Odcinek 05x08 The Hungry Earth (1)
#1
Napisano 22.05.2010 - |05:19|
::. GRUPA TARDIS .::
#3
Napisano 24.05.2010 - |01:41|
Lubię też te podwójne odcinki, bo na ogół fabuła jest w nich bardziej dopieszczona. Przy normalnych, pojedynczych odcinkach, niektóre wątki są sklecane niedbale, aby wszystko się zmieściło w tych 40-stu paru minutach. Tutaj wszystko rozwija się tak przyjemnie, powoli i kompletnie. Do tego jest tych wątków po prostu więcej. Pierścionek Amy, dyslektyczny entuzjasta Sherlocka Holmesa, znikające zwłoki, niebieska trawa, wiertło, dziwne ugryzienie, porywanie pod ziemię, Amy i Rory z przyszłości, którzy wpadli pomachać sobie samym, obcy, choć nie obcy...
Oprócz tego, dzięki temu, że jest więcej czasu na rozkręcenie fabuły, w odcinku można poświęcić trochę czasu na takie przyjemne detale jak całkowite fiasko planu obrony Doktora. Jego plany rzadko kończą się niepowodzeniem w normalnych odcinkach, a tutaj reżyser serwuje nam kilka minut rozstawiania kamer, przygotowywania sprzętu, rysowania map tylko po to, żeby ukrócić ten plan zwykłym odcięciem prądu. To jest fajne, bo widać po tym, że czasem obcy są sprytniejsi od Doktora i sam Doktor nie zawsze musi być taki cwany i da się go zrobić konia.
Ogólnie, odcinek podobał mi się bardzo. Fajnie też, że następuje w tych odcinkach swoista rotacja towarzyszy. Akurat teraz Amy wpada pod ziemię i nie ma jej w odcinku prawie wcale (choć jak jest, to jest rewelacyjna). Miło, że scenarzyści dają nam taki oddech od niektórych postaci.
#4
Napisano 24.05.2010 - |07:53|
I muzyka jest zdecydowanie gorsza - prawie jej nie ma.
Użytkownik Magnes edytował ten post 24.05.2010 - |07:53|
#5
Napisano 24.05.2010 - |23:29|
Z drugiej strony, teraz gdy Moffat kontroluje fabułę, wszystko mniej więcej trzyma się kupy. Za Daviesa było z tym różnie, a często bardzo źle. Właśnie dużo osób krytykowało fabułę serialu za jego czasów za to, że jest zbyt "magiczna", a za mało... sensowna.Nie było to złe, ale czegoś mi w tych ostatnich odcinkach brakuje. Jakiejś magii, która była w tych z ery Russela T. Daviesa.
Osobiście, sposób pisania Moffata podoba mi się zdecydowanie bardziej. Mniej grania na emocjach, więcej dreszczyków i zabawy z podstawowymi koncepcjami science-fiction (paradoksy czasu, kultura obcych, itp.). W dotychczasowych odcinkach brakowało mi tylko poczucia rozległej przestrzeni. Większość odcinków dzieje się na Ziemi, a te, które się na niej nie odbywają, mają miejsce na obszarach bardzo przypominających Ziemię (Starship UK, czyli imitacja Ziemi na statku kosmicznym i miejsce katastrofy Byzantium, czyli planeta sterraformowana, a zatem przekształcona tak, aby przypominała Ziemię).
Chciałbym zobaczyć coś bardziej egzotycznego, jak planetę Midnight, całą z kryształów i oświetloną zabójczym dla żywych istot słońcem.
W jakim sensie? Bo on tego odcinka nie robił. Masz na myśli, że nie powinien być głównym scenarzystą?Moffat jest OK, ale nie powinien robić wszystkiego
Hmm, akurat nie zwróciłem uwagi na to. IMO, dobra muzyka filmowa jest tylko tłem dla obrazu i nie powinna zanadto się wybijać naprzód. Zresztą, muzyki z pierwszych czterech serii też jakoś sobie nie przypominam wyraźnie.I muzyka jest zdecydowanie gorsza - prawie jej nie ma.
#6
Napisano 25.05.2010 - |07:31|
Masz na myśli, że nie powinien być głównym scenarzystą?
Na razie uważam, że nie. Ale może przyszłe odcinki sprawią, że zmienię zdanie.
Co do muzyki - jeśli nie jesteś fanem soundtracków, to pewnie nie zwróciłeś uwagi. Muzykę z poprzednich serii słucham cały czas, tutaj jeszcze nie znalazłem interesującego kawałka, ot, nudne smyki w tle. Poza tym czasem panuje straszliwa cisza podczas odcinków, jakby zapomnieli podłożyć muzykę.
W Doctor Who byłem przyzwyczajony do dynamiki i wręcz hałasu. Aż dziw, że muzykę nadal robi Murray Gold, to bardzo nie w jego stylu podkład.
Cóż, póki co będę się... przyzwyczajał do nowego Who. Ale to pierwszy raz kiedy nie czekam na następne odcinki z niecierpliwością.
Użytkownik Magnes edytował ten post 25.05.2010 - |07:31|
#7
Napisano 26.05.2010 - |02:20|
Heh, no wielkim fanem nie jestem, przyznaję. Chociaż okazyjnie lubię sobie posłuchać soundtracków do filmów, które mi się podobały, głównie aby sobie powspominać sceny, które miały miejsce w trakcie danych utworów. Może się mylę, ale muzyka filmowa raczej jest tylko jednym z komponentów filmu jako całości i raczej nie powinna być słuchana w izolacji. Tak jak nie powinno się oglądać filmu bez dźwięku. To co dzieje się na ekranie dyktuje to jak brzmi muzyka, gdzie jest akcentowana. Wydaje mi się, że w nowym Who nie ma mniej muzyki, ale możliwe, że jest bardziej subtelna, cicha. Może to być związane z motywem przewodnim sezonu (cisza przelewająca się przez pęknięcia).Co do muzyki - jeśli nie jesteś fanem soundtracków, to pewnie nie zwróciłeś uwagi. Muzykę z poprzednich serii słucham cały czas, tutaj jeszcze nie znalazłem interesującego kawałka, ot, nudne smyki w tle. Poza tym czasem panuje straszliwa cisza podczas odcinków, jakby zapomnieli podłożyć muzykę.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych