Skocz do zawartości

Zdjęcie

Rozważania o fabule SGU


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

#1 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 21.05.2011 - |17:37|

SGU sie skonczylo tak, jak sie skonczylo i wsrod opadajacego pylu po wybuchu swietego oburzenia jakie wywolal cancel pdaja pytania: czyja to wina?

Jakkolwiek bysmy nie krytykowali glupich decyzji SyFy i MGM to ostatecznie to jest tak, jak z studiami/szkola: zawsze winny jest uczen, nie nauczycie (chycby był wrednym, stronniczym draniem). I Tak samo jest i tutaj-niestety, ostatecznymi winnymi sa tworcy, ktorzy musieli gdzies sie potknac skoro nie byli w stanie przyciagnac przed ekrany dostatecznie duzej ilosci widowni.

Duzo napisano o naglej zmianie tonu Stargate i odlocie Univewrse w kierunku planety Battlestar Galactica Rip-Off. W sumie nie tego oczekiwali fani-rzadali oni tylko konsekwencji i przeplatajacej sie, koherentnej fabuly. Otrzymali jednak znacznie wiecej i to nie do konca tak, jak chcieli.

Ale ja nie o tym. Bo temat zmiany tonu zostal przewalkowany na wszelkie mozliwe sposoby. Mnie osobiscie znacznie bardziej obchodzi pytanie co SGU moglo zrobic lepiej i gdzie sie potknelo jesli chodzi o rozwoj samej historii.

Jest to trudne zadanie, bo nalezy sobie uswiadomic, ze jakis tam plan akcji istnial, doc zegos mialy te watki dazyc, cos tam planowano dla postaci i dokads one zmierzaly. Dlatego punkty ktore mogly sie wydawac wazne widzom niekoniecznie takie byly w ostatecznym rozrachunku. Teraz, skoro nie dowiemy sie jak to mialo ostatecznie byc, trudno to odpowiednio ocenic jako calosc i trzeba miec tego świadomość. Niemniej jednak SGU zmaknieto klamra i mozna pokusic sie o analize i krytyke poszczegolnych rozwiazan, co wlasnie mam zamiar uczynic.

Wielokrotnie apropos komentowania odcinkow wyrazalem juz większość uwag, ktore tutaj beda zawarte, ale pomyslalem sobie ze oddzielenie tej substancji i stworzenie z niej osobnego tematu bedzie ciekawe i pozyteczne-bo będzie mozna porozmawiac o tym, a nie o calym odcinku, ktory mogl byc swietny-podczas gdy rozwiazanie fabularne w nim uzyte juz niekoniecznie.

Duzo tu gdybania i duzo wlasnego widzimisie, ale nie widze innej mozliwosci interesujacego poruszeniaa tej tematyki. Bo skrytykowac to mozna, ale jesli nie przedstawi sie jakiejs alternatywy to jest to raczej sztuka dla sztuki.

To tyle tytulem wstepu, zabierajmy sie do roboty.
Aha, nie obejrzalem omawianych odcinkow wiecej, niz raz przy premierze tak wiec pamiec moze platac mi figle. Posilkuje sie streszczeniami z Gateworld.

SEZON I

Sezon pierwszy ma dwie wyrazne polowy, ktorych tematyka jest odrebna. To zreszta logiczny podzial zwiazany z cyklem produkcyjno-emisyjnym. Te polowki to mid-sezony po 10 odcinkow kazdy. Na uwage zasluguje jednak fakt, ze polowki przechodza w siebie plynnie, a nie skokowo. Jednoczesnie wydaje się ze te same czesci I i II sezonu sa w pdobnej relacji do reszty i maja podobna konstrukcje (zwolnienie-przelom-przyspieszenie). Przez to zawsze pierwsza polowa jest mniej ciekawa niż druga.

A) 1 midsezon
To starter, rozgrzewka, wstepniak. Rozpoczal sie wedle prawidel sztuki, zgodnie z maksyma Alfreda Hitchcocka-ze film ma sie rozpoczynac wybuchem atomowym a potem napiecie rosnie. Moze wybuch ten nie byl na samym poczatku, ale gdzies po 30 minutach ale za to eksplodwala cala planeta, wiec bylo na co popatrzec i chyba sie zrownowazylo. Potem bohaterowie po tej krotkiej introdukcji zostali wruzceni w wir wydarzen ktory naprawde byl mocnym pilotem. Nie ma tu wiekszych zastrzezen moze poza szczegolem w postaci "posuwistego Scotta" ktory w ramach udawania ze show jest "powazny" w schowku na szczotki zbawial sie z James (watek do niczego się nie przydal i nic nie zrodzil-o czym zreszta będzie mowa w szerszym kontekscie).

Pilot byl duzym sukcesem i byl dobry-ladnie kotwiczyl postacie, choc bylo widac troche bzdur w stylu pociagajca z kieliszka Chloe. Ani to bylo zabawne, ani pozyteczne, natomiast tak jak schowek-pretensjonalne. To zreszta notoryczny problem/blad pierwszego sezonu jako calosci. Utykajace, bezsensowne sceny tego rodzaju psujace atmosfere. Byly po prostu zle wykonane i pomyslane. Sztampowe, ograne i prymitywne. A ich nagromadzenie-szkodliwe. Bowiem w konkluzji pilota mielismy do czynienia z pretensjonalnym krzyzem wbitym w piasek pustyni. Co swiadczy o ograniczonej wyobrazni tworcow jesli chodzi o symbolike i zgranie tejze z postaciami ktorych ma dotyczyc. To byly fatalnie dobrane srodki wyrazu-za ktore przyszlo zaplacic cene. Była to zreszta szersza tendencja do robienia swoistej „przeplatanki”. Akcja szla swoim torem, przerywana watkami postaci, które zahaczane były w calosci poprzez nieudaczna symbolike i srodki wyrazu w stylu pioseneczek na koncu które doprowadzaly do szewskiej pasji (jaki to był syf, do dzisiaj nie moge zdzierzyc. Az się samemu sobie dziwie, ze tak spokojnie na nie reagowalem przez tak dlugi czas). Ta metoda była, jak to się mowi, failem.

Ale pewne rzeczy dzialaly od razu. To byly postacie, zwlaszcza Rush. Sukcesem okazal sie Greer, niezle wypadl Elli. Tym samym SGU wyraznie pokazalo, gdzie bedzie lezal srodek ciezkosci-w postaciach. Nie posunieto sie do tego by tylko one ciagnely fabule-choc tak moglo sie wydawac w tym midsezonie-ale wyraznie zmienila sie taktyka w porownaniu do poprzednich seriali, gdzie relacje miedzy postaciami w sumie podlegaly resetowi po kazdym odcinku, byly tylko naszkicowane i glownie humorystyczne.

Minusem byla pewna przewidywalnosc watku senatora. Facet gral bohatera w tak nachalny i nienaturalny sposób, ze az sie przykro robilo. Ale w sumie zwazywszy na podrzedna role tej postaci jako narzedzie fabularne (plot device) nie bylo to niczym dziwnym. Znacznie ciekawiej by bylo gdyby pan senator okazal sie douchebagiem a’la Kensey który w ostatniej chwili przeyzwa zmiane i staje na wysokości zadania. Byloby lepiej jesli zgadzalby sie z Rushem, chcac kogos poswiecic w imie ratowania reszty, ale dopiero na wskutek reakcji ze strony swojej corki podjalby dramatyczna w skutkach decyzje o samoposwieceniu. W ten sposob postac Chloe bylaby znacznie bardziej ciekawa. W oryginale obwiniala ona za smierc ojca Rusha (i wynikal z tego dobra scena) ale nic poza tym. A tutaj moglaby obwiniac go uciekajac przed poczuciem winy (bo to przeciez jej slowa spowodowaly ze poswiecil swoje zycie). To by pozwolilo w inny sposob, ciekawszy imo, poprowadzic ta postac.

Tematyka tego mid-sezonu byla ograniczona, mowiac delikatnie. W sumie to nic sie nie dzialo jesli chodzi o „grube watki”, wszystko to jeden wielki tzw. „set-up” pod przyszle wydarzenia, co było sczerze mowiac meczace-takie wieczne niezadowolenie, niedosyt i pytania wiszace w powietrzu. Takie kwestie jak Destiny i badanie statku, nowe planety, spotkanie z obca rasa-byly zawsze w tle i z boku, robiac miejsce na to, co mialo byc znacznie bardziej ciekawe w zamysle, czyli relacje miedzy postaciami. Robiac z zalogi Destiny przypadkowa zbieranine i nadajac doktorowi Rushowi niejasne cele i motywacje probowano doprowadzic do ostrych podzialow i konfliktow. I to moglo zadziałać. Wrogiem nie miala byc obca przestrzen, srodowisko i kosmici, tylko sami ludzie. Co jest swietnym pomyslem. Niestety, w miare jak akcja posuwala sie do przodu stalo sie jasne, ze to bylo wielkie oszustwo-nie taki byl plan. Po 2 sezonach widac to wyraznie. Rush jaki byl taki byl, ale okazalo sie ze nie pelni roli villiana. W związku z tym cale to sotrozne budowanie atmosfery podzialu i niepewnosci, braku zaufania okazalo sie w sumie niepotrzebne. I to podwojnie.

W pierwszych odcinkach sezonu mielismy bowiem dwa przewijajce sie motywy. Pierwszy to przezycie a drugi to konflikt na linii Rush-Young. Z tego rodzily sie wszelkie inne watki i na tej linii tworzyly sie dodatkowe podzialy. Budowano to przez caly mid-sezon ale kiedy nareszcie miano to rozwiazac i dac pay-off nagle zresetowano wszystko i poworcono do stanu poprzedniego. Z perspektywy calego sezonu tym bardziej wydaje sie to strata czasu. W koncu nic bowiem z tego sie na trwale nie urodzilo. Mozna zrozumiec ze po zdarzeniach z "Justice" oraz "Space" i „Divided” Rush i Young zawarli chwilowe zawieszenie broni, ale juz nie fakt ze nic sie z tego nie urodzilo. Jedyna kwestia ktora przetrwala ten mid sezon to nieufnosc miedzy tymi dwoma. "Justice" urodzilo jedna jedyna klamre ktora w 2x07 "The Greater Good" raczej nie zaowocowala, co dala jedna malenka poziomke. I mimo ze pytania o motywacje Rusha i niepewnosc co do jego postepowania zostaly z nami juz na zawsze, to jednak z tego watku nci sie juz nie urodzilo. Jego szczyt przypadl na "Justice" z ktorego wyplynal "Divided", konczac cala historie.

Byc moze bylo to tworzenie podstawy pod cos kolejnego, ale ja w to watpie. To byl po prostu pojedynczy story-arc pt. „zaloga się dzieli”, ktory mial byc rozwiazany w pierwszej polowie pierwszego sezonu i tyle. Nie mial dac nic wiecej ponad to, co dal. Nie mialo byc zadnych dlugoterminowych konsekwencji. To zreszta charakterystyczny sposob prowadzenia narracji w SGU. Przeplatajace sie story-arci sa, a jakze, ale nie wplywaja na nic poza swoja wlasna materia. I tak na przyklad story-arc „Rush kontra Young” wplywa tylko na story-arc „Rush kontra Young”, zas story arc „Transformacja Chloe” wplywa tylko na Transformacje Chloe. Wszystko jest wiec tak czy siak resetowane, tylko ze wolniej, sadzając tylko kolejne kamienie milowe służące do budowania większej historii-na zasadzie „potrzebujemy X, to robmy story arc X”. Nie ma zas podleglosci samych story arcow w stosunku do ich wiekszych odpowendikow. Zamisst działać jak czesc mechanizmu, kola zębate ciagle się toczace, kszdy story arc daje efekt w podtaci jakiegos elementu, swoistego McGuffina który jest potrzebny do nastepnego etapu historii. O ile jest to zrozumiale i pożyteczne w pomniejszych elementach, takich jak kamienie, krzeslo czy wybierani adresu z wnętrza gwiazdy (które same w sobie sa akcesorium), to jest to imo nieperozumienie jesli uzywa się w tej roli calyach ogromnych elementow w postaci watkow mid-sezonu.

Ale jestem w stanie zrozumiec pewna logike myslenia kryjaca się za pewnymi decyzjami. Na przyklad podzialy na statku po „Divided” tracily sens w obliczu sytuacji Destiny. Zas Rush duzo by stracil bedac caly czas takim nie wiadomo co-bohaterem, anty-bohaterem czy villianem. Jego ewolucja była bardzo ciekawa. Niemniej jednak ma się wrazenie, ze ziarna ktore zasiano w tym midsezonie w ogole nie zdazyly wykiełkować. Efekty dlugoterminowe okazaly się żadne i to był blad. Powinny pozostac pewne „artefakty” fabularne które potem „odksztalacalyby” proste historie, naginajac je w interesujacy sposób, np. tworzac mini-stronnictwa na statku które w waznych momentach dawalyby o sobie znac. „Dogrywanie” się zalogi było duzo za szybkie jak na rozbuchana kulminacje w postaci „Divided”. I nigdy potem żadne konflikty nie daly już o sobie znac, co bylo rozczarowujące.

Drugim "gwozdziem programu" tej polowki byla walka o przetrwanie w nowym, nieznanym srodowisku. Musze przyznac, ze pierwsze trzy odcinki poswiecone tej tematyce byly dobre. Air Part 3, Darkness i Light byly solidne, ustalaly podstawowe kwestie i pozwalaly "zadomowic" sie w serialu jedncozesnie rpowadzac ciekawa akcje. Mimo, ze nie opowiadaly jakichs wspanialych historii SF spelnialy swoja role idealnie i z nawiazka. Jednak bledem bylo ciagniecie tego tematu w "Water" jako głównego clue odcinka. Ten epizod byl nieporozumieniem. Sam pomysl moze na papierze wygladal dobrze, ale jego wykonanie nie bylo najlepsze. Zabraklo tutaj tego czegos, co sprawiloby ze nie wialoby nuda i sztampa. Spojrzmy prawdzie w oczy-pol odcinka o siedzeniu w dziurze? Skads to chyba znamy? Znacznie ciekawsza historia o pasazerze na gape zostala w efekcie zepchnieta do roli podrzednej. Trudno powiedziec, co by bylo tutaj lepsze. Sam pomysl nie jest zly i ma swoj merit-ale byl po prostu nudny jak flaki z olejem. Moze zamiast dzielic wszystko na dwie polowy należało calosc podporzadkowac polowaniu na pasazera na gape? Zrobic go niebezpieczniejszym poprzez swoje postepowanie, szybciej wyrzucic na planete i tam doprowadzic do jakiejs ciekawej sekwencji wydarzen? A moze nalezalo wyposazyc to wszystko w jeszcze jeden watek? Na przyklad w pogoni za obcym zapuszczono by sie z koniecznosci do czesci statku ktorych nie zbadano i tam by cos odkryto? Niekoniecznie musialoby to do czegos prowadzic od razu, ale byloby milo prowadzic taka technika "wiazana" akcje.

Poza tym warto zauwazyc, ze tuz po tym odciku wpadlismy na "Earth" ktory byl niespecjalny jesli chodzi o podtrzymanie struktury narracyjnej. To bylo niesamowite spoowlnienie, wrecz wyhamowanie. Nie zaadresowano w istotny sposób zadnych watkow bo poswiecono sie zbyt mocno pozbawionemu konsekwencji bujaniu sie po Ziemi dzieki kamieniom. I to bujaniu sie zupelnie bez sensu, bo-na co swego czasu narzekalem-nikt nie mial problemu z uzyciem tej technologii a reakcje ludzi na ich uzycie byly skranjnie nierealistyczne i glupawe. Nie wiadomo czemu to mialo sluzyc? Nie posunieto sie do przodu z niczym, a to co wydawalo sie zadatkiem do czegos byc moze przelomowego-chodzi o zbykanie zony Younga przez Telforda-jak sie okazalo bylo tylo screwing with the audience. Po co? A po nic, tak bez powodu.

To byl siodmy odcinek, bardzo wolny i pozbawiony sensu w wiekszej calosci. Wizyta na Ziemi? Owszem czemu nie, ale dlaczego taka nudna? Poswiecono temu 45 minut przeplatanego planami dialowania z gwiazdy (co bylo naprawde interesujace) i nie dalo to nic oprocz przejsciowego zgrzytu miedzy Youngiem a Telfordem. Powtorzono tym samym casus watku Rush-Young. Znowu zamknieta w sobie całość nie majaca na nic wpływu, tlyko na krotko rzucajaca cien miedzy tymi postaciami. Wiec po co to?

Tym bardziej ze ten hamulec byl tuz po "Water". Dwa slabe odcinki, niszczace strukture opowiesci. Bo wszelkie potrzeby zapewniono na "Destiny" do czasu "Light". Kamienie okreslono jako sposob komunikacji juz wczesniej i nie trzeba bylo dawac calego docinka na wizyty w domciu by ludzie mogli sobie poplakac, skoro niczemu to nie mialo sluzyc, tylko produkcji rzekomego realizmu (pisze rzekomego bo sceny z mamusia Chloe byly zenujace). Dobrze jest sie dowiedziec nt. tla postaci, ale zrzucenie tego do jednego odcinka bylo naprawde ciezko strawne. Zreszta, bylo to kiepsko przedstawione. Jeydne, co tam bylo wazne to wizyta Eliego, Younga i Chloe. Reszta byla zbedna i mozna ja bylo przedstawic przy innej okazji.

Jako spowalniacz "Earth" dzialal, ale jako lokomotywa watkow postaci-byl do kitu. Chocby dlatego ze nic z tego potem nie wyniklo. Watek wybierania adresu przy pobiernaiu energii z gwiazdy byl bardzo dobry, ale reszta... reszta byla paskudna.

Ale chyba wiem, co byloby wyjsciem z tego impasu, wymagajacym tylko pewnych zmian w calosci. To w tym odcinku Ziemia wyslala swoich naukowcow dzieki kamieniom na Destiny, by pomogli wdrozyc niebepzieczny plan w zycie, prawda? A nasi wyladowali w domciu na zielonej trawce. O ilez byloby ciekawiej gdyby uzyto tej okazji do zrobienia crossovera aktorskiego. Gdyby naukowcami ktorzy wyladowali na Destiny byli Carter i McKay. To by samo w sobie napedzilo wszystko i wplynelo na odpowiednie zmiany w scenariuszu ktore sprawilyby, ze calosc ogladaloby sie swietnie. Bo należałoby dostosowac dialogi, zachowania, wydarzenia-do wlasnie tych dwoch legendarnych postaci. Konfrontacja McKaya z Rushem moglaby byc epicka.

W ten sposob watki nie bylyby zrownowazone, ale wyraznie przechylone na korzysc wydarzen na Destiny. A watki postaci bylyby znacznie ciekawsze dzieki temu calemu body swaping, zalozywszy ze w odpowiedni sposob by je potraktowano. Nie jako narzedzie do nudzenia, tylko jako temat SF sam w sobie. Co jest etyczne, jak daleko mozna się posunąć, reakcje ludzi na uzycie kamieni (i tych będących pod ich wpływem jak i tych z którymi się spotykaja).

Jesli Carter i McKay na Destiny nie byliby ciekawi to ja już nie wiem co.

Kolejnym problemem jest "Time". To bardzo dobry odcinek. Ale... ale koncowka to czysty skandal. Poswieocno tyle czasu na lamanie stereotypow, na granie konwencja, wpuszczanie w maliny widza by... by potem zrobic najbardziej odrazajaca rzecz, jaka mozna bylo sobie wyobrazic. Rozwiazac akcje off-screen. To czyste barbarzynstwo. Caly epizod opowiadal o kolejnych kombinacjach by uniknac katastrofy, a wielkim szokiem byl fakt ze jej sie uniknac nie dalo, dawano jednak nadzieje ze to sie uda... w nastepnym odcinku. A tu nagle-bach. Nie ma zadnego odcinka, jest za to deus ex machina. Gateworld nazwal ten ruch "ballsy", a ja nazywam to "outrageous bullcrap". Nie po to cos sie buduje pieczolowicie przez 45 minut by potem wylac to do sciekow. To bylo jak spluniecie. Definitywnie ten odcinek potrzebowal lepszego, godnego zakonczenia, najlepiej w formie kolejnego epizodu ktory bylby nie mniej poplatany jak poprzedni. A jesli juz nie mozna bylo-to dlaczego nie wlaczyc normalnej koncowki wyjasniajacej co sie stalo? Zamiast tego puszczono napisy i zrobiono widza w konia. Tak sie nie robi.

Koncepcyjnie jednak odcinek byl prima sort.

Nastepny w kolejce "Life" nie byl zly sam w sobie. Jednak to w sumie taka sama mieszanka jak "Earth", oparta na podobnych zalozeniach-rozczapierzeniu akcji miedzy Ziemia a Destiny dzieki kamieniom, ale zupelnie nic z zadnego watkow nie wychodzi. Cos tam sie mowi, cos sie pokazuje, ale nie ma zadnej kulminacji, zadnego wniosku, zadnego przelomu. Nikt nie siada na krzesle chociazby. A watek zmyslonej przez Rusha planety urwano beczelnie. Jesli spojrzec na ten epizod jako wartosc sama w sobie to tak jak mowilem zly nie jest. Ale czesc wiekszej calosci-zbedny. O ilez lepiej by bylo gdyby to krzeslo znaleziono w "Water" a propos ganiania za piaskowym ludkiem, a walenie Telforda w pysk byloby koncowka odcinka "Earth" ? Sciagniecie watkow i ich kompresja do dwoch zamiast trzech odcinkow wyszlaby serii tylko na dobre, na pewno pozwolilaby utrzymac zwarte tempo akcji w pierwszym mid sezonie. I zrobiloby sie miejsce na porzadne zakonczenie "Time". Albo moznaby w lepszy i bardziej satysfakcjonujacy sposob mid-sezon zakonczyc.

Bowiem "Justice" bylo cienkie jak zupka z Gulagu. Tak, koncowka byla potezna. Ale w sumie czy to dobry punkt by zrobic cliffhanger na 4 miesiace? Nie sadze. To bardzo slaby moment by przerwac akcje tym bardziej, ze doskonale wiemy ze nic z tego cliffa sie nie ostalo. Jesli zalozyc, ze dzieki aranzacji watkow tak, jak to zasugerowalem akapit wyzej (zrosniecie "Earth" oraz "Life" i przesuniecie czesci tresci z krzeslem na "Water") zostalby jeden wolny slot, a "Time" zostalby taki jaki jest (no moze z poprawka na zrobienie wlasciwej koncowki, a nie plucie widzowi w twarz) to wtedy ma sie dwa odcinki na odpowiednie zakonczenie mid sezonu i ukoronowanie watkow.

W jaki sposob? Prosze zwrocic uwage, ze przez ten midsezon dawano znaki co do postaci niejakiego Spencera, marine ktory wyraznie mial problemy. Jak sie okazalo, mial problemy tylko po to, by posluzyc jako bezczelny plot device. Podobnie postapiono z Siemonem w sezonie 2, ktory do niczego sam z siebie nie posluzyl, ale robiono jego podbudowe systematycznie przez kilka odcinkow. I co to dalo? Nic. Samo-ograniczony watek jak zawsze.

O ilez ciekawiej by bylo, gdyby Spencer dostal swira, siadl na krzesle i jakos przezyl ta operacje, zdobyl ograniczona (ale rosnaca) kontrole nad Destiny i nasi bohaterowie musieliby walaczyc przeciwko statkowi pod jego dowodztwem? To bylby swietny show. W czasie calego tego rozgardiaszu Rush probowalby wykorzystac sytuacje by samemu przejac nad wszystkim kontrole, sprzymierzajac sie z Spencerem. W ostatniej chwili zrobilby wolte, zdradzjac go gdy sytuacja by sie niespodziewanie odwrocila. Dzieki temu moglby utrzymywac, ze taki byl jego plan od poczatku. To zas ustanowiloby podkladke pod zostawienie go na obcej planecie przez Younga.

Dodatkowym bonusem jest fakt, ze zastepujac Franklina Spencerem buduje sie znacznie ciekawszy watek AI Destiny. Malozzi na swoim blogu przyznal bowiem (po cancelu) ze Franklin mial sie stac podstawa dla ewoluujacego AI Destiny. OK, fajny pomysl. A o ile fajniej by bylo gdyby ta podstawa byl niezrownowazony cpun chcacy przerwac misje, wracac do domu i zabic kazdego, kto mu sie sprzeciwi? Jeśli z tego materialu powstalaby osobowosc Destiny to byloby naprawde ciekawie prze znastepny sezon jak nie dluzej, nieprawdaz? „Hal, open the door” czyli nawiazanie do klasyki. Ewentualne rozwiazanie tego problemu-wyczyszczenie AI „Destiny” wytlumaczyloby dlaczego mimo uzyskania dostepu do mostka w 2 sezonie praktycznie nie mamy na nic wpływu.

W ten sposób akcja wyglądałaby mniej wiecej tak:
1x01 Air Part I
1x02 Air Part II
1x03 Air Part III
1x04 Darkness
1x05 Light -> do tego punktu bez zmian
1x06 Water -> polaczenie watku polowania na obcego z odnalezieniem krzesla, jednoczesnie starania o wode
1x07 Earth ->zlaczenie odcinkow “Life” I “Earth”. Carter I McKay w roli naukowcow udostepniajacych ciala, proba dialowania z gwiazdy, potyczki z Rushem, Young kontra Telford, na koncu Young dzieki kamieniom nokautuje Telforda za krecenie z jego zona, zas Destiny buntuje się przeciwko unilateralnym decyzjom Ziemi
1x08 Time -> z jakims godziwym zakonczeniem, chocby to mialo być tylko ”hej, dzieki temu zapisowi z kino wiemy co robic”
1x09, 1x10->dwuodcinkowiec wykorzystujacy Spencera, który uzywa krzesla, przejmuje kontrole nad Destiny, zas Rush probuje to wykorzystac, podczas gdy reszta załogi pod kierownictwem Younga chce odzyskac statek. Gdy to się w koncu udaje na obcej plancie zostaja znalezione szczatki kapsuly obychy a Young zostawia tam Rusha. A jeśli już mialby być jakis proces, jak z oryginalnego „Justice” to powinna to być krotka rozprawa na temat winy Rusha w dzialniach Spencera. Wygrana doktora sprowokuje Younga do wziecia sprawy w wlasne rece i porzucenia go na planecie. Przy czym final sprawy z Spencerem powinien przypadac na srodek drugiego odcinka, dzieki czemu może nastapic proces Rusha i „cisza przed burza” czyli bijatyka z Youngiem i zostawieniem przy wraku. Jednoczesnie tutaj zrodzilby się watek niestabilnego AI Destiny, którego dziania zaczna być coraz dziwniejsze do tego momentu, prowadzac do swoistej „HALizacji”.

Moim zdaniem tak wlasnie winna wyglądać fabula pierwszego midsezonu. Zlikwidowanie „Life” oraz „Earth” i zlaczenie ich w jedno razem z upgreadem „Water” pozwoliloby na lepsze rozłożenie akcentow i inne pokierowanie całością. Pilot na pewno spełnił sowja role, o tym mowia same liczby. Darkness i Light nie były zle i pełniły wazna role, określając ton, tematyke i dajac podstawowe instrumentarium. Ale to wszystko jako wprowadzenie wystarcza. Piec odcinkow-i tyle. Potem nalezalo przejsc do ciezszej akcji i wiazania całości fabularnie z motywami które będą procentowaly w przyszlosci. Kompresja watkow tzw. „obyczajowych” i ich podporządkowanie watkowi kamieni jako SF a nie „plot device” sluzacemu do komunikacji pozwoliloby uniknąć czesci zasluzonej krytyki i w inny sposob rozłożyć akcenty, które leza na Destiny a nie Ziemi-mimo wszystko. Poslanie Carter i McKaya to uklon w strone fanow, a ich obecnosc sama w sobie narzucilaby pewne konkretne rozwiazania fabularne. Przez to „Earth” bylby mocnym kopniakiem. Stezenie watku Telford-Young do tego jednego epizodu tez by się opłaciło, a konkluzja całości, bedaca polaczeniem ciosu w szczeke Telforda oraz ogłoszenie „votum separatum” Destiny od Ziemi byloby mocna konkluzja-wcisniete pomiedzy sceny z Elim, Chloe i Youngiem odwiedzajacych bliskich w ogole by nie przeszkadzaly. Nastepnie krotka przerwa na mocny stand-alone w postaci „Time” a potem jazda bez trzymanki w dwudocinkowcu kończącym midsezon i tym samym pewien etap. Jest bowiem jasne ze jesli Rush wroci (a wiemy ze wroci) to musi sie to skonczyc zle.

Tak sie przedstawia ocena tej czesci SGU. Kolejne omowienia nadejda z czasem. A co wy uwazacie? Otwieram dyskusje ;)

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 21.05.2011 - |18:03|

  • 2
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#2 bolek

bolek

    Kapral

  • Użytkownik
  • 193 postów

Napisano 21.05.2011 - |22:02|

Ale ciekawi mnie co mogą zrobić osoby poza USA? Pomysł z internetowym streamingiem i odcinkiem za 1-2$ byłby świetny ponieważ i tak oglądam odcinki bez napisów a druga sprawa to to, że wiedziałbym iż płacąc te 1-2$ wspomagam serial aby dalej trwał i zadowalał nie tylko siebie a producentów też.
A tak to co? Osoby poza USA zostają z 2 opcjami:

1. Czekają aż na ich rodzimej stacji coś się pojawi (pewnie 4-6 miesięcy potem).
2. Ściągają z internetu.

I tutaj wszyscy wiemy co wybieramy, równie dobrze moglibyśmy tego nie robić i serial i tak by upadł ponieważ nikt się nie znajdzie kto wykombinuje aby Syfy z USA odbierać.
Poza tym mogę się założyć, że zamiast 1 miliona gości z tylko USA oglądających SGU na syfy + powtórki byłoby nas kilku a nawet kilkunastu milionów na całym świecie oglądających przez internet, tak samo byłoby z SGA.

Jak ja coś takiego widzę? Wchodzę na stronę SGU, mam do wyboru odcinek w formacie low/high res (avi/mkv przykładowo) i za zapłatą 2$ (zapłata systemem paypal) pobieram go sobie bez żadnych problemów w czasie premiery i oglądam + możliwość zostawienia na dysku (legalnie, ale nie musi być i oczywiście kategorycznie zabronione rozpowszechnianie).




Przy okazji jak ktoś wspomina serial BSG to mnie ciarki przechodzą, oglądnąłem wszystkie jego sezony i w życiu nie ogarnę co ten serial miał w sobie dla innych osób, dla mnie to po prostu kupa była i zawsze nią będzie.
  • 0

#3 tejdi

tejdi

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 1 postów
  • MiastoLondon

Napisano 21.05.2011 - |22:02|

tak jak wyzej od 1 do 5 powinno zostac tak jak jest (moze pare zmian np. zeby w pilocie pokazali wybuch planety etc.)

odcinek water:
"Na "Destiny" zaczyna ubywać wody, ubywać... hmm... źle powiedziane, woda zaczyna dosłownie znikać w tempie 40 000l dziennie, tak ogromna ilość nie mogła zostać wypita przez załogę. Dzieje się coś podejrzanego. Płk. Young decyduje się wraz ze Scottem wybrać na jedyną planetę w zasięgu po wodę,. Jak na złość - cała planeta jest jedną wielką kostką lodu, do tego powietrze nie jest zdatne do oddychania" tutaj zmienlbym prawie calosc tzn. poczatek taki i tam odrobine pokazane jak prubuja zdobyc ta wode, a reszte skupil bym sie na "obcym" a konkretnie a tym jak go wyeliminowac albo usunac z statku i tutaj moglo by byc to przeplatane z jakimis tam sceny opowiadajacymi o bohaterach oczywiscie zeby bylo to odpowiednio dobrane (nie o tym jaka to maja sytuacje w zyciu a np. ze kturemus zolnierzowi przypominaja sie jego wczesniejsze misje etc..)

odcinek erth i life bym wogule usunol zbyt nudne i nic nie wnosza do fabuly oczywiscie mozna zrobic jakies odcinki w tym stylu ze bohaterowie wracaja na ziemie i spotykaja sie z bliskimi ale nie w pierwszym sezonie... w 4-5 moze by to bylo wtedy ciekawsze.

odcinek time zostawilbym taki jaki jest tylko koncowke zmienic jak to Sakramentos napisal cos w tym stylu.

co do odcinku "Justice" mnie sie wogule nie podobal moze koncowka i poczatek to z samobujstwem Spencera, ale caly ten proces wogule bym zastopil czym innym... lepiej bylo by gdyby Rushowi wyszedl ten trick z wrobieniem Younga i ten z woli zemsty zostawia/porzuca Rusha na tej planecie i w takim przypadku kto inny objal by dowodzenie statkiem a Young prubowal by udowodnic ze Rush go wrobil w zabujstwo Spencera i wtedy mogla sie zaczac jakas konfrontacja wosjkowi z cywilami wtedy by sie to przyjemniej ogladalo moim zdaniem :)
  • 0

#4 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 21.05.2011 - |23:09|

@bolek
Nie sadze by taki system do konca sie sprawdzil. Koszt produkcji takiego jednego sezonu to jakies 20-30 milionow dolarow. Wiec musialoby zaplacic 15 milionow by wyrownac koszty samej produkcji. Raczej i tak wiec w gre musialyby wchodzic reklamy-ale w streamingu nie ma mozliwosci ich ominiecia, a to wlasnie do streamu by sie kupowalo za dolca czy dwa prawo. Blok reklamowy na poczatku i heja. Moze wtedy by cos wyszlo. Jakies abonamenty, pay per view i tak dalej. Zapisanie na dysk raczej nie wchodzi w gre, ale raz kupiony odcinek pozostawalby na twoim koncie i mialbys prawo do jego ogladania ile razy chcesz. W epoce szybkiego internetu to raczej nie powinno byc problemem, a jak ktos by problem mial to by wybral gorsza jakosc.
Chociaz pewnie by tak bylo ze za dolca czy dwa mozna sobie obejrzec raz, a za jakis abonament czy wieksza kwote-miec prawo do odtwarzania na zadanie.
Jesli takie uslugi bylyby dostepne na calym swiecie to moze faktycznie z samych ogladniec daloby sie utrzymac nie tylko strone, ale i serial i zarobic.

i tutaj moglo by byc to przeplatane z jakimis tam sceny opowiadajacymi o bohaterach oczywiscie zeby bylo to odpowiednio dobrane (nie o tym jaka to maja sytuacje w zyciu a np. ze kturemus zolnierzowi przypominaja sie jego wczesniejsze misje etc..)

To raczej stoi w sprzecznosci z twoja niechecia do "Earth" oraz "Life".

odcinek erth i life bym wogule usunol zbyt nudne i nic nie wnosza do fabuly

No nie do konca, bo wnosily i to sporo, ale w zly sposob. W koncu przeciez probowano uruchomic Wrota z wnetrza gwiazdy, a Telford sie szarogesil. Bylo z czego robic odcinek i bylo o czym opowiadac. Takze kazdy z poszczegolnych watkow postaci byl ciekawy, ale pod warunkiem ze nie poswiecano mu tak duzo uwagi jak to zrobiono. Po prostu zle rozlozono akcenty i zbyt wszystko rozwleczono. Dlatego ja bym to wszystko skondensowal do jednego epizodu, wyrzucajac co nie potrzebne i dajac duet Carter-McKay.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 21.05.2011 - |23:15|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#5 Dinsdale

Dinsdale

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 317 postów

Napisano 22.05.2011 - |19:40|

Jak dla mnie wina za cancel leży po obu stronach, pół na pół między stacją syfy a ludźmi odpowiadającymi za tworzenie fabuły.
Scenarzyści zbyt bardzo rozcieńczyli fabułę, spodziewałem się, że cel misji Destiny zobaczymy najpóźniej pod koniec pierwszego sezonu, jednak była to połówka drugiego, a końcem pierwszego był tandetny cliff. Gdybyśmy w ten sposób zakończyli pierwszy sezon byłby to jakiś sensowny, logiczny podział. Sakramentos nawet dokładne opisał jakie odcinki można by skompresować. Osobiście sam nie mogę się nadziwić jak wiele niektórzy potrafią umieścić w 12-odcinkowych sezonach i jak wiele przy tym wiemy o postaciach i relacji między nimi. Natomiast w SGU nie było tyle w 20-stu odcinkach co właśnie w innych serial o konstrukcji 12 odcinków na sezon.
  • 0

#6 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 24.05.2011 - |17:31|

Dinsdale masz racje, wypichcenie na czas 20 odcinkow to nie lada wyzwanie, ale to jest wytlumaczenie a nie usprawiedliwienie. Mysle, ze zabraklo po prostu dobrego uswiadomienia sobie jak to bedzie wygladalo z boku. Tworcy odwalili kawal swietnej roboty, ale mogli zrobic jeszcze lepiej wcale nie wymyslajac nic nowego, ale umiejetniej zgrywajac juz posiadane elementy.


Za szerokiego odzewu nie ma, musialem ostro przynudzic ;)

Wiec moze slowko wyjasnienia. Probuje poprzez analize glownych watkow i tendencji w SGU odpowuedzuec na pytanie czy sa jakies rzeczy-oprocz formy-ktore mozna serialowi zarzucic. Mowiac po ludzku-co sie nie udalo i jakie rozwiazania byly chybione.

Poprzednim razem okrezna droga doszedlem do wniosku ze kula u nogi pierwszego mid-sezonu byly odcinki "Water", "Earth" oraz "Life", ktore w irytujacy i niewydajny sposob prowadzily fabule. W zwiazku z tym ze SGU jest wielotorowe-w jednym odcinku kontynuowane/rozwijane/zaczynane sa rozne watki, z tego tytulu nie moglem podniesc oskarzenia o bycie zapychaczem. Za to wyrazilem watpliwosci, czy takie rozmieszczenie akcentow, jakie moglismy obserwowac, bylo sluszne. IMO nie. Za duzo uwagi poswiecono watkom postaci, ktore byly niespecjalnie ciekawe, nie byly potem jakos szczegolnie rozwijane i posluzyly tylko do uczlowieczenia bohaterow, zakotwiczenia ich w fabule. Ale nie mialo to wplywu na nic potem. Postacie jak tez ich zycia okazaly sie nadzwyczaj statyczne, co stoi w sprzecznosci z przedramatyzowanym stylem w jakim byli prezentowani. Co postac-to miala jakis wielki problem. I co? I nic. Przyklad: z bojki miedzy Youngiem i Telfordem tak naprawde nie wyniklo nic, tylko utrzymywanie niepewnosci w widzu gdy tych dwoch mialo wspolnie dzialac. Teoretycznie powinno to zaprocentowac w finale sezonu-ale nie zaprocentowalo.

Dlatego sprasowanie tresci "Earth" i "Life" do jednego odcinka wydaje mi sie szluszne plus wprowadzenie kilku zmian, tkaich jak wizyta Carter i McKaya na Destiny oraz przesuniece watku krzesla do "Water". Serial byl za wolny w swoich pierwszych odcinkach i te zmiany mialy na celu jego dynamizacje.

Zaosczedzony slot widze jako lepsze zagospodarowanie koncowki, robiac ja szybsza, dynamiczniejsza, bardziej zwiazana z statkiem anizeli postaciami. Bo SGU jako character-driven drama sie nie sprawdzil. Bo niby jak mial, skoro nic z tych dramatow nie mialo na cokolwiek wplywu? Sluzylo to w efekcie tylko przedluzaniu kazdego odcinka i rozpuszczaniu jego tresci, odwracalo uwage. A jedyny ich pay-off na jaki wpadli tworcy to bylo utrzymywanie niepewnosci co do prawdziwych motywacji danego bohatera/ki. I tylko temu. A ostatecznie zadne z nich nie zrobilo niczego zaskakujacego czy bedacego zwrotem w fabule. Wiec po co to? Gdy sie zas porowna to wszystko z sezonem drugim, to widac wyraznie ze oszczedne, skoncentrowane watki postacio-dramatyczne wychodza lepiej. Raz, ze nie rozpychaja odcinka a dwa-po prostu sa lepsze same w sobie. skoro sa podrzedne w stosunku do reszty akcji, to nie nalezy ich sztucznie rozdmuchiwac i poswiecac za duzo uwagi, bo to niszczy strukture historii.

Teraz na szybko, by nie smecic, przyjrzyjmy sie drugiemu mid-sezonowi.

SEZON I,
Mid-sezon 2


Otwieramy odcinkiem "Space", ktory ma ta sama charatkerystyke co "Time" oraz "Sabotage". Mianowicie bardzo skomplikowane momenty w fabule ktore powoduja wzrost oczekiwan widzow i podgrzewaja atmosfere sa rozwiazywane nagle, prosto, praktycznie resetujac cala sytuacje. "Time" obiecywalo wiecej niz dalo swoja koncowka, tak samo robi "Space", pozwalajac by Rush wrocil na Destiny dzieki Niebieskim. Przynajmniej tym razem nie zrobiono tego off-screen. Mimo wszystko nie jest to najlepszy sposob. Warto zauwazyc ze w drugim sezonie Telford przezyl cos podobnego, bedac przez pewien czas odlaczonym od zalogi, ale przynajmniej jego powrot nie byl natychmiastowy i mial przez to jakies znaczenie. Mozna sie zastanawiac tylko, czy to dowod na to, jak daleko pewne watki planowano a moze jak dobrze wyciagano wnioski. W pierwszym przypadku probowanoby uniknac podobienstw miedzy sytuacja Rusha i Telforda, w drugim zas by stwierdzono, ze nie mozna tak szybko eliminowac tak atrakcyjnej fabularnej przeszkody.

Nastepnie przechodzimy do "Divided" gdzie finalizacji ulegaja glowny motyw calego sezonu, jakim jest brak zaufania miedzy zalogantami oraz ich niedopasowanie.

Zastanawiajace jest jednak ze nastepujacy po nim "Faith" mimo ze jest logiczna konkluzja problemu z poprzedniego odcinka w ogole nia... nie jest. O co chodzi? W "Divided" mielismy wojsko kontra cywile, Rush&Camile kontra Young i Eli. W "Faith" zas dostajemy planete-raj na ktorej jak sie zdaje mozna sie osiedlic i nadzieje na ratunek. Dlaczego wiec clue tego odcinka byly motywacje religijne malej grupki ludzi? Dlaczego po tak swiezym podziale nie kontynuowano w logiczny sposob jego watku finalizujac go wlasnie tutaj, tylko oddano sie niezgrabnym dyskusjom z purytanska spuscizna Ameryki? Nie ogarniam. Przeciez motywacje religijne to definitywnie za malo by udzwignac cos takiego, calosc byla poprowadzona zupelnie z tylka. Zastanowcie sie, co lepsze-TJ zostajaca z jakimis mormonami bo jest w ciazy czy TJ nie zgadzjaca sie z Youngiem, obierajaca strone cywilow i do tego chcaca wychowac normalnie swoje dziecko? Widac jak na dloni, ze konflikty miedzy postaciami byly pisane na kolanie i ad hoc, nie byly do konca-jak mi sie zdaje-przemyslane. W "Faith" probowano sprasowac ze soba nie pasujace elementy, zamist uzyc juz istniejacych. Przy czym nie nalezaloby pozbywac sie motywacji religijnej czesci z zalogi-ale nie moglaby byc ona jedyna. Glowna powinna byc niechec do zostawania na pokladzie po tym, co sie stalo w "Divided". I to powinna byc glowna linia konfliktu dyktujaca fabule odcinka. Sypia sie stare podzialy, wyrastaja nowe, ale ich zrodlo jest w "Divided".

Jesli chodzi o "Human" i nastepujace po nim "Lost" oraz "Sabotage" to nie mam zastrzezen. To mocne trzy odcinki, nastepujace po sobie w eleganckim ciagu wydarzen. Jedyne zastrzezenie to podlapanie tej samej tendencji co przy "Time" i "Space", czyli leniwe rozwiazanie jednego z watkow, znaczy sie zostawienia Chloe i Eliego z tylu. Ponownie-rozwiaznie nie jest glupie, jest madre i przemyslane, ale wykonanie powoduje ze noz sie w kieszeni otwiera. Gdyby chociaz w jakis widoczny sposob uzyto tz. foreshadowingu, wskazujac jakie powinno byc rozwiazanie-silowe zatrzymanie Destiny-ale to nie nastapilo. Wygladalo na to ze Eli i Chloe beda musieli przezyc iscie epicka przygode by zlapac z powrotem Destiny-jesli w ogole. Ze moze zobaczymy ich za rok albo na koniec, w finale. Ze wpadna w lapy Niebieskich albo Bog jedne wie co jeszcze. Zamiast tego otrzymalismy BANG! - reset.

Ponownie zrobiono to tak, by utrzymac widza w niepewnosci. Ale co mi po niepewnosci, jesli rozwiazanie jest gorsze anizeli to sugerowane? Wtedy jest cos nie tak. Jesli wprowadzamy widza w blad, sugerujac cos innego ( w tym wypadku-przybycie Niebieskich przez Wrota na Destiny) a zamiast tego otrzymujemy cos gorszego (zawod-Chloe i Eli sami wracaja w prosty sposob) to wtedy pomysl jest do kitu. Bo co lepsze-spelnienie podejrzen widza w zamian za probe opanowania Destiny i pochwycenie Chloe i Eliego czy powrot Chloe i Eliego by wszystko zresetowac, ale grac na niepewnosci? Skorka nie warta wyprawki.

IMO to nie tak powinno sie odbyc. Ta dwojka powinna zostac pochwycona przez niebieskich, przy okazji umozliwiajac posuniecie ich watku do przodu i dajac garsc odpowiedzi i worek nowych pytan. Sabotaz napedu FTL powinien pozwolic Niebieskim dogonic statek, a posiadanie wiezniow daloby im karte przetargowa. Chloe powinna zostac odeslana (w koncu miala byc wtyka niebieskich) a Eli zatrzymany. I z tego punktu powinny toczyc sie dalsze wydarzenia. Czyli zamiast latwego rozwiazania umozliwajacego zamkniecie wszystkiego juz w tym odcinku-znacznie trudniejsze pozwalajace kontynuowac to w nastepnym. Poza tym logicznie rzecz ujmujac, najwieksze szanse na przezycie i powrot mieli nasi bohaterowie samemu oddajac sie w rece Niebieskich... i to powinni byli zrobic gdy wszystkie opcje im sie skonczyly. De facto to ONI powinni pomoc Niebieskim doleciec na Destiny.

Kolejny odcinek "Pain" nie byl najlepszy. Byl spowolnieniem, hamulcem. Ale po co? Po co przed kazdym finalem musimy zwalniac? Dlaczego nie mozna organicznie przejsc od jednego story-arcu do drugiego? Po co zajmowac sie [beeep]ami? Zeby chociaz "Pain" mial swinnty pomysl i realizacje-ale nie. Opowiadal o galaktycznych kleszczach i halucynacjach. Widzielismy ten motyw w tej czy innej szatce juz wiele razy w TV, w tym i w Stargate. Wiec bylo to nudne i nieodkrywcze, bez wzgledu na to jak ladnie napisano dialogi. To i tak bylo do kitu. Czasem, jak sie okazuje, pojscie na "latwizne" i uzycie pierwszej lepszej rzeczy jaka przychodzi na mysl-jest lepsze. Bo co by sie lepiej ogladalo-historyjke o kleszczach i halucynacjach czy spotkanie z istota zyjaca miedzy galaktykami ktora kontaktujac sie z ludzmi wywolywalaby szalenstwo? No? Przykro mi, ale proba "bycia innym" znowu sie tu nie oplacila, lepiej bylo pojsc standardowo-a dopiero POTEM wymyslic cos niestandardowego. A tak jak zrobiono- to bylo na odwrot. I bylo przez to kiepsko. Poza tym te pytania o dystans, lot miedzygalaktyczne etc. rozsadzaly po prostu leb, bo nie pisnieto o tym slowa i dopiero w ostatnim odcinku 2 sezonu wyjasniono ta kwestie. Co za swinstwo! I co bylo wazniejsze od tej informacji ze torturowano widzow tak dlugo? Gadki-szmatki bez konsekwencji, a jakze.

Wiedzac, ze w drugim sezonie stworzona zostanie podkladka pod AI Destiny i jej mieszanie w glowach, transfery umyslow i takie tam znacznie lepszym pomyslem, pozwalajacym wciaz robic w gruncie rzeczy to samo, byloby uzycie Desitny w roli tych kleszczy. A w kontekscie moich rozwazan-uzycie motywu Spencera. Przypominam ze proponowalem posadzic go na krzesle zamiast kazac mu strzelac sobie w leb, dzieki czemu swirusowaty marine zaczalby przejmowac kotnrole nad Destiny zanim zostalby w koncu powstrzymany. Teraz zas AI Destiny bazujac na czesciowym transferze umyslu Spencera, zbudowaloby swoja wlasna osobowsc, czy raczej bylo w trakcie tego procesu, i ta osobowosc-taki nasz SGU-HAL 9000, zabwialaby sie szpetnie z umyslami bohaterow. Na koncu wiec mozna by z czyms walczyc, z czyms ciekawszym niz plaga kleszczy. Bo nalezaloby przechytrzyc nowy program, odciac go jakos i wyslac na kwarantanne. Mozliwe, ze na tym etapie samo Destiny, nie opanowane przez nowe AI, by jeszcze nam pomagalo, traktujac Spencera 1.2 jako wirus.

Albo, jesli by sie udalo, mozna by calkowicie ten odcinek wyrzucic i w to miejsce dac konkluzje poprzendniego story arcu, zakladajac poprawke na to ze Eli i Chloe dostaliby sie do niewoli.

Koncowka sezonu, czyli "Incursion arc" mial bardzo dobry pomysl i w sumie nie widze powodow by sie go czepiac. Zapowiadal same pysznosci, a cliffhanger byl rewelacyjny... jego rozwiazanie, a wiec poczatek sezonu 2 juz nie za bardzo. Ale o tym nastepnym razem.

Tak wiec, podsumowujac.

1x11 Space - brak zastrzezen
1x12 Divided - brak zastrzezen
1x13 Faith - zly motyw, zamiast religijnego jako zakonczenie "Divided" i pozostawienie na planecie tej czesci zalogi, ktora po "Divided" ma dosc
1x14 Human - brak zastrzezen
1x15 Lost - brak zastrzezen
1x16 Sabotage - albo komasacja watkow pozwalajca na zrobienie miejsca na odmienne rozwiazanie story-arcu, albo kasacja "Pain" celem zrobienia miejsca. Glowny zarzut: zmarnowany potencjal sytuacji w ktorej Chloe i Eli zostali z tylu.
1x17 Pain - albo kasacja, jak wymienione wyzej, ablo zamiana i kontynuowanie watku digital-Spencera.
1x18 Subversion - bez zastrzezen
1x19 Incursion I - bez zastrzezen
1x20 Incursion II - bez zastrzezen

Chociaz musze zauwazyc, ze mozna by zrobic naprawde "bold move" i zderzyc ze soba story arc Niebieskich i Lucian. Bo wyobrazmy sobie, ze Lucianie otwieraja przejscie na Destiny a tam natykaja sie na baraszkujacych Niebieskich? I od razu Tauri i Lucianie musza ze soba wspolpracowac by przezyc, a dopiero potem rzucaja sie sobie do gardel? To imo bardzo dobra propozycja, pozwalajaca elegancko rozwiazac wszystko w plynny sposob, nie zas bolesnym ("Pain") nozem oddzielajac i prujac w ten sposob materie fabularna. Ogolem bowiem, choc ta polowa sezonu jest wyraznie lepsza, to jednak jesli jest zla-to nie ma zmiluj. Brakuje jakiejs wiekszej lacznosci miedzy jednym story arciem a drugim. Jest od przygody do przygody, a po kazdej-reset. To naprawde meczacy sposob narracji tym bardziej, ze wszystkie mozliwe punkty pozwalajace laczyc wszystko w jakas wieksza calosc (dluzsza niz 3 odcinki) sluza tylko trzymaniu widza w niepewnosci-po to by go potem rozczarowac.

Tak wiec moja recepta? Naprawde intensywne i rozlegle zmiany w fabule. Naprawde duze. Od "Faith" coraz wieksze zmiany, powodujace po pierwsze: trwalsze oddzielenie Clohe i Eliego (albo innej postaci i Eliego) od Destiny. Nastepnie pozbycie sie "Pain" i plynne przejscie w Lucian z Niebieskimi przejmujacymi kontrole nad statkiem. W efekcie usuniecie Niebieskich a nastepnie finalny clash z Lucianami z oryginalnym cliffhangerem.

Jesli udaloby sie to zmiksowac-powstaloby cos naprawde wyjatkowego. Zlane ze soba story-arci, logicznie, progresywnie przechodzace w swoja konkluzje. Tym samym by to wygladlao jakos tak:

1x11 "Space" - bez zmian
1x12 "Divided" - bez zmian
1x13 "Faith" - zly motyw, zamiast religijnego jako zakonczenie "Divided" i pozostawienie na planecie tej czesci zalogi, ktora po "Divided" ma dosc
1x14 "Human" - bez zmian
1x15 "Lost"- bez zmian
A od 1x16 "Sabotage" do 1x19 zlanie story arc Niebeiskich i Lucian
1x20 -> Lucianie sa gora, Niebiescy odparci, nasi walcza z Lucianami o kontrole i ja powoli traca, na koniec cliff z egzekucja

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 24.05.2011 - |17:40|

  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych