomnij.” Zaczęła Janet.
„Co?” Desperacko zapytała Sam.
„No, jest jeszcze Krok nr.7..., ale dotyczy tylko sytuacji ekstremalnych”.
„Mów dalej” Sam trochę się uspokoiła.
„Pytanie: Kiedy zauroczenie przestaje nim być?”
„Kiedy zerwałaś?” Zasugerowała Sam.
Janet potrząsnęła głową „Dużo, dużo wcześniej.”
Sam myślała przez chwile. „Kiedy umawiasz się na randki?”
Lekarka ponownie potrząsnęła głową i westchnęła. „Będę musiała ci to wyjaśnić detalicznie, co?”
„Właśnie” odpowiedziała Sam.
„Gdy i ty i on znacie swoje prawdziwe uczucia” dokończyła Janet. „Krok nr.7 – chrzanić regulamin.”
„Właśnie go wymyśliłaś, prawda?” Zapytała Sam, ponownie się rumieniąc.
„Akurat” Janet się uśmiechnęła. „Łap go, dziewczyno!”
I tak też zrobiła.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Później tego samego dnia bardzo szczęśliwi major i pułkownik opuszczając jeden z wielu schowków, jakie znajdowały się w bazie, w przyspieszonym tempie odkryli Krok nr.8.
„PUŁKOWNIKU! MAJOR! CO WY DO DIABŁA WYCZYNIACIE??”
Krok nr.8 – Zaprzecz absolutnie wszystkiemu.
Koniec.
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#9
Napisano 23.10.2003 - |22:42|
SUPER!
P.S. A tak przy okazji - rozdział 2 i 3 zostały zniszczone przez Siły Powietrzne USA, a dokładniej przez SGC, bo zawierały ściśle tajne informacje dotyczące programu??
Użytkownik zbzikowana edytował ten post 23.10.2003 - |22:44|
#10
Napisano 23.10.2003 - |22:52|
Sorki za mistejkaShipperów, Shipperów... tak to chyba sę odmienia, ale może nie tylko...?? Nie wiem
P.S. A tak przy okazji - rozdział 2 i 3 zostały zniszczone przez Siły Powietrzne USA, a dokładniej przez SGC, bo zawierały ściśle tajne informacje dotyczące programu??
Co do rozdziału 2-go masz go powyżej - to ten chrapaniu pewnego pułkownika....
Rozdział 3 - muszę przepisać. Zrobię to jak tylko minie mi skurcz ręki po przepisywaniu rozdziału 2
Pewnie pojawi się jutro.
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#11
Napisano 23.10.2003 - |23:03|
zdaza sie, historie nie sa ze soba powiazaneSorki za mistejka
Co do rozdziału 2-go masz go powyżej - to ten chrapaniu pewnego pułkownika....
Rozdział 3 - muszę przepisać. Zrobię to jak tylko minie mi skurcz ręki po przepisywaniu rozdziału 2
chyba wszyscy sie zgodza jak powiem ze doceniamy twoje poswiecenie
Użytkownik mirc edytował ten post 23.10.2003 - |23:04|
#12
Napisano 24.10.2003 - |05:51|
Those who understand binary and those who don't.
#13
Napisano 24.10.2003 - |15:36|
Hej - witam poonownie!To teraz czekamy na odciągnięcie Teal'ca od zemsty. Wprawdzie już czytałem, ale nie wiem czy zakapowałem dobrze.
Teraz czas i miejsce na Teal'ca i próby odwrócenia jego uwagi.
Czytajcie, a cieszcie się!
Właśnie dostałam z Gateworld kolejną część - o tym, jak zatrzymać i uspokoić pewnego pułkownika, który spędzić trochę czasu w ambulatorium. - więc wkrótce część 5
-------------------------------------------------------------------------------------------------
PORADNIK – ROZDZIAŁ 3
„CO ROBIĆ, GDY TWÓJ JAFFA ŻYWI DO KOGOŚ URAZĘ”
Autor: RUTH (patrz Gateworld FanFic)
Oryginał :What to do when your jaffa has a grudge
Kategoria: Humor
Notka: Wszystkie prawa należą do ludzi tworzących serial, itp.
Streszczenie: 7-STOPNIOWA TAKTYKA (TYM RAZEM NIE TAKA PROSTA),KTÓRA POZWOLI CI POWSTRZYMAĆ ROZGNIEWANEGO JAFFA OD ZABICIA KOGOŚ.
„Eee... Teal’c?”
„Przepraszam na chwilę, O’Neill” wymówił się Teal’c i ruszył złowieszczo naprzeciw innego Jaffa.
„O, do diabła!”
„To ta zemsta Jaffa, pułkowniku. Chyba nie powinniśmy się wtrącać.”
„No, nie. Jest siedem sposobów, żeby mu to wyperswadować, pamięta pani?”
„Ale, sir...”
„Krok nr.1. Użyć siły fizycznej, aby uniemożliwić mu uśmiercenie danego Jaffa.”
Sam, Daniel i Jack podbiegli do Teal’ca, próbując go odciągnąć. Jack złapał go za ramiona, Daniel za prawą nogę, a Sam za lewe ramię.
Używając swej wyjątkowej siły, Teal’cowi udało się w dużym stopniu zmieszać ich z kurzem na drodze.
Plując piaskiem Daniel wyjęczał: „Raczej nie podziałało.”
„Krok nr.2. Usunąć wrogiego Jaffa za drogi.”
Wstali i we trójkę próbowali usunąć drugiego Jaffa z drogi, nie chcąc, aby dopadł go gniew Teal’ca, ale Jaffa był równie oporny jak ich przyjaciel – wepchnął ich w najbliższe zarośla.
„Niech to diabli! Dlaczego on nie może oddzielać swoich prywatnych problemów od pracy?” mruczał Jack wyjmując liście z włosów.
„Czas na Krok nr.3, sir?” zapytała Sam.
„O, tak. Krok nr.3 – znaleźć interesujący przerywnik.”
Sam i Jack milczeli przez chwilę, po czym jednocześnie spojrzeli na Daniela.
„No, co? Sam, proszę?”
„No już, Danny. Powiem ci, co musisz zrobić.”
(Szepty)
„CO?? NIE ZROBIĘ TEGO!”
„Och, przestań jęczeć, Danny! Teal’c uśmierci tego faceta, jeśli szybko czegoś nie zrobimy!”
„Ale...”
„NO JUŻ!”
(Szelest w krzakach)
Teal’c uniósł brew na widok Daniela, ale się nie odezwał.
„WIDZISZ!” Wrzasnął Daniel „MOWIŁEM CI, ŻE TEN GŁUPI POMYSŁ NIC NIE DA!”
„Dobra, dobra, wracaj tu i załóż z powrotem te przeklęte ciuchy!”
(Szelest w krzakach)
„Pułkowniku, czy musimy cały czas siedzieć w tych krzakach?”
„Och, przepraszam, majorze – ma pani lepszy pomysł?”
„Krok nr.4, pułkowniku?”
„Krok nr.4 – próba sabotażu walki poprzez odwrócenie uwagi i użycie siły.”
„Oo, świetnie! Ten mi się podoba!”
„Udam, że pani tego nie powiedziała, majorze.”
Sam i Jack wyskoczyli z zarośli, podczas gdy Daniel w dalszym ciągu się ubierał. Jack biegał dookoła Teal’ca machając mu przed oczami czapką. Sam złapała dużą gałąź i wywijała nią, wzbijając w powietrze tumany piasku i kurzu.
„Z trochę mniejszym entuzjazmem, Carter!” rzucił Jack krztusząc się.
„Przepraszam, sir!” odpowiedziała, obracając się i nokautując Daniela końcem gałęzi.
„Ojej, przepraszam Danny!”
„Uważam, że chyba czas na Krok nr.5”, wymamrotał Daniel z ziemi.
„Pułkowniku?” zapytała Sam, odkładając gałąź zanim zdążyła uszkodzić kogoś jeszcze, cały czas obserwując Teal’ca, żeby upewnić się, czy jeszcze nie zabił Jaffa.
„Krok nr.5 – sprawić, aby wyglądało na to, że Daniel jest w niebezpieczeństwie.”
„Jack, nie!” Daniel jęknął.
„No już!” rzucił Jack. Idź tam i udawaj, że jesteś w niebezpieczeństwie!”
Daniel zrzędził i jęczał przez całą drogę, ale przedostał się na drugi koniec zarośli i wrzasnął:
„Teal’c! Pomocy! Jestem w niebezpieczeństwie!”
Teal’c zatrzymał się na chwilę, ale potem odwrócił się ponownie do swojego przeciwnika.
„Major Carter i pułkownik O’Neill nie są obecnie zajęci – przybędą ci na ratunek.”
„Niech to szlag!” zaklął Jack, idąc za krzewy. „Jesteśmy zmuszeni przejść do Kroku nr.6.”
„Czyli?” zapytał Daniel.
„Sprawić, aby wyglądało na to, że to ja jestem w niebezpieczeństwie.”
„Hej!” rzucił Daniel, „Jak to jest, że to, iż ty jesteś w niebezpieczeństwie jest o krok gorsze od tego, że ja jestem w niebezpieczeństwie?”
Jack wzruszył ramionami „Ja jestem pułkownikiem. A ty... ... nie.”
„A co ze mną?” zapytała Sam. „Ja w ogóle w tym nie występuję.” Oparła dłonie na biodrach i patrzyła gniewnie na Jacka.
„Danielu,” zapytała, „nie sądzisz, że powinnyśmy zmienić Krok nr.6 na ‘Jack O’Neill jest naprawdę w niebezpieczeństwie’?”
Daniel się uśmiechnął. Jack zbladł.
„Eee... Carter, naprawdę nie powinnaś tego robi... AAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁAAAAAA!”
Niestety, Teal’c się nie poruszył. Jack wypełzł spod krzaków, jęcząc.
„Carter, przypomnij mi, żebym skopał ci tyłek, kiedy wrócimy do bazy” stęknął, trzymając się za głowę.
„W dalszym ciągu pozostaje nam jeszcze jeden sposób, sir.” Przypomniała mu.
„A, tak. Krok nr.7. Udawać, że Apofis jest w pobliżu.”
„HEJ, TEAL’C!” krzyknął Daniel, w końcu przykuwając uwagę Jaffa.
„Apofis tu jest!” wrzasnął Jack. „Poszedł w tamtą stronę!”
Teal’c ruszył w kierunku, jaki wskazywało wyciągnięte ramię Jacka. O’Neill parsknął.
„To działa za każdym razem.”
Koniec.
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#14
Napisano 24.10.2003 - |18:11|
Mam wiec zasługi[Dedykacja : dla ArTi - to twoja wina, że zaczęłam tłumaczyć te opowiadanka (których zgromadziłam już ponad 200szt)
Mam tylko nadzieje ze jak dostane sie do Walhallii to Thor przydzieli mi kilka fajnych Walkirii
Ja tez zbieram opowiadania
Dla mnie najgorsze w tłumaczeniu jest wymyslenie co "artysta" miała na myśli
Mam już prawie całe opowiadanie gotowe i teraz poprawiam błedy w trudnem jezyku polskiem
P.s. Dziękuje za dedykację
P.s.2 Nie żebym się czepiał ale skrót kmi01 coś oznacza?
Użytkownik ArTi edytował ten post 24.10.2003 - |18:15|
J.L. Picard
Teoria jest wtedy gdy nic nie działa choć wszystko jest wiadome.
Praktyka jest wtedy gdy wszystko działa choć nikt nie wie dlaczego.
Łącze teorie z praktyką, nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
#15
Napisano 24.10.2003 - |18:30|
gulus
#16
Napisano 24.10.2003 - |19:12|
Nie ma sprawy - dla sprawy i zabawy prawie wszystko.P.s. Dziękuje za dedykację
P.s.2 Nie żebym się czepiał ale skrót kmi01 coś oznacza?
co do - KMI01 - no cóż tam gdzie pracuję, żeby łatwo było zapamiętać każdy ma inicjały - pierwsza litera imienia i 2 nazwiska - ci cudzoziemcy czasem mają problemy z naszymi starpolskimi nazwiskami - może być Kaśka.
A teraz z ostatniej chwili - jescze gorące! (ja w dalszym ciągu chichoczę, jak to czytam ) - jak zapanowac nad pewnym pułkownikiem ... i czy w ogóle się da...
PORADNIK – ROZDZIAŁ 5
„CO ROBIĆ, JEŚLI MUSISZ PIELĘGNOWAĆ JACKA O’NEILLA, GDY TEN PRZEBYWA W AMBULATORIUM”
Autor: RUTH (patrz Gateworld FanFic)
Oryginał What to do when nursing Jack O'Neill in the infirmary
Kategoria: Humor
Notka: Wszystkie prawa należą do ludzi tworzących serial, itp.
Streszczenie: 8 ŁATWYCH SPOSOBÓW, KTÓRE POMOGĄ CI PRZETRWAĆ, GDY MUSISZ ZAJMOWAĆ SIĘ JACKIEM O’NEILLEM PODCZAS JEGO POBYTU W AMBULATORIUM.
Janet zatrzęsła się, usłyszawszy ponownie przenikliwy głos.
„Doktorze!”
Jack O’Neill spędził tylko trzy godziny w jej ambulatorium, a już trzy osoby z jej personelu ‘tajemniczo’ zapadły na zdrowiu tłumacząc się przeziębieniem, dwie kolejne przysięgały, że też musiały się zarazić.
Nie uwierzyła im oczywiście, ale przecież nie mogła ich winić. On był, jak dotąd, najbardziej niewdzięcznym pacjentem z całej istniejącej listy niewdzięcznych pacjentów.
„Krok nr.1” powiedziała do siebie uspokajająco. „Porozmawiaj z nim.”
Opuściła przytulne zacisze swojego gabinetu i uśmiechnęła się słodko do Jacka. „Tak, pułkowniku?” zapytała, „Jak się pan czuje dzisiejszego ranka?”
„Kiedy będę mógł stąd wyjść?” zaczął zrzędzić, próbując wstać z łóżka.
„Na pewno nie przez najbliższe 3 dni, pułkowniku.” odpowiedziała Janet, zmuszając się do uśmiechu i kładąc go z powrotem do łóżka.
„Ale czuję się świetnie!” jęknął, wykrzywiając usta.
„Może zjadłby pan coś?” zapytała, próbując go udobruchać.
„Pewnie, ale na pewno żadnego szpitalnego świństwa.” Warknął, biorąc do ręki jojo ze stolika i zaczynając się nim bawić.
Janet wycofała się i przeszła do Kroku nr.2.
„Krok nr.2 – Uciszyć go jedzeniem.”
Po chwili znalazła się w stołówce i wybrała dwa różne desery, całkowicie ignorując spojrzenia siedzących ludzi. Gdyby tylko wiedzieli, dlaczego naprawdę się tu znalazła, najprawdopodobniej szczerze by jej współczuli, lub, co również możliwe – mieliby niezły ubaw.
Wróciwszy do ambulatorium, odkryła, że jego łóżko jest puste. Ostrożnie postawiła jedzenie na stoliku obok łóżka, po czym przybrała groźną minę.
„Pułkowniku?” krzyknęła, „Pułkowniku! Proszę wracać do łóżka, I TO W TEJ CHWILI!”
Ostrożnie wyjrzał zza szafki, trzymając jojo w dłoni.
„Ale...” próbował protestować.
„Żadnych ale,” odpowiedziała Janet, „Przyniosłam panu deser – może pan spróbuje, a ja zobaczę, czy Daniel nie może wpaść i pana odwiedzić.”
To był wstęp do Kroku nr.3 – napuścić na niego Daniela.
Biedny Daniel był ostatnio często przygnieciony swoimi przygnębiającymi i niewdzięcznymi obowiązkami, podobnie jak Sam była zajęta w swoim laboratorium, a Teal’c znajdował się w głębokim Kelno’reem.
Jack wrócił do łóżka i postawił przed sobą naczynie z galaretką, lekko zdegustowany.
„Jest niebieska!” stwierdził, krzywiąc się i odsuwając od siebie deser.
Janet oparła dłonie na biodrach i westchnęła, tym razem głęboko.
„Myślałam, że lubi pan niebieską, pułkowniku,” powiedziała, zaciskając pięści, żeby tylko go nie walnąć.
„Nnieee,” jęknął, „to Carter lubi niebieską galaretkę!”
„O, przepraszam,” powiedziała Janet, zabierając naczynie, „Może zamiast tego zje pan kawałek ciasta?”
Mówiąc to, szybko wyszła szukając Daniela, unikając zabicia Jacka lub wysłuchania informacji, że wybrała niewłaściwe ciasto.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
„Ale, Janet...” wyjęczał Daniel, „Ja naprawdę muszę się zająć tym .... a już czuję zbliżające się przeziębienie...”
Danielu, PROSZĘ!” wykrzyknęła Janet „Nie zmuszaj mnie, żebym błagała cię na kolanach!”
Aby podkreślić swój stan, Daniel kichnął prosto w wielką chustkę i wziął do ręki ołówek, „Przykro mi.”
Janet zaczynała ogarniać desperacja – czas na Krok nr.4.
Krok nr.4 – poszukać pomocy u kobiety, skoro wszyscy faceci w bazie byli do niczego.
Ruszyła w kierunku laboratorium Sam i padła przed nią na kolana.
„Boże, Sam! Zapłakała „Musisz mi pomóc!”
Sam usiadła obok niej.
„Jest aż takim wrzodem na tyłku?” zapytała.
„Kolosalnym,” odpowiedziała Janet, „Przysięgam, że jeśli znowu coś wymyśli, to...”
Sam uniosła ręce. ‘Hej, Janet, tylko spokojnie. Pomoc nadchodzi – tylko wpadnę i przyniosę jego gameboya.”
„Sam, jesteś aniołem,” stwierdziła Janet ciepło.
„Bardzo możliwe, lub całkowicie mi odbiło,” uśmiechnęła się Sam, zamykając laboratorium.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Pięć minut później, zdecydowała, że jednak to drugie. Odbiło jej i to całkowicie.
Janet i ona były bliskie załamania, bez wahania przeszły do Kroku nr.5.
„Krok nr.5,” szepnęła Sam do ucha Janet, „Dać mu gameboya.”
Janet wyciągnęła rękę z urządzeniem, a on złapał je z entuzjazjem. Włączył je i przez całą godzinę panowała cisza. Janet i Sam były w stanie porozmawiać przy kawie, kiedy nagle Sam zaczęła się dławić.
„Sam?” zapytała Janet, „Co się dzieje?”
„Zapomniałyśmy o Kroku nr.6!” wykrztusiła, gdy powtarzający się dźwięk zaczął drażnić jej uszy.
„DOKTORZE!”
„Krok nr.6?” spytała Janet ze zgrozą.
„Zawsze mieć zapasowe baterie w pogotowiu,” powiedziała zrozpaczona Sam, opadając na krzesło i łapiąc się za głowę.
„DOKTORZE!”
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Godzinę później, zaopatrzony w jedzenie, pułkownik O’Neill nie wykazywał objawów poprawy swojego zachowania. Cała obsada ambulatorium zapadła na nagłe przeziębienie, Daniel naprawdę zaczynał obserwować u siebie bardzo wyraźne symptomy grypy i wyszedł wcześniej do domu. Nawet Teal’c narzekał na mdłości u swojego symbiontu i jedyne, co mogło mu pomóc to 3-dniowa Kelno’reem.
Wszyscy, oczywiście, łgali w żywe oczy, zostawiając Sam i Janet na pastwę losu.
„Może najwyraźniej czas na Krok nr.7?” zapytała Sam.
„Masz na myśli – zamknąć oczy i mieć nadzieję, że to wszystko minie?”
„Właśnie.” Odparła Sam.
Toteż Sam i Janet zamknęły oczy. Przez co najmniej 3 sekundy napawały się błogą ciszą.
„DOKTORZE!”
W Janet zaczęła się gotować krew.
„Przykro mi Sam, ale uważam, że najwyższy czas na Krok nr.8.”
„Krok nr.8?” zapytała Sam, zszokowana, „Janet, ale to bardzo przykre!”
„Ale także niezbędne, jeśli mam wytrzymać najbliższe 3 dni,” odparła Janet.
„No dobrze,” powiedziała Sam, „Masz rację.”
Janet podeszła do telefonu i wybrała kilka cyfr.
„Halo? Tak, chciałabym mówić z anestezjologiem...”
Koniec.
Co do przyszłości - to czy czytaliście opowiadanie "Partners in crime"? Jeszcze jedna zemsta SG-1 - tym razem obiekt to dr M.cKay
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#17
Napisano 24.10.2003 - |20:30|
Użytkownik mathix edytował ten post 24.10.2003 - |20:30|
Those who understand binary and those who don't.
#18
Napisano 24.10.2003 - |21:07|
Hej, z dzisiejszego maila z Gateworld FanFiction mam tylko część piątą - ale może niedługo bęzie coś nowego... (na przykład jak uniknąć pisania / czytania raportów i innych papierów - wiadomo przez kogo )He, he znów się uśmiałem. Są jeszcze jakieś poradniki?
Na razie rozpoczęłam "walkę" z ulubioną potrawą SG-1 (nie nie ... nie galaretką) tylk zemstą ( patrz temat ArTi'ego "Mission Possible") i tym razem na znanym wszystkim dr McKay.
Piszcie, co sądzicie.... czekam....
Procrastinator's Creed #7-
I shall never forget that probability of a miracle, though infinitesimally small, is not exactly zero
Nigdy nie zapomnę, iż prawdopodobieństwo wystąpienia cudu, choćby nie wim jak nikłe, nie wynosi zero.
#19
Napisano 24.10.2003 - |21:51|
gulus ciekawski, ale bez przesady
#20
Napisano 25.10.2003 - |09:31|
Those who understand binary and those who don't.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych