No dobrze. Obejrzałem, zapłakałem. Jest, jak myślałem.
Już o tym w którymś temacie pisałem, lektura newsów na Gateworldzie dostarcza bowiem informacji-niepokojących-o sezonie 5. Mianowicie gdy scenarzyści usiedli do "spinningu" całego sezonu i zebrali WSZYSTKIE pomysły jakie mieli, wyszło im że mają 14 odcinków. A to oznacza że musieli wycisnąc z siebie jeszcze 6 kolejnych. Co to oznacza-mówić nie muszę.
W każdym razie sezon zapowiada się na ostro nierówny. W przeciewieństwie do 4 brakowało ostrego wstępu, nie ma jasno określonego wroga, celu i motywu przewodniego. Zapewne przez kolejne odcinki będziemy mieli luźne "lelele pi pi pi trala la", środek będzie syty, a potem huśtawka. A podobno sezon jest zrobiony tak, by odpowiedzieć na kilka najwazniejszych pytań i niejako SGA "podsumować". Czyli: znów nie wiadomo, jak zakończyć sezon, który został sklecony ze ścinek i wszyscy są już nim zmęczeni, nie mają pomysłow i liczą na to, że pozwolą serialowi odejść kiedy jeszcze jest coś do powiedzenia.
Odcinek nudny, przewidywalny do bólu a jeśli ktoś chciałby być czymś zaskoczony, to flashbakci na początku odcinka skutecznie pozbywają go złudzeń.
Sezon 4 ogladałem, po cichu narzekając na to, że czytałem spoilery i wiedziałem, o czym jest każdy epizod. Teraz tego nie zrobiłem, a mimo to jest nudno.
No cóż, komentarzy mi brak, bo cały ten odcinek jest brakiem. Walka z Rononem: w wywiadzie aktor powiedział, że był wściekły, bo włożył w te sceny mnóstwo pracy, a w trakcie robienia odcinka wszystko wyleciało. Ponoć walki miały być super-choreografia itd. A tu-lipszton.
Faktycznie odcinek należało rozbić na dwa, dodać motywy i rozbudować inne. Woolsey: do rozbudowy. Teyla-Kaanan: do rozbudowy. Sheppard-Teyla: do rozbudowy. Dodać wątek badań tego Wraith, wyjaśnic co robił i dlaczego, rozbudować apropo kwestie dlaczego jakiś tam Wraith może działać bez królowej i dlaczego-o co w tym kaman. Wyjaśnić, dalczego Wraith nie mogą otumanić worshippersów samą telepatią itd. dodać wątek wraith worshippers-rozbudować, wyjaśnić, wprowadzić na twardo do fabuły (czyli: nawiązać kontakt, wejść w struktury, namierzyć przywódców, po sznurku dotrzeć do kłębka). Walka między sateadanami: wydłużyć, rozbudować, udramatyzować. A na końcu pokazać, jak C4 eksplodują, lekko niszcząc placówkę, Wraith uruchamia silniki, placówka okazuje się statkiem, gościu zaczyna zwiewać, a wtedy wybuchowy koniec: bo nasi weszli w kontakt z rywalami tego wraith, np. z Toddem. Dla smaku można dodać Dedalusa, ale to byłoby już być może za dużo smaczności (co za dużo to niezdrowo) . Placówka zostaje zniszczona przez statki jego rywali gdy wzbija się na orbitę, a potem spokojna koncówka na Atlantis. Być może dzięki zakończeniu-Ronon rozbity między tym, co było a tym co jest i co sam zrobił, moglibyśmy wejść w następny odcinek mu poświęcony i wrócić na Satedę, gdzie podobno wybrani zamknęli się w bunkrze i przeżyli zagładę planety(było to w którymś z odcinków o rononie). Ronon by chciał wrócic na Satedę z powodu "tych-irytujacych-problemów-ze-samym-sobą". Czyli mielibyśmy 3 odcinki napakowane akcją, informacjami o Pegazie i Wraith a na końcu zakończenie trylogii ronońskiej wizytą na jego homerworldzie i rozwiązaniem ostatnich jego wątków. A ponieważ coś mi się obiło o uszy o czym będzie "First Contact" i parę innych odcinków środka, więc widzę, że można by odcinek satediański połączyć z tymi wątkami. W ten sposób mielibyśmy wstęp do tego, co będzie i jednocześnie rozwalili w ładny sposób stare motywy, zamykając je. A tak to yyy.... nudno było.
5/10 i to chyba i tak na kredyt, za dobry jestem, by gnębić.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 28.07.2008 - |09:36|
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung