Skocz do zawartości

Zdjęcie

Tytuł roboczy XAO


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
17 odpowiedzi w tym temacie

#1 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 12.03.2012 - |15:51|

Moje autorskie opowiadanie, zupełnie nie związane z SG. Całkowicie oderwane od rzeczywistości, ale osadzone we własnym świecie.Smacznego :)


Richard Bowman wyszedł za bramę więzienia w Taurus. Jego podanie o możliwość resocjalizacji poza więzieniem zostało pozytywnie rozparzone i właśnie Jack Nox, jego kurator miał go odwieźć do owej placówki. Myślał, że będzie się bardziej cieszył wolnością, ale ośrodek resocjalizacyjny to jeszcze nie wolność.
- Gotowy czy nie, wsiadaj – powiedział – muszę cię uprzedzić, że w tym ośrodku będziesz musiał pracować jeżeli chcesz jeść i spać w łóżku. Ośrodek jest półotwarty, to znaczy, że możesz wychodzić, ale o określonych godzinach. Wszystkich szczegółów dowiesz się na miejscu.
Richard skinął głową i rozmowa się skończyła. Dotarłszy na miejsce, kurator kazał mu poczekać w samochodzie i poszedł szukać Amandy. Znalazł ją w kuchni nad kubkiem kawy i gazetą.
- Dzień dobry Amando – uśmiechnął się.
- Witaj Jack – odwzajemniła uśmiech - o nie, czy to dziś?
- Niestety, masz tu jego teczkę. To dobry chłopak z pechową przeszłością – usiadł na przeciwko i poczęstował się kawą.
- Richard Bowman, gdzie ja mogłam słyszeć to nazwisko? – zastanawiała się, czytając kartotekę od Noxa.
- To on stoi za tym „ niekontrolowanym” wybuchem w banku trzy lata temu – wyjaśnił Jack.
- Jak to „niekontrolowanym”?
- Nie znaleziono materiałów wybuchowych, instalacja gazowa była sprawna, elektryczna także. Do tej pory nie wiemy co się naprawdę stało, a on idzie w zaparte, że nic o tym nie wie. Tak czy inaczej dostał się do programu resocjalizacyjnego i teraz jest twoim zmartwieniem – wytłumaczył uśmiechnięty Jack.
Było strasznie gorąco, a samochód stał na słońcu. Richard miał dość, postanowił się rozejrzeć. Dom był piętrowy, pomalowany chyba na seledynowo, przed wejściem była rabatka, na której rosły astry. Poszedł w stronę ogrodzenia żeby się przekonać, co jest w głębi placu. Zobaczył długi budynek z masą okien i dwiema parami drzwi na obu końcach, po przeciwnej stronie była duża stodoła i stajnie. Na środku podwórza, przywiązany do słupa, stał olbrzymi koń. Był szary, nakrapiany białymi plamami i z białą grzywą; Richardowi skojarzył się z dalmatyńczykiem. Bestia miała kopyta wielkości dużej miski, do tego owłosione. Ze stodoły wyłonił się mężczyzna około pięćdziesiątki i skierował się w stronę konia. Zauważywszy chłopaka skinął, przywołując go. Bowman podszedł powoli, nie odrywając oczu od zwierzęcia i przywitał się:
- Dzień dobry, jestem Richard Bowman.
- Dzień dobry chłopcze. Clarenc Buchamp, rozumiem, że zostajesz z nami. To jest Tosziro – mężczyzna wskazał konia i zapytał.
- Rozmawiałeś już z panią Rush?
- Jeszcze nie, mój kurator wszedł do domu chyba godzinę temu i przepadł – chłopak wyszczerzył zęby w nazbyt wymownym, nieomal głupkowatym uśmiechu.
Clarenc popatrzył z politowaniem i powiedział:
- Chodź, nauczę cię szczotkować konie. Nie będziesz stał bezczynnie.
Wyszli na zacienioną werandę. Kobieta zlustrowała „nowy nabytek” ośrodka: chłopiec, może dwudziestoletni, z czarnymi włosami sterczącymi we wszystkie strony. Stał co prawda odwrócony tyłem do nich, ale dobrze widziała wydatne mięśnie ramion. Ubrany był w czarne bojówki, podkoszulek koloru khaki i glany. Ruszyła w jego stronę ciągnąc Jacka za rękę.
- Witam w Dexporcie, jestem Amanda Rush. Kierowniczka i terapeutka, miło mi poznać panie Bowman – wyciągnęła rękę w stronę chłopka.
Z profilu całkiem przypomina Fergusa - pomyślała. Odwrócił się na dźwięk głosu i popatrzył na nią ciemnozielonymi oczami. Uścisnął jej dłoń, jednocześnie czując nieznośne mrowienie na karku.
- Dzień dobry, proszę mi mówić Richard. Właśnie uczę się szczotkować konie.
- Ojciec nigdy nie próżnuje – uśmiechnęła się do mężczyzny po drugiej stronie konia.
- Chodź z nami, pokażę ci ośrodek, a później dostaniesz coś do roboty. Gdzie masz rzeczy?
- Plecak jest w samochodzie, proszę pani.
- Idź po niego – powiedział Nox.
Gdy chłopak zniknął z oczu, zapytał:
- Co o nim myślisz?
- Jest młody, silny i łatwo nim manipulować. Możliwe, że ma to związek z brakiem wykształcenia, wyczułam też dużo nagromadzonego xao, ale nie potrafię powiedzieć, czy to kontroluje. Więcej powiem ci wieczorem, zamierzam porozmawiać z nim po obiedzie.
- O której mam zadzwonić – westchnął kurator.
- Nie wiem Jack, zadzwonię.
Oprowadziła chłopaka po podwórzu, tłumacząc panujące w ośrodku zasady.
- To jest budynek ,w którym będziesz mieszkał – otworzyła drzwi i gestem zaprosiła do środka.
Weszli do sali, w której stało pięć kwadratowych stołów z kompletem krzeseł. Ściany były jasnobeżowe, a podłogę pokrywały mocno używane jasne panele. Po obu stronach były drzwi, obok tych po prawej stał telewizor a przed nim komplet wypoczynkowy. Rush wskazała na lewo.
- Tu jest kuchnia, każdy ma tam dyżur. Głównym kucharzem jest Luckas. Chodź, pokażę ci resztę.
Przeszli przez krótki korytarz, drzwi po lewej były otwarte. W pokoju stały cztery łóżka, dwie szafy i otwarte drzwi do łazienki. Każda szafka nocna miała szufladę na zamek.
- Prawie jak na kolonii – uśmiechnął się szczerze.
- Podoba się? Tu jest miejsce, więc zostaw plecak i chodź na obiad. Potem zostawię cię pod opieką pana Buchmpa.
Richard czuł się zagubiony, nowe miejsce, nowi ludzie, nowe obowiązki i umiejętności, które musiał opanować. Rzucił plecak na podłogę i podążył za terapeutką. Udali się z powrotem do sali … wypoczynkowej, jak nazwała to Amanda. Większość miejsc była już zajęta, kobieta poprowadziła go do stołu, przy którym siedział Clarenc i rudowłosy mężczyzna w okularach.
- Richardzie, to jest Jared, nasz główny ogrodnik.
- Dzień dobry – chłopak uśmiechnął się niepewnie.
- Dzień dobry, nie martw się nie ma tu dużo pracy – Jared odwzajemnił uśmiech.
- Chodź ze mną – powiedziała i ruszyła do kuchni.
Weszli przez wahadłowe drzwi do przestronnej, dobrze urządzonej kuchni. Na środku stał duży stół a na nim czyste talerze i sztućce oraz półmiski z obiadem. Rush wzięła duży talerz, nałożyła gotowane ziemniaki i surówkę, i wyszła. Richard poszedł w jej ślady, nakładając solidną porcję ziemniaków i mięsa. Wyszedł, rozejrzał się w poszukiwaniu miejsca, jedno było wolne przy stole pod oknem. Siedziało tam trzech młodych mężczyzn, podszedł i usiadł na wolnym stołku.
- Cześć, jestem Richard – przywitał się i nadział ziemniaka na widelec.
- Siemka, jestem Roy, a to Limak i Divad – powiedział rudowłosy chłopak, wskazując towarzyszy.
Zjedli w milczeniu, Bowman był ostrożny w kontaktach z nowo poznanymi ludźmi, czuł się nieswojo w nieznanym towarzystwie. Uświadomił sobie, że cały czas, odkąd przybył do Dexportu, odczuwa dziwne swędzenie bądź mrowienie skóry, które w tym momencie jeszcze się nasiliło.
- Richard, jak zjesz i rozpakujesz swoje rzeczy, przyjdź do mnie na podwórze – powiedział nadzorca i wyszedł z jadalni.
Skończył i udał się do pokoju, w którym zostawił plecak. Wszedłszy, usiadł na najbliższym łóżku i rozejrzał się dokładnie. Niebieskie ściany tworzyły przyjemne połączenie z zieloną wykładziną. Pojedyncze łóżka z orzechowego drewna ustawione były pod oknem, na każdym leżał komplet ciemnozielonej gładkiej pościeli, pod przeciwległą ścianą stały dwie duże szafy w kolorze łóżek. Po chwili weszli jego towarzysze posiłku.
- Znowu się spotykamy, co znaczy, że też masz zdolności – uśmiechnął się przyjacielsko Divad – co oczywiście nie tłumaczy, skąd wiedziałeś, że akurat to wyro jest wolne.
Pozostali parsknęli śmiechem na widok zdziwionej miny chłopaka.
- Ja nie … nie wiedziałem… po prostu stało najbliżej – wystraszony Richard zaczął się jąkać.
To tylko pogorszyło sytuację, bo chłopcy zaczęli się z nim przekomarzać. Bowman nie wiedział jak się zachować, chciał uciec, zaszyć się gdzieś, nie cierpiał jak się z niego naśmiewano. Wstał i ruszył do wyjścia, widząc jego zdeterminowaną twarz, współlokatorzy przestali rechotać.
- Ok, wyluzuj. Będziemy mieszkać razem, więc będziesz musiał się do nas przyzwyczaić. - Divad podszedł i położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie potrafię wyluzować w nowym miejscu, z nowymi ludźmi! –krzyknął.
Limak, wysoki, szczupły blondyn, wydawał się z nich najstarszy i najbardziej opanowany. Odsunął Divada i patrząc Richardowi w twarz, powiedział.
- Przepraszam, że na ciebie naskoczyliśmy. Mieszkamy w trójkę już dwa miesiące i zapomnieliśmy jak to było na początku. Pomożemy ci, ale będziesz musiał nam na to pozwolić.
Richard skinął głową, wrzucił plecak na łóżko i wyszedł bez słowa na zewnątrz. Pan Buchamp czekał na niego, porządkując jakieś narzędzia. Chłopak podszedł, wydawało mu się, że nadzorca go nie zauważył, gdy ten się odezwał.
- Wytłumaczę ci zasady pracy, a potem razem ułożymy ci grafik na ten tydzień. Jesteś nowy, w dodatku sam, więc będziesz musiał samodzielnie zapoznać się z poszczególnymi obowiązkami. Dziś i jutro pracujesz ze mną, potem będziesz pracował z Jaredem i Lucasem. Zaczynamy od razu. To, co tutaj mam , to osprzęt do oporządzania koni.
Zaczął po kolei wyjmować ze skrzynki narzędziowej różnej wielkości szczotki i wyjaśniać zastosowanie każdej. Richard pomagał w sprowadzaniu koni na noc; zostali jakiś czas w stajni, żeby konie poznały nowego członka ośrodka. Na koniec nadzorca pokazał mu padoki i narzędzia, którymi miał się nauczyć posługiwać w najbliższym czasie.
- Ja wiem że tego jest dużo na raz, ale nauczysz się- mężczyzna poklepał go przyjacielsko po plecach.
- Oj bardzo dużo, nie wiem czy dam radę – chłopak zwiesił głowę.
- Dasz! Już ja się o to postaram. No zmykaj już, Madny nie lubi czekać.
Pożegnali się i Richard ruszył na „przesłuchanie”. Czekała na niego w świetlicy. Chciał ją bliżej poznać, czuł bijące od niej ciepło i opiekuńczość. Wszedł i usiadł naprzeciwko biurka, za którym siedziała.
- Jak się podoba? – Zapytała.
- Na razie może być. Jeżeli można, mam parę pytań.
Uśmiechnęła się i skinęła, co Richard wziął za pozwolenie i zaczął.
- Więc tak: w jakich dniach i godzinach można dostać przepustkę, kto rozdziela prace, o której muszę wstać jutro i jak mam się zwracać do pani i reszty pracowników?
- Przepustkę możesz dostać po okresie próby, który wynosi dwa tygodnie i po uzyskaniu mojej pozytywnej opinii. Poza tym, przez pierwszy miesiąc, zgodę na każdą przepustkę musi wyrazić twój kurator. Na przepustki zezwalamy dwa razy w tygodniu po cztery godziny.
To po moich przepustkach -pomyślał chłopak i zrezygnowany przysiadł na krzesło. Amanda zauważyła zmartwiony wyraz jego twarzy: Muszę go jak najszybciej rozgryźć.
- Reszta wygląda tak, pan Clarenc, czyli mój ojciec układa grafik na cały tydzień i on rozdziela prace. Nasz dzień zwykle zaczyna się o piątej rano, chyba że możesz pracować bez śniadania, wtedy możesz spać do wpół do siódmej. Od trzynastej jest dwugodzinna przerwa, po której część osób wraca do pracy, a część ma zajęcia. Twoi współlokatorzy to grupa, z którą będziesz pracował i się uczył. Ja i tato wolimy, żebyście się do nas zwracali per pan/pani, co do reszty zapytaj chłopaków, na pewno wyjaśnią ci tę kwestię. Masz jeszcze jakieś pytania?
Chłopak pokręcił głową, więc przeszła do wywiadu.
- Z akt wynika, że skończyłeś podstawówkę ze świetnymi wynikami, gimnazjum na dwójach. Nie masz matury, żadnego zawodu, więc pytam, co się stało?
Wiedział, że taka rozmowa czeka go zaraz po przybyciu. Jeszcze w więzieniu ułożył sobie zgrabne, jego zdaniem, odpowiedzi.
- Ja naprawdę lubię się uczyć, w szkole szło mi świetnie. Gdy skończyłem szóstą klasę, ojciec w nagrodę zabrał mnie i brata na biwak do lasu. Najwspanialsze pięć dni mojego życia. Gdy wracaliśmy, uderzył w nas pijany kierowca. Michael, mój brat, zginął na miejscu. Ojcu musieli amputować lewą nogę pod kolanem, ja wyszedłem ze złamaną ręką. Ojciec zaczął mnie za wszystko winić, a matka nie wytrzymała, załamała się psychicznie i zamknęli ją w ośrodku dla obłąkanych. Żyliśmy z ojcem za pieniądze z opieki społecznej, było ciężko. Nauczyłem się kraść, kłamać, włamywać. Nie jestem z tego dumny, ale starałem się przeżyć. Pewnej zimy ojciec zachorował na zapalenie płuc, wzięli go do szpitala i już nie wrócił. Zostałem sam, reszta mojego krótkiego życia jest tam – wskazał kartotekę.
Amanda czuła, że to nie jest cała prawda, ale nie chciała naciskać. Czytała te akta, to co mówił pokrywało się z danymi ośrodków pomocy społecznej i szpitali. Jej czujność wzbudził jednak ton, jakim chłopak to opowiadał.
- Dobrze, więc okres próbny. Masz dwa tygodnie na przystosowanie się i przemyślenie, co chciałbyś dalej w życiu robić. Został ci jeszcze połowa wyroku i skoro zdecydowałeś się na ośrodek resocjalizacyjny, musiałeś sobie zdawać sprawę, że tutaj postaramy się żebyś zdobył jakiś zawód lub wykształcenie. To zależy od ciebie.
- Tak, wiem. Pan Nox mówił o tym. Mówił także, że jego zdaniem lepiej dla mnie będzie, jak wyuczę się konkretnego zawodu.
- Rozumiem, porozmawiam z panem Noxem. Masz zatem dwa tygodnie, żeby się zastanowić. Po tym czasie spotkamy się razem z kuratorem i podejmiemy decyzję. Jeżeli nie masz więcej pytań, życzę ci miłej nocy.
Odprowadziła go i życzyła wszystkim w pokoju dobrej nocy. Był wyczerpany po całym intensywnym dniu, ale wiedział że musi i chciał porozmawiać z chłopakami przed snem.
- Xao- co to za moc? – zaczął niepewnie.
- Jezu, znowu jakiś niedouczony młokos, któremu trzeba tłumaczyć, skąd się biorą dzieci – Divad stał pośrodku pokoju z dziwnym wyrazem twarzy i ze śmiechem w głosie lamentował.
- Do czego to doszło że muszę uświadamiać xao wątpliwym osobnikom. Może jeszcze powiesz, że jesteś z programu resocjalizacyjnego?
- A wy nie? – zapytał z szeroko otwartymi oczami.
- Divad, zamknij się i siadaj! – rozkazał Limak.
Chłopak bez protestu skapitulował i Richard już wiedział, kto tu rządzi. Blondyn podszedł do niego, złapał za rękę i spojrzał w oczy. Bowman poczuł straszne swędzenie na karku, lecz gdy podniósł rękę i zobaczył, że jest czerwona, zapomniał o tym. Wyszarpnął się z uścisku Limaka, żeby zatamować, jak mu się wydawało, krew. Zerwawszy kontakt fizyczny, wszystko wróciło do normy. Zachwiał się i prawie upadł, ale ktoś posadził go na podłodze, rozpoznał Roya.
- Co to było ?- zapytał oszołomiony.
- Xao, czyli moc którą posiadamy. Widzę, że w ogóle nic nie wiesz. My możemy przekazać ci tyle ile sami wiemy. Jednakże nie zrobimy tego – spojrzał znacząco na Divada.
Chłopak skinął posłusznie.
- Czemu nie chcecie mi pomóc? – Mrugał, próbując pozbyć się refleksów.
- Zamknij oczy, połóż na nich dłonie i poczekaj aż przestanie migać. Zrozum my wychowaliśmy się w rodzinach, które wiedziały o mocy i nasze podstawowe szkolenie przeprowadzili rodzice. Ty nie miałeś nikogo z xao w pobliżu, nic o tym nie wiesz, nie rozumiesz. Dlatego też musisz zacząć z kimś, kto już jest doświadczony i może ci pomóc, rozumiesz?
Richard skinął i zamilkł. Limak poszedł do łazienki. Gdy wrócił chłopak zapytał.
- Dlaczego Divad pytał o resocjalizację? Wy nie jesteście w programie?
- Ależ zadajesz dużo pytań – uśmiechnął się Roy.
- Nie, my przyjechaliśmy tutaj, żeby się nauczyć kontrolować xao – wyjaśnił Limak.
- Czy tylko ja jestem z programu? Dlaczego mnie tutaj umieszczono?
- O to musisz zapytać panią Rush lub swojego opiekuna. Z tego co wiem to Dexport jest jedynym ośrodkiem szkolącym w posługiwaniu się xao po tej stronie Alchemitu. – Powiedział blondyn i dodał.
- Spać! Już późno. Nie wstaniemy do roboty.
Zostawiwszy Richarda w pokoju, Amanda poszła wprost do gabinetu. Chciała jeszcze raz przeczytać akta nowego, coś jej się nie zgadzało w jego historii, i musiała zadzwonić do Noxa. Gdy przeczytała akta szósty raz i nie znalazła w dokumentach żadnych luk, podniosła słuchawkę i wystukała numer kuratora.
- Jack Nox, słucham – rozległo się w słuchawce po dwóch sygnałach.
- Cześć Jack, tu Mandy. Moglibyśmy porozmawiać o twoim podopiecznym?
- Witaj, oczywiście, że możemy. Jeżeli dzwonisz, to znaczy, że z nim rozmawiałaś, wiec co o nim sądzisz?
- Jest nieśmiały, ale to pewnie przez nowe miejsce, pracowity i strasznie ambitny. Poza tym strasznie niedouczony i zagubiony. Czy mógłbyś mi wyjaśnić jakim cudem dwudziestosześcioletni chłopak, właściwie bomba xao, chodzi samopas i nikt go nie kontroluje, nikt nie uczy.
- Jak to bomba? Skąd mogliśmy wiedzieć, że posiada moc i że może być niebezpieczny – wydukał zszokowany Nox.
- O xao porozmawiamy, jak przyjedziesz. Teraz chciałam spytać o rodzinę Richrda. Czy to co jest w aktach to cała prawda?
- Tak, jego brat zginął w wypadku, ojciec zmarł w szpitalu jakieś osiem lat temu, matka przebywała w zakładzie psychiatrycznym, przyznaję się, że nie wiem co się z nią dzieje obecnie. Obiecuję to sprawdzić.
- Jeszcze jedno, dlaczego dostał taki wysoki wyrok? Pięć lat roku za wybuch w banku w którym nikt nie zginął, to moim zdaniem za dużo.
- Wiem, ale Richard był wcześniej karany za udział w rozbojach i kradzieżach, przecież masz to w aktach, to była najłagodniejsza możliwa kara. Prokurator żądał dziesięciu lat.
- Rozumiem, w takim razie do zobaczenia. Spokojnej nocy – pożegnała się.
- Amando …
- Tak ?
- Czy nie umówiłabyś się ze mną na kolację? – zapytał mężczyzna z nadzieją w głosie.
Zaniemówiła, Jack co jakiś czas próbował się z nią umówić. Mimo, że była wolna, to jednak coś ją powstrzymywało. Nie chciała zostać do końca życia sama, ale nie potrafiła przestać myśleć o Fergusie.
- Obiecuję, że nie będę mówił o pracy, przeszłości, byłych dziewczynach – próbował zdobyć twierdzącą odpowiedź.
- Dobrze, ale miejsce ustalimy wspólnie, gdy przyjedziesz.
- Strasznie się cieszę, w takim razie do zobaczenia. Dobrej nocy - pożegnał się uradowany.
Mandy wiedziała, że jej pozytywna odpowiedź będzie skutkowała jutrzejszą wizytą kuratora, ale jakoś dziwnie ją ta myśl ucieszyła. Wyszła z gabinetu, przebrała się w pidżamę i poszła do siebie. Miała zamiar poczytać, ale była zbyt zmęczona, więc od razu się położyła. Zasnęła, planując randkę z Jackiem.
Kurator zjawił się o dziesiątej rano. Wysiadł ze swojego czarnego mustanga z szerokim uśmiechem i skierował się do domu.
- Dzień dobry pani Buchamp, czy zastałem Amandę? –zapytał wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry. Amanda powinna być na zewnątrz. Pomaga nowemu –odpowiedziała.
- Dziękuję, pójdę jej poszukać. Do widzenia – kurator pożegnał się i wyszedł na podwórze. Na zewnątrz, w zasięgu wzroku , nie było nikogo, więc skierował się do stajni. Zobaczył jak Bowman, pod wpływem źle obliczonej siły, ląduje na tyłku, a widły wraz z zawartością obok. Podszedł i pomógł chłopakowi wstać.
- Gdzie pan Buchamp?
- Rozmawia z panią Rush na zewnątrz- odpowiedział Richard otrzepując siedzenie.
- Pójdę i powiem mu, żeby ci pokazał jak się używa wideł –zażartował Nox.
- Panie Nox, jeżeli można, mam pytanie.
- Oczywiście, słucham.
- Dlaczego mi pan nie powiedział , że nie wszyscy tutaj są z programu?– zapytał szatyn.
- Nie powiedziałem ci o charakterze ośrodka, ponieważ nie wydawało mi się to ważne. To jest jedyny ośrodek w okolicy, który współpracuje z programem resocjalizacyjnym.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że mam moc?
- Nie wiem, obiecuję, że zajmę się tą sprawą. Według pani Rush, to zaniedbanie z naszej strony i postaram się to wyjaśnić. Jeżeli czegoś się dowiem, to natychmiast się z tobą skontaktuję. Richard kiwał głową, następne pytania zatrzymało wejście Amandy. Jest piękna- pomyślał kurator. Kobieta uśmiechnęła się i podeszła do nich.
- Witaj Jack, w czym mogę pomóc?
- Mnie w niczym, Richardowi mogłabyś pokazać, jak się używa wideł.
Kobieta popatrzyła na chłopaka, następnie na pobojowisko jakie udało mu się zrobić, zamiast wysprzątać boks. Westchnęła, podniosła widły i podała je Jackowi. Chwyciła dużą łopatę stojącą pod ścianą i zwróciła się do Bowmana.
- Jeżeli ściółka nie jest mocno zabrudzona, tak jak tutaj, wtedy używamy łopaty. Spójrz –dla przykładu przerzuciła kilka zawartości łopaty na taczkę. Następnie podała ją Richardowi i poleciła spróbować. Odeszli z kuratorem na kroków.
- Przyjechałem w sprawie naszej wczorajszej rozmowy –zaczął mężczyzna.
- Domyślam się.
- Co powiesz na włoską kuchnię?
- Może być- powiedziała wpatrzona w młodego.
- Czy mogę cię pocałować?- chciał sprawdzić czy Mandy uczestniczy w rozmowie.
- Oczywiście –odpowiedziała.
Stanął przed nią, zasłaniając jej widok na Richarda i pocałował w usta. Amanda oprzytomniała.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Zapytałem, zgodziłaś się. Nie wiedziałem, że mnie nie słuchasz.
Zaczerwieniła się, złapała go za rękę i zapytała.
- To co z tą naszą randką?
- Wybrałaś włoską kuchnię i piątek wieczór.

Użytkownik Palek21 edytował ten post 31.05.2012 - |10:12|

  • 3

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#2 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 12.03.2012 - |17:03|

Bardzo, bardzo dobrze napisane!

Cieszę się, że odważyłaś się na nowe ambitne opowiadanie. Ambitne, bo sama masz pełnię kontroli nad światem przedstawionym, nad kreacją bohaterów ich wyglądem, osobowością i interakcją z pozostałymi. Tu już nie ma wsparcia w kontinuum SG.

Podoba mi się realistyczne wprowadzenie do tego świata, ewidentnie nie zupełnie normalnego. Niektórzy obdarzeni są tajemniczym XAO. Jedni wiedzą o tym od dziecka, inni boleśnie się o tym przekonują. Czy to właśnie przydarzyło się twojemu bohaterowi w banku? Bardzo jestem ciekawy, co dalej. A po drodze na pewno wiele wrażeń - skoszarowane chłopaki - tylko patrzeć jak zaczną rozrabiać. Romans opiekunów może mieć wiele nieoczekiwanych przygód z ich strony. Ale i bardzo złowieszczo zabrzmiało - że chłopakiem będzie łatwo manipulować ... i ta krew w jego wizjach. Echhhhh

Narracja i dialogi wzorowe - bardzo wartko się to czyta, a mało tego nie było.
Czekam na więcej

PS. Korektę drugiego rzutu zrobię później, nadal wkradły się wredne przecinki, które nie postawiły się samodzielnie:)

Użytkownik johnass edytował ten post 12.03.2012 - |17:16|

  • 2

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#3 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 14.03.2012 - |17:40|

Świetne wprowadzenie.
Bohater po przejściach, obdarzony ogromną mocą, o której nie ma nawet pojęcia... Ileż tu możliwości!
Przeczytałam jednym tchem i czekam na więcej równie dobrych tekstów. Oby jak najszybciej, bo strasznie mnie ciekawi co dalej. :)
Pozdrawiam.
  • 2

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#4 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 21.05.2012 - |00:07|

@Palek21

Jak masz ciąg dalszy to dawaj, nie ma co deliberować - a coś czuję, że masz ... tylko tak nas tu kokietujesz ;)

Pozdrawiam
  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#5 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 31.05.2012 - |10:10|

Niedokończony drugi rozdział, ale wrzucam żeby wam się nie nudziło :)

- Co tu robisz o tej porze?- zapytała Aria.
Weszła do kuchni, by przygotować śniadanie i zastała córkę siedzącą przy stole. W normalny poranek nie byłoby to nic dziwnego, ale była sobota, w dodatku poprzedniego wieczora Amanda miała randkę z Jackiem. Kobieta przyjrzała się córce, nie dostrzegła oznak zmęczenia, na dodatek "młoda" była w tej samej sukience, w której wyszła wieczorem.
- Nie mogłam zasnąć- odpowiedziała.
- Opowiadaj- poprosiła. Wiedziała, że Mandy musi się wygadać.
- Mamo, właściwie to nie wiem, co czuję. Kocham Fergusa, ciągle, a w Jacku chyba się zakochałam- westchnęła. –I co ja mam teraz zrobić?
- To zrozumiałe, że nadal kochasz swojego męża, byliście razem dwadzieścia trzy lata. Tego się nie da zapomnieć, poza tym jest jeszcze Elamy. Wydaje mi się, że pan Nox jest na tyle inteligentny, żeby to zrozumieć.
- Pewnie tak, wie wszystko o mnie, zna także moje uczucia.
Aria nie wiedziała, jak ma pomóc córce. Chciała jej szczęścia, ale to nie był takie proste. Przygotowała śniadanie i poszła obudzić męża, gdy wróciła Amandy nie było. Weszła do kuchni razem z ojcem, przebrała się i jak gdyby nigdy nic, zasiadła z nimi do śniadania. Mogła zaszyć się w sypialni i dalej rozmyślać nad swoimi uczuciami, ale dzisiaj miała pierwszą lekcję z Richardem. Musiała sprawdzić, ile chłopak wie, ile umie i jaki jest obecny poziom jego mocy. Postanowiła znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o Jacku. W tym celu udała się do ogródka warzywnego matki. Rodzicielka poprosiła ją trzy dni temu, żeby przysłała jej kogoś do pomocy. Należało przekopać nowe grządki, chociaż Amanda nie wiedziała, co matka chce na nich sadzić o tej porze roku. Ogródek znajdował się niedaleko domu, ogrodzony metalowym płotem, dla ochrony przed zającami i innymi zwierzętami. Wokół rosły stare brzozy, dające przyjemny cień. Kobieta weszła i, znalazłszy wyznaczone miejsce, wbiła szpadel w ziemię. Powolne, znajome ruchy wyciszyły emocje i pozwoliły uporządkować myśli. Wiedziała od dawna, że praca fizyczna jest lepsza niż jakikolwiek psychoterapeuta.
Gdy usłyszała dzwonek obwieszczający przerwę obiadową, wyprostowała się i poczuła jak mięśnie jej pleców protestują. Oparła narzędzie o ogrodzenie i poszła do domu. Weszła do kuchni i ucałowała matkę w policzek, wzięła gorący pasztecik i poszła wziąć prysznic. Ciepła woda zmyła brud, pot i resztki niepokoju. Wróciła do kuchni uśmiechnięta i usiadła do posiłku.
- Jak się czujesz?- zapytała matka.
- Dobrze, poukładałam sobie wszystko i po obiedzie zadzwonię do Jacka.
- I oczywiście nie powiesz matce?
- Mamo, chciałabym żeby on pierwszy sie dowiedział- uśmiechnęła się.
- Ale czy ja coś mówię? I tak o wszystkim dowiaduję się ostatnia- z udawanym oburzeniem sprzątnęła talerze ze stołu i wyszła na zewnątrz. Amanda poszła do gabinetu.
- Nox, słucham- głos w słuchawce był zimny i rzeczowy.
Amanda wystraszyła się, że kurator się obraził.
- Cześć Jack, możemy porozmawiać?
- Och witaj, cieszę się, że zadzwoniłaś- ton jego głosu zmienił się na radosny.
- W zasadzie to jestem zajęty, co powiesz na wizytę wieczorem?
- Nie mogę dzisiaj wyjść, ale oczywiście możesz przyjechać.
- Doskonale, będę około 21. Do zobaczenia- i się rozłączył.
Kobieta była zdziwiona, najpierw sprawiał wrażenie zdenerwowanego, a później totalnie ją zbył. Zastanawiał się jak powinna wyglądać ich wieczorna rozmowa, gdy do pokoju wszedł ojciec.
- Mandy, o której umówiłaś się z nowym?
Spojrzała na zegarek i zorientowała się, że jest spóźniona ponad pół godziny.
- O matko, już idę! Dzięki tato!- cmoknęła ojca w policzek i wyszła. Chłopak spacerował w tę i z powrotem przed werandą.
- Przepraszam cię, musiałam wykonać pilny telefon.
- Nie szkodzi.
Udali się do świetlicy, która mieściła się w przybudówce na tyłach budynku mieszkalnego. Zasadniczo wnętrze wyglądało jak szkolna klasa, była nawet tablica. Wskazała mu miejsce i zaczęła.
- Poprosiłam cię tutaj, aby móc potwierdzić lub rozwiać moje wątpliwości względem ciebie.
- Jeżeli robię coś źle, proszę mi powiedzieć, poprawię się –powiedział z lekką paniką w głosie, nie chciał wracać do więzienia.
- Spokojnie, nie będziemy rozmawiać o pracy. Chodzi o twoją zdolność kontrolowania xao, a właściwie jej brak. Przypuszczam, że współlokatorzy pokazali ci już moc.
Skinął, nie bardzo wiedząc o co jej chodzi.
- Czy pokazywali ci jak jej używać?
- Nie chcieli, powiedzieli, że musi mi pokazać ktoś doświadczony.
- Bardzo miło z ich strony- powiedziała cierpko.
- Dobrze, zacznijmy od początku. Wszyscy ludzie rodzą się z xao, jedni z większym inni z mniejszym zapasem. Jeżeli rodzice potrafią się posługiwać xao to nie ma problemu, bo wszystkie potrzebne informacje przekażą dziecku. Problem jest, gdy rodzice są nieaktywni lub dziecko jest porzucone. Xao to prostymi słowami energia życiowa, którą możesz wykorzystać do celów społecznych. Nadążasz? – zapytała.
- Na razie tak, do czego jest nam potrzebna ta energia?
- Dzięki niej możemy np. leczyć ludzi. Przekazujemy naszą moc choremu, a jego ciało regeneruje się.
- Czy kiedy już przekażę moją energię to umrę?
- Nie, nasz zapas można uzupełniać. Robimy to mimowolnie, nauczyć się musimy kontroli nad tą energią i właściwego wykorzystania- mówiąc to, posłała w jego kierunku porcję energii. Chciała sprawdzić, czy chłopak zareaguje. Gdy moc dotarła do celu, Richard mrugnął oczami i potarł energicznie kark. Poczuł, to nam ułatwia sprawę Amanda uśmiechnęła się.
- Pokarzę ci teraz ćwiczenia, niezbędne przed właściwą nauką , zaczniemy od samokontroli- podeszła do niego.
-Skup wzrok na jednym punkcie i postaraj się nie rozpraszać.
Znalazł odprysk farby na ścianie i wydało mu się to odpowiednie, skoncentrował się. Kobieta w tym czasie zaczęła przewracać krzesła, rzucać przedmiotami, nawet śpiewać. Szło mu całkiem nieźle, ktoś wszedł, ale Richard się nie odwrócił. Towarzystwo prowadziło głośną rozmowę, która zaczęła go irytować, gdy po raz kolejny padło jego imię. Mimo to zachował spokój. Ktoś zapukał jednocześnie wołając go po imieniu, odruchowo się odwrócił. Zobaczył w drzwiach Roya, a w drugim końcu pokoju, Limaka rozmawiającego z panią Rush.
- Jak na pierwszy raz, całkiem dobrze ci poszło- pochwaliła go. – Gdy dojdziesz do dziesięciu minut, bez dekoncentracji, zaczniemy naukę.
Spuścił głowę i nie odpowiedział.
- Dobrze, koniec na dzisiaj, ćwicz koncentrację Richardzie. Następna lekcja za tydzień. Do jutra panowie- pożegnała się i wróciła do domu.
- Gdzie twój brat?- zapytał Bowman.
- Bo ja wiem, pewnie na kuchni się obżera. Na pewno zostały jakieś frytki z obiadu- Limak był zirytowany.
- Zwiniemy go po drodze, chodźmy.
O dziwo Divada nie było w kuchni, znaleźli go w pokoju pogrążonego w lekturze.
- Czemu nie przyszedłeś?- zapytał brat.
- Miałem ważniejsze rzeczy do roboty- wymamrotał, w ogóle na nich nie patrząc.
- Wyobraź sobie, że my z Royem także chcielibyśmy to jak najszybciej przeczytać. Poza tym powinieneś już skończyć, nikt tak wolno nie czyta- Limak nie dawał za wygraną. Jego brat oderwał się od lektury i zaczęli się kłócić.
- W tym tygodniu wyszedł nowy rozdział naszej ulubionej mangi i rodzice Storków nam przysłali- wyjaśnił rudzielec Richardowi.
- Czy dobrze kojarzę, manga to japoński komiks?- zapyta szatyn.
- Tak, właściwie to marne szanse, żeby to dzisiaj przeczytać- powiedział Roy. – Chcesz poznać tę historię?
Bowman skinął, słyszał o tych komiksach, ale nigdy szczególnie się nimi nie interesował. Roy otworzył szafę braci i wyjął z niej spore pudło. Postawił je na podłodze, wyjął jeden zeszyt. Na tylnej okładce i na dodatek do góry nogami, była para nastolatków ciemnowłosy chłopak i blondynka. Roy zaczął mu tłumaczyć wszystko od początku.
Jack przyjechał punktualnie o 21. Zaparkował samochód, wyjął kwiaty, podszedł do drzwi i zadzwonił. Otworzyła mu jej matka i powiedziała, że Amanda czeka na niego w gabinecie. Podziękował i wręczył jej jeden z bukietów, po czym ruszył we wskazanym kierunku. Już wcześniej był w tym domu, ale połączenie stylu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i wkomponowanie nowoczesnych mebli i dodatków, robiło wrażenie. Stanął przed drzwiami, zapukał i wszedł. Czekała na niego, ubrana w błękitną, letnią sukienkę na ramiączkach, boso i z rozpuszczonymi włosami.
- Dobry wieczór Amando, przepraszam za moje zachowanie. Gdy zadzwoniłaś, akurat byłem na interwencji - podał jej bukiet róż.
- Witaj, nic się nie stało. Dziękuje, są piękne- nieomal wsadziła twarz w bukiet. To pozwoliło jej przyjrzeć się Noxowi. Mimo, że ubrany był swobodnie, to połączenie granatowych jeansów z białym podkoszulkiem, było niezwykle eleganckie.
- Zaprosiłam cię, żeby porozmawiać o nas- usiadła.
- Miałem nadzieję- uśmiechnął się i usiadł obok.
- Właściwie to nie do końca jestem pewna swoich uczuć, ale wiem, że zależy mi na tobie.
- Zakochałem się w tobie- patrzył na nią rozmarzonym wzrokiem.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale … ja wciąż go kocham. Wiesz o tym. Muszę się z tym uporać, chcę żebyś wiedział, że nie jesteś mi obojętny.
Siedzieli w ciszy, Jack delikatnie objął ją. Przysunęła się do niego i przytuliła.
Richard i jego grupa poniedziałek drugiego tygodnia pobytu w Dexporcie zaczynali od dyżuru w kuchni.
- Dzień dobry panie Sowa, jak możemy panu dzisiaj pomóc? – zapytali chórem Roy i Divad.
- Witajcie chłopcy, skoro tak bardzo chcecie to tam jest piętnaście kilogramów ziemniaków, które trzeba obrać – kucharz zgnał ich do pracy.
- Cześć Luckas, myślałem, że mamy maszynę do obierania ziemniaków - Limak podał rękę na powitanie Sowie.
- Bo mamy, ale tym sposobem mam z głowy ich lizusostwo na jakieś dwie i pół godziny.
Richard obserwował ich uważnie, poznał Luckasa gdy pracował z nim indywidualnie, wywarł na nim pozytywne wrażenie. Mimo średniego wzrostu i dosyć krępej budowy ciała, potrafił zapanować nad podopiecznymi ośrodka.
- Dobra, to co my z Richardem dzisiaj robimy? – spytał blondyn.
- A co byście chcieli robić? Może pojedziecie do rzeźnika?
Chłopcy skinęli głowami i kucharz zadowolony, że ma jeden problem mniej powiedział.
- Super, poczekajcie tutaj, ja pójdę po kasę i kluczyki do auta.
Gdy wyszedł, Bowman zwrócił się do Storka.
- O co chodzi z tym lizusostwem? Czy my też tak musimy?
- Oszalałeś, oni uważają go za wszechwiedzącego, a mój osobisty brat za boga, tylko dlatego, że kiedyś pokazał im jak za pomocą mocy można zobaczyć przedmiot po drugiej stronie kartki – odpowiedział, śmiejąc się.
- Pokażę ci wieczorem –dodał, widząc zaskoczonego Richarda.
Kucharz wrócił, niosąc dokumenty.
- Richard masz prawko? – zapytał.
- Nie mam, ale umiem prowadzić.
- W takim razie w twoje ręce, macie godzinę, po tym czasie roześlę psy gończe – podał dokumenty Limakowi i wskazał im drzwi. Wsiedli do służbowego vana i ruszyli.
- Powiedzieli ci, że nam płacą?- zapytał Stork.
Bowman zaprzeczył.
- Cóż, to nie jest jakaś zatrważająca suma, bo raptem dziesięć koła za godzinę, ale na drobne wydatki wystarczy. Nie wiem jak jest w twoim wypadku.
- Ale ja myślałem, że to wy płacicie za naukę.
- To jest trochę skomplikowane. Widzisz, musimy wpłacić dwa kwarga wpisowego, w zamian pobieramy naukę i mamy wikt i opierunek. Pani Rush płaci nam za wykonaną pracę i upiera się, że i tak musiałaby kogoś wynająć.
- Właściwie po co pracujemy, skoro mamy się uczyć?
- Praca uczy nas systematyczności i pomaga przy nauce kontroli xao. Przekonasz się jak już zaczniesz ćwiczenie mocy.
Richard pokiwał głową i zamilkł, chciał wszystko w spokoju przemyśleć. Wiedział, że musi o to zapytać kuratora i czuł, że musi porozmawiać z terapeutką.
Wrócili do ośrodka, rozładowali zapasy i kucharz, z racji braku zajęcia, wysłał ich do Jareda. Tego dnia pomagali mu Belcik i jego grupa. Belcik był wysokim, dobrze zbudowanym trzydziestolatkiem, należał do sześcioosobowej grupy przez szefostwo nazywanej pierwszą. Chłopaki określili go jako samozwańczego i wszechwiedzącego przywódcę, a w tajemnicy stwierdzili, że posiada mniejszą moc. Ogrodnik i reszta właśnie rozrzucali kopki siana, które miało być wieczorem zwiezione do stodoły.

Użytkownik Palek21 edytował ten post 05.06.2012 - |22:12|

  • 3

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#6 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 03.06.2012 - |15:27|

Kolejny bardzo dobry tekst mmo, że niedokończony. No i dosyć długi, Z czego zresztą bardzo się cieszę.
Romans wisi w powietrzu. Na razie jest całkiem niewinnie, ale mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.
Xao również zapowiada się interesująco. Ciekawe czy zdażało się, że w trakcie nauki ktoś przestawał nad tym panować?
Pozdrawiam.
  • 1

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#7 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 04.06.2012 - |18:35|

Bardzo dobry tekst. Powtórzę się, że masz bardzo wartki styl, który się świetnie czyta, nawet jak nie ma za wiele akcji - jak w tym fragmencie. Nadal jesteśmy na etapie rozbiegówki - wejścia w tę rzeczywistość. Uwaga Cooky - przednia. Nie samymi romansami czytelnik żyje ;) i cosik tak dla chłopców w tej historii powinno się co jakiś czas pojawiać - jakaś przygoda, rozruba lub niesamowita historia a koncepcja xao aż narzuca pewne rozwiązania. Nieoczekiwane przypadki podczas treningu, niekontrolowane użycie - przez sen?, wywołane ingerencją osób trzecich, wreszcie niegodne użycie itd itp...no i nieoczekiwane skutki użycia xao, nieoczekiwane oddziaływanie xao na świat materialny, nieoczekiwane także dla doświadczonego użytkownika.
Nie mogę się doczekać, co też nam dalej wymyślisz.

Korektę przecinkową, przesłałem tokrowym komunikatorem. Korekta językowa jest kosmetyczna - bo styl jest praktycznie bez zarzutu - kilka propozycji zmiany szyku i doprecyzowania niektórych szczegółów.

Zdecydowanie przyj z historią do przodu i publikuj. Czekam na więcej!
  • 1

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#8 Madi

Madi

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 270 postów
  • MiastoChorzów

Napisano 09.06.2012 - |10:09|

Gratuluje podjęcia własnego projektu :) Muszę przyznać, że trochę czasu zajęło mi przeczytania, gdyż ostanie tygodnie były dość napięte. Cieszę się, że wrzuciłaś drugi rozdział, czekam jednak na więcej. Masz talent, rozwijaj go i za jakiś czas chcę zobaczyć Twoją książkę na mojej półce, no mam nadzieję, że z autografem.
Pozdrawiam!
  • 2

#9 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 09.06.2012 - |19:52|

Madi, kto mówł że to ksiązka :D ?
  • 2

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#10 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 09.06.2012 - |19:55|

Ja też czekam na książkę, to znaczy na dużo, dużo tekstu - więc Palek uznaj, że to Twoi czytelnicy mówią, że to ma być książka :)
  • 2

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#11 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 10.08.2012 - |13:16|

Proszę następny fragment, trochę krótki :)

Nowo przybyli chwycili widły i podeszli każdy do własnej kopki. Pracowali powoli, ale Richard już po piętnastu minutach był strasznie zmęczony, wiedział, że to nie normalne i prawdopodobnie powinien przerwać. Oparł widły o udo i podniósł rękę, by otrzeć pot z czoła. Nie zauważył przeskakującej iskry, która spadła z jego dłoni wprost na nierozkopione siano. Belcik, który był najbliżej, zaczął tłumić ogień.
- Lęce w pięści i do kieszeni- krzyknął.
Bowman był oszołomiony, ale wykonał polecenie. Gdy udało się ugasić ogień, Jared podszedł do niego.
- Co jest?- zapytał.
- Skąd mam wiedzieć? To nie ja!- szatyn gapił się na niego nieobecnym wzrokiem i próbował wcisnąć ręce głębiej w kieszenie.
- Limak, do cholery, co z nim jest?- ogrodnik był zaniepokojony.
- Nie wiem, może to nadmiar mocy? On jest nie szkolony.
Jared westchnął głośno, położył dłonie na skroniach chłopaka.
- Jesteście świadkami, że nie robię tego z własnej woli.
Skinęli. Mężczyzna zamknął oczy i pobrał zbędną energię od Richarda. Gdy skończył, zaprowadził oszołomionego chłopaka do pokoju i udał się do przełożonej. Wszedł do gabinetu bez pukania i od progu mówił.
- Amando, właśnie odprowadziłem pana Bowmana do pokoju. Jest oszołomiony po bezwolnym pobraniu mocy.
- Jak to bezwolnym? Co się stało?
- Przypuszczam, że doszło do przeładowania i samowolnego uwolnienia mocy. Pan Bowman podpalił siano.
- O Boże!- wyrwało się zszokowanej Mandy.
- Udało nam się to w porę ugasić. Jak to możliwe, że się przeładował?
- Moja wina, powinnam była sprawdzić poziom jego mocy wcześniej. Musimy zacząć naukę kontroli jak najszybciej. Pójdziesz ze mną do niego?- wstała zza biurka.
- Na chwilę, mam dużo pracy- ruszył za nią.
Przeszli przez kuchnię i Mandy poprosiła matkę o przygotowanie wywaru dla Richarda. Weszli do budynku, w którym mieszkali uczniowie i usłyszeli hałas z pokoju „nowego”. Jared wszedł pierwszy i odruchowo uchylił się przed lecącą poduszką. W pokoju panował straszny bałagan, cała pościel walała się po podłodze do spółki z gazetami i odzieżą. Po środku tego pobojowiska, siedział Richard. Twarz miał ukrytą w dłoniach i cały się trząsł. Opiekunowie sądzili, że to z powodu utraty mocy, jednak gdy usłyszeli pociągnięcie nosem zrozumieli i wycofali się na korytarz.
- Sądzę, że powinieneś z nim porozmawiać- zaczęła Rush.
- Nie mogę, musimy do wieczora sprzątnąć siano. Nie mam czasu tu siedzieć.
- Wiem, ale ktoś musi z nim pogadać, a ja jestem kobietą. Wiesz o xao ty samo co ja, on jeszcze niewiele rozumie, postaraj się go uspokoić. Proszę- Mandy uśmiechnęła się. Mężczyzna westchnął.
- W takim razie ktoś musi mnie zastąpić- odwzajemnił uśmiech i zniknął za drzwiami. Chłopaka nie było w pokoju, zajrzał więc do łazienki. Richard klęczał obok sedesu i wymiotował. Jared wrócił do kuchni i wziął od Ari napar, wrócił i skierował się prosto do łazienki. Richard wpół leżał, wpół klęczał z głową opartą na desce klozetowej i zamkniętymi oczami. Mężczyzna postawił kubek na półce, pomógł podnieść się Bowmanowi i zaprowadził go do łóżka.
- Wypij, poczujesz się lepiej- podał mu kubek.
- Nie chcę, będę wymiotował.
- Nie będziesz. To specjalna mieszanka stosowana w takich przypadkach.
Chłopak niepewnie popatrzył na zielonkawy napój w kubku, zamknął oczy, pociągnął łyk i czekał na reakcje. Gdy po pięciu minutach nic się nie wydarzyło, wypił resztę i zapytał.
- Co właściwie się ze mną stało?
- Doszło u ciebie do przeładowania mocy.
- Nie rozumiem.
- Postaram się wytłumaczyć ci to. Powiedzmy, że twoje ciało jest jak wielki basen, a xao to woda. Jeżeli wlejemy jej za dużo to zacznie wypływać lub rozerwie basen. W twoim przypadku było za dużo wody i sama znalazła drogę wycieku. Rozumiesz?
- Powiedzmy. Co by się stało jeżeli by nie została uwolniona?
- Trudno na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ zwykle staramy się nie dopuścić do takiej sytuacji. Poza tym każdy taki przypadek jest inny i w rzeczywistości bardziej złożony. Jak się czujesz?
- Kręci mi się w głowie i jestem strasznie zmęczony.
- Połóż się i odpocznij. Zajrzę do ciebie później- Jared wstał.
-Ale ja mam pracę, a pan Nox pow… -nie dokończył.
Mężczyzna podniósł z podłogi koc i przykrył śpiącego chłopaka. Wrócił na pole i podszedł do Limaka.
- Czy pani Rush tu była?
- Tak, ale powiedziała tylko że Belcik dowodzi do pana powrotu.
Jared zaklął pod nosem. Wprawdzie siano zostało rozkopione, ale i tak było jeszcze mnóstwo roboty.
- Dobra, Belcik i Roy idą przyprowadzić ciągniki i robią zgrabne blychy. Ja muszę zadzwonić.
- Co z Richardem?- chcieli wiedzieć bracia.
- Śpi, jest oszołomiony pozbawieniem mocy i mieszanką blokującą. Nic mu nie będzie. Chłopcy nie ma czasu, już szesnasta a my mamy jeszcze huk roboty.- To powiedziawszy wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer szefowej.
- Amando ,dzwonię żeby powiedzieć, że Richard zasnął i wróciłem do pracy. Zdajesz sobie sprawę, że nie możemy go tak zostawić?
- Dziękuję, że z nim porozmawiałeś. Wiem i dlatego na wieczór zwołuje zebranie opiekunów w świetlicy. O której będzie ci pasować?
- Nie wcześniej niż o dwudziestej pierwszej.
- W takim razie do zobaczenia.
Mężczyzna wrócił do pracy i kolejne trzy i pół godziny zwoził siano do stodoły.
Godzinę po telefonie od Jareda, Rush poszła sprawdzić co z Bowmanem. Weszła po cichu na korytarz i delikatnie uchyliła drzwi. Chłopak wciąż spał, więc nie wchodziła dalej. Wróciła do siebie i zaczęła przygotowywać plan zajęć dla Richarda.
Punktualnie o dwudziestej pierwszej na świetlicy stawili się wszyscy opiekunowie. Zajęli miejsca i czekali.
- Sądzę, że każdy już słyszał o dzisiejszy incydencie, więc pewnie domyślacie się po co was poprosiłam- zaczęła Rush.
- Jak możesz przyrównywać to do incydentu- oburzył się Jared.
- Mogę, bo właściwie nic wielkiego się nie stało. Dowiedzieliśmy się tylko, że musimy znaleźć jakiś sposób, żeby pomóc Richardowi.
- Rozumiem, że masz już jakiś plan- spytał ojciec.
- Tak, doszłam do wniosku, że musimy mu tak intensywnie wypełnić czas, żeby jego moc nie zdążyła się zmagazynować.
- Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić?- zapytał Sowa.
- Fiona zaczyna jutro zajęcia z nową grupą, jeżeli będzie chciał to może zacząć uczyć się jeździć.
Mężczyźni spojrzeli po sobie i z aprobatą skinęli głowami.
- Jeżeli to nie wypali, a nie wymyślimy nic nowego to ktoś będzie musiał go pilnować lub trzeba będzie uwalniać jego moc regularnie. Co on robi w tym tygodniu?
- Jego grupa pracuje na kuchni, a popołudnia mają wolne- odpowiedział Buchamp.
- Musze porozmawiać z jego współlokatorami.
- Skoro to już wszystko, to ja już pójdę. Przyślę ci tu chłopaków za chwilę- powiedział ogrodnik podnosząc się z krzesła.
- Idziesz do nich?- Amanda była zdziwiona.
- Obiecałem młodemu, że zajrzę do niego- odpowiedział w progu i wyszedł.
Jared zapukał i wszedł. Towarzystwo właśnie rozmawiało w najlepsze.
- Panowie, pani Rush wzywa was do świetlicy w niesamowicie ważnej sprawie- uśmiechnął się mężczyzna. Roy i bracia założyli kurtki, podeszli do drzwi i czekali.
- Richard zostaje- oznajmił ogrodnik. Mężczyźni wyszli, pozostali stali chwilę w nieco niezręcznej ciszy.
- Dziękuję, że pan mi pomógł- zaczął Bowman.
- Nie ma sprawy i nie pan tylko Jared. Jak się czujesz?
- Lepiej, chociaż dalej jestem zmęczony- w tym momencie jego żołądek przypomniał o swoim istnieniu. Chłopak spuścił głowę by ukryć rumieniec zażenowania.
-Ha, ha, ha, przespałeś kolację?
Skinął, nie podnosząc głowy.
- Choć, po takim szoku trzeba cię dobrze nakarmić- uśmiechnął się Jared. Objął go ramieniem i poprowadził w stronę kuchni.
  • 2

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#12 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 11.08.2012 - |14:24|

No tak. Z nowymi zawsze są problemy. :)

Świetnie napisane. Lekko i z polotem. Wyszło bardzo naturalnie. Oczekuję na więcej równie dobrych tekstów. Może zmusi mnie to, bym sama wreszice coś nowego wymyśliła?

Czyżbym dostrzegła inspirację trylogią Czarnego Maga?

Pozdrawiam.
  • 2

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#13 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 11.08.2012 - |15:07|

A wiesz, że nie :) Bardziej mangą :D
  • 0

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#14 igut214

igut214

    Kapral

  • Użytkownik
  • 244 postów
  • MiastoKraków

Napisano 17.08.2012 - |20:21|

No tak. Z nowymi zawsze są problemy. :)

Świetnie napisane. Lekko i z polotem. Wyszło bardzo naturalnie. Oczekuję na więcej równie dobrych tekstów. Może zmusi mnie to, bym sama wreszice coś nowego wymyśliła?

Czyżbym dostrzegła inspirację trylogią Czarnego Maga?

Pozdrawiam.


Czytałaś Trylogię Czarnego Maga? Mam całą w domu i dodatkowo Trylogię Zdrajcy (muszę kupić trzecią część <3 ).
  • 1
"Tęsknię za lasem, uświadomił sobie Leiard. Tęsknię za życiem w spokoju. Za sercem i umysłem, których nie drąży zamęt. Za bezpieczeństwem" -- ("Kapłanka w bieli" - str. 363).

#15 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 17.08.2012 - |21:37|

Ja pochłaniam wszystko Trudi i osobiście posiadam Trylogię Zdrajcy i Erę Pięciorga :D
  • 1

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#16 Madi

Madi

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 270 postów
  • MiastoChorzów

Napisano 18.08.2012 - |09:12|

Jakoś tak zaglądam tu i zaglądam, a teraz dopiero przeczytałam ostatni rozdział :) no nieźle się dzieje, czekam na więcej.

Swoja drogą coś nam dział przymarł, pusto w nim, nie ma nic nowego do czytania....halo ludzie co się dzieje?
Pozdrawiam
  • 2

#17 igut214

igut214

    Kapral

  • Użytkownik
  • 244 postów
  • MiastoKraków

Napisano 18.08.2012 - |20:05|

Ja pochłaniam wszystko Trudi i osobiście posiadam Trylogię Zdrajcy i Erę Pięciorga :D


Era Pięciorga jest wspaniała i kocham ją nawet bardziej niż Trylogię Czarnego Maga ^^. Mam ją całą, ale w e-bookach na telefonie. Natomiast ostatnio pojawił się trzeci tom Trylogii Zdrajcy. Oszczędzę kasę i wio do Empiku ^^. Widziałam go dzisiaj przez szybę na wystawie przy Empiku na Rynku... była tak CUDOWNA :D. Niestety jeszcze jej nie dotknęłam, bo musiałam coś załatwić.

Jakoś tak zaglądam tu i zaglądam, a teraz dopiero przeczytałam ostatni rozdział :) no nieźle się dzieje, czekam na więcej.

Swoja drogą coś nam dział przymarł, pusto w nim, nie ma nic nowego do czytania....halo ludzie co się dzieje?
Pozdrawiam


Aaa... bo weny nie mam :/

Użytkownik igut214 edytował ten post 18.08.2012 - |20:07|

  • 0
"Tęsknię za lasem, uświadomił sobie Leiard. Tęsknię za życiem w spokoju. Za sercem i umysłem, których nie drąży zamęt. Za bezpieczeństwem" -- ("Kapłanka w bieli" - str. 363).

#18 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 27.08.2012 - |16:54|


Czytałaś Trylogię Czarnego Maga? Mam całą w domu i dodatkowo Trylogię Zdrajcy (muszę kupić trzecią część <3 ).



Tak mi się to czerpanie mocy skojarzyło. ;)

Czy czytałam? No ba!
Obie trylogie, a także Uczennicę maga i Erę Pięciorga. No i jeszcze opowiadania.
Właśnie wróciłam z wakacji. Już od kilku lat zawsze na wyjeździe kupuję sobie jakąś książkę na wypadek deszczowej pogody. W tym roku napaliłam się na "Królową zdrajców", która akurat pojawiła się w księgarniach. No i pech, tam gdzie obozowałam była tylko mała księgarnia głównie z podręcznikami. Tak więc musiałam się obejść smakiem. :o Ale już wróciłam i jutro idę prosto do książkodajni. Mam jeszcze trochę wolnego. Lektura więc jak najbardziej wskazana.

Pozdrawiam.

Książkę mam, ale już nie pamiętam, co było w poprzednich. Muszę zacząć od początku. :o

Użytkownik cooky edytował ten post 07.09.2012 - |10:49|

  • 2

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych