Skocz do zawartości

Zdjęcie

Universal Soldier Trilogy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 01.01.2010 - |08:14|

Uniwersalny Żołnierz, to kolejny przykład po np Starship Troopers, jak zepsuć całkiem dobry pomysł.
O ile w obu przypadkach pierwszą część można zobaczyć, można nawet do niej wracać, o tyle drugą ma się już opory, a po trzeciej ma się już ochoty nic oglądać z tego świata...

Fabuła jedynki jest mniej więcej taka, w Azji na potęgę giną amerykańscy żołnierze, więc coś tym trzeba zrobić, ciała się zamraża, szpikuje chemią i trzydzieści lat później, ma się Uniwersalnych Żołnierzy.
Ale po pierwszych akcjach, coś nie wypala. Zamiast imperatywu posłuszeństwa, żołnierze zaczynają robić, to co chcieli zrobić tuż przed śmiercią:
Luc Deveraux / GR44 (Jean-Claude Van Damme) chce tylko wrócić do domu i nie chce więcej wojny
Andrew Scott / GR13 (Dolph Lundgren) chce zabijać, a uszy trupów robi sobie trofea...
A potem już typowo hollywoodzka jatka z finałową walką głównych sił dobra i zła.

W 1999 nakręcono drugi film Universal Soldier: The Return (niby były jeszcze jakieś dwie telewizyjne ekranizacje, ale wątpię by poza USA, ktoś o tym słyszał), gdzie Van Damme ponownie wciela się w Luca. Akcja dzieje się kilka lat później niż pierwszego filmu. Dzięki kolejnych ilościach chemii w organizmie Luc na powrót staje się człowiek i pracuje przy kolejnych wersjach Uniwersalnych Żołnierzy. Tym razem spod kontroli wydostaje się sztuczna inteligencja i przejmuje kontrolę na właśnie tymi żołnierzami, Luc samotnie czy prawie samotnie musi im stawić czoło...

No i teraz w 2009 ktoś postanowił powrócić do tematu Uniwersalnych Żołnierzy. Tak powstało Universal Soldier: Regeneration, którego należy unikać prawie jak ognia.
Van Damme wybitnym aktorem nigdy nie był, ale jego kopanki szło oglądać bez podglądu na przyśpieszeniu, szło, bo 50 lat na jego karku widać aż za wyraźnie. A jedyna porządna scena walki była ewidentnie z dublerem a nie Van Dammem.

Akcja filmu dzieje się na Ukrainie, dokładnie w Czarnobylu. Terroryści chcą wysadzić reaktor nr 3 (ojej, czwórkę przeżyliśmy, trójkę pewno też byśmy przeżyli ;)).
No i by to zrobić, terroryści jako ochronę wykorzystują najnowszy model Uniwersalnego Żołnierza, co oczywiści wszystkich zabija, sam nie ginąć.
Okazuje się, że szalony profesorek zmienił strony, z patriotycznej (po zamknięciu badań) na tą, co więcej zapłaci i wykradł najnowszy model.
Ukraińce proszę USA o pomoc, ta wysyła poprzednią partię 4 Uniwersalnych, te przegrywają pojedynek, przy okazji ten zły wybija całą armię, która im towarzyszyła (amerykańską armię na ukraińskiej ziemi...), ukraińską zresztą też...
No to dobrzy sięgają po ostatnią deskę ratunku, po Luca (znowu Van Damme), który od dwóch lat wraca do człowieczeństwa w Szwajcarii. Znowu ładuję w niego tonę chemii i znowu rusza do akcji... Po drodze okazuje się, że profesorek wykradł dwóch uniwersalnych, drugim jest Andrew Scott (Dolph Lundgren, u której pięćdziesiątkę widać trochę mniej niż u Van Damme'a). I znowu mamy kilka pojedynków, które najchętniej to by się poprzewijało...

Scenarzyści albo w ogóle nie widzieli poprzednich filmów, albo mają mają problem ze swoim IQ. Całkowicie zignorowali poprzednie filmy, poza głównymi bohaterami części pierwszej.
Sam pomysł na miejsce działań terrorystów też wybrali beznadziejny. W ogóle szkoda słów.
O reżyserii też szkoda gadać. Do Emmericha mu daleko.
Aktorstwo, oj tu się po pastwię, aktorzy słabi, w ogóle to chyba nie byli aktorzy.
Poza Coreym Johnson, który na ekranie może jest z 60 sekund, i jakimś grającym ukraińskiego dowódcę, reszta raczej nigdy nie stała obok aktora (Van Damma i Dolpha nie liczę - bo oni już starzy są). Niby to miał być film kopany, ale oni nawet kopać nie umieją, biegać też nie.
A ten który ustawiał walkę wojska w warunkach miejskich, to też o tym nic nie słyszał, długa broń, zero krycia. Banda dzieciaków po Counter-Strike, będzie mieć większe pojęcie o walce w takim terenie, niż to co tu pokazano.

CGI zastosowano tu chyba raz, jak jeden zły wypadał przez okno - okno nagle zrobiło BOOM, jakby je wydadzili, zrobił się z niego drobny pyłek, nawet framuga zmieniła w pyłek... yhh szkoda słów.

Inaczej, brak dobrego scenariusza, brak dobrych aktorów, brak dobrych dublerów, brak ... wszystkiego.

Pierwszy film bym ocenił na 6/10, drugi na 3,5/10, może nawet 4/10, natomiast to co nam tu zaserwowano to 1/10 i jak już chyba pisałem. Unikać, nie oglądać.

Użytkownik johnass edytował ten post 28.05.2010 - |17:06|





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych