To świetny dwuodcinek. Jeden z najważniejszych w całej serii ze względu na konflikt na linii Borg - ludzkość.
I jest to tym śmieszniejsze, ze ów Borg, straszna tajemnicza rasa/maszyna to tajemniczy Kolektyw - biokonglomerat, galaktyczna zbieranina połączona jedną myślą i jednym technologicznym zespoleniem. I ten straszny Kolektyw jest tu czarnym charakterem w sumie najbardziej kolektywnej wizji ludzkości w telewizyjnym s-f. Nieomal gwiezdnego komunizmu (każdemu wedle jego potrzeb - to życie w cywilu na Ziemi) a już na pewno gwiezdnego socjalizmu (każdemu wedle jego pracy/przydatności/wkładu - życie w służbie Floty). Swoisty manifest idealizmu twórcy treka - idei wspólnotowego, zmilitaryzowanego he he pacyfizmu i podboju ...naukowego. Cud-miód mieszanka, jakże pojemna fabularnie!
W odcinku Riker faktycznie wydoroślał i osiadł nieco na laurach. Przybyło mu nie tylko kilogramów i zarostu na brodzie, ale i statycznego doświadczenia. Intryga zawarta w tym odcinku, ładnie wyeksponowała ten aspekt problemów osobistych pierwszego. Czy ta postać była w trzecim sezonie zaniedbana? Chyba nie - to Picard był nad wyraz wyeksponowany, po całej sekwencji odcinków pokazujących jego prywatność i wewnętrzną naturę. Wszystko po to, by dojść do momentu jego ukolektywnienia jako łącznika Borg-ludzie. Bo to da podkład pod dramat wewnętrzny, jakie to uczyniło w jego psychice. Motyw ten powróci i spotęgowany będzie wykorzystywany w trekowej kinówce.
Wizualnie, a raczej co do artystycznej koncepcji strony wizualnej, odcinek robi nadal wrażenie. Sześcian Borga, jego wnętrze, podrasowany Picard - to bardzo dobra robota specjalistów od wzornictwa. Czuje się pewien duch Metrpolis ale i całego cyberpunkowego i poapokaliptycznego nurtu w kinie. Kontrast gładkich barw i powierzchni stylu federacyjnego i rozedrganych przewodów, nakładek i mechanicznych implantów jest pierwszorzędny.
I jak w życiu, dwie cywilizacje - de facto wprowadzające źródłowo idee kolektywne - staną względem siebie w największym konflikcie, poprzez interpretację i praktykę wprowadzania - w sumie podobnej - idei. Borg też dokonuje podboju naukowego, szerzy tę wiedzę i wprowadził wśród dron idealny komunizm - każdemu wedle potrzeb i pełną harmonię - jedną myśl.
Federacyjnej dyplomacji wprowadzanie we wszechświecie jednej wizji moralności i prawa, dyrektyw - trochę zajmie, bo to do tego się sprowadza. Federacja chroni swoich, a swoi to ci, którzy dorosną do członkostwa, zastosują się do panujących reguł, przyjmą je i zostaną przyjęci do wspólnoty.
W tej perspektywie można powiedzieć, że Borg bierze od nowych światów więcej od Federacji, on na serio implementuje ich kulturę - wprawdzie tylko techniczną, ale jest ona tam analizowana obiektywnie i jeśli jest lepsza, upowszechnia ją.
To zresztą gdzieś kiedyś padnie - że podobieństwa między Borgiem a ludzkością są ogromne - tylko ludzie nie chcą ich dostrzec.
OT
Zawsze jak pojawia się słowo Borg pojawia się też językowy z nim kłopot. Pierwsze telewizyjne tłumaczenie TNG zdaje się nie odmieniało tego słowa. Czyli Borg zaatakował, spotkali Borg itd.... Potem widz dowiaduje się, że to coś, ów Borg, jest istotą kolektywną - czyli jest jeden Borg. I się zaczyna. Bo jak trzymać się tego ortodoksyjnie powinno się pisać:
Borg zaatakował, drony Borga weszły na pokład, starli się z Borgiem, Borg odleciał. Ale część polskich fanów nie przyjęła tego do użytku i nadal nie odmienia słowa, ale stosuje jednak przy słowie Borg czasowniki w liczbie pojedynczej.
I kiedyś mi się oberwało za gramatyczną nonszalancję z nieistniejącymi wg zagorzałych fanów Borgami - bo Borg jest jeden:)
Zatem ppaatt1 proponuję niewielką korektę Twojego, bardzo trafnego i pomocnego, opisu w tym zdaniu:
Przybyli oni Przybył on wcześniej niż się tego spodziewano.
PZDR
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 12.05.2012 - |14:55|