11 odpowiedzi w tym temacie

[biku1]

Zapraszamy do dyskusji.

[owczarnia]

Miałam nie oglądać tego sezonu, ale dałam się namówić i teraz bardzo tego żałuję. Pierwsze cztery-pięć odcinków było OK, nawet pomyślałam, że wyszli z impasu, jakim była trzecia seria. I pewno w złą godzinę pomyślałam... Nie ma w tej chwili ani jednego wątku chyba, który mogłabym uznać za dobrze prowadzony. Sookie i Eric? Dramat, dramat i jeszcze raz dramat. Rzyg, po prostu rzyg. Hiszpańska wiedźma? Mega wkurzająca i nudna. Na Tarę nie mogę już patrzeć. Sam i jego lalka? Blee. Braciszek sama? Bleee. Pam? No, może Pam, chociaż też już się nudna robi. Chętnie bym zobaczyła minę Hoyta na widok Jessiki z Jasonem, ale to chyba wszystko (zwłaszcza, że się na to jednak nie zanosi). Ogółem dno i siedem metrów mułu. Do tego stopnia, że nawet nie jestem ciekawa zakończenia. Wiadomo, że Sookie przeżyje, przecież nie zamordują głównej postaci. To samo Bill i Eric. A resztę mam w nosie. A, no i jeszcze ten wkurzający Lafayette i jego jeszcze bardziej wkurzający facet. Cieszę się, że Lafayette'owi życie uczuciowe się układa, ale ten Jesus jest beznadziejny. Chociaż i tak nie tak beznadziejny jak ten kretyński, nucący duch. A fuj.l

[delta1908]

@ owczarnia
Któż to powrócił... No i pierwszy raz się chyba z tobą zgodzę O ile pierwszych pięć odcinków było w miarę fajnych o tyle im dalej w las tym coraz gorzej. Wprawdzie tego epizodu jeszcze nie oglądałem, ale zgadzam się z prawie wszystkim co napisałaś w swoim poście. Jedynie co do wątku Marnie mam inne zdanie. Dla mnie jeden z ciekawszych w całej historii True Blood. Reszta w większości to faktycznie flaki z olejem i momentami jedna wielka nuda, a do tego wiele wątków zaczętych i porzuconych albo wyjaśnionych w beznadziejny sposób. No cóż po obejrzeniu wieczorem odcinka napiszę coś więcej.

[LunatiK]

Co do poziomu to nie jest tak strasznie (choć też nie porywa) nie rozumiem tylko po jakiego ściągał zespół ludzi jak wystarczyłby jeden dogodnie ułożony snajper. Bo jakoś wątpię by tak ryzykował tylko z powodu Erika i Pam.

[owczarnia]

Wedle wszelkiej mojej wiedzy wraz ze śmiercią wiedźmy zaklęcie traci moc, więc tym bardziej bez sensu. Miało zapewne (zdaniem twórców) wypaść dzięki temu bardziej spektakularnie, wypadło (moim zdaniem) żałośnie. Chaos, latanina, głupawka. Na miejscu Harris wycofałabym swoje nazwisko z serialu, ale ponieważ dał jej międzynarodowy rozgłos, z pewnością tego nie zrobi. Niemniej jednak co najmniej waliłabym głową o ścianę, bo to jest jakaś masakra.

[delta1908]

Aaa!!! No i popełniłem ten błąd i obejrzałem. Niestety był to bardzo kiepski odcinek, najgorszy w tym sezonie, oko non-stop mi się przymykało. Niestety poziom zaczyna być zbliżony do tego z poprzedniego sezonu. Sceny Sookie - Eric to jakaś tragedia, a w tym odcinku napakowali nam ich na maksa. Stwierdzam podobnie jak @owczarnia, że to jeden wielki rzyg, od następnego odcinka zaczynam ich sceny przewijać bo kompletnie nic nie wnoszą do akcji. Wolałem jednak zdecydowanie Erica-wikinga od Erica-wymoczka.
Jedyna co mnie skłania do oglądania dalej to ten wątek Marnie-Antonii i jej próba unicestwienia wampirów.
No i Jessica w końcu zostawiła Hoyta, a już miałem nadzieję, że kompletnie się go pozbyli i nawet byłem nieźle zaskoczony jak się z nim obeszła, a tu się okazało, że to był tylko sen - szkoda Gość jest moim zdaniem beznadziejny i kompletnie zbędny. Ciekawe co zrobi jak się dowie, że zostawiła go dla jego najlepszego kumpla. Uwielbiam takie historie, nadaje się do Jerry'ego Springera
Co do Jasona to wiadomo było, że chłopak zdąży.
Zakończenie tego odcinka nawet nie najgorsze, trochę się działo za co plus. Najważniejsze, że rozdzielili Sookie i Erica więc mam nadzieję, że w przyszłym odcinku ich umizgów już nie będzie. Chociaż sądzę, że kiedy znowu się zejdą, o ile Eric nie odzyska swojej świadomości, to znowu zaserwują nam kupę tych czułości.
Co do tego przywódcy wilkołaków to już od samego początku było wiadomo, że to on jest ex-mężem naszej pięknej Luny. Dojdzie pewnie do jakichś przepychanek z Samem.
Debbie zazdrosna o Alcide'a pewnie w rewanżu odda się właśnie Marcusowi, ale to mnie w ogóle nie interesuje.
Lafayette i jego duch też póki co nie wiadomo o co chodzi i jakoś średnio mnie to przyznam interesuje.
Twórcy znowu zaczynają gmatwać i dodawać kolejne wątki jakby sami nie wiedzieli dokąd to wszystko ma zmierzać.
Gdyby nie to, że w wakacje nie ma nic ciekawego to bym dał sobie z tym serialem już spokój bo stacza się po równi pochyłej. Mam nadzieję, że jeszcze nas czymś zaskoczą w tym sezonie.

[cymrean]

(...)a do tego wiele wątków zaczętych i porzuconych albo wyjaśnionych w beznadziejny sposób.

To już powoli staję się znakiem szczególnym True Blood. Aż strach przyznać, ale na myśl mi przychodzi jeden serial który miał podobnie... Heroes. A to już obelga straszna dla serialu takie porównanie.

[LunatiK]

Nie no Heroes był dobry, przynajmniej na początku

[cymrean]

Z Pierwszym sezonem to się zgadzam, zresztą i tutaj sezon 1 był dobry.

A wracając do tematu, to ciekawe czy Russell Edgington też został wyrwany z jego betonowego grobu przez czar wiedźmy.

[owczarnia]

Ale jakim cudem miałby zostać wyrwany? Zaklęcie powodowało rodzaj hipnozy, polegającej na wybudzeniu i przemożnej chęci ujrzenia słońca. Dlatego wampiry krępowały się srebrnymi łańcuchami. Stawiam co zechcesz, że betonowa zalewa jest znacznie skuteczniejsza niż srebrny łańcuch . Inaczej Russell zdołałby się oswobodzić samodzielnie, jako że zapewne i bez czaru bardzo pragnął się stamtąd wydostać .

[LunatiK]

Swoją drogą to nie rozumiem czemu srebrne kraty miałyby nie wystarczyć ruda przez nie przecież tylko dzięki głupocie strażnika. Z resztą po co srebrne, schron Erica u Sookie to była solidna warstwa żelastwa i jakoś ciężko mi uwierzyć by wampirki się przez to przedostały.
Dodać tylko zamek czasowy i nie trzeba się bawić srebrem.

[owczarnia]

Twórcy tego serialu już od jakiegoś czasu przestali kierować się logiką, niestety. Wyobrażali sobie zapewne, że krępowanie się srebrem doda odcinkowi dramatyzmu. Teoretycznie niby ciężko w ciągu paru godzin wybudować bunkier, a wampiry są bardzo silne, ale mimo wszystko. Sądzę, że wygodniej byłoby na szybko załatwić kilka dużych sejfów i po sprawie. Oddychać przecież nie muszą... Aczkolwiek akurat schowek Erica, mimo iż ma solidne betonowe ściany, to wejście zabezpieczone chyba tylko tymi marnymi drewnianymi drzwiami od szafy, zamykanymi na zasuwkę - w dodatku bezsensownie, bo od zewnątrz... No ale cóż. Nie dość, że nie potrafią skutecznie wykorzystać rozwiązań zastosowanych przez autorkę książek, to kiepsko im wychodzi również realizowanie własnych pomysłów. Ogółem taka lekka żenada jakby.