Oj, trochę żal Atlantisa... Dopiero teraz się rozkręcił...Miał w tym sezonie słabe odcinki, ale w porównaniu do 3 czy nawet 4 sezonu jest naprawdę w tym roku dobry. Głupie żółtki jednak skasowały go, ehhh....
Zarejestrowałem dwie głupotki, obydwie to "efekt efekciarstwa" SGA:
-głupotka mniejsza: plan wylecenia zakloakowanym ( ;P ) puddle jumperem z zakloakowanego miasta (tyż ;P, choć żart to pierwszorzędny nie jest). No OK, ale dlaczego skoczek się zkloaczył dopiero na orbicie jak podchodził do HS? przecież w ten sposób równie dobrze mogli odkloaczyć miasto i wystawić transparenty z napisem "We welcome Wraith bombardement"
-Głupotka większa: statek się rozpada i...zaraz spada w dół. Co to za głupota? Rozpadłby się i jeszcze przez wiele lat mógłby orbitować w kawałkach, to jakieś chromolenie. Tak by się mogło stać gdyby okręt znajdował się na bardzo niskiej wysokości i musiał aktywnie walczyć z grawitacją, ale nie w momencie gdy sobie orbituje bez cukru. To największy zgrzyt odcinka
A poza tym cud miód i orzeszki, podobało mi się, naprawdę. Gdyby miał być szósty sezon, powiedziałbym że odzyskałem wiarę w SGA po serii bardzo dobrych odcinków. A tak to lekko żal tyłek ściska, że choć w dobrym stylu, to jednak-odchodzi.
Czego nie rozumiem, to sensu robienia z Wraith takich ludzkich lub pseudo-ludzkich drani. Nie wiem na jakiej zasadzie daje się im tyle typowo ludzkich emocji, IMHO scenarzyści powinni wzorować się na psychopatach bardziej a nie na "twardych, ale uczciwych wrogach a'la "herr ruski". Nie wiem, to jakiś spadek po Zimnej Wojnie chyba, ten model współpracy z wrogiem. Gdy SG-1 kooperował z Baalem, zawsze było wiadomo, że on to robi dla siebie i tyle, a przy pierwszej lepszej okazji rozwali Tauri w proch, tymczasem Todd jest taki uber-honorowy że hej, z Sheppardem dogaduje się jak wojownik z wojownikiem. Tfu, nie dzierżę.
Z drugiej strony to już kolejny odcinek, w którym Sheppard robi badassowisko i nie cacka się z wrogami. Za to wielki plus (wyobrażacie sobie, co by było gdyby tam był Daniel? Zaraz by dawał umoralniające gadki....). Innym dużym plusem jest kolejny ochłap informacji o samych Wraith, potwierdzenie domysłów nie tylko naszych bohaterów, ale i wielu fanów, w tym mnie-Wraith drone są kontrolowane przez "formy wyższe" Wraith i bez tego są takimi tam zwierzętami. Ten motyw razem z dosłownym żywieniem się na ludziach naprawdę mi się spodobał. Trochę do przewidzenia było to, że choroba przeniosła się na statek, ale pytanie "Jak to możliwe" nie zostało w pełni odpowiedziane-możemy się tylko domyślać, że w jakiś sposób, na pewnym poziomie, Wraith i ich statki są kompatybilne. Zastanawia fakt, że co prawda jest to logiczne jeśli chodzi o statis chambers, to jednak jest trochę bez sensu z resztą HSa. Przecież reszta nie musi być kompatybilna z Wraith, w ogóle, więc po co to? Można założyć, że kompatybilne są tylko statis chambers, a choroba potem jakoś zmutowała, ale słowa bohaterów temu raczej zaprzeczają, choć nie definitywnie. No cóż, nie ważne. Tak czy siak, z powodu trzech wymienionych niedoróbek i tej wątpliwości wlepiam "tylko" 8.5/10 zamiast 9.5 gdyby poprawić te trzy rzeczy, które mi się nie podobały.
Go go SGA, jeszcze 3 odcinki, pokaż na co cię stać...
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 06.12.2008 - |19:10|
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung