Skocz do zawartości

Zdjęcie

OSTATNI ROZKAZ, ...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 Kowalsky

Kowalsky

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 53 postów

Napisano 22.09.2003 - |02:26|

INFORMACJA

Tytuł: OSTATNI ROZKAZ
Autor: zbzikowana
Prawa autorskie: Stargate SG-1 nie należy do mnie tylko do MGM
Pary: Sam/Jack
Zmiany: Noxowie zerwali stosunki z Ziemią (niestety)

KONIEC INFORMACJI
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

OSTATNI ROZKAZ

Major Samantha Carter stała na środku pomieszczenia na statku Goa'uld. Za minutę miał wystrzelić promień, który ją zabije. Nie poruszała się, bo wiedziała, że jeśli to zrobi to promień wystrzeli szybciej. Jeszcze pół minuty...20 sekund... Nagle do pokoju wbiegł pułkownik Jack O'Neill odepchnął Sam, a promień trafił w niego.
- NIE! - krzyknęła, klękając przy Jacku.
- Sam, ja umieram...
- Nie...
- Kocham Cię Sam... - rzekł cicho.
- Ja Ciebie też...nie umieraj...bez Ciebie nie mam po co żyć...
- Sam, to mój ostatni rozkaz - masz żyć! - jego głos zamarł, chociaż Samantha dalej słyszała go w uszach.

Daniel i Teal'c zastali major Carter z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Sam, co się stało?
- Zginął...zginął za mnie...
Archeolog sprawdził puls O'Neillowi.
- Tak...nie żyje...

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
CZĘŚĆ DRUGA

- Musimy wracać do domu.
- A Goa'uld?
- Wszyscy z tego statku nie żyją. Pierścienie przeniosą nas na Vorash, nad którą się właśnie znajdujemy.

Sala wrót.
- Nieprzewidziana aktywacja!
- To SG-1, sir.
- Otworzyć przesłonę - rozkazał generał i zszedł do Wrót, przez które przeszedł właśnie zespół SGC.
- Co się stało pułkownikowi - zapytał Hammond widząc, że Teal'c niesie O'Neilla na ramionach.
- Nie żyje - tylko Jaffa był w stanie się odezwać.
- Nie żyje? Jak to się stało? Majorze?
- Sir, kiedy stałam... - urwała.
- Generale, czy moglibyśmy później to opowiedzieć? I czy mogę spisać raport w zastępstwie Sam? - odezwał się Daniel.
- Dobrze, doktorze. A teraz idźcie do ambulatorium. Niech dr Freiser was zbada.

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ
CZĘŚĆ TRZECIA

Po wysłuchaniu relacji SG-1 (z pominięciem ostatniego wyznania Jacka i Sam).
- Majorze, doktorze Jackson, Teal'c, myślę, że powinniście zostać pod obserwacją. Wasz stan psychiczny...
- Sir, z całym szacunkiem, ale ja nie muszę - Sam zaprzeczyła.
- Słucham?
- Nie mam zamiaru się zabijać ani nic takiego.
- Nie mamy pewności.
- Mamy. Ostatni rozkaz pułkownika O'Neilla był jasny - "Masz żyć!" - zamierzam się do niego zastosować, sir.
- Czy pani...
- Nieprzewidziana aktywacja wrót!
- Sir, czy mamy kogoś poza planetą? - zapytała Carter w biegu.
- Nie. Wszystkie drużyny są w bazie - zeszli do pomieszczenia kontrolnego - Sierżancie, wiemy kto to?
- Nie, sir. Ale... - urwał i popatrzył z uwagą na Wrota - Co się dzieje?
Przesłona nagle...zafalowała.

KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ
CZĘŚĆ CZWARTA

Przesłona nagle...zafalowała. A przez nią przeszła jakaś postać.
- Jestem Rotarn, Pradawny.
- Chwileczkę, skoro jesteś Pradawnym, to czemu przeszedłeś przez Wrota? Przecież mogłeś...
- Mogłem, ale chciałem zwrócić na siebie uwagę wszystkich ważnych osób w tej bazie - przybysz przerwał Danielowi.
- Dlaczego?
- Ponieważ mam do powiedzenia bardzo istotną rzecz.
- Jaką?
- Wszyscy Goa'uld zostali przez nas zgładzeni. Nie ma już zagrożenia.
- Przecież nie możecie wtrącać się w sprawy ludzi. Mnie za to ukaraliście wyrzuceniem z wyższego poziomu egzystencji...
- Tak, jednakże tak było pisane.
Ucieszyli się wszyscy oprócz Sam, dla której to nie miało teraz znaczenia. Stała milcząca przy ciele O'Neilla, leżącym na łóżku polowym w sali Wrót.

KONIEC CZĘŚCI CZWARTEJ
CZĘŚĆ PIĄTA

- Samantho Carter - Rotarn zwrócił się do niej - możesz się więcej nie martwić. Twój ukochany będzie żył.
- Ale on... - reszta zdania nie przeszła jej przez gardło.
- Przeciwnie. Mimo, że nie ma oznak życia, które wy potraficie wykryć, to jednak żyje.
- Jak to możliwe?
- Żyje w nim iskierka waszej skrywanej, trwającej siedem lat, MIŁOŚCI.
Pradawny przesunął rękę nad ciałem pułkownika i mówiąc:
- MIŁOŚĆ POKONAŁA ŚMIERĆ!
I...zniknął.

Jack usiadł.
- O'Neill, jak się czujesz? - spytał Teal'c.
- Jak na kogoś kto przed chwilą był martwy to całkiem dobrze. A skoro te wredne i podstępne węże zostały pokonane, to...
Sam nie czekając aż skończy usiadła mu na kolanach i popatrzyła prosto w oczy, w których wyczytała pytanie.
- Tak! - odpowiedziała.
Wtedy Jack zaczął ją całować.

KONIEC
  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych