Odcinek 033 - S02E11 - The Tok'ra
#1
Napisano 17.07.2004 - |14:31|
#2
Napisano 21.09.2005 - |14:24|
My tylko decydujemy, jak wykorzystać dany nam czas"
Gandalf - Drużyna Pierścienia
#3
Napisano 18.12.2005 - |09:02|
Naprawdę ok
"Jedi"
#4
Napisano 27.12.2005 - |22:38|
Mordimer Madderin licencjonowany Inkwizytor jego Ekscelencji Biskupa Hez Hezronu
#5
Napisano 07.05.2006 - |16:20|
#6
Napisano 07.05.2006 - |21:26|
Użytkownik Wraith edytował ten post 07.05.2006 - |21:26|
#7
Napisano 14.05.2006 - |23:44|
podoba mi sie rowniez ich wysokie mniemenie o sobie, to podkreslanie, ze oni sa lepsi, bo zyja w symbiozie.. charakter goauldow bierze wiec jednak gore dobrze pomyslani.
www.science-fiction.com.pl/forum
_________________________________________
oh my goddess Me !
#8
Napisano 26.05.2006 - |22:59|
#9
Napisano 12.08.2006 - |00:11|
Nie ma to jak spotkanie z nową grupą obcych. Odcinek nie nudził ani sekundy...
#10
Napisano 14.08.2006 - |22:40|
#11
Napisano 09.02.2007 - |12:00|
#12
Napisano 26.02.2007 - |12:38|
#13
Napisano 20.07.2007 - |15:56|
Nie powala - tylko 8,5.
Wreszcie twórcy postanowili ruszyć dręczący nas (a raczej was, bo ja już mam za sobą cały serial) wątek tajemniczych Tok'ra i tajemniczego (ups - tajemniczej) Jolinar z Malk-shur. I co o nich wiemy? Są glizdami, owszem, ale nie złymi, a w każdym razie nie aż tak. Bo mimo tego, że są buntownikami, to SĄ Goa'uldami, czy tego chcą, czy nie. Dalej są aroganccy, nazywają nas prymitywami, w propozycji sojuszu nie widzą korzyści dla siebie. Nie używają sarkofagu, bo niszczy duszę (ale i tak całkowicie czystej jej nie mają). Z tego samego powodu też żyją o wiele krócej niż Władcy Systemu.
W takim razie czym się od nich różnią? Pierwszą i chyba najważniejszą różnicą jest sposób pozyskiwania nosicieli. Goa'uldowie to pasożyty, zajmują ciało człowieka (bądź innej istoty, ale to dla uproszczenia) i nie dopuszczają go do głosu, całkowicie go opanowując. Tok'ra z swoimi nosicielami za to żyją w symbiozie - ludzie udostępniają im swe ciała, za to od glizd pozyskują ogromną mądrość i wiedzę, a także wielokrotnie przedłużają swoje życia i szybciej się regenerują. Drugą różnicą, choć może właściwie nie różnicą (ale zaraz powiem dlaczego), jest ich organizacja i cel. Ale zastanówmy się lepiej - jaki jest cel Tok'ra? Obalenie Władców Systemu. A po co? No właśnie - być może to oni chcą zająć ich miejsce i rządzić galaktyką.
Nigdy nie przepadałam za Tok'ra, a teraz, kiedy oglądam cały serial po raz drugi, utwierdzam się w tym przekonaniu. Naprawdę wolę już Goa'uldów, bo oni nie kręcą - są źli, potężni i chcą władać wszystkimi ludami w Drodze Mlecznej. Natomiast prawdziwych zamiarów "dobrych" glizd nie znamy. Czy będą chcieli zająć pustkę po pokonaniu Władców Systemu? Czy naprawdę są tymi, za których się podają? Czy rzeczywiście nie wywyższają się i czy są aż tak niepodobni do Goa'uldów, którymi chcąc niechcąc są? Pierwsza część dwuodcinkowego The Tok'ra zadaje więcej pytań niż podaje odpowiedzi. Charakter glizd często bierze górę, kiedy dziwią się, czemu nikt z SG-1 nie chce użyczyć swego ciała dla Selmak. Wtedy pokazują pazurki i tylko utwierdzają naszą drużynę w przekonaniu, że nawet jeśli rzeczywiście są buntownikami i chcą pokonać Władców Systemu, to SĄ Goa'uldami i czasami to wychodzi na światło dzienne.
Ale pomijając już te rozważania na temar natury Tok'ra, a skupiając się na fabule odcinka, to przyznać trzeba, że skomplikowana ona nie była. Scenarzyści przypomnieli sobie o tym, że Sam ma pewną pamiątkę po Jolinar (a właściwie kilka pamiątek, ale o tym już było w moich postach nt. poprzednich odcinków) w postaci jej wspomnień. Tak więc Carter ma przebłyski o kryształowych korytarzach, ucieczce, widzi adres Wrót wybierany na DHD i... cała reszta akcji jest przewidywalna - każdy głupi domyśli się, że ciekawskie SG-1 za pozwoleniem równie ciekawskiego generała Hammonda uda się na tę planetę i odnajdzie tam tajemniczych Tok'ra, w których pokłada swoje nadzieje na położenie kresu władzy Goa'uldów.
Jedynym zaskoczeniem było wplecenie wątku chorego na raka ojca Sam - Jacoba. Poznaliśmy go już w Secrets, kiedy rozstał się z córką w dość napiętej atmosferze. Tutaj leży już w łóżku w szpitalu, lekarze dużo mu już nie dają, ma zapaść, ale jest zbyt dumny, żeby zaprosić swoje dziecko do jego łoża śmierci. Poznajemy Martoufa, wieloletniego partnera Jolinar, który, jak możemy zauważyć, nie płacze za jej stratą, lecz przelewa swą miłość na Carter, nosicielkę Tok'ra z Malk-shur, posiadająca jej wspomnienia i częściowo dzieląca jej uczucia wobec mężczyzny. Podsumowując odcinek, bo już trochę zaczęłam lać wodę - nowi bohaterowie: Martouf i Selmak, przybliżenie wątku Tok'ra, sprawa umierającego Jacoba Cartera... I tyle. Plus przewidywalna fabuła i całkiem nieciekawe plenery. Muzyki też jakiejś dobrej nie zauważyłam. Dlatego epizod mimo "wprowadzenia" nowej rasy (choć już przedtem była o niej mowa) nie powala i stąd ta zupełnie średnia ocena.
#14
Napisano 08.02.2008 - |14:56|
W tym temacie wypowiem się tylko o zachowaniu Jacka. Uważam że był za bardzo nieufny, a czasem wręcz arogancki, co raczej nie wyrabiało u potencjalnych sojuszników dobrego mniemania o naszej rasie. Walił tekstami typu "jesteśmy więźniami???" chyba zapomniawszy że sam trzymał niedawno Tollan pod kluczem.
#15
Napisano 03.04.2010 - |16:35|
Uważam że był za bardzo nieufny, a czasem wręcz arogancki
Za to wlasnie lubie RDA i grana przez niego postac. ^^
Użytkownik rotten edytował ten post 03.04.2010 - |16:35|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych