Odcinek 011 - S01E11 - Space
#81
Napisano 05.04.2010 - |10:11|
#82
Napisano 05.04.2010 - |10:16|
Ciekawy wątek Rusha.
Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:
KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!
#83
Napisano 05.04.2010 - |10:42|
W wiec dużo osób pisze tutaj o kamieniach dalekiej komunikacji (trans-galaktycznych)
A skoro niebieska odmiana "asgardu" (wydają się być rasa bardziej badawcza niż wojowniczą)
Porozumiewają się telepatycznie... na takiej samej zasadzie działają kamienie z tym że wymieniają się umysłami osoby. Więc z pozoru dwie technologie zbliżone do siebie mogą na siebie oddziałowywać lub kolidować.
Kamienie pradawnych wcale nie muszą być przecież wynalazkiem pradawnych ? one zostały znalezione i przyporządkowane jako wynalazek pradawnych.
Kolejne spostrzeżenia odnośnie ich statku ociężały i duży ale z napędem nadświetlnym jak i destiny
Prawdopodobnie od momentu oderwania się małego wahadłowca od destiny był śledzony albo minęło trochę czasu zanim mały wahadłowiec wrócił na statek matkę i powiadomił ze na destiny jest obca rasa.
Na duży minus powrót Rusha.... to nie jest pułkownik O'eill żeby mógł sobie tak wracać ;D
Kolejna uwaga odnoście osłon statku destiny że tak szybko padają raz że broń zużywa znacznie duże ilości energetyczne dwa otrzymanie obrażenie w osłonę i rozproszenie energii jest wprost proporcjonalnie do ataku i zależne od siły rażenia. (nie ma osłon nie zniszczalnych)
Pewnie w następnym odcinku zobaczymy skok w gwiazdę aby uzupełnić zapasy energii przed kolejnym starciem które dojdzie w 18 odcinku ;p
Coś się zaczęło dziać w odcinku i to jest na plus
Nie oceniam odcinka trzeba zobaczyć jak akcja się rozwinie w następnym i czy zmiany poszły w dobrą stronę...
#84
Napisano 05.04.2010 - |10:46|
No pewnie w ogóle jak pominiemy sprawę tego gdzie dziewiąty Chevron wrót prowadzi, jaki cel ma Destiny, po co bada planety i ma coś wspólnego z rozstawianymi wrotami. Czemu Destiny prowadzi na takie akurat planety gdzie jest ta woda oraz materiały na naprawienie systemów filtracji. Pominiemy wątki że statek nasunął rozwiązanie z wykorzystaniem cofania w czasie (która to możliwość jak i sam statek kosmiczny nie jest sf) na rozwiązanie problemu, pominiemy kamienie które umożliwiają wejście także w obcy organizm, to oczywiście tego sf jest tylko co kot napłakał.Niby masz racje ale jednak sie mylisz. Calego sf w poprzednich odcinkach bylo tyle co kot naplakal. Nie mowie tutaj o naduzywanych kamieniach teleportacyjnych czy idiotycznych problemach jak destiny vs zatruta woda i 0 systemow filtracji bo to akurat bylo bzdurne i nierealne .
Może ogólnie przykład nie najlepszy. Ale powiedz mi gdzie w przyjaciałoach Chandler wykorzystał rozchwianego psychicznie Ross’a (który popełnia samobójstwo) by wrobić w coś Joey’ego i samemu coś na tym zyskać, chociażby odbić Monikę ?CO do goscia szpikujacego sie tabletkami : wiecej tajemnicy i intrygujacej akcji bylo w Przyjaciolach.
Tak, wiele jest uproszczeń i ułatwień, ale jak robi się chociaż mały krok w kierunku zniwelowania tych uproszczeń od razu jest przyjemniej. Powiem szczerze że Firefly nie powalił mnie na kolana, ale doceniam to że już bitwy w kosmosie rozgrywały się bez dźwięku.
I tu mnie ciekawi jedno. Jaki według Ciebie serial jest wzorcowy?
Zajmując jedynie stronę w dyskusji marcusdavidus – graffi muszę też przyznać (w tym wypadku) że graffi przedstawił teorię ewoluowania do postaci humanoidalnej przy określonych warunkach, które mogą nie zachodzić. Aczkolwiek oczywiście wiemy i widzimy jednak że wiele planet badanych przez Pradawnych jest wzoru ziemskiego albo jest najwyraźniej przekształcanych do wzoru ziemskiego.No to jedziemy...
Jesteśmy na statku badającym planety na których w domyśle świeżo co postawiono wrota i kosmici chcą ten statek. Rozumiem że w ogóle się nic wokół tego nie kręci?Serial nazywa się Gwiezdne Wrota, więc akcja ma się dla mnie kręcić wokół nich.
W ramach maratonu skojarzeń powiem że producentą się kojarzą z tymi z „Dystryktu 9”. Mi nawet się kojarzą jako chudsza wersja obcego z odcinka SG-1 „Fire and Water” z pierwszego sezonu.mi się kojarzą z obcymi z Filmu "Indiana Jones-I królestwo kryształowej czaszki"
Ostatnio mój żywot forumowy opieram tylko na swoistej obronie pewnych nieprawd i pomówień przeciwko SGU. Ogólnie powiem że wprowadzenie obcych można było zrobić lepiej i ocena na razie jak na kontyunuuację środkowego odcinka bardzo cienko na poziomie 7 lub 7,5… muszę to jeszcze zrewidować na spokojnie ;p
Święta temu nie służą
#85
Napisano 05.04.2010 - |11:00|
Nowi wrogowie: Kojarzą mi się z jakimiś gwiezdnymi piratami, okręty przygotowane do desantu, ale nie budzą takich emocji jak sympatyczni wraith z Toddem na czele. Ciekawe jak rozbudują owe stworki zapewne poznamy dobre niebieskoludki, coś ala "Goa`ulds and Tokra"
Ich siła fizyczna pozastawia wile do myślenia skoro ludzie mogą ich pokonać w walce 1na1, więc pozostaje im przewaga technologiczna. A technologie ludzie pozyskają zapewne w niedługim czasie (komunikatory czytające myśli fajna sprawa)
Bitwa w kosmosie mi się podobała po za tym że, dlaczego pomijali oni jedyni groźny prom który leciał w ich kierunek, co za problem skupić ogień na jedynej Lini oporu, a potem bez problemu desantowali by okręt
po odcinku ciekawi mnie parę spraw, jak Rush wpadł w niewole niebieskoludków. Co takiego zrobili by uciec ze statku mina Cloe i zaduma Rusha (dokładnie myślał co powiedzieć) daje mi do myślenia czy przypadkiem ich mózgi nie były/są wyprane, coś mi tu nie pasuje.
Sam okręt dość szybko uciekł gdy znalazł sie podostrzałem
tak czy siak czekam na następny odcinek z niecierpliwością
Zamierzam obejrzeć: Firefly, Farescape,Lexx, Supernatural,4400, heroes
Obejrzane: SG1 SGA SGU BS:Caprica BSG StarTrek:OS TNG Voyager DS9 Enterprise Earth2 Babylon2 Crusade Andromeda
#86
Napisano 05.04.2010 - |11:09|
#87
Napisano 05.04.2010 - |11:33|
Napisałem już wcześniej, że z premedytacją zakładam taki typ planety. Robię to z dwóch głównych powodów:Podstawowym bledem twojej logiki jest fakt ze odnosisz sie do ewolucji na ziemi.
1. Jak do tej pory Ziemia to jedyna planeta na której możemy obserwować proces ewolucji (a właściwie jego konsekwencje w danym momencie czasu). Wszystko inne to spekulacje i służyć może co najwyżej gimnastyce mózgu.
2. Podobna sytuacja zachodzi w przypadku życia samego w sobie. Trudno zdefiniować co jest żywe co nie. Ja osobiście wyznaję doktrynę wg. której żywe jest to co jest zdolne do samopowielania się i wykazuje przemianę materii. Co prawda bez przemiany materii trudno sobie wyobrazić samopowielanie się, więc mogłoby to wyglądać na masło maślane, ale ognisko też wykazuje przemianę materii, chociaż nie jest żywe, więc osobne dodanie samopowielania się do definicji jest konieczne. Z tej definicji wcale nie wynika, że życie musi być oparte na złożonych związkach organicznych, tyle, że tylko jeśli chodzi o takie życie, mamy jakiekolwiek doświadczenie. Cała reszta to też spekulacja. Z drugiej strony przyjecie tej doktryny może pomóc w dojściu do wniosków z których wynika, że kosmiczne kryształy to shit... Ale o tym później.
Tutaj to pewnie będziemy sobie odbijać piłeczkę, bo ja jakoś nigdy nie byłem i nie jestem specjalnie przekonany do tego pomysłu. Co z tego, że społeczeństwo mrówek jest świetnie zorganizowane - to tylko gromada robotników. Dobór naturalny w takim społeczeństwie działa po pierwsze na niewielką część populacji (większość jest bezpłodna), po drugie, uważam, że promuje bardzo ścisłe współdziałanie. Mrowisko/ul to bardzo "konserwatywny" twór - zorganizowany, ale mało elastyczny poza granicami wyznaczonymi przez feromonowe oprogramowanie."Inteligetne" owady to nie wymysl sf . Spoleczenstwo np mrowek jest duzo lepiej zorganizowane niz spoleczenstwo ludzi, i duzo bardziej wydajne .
Ok, to fakty, ale co z tego wynika dla owadziej inteligencji, poza tym, że owadom w takich warunkach żyłoby się lepiej.Jedynym ograniczeniem wielkosci i rozwoju owadow na ziemi jest sklad atmosfery, duzo za niska zawartosc tlenu, owady maja malo wydajny system oddechowy, dlatego w poczatkach ziemi owady byly gigantyczne bo zawartosc gazow byla zdecydowanie rozna od aktualnej .
Pytnie tylko, jak długiego... Jeśli czemuś żyje się lepiej, to presja doboru naturalnego jest słabsza, więc czas się wydłuża...Jesli przyjac ze na danej planecie grawitacja i sklad atmosfery jest optymalny dla danego gatunku owadopodobnych stworzen ktore wytworzyly struktury spoleczne oparte o UL to rozwiniecie "zbiorowej" inteligencji i swiadomosci jest tylko i wylacznie kwestia czasu.
Mówienie o zbiorowej inteligencji i tym bardziej świadomości, pachnie nadużyciem semantycznym ... Zbiorowa świadomość to też wymysł SciFi. Obecnie trudno rozmawiać o świadomości jeśli nawet nie wiadomo czym ona jest. Można natomiast w miarę racjonalnie przyjąć, że jej powstanie wymaga szybkiego przekazywania sygnałów (pomijam ich podłoże - neurony, nie neurony, nie ma znaczenia), feromony są za wolne...
Wracając do meritum - nie uważam, że inteligentne owady nie mogłyby wyewoluować do poziomu cywilizacji kosmicznej - mogłyby, ale nie owady społeczne. Na miejscu mrówek prędzej widzę krewetki z Dystryktu 9...
Nie zakładam. Napisałem, że potrzebny jest szybki, wysoko rozdzielczy narząd zmysłu. Wzrok spełnia te wymagania idealnie. Słuch może być owszem, szybki, ale nie ma wysokiej zdolności rozdzielczej - przykład z nietoperzem. Węch jest w ogóle do kitu, bo daje informacje całkowicie obszarowe - substancje w ośrodku rozchodzą się na zasadzie dyfuzji (pomijając silniejsze czynniki w rodzaju konwekcji, etc.) - w przyrodzie patentem jest wędrowanie wg gradientu substancji w ośrodku.Dalej zakladasz ze dana cywilizacja w ogole potrzebuje wzroku . na ziemi oczywiscie wzrok jest ewolucyjna potrzeba, w wiekszym lub mniejszym sensie, ale nawet na ziemi w srodowisku w ktorym nie wystepuje swiatlo wzrok ulega degradacji. Zakladasz ze na danej planecie jest aktualnie dostep swiatla slonecznego co absolutnie nie musi byc prawda.
Pisząc o wzroku nie jestem przywiązany do oka jakie znamy i lubimy, ale mam na myśli każdy narząd zdolny odbierać fale elektromagnetyczne i przetwarzać sygnały na obrazy. Faktem jest, że w procesie ziemskiej ewolucji powstały zaledwie dwa rodzaje tego typu narządów - oko złożone i oko komorowe. Tego drugiego jest kilka rodzajów, bo powstawały niezależnie, ale wszystkie właściwie działają wg tego samego patentu. Oczywiście jeśli taki narząd miałby odbierać fale o innej długości niż 380-780nm, szczegóły budowy musiałyby być inne, ale zasada dalej pozostawałaby taka sama.
Piszesz, że organizmy w warunkach, gdzie nie ma światła świetnie sobie radzą i masz rację. Tylko tyle, że w gruncie rzeczy każdy organizm, który przystosowuje się do jakiejkolwiek skrajnej niszy, zalicza regres. Ewolucja promuje wtedy różne dziwne przystosowania i strategie, które sprzyjają przekazywaniu genów, ale niekoniecznie rozwojowi mózgu (lub jego odpowiednika).
Tutaj wracamy do inteligentnych kryształów, inteligentnych krzaków, glonów i innych nieprawdopodobnych pomysłów...Co do "roslin" jesli dana planeta jest planeta gazowa a formy zycia wytworzyly chemosynteze i poprostu "jedza" atmosfere planety powstanie zwierzat , i tym bardziej drapieznikow wcale nie jest faktem. Dostepnosc zrodel energi jest praktycznie nieskonczona wiec jej mieszkancy nie musza aktualnie ewoluowac w strone drapieznictwa. Oczywiscie ewolucja na takiej planecie jest niezwykle wolna a powstanie inteligencji dosyc niskie , z tych samych powodow.
Nie mialem na mysli roslin w sensie drzewo itp itd , ale roslin w sensie : pozyskuja energie w procesach foto/chemo syntezy . Taka "roslina" w ogole nie musi miec nic wpolnego z ziemska roslina
Życie nie stoi wcale tak daleko od fizyki, żeby sobie olać kwestie energetyczne. Po co marnować energię? Żaden osiadły organizm, niezależnie od tego czy jest to żyjący kryształ czy stworzenie roślinopodobne nie będzie marnować energii na to, żeby sobie ewoluować do inteligentnego stanu dla zabawy. Jeśli źródła energii przyswajalnej dla organizmu będą ogólnie dostępne, taki organizm będzie się rozmnażał jak szalony dopóki tych źródeł nie zacznie brakować, dopiero wtedy można pomyśleć o jakiejkolwiek ewolucji do bardziej złożonych form. Natomiast jeśli idzie o presję ewolucyjną, to w przypadku organizmów osiadłych, będzie promowała dwie rzeczy: pierwsza to maksymalizacja kontaktu ze źródłem energii, druga - mechanicznie wzmocnienie tkanek - wzmocnienie konstrukcji umożliwia zwiększenie rozmiarów (i tym samym powierzchni kontaktu ze źródłem energii) i dodatkowo chroni organizm przed uszkodzeniami. W miarę jak zasobów będzie ubywało, nie ma siły, będą musiały wyewoluować heterotrofy.. A potem już znany scenariusz... "Roślinożercy", drapieżniki, lateralizacja ciała, wyodrębnienie się systemu nerwowego, szybkich narządów zmysłów...
Lądowe życie bardziej sprzyja rozwojowi inteligencji. Sam to sobie właściwie napisałeś...Kolejnym twoim przeoczeniem jest to ze zakladasz ze dane organizmy musza w ogole byc ladowe,...
...Oczywiscie ewolucja w oceanie jest duzo wolniejsza niz na ladzie
Dopóki nie wiadomo czym jest samoświadomość, nie można stwierdzić czy są samoświadome czy nie...ziemski przyklad delfiny sa niesamowicie inteligetne i jak wiadomo w pelni samoswiadome, i zdolne do uczuc wyzrzych , zdaja sobie sprawe z tego kim sa i z ich otoczenia, a pomimo to nie wyewoluowaly konczyn chwytnych, ale echolokacje i system pozwalajacy na modyfikowanie otoczenia.
Delfiny statku kosmicznego nie zbudują - są ofiarami przystosowania do swojej niszy - nie mają chwytnych kończyn, a presja ewolucyjna będzie promowała utrzymanie hydrodynamicznego kształtu a nie powstanie manipulatorów, które im do niczego nie są potrzebne i tylko by przeszkadzały...
Trudno jest mi sobie to wyobrazić, ale koncepcja jest ciekawa......ale delfiny rownie dobrze moga w przyszlosci wytworzyc bio technologie pozwalajaca im na manipulowanie otoczeniem w duzo wiekszym stopniu.
Ośmiornice/kałamarnice mają spory potencjał rozwoju intelektu. Rzeczywiście trochę je zaniedbałem w swoich rozważaniach. Cywilizacja wodna miałaby natomiast dużo większe problemy z lotami w kosmos niż organizmy lądowe - kwestia masy środowiska życia i mocy napędów... (tak na początek...)Tak samo mackowate mieczaki sa wyjatkowo inteligetne i jak twierdza naukowcy mozliwe jest ze w przyszlosci wytworza inteligencje wyrzsza.
Ok. Ale ośmiornice mają potężny system nerwowy. Mniejszy stosunek ilości neuronów (bo masa/objęctość systemu nerwowego to parametr bardzo mylący) do masy ciała może wynikać z tego, że muszą posiadać więcej mięśni bo żyją w gęstszym środowisku.pozatym mieczaki te udowodnily ze stosunek wielkosc mozgu do masy ciala a inteligencja nie ma tak duzeo znaczenia jak zwyklo sie zakladac.
Do pewnego stopnia to żaden mit tylko absolutna prawda - człowiek ma większy mózg od szczura i jest inteligentniejszy . Poza tym masa/objętość mózgu to od pewnej wartości do kitu parametr.Wiec duza glowa to mit . Ostatnie badania potwierdzily ze stosunek : mozg/masa ciala neandertalczykow byl wiekszyniz noworzzytnych ludzi, ( czytaj mieli wieksze mozgi) a pomimo to ich inteligencja byla na duzo nizszym poziomie.
co wskazuje ze mali kosmici z duzymi glowami to idiotyzm bo mozg ewoluuje nie w strone wielkosci a zlozonosci.
Kosmici z dużymi głowami to twór uwarunkowany kulturowo - "mają łeb jak sklep...", ale z pewnością istnieje pewna wartość objętości/masy mózgu, poniżej której, powstanie złożonego systemu nerwowego jest niemożliwe.
Głowa to żaden nonsens - to zaszłość ewolucyjna po robakowatych organizmach, które musiały jakoś wyposażyć część ciała, która płynie najbardziej z przodu. Stoję na stanowisku, że tylko organizmy wolno żyjące (nie osiadłe) są w stanie rozwinąć inteligencję (pisałem już dlaczego), więc w każdym przypadku, musiałyby przejść przez stadium "linijne". Nawet jeśli schowanie mózgu do brzucha mogłoby w danej chwili być optymalne, to przez zaszłości ewolucyjne ze stadium linijnego robaka żyjącego w morzu, jest niemożliwe.Pozatym w ogole zakladanie ze kosmici musza miec mozg i oczy receptory na glowie , ba zakladanie ze w ogole musza miec glowe to nonsens, to ze na ziemi to sie sprawdza wcale nie musi oznaczac ze na planecie gdzie jest duze promieniowanie duzo bardziej wydajne nie jest schowanie mozgu w srodku ciala tak zeby jak najbardiej oslonic go od plywow zewnetrznych
#88
Napisano 05.04.2010 - |11:35|
tyle ze ten odcinek byl krecony na dlugo przed calym spadkiem ogladalnosci wiec nie robili pod publike wcale
A ja gdzieś czytałem że właśnie zmieniali wszystko przez fanów , w czasie tej przerwy ;]
#89
Napisano 05.04.2010 - |11:38|
A ja gdzieś czytałem że właśnie zmieniali wszystko przez fanów , w czasie tej przerwy ;]
Odcinek był kręcony dawno i...
Pewnie chodzi o news hataka który czytając komentarze pod tym newsem w konkteście samej informacji (samego wywiadu o którym mowa) po prostu można się uśmiechnąć.
Tu to poruszałem:
http://forum.gwrota....showtopic=18336
Update: Parę faktów produkcyjnych:
Zarys odcinka powstał już w listopadzie 2008!
http://josephmallozz...nd-the-mailbag/
16 czerwca 2009 odcinek był kręcony
http://josephmallozz...oodles-of-pics/
SGU miało premirę w październiku 2009
na podstawie:
http://www.gateworld...se/s1/111.shtml
i samego blogu
Użytkownik SGTokar edytował ten post 05.04.2010 - |11:54|
#90
Napisano 05.04.2010 - |12:44|
2. w SGU jest mniej SF niż Atlantis czy SG1, prawie zero technobełkotu (porównując do SG1 czy SGA)
Czyli dla ciebie SF to technobełkot? Trochę ci w takim wypadku współczuję i radzę poczytać klasykę SF.
Użytkownik Magnes edytował ten post 05.04.2010 - |12:46|
#91
Napisano 05.04.2010 - |12:54|
2. w SGU jest mniej SF niż Atlantis czy SG1, prawie zero technobełkotu (porównując do SG1 czy SGA)
Czyli dla ciebie SF to technobełkot? Trochę ci w takim wypadku współczuję i radzę poczytać klasykę SF.
Nie koniecznie ale jest dużo ciekawej z niż bez, przynajmniej dla mnie.
#92
Napisano 05.04.2010 - |13:36|
Naprawdę Ci współczuje.
Dla mnie SGU ma w sobie dużo z SF.
Może jestem młody i nie widziałem wszystkich seriali SF ale widziałem wystarczająco by uznać SGU za wartym oglądania.
Użytkownik biku1 edytował ten post 05.04.2010 - |14:12|
zbędne powtórzenie poprzedniego posta
#93
Napisano 05.04.2010 - |14:24|
A w którym miejscu wypowiadam się za innych? Chodzi Ci o to, że napisałem "Słuchamy"? Dobrze, poprawię się.1. Nie mów za wszystkich.
Słucham.
Średni czas trwania technobełkotu wyznacznikiem jakości SF? Ok...2. w SGU jest mniej SF niż Atlantis czy SG1, prawie zero technobełkotu (porównując do SG1 czy SGA)
Istnieje naprawdę bardzo wiele książek i filmów, w których technogadka praktycznie w ogóle nie występuje, a jednak wpisują się w gatunek science-fiction.
#94
Napisano 05.04.2010 - |15:41|
#95
Napisano 05.04.2010 - |21:52|
#96
Napisano 05.04.2010 - |22:17|
ogólnie jestem dziwny gdyz SGU podoba mi się od samego początku, coś odrobinę innego bardziej nastawionego na przezycie.
to e statek sam wybiera odpowiednie rejony na potrzeby?
niech ktoś w końcu pozwoli Rushowi dobrać się do większości systemów!!
i want master password!!
#97
Napisano 05.04.2010 - |22:30|
#98
Napisano 05.04.2010 - |23:31|
Niestety jest to chyba jedyny plus tego odcinka (i powoli przekonuję się, że całego serialu), bo moim skromnym zdaniem spory potencjał i dobre chęci nie wystarczą, jeśli fabuła jest dziurawa jak ser szwajcarski, scenariusz naciągany i głupawy, a a twórcy pogubili się już w tym jaka ma być w zasadzie konwencja tego serialu.
Zanim mnie fani zlinczują już śpieszę z wyjaśnieniem i dodaję, że to tylko moja subiektywna opinia i nikt nie musi się z nią zgadzać :
Otóż dla przykładu SG-1 i SG-A miało swój specyficzny charakter, specyficzny sposób narracji, prowadzenia akcji, specyficzny humor. W skrócie - trzymali się pewnej konwencji, która sprawiła że serial znalazł wielu fanów. Choć w obu seriach było wiele absurdów, wiele naukowych uproszczeń, to jednak nikomu nie przeszkadzało to, że (prawie) wszystkie rasy wszechświata potrafią się dogadać po angielsku, większość z nich żyje na farmach i na planetach niezwykle podobnych do Ziemi, a w zasadzie w każdym odcinku jeden genialny (lub nawet nie) ziemianin ratuje od dziesięciu do kilku milionów istot łamiąc wszystkie znane prawa fizyki Nikt się nie czepiał bo twórcy wykreowali taki sposób prowadzenia serialu i byli mu wierni, a widzowie mieli dzięki temu wiele lat rozrywki. Celowo mówię o rozrywce, bo chyba nikt nie będzie się starał mi chyba udowadniać, że seria SG była szczególnie ambitna ? Nie zrozumcie źle, bardzo lubię SG, ale choć co prawda czasem przemycali delikatne uniwersalne czy też głębsze przesłania i jakieś ziarnka "science", to cały serial opierał się na dobrze przemyślanym schemacie, pomysłowych scenariuszach, świetnych kreacjach postaci i pewnej spójności całej serii, plus oczywiście domieszka akcji i efektów specjalnych. To wszystko w odpowiednich proporcjach wymieszane dało nam znane i lubiane SG-1 i SG-A.
Wracając do Stargate Universe nie sposób nie zauważyć pewnych podobieństw tego serialu do BSG. Od razu dodaję, że nie lubię porównywania klasycznych SG i BSG na zasadzie lepszy-gorszy, bo zupełnie różnią sie one właśnie konwencją. Jeden i drugi ma swój urok, ale zupełnie gdzie indziej ulokowany. BSG jest serialem ambitnym i takim też stara się być SG-U. W BSG postacie były charyzmatyczne a ich osobowości były równie złożone jak ich relacje. Z każdym odcinkiem czuło się rosnące napięcia i emocje między bohaterami, czasem widz gubił się już kto tu jest dobry a kto zły, kto ma rację a kto nie, bo każda postać miała swoje jasne i ciemne strony (w odróżnieniu od czarno-białego w tej materii klasycznego SG). Do tego aura tajemniczości przeplatana z religią i filozofią, brak pseudonaukowego bełkotu, kamera z ręki i w zasadzie brak odcinków spoza głównych wątków serialu stworzyły świat kochany przez fanów BSG.
Niekoniecznie fan klasycznego SG polubi BSG i vice versa. Osobiście bardzo lubię obie te serie i pomysł połączenia świata SG z klimatem BSG wydał mi się fantastyczny, problem tylko w tym że twórcy SGU nie podołali temu zadaniu. Niespójną konwencję gdzieś między SG a BSG trudno mi zaakceptować, a oto dlaczego:
Postacie. Kreacje postaci są tak samo nijakie jak ich relacje, nie sposób wczuć się w ich emocje, zrozumieć co nimi kieruje. Próby stworzenia warstwy emocjonalnej serialu faktycznie nie odbiegają daleko od poziomu telenoweli jak tu ktoś napisał. Scenarzyści nie pomyśleli o czymś tak niezbędnym w tej materii jak pewne stopniowanie faktów, gestów i zachowań, które pozwolą nam wiązać koniec z końcem i układać sobie w głowie każdą postać. Zamiast tego mamy podane na tacy pewne fakty, które musimy nagle zaakceptować. Przykładowo romans Chloe i Scotta. Nagle (pare odcinków temu) widz dostał informację, że są ze sobą i ma to przyjąć do wiadomości, oczywiste ma być też dla niego to, że Scott poleci ratować Chloe, bo skoro się tak bardzo kochają to cóż innego mógłby zrobić? Problem tylko w tym, że zabrakło budowania między nimi wiarygodnych relacji, jak też brakuje ich teraz. Nic w serialu nie wskazuje na to, że poleci jej na pomoc poza podanymi na tacy faktami. Pokazanie w finale odcinka jak razem śpią to pójście na łatwiznę i jak dla mnie to za mało bym uwierzył że coś jest między nimi. W SG było to zgodne z konwencją, tutaj to zupełnie nie pasuje, a cała płaszczyzna emocjonalna serialu po prostu leży. Podobnież scena z ryczącą cycatą babką w finale (wybaczcie ale nie pamiętam jak się nazywa). Teraz mamy przyjąć że ma załamanie bo jest samotna, a za cały grunt do tego ma służyć to jak z początku odcinka stwierdziła że informatyk jest sexy, a pod koniec ten sam informatyk stwierdza, że się na to nie pisze... Ckliwa muzyka to znów za mało, zabrakło gruntu, wprowadzenia, niuansów, drobnych sugestii, choćby kilkusekundowych scen w kilku odcinkach, które pozwoliłyby nam poznać tą osobę. Co gorsza, mam wrażenie że nawet sami aktorzy nie znają granych przez siebie postaci i odgrywają tylko swoje kwestie. Brak im wyrazistości i charakteru. Daleko im do kreacji z SG jak i z BSG. Rozbrajające jest też to, że żaden z bohaterów zdaje się nie mieć rozterek, wątpliwości, nie targają nimi żadne emocje w chwilach kryzysu, a jeśli nawet scenarzyści silą się na takie sceny to są one zupełnie nieprzekonujące. Zazwyczaj dzielni pasażerowie Destiny ograniczają się jednak do wyrazu zdenerwowania na twarzy i po prostu działają. Bez przekonania. Podsumowując - kreacje postaci i cała sfera emocjonalna musi być albo zrobiona dobrze, albo nudzi i staje się zupełnie niepotrzebna. Nie da się tutaj znaleźć półśrodka. 10 odcinków to było aż nader dużo czasu aby zrobić to dobrze. Zostało to jednak zrobione fatalnie.
Realizm i logika. Ten odcinek tutaj leży chyba bardziej niż pozostałe. Nie będę tutaj przytaczał wszystkich nielogiczności i głupot które psuję realistyczną konwencję tego serialu, bo większość już padła w tym temacie, ale pozwolę sobie na kilka perełek, które nie pozwoliły mi bez skrzywienia się oglądać tego odcinka:
- super nowoczesna hiper mega technologia pradawnych nie wykryła statku intruzów, ale na szczęście cycata babka wiedziała przez które okno patrzeć (może rozmyślała o swojej samotności patrząc w gwiazdy? ).
- gdy jestes zamknieta w uszkodzonej puszce pędzącej miliardy lat swietlnych od domu i nie wiesz co sie stanie za 5 minut (tj czy zabraknie powietrza, wody, energii, jedzenia, czy moze statek sie rozpadnie) skup sie na dazeniu do wladzy i politycznych gierkach. Najlepiej zacznij konkretnie dzialac zaraz po ataku obcych, ktory twoj statek ledwo przetrwal.
- gdy obcy dokonuja wlasnie abordazu na Twoim statku nie musisz sie bac, zamiast tego podejdz do tego fajnego bialego swiatelka!
- gdy znajdziesz sie pod postacia obcego na statku kosmitow stoj jak wryty i gap sie na nich. Nie szkodzi, ze nabiora podejrzen, widzowie przynajmniej sobie ich obejrza
- gdy jeden z kosmitów, ktorzy Cie porwali, rozpieprza zbiornik z ciecza i macha glupio rekami ze jest spoko, to uznaj ze ma skleroze i zacznij mu tlumaczyc jego technologie.
- gdy przesluchujesz obcego nie przejmuj sie tym, ze naukowiec mowi Ci ze niezbedny jest tlumacz z jezyka pradawnych bo pewnie taki maja na statku. Dalej zadawaj mu powoli (zeby zrozumial) pytania po angielsku.
- gdy obcy uciekaja i zostawiaja za soba jeden statek nie spodziewaj sie niczego zlego, nie probuj skanowac czy ostrzelac obiektu, nie zgaduj ze to na przyklad bomba o tak wielkiej sile razenia ze musieli spieprzac w nadprzestrzen, tylko spokojnie poczekaj az zrobia wylom w kadlubie i zobacz co sie stanie.
Ponownie - takie uproszczenia nie raziły w klasycznym SG bo ten nigdy nie pretendował do "ambitnego" SF i na to sie po prostu przymruzalo oko z usmiechem i czekalo az uratuja znowu swiat i zaskakujace potrafilo byc to jak to zrobia SGU do tej pory staralo sie nie razić pseudonaukowym bełkotem i pilnować w miarę logiki wydarzeń. Tutaj chyba w ferworze akcji stracili czujność i znowu zgubili konwencję. Albo niech się trzymają klasycznych uproszczeń SG, albo trzymają się sensu i realizmu, bo brak spójności między odcinkami prowadzi do zniechęcenia widza i zwyczajnie w świecie świadczy źle o scenarzystach.
Słowem zakończenia tego przydługiego wywodu mogę porównać klasyczne SG do czarnej, dobrej, markowej herbaty, a BSG do aromatycznej, mocnej kawy. Są amatorzy jednego i drugiego, jak też obydwu, ale pokażcie mi takiego co lubi mieszanke obu w jednej szklance i to na dodatek brudnej. Bo tak właśnie na tą chwilę widzę SGU. Można to wypić, wyczuje się smak jednego i drugiego, ale jednak szybko dojdzie się do wniosku że lepiej smakują osobno...
#99
Napisano 06.04.2010 - |09:34|
Dyskutować z powodu braku większej różnicy poglądów w sprawie wypowiedzi o SG-1 i SG-A nie ma co. Co do samego SGU to sami producenci od początku mówili że próbują sił w gatunku który narysował w ostatnim czasie serial BSG czyli space-opera, stąd pewnie odczucie pewnego podobieństwa. Zgodzę się też że trudno porównywać SG i BSG. Dla świętego spokoju zawsze się mówiło że to seriale dwóch różnych kategorii, co pozwala uniknąć odpowiedzi na swoiste pytanie: gdybym miał do wyboru jeden serial - SG lub BSG, co bym wybrał (znaczy odpowiedź z powodu ilości odcinków jest oczywista ;p).
Osobiście kawa zupełnie mi nie smakuje. Słyszę że stawia na nogi więc może i człowiek by się jej napił, więc gdyby kawa miała smak herbaty za którą dość przepadam – dla mnie bomba. Ja mówię próbujcie coś takie stworzyć może mi posmakuje.
Przyszły czarne czasy że trzeba omówić romans Chloe i Scotta na potrzeby udowodnienia że pojawiały się stopniowo fakty, gesty i zachowania kreujące postać, które udowodnią że próba połączenia klimatu SG z BSG nie jest aż tak tragiczna. Sam romans Chloe i Scotta też nie pojawił się tak znikąd. Wspólne doświadczenia z utraty rodziców w ramach rozmowy po tym jak Scott wrócił z piaszczystej planety. Poczucie możliwość utracenia jak to mówili na forum „przytulanki” napędza jednak związki i w pewnej chwili gest trzymania się za ręce który może pozwala sądzić że rodzaj relacji się zmienia. Naprawdę, niestety na brak pokazywania tych faktów, gestów i zachowań w tej dziedzinie nie da się narzekać.
Co do cycatej babki (chyba Johanson) znamy ją z tego trójkąta/kwadrata więc to że straciła swojego z bazy Ikara to jedno. W sumie też nie wiem do końca co było powodem tego płaczu i za bardzo nie chce mi się szukać po odcinkach tych scenek. Był jednak taki jeden odcinek z początkową i końcową sceną które idealnie pokazywały to zjawisko że nieraz trzeba jeszcze pokazać inne fakty by zrozumieć o co chodzi, by zrozumieć dlaczego ktoś maluje obrazek (może to był „Life”). Teraz na te szczegóły takie jak szycie skarpetki czy ten płacz musimy sami teorie tworzyć, albo po prostu poczekać na wyjaśnienie.
Przechodząc do ciekawszej części. Akurat Destiny nie nazwałby super nowoczesną hiper mega technologią. Co najwyżej super nowoczesną, lub nawet tylko nowoczesną. Da się to zwalić jeszcze na to że statek zepsusty, Eli spał bo pułkownik go gania po nocach na szpiegi, doktorek zajmował się planetą koło której się znaleźli, konsola w pomieszczeniu wrót nie przekazuje takich informacji, tym bardziej że statek nie był atakowany i najwyraźniej kapsuła tego rodzaju już była na Destiny. Może to obcy wcześniej ten układ specjalnie zniszczyli? Teorie, teorie, teorie…
Odnośnie knucia w trakcie zagrożenia to tak jakbyśmy w ogóle nie znali polityki. Zresztą jak Stargate długi i szeroki od samego początku rządowa agencja NID która transformowała się w różne formy by ostatecznie przyjąć formę IOA walczyła o swoje wpływy i kontrolę nad programem w sposoby nie zawsze pokojowe. IOA mieszało na Atlantydzie, mieszało też pod koniec SG1. Oczywiście fakt jest taki że nie powinni tego robić... no ale ludzie to robią i to nie tylko w tym serialu. Oczywiście to jest hipoteza , ale może w ogóle obcy właśnie pozwolili Rush’owi wrócić by kontynuował zamęt na statku i siał zamęt.
Odnośnie głupiego machania rękoma przez kosmitę nas ratującego. To prosty gest mowy ciała i to pewnie taki którego Rush może nawet wcześniej nie widział u obcych bo jest bardziej ludzki. Pokazanie wnętrza dłoni jest oznaką pozytywnej emocji – otwarcia, ufności, braku zagrożenia. Ba, stąd podobno się biorą uściski dłoni które udowadniają jednocześnie że w ręce nie trzymamy jakiejś broni.
Odnośnie kontynuowania pytań po angielsku, ja jestem skłonny uznać że ludzie też by dalej zadawali pytania mimo nie ważne jakich wyjaśnień. Nie wiem skąd to przekonanie
Swoją drogą szczerze nigdy nie piłem herbaty z kawą i nie wiem jak smakuje. Za dziecka wydawało mi się że mleko i kawa to też nie po drodze, ale to umysł dziecka, a teraz to nic nadzwyczajnego.
#100
Napisano 06.04.2010 - |10:30|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych