Odcinek 05x03 Victory of the Dalek
#1
Napisano 09.04.2010 - |07:56|
::. GRUPA TARDIS .::
#2
Napisano 18.04.2010 - |00:30|
- kolejna wyrwa w czasie i przestrzeni
- Dalek serwujący herbatę
- z jakiegoś powodu Amy nie pamięta inwazji z Journey's End
- występ Brygadzisty?(aktor grający Churchilla strasznie seplenił, nie moglem go dokładnie zrozumieć)
Matt Smith coraz lepszy, godnie zastąpił swojego poprzednika. Jedyne co mnie razi w 5 serii to strasznie mocne zwrócenie uwagi na motyw przewodni, 3 odcinek 3 dziura w przestrzeni, końcowa rozmowa Amy z Doctorem. W poprzednich seriach było to raczej elementem tła aż do 11-12 odcinka.
Użytkownik mellron edytował ten post 18.04.2010 - |00:34|
#3
Napisano 18.04.2010 - |13:56|
- Ammy - nadal nie policjantka ale już widoczna zmiana na lepsze. Już dawno już osiągneła przewagę nad Marthą.
- Względem braku pamięci o Dalekach początkowo sądziłem że być może zawiniła tu kwestia samego rozwiązania Journey's End. Ale wychodzi na to że te pęknięcia zmieniajędelikatnie historię.
- Ciekawe czy pęknięcia są wynikiem działań samego doktora. ( pojawiają sie tam gdzie i doktor)
Ale co mi sie nie podobało?
- kolorowi Dalekwie, No i ciągle nie mogę zrozumieć jak oni mogą się bać doktora, tzn. czemu nie mogą do niego po prostu strzelić.
- i irytował mnie ten strażnik w niebieskim. Sam nie wiem czemu.
Użytkownik LunatiK edytował ten post 18.04.2010 - |13:57|
#4
Napisano 18.04.2010 - |17:40|
Musze przyznać, że jest to pierwszy odcinek Doctora który mnie zezłościł. Do tej pory coś mogło być po prostu nudne. Jednak tutaj zdrowo przesadzono:
Dalekowie, jak Teletubisie i myśliwce śmigłowe w kosmosie strzelające laserami
Ponad to odniosłem silne wrażenie banalności scenariusza. Ot weźmy tragiczny okres z historii naszego narodu, dodajmy największych przeciwników Doctora i odpowiedzmy na pytanie: "Co to znaczy być człowiekiem?", będzie show!
Zawsze oglądając Doctora czułem "inteligencję w scenariuszu", teraz tego zabrakło. Dziwne.
Ale każdemu zdarza się wypadek przy pracy, czekam kolejny tydzień.
#6
Napisano 18.04.2010 - |20:33|
Za to ci Dalekowie w "brytyjskiej" wersji wypadli genialnie. Szkoda, że już ich więcej nie zobaczymy.
Co do tych myśliwców to jakoś aż tak bardzo mnie to nie razi. W tym serialu mieliśmy już przecież nie takie motywy odnośnie ingerowania w historię. Twórcy chcieli się pobawić dieselpunkową stylistyką, mieli ku temu okazję, wykorzystali ją. Krytykować "naukowość" takiego rozwiązania to trochę tak, jakby czepiać się kroczących parowych pająków z "Bardzo dzikiego zachodu".
Powtórzę po raz kolejny to, co pisałem odnośnie dwóch poprzednich odcinków. Amy jest niesamowita! Magia jaką wprowadza do serialu jest po prostu cudowna. Chociażby ta scena, gdy rozmawiała z androidem, chcąc mu uświadomić, iż tak naprawdę jest w nim człowieczeństwo.
Początkowo myślałem, że jej plan zakładał coś innego - wykorzystanie doświadczeń z pracy o której wspominała w pierwszym odcinku i uratowanie świata za pomocą pocałunku.
#7
Napisano 19.04.2010 - |18:24|
No cóż. Nie każdy może być geniuszem .
Użytkownik owczarnia edytował ten post 19.04.2010 - |18:25|
#8
Napisano 26.04.2010 - |01:09|
Niestety, w przypadku Gatissa fantazja literacka wzięła chyba górę nad doświadczeniem z serialem. Tak wielu niedorzecznych koncepcji w jednym odcinku jeszcze nie widziałem. Ja rozumiem, że Doctor Who to serial sci-fi, w dodatku taki, który traktuje rzeczywistość z lekkim przymrużeniem oka. Nie chcę się czepiać rzeczy, które po prostu wydają się niesamowite, ale raczej rzeczy, które są po prostu niewiarygodnie niespójne w ramach uniwersum tego serialu.
1. Dalekowie. W jaki sposób trzyosobowy oddział Daleków ocalał przed Bombą Rzeczywistości, która była ustawiona na rozszczepienie na atomy wszystkich Daleków w całym wszechświecie, we wszystkich alternatywnych wszechświatach i we wszystkich przedziałach czasu? W jaki sposób "znaleźli" unikatowy dalekański artefakt umożliwiający odrodzenie się ich rasy?
2. Progenitor. Jak to jest, że dalekański artefakt nie chce działać gdy próbują go uruchomić "nieczyści" Dalekowie, ale wystarczy nagranie głosu Doktora, żeby uwiarygodnić ich "dalekańskość" i uruchomić urządzenie? Przecież Doktor jest największym wrogiem Daleków. Czemu urządzenie woli ufać jemu, a nie Dalekom (nawet jeśli nie są 100%-towo czyści). Tym bardziej, że do potwierdzenia tożsamości Doktora wystarczy nagranie jego głosu.
3. Profesor Bracewell. A więc Dalekowie tworzą androida (od kiedy Dalekowie tworzą androidy), który wygląda jak człowiek, zachowuje się jak człowiek i jeszcze w dodatku ma wspomnienia z przeszłości i zapewne wszelkie dokumenty wymagane aby pracować dla rządu Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej. Aha. Ma też wbudowaną bombę, zdolną do zniszczenia całej Ziemi. Najbardziej dobija mnie jednak to, że Doktor pozwala dalekańskiemu androidowi z wbudowaną bombą wyruszyć na poszukiwania swojej dawnej miłości po kraju. Raz, że facet jest dość niebezpieczny, a dwa, że jest metalowy i nie ma ręki. Nie wydaje mi się, aby jego dawna miłość zaakceptowała go takim, skoro widocznie nie akceptowała go gdy był w 100% człowiekiem. Oczywiście, zakładam tutaj, że owa miłość w ogóle istniała, a nie była po prostu projekcją jaźni zaszczepioną Bracewellowi przez Daleków w zastępstwie ludzkich wspomnień.
4. Oblivion Continuum. A więc androidowi wszczepiono jednostkę zasilającą zdolną do detonacji z odległości i z mocą wystarczającą do roztrzaskania planety i jedyny sposób na jej rozbrojenie to... przypomnienie androidowi-nosicielowi, że odczuwa różne ludzkie emocje. Pomijając dość niewiarygodny sposób rozbrajania bomby... czy naprawdę Dalekowie nie mogli wpaść na lepszy sposób wykorzystania tak ogromnej mocy?
5. Walka w kosmosie. Wbrew pozorom nie będę się czepiał, że Spitfire'y latają w kosmosie i że dostały się tam ewidentnie w kilka minut. Jestem gotów zrzucić to na karb "dalekańskiej technologii". To co mnie dobija to niekonsekwencja scenariusza. Wylatują 3 samoloty. 2 z nich zostają zestrzelone przez statek Daleków przy próbie wysadzenia talerza. Talerz wysadza ostatni samolot z eskadry. Potem, okazuje się, że ten jeden samolot tak zagraża Dalekom, że aż muszą szantażować Doktora wysadzeniem Ziemi, żeby tylko go odwołał. Tymczasem ten sam statek Daleków przed chwilą zestrzelił 2 identyczne samoloty, a poza tym ma na tyle mocy, żeby transmitować zdalną elektryczność na Ziemię, zbudować od podstaw pięciu nowych Daleków i na koniec przenieść się w czasie i przestrzeni.
Do tego dochodzą inne buble w scenariuszu. Na przykład sam plan Daleków. Jak na istoty racjonalne i logiczne, Dalekowie uknuli dość pogmatwany plan, który w żaden sposób nie gwarantował sukcesu, czy nawet spotkania z Doktorem. Czy nie prościej byłoby umieścić gdzieś na Ziemi owo magiczne Oblivion Continuum, i zagrozić, że jeśli Doktor nie potwierdzi, że Dalekowie, to w istocie Dalekowie, to zostanie ono zdetonowane. To chyba prostszy sposób niż tworzenie androidów, przebieranie się w siły zbrojne Wielkiej Brytanii i serwowanie herbaty ludziom...
Nieco załamujące też było rozwiązanie scenariusza, gdy nagle ni z gruszki, ni z pietruszki Amy przypomina Bracewellowi o tym, że podkochiwał się w jakiejś dziewczynie niegdyś. Pomimo, że nic w trakcie ich spotkania nie sugerowało takiego wydarzenia. Szczęśliwy traf? Najwyraźniej.
Do tego dochodzą "tęczowi" Dalekowie, wątek młodej oficerki, która traci swojego mężczyznę w ataku hitlerowców, który nic nie wnosi do fabuły i nachalne patriotyczne obrazki takie jak wznoszenie flagi brytyjskiej po nalotach.
Według mnie był to jeden z najgorszych odcinków Doctor Who, które powstały od 2005 roku.
Muszę się też zgodzić z owczarnią, że o ile dialogi Moffata służą Smithowi, to gdy scenariusz się sypie, Smith nie jest w stanie "uratować" odcinka tak jak Tennant. Russelowi T. Davies'owi też zdarzały się niekonsekwentne odcinki, ale na ogół dobra gra Tennanta była w stanie pomóc nam uwierzyć w bezsens dziejący się na ekranie. W przypadku tego odcinka, Smithowi się to nie udaje. Nie możemy go jednak winić. Raz, że jest to dopiero trzeci odcinek, w którym gra i na pewno jeszcze wiele musi się nauczyć. Dwa, że nie poddał się bez walki (świetna scena okładania Daleka łomem). Trzy, ten odcinek był wielokrotnie gorszy niż cokolwiek co przez 4 lata napisał Russel T. Davies i mam wątpliwości czy nawet geniusz Tennanta by coś tutaj pomógł.
Czy z tego całego bałaganu coś zasługuje na pochwałę? Podobała mi się gra Iana McNeice'a w roli Churchilla. Jakkolwiek bezsensowna, podobała mi się scena serwowania herbaty przez Daleka i tekst "Nie potrzebuje pan herbaty?" gdy Doktor okładał go łomem, ale to wszystko wyłącznie z przyczyn komicznych. Na duży plus zasługują też efekty specjalne w tym odcinku. Szczególnie bitwa w kosmosie. Wyglądało to naprawdę spektakularnie.
Tym niemniej, już nie mogę się doczekać powrotu do rzeczywistości spod pióra Moffata.
Użytkownik OmniSzron edytował ten post 26.04.2010 - |01:13|
#9
Napisano 01.05.2010 - |12:56|
"WTF?? Daleks Power Rangers?"
#10
Napisano 23.06.2013 - |04:08|
Teraz to dopiero odgrzewam kotleta!
Oglądam doktora od dwóch tygodni i to co zobaczyłem w tym odcinku zwaliło mnie z nóg. Nie widziałem jeszcze starego doktora więc znam tylko trzech "nowych". Nie mniej jednak od początku każdy z odcinków był po prostu "brilliant"! A tu nagle taka farsa! No ludzie przyznajcie, że to zwyczajnie żenada.
Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż wcale nie zły serial, ale jednak na tle genialnych scenariuszy dotychczasowych odcinków ten woła o pomstę do nieba. Drugi odcinek tej serii miał na prawdę treść, pierwszy był nieco tandetny, ale trzymał przyzwoity poziom. To co scenarzyści zaserwowali w trzecim to jednak żart.
Znaczy zrozumcie mnie... To tak serio?! Dalek Power Rangers?! (Tak, też to pomyślałem, a właściwie to nawet powiedziałem na głos...) Co do samolotów to ja się akurat przyczepię, bo rozumiem "bańka grawitacyjna" (chyba tak to leciało), ale po jaką cholerę w takim razie kręci się wirnik? Z resztą wielu z nas kuło to w oczy tylko dlatego, że nigdy w tym serialu nie prezentowano nam takich niedorzeczności. Pomimo niskiego budżetu pierwszych sezonów (dlatego przecież dalekowie wyglądają w sumie tandetnie) nigdy nie sprzedawano nam takiej słabizny. A teraz widzę nowego doktora, nowe postacie, nowy wszechświat, totalny brak magii i przesłania. Jestem zdruzgotany tym odcinkiem. Nie wiem nawet czy oglądać dalej. Tardis i sam Doktor w stylu retro nawet mi przypadł do gustu choć nie wiem czy Matt Smith to dobra osoba w tej roli... Co do Amelii natomiast to faktycznie jest zniewalająco urocza i podnosi ocenę całości.
Nie chcą powtarzać więcej po przedmócach więc dodam tylko że zgadzam się w 100% z opinią Baloo, Owczarnią, OmniSzronem i Botanixem.
ALONS-Y!
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych