Skocz do zawartości

Zdjęcie

... nawet po wiekach...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
35 odpowiedzi w tym temacie

#1 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 15.05.2004 - |19:05|

To znowu ja i moje opowiadanko narazie tylko część 1. Reszta bedzi puźniej :D


…nawet po wiekach…


Trzymała w ręku wyniki badań, tak jak podejrzewał jest w ciąży. Opadła na kanapę rozłożyła ręce, patrzyła w sufit. To było cudowne, za trzy dni ma wyjść za wspaniałego faceta, spodziewa się jego dziecka, ma wspaniałą prace niedawno nawet dostała awans, wszystko układa się jak należy. Nagle przed jej oczami stanął tamten moment, gdy pijany mężczyzna w szarej marynarce i jasnej koszuli powiedział jej "masz usunąć tą ciąże nie chce jej nie chce tego bachora", potem lekarz w szpitalu "bardzo nam przykro robiliśmy, co w naszej mocy jednak nie udało się nam uratować pani dziecka". Poczuła ucisk w sercu "to się nie może znowu wydarzyć" szepnęła do siebie. Wzięła płaszcz klucze i torebkę, poszła na spacer. Szła ulicami miasta rozmyślając o swojej przeszłości, o swojej tajemnicy: odwuch życiach, pierwszym nie udanym a drugim prawie jak z bajki. Przed oczami przewijały jej się różne obrazy z jej przeszłości. To pierwsze życie nie miało sensu głupia nie wykształcona, choć miała szanse nie wykorzystała jej postanowiła umrzeć nie udało się, jak wszystko co robiła. Potem niby wszystko dobrze szkoła wyjazd za granice. Nowy Jork tam poznała swojego przyszłego męża, ślub, byli tacy szczęśliwi, dopóki się nie okazało, że żeby mieć dzieci on musi się leczyć. Zaczęła się kuracja oboje z tym walczyli potem on zaczął pić, gdy w końcu udało się jej zajść w ciąże zażądał od niej by ją usunęła, zamiast tego zażądała rozwodu. Dwa tygodnie później poroniła. Miała dwadzieścia osiem lat i życie znów straciło dla niej sens. Tym razem wybrała tabletki, cichy kąt w parku, ale pojawiła się ta mgła. Potem wszystko tak szybko się toczyło, pustynia, państwo Chenderson, szpital, pogotowie opiekuńcze, dom dziecka, adopcja.

Będąc jeszcze na pustyni zorientowała się, że z jej wyglądu ubyło ponad dwadzieścia lat. Gdy została adoptowana uświadomiła sobie, że życie dało jej drugą szanse. Tym razem od początku wiedziała czego i jak to osiągnąć. Była Cudownym dzieckiem, ambitna, zdolna, a nade wszystko pracowita i odważna. Ukończyła szkołę kilka lat wcześniej niż jej koledzy, studia wydawały się dla niej tylko formalnością. Zszokowała wszystkich swoją decyzją o wstąpieniu do armii. Osoby, która wie, czego chce szczęścia nie opuszcza, bo sama potrafi sobie je stworzyć. Awansowała dość szybko robiąc przy okazji doktorat z astrofizyki, była docenianym pilotem i naukowcem. I chociaż mówiono o niej Mary Su ona parła dalej w swoje życie. Zamiast jednak do bazy typowo lotniczej jak sobie marzyła i zabiegała dostała przydział, do Chayenne Mountain Complex.
"Co ja tam będę robić? Baza w górze, podziemia, radarowe badania kosmosu " – marudziła koleżankom z grupy na ostatnim wspólnym wieczorze przed rozjazdem.
Jednak już na szkoleniu dowiedziała się, że to nie jest do końca tak. Starożytne urządzenie służące do podróży w przestrzeni przez tunele podprzestrzenne, wypady zwiadowcze poznawanie nowych nie znanych planet, obrona ziemi w kosmosie, kontakt z pozaziemską technologią, to wszystko spowodowało, że odechciało jej się pisać odwołanie od przy działu. I wszystko było by dobrze gdyby nie dwa szczegóły pierwszy, który jednak szybko został pokonany to długi okres czkania na przydział do jakiejkolwiek grupy badawczej. Drugi pojawił się już po przydziale do SG12, a był nim dowódca Major Kirhow. Przez którego sześć lat wcześniej była bliska odejścia z wojska. Uniknęła jednak tego, a on dostał wyrok degradacja i kilka lat odsiadki. Wypuszczono go jednak, podobno za dobre sprawowanie. Jakimś cudem nadal pozostawał w wojsku, a teraz spotkała go w Chayenne.

- Zdegradowali mnie przez ciebie! - sykną, gdy zostali sami.
- Tylko mnie pan tknie… już nie dam się tak zaskoczyć jak wtedy.
- Uważaj, bo tu misje są różne, nie zawsze wiadomo, co się tak naprawdę wydarzyło na obcej planecie. – Uśmiechną się złośliwie – Może pani odejść poruczniku Chenderson – powiedział z nieukrywaną satysfakcją. Zasalutowała i odeszła natykając się na korytarzu na pułkownika O'Neilla.

Następnego dnia została wezwana przez niego.
- Proszę siadać poruczniku – powiedział jak tylko weszła – chce żeby mi pani coś wyjaśniła.
- Słucham sir. – usiadła.
- Nie należę do osób, które podsłuchują, ale wczoraj usłyszałem kawałek pani rozmowy z majorem Kirhowem. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale wy sobie nawzajem groziliście.
- Myli się pan. – odparła stanowczo.
- Naprawdę. – Bardziej stwierdził niż zapytał. Poczym sięgną po lezącą przed nim teczkę. – Rzadko czytam akta, zdecydowanie staram się tego unikać, chyba że musze. Teraz jednak cos mnie tknęło i dokładniej przyjrzałem się pani i majora Kirhofa papierom. Mięliście wspólną sprawę karną, Czy o to chodzi?
Każdy, kto choć odrobinę zna O`Neilla albo nie wierzyłby własnym uszom albo uznałby jego zainteresowanie za dowcip.
- To stara sprawa – odpowiedziała nad wyraz spokojnie.
- Nalegam - powiedział stanowczo O'Neill.
- Pułkownik Kirhow był kiedyś moim dowódcą, to przeze mnie został zdegradowany do stopnia majora.
- Czemu?
- Wszystko jest w dokumentach.
- I dostał tylko degradacje? - Zdziwił się.
- …
- Nie na rękę jest pani ze jest on pani dowódcą?
- …
- Porozmawiam z generałem i wspólnie zastanowimy się, co z tym zrobić, na razie pracuje pani w laboratorium. Nie wyjdzie pani na najbliższą misje z SG12.
- Sir, Dlaczego? - Spojrzała na niego dziwnie.
- Mamy zabijać Goa`Uld a nie siebie nawzajem – powiedział wstając z fotela. – Może pani odejść poruczniku

Kilka dni później dowiedziała się, że została przydzielona na pięć miesięcy do grupy SG1.
Wiele słyszała o SG1, choć została przydzielona tam tylko kilka miesięcy starała się jak najwiecej z tego wyciągnąć i mieć dobre stosunki z całą grupą.

- Wie pani że od dwóch miesięcy nie trafiliśmy na żadnego, Goa'ulda ani oddział Jaffa. Podczas misji same puste planetki albo układne rasy, pani przynosi tej grupie szczęście - usłyszała któregoś dnia od pułkownika O'Neilla.
- A to źle sir? - Spytała podejrzliwie, patrząc na przełożonego lekko z ukosa.
- Nie, wprost przeciwnie, cisza i spokój - odpowiedział jej z uśmiechem. Zaraz zorientował się jednak ze wykrakał, w głośnikach bazy rozległ się komunikat "Generał Hammond i Grupa SG1 proszona do sali wrót"

W drodze do sali wrót na chwile przestało działać podstawowe zasilanie a korytarze wypełniły się czerwonym światłem zasilania awaryjnego Powodem takiego stanu rzeczy byli dobrze im znani i lubiani Azgardczycy.

- Laboratorium, Heimdalla znów zostało namierzone przez goa` uld a wszystkie nasze statki są niestety nieosiągalne.
- Dlaczego są nieosiągalne? – Zainteresował się O`Niell.
- Replikatory – pośpieszyła z odpowiedzią Major Carter.
- Tak. Większość faktycznie jest zajęta replikatorami ale wiele też obserwuje poczynania pewnej rasy, która nie dawno zaczęła zasiedlać planety w naszym układzie. Dlatego znów was prosimy o pomoc przy jego ewakuacji z planety.
- Nie możecie odwołać kilku jednostek z tych obserwacji? – Zauważył pułkownik.
- Już to zrobiliśmy, jednak nie będą one na miejscu na czas, wy możecie dotrzeć tam wcześniej, dużo wcześniej – obcy zaakcentował ostatnie słowa.
- Gdzie znajduje się ta planeta?- Spytała major a Azgardczyk podał jej współrzędne – hm… w sumie to możemy tam dotrzeć transportowcem za trzy, cztery dni.
- Będziemy waszymi dłużnikami.
- Już jesteście, - zauważył O'Neill - a jednak nie pomagacie.
- W porządku pułkowniku jakoś sobie poradzimy. - Obcy wydawał się obrażony.
- Zaraz przecież nie powiedzieliśmy nie! - Pułkownik poprawił się nerwowo na krześle.
- Myślę że i tym razem możemy wam pomóc. - Powiedział spokojnie generał Hammond
- Dziękuje generale.

W kilka godzin później cała grupa znajdowała się już w transportowcu lecącym nadświetlna w stronę wskazanej przez Azgard planety.
- Bułka za masłem, tym razem nie pozwolimy im wziąć zakładników, będzie łatwiej niż ostatnio - powiedział pułkownik, kiedy wyszli z nadświetlnej.
- Ostatnio? - Zapytał Daniel.
- Tak to było jakiś czas po twoim odejściu, już musieliśmy temu naukowcowi ratować tyłek przed Ozyrysem i Anibusem, ale w tedy Thor dostał się do niewoli i musieliśmy jeszcze pomóc jemu

Słysząc te rozmowę Anna doznała uczucia dejavu, i wtedy nagle ją olśniło - spojrzała na pułkownika i Daniela - od kilku miesięcy siedziała w programie, który nazywał się gwiezdne wrota i te wszystkie twarze wydawały się znajome a teraz nagle przypomniała sobie skąd.

- Richard Dean Anderson i Michael Shanks – szepnęła.
- Co? - Spytał Daniel, - coś mówiłaś?
- Co? - Powiedziała wyrywając się z zamyślenia.
- Cos mówiłaś?
- A nie nic głośno myślę.
- To niech żaden Michael Anderson nie zaprząta twoich myśli, bo chyba dolatujemy - powiedział O'Neill, choć wydawało się wcześniej, że nie słyszał jej słów - o chłopaku będziesz myśleć jak wrócimy poruczniku.
- Żaden z nich nie jest moim chłopakiem.- Powiedziała bardziej do siebie niż do nich a O`Niell tym czasem wszedł do kabiny pilotów.
- Carter, Teal'c za długo będziemy?

Nie zauważonym udało im się przejść obok statków piramid i wylądować na planecie. Gdy już wszystko było gotowe do odlotu, lecz (nie)zawodny kradziony tudzież pożyczony transportowiec zaczą szwankować, na chwile przestały działać osłony i kamuflaż. To jednak wystarczyło. Myśliwce Goa'uld namierzyły ich, rozpoczęły ostrzał. Udało im się jednak wystartować i opuścić atmosferę. Mieli wejść w nadświetlna, gdy napęd dał o sobie znć, uciekali na silnikach podświetlnych a Carter próbowała w bawić się w MgGajwera i naprawić, co się popsuło. Padł kamuflaż a osłony ledwie dyszały. Wtedy przed nimi wyskoczył z nadświetlnej nieznany statek, objął transportowiec polem ochronnym, po czym z dwóch czujników umieszczonych na dziobie wygenerował fale, która rozbiła w pył wrogie jednostki na jej drodze. Pasażerowie transportowca nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli zwłaszcza ze fala przeszła także przez nich nic im nie robiąc. Tymczasem w ładowni po środku pierścieni, pojawiła się kobieta w długiej białej sukni, miała płonące zielone oczy, w ręku trzymała bogato rzeźbioną drewnianą skrzynię .
Zwróciła się do Carter podając jej skrzynkę.
- Te kryształy powinny się nadać i zaqstąpić stare. - Poczym zwróciła się do Chenderson i powiedziała nikomu nie znanym w obcym języku. - Mogłabyś iść zemną i pomóc Chenderson Anno - wszyscy wiedzieli, że słowa są skierowane właśnie do Anny, jej nazwisko było jedynymi słowami, które zrozumieli.
- Poruczniku? – Zapytał O'Neill.
- Nie wiem, o co chodź, nie rozumiem ani słowa.
- To nic, kiedyś zrozumiesz, a wtedy znowu ktoś z nas do ciebie przyjdzie. Do zobaczenia SG1. - Zrobiła lekki ukłon i podniosła prawą rękę na wysokość czoła. - Do zobaczenia były pradawny i pamiętaj - znów wypowiedziała słowa w obcym języku tym razem jednak zarówno Daniel jak i Azgardczyk zrozumieli, o co jej chodzi - Rasa Cienia powróciłaby się zemścić.
- Dlaczego nam pomagacie? - Odezwał się Azgardczyk.
- A dlaczego walczycie z Goa'uld?- Odpowiedziała pytaniem na pytanie i położyła na ziemi kwadratowe płaskie pudełko, po czym znikła.
Anna stojąca najbliżej podniosła pudełko, otworzyła je i wyjęła płytę kompaktową, na jej wierzchu na czystym białym tle widniał granatowy napis "Stargate The Movie" przeczytała napisy na okładce i powiedziała:
- To wygląda na film.
- Film? - Powiedzieli jednocześnie Jack i Sam, pułkownik wyciągnął rękę po opakowanie, które właśnie zamknęła Anna.
- Faktycznie obejrzymy sobie go po powrocie do bazy, majorze jak tam kryształy?
- Zaraz zobaczymy, zamontuje te kryształy nie wiem jednak czy nie będę musiała wymienić wszystkich, te są jednak trochę inne - powiedziała wyjmując z pudełka walcowate kryształy jednocześnie zakończone tak by pasowały do platformy.
- Różnią się tylko kształtem - zauważył Jack.
- Zaraz sprawdzimy, najwyżej wymienimy wszystkie. - Dało się słyszeć optymizm Carter.
- No to do roboty! - Zarządził O'Neill.

Szybko wrócili do domu, nowe kryształy dały większa moc niż stare. W bazie czekał już na nich Azgardczycy, obejrzeli razem film pozostawiony przez kobietę. Ku ich głębokiemu zdziwieniu zobaczyli tam wydarzenia, które kiedyś działy się naprawdę. Jack i Daniel rozpoznali w postaciach siebie, zauważyli tam osoby, które znają lub znali. Film opowiadał o nich samych i o początkach programu Stargate, pierwsza misja na Abydos i śmierć Ra. Wszystko jakby filmowane gdzieś z boku ręka profesjonalnego kamerzysty, jednak to nie ich twarze były tam, lecz jakichś obcych ludzi, którzy zwracali się do siebie ich imionami, nazwiskami, i stopniami.
- Skąd my to znamy? - Pierwszy przerwał milczenie O'Neill.
- To był początek programu - zauważył Daniel.
Anna siedziała jak sparaliżowana i nie odzywała się doskonale znała ten film, wiedziała że istnieje jeszcze serial z innymi aktorami, wyglądającymi dokładnie tak samo jak ci prawdziwi tutaj. Starała się sobie przypomnieć wszystkie informacje dotyczące tematu, nie było to trudne przecież była kiedyś fanką tego serialu. Pamiętała nazwiska regularnych aktorów serialu, rok nakręcenia filmu i lata powstawania kolejnych sezonów, w poprzednim życiu miał wszystkie serie na DVD czy CD. Przypomniała sobie Forum i fanficki jakie pisała.
Nikt nie zwracał uwagi na to, że milczy, przecież nie miała nic do powiedzenia na temat wydarzeń, które rozegrały się kilka lat temu, wciąż była pośród fantastycznego świata serialu,
"jak mogłam wcześniej o tym nie pomyśleć", skarciła samą siebie w myślach, „dlatego raporty wydawały się takie znajome”. Tym czasem rozmowa zeszła na temat statku i rasy, która przyszła im z pomocą.
- Domyśla się pani, co też ten obcy mógł pani powiedzieć? - Zapytają pułkownik, ale Anna nie zareagowała. - Poruczniku Chenderson! - Powiedział głośniej, a Daniel szturchną ją w ramie.
- Tak, co proszę? - Zapłata wychodząc z zamyślenia.
- Zadałem pani pytanie!
- Przepraszam zamyśliłam się mógłby pan powtórzyć?
- Znów ten Anderson? Czy domyśla się pani, co mogła powiedzieć ta kobieta do pani? – Powiedział lekko sarkastycznie O`Neill.
- Co do tych słów to nie wiem, nie znam takiego języka.
- Danielu a ty?
- Nie ja też nie wiem, co to mogło znaczyć, wiem, że później powiedziała ze Rasa Cienia powróciłaby się zemścić.
- Rasa cienia - powtórzył generał - może wy coś wiecie? - Zwrócił się do Azgardczyków.
- Tak...- Powiedział jeden,- znamy tą rasę a raczej znaliśmy, nie słyszeliśmy o niej od trzech tysięcy lat, byliśmy przekonani, że została wytępiona przez goa` uld. To zupełnie nas zaskoczyło, nie wiemy tylko, na kim przyszli się zemścić, na nas czy na nich.
- Czemu mieli by się na was mścić?
- Przez technologię pradawnych, między nami pojawiły się niesnaski oni zabrali większość a właściwie prawie wszystko prócz tego, co wpadło w ręce goa` uld.
- Dlaczego oni zabrali technologie pradawnych? - Zapytała Carter.
- Twierdzą, że Pradawni stworzyli ich by jej pilnowali, aby nie wpadła w nie powołane ręce, byli ich pewni. Ich charakter został ukształtowany genetycznie, został im wszczepiony obowiązek pilnowania i umiarkowanego korzystania z technologii oraz pilnowania by Goa-uld się nie rozłazili po kosmosie jak plaga. W podstępny sposób zastali wytępieni przynajmniej tak myśleliśmy, do tej pory.
- Czyli albo dostaliśmy potężnego sojusznika, który może chcieć sam zemścić się na wężogłowych albo potężnego wroga, który będzie chciał zaatakować Azgard - skwitował całą wypowiedź O'Neill.
- Dokładnie tak - odpowiedział mu Heimdall.
- Poruczniku Chendreson, jeżeli by pani doszła do tego co te słowa znaczą proszę dać znać.
- Oczywiście generale – odparła.
- Dziękuję czekam na raporty.

Wszyscy rozeszli się po swoich kwaterach, Azgard wrócili do siebie. Gdy nadeszła pora kolacji grupa spotkała się w mesie. Anna jadła milcząc, ciągle wracała do wspomnień związanych z serialem " jak ja bym chciała mieć teraz swój stary komputer, tam przecież jest tyle wspaniałych rzeczy odnośnie Stargate. Zaraz, jakie ma Daniel oczy tak to jest nie ścisłość- myślała - Michael Shanks i serialowy Daniel ma niebieskie a tym czasem ten ma zielone i niema baków. O'Neill wygląda na młodszego a Sam ma ciemniejsze włosy, nie wiem jak z jej fryzurą ale chyba jej tak często nie zmienia”. Miała ochotę komuś się o tym wygadać, ale wiedziała że nie powinna bo przecież jak by to wyjaśniła, przyniosła mnie tu szara chmura, odmłodziła o 20 lat i dała drugą szanse na życie. Stek bzdur dla osoby, która tego nie przeżyła. Nagle poczuła kopnięcie pod stołem, popatrzyła na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę "rany jak jemu ładnie z tymi zielonymi oczami”.
- Anna się chyba zakochała - zażartował sobie Daniel.
- Co ty wygadujesz!? - Ofuknęła go.
- To, co taka zamyślona chodzisz od kilku dni myślisz i myślisz.
- Ty też myślisz i co…
- Przepraszam.
- Nie to ja przepraszam nie powinnam tak na ciebie naskakiwać wybacz, ale musze się porządnie wysypać, łóżka są tu takie nie wygodne.
- Wynajmij jakieś mieszkanie poza bazą a z kwarty korzystaj tylko wtedy, kiedy musisz zostać na noc.
- Tak wiem, ale nie mam czasu nawet iść kupić gazety, a co dopiero się rozejrzeć za jakimś mieszkaniem.
- Nie masz czasu, bo sama zawalasz się robotą. Jesteś jak Sam, ona też jak się zasiedzi w laboratorium to nie może z niego wyjść.
- Ale tam jest tyle pasjonujących rzeczy...
- Dość, skoro ty nie potrafisz zadbać o swój wolny czas to ktoś to zrobi za ciebie.
- Co ty mówisz?
- To, że w sobotę masz wolne, jak wszyscy.
- Tak i...?
- I nie będziesz siedziała cały dzień w laboratorium tylko idziemy szukać mieszkania, jutro kupię gazetę, wyszperamy kilka ogłoszeń a w sobotę coś ci znajdziemy.
- Ta sobota podpada mam za dużo pracy w lab... – chciała zaprotestować, ale Daniel jej przerwał.
- Nic z tego koniec dyskusji w sobotę niema cię cały dzień w bazie.
- Ale...
- Żadne ale, jutro jest piątek a po jutrze sobota.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak i koniec kropka - powiedział stanowczo popatrzył na nią tymi swoimi zielonymi oczami tak, że od razu zmiękła
- No dobra niech ci będzie - powiedział po angielsku. - Natręt - dodała po polsku.
- Co? - Zapytał Daniel
- Co, co? - Zapytała Anna
- Co powiedziałaś?
- Że niech ci będzie.
- To słyszałem, a to drugie to nie bardzo zrozumiałem, w jakim jest to języku.
- W polskim
- A co oznacza?
- Nic ważnego.
- Nic ważnego?
- Tak nic ważnego - po angielsku. - Natręt - polsku.
- Co to znaczy?
- To ty jesteś lingwistą, domyśl się.
- Paskuda.
- Wiem – uśmiechnęła się łobuzersko.

Piątek minął jej spokojnie na pracy w laboratorium, Daniel przyniósł gazetę i wspólnie wybrali kilka ogłoszeń, umówili się na sobotę na oglądanie mieszkań.
Sobota, budzik jak zwykle zadzwonił o wpół do szóstej rano, wyłączyła go. Pierwsze zwiedzanie miała dopiero o jedenastej, więc postanowiła sobie odpuścić śniadanie i poleniuchować trochę w łóżku. O ósmej rano ktoś zapukał do drzwi, poczym nie proszony otworzył je i wystawił zza nich swoja głowę.
- Miałeś być o dziesiątej. - Powiedziała zaspanym głosem.
- Tak. Ale miałem jeszcze tu coś do zrobienia i jestem tu od szóstej, w ogóle to widzę, że nie było cię nawet na śniadaniu.
- Tak. Czy nie wolno raz człowiekowi poleniuchować?
- Wolno, wolno, ale teraz wstawaj.
- Jeszcze godzina.
- Nie. Wstawaj teraz, mam dla ciebie niespodziankę, więc lepiej się pośpiesz.
- Jaką?
- Wstawaj - powiedział zamykając za sobą drzwi.
Chcąc nie chcąc musiała wstać, pół godziny później była gotowa do wyjścia.
- Co mówiłeś, że co masz dla mnie?
- Niespodzianka.
- Czyli?!
- Jak niespodzianka to niespodzianka, nie dyskutuj tylko chodźmy.
- Hej!
- Na Hej to kiedyś tramwaj stawał. Już ci mówiłem, że jak nie umiesz sobie wolnego czasu zorganizować to ktoś ci go zorganizuje, ale najpierw zapraszam cię na śniadanie.
- Czemu ja się tak na wszystko zgadzam?
- Nie wiem.

Zjedli śniadanie w jakiejś małej knajpce, potem poszli w stronę rzekomej niespodzianki. Weszli do budynku i poszli na piętro tam Daniel wyjął z kiszeni klucze i otworzył drzwi wpuszczając ja do środka.
- Mój kolega chce je wynająć czynsz jest niższy niż gdziekolwiek indziej, poza tym mówiłaś ze poszukujesz oryginalnego wnętrza - powiedział zanim ona zdążyła jeszcze otworzyć usta. Mieszkanie było dwu poziomowe, a salon przechodził przez oba piętra, z boku była kuchnia a z drugiej strony pokuj gościnny, nad nimi były dwie duże wnęki, do jednej były przystawione metalowe schody na jezdnym wózku, a we wnęce urządzono sypialnie.
- Kolega chce wynająć je tak, więc nie miałabyś problemów z meblami - ciągną a ona podeszła do okna.
- I miałabym fajnego sąsiada z naprzeciwka.
- Co? Skąd wiesz?
- Bo ty mieszkasz naprzeciwko.
- …
- Wiesz, to mieszkanie jest całkiem, całkiem, a mnie się nie chce łazić po tych z ogłoszeń.
- Oki, Piotr będzie tu za chwile, możecie nawet dziś podpisać umowę.
- Fajnie czyli w przyszłym tygodniu pewnie się wprowadzę.
- Jeśli tylko piękna pani je bierze, to może pani nawet dziś. Mieszkanie jest wolne od tygodnia. - Powiedział, mężczyzna, w czarnej skórzanej kurtce, dżinsach i mocno na żelowanych zaczesanych włosach, który właśnie wszedł do mieszkania.
- Niestety nie, musze najpierw załatwić trochę papierków zanim się tu wprowadzę.
- Czyli bierze pani, a właśnie jestem Piotr Spencer.
- Anna Chenderson - powiedziała wyciągając do niego rękę.
- Miło mi – pocałował ją szarmancko w dłoń, co najwyraźniej nie spodobało się Danielowi.
- Hymm, w takim razie spisujcie tą umowę, chciałbym tą panią porwać na wycieczkę po mieście jest tu od trzech miesięcy i jeszcze nie widziała miasta. - Powiedział Daniel.
- Chętnie panią oprowadzę - zaoferował się Piotr.
- Nie martw się kasanowo, ja się już nią zajmę. – Dość ostro odciął się Daniel.
Annie chciało się śmiać, ale tylko zacisnęła wargi i położyła filuternie dłoń na ustach.
- Dobrze już, gdzie mam podpisać?- Odpowiedziała.

Po podpisaniu umowy Daniel zabrał ją na zwiedzanie miasta, obiad, lody, spacer po parku, tak świetnie się przy tym bawiła, że jak wróciła do bazy to bolał ja brzuch od śmiechu i nogi od chodzenia. W poniedziałek zaczęła załatwiać formalności związane z zamieszkaniem poza bazą. W środe już spędziła pierwszą noc w swoim – co prawda nie własnym – mieszkaniu.
Siedząc w pierwszy sobotni wieczór przed telewizorem, w swoim ulubionym dresie, z miską popcornu, usłyszała dzwonek do drzwi.
- Witaj przynieśliśmy pizze, cole, filmy, magnetowid, i coś mocniejszego, bo słyszeliśmy, że ktoś tu robi parapetówę - powiedział pakując się do mieszkania O'Neill a za nim Sam Daniel i Teal'c.
- Ale ja tylko wynajmuje.
- Każdy pretekst jest dobry powiedział Jack, kręcąc się przy telewizorze i próbując podpiąć magnetowid.
Zostali, obejrzeli filmy, zjedli pizze i wypili piwo. Świetnie się bawiąc siedzieli do trzeciej w nocy.
- Pomóc ci posprzątać ten bajzel? - Zaproponował Daniel, gdy reszta już poszła.
- Jak byś był taki miły?

W dwójkę szybko uporali się z bałaganem pozostawionym po parapetówce. Daniel miał wychodzić gdy, stało się coś, czego chyba żadne się nie spodziewało. Pocałował ją a ona odwzajemniła pocałunek. Niczego nie planowali, o niczym nie rozmawiali kochali się na kanapie.
Obudzili się kilka godzin później, zaplątani we własne ciała i kapę. Przez chwilę nie mogli na siebie spojrzeć, oboje byli zażenowani, i jednocześnie szczęśliwi z tego co się stało. Wreszcie Daniel odważył się pierwszy odezwać.
- Kobieto! Jak ty to zrobiłaś? Jak mi tak zawróciłaś w głowie?
- Ja? A jak ty to zrobiłeś? Nie umiem myśleć o niczym innym, w pracy poza nią tylko o tobie?
- Tego nie wiem, wiem jednak, co innego.
- Co?
- Zakochuję się w tobie, z każdą chwilą bardziej… - powiedział przyciszonym głosem.
- Tak? To mnie pocałuj!
- Proszę bardzo.
Leżeli tak jeszcze z godzinę. Wtedy dopiero do nich dotarło, że na tej kanapie jest naprawdę niewygodnie. Był już najwyższy czas by wstać.
Ubrali się, zjedli śniadanie i poszli na długi spacer. Stali się parą. W pracy, choć się nie ukrywali zdawało się, że nikt tego nie zauważa. Miesiące mijały szybko, pięć miesięcy, które miała spędzić w jedynce dobiegły końca, a Anna została przeniesiona do SG14. Romans z Danielem kwitł jednak nadal.

<><><><><><><><><><><><><><>

Ps. licze na szczere wypowiedzi na temat mojedgo opowiadania przyjmne kazdą krytykę i nie tylko :P
Ps 2 co jakis czas tu wpadam i je poprawiam, wiecie człowiek uczy sie na błedach, swoich i cudzych.

Użytkownik EsaSol edytował ten post 29.07.2006 - |20:00|

  • 0

#2 VinIc

VinIc

    Starszy szeregowy

  • VIP
  • 147 postów

Napisano 15.05.2004 - |19:46|

Postaram się napisać parę słów odnośnie Twojego opowiadania.
Wydaje mi się, że opowiadanie pownnaś/powinieneś podzielić na krótsze epizody oraz bardziej zwracać uwagę na błędy ortograficzne. Wydaje mi się również, iż niektóre wątki mogłyby być nieco bardziej rozbudowane (nie mówię tu o scenie łóżkowej :D ). To jeśli chodzi o słowa krytyki. Teraz będę już pisał same pochwały ;)
Ogólnie podobała mi się historia, ciekawa fabuła. Fajnie, że głównym bohaterem nie był ktoś z serialowego sg1, co w moim mniemaniu urozmacica treść. Ciekawym pomysłem jest wstąpienie bohaterki do drużyny sg1 i wspólna ich akcja. Zaskoczyło mnie (pozytywnie), że owa bohaterka nie romansowała z O'Neil'em, ale w końcu ten już jest zarezerwowany :lol:
Nie jestem polonistą ale pisałaś/pisałeś, iż liczysz na szczere wypowiedzi i oto ona.

ps. oczekuje II części, mam nadzieję, że nie dasz długo czekać ;)
  • 0

#3 rexus

rexus

    Starszy sierżant

  • W tr. aktywacji
  • 885 postów

Napisano 15.05.2004 - |19:51|

Ja to jednak ma pecha – rzadko czytam opowiadanka– czy zawsze musze trafić na Fan-fci z romansem – litości !!!!!


...A teraz miną już ponad rok odkąd są razem jest w ciąży, przez co będzie musiała zrezygnować z misji na jakiś czas, a za trzy dni biorą ślub, więc nie może się zamartwiać, „ teraz to chyba nawet przybycie Girmacha z Doer by mi nie zepsuło humoru” pomyślała i przypomniała sobie ja zaczął jej jeszcze przy jedynce wciskać ze jest załamaniowcem czasoprzestrzennym, uśmiechnęła się na myśl jak go wtedy w myślach zrugała za tę jego niewyparzoną gębę tyle lat to ukrywała a on tak bezceremonialnie wyciągną to na wierzch miała w tedy ochotę go zabić dobrze jednak, że uwierzono jej a nie jemu ale to tylko jego wina niepotrzebnie wskazywał jako załamaniowca także Carter .



Popraw to bo naprawdę ciężko zorientować się o co w tym fragmencie chodzi. Jeżeli chodzi o pomysł jest ciekawy, gorzej z przedstawieniem (powiem brutalnie: ze jest na prawdę źle), za bardzo skupia się na wątku „damsko-męskim” za mało na samej fabule – taki pospolity Harlekin (przeczytać i do kosza)
  • 0

#4 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 16.05.2004 - |00:01|

Ja to jednak ma pecha – rzadko czytam opowiadanka– czy zawsze musze trafić na Fan-fci z romansem – litości !!!!!

za bardzo skupia się na wątku „damsko-męskim” za mało na samej fabule – taki pospolity Harlekin (przeczytać i do kosza)

Oj rexus. Naprawde masz pecha. Jest mnóstwo fan-fikow nie romansowych.

Co do tego czy to Harlekin to nie wiem, nigdy ich nie czytalem, prawdopodobnie w przeciwieństwie do Ciebie :P

Dobra teraz już poważnie i brutalnie!
Sporo błedów. Zbyt długie zdania. Praktycznie rzecz biorąc prawie nie ma zdań prostych. Przy tylu zdaniach złożonych ciężko zrozumieć fabułę.
Co do wątków damsko-męskich wydaje mi się, że są one dość ważne w tym opowiadaniu. Główną bochaterką jest Anna a nie SG1. To ją poznajemy a nie perypetie jedynki.
Wracając jeszcze do fabuły, wg mnie za dużo przeskoków w czasie, zwłaszcza pod koniec, skok najpierw o jakiej pół roku, później znowu chyba o rok. Wygląda na to jakby już zabrakło pomysłu, zwłaszcza ze na sam koniec są odwołania do wydażeń które miały się stać w tym czasie.
Ogólnie rzecz biorąc nie najgorzej, ale spewnością z każdym następnym bedzie lepiej, z niecierpliwością czekam na następne części!
Czyżbyśmy mieli poznać skąd się wzioł geniusz Carter?

Błagam, niech mnie tylko nikt nie linczuje za moje słowa (mam nadzieje konstruktywnej) krytyki!

P.S.
Jeszcze jedna uwaga do autorki. Czemu Teal'c pojawia się dopiero na parapetówie u Anny? Czyżby nie był na misji ratunkowej?

Użytkownik Thomass edytował ten post 16.05.2004 - |00:05|

  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#5 M.M

M.M

    Starszy sierżant

  • VIP
  • 808 postów
  • MiastoKraków

Napisano 16.05.2004 - |12:14|

Fajne opowiadanie. Z początku myślałem, że to kolejna historia Sam i Jack. Na szczęście jednak nie. Wprowadzenie nowego bohatera tylko wyszło opowiadaniu na korzyść. Grupa SG-1 w fikach już zaczyna mi się trochę nudzić.
Teraz krytyka. W przyszłości staraj się wprowadzić więcej akcji, a romans jako uzupełnienie postaci bohaterów. Nie na odwrót. :D No i te błędy. Czasami naprawdę ciężko było się zorientować o co Ci chodzi. Jednak opowiadanie nieźle się zapowiada. Czekam na ciąg dalszy
  • 0

#6 VinIc

VinIc

    Starszy szeregowy

  • VIP
  • 147 postów

Napisano 16.05.2004 - |22:40|

Jak już pisałem lepiej byłoby gdybyś podzielił opowiadanie na krótsze epizody. W związku z tym, mam jeszcze pewną propozycję. Może być po podzieleniu ich jakoś je zatutuawał. Wydaje mi się, że wówczas cały tekst byłby bardziej spójny i czytanie byłoby przyjemniejsze i trudniej byłoby się pogubić - czyli same superlatywy :D

ps
Kiedyś pewien człowiek powiedział, iż zły nauczyciel może albo zepsuć swego ucznia albo dać mu solidne podstawy do dalszej samodzielnej nauki. Mam nadzieję, że Ciebie nie zepsuję tylko wyniosę na piedestał. :D
  • 0

#7 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 27.05.2004 - |19:12|

:) jak obiecałam :rolleyes:
-----------------------------------------------------------------------------------------------

Ostatnia misja z SG1

Jack i Teal`c siedzieli na placu czekając na Annę, Sam i Daniela. Jack spod ciemnych okularów kątem oka obserwował mężczyznę, który zresztą robił to samo odkąd tylko przeszli przez wrota. Miał złe przeczucie, jeśli chodzi o tego typka, choć nie wyglądał on pozornie na takiego, co mógł sprawiać jakieś kłopoty, siedział sobie tylko na murku klepiąc po klawiaturze swojego komputera.
Planeta nazywa się Doer, rasa ta była bardzo podobna w rozwoju do Tolan wyznawali podobne zasady tyle ze mieli większa ochotę na dzielenie się zdobyczami swojej techniki, potrzebowali tylko jednego „Słonej morskiej wody”. Wyglądają niczym ludzie jednak ich organizm jest inny niż ludzki, dla nich słona woda to, to samo, co dla nas stołka i a odwrót.
Sam Anna i Daniel rozeszli się gdzieś z swoimi przewodnikami a o został sam z Teal`c i po obejrzeniu miasta udali się na umówione miejsce gdzie spodziewali się zastać już resztę, jednak się pomylili zjawili się oni, bowiem dopiero po jakiejś godzinie wraz z swoimi przewodnikami. Wówczas podszedł do nich ten dziwny przypatrujący się im mężczyzna odciągną jednego z przewodników i coś mu mówił zamaszyście gestykulując rękami poczym obaj podeszli do grupy.
- Chciałbym państwo przedstawić oto Girmach jest jednym z członków grupy zajmującej się zjawiskiem załamania czasoprzestrzennego - powiedział przewodnik
- Dzień dobry - odpowiedzieli razem
- Dzień dobry- powiedział i wyciągną rękę by się z nimi przywitać, gdy woził w rękę dłoń Anny a potem Sam przypatrywał się im z dziwnym zainteresowaniem - czy mógłbym z paniami chwileczkę porozmawiać na osobności? - zapytał. Zgodziły się i odeszły kawałek od grupy.
- Słuchamy pana? - zapytała Sam
- Doniesiono mi i że są panie Astrofizykami i że zajmują się panie technologią wrót i tuneli, jakie one tworzą
- Tak, taka jest nasza praca- potwierdziła Sam
- Więc również musiały panie w tej sytuacji zgłębiać tajniki załamania czasoprzestrzennego
- Nie, nie bardzo
- Dlaczego, przecież obie panie przeszłyście przez to zjawisko a nigdy nie próbowałyście zgłębić jego zagadki?
- Przez załamanie czasoprzestrzenne?- zdziwiły się
- Tak obie panie przecież przez nie przeszłyście czyż nie?
- A mogłybyśmy poznać pańska definicje załamania? Bo może pracujemy jednak nad tym, ale inaczej to nazywamy - wtrąciła się Anna
- Oczywiście moja teoria brzmi tak, że załamanie czasoprzestrzenne to skutek uboczny działania gwiezdnych wrót i napędów podprzestrzennych. Po porostu podziurawiona tunelami podprzestrzennymi czasoprzestrzeń kruszy się i tworzą się w ten sposób załamania, które przyswaja się, że się tak wyrażę do jednej osoby grupy albo rzeczy i przenoszą ja w czasie lub przestrzeni lub jedno i drugie miejsce bez żadnej kontroli.- wyjaśnił naukowiec
- I to niby miało się którejś z nas przydarzyć?- Zdziwiła się Sam
- Tak nawet obu, paniom - pozwiedzał, a wskazując na Samanthę - jakieś trzy, trzy i pół roku temu a pani jakieś dwadzieścia parę lat temu
- A dlaczego pan tak sądzi? Na jakiej podstawie pan takie wnioski wysuwa? - Zapytała Anna, dla której temat wydarzeń sprzed dwudziestu lat był bardzo drażliwy i wolałaby, by nikt się nim nie zajmował.
- Opracowaliśmy bardzo dokładne czujniki to one wykazały takie rzeczy, co prawda jeszcze nie skończyły analiz, ale jestem pewny obecnych wyników.
- W stu procentach? - dopytywała się Anna
- Nie, ale będziemy mieć te stu procentowe analizy za kilka minut,- wówczas jego składany komputer, który trzymał w ręku zasygnalizował - oho już jest - powiedział zaglądając do niego - i jest mała pomyłka bardzo panią przepraszam major Carter to efekt długotrwałego przechodzenia przez wrota sprawił, że pierwotne wyniki były błędne a co do pani mam absolutna pewność, że dokładnie 33 lata temu zabrało panią załamanie czasoprzestrzenne - wtedy Anna nie wytrzymała wybuchneła śmiechem aż popatrzono na nią dziwnie i podeszła do nich reszta grupy, Anna śmiejąc się powiedziała - tak, tak to całkiem możliwe... że wtedy coś takiego się stało zwłaszcza, że pewnie jeszcze wtedy... nikt nawet nie myślał o tym, że się urodzę..., data którą pan bowiem wyznaczyła była kilka lat przed moimi narodzinami.
- Ale przecież dokładnie nie wiadomo, kiedy się urodziłaś?- powiedziała Sam
- Wiem, że do tej pory nie pamiętam mojej prawdziwej daty urodzenia , ale wtedy wyznaczono mi średni wiek po przeprowadzeniu próby wieku tlenowego, także nawet, jeśli to granica błędu wynosi 2 do 3 lat a tu wchodzi w grę około pięciu. - powiedziała już spokojniejsza jednak nadal rozbawiona Anna.
- Co tu się dzieje - wtrącił się O`Neill
- Girmach stwierdził, że Annę 33 lata temu zabrało załamanie czasoprzestrzenne sir - powiedziała Sam
- A co to takiego? - zapytał O`Neill, a Sam w wytłumaczyła mu to tak by zrozumiał - aha a skąd ten wybuch śmiechu poruczniku ?
- Grimach stwierdził, że stało się to jakieś 33 lata temu, czyli około 5 lat przed mim urodzeniem - odpowiedział Anna
- I to takie śmieszne?
- Nie mogłam się powstrzymać przepraszam pułkowniku.
- To chyba mnie powinna pani przeprosić - domagał się Grimach
- Dlaczego? - ‘przecież to twoje urządzenia głąbie pokazały błędne wyniki’ - pomyślała, a powiedziała - jest pan pewny tych wyników zwłaszcza po tym co powiedział pan o Major
- To był wynik długotrwałego przechodzenia przez wrota pokazuje się tak jak osoba ma kontakt z wrotami dłużej niż trzy, miesiące...
- Ja siedzę w tym programie już od 5 miesięcy
- A to, co innego, ale mimo wszystko tak odległa data nie jest dziełem przypadku czy błędu - powiedział i czerwony jak burak odszedł
- Dobra załatwione wszystkie sprawy?- dopytywał się O`Neill
- Tak sir.
- To wracamy do domu- powiedział i poszli w stronę wrót. Anna nie była zadowolona z faktów, jakie wysunął ten typek. Miała ogromną ochotę mu przyłożyć, dobrze że się powstrzymała i tylko wyśmiała mu się w twarz, to było straszne na szczęście jutro nie musi to przychodzić a następna misja tym razem już z SG14 w następnym tygodniu.


A jednak było małe zamieszanie z tymi załamaniami. W ramach wymiany z Doer przewieziono urządzenia do wykrywania załamań, i niewiadomo czy z powodu bliskości wrót czy są w bazie załamaniowcy, co szósty przebadany okazał się załamaniowcem. Oddano wiec projekt do dalszych bań do laboratorium na drugim końcu kraju. Zapomniano, o sprawie na jakiś czas zajmując się bieżącymi.


Gdy wróciła do domu teflon dobijał się od dłuższej chwili podniosła słuchawkę to był Daniel
- Halo? - zapytała,- kto mówi?
- Zgadnij?- odpowiedział pytaniem na pytanie
- Lubisz lody czekoladowe?-odbiła piłeczke Anna wyjmując lody z zamrażarki
- A czemu pytasz?
- Bo jeśli tak to się pośpiesz pudełko jest duże, ale ja bardzo je lubię!
- Będę za minutką - odłożyli słuchawkę a Anna wyłożyła się na kanapie z lodami.

Następnego dnia była niedziela. Daniel leżał i wpatrywał się w śpiącą Annę, po głowie kołatały mu się wciąż słowa wypowiedziane przez Sam „ przecież nie wiadomo, kiedy dokładnie się urodziłaś” miał wielką ochotę zapytać o to Annę, ale wiedział jednocześnie, że są sprawy w jej życiu, o których ona sama wolałaby nie mówić, ale skoro powiedziała o tym Sam. Wstał i przemkną się do kuchni zadowolony z siebie ze tym razem to on pierwszy wstał i może podać jej śniadanie a nie na odwrót. Anna miała wstawać, gdy Daniel pojawił się w sypialni z tacą
- Czyli dziś śniadanie jemy w łóżku
- Po wczorajszej kolacji z lodów czekoladowych dziś śniadanie z chrupiących płatków z ciepłym mlekiem i dla ciebie, ponieważ napomniałaś, że nie lubisz kawy herbatka a dla mnie kawka smacznego.
- Smacznego - uśmiechnęła się do niego.

Jedli w milczeniu, a Daniela przypatrywał jej się zamyślonym wzrokiem.
- Dolara za twoje myśli - powiedziała
- Za dużo i jednocześnie za mało- odpowiedział uśmiechając się do niej
- To, o czym myślisz?
- Powiedz mi, o co chodzi z tym twoim wiekiem?- usłyszał swój własny głos choć pierwotnie zamierzał powiedzieć coś innego- od wczoraj mnie to zastanawia.
- Chendersonowie znaleźli mnie błąkającą się po pustyni, przynajmniej oni tak twierdza ja nie wiem, nie pamiętam w ogóle pierwsze lata mojego życia to dla mnie jedna wielka zagadka. Wiem ze nie pamięta się wszystkiego z dzieciństwa, ale ja nie pamiętam absolutnie nic ani w tedy ani teras- to kłamstwo nawet wobec tak bliskiej osoby zawsze przychodziło jej z ogromna łatwością odkąd zdecydowała, że tym razem jej życie będzie udane - mój wiek określono na oko, wiec równie dobrze mogę mieć 26 jak i 29 lat
- Myślałem, że masz 27?
- 27 to tak mniej więcej po środku wtedy dano mi siedem i tak też wpisano w nowym akcie urodzenia,
- A twoi biologiczni rodzice?
- Nie wiem nie pamiętam - powiedziała ciszej i jakby smutniej
- Chciałabyś pamiętać
- Tak chciałabym
- Może kiedyś sobie przypomnisz
- Lekarze powiedzieli, że moja pamięć przepadła .... nie, nie rozmawiajmy o tym nie lubię o tym mówić
- Dobrze tak, więc co dziś będziemy robić?
- Hm może na początek spacer poranny
- Chyba południowy jest dwunasa
- Co??


Całe popołudnie spędził razem
- Wiesz, co zauważyłem?- powiedział Daniel w którymś momencie
- Co?
- Zauważyłem, że choć się specjalnie nie ukuwamy z naszym związkiem w bazie, to nie wiele osób się chyba w ogóle domyśla
- Nie ukrywamy się, ale też nie specjalnie się z nim afiszujemy może dla tego
- Może
- Ale wiesz, co Danielu?
- Co?
- Może ci się to śmieszne wyda, ale podnieca mnie to całe ukrywanie się
- Tak?? Hm ciekawe

---------------------------------------------------------------------------------------------------
jak zwykle prosze o szczerość :)
chłonaca jak gąbka wszystkie sugestie EsaSol :P

Użytkownik EsaSol edytował ten post 06.06.2004 - |16:37|

  • 0

#8 Obi

Obi

    Moderator

  • Moderator
  • 3 264 postów
  • MiastoWawa

Napisano 27.05.2004 - |20:46|

Fajne, ciekawe -tylko troszeczke za bardzo i za często skaczesz w czasie .momętami trzeba sie wracać z tekstem do tyłu , aby załąpać w którym momęcie był przeskok.
Dołączona grafika
Dołączona grafika

#9 M.M

M.M

    Starszy sierżant

  • VIP
  • 808 postów
  • MiastoKraków

Napisano 29.05.2004 - |15:34|

Mnie też się podobało. Pewnie dla tego, że było mniej romansu. ;)
Coś w twoim stylu pisania sprawia, że czyta się to jednym tchem. Niestety twój warsztat nie jest jeszcze doskonały. Może robiła byś więcej opisów sytuacji?
A teraz się będę się czepiał:

- Dzień dobry- powiedział i wyciągną rękę by się z nimi przywitać, gdy woził w rękę dłoń Anny a potem Sam przypatrywał się im z dziwnym zainteresowaniem

Podawanie ręki to ludzki zwyczaj. Nie musi być praktykowany na innych planetach. Jeśli miało do tego dojść, to z inicjatywy ludzi.
  • 0

#10 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 29.05.2004 - |23:00|

hm widze ze sie podoba :D
będzie jeszcze kilka części
następna czyli trzecia nosi tytuł "Pierwsza misja z SG14 - rasa cienia znów podżuca flimy "
a kolejna to" Manipulacja" -

mam nadzieje ze i one się wam spodobaja
(nadzieja matką :censored: [pfe to znów mój paskudny charakterek] ) :P

Użytkownik EsaSol edytował ten post 30.05.2004 - |11:12|

  • 0

#11 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 29.05.2004 - |23:28|

Wlasnie! Czemu jeszcze nie zamiescilas kolejnych czesci?

Pewne grono fanow już się niecierpliwi!


---------------------------

Trzeba wkoncu podbudowywać autorke :D
No fani! Do roboty!
  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#12 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 02.06.2004 - |20:11|

no to wklejam
jak zykle oczekuje konsrtuktywnej krytyki a nie mydlenia mi oczu :)
###############################################
Pierwsza misja z SG14
Wrota stały w lesie, ptaki śpiewały słońce świeciło było nawet ciepło wyglądało na wczesna wiosnę. Jakieś 200 m. od wrót stał budynek przypominający bunkier, na którym jakiś żartowniś namalował graffiti. Budynek był okrągły, mały, nie miał żadnych drzwi tylko po prostu prostokątną dziurę, którą się wchodziło do środka. Podłoga i sufit wyłożone były lustrem, co wywyższało optycznie, niski sufit. Anna i major Sin, dowódca grupy SG14, weszli do środka. Sierżant Norton i chorąży Piters zostali na zewnątrz, robili zdjęcia budynku. Anna oglądała ściany od środka a Sin przyglądał się dwóm białym pierścieniom namalowanym na lustrach na suficie i podłodze, gdy chciał dotknąć jednego rozjarzył się on jasnym światłem,
- Poruczniku Chenderson można panią prosić
- Tak- Anna odwróciła się spojrzała na majora
- Co pani o tym myśli najpierw były białe a wystarczyło żebym przejechał nad nimi ręka a zaczęły świecić?- Powiedział wskazując na pierścień na podłodze,
- Co takiego? - Anna wpatrywała się w miejsce wskazywane przez Sina, ale nic tam nie widziała przestąpiła kilka kroków do przodu i nieświadomie postawiła nogę na linii, której zresztą nie widziała, w mgnieniu oka znaleźli się w innym pomieszczeniu.


Pomieszczenie było bardzo jasno oświetlone. Znajdowali się przy wysokim słupie, do szczytu którego dochodziły promieniowo rzędy jakiś przewodów pochodzących od mniejszych słupów. Zbliżyli się do pierwszego, była to kapsuła, w której znajdowała się prawie naga kobieta, na biodrach miała luźną przepaska z jasnego materiału. Wyglądała tak jak by próbowała się uwolnić, miał ręce i nogi przykute do ściany a mięśnie i ścięgna, szyi i rąk były napięte. Wyglądało to jakby zastygła w ułamku sekundy, na dole była tabliczka. Lekko przykurzona Anna chciała ją przetrzeć, ale w tej chwili niewiadomo z kąt wydobył się głos
- Kierret pierworodna Ozyrysa - popatrzyli się na kobietę i stanęli jak wryci, głos ciągną dalej - umieszczona tu w 95 roku swojego życia w pierwszym nosicielu Dimetr z planety Kasto. - głos skończył, podeszli do następnej kapsuły. Tam też była kobieta Anna dotknęła płytki
- Alonea pierworodna Ra umieszczona tu w 89 roku życia w pierwszym nosicielu Inchek z planety Kasto.
- Co to jest do licha? - powiedział major , poczym podeszli do kolejnej kapsuły tym razem w innym rzędzie, tu byli mężczyźni. Anna dotknęła pytki
- Kanadol pierworodny Seta umieszczony w 101 roku swojego życia w drugim nosicielu Amnanie z planety Rosso - potem z kolejnym zrobili to samo, tym razem znów była to kobieta
- Ciało Etreja pierworodna Anibusa zmarła w 111 roku swojego życie w drugim nosicielu Annie Esie z planety Beta - ta wiadomość różniła się od innych
- Myślę majorze, że powinniśmy wracać na górę i zawiadomić o tym odkryciu generała - powiedziała Anna.
- Skąd pani wie, że jesteśmy na dole?- zdziwił się major
- Nie wiem tylko tak powiedziałam wrócę do... nie wiem, to chyba jakiś generator i spróbuje znaleźć wyjście
- Zauważyła pani
- Co?
- Oni wszyscy są tu jakby na przymus, mimika ich ciał wyglądają jakby się chcieli uwolnić wyrwać z tych kajdan
- W ogóle wyglądają jakby się nie chcieli tu znaleźć, jakby byli tu na przymus, tylko Etreja jest inna pewnie, dlatego że jest martwa a jej ciało jest tylko utrzymywane w świeżości.
- Tak
- Majorze poszukajmy wyjścia
- Tak taki - podeszli do głównego generatora.
Zaczęli go oglądać, na podłodze koło niego znaleźli biały okrąg, tym razem jednak był on widoczny dla Anny, major przejechał nad nim ręką, nie rozjarzył się, ale Anna znów na niego 'nie chcący' wlazła i znów znaleźli się w małym budynku, gdzie jak się okazało pozostali nawet nie zauważyli ich nieobecności. Major zarządził natychmiastowy powrót do bazy, tam zdali dokładny raport z tego, co widzieli. Kilka dni później SG1, SG14 i kilku techników wyruszyło na tę planetkę.

- Pierworodni goa-uld to coś na prawdę niezwykłego powiedziała Carter do O`Niella - oglądając razem z nim kapsuły
- Tak Carter to niesamowite odkrycie, - powiedział do niej poczym zwrócił się do swojego radia- Danielu jak tam graffiti z bunkra?
- Mógłbyś przez chwilkę nie żartować - odezwał się głos w radiu - szczerze mówiąc nie wiem, pierwszy raz widzę takie pismo, a w dodatku nie mam żadnego punktu zaczepienia
- To może chodź do nas tu też jest masa inskrypcji i chyba nawet coś w języku goa-uld tylko jakimś dziwnym dialekcie, Teal'c nie bardzo może sobie z tym sam poradzić - powiedziała do radia Samantha
- Ok., idę już do was.
- Kenhal pierworodny Egerii w 50 roku życia w pierwszym nosicielu Polkie z planety Neda - rozległ się głos, gdy Jack dotkną płytki
- Ciekawa jestem czy można ich wybrudzić - zastanowiła się Carter
- A po co? Po kiego grzyba chcesz ich budzić majorze
- Nie chce, ale Goa-uld mogą chcieć, albo tok`ra, bo przecież Egeria to ich pierwsza a to jest jej pierworodna - powiedziała Sam spoglądając na zastygłą Kenhal
- Jeśli tak to miała ja zanim zmieniła poglądy i być może jest taka jak jej rodzic przed nawróceniem, czyli taka ja każdy goa-uld
- Ale może i ją da się nawrócić
- Może, może, może jest wielkie i szerokie a w nim pływa ryba, chyba
- Egeria zginęła jakieś dwa tysiące lat temu, więc nie mogą się tu znajdować krócej niż te dwa tysiące, pozostaje tylko pytanie, kto ich tu umieścił?
- Zapytasz ojca ma się tu pojawić jutro - powiedział Daniel, który właśnie do nich dołączył, zrobiłby to wcześniej jednak razem z Anną oglądał generator - on a właściwie Selmak powinni coś o tym wiedzieć
- Jackob tu będzie?- Zdziwił się Jack
- Tak i jeszcze jakiś inny tok`ra razem z nim, generał powiedział, że byli bardzo poruszeni tym znaleziskiem


Następnego dnia faktycznie pojawił się Selmak z jeszcze jednym Tok'ra
- To, co mi przekazał John to... jeśli to jest prawda, to jest to epokowe odkrycie dla nas wszystkich - powiedział Jakob gdy spotkali się z O`Niellem przy wrotach
- Tak chodźmy tam - powiedział Jack i skierował gości w stronę budyneczku
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tymi pierworodnymi?- Zapytała ojca Sam, po krótkim przywitaniu.
- Pięć tysięcy lat temu rasa cienia uwięziła i ukryła pierwszych pierworodnych goa-uld a potem regularnie, co jakiś czas więziła następnych pierworodnych, wtedy jeszcze goa-uld mieli uczucia i chyba do tej pory, jeśli kochają kogokolwiek to tylko pierworodnych.
- Jest tu nawet pierworodny Egerii - powiedziała Sam do ojca stając na okręgu - wystarczy postawić nogę na tym okręgu - dodała i wskazała miejsce na podłodze, jednak ani Selmak ani towarzyszący mu Tok'ra nie zauważyli żadnego kręgu, podobnie zresztą jak Anna, która go do tej pory nie widziała. Postawili stopy w pobliżu stopy Sam i wtedy stało się coś, czego się nikt nie spodziewał Tok'ra zostali odrzuceni i uderzyli o ścianę z ogromną siła, poczym prawie wszyscy znajdujący się w pomieszczeniach zarówno z kapsułami jak i z lustrami zostali przeniesieni poza budynek. Jedynymi osobami, jakie zostały w sali z kapsułami byli Daniel i Anna, no i osoby w kapsułach.
- Próba wtargnięcia, próba wtargnięcia, system ochronny włączony - głos zabrzmiał w całej sali. To uświadomiło im ze, co się stało, zauważyli, że wszyscy pracujący tu ludzie znikli, podeszli, więc do generatora i udali się do drugiego pomieszczenia. Tam zastali nieprzytomnych Tok'ra przy ścianie, Jack i Sam przed wejściem. Wyglądali tak jakby wejście coś tarasowało i oni nie mogli wejść. Jack bił nawet pięścią w powietrze. Faktycznie Sam i Jack na miejscu wejścia widzieli teraz ścianę.
- To musiał być jakiś system zabezpieczający przed Goa-uld - stwierdziła Sam
- Zabezpieczający nie zabezpieczający tam zostali Tok'ra i Daniel z Anną - powiedział O`Niell uderzając pięścią w ścianę powstałą na miejscu wejścia.
Nagle ze ściany wyłoniła się czyjaś ręka. Złapał ją, ale się wyrwała. Po chwili wyłoniła się czyjaś tyłem idąca sylwetka, ciągnąca za sobą nieprzytomnego Tok'ra, zaraz za nią druga, robiąca to samo, pierwszą osobą była Anna a drugą Daniel.

Tok'ra byli nie przytomni przez kilka godzin, w tym czasie nie dało się już wejść do budynku, w pewnym momencie nad planetą pojawił się statek, wszedł w atmosferę i zawisł nad lasem, był to dokładnie taki sam statek jak wtedy, gdy ewakuowali Heimlada z laboratorium. Niewidzialna siła podniosła wszystkich znajdujących się przy budynku ludzi. Mogli zobaczyć jak z pod ziemi wyłania się sala z kapsułami i chowa do wnętrza statku, zobaczyli promień wodzący pomiędzy drzewami aż do dziury, która została po budynku i dalej. Zostali opuszczeni na powierzchnie i ustawieni na brzegu skąd mogli obserwować jak woda płynąca rowem sporządzonym przez promień napełnia dziurę, O`Niell stał blisko krawędzi. Chciał się cofnąć myśląc ze ma wolne pole, nie popatrzył za siebie, cofając się o krok potkną się o jakiś przedmiot i runą jak długi do tyłu. Na szczęście nic sobie nie zrobił, wstał otrzepał się i podniósł przedmiot, którym okazała się drewniana okuta jakimś metalem skrzynia. Otworzył ja a w środku zobaczył plastikowe płaskie pudełka. Wyciągnął jedno i przeczytał napis na okładce "Children Of The Gods". Okładka była biała i był na niej tylko ten granatowy napis.
- Wygląda na to, że znów straciliśmy pierworodnych - powiedział do Jacka Selmak, który oprzytomniał jeszcze w powietrzu
- Znów te płyty kolejne filmy - wymamrotał pod nosem Jack, tak jakby w ogóle go nie usłyszał. Wtedy właśnie podeszli do niego Daniel z Anną i Sam. Daniel zabrał skrzynie z rąk Jacka a kobiety wyjęły z niej opakowania z płytami, Anna otworzyła swoje i przeczytała na głos napisy w środku na okładce
- W rolach głównych Richard Dean Anderson jako pułkownik Jack O`Niell, Amanda Tapping jako Kapitan Dr Samantha Carter, Michael Shanks jako dr Daniel Jackson, Christopher Judge jako Teal'c, Don S. Davis jako generał John Hammond i Teryl Rothery jako dr Janet Freiser.

Daniel przeliczył płyty razem z tymi, co trzymała Sam, Anna i Jack było ich około 11. Był też list, wyciągnął go
- Słuchajcie tu jest jakiś list - powiedział, a Jack wziął od niego skrzynkę - przeczytam go.

Dostaliście już film a to jest sezon pierwszy serialu nakręconego na podstawie tego filmu. Teraz poważnie,
Na razie to, prośba, ale jeśli się do niej nie zastosujecie będzie to nakaz, zostawcie przy życiu wszystkich do tej pory żyjących Goa-uld, nie atakujcie ich celowo ani w obronie. Gdy któraś z drużyn wpadnie tarapaty związane z Goa-uld pomożemy, ale jeżeli będziecie ich atakować i zginie choćby jeden nasz człowiek, osoby odpowiedzialne za atak zostaną ukarane, nie martwcie się przeżyją, ale długo ich nie zobaczycie. Wtedy nawet Azgard nie pomogą wami ich odnaleźć, będziecie ich mogli uznać za zagonionych w akcji, bo odnajdą się dopiero po dokonaniu się naszej zemsty.
Rasa cienia po trzech tysiącach lat rozbicia powróciła, jesteśmy teraz silniejsi niż kiedykolwiek. Zjednoczyliśmy technologie czterdziestu ras z innej części kosmosu oraz pradawnych. Nasze możliwości są ogromne i w zasadzie z łatwością moglibyśmy pokonać Goa-uld w otwartej walce, ale wolimy zniszczyć ich tak ja oni niszczyli nas.

Z uszanowaniem
Margrabia Justyn Ambrules z rodu Kao
Dowódca okrętu Anna Esa i IV eskadry Floty Rasy Cienia.

Ps.
Inne grupy mogą przynieść inne sezony.
A jeszcze jedno te płytki to pirackie nagranie, niestety nie udało nam się znaleźć naiwnego, który by oddała swoje oryginalne nagrania.


- Prośba... ładna prośba i od razu ostrzeżenia no cóż... pakujemy manele i wracamy do domu - powiedział pułkownik - i jeszcze te pirackie nagrania -warkną na koniec.
- Jack czy ty w ogóle wiesz, co się tu stało? - Zapytał Selmak
- Tak Rasa Cienia znów weszła na w paradę, zabrała pierworodnych i znikneła
- I...?
- Co i?
- Wiesz, kim jest rasa cienia?
- Azgard powiedzieli ze to rasa stworzona przez pradawnych do pilnowania ich technologii i Goa-uld, oraz że wytępiliście ją jakieś trzy tysiące lat temu
- Kiedy wam to powiedzieli?
- Gdy ewakuowaliśmy Heimlada z jego laboratorium, statek rasy cienia stanął w naszej obronie a potem...
- Kiedy to było?
- Jakieś trzy miesiące temu
- I wiecie od trzech miesięcy ze rasa cienia powróciła, że jest w galaktyce, i kim jest! I nawet nie zawiadomiliście nas o tym?
- No cóż myśleliśmy, że skoro my wiemy to wy tym bardziej
- A nie zwróciliście uwagi ze należymy do `rasy’ Goa-uld i może oni nie chcieliby byśmy o tym wiedzieli. Jak myślisz władcy planet wiedzą o ich powrocie?
- Nie mam pojęcia
- To miej pojęcie ze wiedzą ze jakaś rasa zasiedla wolne planety na granicy galaktyk Azgartu i władców planet, ale nie wiedzą, co to za rasa
- Azgard tez wiedza od trzech miesięcy, co to za rasa - próbował bronić się O`Niell
- Jack ja nie mam pojęcia ilu teraz może być wśród nas szpiegów rasy cienia, a najgorsze jest to, że mogą wyglądać jak każdy z nas.
- Widzieliśmy przedstawiciela rasy cienia, ich oczy, po tym można ich odróżnić od goa-uld ich białka się nie świecą, ale ich tęczówki płoną żywym ogniem. Ich cera jest tak biała ze prawie anemiczna, który symbiont pozwoliłby na taki wygląd swojemu nosicielowi
- Żaden, ale to, co opisałeś to typowy wygląd rasy cienia, ale nie wiesz jeszcze czegoś, rasa cienia posiada zdolność transwormacji, w mgnieniu oka mogą być, kim tylko chcą.- Selmak był coraz bardziej zdenerwowany, a jego niski głos jeszcze bardziej się obniżył, zobaczywszy to drugi Tok'ra podszedł do niego.
- Mistrzu Selmaku, uspokój się to nic nie da, nie pomoże nam, musimy zacząć szybko działać. Lepiej jak udamy się już do rady Tok'ra, trzeba im przedstawić całą sytuacje zanim będzie za późno - powiedział
- Już jest za późno! Tamta rasa jest w galaktyce od miesięcy - powiedział przez zęby wściekły Selmak

No cóż, po uprowadzeniu przez rasę cienia kapsuł z pierworodnymi nie było już tu nic ciekawego do roboty. Grupy zebrały się i wróciły do bazy, nie tylko Tok'ra byli zawadzeni, ale i Azgard, których też poinformowano o znalezieniu pierworodnych Goa-uld. Azgard stwierdzili poza tym ze nie mogą się nawet skontaktować z tą rasą. Nie odpowiada ona na wezwania a nie chcą atakować nie wiedząc, jaki może mieć oma potencjał militarny. Na szczęście wiedzą już, na kim przyszli się zemścić.

Po powrocie na ziemię i wszystkich rutynowych sprawach, jakie musieli odbębnić, wszyscy udali się na zasłużony odpoczynek. Po powrocie okazało się, że jeszcze SG3 i SG 8 przyniosły kolejno sezon 3 i sezon 2, na pirackich CD z identycznymi ‘prośbami’ tylko podpisanymi przez inne osoby.

Ponieważ Anna i Daniel nie mieli dla siebie czasu przez ostatnie dni, postanowili wykorzystać ten czas do maksimum, a zwłaszcza Anna, która postanowiła troszeczkę zmienić wystrój mieszkania. Całymi dzień chodzili, więc po różnego rodzaju sklepach z farbami i pierdołkami do mieszkań. Nawet po jakichś Antykwariatach szukając oryginalnych starych meblami, za którymi Anna tak przepadała. Nie zdążyli, co prawda zrobić wszystkiego przez dwa dni, ale przynajmniej kupili cześć materiałów i zaplanowali, co będą robić. Następne wieczory spędzali relaksując się przy malowaniu ścian w różne kolorowe i nie tylko wzory i mazaje.
  • 0

#13 Obi

Obi

    Moderator

  • Moderator
  • 3 264 postów
  • MiastoWawa

Napisano 02.06.2004 - |21:28|

jak zykle oczekuje konsrtuktywnej krytyki a nie mydlenia mi oczu

To ja tak konstruktywnie - Kiedy będzie reszta ?
Dołączona grafika
Dołączona grafika

#14 ArTi

ArTi

    Kapral

  • VIP
  • 187 postów
  • MiastoMielec

Napisano 03.06.2004 - |09:41|

Fajne, a nawet bardzo fajne! :lol:
Ale te błędy :P Popraw się a opowiadanie będzie lepsze (patrz wcześniejsze uwagi)
Ewentualnie popraw to co już wstawiłaś (word naprawdę nie gryzie)
Może przeczytanie całego tekstu przed wstawieniem by pomogło.

Użytkownik ArTi edytował ten post 03.06.2004 - |10:05|

  • 0
Być człowiekiem to znaczy zmieniać się by stać się lepszym
J.L. Picard


Teoria jest wtedy gdy nic nie działa choć wszystko jest wiadome.
Praktyka jest wtedy gdy wszystko działa choć nikt nie wie dlaczego.
Łącze teorie z praktyką, nic nie działa i nikt nie wie dlaczego

#15 gulus

gulus

    Sierżant

  • VIP
  • 757 postów

Napisano 03.06.2004 - |13:10|

Właśnie błędy, brak interpunkcji nie pozwoliły mi na skończenie opowiadania.

gulus
  • 0

#16 M.M

M.M

    Starszy sierżant

  • VIP
  • 808 postów
  • MiastoKraków

Napisano 03.06.2004 - |15:46|

Na reszcie coś się zaczęło dziać. :D Podobnie jak inni czekam z niecierpliwością na kontynuację.
Konstruktywnie czy nie?
  • 0

#17 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 03.06.2004 - |15:55|

aj czemu mnie tak korci żeby zamieszczac kolejne części
może dlatego że zaczynacie mi za bardzo słodzić <_<
jak zwykle czekam na wasze opinie :)
__________________________________________________________________

Manipulacja

SG12 nawiązała kontakt z rasa Ihok, była to ras, która dość nie dawno wzbudziła się z długoletniej stazy, w którą weszli by przeczekać skutki nuklearnej wojny, obecne pokolenie różniło się genetycznie od swoich poprzedników a to tylko, dlatego że jak twierdzili ich kapsuły, kriogeniczne, nie były dostatecznie szczelne i promieniowanie ich zmieniło. Od razu na wstępie zadeklarowali jednak chęć współpracy. Podczas gdy Ihokański przewodnik oprowadzał SG12 po podziemnych kompleksach major Kirhow zgubił się. Przynajmniej tak mu się wydawało, nie wiedział bowiem, że coś skierowało jego kroki specjalnie do pewnego pomieszczenia. Pomieszczenie to było okrągłe z trzema wejściami i dużym masywnym stołem po środku, na ścianach umieszczone były trzy duże monitory, jeden był rozbity. Na stole stało pięć postaci dwie dorosłe i troje dzieci otoczone dziwna galaretowata otoczka, z pod ich stóp i z nad ich głów wyłaniały się przewody ginące w podłodze i suficie. Gdy przyglądał się postaciom zauważył ze jest tam jedno wolne miejsce pomiędzy dwojgiem dzieci podszedł bliżej by przyjrzeć postaciom, wtedy ktoś położył mu śliska pokrytą jakąś galaretowata substancja dłoń na ramieniu. Wzdrygną się i gwałtownie odwrócił. Stała przed nim kobieta w białej bardzo zniszczonej sukience zakrywającej tylko to, co absolutnie nie zbędne, była blada, chuda, a jej brązowe oczy płonęły, spojrzała na niego z pod przydługawej grzywki wzrokiem naćpanej narkomanki i powiedziała:
- Pomórz nam proszę, moje ręce są za śliskie nie wybiorę kombinacji, ale ty możesz
- Co mam zrobić-? - dopytywał się
- Wybrać- kombinacje autodestrukcji tego kompleksu
- Co dlaczego?... nie zaraz tu jest pełno Ihoków
- Właśnie, dlatego trzeba zniszczyć - to miejsce i tą planetę by inhocka zaraza nie rozeszła się po świecie
- O czym pani mówi
- Ta planeta nigdy nie należała do Inhoków tylko do nas, do Rasy cienia, kiedyś wrócimy do tej galaktyki i wtedy dowiesz się jak zostaliśmy wytępieni przez Ihok i goa-uld ale teraz proszę pomóż i wybierz tę kombinacje
- Zostanie zniszczony tylko ten kompleks
- Nie jak zniszczysz ten kompleks to automatycznie włączy się autodestrukcja pozostałych i wybuchną tez zgromadzone przy jądrze materiały powodując eksplozję całej planety - katastrofy nastąpi w ciągu około 24 godzin licząc waszym czasem
- Zostanie zniszczona cała planeta!!??
- Tak
- W takim razie nie, nie mogę zabić- tylu ludzi wyrzuty sumienia nie dałyby mi żyć-
- Zrób to a ja postaram się byś nic nie pamiętałby to znikło z twojej pamięci jak tylko opuścisz planetę
- Nie, nie zrobię tego - powiedział i chciał udać się do wyjścia
- Oni traktują nas jak elektrownie pozwól nam spokojnie umrzeć, umrzeć z honorem - usłyszał za sobą głos kobiety
- Nie znajdźcie sobie innego kozła ofiarnego
- Proszę
- Nie - powiedział stanowczo
- W takim razie skoro nie chcesz po dobroci, - gdy to wypowiedziała poczuł się dziwnie, nagle przestał panować- nad własnym ciałem, podszedł do panelu i wybrał kombinacje, jaką mu podała - wracaj teraz do swoich i nie martw się nawet nie zauważyli nieobecności swojego dowódcy a ty jak obiecałam nic a nic nie będziesz pamiętał z naszego obecnego spotkania, ale za to będziesz wiedział, co robiła reszta, gdy ciebie z nimi nie było - po tych słowach kobieta wstąpiła na stuł i zanurzyła się w galaretowatej substancji a on całkiem machinalnie powrócił do swojej grupy.

SG12 powróciło na ziemie, Kirhow faktycznie nic nie pamiętał z rozmowy, którą przeprowadził kobietą za to wiedział doskonale, co robiła drużyna zupełnie jak by był z nimi, jego nieświadomość nie trwała jednak długo. Zaledwie kilkadziesiąt dni później, gdy po raz kolejny nie można było otworzyć wrót na planetę Ihok zaczęły go nawiedzać nocne koszmary, w których widział ginących Ihan, wybuchające wzgórza i płonące korytarze podziemnych kompleksów czuł śmierć wołku siebie. Próbował uciekać przed tym w prace, z marnym skutkiem. Zaniepokojona jego stanem doktor Freiser wysłała go, na przymusowy urlop stwierdzając, że dołączył do grona pracoholików.
Na urlopie Kirhow nie mógł znaleźć sobie miejsca, wizje pojawiały się też za dnia, ale rzadko. Czasami jednak nie wiedział, co sam robi. Uświadomił to sobie dopiero po fakcie, jak włamał się do mieszkania Anny. Zorientował się o tym dopiero gdy następnego dnia znalazł jej pamiętnik z dzieciństwa, który stamtąd zabrał. Było mu głupio, ale nie mógł go jej odnieść, bo by się wydało, że to on. Po urlopie wrócił do bazy z pamiętnikiem i szczerą chęcią oddania go jej a właściwie podrzucenia, wizje zaczęły powracać się coraz częściej. Przesiadywał w swojej kwaterze, próbował pracować, ale nie mógł się na niczym skupić, z jakiegoś powodu miał coraz większa ochotę przeczytać ten pamiętnik.
Anna szła przez jeden z korytarzy SGC, skręciła w boczny, był on pogrążony w ciemności gdyż z jakiegoś powodu pięć lamp pod rząd przestało świecić. Idąc nim mniej więcej tak po środku potknęła się o coś i omal nie wylądowała na podłodze, czego nie można powiedzieć o kartkach, jakie niosła. Rozsypały się tworząc białą świetlistą ścieżkę prawie do końca korytarza. Podnosząc pierwszy przypomniała sobie o lampce, którą Healy wcisnęła jej do kieszeni mówiąc o ciemnym korytarzu, wyjęła ja i zapaliła skierowała w stronę czegoś a właściwie jak się okazało kogoś, o kogo się potknęła
- Major Krchow? - powiedziała do siedzącego pod ścianą mężczyzny, ten jednak nie zareagował podeszła więc bliżej - majorze wszystko w porządku - podniósł na nią oczy był blady wyglądał jak narkoman na głodzie
- Zabiłem ich - powiedział i rzucił się jak oparzony do ucieczki
- Majorze!?!!!!
Anna załatwiła, co miała załatwić i szybko udała się do Ambulatorium
- Janet! - powiedziała wchodząc do jej Gabinetu - nie wiesz co się dzieje z Kirhofem zawsze był dziwny ale teraz...
- Nic szczególnego dołączył tylko do ciebie i Samanthy w klubie pracocholików
- Albo bierze jakieś narkotyki
- Co?
- Jak go widziałam kilka naście minut temu wyglądał jak narkoman na głodzie i powiedział że kogoś zabił
- Nie, nie możliwe robiłam mu ostatnio badania
- Kiedy?
- Przed urlopem zaraz chyba, że zaczął coś brać na urlopie a teraz został odcięty od dostaw i jest na głodzie
- Na urlopie był dwa tygodnie, mógł się w takim czasie uzależnić- ?
- Mógł sobie coś przemycić- do bazy a po tym mu się skończyło, dziękuje ze mnie powiadomiłaś zaraz każę się mu tu pojawić, albo lepiej każe go tu przyprowadzić.


Wiele osób w ciągu następnej godziny zgłaszało jej i generałowi dziwne zachowanie Kirhowa, który zresztą zapadł się od ziemie, bo nikt nigdzie go nie mógł znaleźć.
Kirhow siedział w jednym z magazynków, przyświecając sobie zapalniczka oglądał zdjęcia, które Anna wklejała do pamiętnika, było tam jedno które znał, na samym końcu, zdjęcie grupy której był dowódca jeszcze będąc pułkownikiem. Gdy je zobaczył złość w nim zważała, bo przypomniał sobie, dlaczego teraz jest majorem. Przewracając kartki do przodu nie zauważył ze jedna zajęła się od ognia zapalniczki, był tak zaaferowany że poczuł to jak zajęły mu się spodnie. Wyskoczył z magazynku z płonącymi spodniami i pamiętnikiem prosto na grupę żołnierzy wysłana przez generał i panią doktor w celu poszukania i przyprowadzenia go do Ambulatorium. Żołnierze zadziałali szybko, jeden powalił go na ziemie a drugi szybko ugasił go zdjętą z ściany gaśnicą, po czym mimo jego wyraźnych protestów zaprowadzili go do Ambulatorium. Prowadząc go tam spotkali na korytarzu Annę, która od razu poznała, mimo iż był nadpalony, swój pamiętnik niesiony teraz przez jednego z żołnierzy, nawet nie stając wyrwała go mu.
- Skąd to masz i dlaczego jest nadpalone?! - Prawie krzyknęła
- Mam... major Kirhow go miał .
- Co? - Powiedziała do żołnierza, a do Kirhowa - Skąd go pan miał chyba nie... nie ośmielił by się pan włamać do mojego mieszkania?
- A co cię to obchodzi skąd to mam? - powiedział słabym głosem
- Zgłosiłam to włamanie, może być pan pewny ze zgłoszę i to - powiedziała podnosząc do góry pamiętnik i potrząsając nim.


Anna wróciła do laboratorium, a Kirhofa odprowadzono do ambulatorium, gdzie zaczęły się wizje, były one tak realistyczne ze zaczął krzyczeć i miotać się po pomieszczeniu, dla jego własnego bezpieczeństwa założono mu kaftan bezpieczeństwa i podano środki uspokajające. Janet zrobiła mu wszelkie badania i stwierdziła ze musi go obejrzeć psychiatra gdyż fizycznie nic mu nie dolega, sama podejrzewała załamanie nerwowe, ale dlaczego tego nie była w stanie powiedzieć.
Kirchowa odwieziono do szpitala psychiatrycznego gdzie spędził resztę życia, później, po latach, gdy wydawało się ze czuje się już lepiej był w stanie opowiedzieć, co tak na prawdę zdarzyło się na Ihok. Wypowiedzenie tego nawet w jego stanie nie było dla niego łatwe, do końca życia obwiniał się o zagładę tej planety i całej rasy Ihok.
Niestety jego słów nie potwierdził żaden z żołnierzy, którzy wtedy z nim byli, twierdzili oni nawet, że major nie opuszczał ich przez cały czas, gdy Ihokańsli przewodnik oprowadzał ich po podziemnym kompleksie. Poproszony o sprawdzenie sprawy Azgard potwierdzili ze, jeżeli jakaś planeta wtedy się tam znajdowała to już jej tam nie ma są za to wyraźne ślady ze kiedyś nastąpiła tam potężna eksplozja.
  • 0

#18 M.M

M.M

    Starszy sierżant

  • VIP
  • 808 postów
  • MiastoKraków

Napisano 03.06.2004 - |17:32|

Wprawdzie oczekujesz krytyki, ale przeciwko pochwałom chyba nic nie masz? Gratuluję pomysłów. Ciągle jakieś niespodzianki. Twoje opowiadania czyta się z przyjemnością. Oby tak dalej.
  • 0

#19 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 03.06.2004 - |23:06|

Mam takie dziwne przeczucie że prawdziwe niespodzianki dopiero przed nami... ;)
  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#20 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 04.06.2004 - |05:51|

hmmm <_<
Odzywa się ten kto wie najwięcej ( poza mną oczywiście :D )
Thomass jakei niespodzianki przeciesz ja już o tym mówiłam (patrz pierwsze opowiadanko)
No chyba ze chodzi ci o ostatnie opowiadanie częći I
to nich ci będzie : P
(czy ja za duzo nie powiedziałam)
  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych