Dobra, usiałem, obejrzałem... No i powiem tak: są w tym odcinku rzeczy dobre i są rzeczy złe.
Większość rzeczy złych znamy już od dawna-fakt, że nasi przeżyli cliffhanger pod gruzami, choć to naciągane (jasssne, zginęli tylko bezimienni marines, ale wszystkie osoby z imieniem w scenariuszu zostały). Ja bym na miejscu scenarzystów złożył na ołtarzu ofiarę z Lonre'a, który by wykorkował w ładny sposób pod tymi gruzami i Rodney miałby moralniaka, co potem w połączeniu z odebraniem przez niego porodu dałoby moralniaka podwójnego: tu życie odebrane, a tu dane. W efekcie na końcu siedziałby gdzieś smutny i robił poważniejszy klimat odcinka, a nie takie radosne "znowu zaszaleliśmy przez pół galaktyki"
Oczywiście naciągnięciem jest ten poród. Ostatnim razem zrobili sobie z tej konwencji jaja w "Quarantine" i za to mieli ode mnie brawa. Ale teraz to wygląda tak, jakby powiedzieli "no dobra dość wygłupów, teraz robimy na serio sztampę". Bez sensu tym bardziej, że-pomijając błyskawiczny poród, rzecz wyglądała nieprzekonująco-dzieck wyskoczył tak czysty, jakby z wanienki wyszedł. Przesada.
Natomiast w odcinku widzę sporo dobrych rzeczy. Przede wszystkim naprawdę niezłe efekty, to przejście między planetami od ruin do krążownika było świetne. W ogóle napatrzyliśmy się na planety tym razem, na kosmos, dawno tego nie było.
Kolejny plus to... zabijcie, mnie, ale Carter-pierwszy raz coś robiła, coś od niej zależało i zachowała się jak dowódca. Och, gdyby tak było w poprzednim sezonie... Tylko po co chodzić z zamkiem błyskawicznym opuszczonym do połowy? Ja nie oglądam SGA po to, by widzieć biust Tapping, naprawdę nie potrzebuję tego. Skitraszony jest motyw z jej odwołaniem-niby za co? W czasie jej kadencji Atlantis odwaliło kawało niezłej roboty, przetrwało wojnę z replikatorami i nawiązało pierwszy ważny sojusz w Pegazie, więc WTF?
No i ostatnia rzecz: humor. Choć poród był naciągany, to jednak Rodney...ech, spadłem krzesła.
Po 2 walka Dedalusa z krążownikiem można uszkodzić napęd ale już do uszkodzenia broi potrzeba myśliwców hm ciekawe a co się stało z bronią konwencjonalną działkami itd został nam tylko Asgard Beam ?
- gdzie rakiety, z których tak ochoczo kiedyś strzelali? asgard beam jest potężny ale jego jego działanie jest ograniczone wzgledem kierunku (tylko do przodu) i energii.
Asgard beam strzela do tyłu i w dół także, widać to w "Unending". I faktycznie, jest on za poteżny, by z niego skorzystać, bo rozpołowiłby krążownik. Co do natomiast do sensu manewru z osłonami, to był on dobry, bo przecież jakoś swoich musieli wyciągnąć-problem w tym, że pierwsze słyszę, że należy opuścić osłony, by użyć transportera... To nie Star Trek! Co natomiast sensu nie miało, to wytrzymałość kadłuba Dedalusa, który przyjął parę ciosów na klate i nic mu nie było, oprócz "dramatycznych" uszkodzeń wewnętrznych, którycch generalnie nie było widać za wyjątkiem kilku sterczących kabli. Broń Wraith jest po prostu żałosna, ci goście to technologiczna porażka i scenariuszowe nieporozumienie. Correct me if I'm wrong, ale chyba w tym odcinku nie było widać nieśmiertelnych iskier z pulpitów, tryskających po każdym wrogim trafieniu (Boże, jak ja nienawidzę tego kretyństwa)
Co do strzelania z innych broni: jeśli chodzi o railguny, to jak było widać, Dedalus był sporo za daleko, by z nich skorzystać, Michel nie był głupi i trzymał się poza zasięgiem. Natomiast co do rakiet-no pardon, ale odpadają z dwóch względów: z powodu głowic atomowych, które grożą tym samym co beam, oraz fakt że jeśli by głowic nie miały to zostałyby zestrzelone tak czy siak. Ale przyznać muszę, że lepiej by było, gdybym nie musiał się tych rzeczy domyślać, tylko gdyby je ktoś powiedział. Trzy-cztery linijki dialogu maksymalnie, to nie jest dużo do cholery.
Natomiast co do Michela-no hm... łał, no nie wiem, co się z nim stało, łał, pewnie zginął, ojej ojej, wygraliśmy... LOL. Co za nędzny zwrot scenariuszowy. Trzeba być chyba skrajnie naiwnym, by nie zorientować się, że Michel wsiadł na skoczka, wyleciał nim w kamuflażu z swojego okrętu i tyle.
Ale mimo narzekania, odcinek jest ładnie skonstruowany i całkiem logicznie. Jasne, pewne rzeczy wyskakują nagle z kapelusza (osłony i transporter...) ale ładna jest ta akcja z skoczkiem i pomysł, że za jego pomocą uratował się Michel (chociaż jest to zbyt oczywiste, źle przedstawione). Podsumowując; zbiór bzdurek plus Carter, plus ślizgiem przejście od bazy do krążownika, efekty, akcja...poród, Rodney...gruzy...A, jest jeszcze Ronon,który gada jakby się upił i chciał podzielić się z nami historią swojego życia... No, to ogółem wypada nieźle, bo tak na 7. Byłoby więcej, ale... "Search and resue"? toż to brzmi jak tytuł roboczy.
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung