Odcinek 029 - S02E07 - Message In a Bottle
#1
Napisano 17.07.2004 - |14:30|
#2
Napisano 26.11.2004 - |21:41|
Czy możesz podać jakiś przybliżony termin ?
Jakoś tu tak pusto i pusto ;(
#3
Napisano 27.09.2005 - |13:46|
Podczas wynoszenie urządzenia z SG następuje atak, w czasie którego Jack zostaje ranny i zainfekowany przez obcych. W wyniku działań udaje się dojść do porozumienia z istotami, a całe urządzenie zostaje przeniesione na planetę dostoowaną do stylu życia obcych.
Odcinek niezbyt zaskakujący, choć pomysły Carter okazały się wystarczjące do tego, by nie tylko uratować Jacka, ale i planetę. W każdym razie miło sięogląda dla zabicia czasu. tak na 6.5
My tylko decydujemy, jak wykorzystać dany nam czas"
Gandalf - Drużyna Pierścienia
#4
Napisano 13.12.2005 - |23:05|
W "Message..." najbardziej podobał mi się początek - chodzenie jak po księżycu i dialog po powrocie :
Hammond : Wszystko poszło zgodnie z planem?
Jack : Jeden mały krok człowieka. I tak dalej.
"Jedi"
#5
Napisano 13.04.2006 - |23:12|
#6
Napisano 12.05.2006 - |21:51|
8/10
Mimo wszystko daje 8
Cywilizacja w pudeleczku a to ciekawe :>
Użytkownik Qrpkk edytował ten post 12.05.2006 - |21:52|
Book of ORIgin
#7
Napisano 24.05.2006 - |19:25|
#8
Napisano 15.08.2006 - |11:35|
#9
Napisano 31.10.2006 - |15:35|
www.science-fiction.com.pl/forum
_________________________________________
oh my goddess Me !
#10
Napisano 08.02.2007 - |01:35|
#11
Napisano 08.02.2007 - |02:09|
a moze zbudował to ktoś, kto był "przejęty" przez nie tak jak O'Neill... albo nanorobaczki to tylko forma przetrwalnikowa... who knows... the truth is out theremam rozumiec, ze te nanorobaczki zbudowaly sobie te kapsule i wygrawerowaly na niej literki tysiace razy wieksze od nich samych? jak one robily, zeby czytac wlasne pismo?
albo przyszło mi jeszcze do głowy ze kktoś inny je tam wsadził
Użytkownik dr Danielle Jackson edytował ten post 08.02.2007 - |02:09|
- I think you're hugging wrong.
#12
Napisano 21.02.2007 - |09:36|
Poza kilkoma elementami, które mnie ogólnie drażnią w SG jest to świetny odcinek, jest dramat postaci, jest prawdziwa przyjaźń, są świetne sceny na jałowej planecie i z lampami ultrafioletowymi.
#13
Napisano 17.05.2007 - |13:49|
Oczywiście gorszy od Thor's Chariot, ale nic nie można mu zarzucić - 8 murowana.
Po Rydwanie Thora miałam przerwę w oglądaniu Stargate spowodowaną egzaminami i innymi rzeczami, które pojawiają się przed końcem roku szkolnego. Na szczęście teraz już trochę spadł mi poziom kucia na sprawdziany i zaliczeniam, więc znalazłam chwilkę czasu na oglądnięcie tego odcinka. Po Thor's Chariot wiele osób czuje zawiedzenie, jak widzę. A niesłusznie! Przecież gdyby każdy odcinek trzymał się głównej fabuły, to SG-1 nie miałby 10, a 4 sezonów. "Zapychacze", jak je nazywacie, muszą być. I niektóre są ciekawe, nie możecie zaprzeczyć. Są potrzebne, by ukazać naszą drużynę nie tylko walczącą z Goa'uldami (a później też z innymi wrogami, ale nie będę spoilerowała), ale także w środowisku codziennej pracy - podróże na inne planety, badanie artefaktów, poznawanie kultur, cywilizacji itd.
Pierwsze sceny rodem z Księżyca plus tekst "- Jeden krok dla człowieka i tak dalej" rozbawiły mnie do łez . Takie miłe nawiązanie do dość wczesnego stadium podboju kosmosu przez Ziemię... Choć mówiąc szczerze dalej nie posunęliśmy się zbyt do przodu :/ . Ale to nie miejsce, by o tym mówić. Jak powiedział gen. Hammond "- Przynosimy ze sobą różne rzeczy z całej galaktyki i w końcu się przejechaliśmy". Czy było warto? Na pewno, bo gdybyśmy nie brali nic z innych planet, to niczego byśmy się nie dowiedzieli... i nie byłoby wielu, wielu odcinków, których treść opiera się właśnie o przywiezione zza Wrót rzeczy, ludzi czy choroby.
Rzeczywiście trochę niedorzeczne wydaje się to, jak te nanorobociki wyskrobały napisy dużo większe od nich w tej "kapsule", ale można wyjaśnić to kilkoma drogami - albo są one tylko formą "konserwową", a tak naprawdę przybierają o wiele większe rozmiary, albo opanowały innego humanoidalnego obcego tak jak Jacka. Świetne były tu sceny z lampami ultrafioletowymi (sama zobaczyłam ich efekt, kiedy ubrana byłam w śnieżnobiałą koszulę ). Te "żyłki" kolonii tych żyjątek były naprawdę fajne. Dodatkowo ich zdjęcia też nienajgorzej wyszły. Sam pomysł wczepienia sie do ramienia O'Neilla był zbyt naciągany (czegoś więcej można było się spodziewać), a i ten jego głosik, kiedy obcy przemówili jego ustami był niezadowalający. Tak właściwie to zastanawia mnie, dlaczego niby gdy jakiś obcy przejmuje kontrolę nad kimś z SG-1 to mówi swoim głosem, a nie opanowanego człowieka? W końcu posługuje się jego ustami, jego strunami głosowymi, a sam wysyła tylko impulsy do mózgu, więc czemu tak się dzieje? Nieporozumienie.
Porucznik Simmons zadurzony w Sam... Nie pamiętam już, czy w następnym odcinku okazało się, że przeżył czy też może nie (dawno już nie oglądałam 2 sezonu), w każdym razie tu był umierający. Chciał już powiedzieć Carter, że ją kocha (choć jak dla mnie "miłość" to zbyt duże słowo, by go tak nadużywać...), ale tego nie zrobił. Bał się? Hmm... Może to znów ten brak pozwolenia na związki między wojskowymi. Zresztą i tak by to nie wyszło, bo Sam nie jest zainteresowana porucznikiem (gdzie ona ma oczy - przecież jest bardzo przystojny! :/ ), tylko... No właśnie - Jackiem. Ich uścisk dłoni, pełen zaufania, nadziei, a może też i miłości akurat mi nie przeszkadzał, bo lubię shipy w SG-1. O'Neilla oczywiście żal było mi bardzo w tym odcinku, choć i tak wiedziałam, że wszystko obróci się na dobre.
Ciekawie wyszedł pomysł z tymi nanocytami pochłaniającymi energię, zakonserwowanymi w pudełku z instrukcją, chcącymi opanować naszą planetę. Nie mam do nich o to żalu, bo przecież złe nie były - chciały tylko żyć, a ponieważ nie zależało im na zniszczeniu naszej planety, zgodziły się na kompromis. Wielki plus w tym odcinku za Daniela - jak on uroczo się złości. Powinien za swoje role, kiedy gra zdenerwowanego lub złego, dostać Oscara . I ten jego sarkastyczny uśmiech (sama robię podobny). W odcinku położono też nacisk na przyjaźń Tea'lca z O'Neillem. I ten żart naszego Jaffa . Rzeczywiście uśmiałam się co niemiara. Rozumiem w tym epizodzie zachowanie Hammonda, zaniepokojonego, odpowiedzialnego za SGC i bezradnego dowódcę, który nie wie już co robić, więc zamyka wszystkich w bazie i zakazuje kontaktów z światem zewnętrznym.
W podsumowaniu odcinek dobry, na 10, a nawet 9 w żaden sposób nie zasługuje, ale na 8 jak najbardziej i to w pełni zasłużone. Bo i napięcie jest, i fabuła niezła, i gra aktorów dobra, i przyjaźń w SG-1, i zadurzony Simmons, i wzmianka o Maybournie (w końcu sobie o nim przypomnieli!), i samozniszczenie bazy (z przyprawiającym mnie o uśmiech "5, 4, 3, 2, 1", bo i tak każdy wie, że zdążą w ostatniej sekundzie), i malutcy obcy, i ultrafiolet, i Daniel, i humor w wykonaniu Teal'ca, i Hammond w trudnej sytuacji i wszystko dobrze wymieszane i dość zjadliwie podane.
#14
Napisano 25.01.2008 - |14:52|
Genesis
#15
Napisano 07.02.2008 - |13:38|
Uwaga ad drugiego sezonu, Teal'c się zdecydowanie rozgadał, to już nie tylko kiwnięcia głową i lakoniczne odpowiedzi, ale własne przemyślenia, sugestie i długie zdania, dobrze
#16
Napisano 03.04.2010 - |12:58|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych