Screamers powstał na podstawie opowiadania Philipa K. Dicka "Druga odmiana". [o drobnych rozbieżnościach, można poczytać np na wikipedii]
Na planecie Syriusz 6B odkryte zostaje złoże berytu, który ma rozwiązać problemy energetyczne Ziemi. Jednak wydobycie wywołuje silne skażenie radioaktywne. Sojusz złożony z mieszkańców planety buntuje się przeciw dalszemu wydobyciu. N.E.B. (Nowy Blok Ekonomiczny) wypowiada wojnę Sojuszowi. Ludność planety zostaje zdziesiątkowana, środowisko zniszczone (wojna atomowa).
10 lat (5 lat, wedle angielskiej wiki - a nie ma filmu, by to zweryfikować) później wojna trwa nadal, Sojusz opracowuje nową broń - samobieżne ostrza, które mają za zadanie zabić wszystko co nie posiada identyfikatora. Broń została przezwana Screamers, ze względu na dźwięk jaki wydają ostrza w ruchu (odgłos podobny do krzyku). Sojusz przegrałby tę wojnę, gdyby właśnie nie ta "cudowna" broń. Wkrótce na planecie zapanował pewien stan zimnej wojny - obie strony okapały się w swoich bunkrach. Dla NEB niebezpiecznie było się poruszać na zewnątrz, Sojusz nie widział potrzeby. A sama planeta, nie jest najlepszym miejscem na piknik, nawet bez screamersów.
Jednak pewnego dnia, nad bunkrem sojuszu rozbija się prom z żołnierzami na Triton 4 (nowe miejsce walk między Sojuszem a NEBem, gdzie również znaleziono beryl). Z krótkiej rozmowy z jedynym ocalałym z promu wynika, że niedobitki (obu stron) na Syriuszu zostały pozostawione same sobie. Innego (równie pięknego dnia na Syriuszu), do bazy Sojuszu, próbuje przedostać się z wiadomością, pojedynczy żołnierz NEBu, jednak samobieżne piły są dla niego bezlitosne. Wiadomość od dowódcy sił NEBu, do dowódcy sił Sojuszu, zawierała prośbę o pokój. A jedno z rozbrojonych ostrzy, miało pewną różnicę od pozostałych (i tu dochodzę do sedna tego przypominania jedynki):
Procesor ostrza miał dopisek "poprawiony", co było o tyle dziwne, że fabryka która produkuje owe ostrza, żywego człowieka widziała tylko raz, gdy nacisnął on guzik startu. Od tamtego dnia, wszystko szło na automatach.
Podczas podróży do bazy NEB, Hendricksson natrafia, także na inne modele samobieżnych ostrzy, tym razem, zamiast metalowego korpusu, są one stworzone ze szkieletów szczurów. Kolejna ewolucja, która nie powinna nastąpić? Znajdują również małego chłopca, który zostaje zastrzelony przez żołnierzy NEB - jak się okazuje, on również jest kolejną wersją screamersów. Nim cala historia się skończy bunkry (zarówno NEB, jak Sojuszu) zostają wyczyszczone przez takie właśnie wersje. Od niedobitków NEB, dowiadujemy się, istnienia jeszcze jednej wersji, udającej rannego żołnierza.
Na samym końcu pojawia się kolejny model, Jessica. Tego modelu już niemal nie da się odróżnić od człowieka - jak to określił Hendricksson: "Kolejny krok w rozwoju, potrafi krwawić, kochać i zabijać swoich" (cytat niedokładny).
Sam film miał ponoć niski budżet (20 mln, który nawet się nie zwrócił), za to miał całkiem ładne plenery, Quebec w Kanadzie, który stworzyły (dla mnie) nie zapomniany klimat. Niski budżet, oraz nie najlepsze efekty specjalne, że ich nie było za wiele, co wysoko punktuje film. Sporo robi ludzka wyobraźnia, więc "przerażenie" często było większe niż zaplanowano...
Na pm dostaję info, że nie wiecie, gdzie dwójka się zaczyna. Więc wytłuszczam. TU
I tu właściwie przechodzimy do faktycznego drugiego filmu. Moje początkowe nastawienie, negatywne, choć nie pozbawione nadziei. Bałem się powtórki z Starship Troopers 3, gdzie tandetne efekty, miały zakryć jeszcze tandetniejszą fabułę. A jak wyszło.. no cóż, znowu muszę trochę przynudzić streszczeniem fabuły.
Hendricksson uciekł z Syriusza, na pokładzie jego jednoosobowej rakiety znajdował się miś - miś który okazał się kolejnym modelem screamersów. (to jeszcze było w jedynce) doleciał nawet do Ziemi, jednak jego statek spalił się w atmosferze. Przed śmiercią wysłał raport, który został uznany za majaki, 'kosmicznej grypy". Trzynaście lat później z Syriusza nadchodzi sygnał SOS, a ziemia, mimo ostrzeżeń Hendrickssona, wysyła ekipę ratunkową.
Dalej już niestety standardowo. Lecą, znajdują kogoś, murzyn ginie śmiercią bohatera, oddając swój identyfikator, zachłanny dowódca misji uruchamia starą fabrykę robotów, próbując ukraść informacje o "zakazanej" technologii. Następnie kolejno giną członkowie ekspedycji oraz "ocalałych" mieszkańców Syriusza.
Brak tu tego zaskoczenia, które kilkukrotnie występowało w jedynce, niby twórcy coś tam próbowali, jednak z mizernym skutkiem. W dwójce zaskoczeniem mieli być ocaleni, ale przecież dla każdego kto oglądał jedynkę, jasne jest iż na planecie nie ma żywych ludzi - screamersy mocno ewoluowały, nie szło ich odróżnić od ludzi (Jessica), więc oczywiste było iż "ocaleni" to kolejne modele. Ocaleni niby mieli być kanibalami, a było aż nadto oczywiste kogo "nasza dzielna drużyna" uwalnia i że niemal wszyscy z tego powodu zginą. Później spotkanie postaci granej przez Lance'a Henriksena (nawet chyba pada jego imię, niby twórca całej tej broni), który tłumaczy iż screamersy prowadzą wojnę między samymi sobą, całkowicie zepsuło efekt ostatniej sceny.
Efekty: No cóż, na szczęście ze względu na budżet nie zastosowano za dużo efektów CGI, bo gdyby miały przypominać wyjście ze statku, czy "latające" wróć skaczące wersje pierwszych pił samobieżnych, to wyszła by kicha gorsza od Starship Troopers 3. A tak przynajmniej dosyć przyjemnie oglądało się ten obraz. Choć w moim odczuciu mogli w ogóle nie stosować tego komputerowego tła - bo chyba tylko raz stosowali tak kiepsko (o ile go w ogóle jeszcze gdzie indziej stosowali, bo w nocy więcej tak rzucających się, źle nałożonych obrazów nie widziałem) - lepiej by zrobili robiąc niewielką makietę statku, wyjścia i postawili to w jakimś piaskowym kanionie) - zawsze to byłby jeden minus mniej).
Same wersje screamersów - "jedynki" w ogóle nie przypominały tych z 1995r a to wielki minus. Nie dość, że w sumie pokazane są były tylko przez kilkanaście sekund, to jeszcze głównie je wysadzali, mogli zrobić gest w stronę tych co pamiętają jedynkę.
Fabuła jak już pisałem przewidywalna niemal do bólu - no może malutki plus, za kolejność zabijania, bo tu lekko wyszli poza standard ale już typ śmierci:
Murzyn, siła jednostki, ginie z poświęcenia;
Medyk, ginie rozczulając się nad martwym "obcym";
Przystojniak, ginie szukając martwej medyczki;
Zły, ginie jako jeden ostatnich, próbując ugrać cos dla siebie;
Wszyscy niepotrzebni giną, bo "nasza dzielna drużyna" nie ma odwagi się zapytać, dlaczego ktoś jest trzymany w zamknięciu;
itd. itp.
Ach byłbym zapomniał o urozmaiceniu fabuły: Cała ta akcja nie miałaby sensu, gdyby nie fakt, że Syriusz 6B, sześć dni po lądowaniu "naszej dzielnej drużyny" zostanie zbombardowany przez deszcz meteorytów i żadna życie na niej się nie ostanie. No ja was proszę, już głupszego przyśpieszacza akcji nie mogli wymyślić. Jest tyle ciekawych pomysłów, które nie były by tak nie prawdopodobne jak ten deszcz... choćby śmiertelne promieniowanie, czy promieniowanie niszczące cewki energetyczne. Ale nie, musieli ten deszcz... o zgrozo.
I jeszcze połączenie z jedynką. Głowna bohaterka, jest córką Hendricksson. Nie wiem w sumie po co to powiązanie, ale niech im będzie, tylko wówczas mogła być bardziej podejrzliwa, szczególnie biorąc pod uwagę jej "prorocze" sny.
To właściwie cały film już. Jeszcze tylko plusy, końcówka i opinia .
To teraz przejdźmy do plusów: Lance Henriksen (znany choćby za rolę Bishopa w Obcym), Gina Holden (znana z niedawnego serialu o Flashu Gordonie).
Mała ilość efektów.
Tylko dwie przekombinowane sceny. (moment rozpadu jednego ze screamersów po trafieniu jakimś łukiem elektrycznym, jeśli chodzi o drugą, patrz niżej)
Niezgorzej opowiedziane..
I no koniec. Standardowo przeżywa, dwoje młody, ładnych i łatwych? Para jednym słowem. I no i końcówka, ziemia, a nasza bohaterka, po dwumiesięcznym śnie ma brzuch jak w 7-9 miesiącu ciąży... I te "zaskakujące" ujawnienie faktów. ON jest robotem, ICH dziecko TEŻ. Koniec.
Zaskoczenie dla mnie nie ma żadnego. Oczywistym było dla mnie iż na planecie nie ma żywych. Byłem tylko ciekaw jak to rozwiążą, No i wszystko spoko, ale ciąża? (to druga z tych, przekombinowanych scen) Ta otwierająca się piła w łonie matki.. To czym nagle są te screamersy? Z robotów ewoluowały na nanoboty? w naście lat? YYY, co to ma być?
Oraz pewne rozczarowanie, liczyłem że Henriksen opowie wszystko, wytłumaczy dlaczego nie ma ludzi na planecie... Myślę, że wówczas film dostał by oczko więcej.
Zakładając, że jedynce mogę śmiało dać 7/10 za tajemniczość i dosyć zaskakujący koniec. To dwójce przypada 4/10. Można zobaczyć. Na pewno wrócę do tej części za lat kilka. Ale nie jest w żadnym razie arcydzieło. Zdecydowanie brakowało tajemniczości. Tym co nie widzieli jedynki, doradzam zapoznać się z nią. Tym co jej nie pamiętają. Pierwsze minuty przypomną.
No, alem się rozpisał. Pewno o czymś zapomniałem, coś przekręciłem ale to się jeszcze naprawi i dopisze Dla tych co dotrwali w moich majakach do końca, gratuluję i zachęcam do dyskusji.
Użytkownik Toudi edytował ten post 01.02.2009 - |00:46|