Przez cały odcinek uśmiałem się porządnie AŻ dwa razy. Pierwszy podczas startu rakiety. To było tak typowe dla tych postaci. I drugi, pod koniec, gdy Fargo naśladował Picarda i chwilę później, gdy Zane nie przestawał krzyczeć, a ja ciągle myślałem że to Fargo.
No i motyw miłości Sary i Andiego, mam do tego taki stosunek jak Carter. Mam nadzieję, że tego ciągnąć nie będą.
I niestety, nadal nie naprawili czasu, a o Grancie nawet nie wspomnieli.
To tego te dziwne podziału... serial chyba zmierza ku końcowi...
Użytkownik Toudi edytował ten post 12.07.2011 - |11:30|