Odcinek 040 - S02E18 - Serpent's Song
#1
Napisano 17.07.2004 - |14:38|
#2
Napisano 28.09.2005 - |15:03|
Sokar, który zdobył adres Ziemi ciągle atakuje ją, by zdobyć ciało swego wroga i zniszczyć planetę. By ratować Planetę, po śmierci apofisa - SG1 wydaje jego ciało Sokarowi.
Odcinek zaskakujący od samego początku. Najpierw przybycie Apofisa, potem walka o utrzymanie go przy życiu, a wreszcie śmierc wroga Ziemi. Wszystko w atmosferze obrony ziemi przed Sokarem i kłótni z Tok'ra. JAk dla mnie jeden z lepszych odcinków tego sezonu.
My tylko decydujemy, jak wykorzystać dany nam czas"
Gandalf - Drużyna Pierścienia
#3
Napisano 20.12.2005 - |23:16|
Zacieśnia się również przymierze z Tok'ra
"Jedi"
#4
Napisano 27.05.2006 - |20:12|
#5
Napisano 13.08.2006 - |12:07|
[6610][6636|Czego chcesz?
[6637][6659]Żyć.
[6660][6715]Nie możemy ci pomóc, to sprawa|między tobą i twoim bogiem.
[6717][6742]Zaraz.
[6743][6778]Przecież ty sam|jesteś swoim bogiem.
[6779][6805]No to masz kłopot.
#6
Napisano 15.08.2006 - |12:28|
#7
Napisano 29.10.2006 - |19:02|
to znaczy, przewidzial, ze Sokar wlasnie tam go pokona i ze bedzie musial prosic nas o azyl?? bo przeciez chyba nie spodziewal sie, ze odda sie w rece Tauri a my go potem wypuscimy... wiec co, od poczatku planowal swoja smierc i pociagniecie nas za soba w szpony Sokara?
Pomimo tego odcinek oceniam jako dobry. jest akcja, napiecie emocjonalne, jest troche humoru. 8/10
www.science-fiction.com.pl/forum
_________________________________________
oh my goddess Me !
#8
Napisano 10.02.2007 - |13:11|
#9
Napisano 28.02.2007 - |10:13|
Mi odcinek sie podobał, choć zauważyłem, że do serialu podchodzę bardziej krytycznie niż ty. Dostał ode mnie 8/10, ale nie za brak napięcia, lecz dlatego, że znowu pojawiło się kilka banałów. Otwarcie tunelu na inną planetę w celu zablokowania tunelu przychodzącego już się w serialu pojawiło, więc nie wiem, dlaczego tym razem znowu zostało uznane za świetny i nowy pomysł. Dodatkowo szybsze wybieranie szewronów - nie mogli tego udoskonalić przez kilka miesięcy, teraz wystarczyło kilkanaście minut.
Poza tym zgodnie z prezentowaną przez twórców teorią przez wrota mogą przenikać fale również w kierunku przeciwnym do kierunku wywołania tunelu (sygnał z sondy), niestety daje to możliwość użycia broni "falowej" (np. mikrofalowej), chyba, że przez wrota przepuszczana jest bardzo wąski przedział fal.
#10
Napisano 28.02.2007 - |11:18|
Otóż ja do serialu podchodzę mniej krytycznie, bo nie zwracam uwagi na realizm, szczegóły, banały itp. Tym można sobie tylko zepsuć zabawę. Seriali oglądam naprawdę sporo i już zrozumiałem, że nie warto wymyślać różnych dziwnych teorii, nie warto wyszukiwać błędów itp, bo jeśli znajdzie się ich za dużo, a teorie okażą się zbyt rozwlekłe i w serialu wybrane zostanie najłatwiejsze wyjście, naprawdę stracę całą radość z oglądania go
#11
Napisano 28.02.2007 - |12:21|
Pisałeś wcześniej, że odcinek był bezpłciowy, jak dla mnie, mimo, ze nie trzymał napięcia na poziomie The Matter of Time, to było w nim kilka elementów, które budowały je na wystarczającym poziomie. Jedną z lepszych scen był wybuch Tok'ra podczas narady, wydaje się, że niewywyższanie się wymaga od nich nie lada samodyscypliny.
#12
Napisano 28.02.2007 - |12:25|
Parę fajnych elementów, ale co z tego? To po prostu nie ten Stargate, którego (już chyba mogę to powiedzieć ) uwielbiam
#13
Napisano 28.02.2007 - |15:52|
#14
Napisano 28.02.2007 - |18:32|
#15
Napisano 30.12.2007 - |20:19|
Jeden z najlepszych odcinków 2 sezonu - 9,5 należy się na pewno.
Epizod zaskakuje nas już od samego początku. SG-1 dostaje od anonimowej osoby współrzędne jakiejś planety, ląduje na niej... a oto przed nimi wyskakuje skamlący i umierający Apofis! Do tego ucieka przed Jaffa (!), którzy chcą go zabić, prosi naszą drużynę o pomoc i jakby troszkę pokornieje. O ile początkowo jest to zagmatwane, wszystko z biegiem czasu się rozjaśnia - Apofis naraził się innym Goa'uldom, a ci teraz wysyłają za nim swoich sługasów w celu wykończenia go. Władca Systemu prosi o azyl, dr Fraiser leczy go wszystkimi możliwymi sposobami...
I wtedy pojawiają się nowe wątki! Do wrót ziemskich dobija się Sokar - nowopoznany Goa'uld, który jest odpowiednikiem ziemskiego Szatana, do tego wykorzystuje dość skomplikowaną technologię, by zniszczyć SGC - cząsteczki jego broni materializują się jeszcze przed osłoną, przez co nagrzewa się ona i może zwyczajnie przestać działać. Równocześnie z tym wydarzeniem rozgrywa się tragedia ludzka, a raczej goa'uldowa - Apofis nieuchronnie zbliża się do śmierci, a co z tym związane - do ostatecznej konfrontacji słownej z wszystkimi członkami SG-1.
Najwięcej dramatyzmu z pewnością miały rozmowy Naszego Ukochanego Boga z Danielem. Nie mogło obyć się oczywiście bez kłótni o to, kto naprawdę kocha Share/Amaunet i dyskusje o synie Apofisa z jego królową - hybrydzie ludzko-goa'uldowej posiadającej wiedzę genetyczną wężyków. Doktorek nawet zagroził, że zabije naszego poszkodowanego, jeśli nie powie mu on, gdzie ukrył jego żonę . Rozmowy z Teal'ciem ograniczały się niestety tylko do wygrażania sobie, nazywania naszego Jaffa shol'va i oznajmiania Apofisowi, że nie jest bogiem, jakkolwiek by o sobie nie myślał, choć z pewnością możnaby to lepiej wykorzystać.
Bez wątpienia pozostaje jednak fakt, że momentem największego wzruszenia w tym odcinku była chwila, gdy ciałem Apofisa przestał kontrolować Goa'uld, a pojawił się przed nami poraniony, przerażony, stary i wymęczony Egipcjanin, który (co udało nam się zrozumieć dzięki tłumaczeniu Daniela) ze łzami w oczach, z ogromnym strachem i bólem opowiadał o swoim życiu, które było dla niego piekłem od kiedy opanował go wężyk. Jackson odprawił mu należyty pochówek, poświęcając jego zmaltretowaną psychicznie i fizycznie duszę bogom, których tak bardzo czcił.
Epizod ten oczywiście obok wzruszeń obfituje w inne elementy - wystawioną na próbę moralność SGC typu "mamy w rękach umierającego wroga, wyleczyć czy dobić?", nowego Goa'ulda Sokara, pogłębienie sojuszu z Tok'ra, którzy gościnnie się tu pojawili, kilka humorystycznych wstawek powstałych z zestawienia ze sobą postaci Apofisa i O'Neilla, ciekawe fragmenty muzyczne itd. Co jeszcze było bardzo ważne w tym odcinku, to moment, w którym Teal'c przerzuca z prawdziwą delikatnością ciało zmarłego Apofisa przez Wrota na planetę rządzoną przez Sokara, a Martoup oznajmia SG-1, że Goa'uld ten z pewnością ożywi go w sarkofagu i będzie torturował do woli. Serpent's Song na pewno nie należy do epizodów wesołych, jest pełen wzruszeń i refleksji i za to właśnie go cenię.
#16
Napisano 10.02.2008 - |00:19|
- Poznajemy imię kolejnego Goa'ulda (tym razem jakiś starożytny i to na co cały czas czekam, walka władców galaktyki w tle odcinka, to lubię)
- Apofis (nareszcie widzimy go bez tego durnego nakrycia głowy) proszący o Azyl, pikne. Ogólnie mój stosunek do tego osobnika jest obojętny, ale nie życzę mu żeby go Sokar wskrzesił.
- Tok'ra zaglądają z radą i ostrzeżeniem na Ziemię, dobrze. W tym odcinku nareszcie doczekałem się bardziej luźnych kontaktów z sojusznikiem. Co prawda cały czas był utrzymywany kontakt z Tollo (czy jak mu tam) z jasnej strony tej jego planety, ale to nie to
- jakieś ciche wspomnienie o Tollanach, a cały czas czekam aż znowu się pojawią
chyba twórcy o tym zapomnieli i tylko to mi się w tym odcinku nie podobałoPoza tym zgodnie z prezentowaną przez twórców teorią przez wrota mogą przenikać fale również w kierunku przeciwnym do kierunku wywołania tunelu (sygnał z sondy), niestety daje to możliwość użycia broni "falowej" (np. mikrofalowej), chyba, że przez wrota przepuszczana jest bardzo wąski przedział fal.
#17
Napisano 03.03.2008 - |21:37|
Niesamowitym pomyslem jest pokazanie Aphopisa zadajacego azylu. Czylie jednak Goa'ld znaja jakies podstawy systemu honorowego. Nie zgadzam sie przy tym, ze Aphopisa od poczatku do konca planowal oddac sie w rece ziemian by uzyc ich jako zakladnikow. W koncu SG mogli bez wachania go oddac Sokarowi, jako gest dobrej woli. Jesli zdecydowal sie wezwac Ziemian na pomoc, musial miec chocby cien nadziei na uratowanie.
Jednak co Goa'ul to Goa'ul. Nawet Tok'Ra postepuja nieludzko. Zaskakuje mnie to sa wszak w jakiejs czesci ludzmi. Rozumiem, ze walcza o przezycie, ale mogliby okazac neico milosierdzia dla wroga i zaufania dla sojusznikow.
Bardzo ceikawie pokazan smierc Goa'ulda przy ciagle zyjacym hoscie. Wyglada na to, ze caly okres bycia hostem jest jednym wielkim snem. Budzi na kilka chwil tylko po to by stwierdzic, ze umiera ze starosci. Potworne.
Genesis
#18
Napisano 28.06.2008 - |14:00|
Zgadzam się, widzieć tyle zła i nie móc temu zapobiec. To jak piekło. I ten biedak tęskniący za rodziną. Szkoda mi go. A i powiem że w ostatnich chwilach życia i Apophis budził litość jak wołał ukochaną. Brzmiało to wiarygodnie, nie wiem może chciał wzbudzić litość ale był przekonujący.To byl naprawde dobry odcinek. W koncu jakies glebokie tresci.
Niesamowitym pomyslem jest pokazanie Aphopisa zadajacego azylu. Czylie jednak Goa'ld znaja jakies podstawy systemu honorowego. Nie zgadzam sie przy tym, ze Aphopisa od poczatku do konca planowal oddac sie w rece ziemian by uzyc ich jako zakladnikow. W koncu SG mogli bez wachania go oddac Sokarowi, jako gest dobrej woli. Jesli zdecydowal sie wezwac Ziemian na pomoc, musial miec chocby cien nadziei na uratowanie.
I mnie się wydaje że on uważał, że wzbudzi litość i liczył na ratunek. Poza tym wiedział, że umrze zaś strach przed śmiecią potrafi zmuszać ludzi i jak widać inne istoty do niekonwencjonalnych zachowań. Wiedział że sam nie da rady, uciekła więc do wroga, o którym wiedział że potraktuje go humanitarnie. Może i Goa'uldowie mają zasady honoru, może część z nich choć niesympatyczne ma jakieś zasady w końcu nie sa identyczni. Zapewne są tam osobnicy z jakimiś zasadami.
Jednak co Goa'ul to Goa'ul. Nawet Tok'Ra postepuja nieludzko. Zaskakuje mnie to sa wszak w jakiejs czesci ludzmi. Rozumiem, ze walcza o przezycie, ale mogliby okazac neico milosierdzia dla wroga i zaufania dla sojusznikow.
Tak nawet umierający jest bezczelny i obraża, ale czy oni umieją inaczej? Jak na kogoś kto uważa się za boga Aphopis i tak nie zachowywał się źle. I ta kłótnia z Danielem kto kogo bardziej kocha. Jakoś nie podejrzewałam ich o takie uczucia. Nie oceniam tak surowo Tok'Ra. Oni ocenili chłodno sytuację nie damy rady wszystkim Władcą Systemów więc musimy działać po cichu. Może to zabrzmi okropnie ale rada Tok'Ra była dobra- ryzyko było za duże i to dla wroga?? I ten tekst Teal'ca o wykorzystaniu larw. Niech węże zobaczą że inni też umieją być wredni. Poza tym Appohis to potwór i nie lepszy niż reszta. Porównanie do rekinów bardzo dobre.
Bardzo ceikawie pokazan smierc Goa'ulda przy ciagle zyjacym hoscie. Wyglada na to, ze caly okres bycia hostem jest jednym wielkim snem. Budzi na kilka chwil tylko po to by stwierdzic, ze umiera ze starosci. Potworne.
Zastanawiałam się jak może czuć się nosiciel. I wyobrażał sobie to właśnie tak, że człowiek ma pojęcie co się dzieje, widzi rzeczy ale nie ma to wpływu ani kontroli nad swoim ciałem. Wie, że to jego ciało, że coś nim steruje, coś mówi jego ustami ale jest jakby obok. I taka pobudka. Nawet sobie nie wyobrażam jak to musiało boleć bez morfiny.
I z tego co zrozumiałam Sokar wskrzesi Apophisa by go torturować ile wlezie. Straszny los. Nawet dla Goa'ulda.
A i wcięło mi w poprzedniej odpowiedzi: nie uważam że Tok'Ra postępują nie ludzko. To dla mnie głos rozsądku. Nie dalibyśmy rady Sokarowi a nie warto się narażać dla wroga. To wojna, ale niestety nie da się wszystkich uratować choć wiem, że to może brzmi okrutnie. Dla mnie słowa symbionta Martoufa to taki kubeł zimnej wody na nasze rozgrzane głowy i przekonanie że zawsze damy radę. No i zgadzam się że Goa'ul to Goa'ul i zawsze takowym pozostanie choćby udawał nie wiadomo kogo.To byl naprawde dobry odcinek. W koncu jakies glebokie tresci.
Niesamowitym pomyslem jest pokazanie Aphopisa zadajacego azylu. Czylie jednak Goa'ld znaja jakies podstawy systemu honorowego. Nie zgadzam sie przy tym, ze Aphopisa od poczatku do konca planowal oddac sie w rece ziemian by uzyc ich jako zakladnikow. W koncu SG mogli bez wachania go oddac Sokarowi, jako gest dobrej woli. Jesli zdecydowal sie wezwac Ziemian na pomoc, musial miec chocby cien nadziei na uratowanie.
Jednak co Goa'ul to Goa'ul. Nawet Tok'Ra postepuja nieludzko. Zaskakuje mnie to sa wszak w jakiejs czesci ludzmi. Rozumiem, ze walcza o przezycie, ale mogliby okazac neico milosierdzia dla wroga i zaufania dla sojusznikow.
Bardzo ceikawie pokazan smierc Goa'ulda przy ciagle zyjacym hoscie. Wyglada na to, ze caly okres bycia hostem jest jednym wielkim snem. Budzi na kilka chwil tylko po to by stwierdzic, ze umiera ze starosci. Potworne.
Mnie trochę rozbroiła rozmowa Apophisa i Daniela, o to kto kogo bardziej kocha. Bo już co jak co , ale zdolność do kochania to nie jest coś o co podejrzewałabym Goa'ul.
Użytkownik Toudi edytował ten post 28.06.2008 - |16:36|
#19
Napisano 13.04.2009 - |19:01|
Jak ten sympatyczny Tok'ra się zdenerwował, to aż mi ciarki przeszły.
Biorąc pod uwagę, że Sokar najpewniej wskrzesi Apofisa, to mam nadzieję, że nie widzę go po raz ostatni..
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych