Użytkownik DevilDrom edytował ten post 05.11.2010 - |21:20|
Odcinek 026 - S02E06 - Trial and Error
#41
Napisano 05.11.2010 - |21:18|
#42
Napisano 05.11.2010 - |21:23|
My nie wiemy czy on ma halucynacje poza mostkiem czy nie ;>
Nam tylko pokazują te na mostku ;]
A jeśli ma je wszędzie ?
Nie mówią nam o tym i tyle ;P
Chyba za dużo czasu spędziłem przy SG:A ...
#43
Napisano 05.11.2010 - |21:56|
#44
Napisano 06.11.2010 - |13:21|
Ocena: 9/10.
#45
Napisano 06.11.2010 - |16:03|
nawet, jeśli zamysł twórców - pewnego rodzaju gra, kto rządzi - czy Rush, Young, czy może jednak Destiny, jest ciekawy, to wykonanie kuleje. Serial - oczywiście dla mnie - robi się nieznośny. Z jednej strony mamy dramatyczne sceny z nachlanym, zdołowanym pułkownikiem, a z drugiej teenage drama jak Ruda całuje Eli - oh oh jaka akcja, głębia emocjonalna 6 klasy szkoły podstawowej. Jakieś to wszystko niekompatybilne.
Po raz koeljny za to jestem pozytywnie zaskoczona grą Louis'a Ferreiry, facet ma talent i próbuje tu szarżować (w pozytywnym sensie). Robert Carlyle też świetnie, reszta - mocno przeciętnie. Ktoś, kto był odpowiedzialny za castingi jakoś się nie popisał, dużo postaci wypada sztucznie, jakby aktorzy nie byli zbyt dobrze dopasowani.
no, ale wracając do odcinka - główny wątek znów się zagubił, chociaż w sumie teraz nie wiadomo, co jest głównym wątkiem - przemiana Chloe? walka z obcymi? powrót do domu? poznanie Destiny i jej celu? niby wszystko po trochu, ale historia przedstawiona w SGU nie jest spójna ani klarowna.
jak dla mnie - niedosyt. w SG-1 i SGA również były pewne niedociągnięcia fabularne czy infantylne zagrywki, ale potężna dawka humoru i konwencja serialu sprawiała, że rozrywka była przednia i wciągająca. W SGU czegoś definitywnie brakuje.
- I think you're hugging wrong.
#46
Napisano 06.11.2010 - |17:28|
Sympatyczne były takie drobne dowcipy w odcinku. Rozbawił mnie efekt chomika-motyla tym bardziej, że od razu słyszę słowo chomik w wydaniu pewnego kabaretu Wideodokumentacja toalety również była miła oku i w tej samej konwencji koszarowego dowcipu jak postawa Greera wobec Eliego. Tu nie ma znaczenia czy się ufa Rudej, bo wiadomo o co chodzi - ktoś tu ma się stać mężczyzną. Ograne ale sympatyczne i w tej klaustrofobicznej konwencji nawet potrzebne.
Podobało mi się także pokazanie jakiś interakcji między bohaterami bez retrospekcji, kamieni i innych cudów. Było tkanie z sytuacji na statku i było tradycyjnie czyli z dialogami. Momentami rzeczywiście aż zbyt staromodnie w kontraście scen rozgadanych w tym odcinku a scen z piosenkami w poprzednich. I dobrze; coś dla odmiany. Dało się też przeżyć nieodłączny w serialach motyw wychodzenia mężczyzn z zapicia przez kumpelski strzał w szczękę i ... ogolenie się, z obowiązkową sceną ze zwierciadełkiem.
Ale podstawowym problem w ocenie odcinkiem wynika z wirtualnej technologii statku. Jest zbyt nieograniczona, za dobra, za doskonała.
Young niczego nie połknął, niczym się nie napromieniował, nie podłączył, nie był nigdy podłączany, implantowany, infekowany. Tak ot po prostu statek rządzi jego snem i ma dostęp do pełni zasobów jego mózgu. Jak to połączymy z Rushem, że albo widzi na prawdę, albo widzi, bo mu statek coś włożył do głowy i nie musi do tego popadać w drzemkę - to tylko potwierdza niestety brak ograniczeń tej technologii.
A aż tak cudowna technologia może historię zabić, bo wtedy, jak przedmówcy wspomnieli, na serio będzie uzasadniony odcinek, w którym wszyscy będą leżeć pod wrotami, przeżywszy umysłowo rok a trwało to pięć minut. I takie rozwiązanie mi się nie podoba i to bardzo. Jako epizod tak, ale nie jako potencjalne rozwiązanie serialu.
Czekam więc na ograniczenia tej technologii - aby to np było jedynie ingerowanie np w sen i to w szczególności do pewnych osób, które np są bardziej kompatybilne z Pradawnymi itp (a zjawy Rusha są np innego pochodzenia). Bo jeśli statek takie rzeczy potrafi to czemu nie spacyfikował snem Lucków, czemu nie zinfiltrował obcych którzy go badali i odrywali się potem od niego swoim obcym stateczkiem itd itd. A po co mu w ogóle taki system - do infiltracji oryginalnej załogi Pradawnych, których statek "wyeliminował" niczym Hall? To niebezpieczna uliczka.
Oczywiście widzę nawiązanie do uniwersum SG - szczególnie odcinka, gdzie Teal'c trenował i w SGA ze statkiem klasy Aurora. Ale tam owe technologie miały owe ograniczenia techniczne, których się dopominam. Mam nadzieję, że takowe poznamy czy techniczne czy biologiczne, bo inaczej wyjdzie z tego tzw trzeci strzał dematerializujący.
Sama koncepcja snu jako treningu natomiast bardzo mi się podobała. Nawet o tym przy poprzednim odcinku wspominałem, że ma to już podbudowę naukową i jest dla mnie miłym akcentem s-f.
Sugestia omnipotencji Przeznaczenia też jest pociągająca. Owszem nie jest jasne na ile tu dział Rush a na ile Przeznaczenie. Ale jeśli trening przez sen był pomysłem Przeznaczenia to jest to w miarę świeże w SG. Jakoś mi się nie przypomina twór technologiczny, który nie jest żyjącą istotą, (czyli nie jest replikatorem), a który podjąłby próbę zmiany lub "przeszkolenia" dowódcy jakiejś ekspedycji - dla dobra owej maszyny jak i owej ekspedycji. W dalekim porównaniu był w SG-1 statek-maszyna terraformujący planetę, który stworzył człowieka-pośrednika umożliwiającego kontakt z mieszkańcami owej planety. Ale tam myśląca maszyna nie działała dla dobra wszystkich jedynie inteligentnie realizowała swój plan. I jej twór-żywy człowiek -dokonał zmiany w jej programie, celem osiągnięcia korzyści obu stron. Ale plan został zrealizowany.
No i na koniec ów plan.
Przeznaczenie ma swój cel, ale nagle się okazuje, że dla jego realizacji jest w stanie (o ile to on) wdrożyć plan uczenia/manipulowania załogą. A tak sformułowany plan maszyny troszkę zalatuje innym uniwersum i mam nadzieję, że scenarzyści "nie pójdą tą drogą"
Wystawiam tyle, co za poprzedni odcinek 7/10 i to na wyrost w nadziei, że mielizny zostaną wyjaśnione na plus w następnych odcinkach.
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 06.11.2010 - |17:34|
#47
Napisano 06.11.2010 - |19:48|
#48
Napisano 06.11.2010 - |20:53|
Jeżeli jest tak jak piszecie to skąd wiemy że oni w ogóle lecą jakimś statkiem ?
Może ta cała podróż to halucynacje lub jakaś maszyna VR pradawnych gdzieś w milkiway
na jakiejś zapomnianej placówce?
W ten sposób można zarżnąć każdy pomysł więc odcinek mi się nie podobał.
E tam, bez przesady. Zresztą, podobny zabieg był już w SGA. W jednym ostatnich odcinków 5 sezonu Wraith poznali położenie Ziemi, gdyż w jakimś wszechświecie równoległym coś puściło bąka i echo dostało się do naszej rzeczywistości. I dzięki temu można zastosować z pełną odpowiedzialnością rozwiązania deux-ex machina. Coś się dzieje, bo w którejś wersji alternatywnej rzeczywistości coś tam wybuchnęło i nam się dostały resztki z tego.
Po raz koeljny za to jestem pozytywnie zaskoczona grą Louis'a Ferreiry, facet ma talent i próbuje tu szarżować (w pozytywnym sensie).
O! Ktoś jeszcze oprócz mnie lubi Younga. Bardzo podoba mi się postać człowieka, którego pozycja zwyczajnie go przerosła w zderzeniu z nieznanym i bardzo ładnie jej/było przedsawione studium upadku.
#49
Napisano 06.11.2010 - |21:25|
O! Ktoś jeszcze oprócz mnie lubi Younga. Bardzo podoba mi się postać człowieka, którego pozycja zwyczajnie go przerosła w zderzeniu z nieznanym i bardzo ładnie jej/było przedsawione studium upadku.
Ja lubię postać Younga za to że przez swoją niekompetencję jest taki ciekawy. Uważam, że załoga statku by lepiej wyszła na tym, gdyby ktoś go zastąpił - ale my widzowie mamy ciekawiej jak on stoi na czele.
#50
Napisano 07.11.2010 - |12:22|
Ja lubię postać Younga za to że przez swoją niekompetencję jest taki ciekawy. Uważam, że załoga statku by lepiej wyszła na tym, gdyby ktoś go zastąpił - ale my widzowie mamy ciekawiej jak on stoi na czele.
Lubię go, bo jest interesującą postacią - antytezą Adamy, człowiekiem upodlonym, który musi przybrać maskę lidera. Jego relacja z Rushem też jest świetna - dwóch mężczyzn, którzy walcza o władzę a żaden z nich de facto się nie nadaje.
Denerwuje mnie w SGU kontrast między tym wątkiem - bardzo poważnym - a tymi pseudokomediowymi melodramatycznymi podjazdami między Scottem a Chloe czy Eli. A już wątek z Rudą w tym odcinku przyprawił mnie od mdłości.
- I think you're hugging wrong.
#51
Napisano 07.11.2010 - |12:41|
Sporo się działo na początku atak obcych pomyślałem WTF akcja tak nagle skąd jak dlaczego, gdy okazało się że to sen pomyślałem boże znowu jakieś zwidy tylko nie to ale w tym odcinku było to świetnie zrobione do tego jak się okazało że statek przeprowadza symulacje tych bitew zaskakujący i świetny pomysł.
Ogólnie fajnie się oglądało ten odcinek nie było jakiś nudniejszych momentów wręcz przeciwnie nawet humor się ukazał. Brawa dla Eli nie pozorny chłopak a wyrwał niezłą pannę chociaż podejrzewam że ona czegoś od niego chce przekabaci go owinie sobie wokół palca a potem wykorzysta bo jak wiadomo "rude to wredne".
Young mam nadzieje że wreszcie wziął się w garść zebrał do kupy i zacznie dowodzić tym statkiem tak jak powinien.
Chloe coraz bliżej transformacji ciekawe jak mają zamiar temu zapobiec, a może nie zapobiegną ?.
Teraz w kwestii Rusha i Franklina po prostu Franklin to ascendent i dlatego się ukazuje Rushowi stara się go naprowadzić na dobre tory, ale Rush ma silną osobowość i rządzę władzy więc nie prędko powie innym o mostku.
#52
Napisano 07.11.2010 - |21:36|
Pozdrawiam
#53
Napisano 07.11.2010 - |21:47|
#54
Napisano 08.11.2010 - |03:28|
Rush rozmawia z franklinem.
frankil mowi rushowi ze fajnie ruszyl destiny alke obejscie symulacji nie rozwiazalo problemu.
rush mu na to rtrudno sie mowi cos musialem zrobic bo scott i young nic by ni zrobili
Frankil mowi ze teraz young kontroluje zaloge. ale rush mu odpowiada : mzoe i tak ale ja kontroluje statek
frrankil sie pyta : a co z obcymi
rush : oni nigdy nie byli zagrozeniem ( aka to byla jedynie symulacja )
frankiln mu mowi moze tak moze nie . moze zostawiles jeno zagrozenie za soba ale czy wiesz ze tam gdzie zmierzacie moga czekac nastepne ( moga ale nie musza. cos w stylu czy jestes pewien ze twoje postepowanie ( aka obejscie symulacji) nei doprowadzi w ostatecznosi do wiekszego zagrozenia niz pozwolenie destiny na kontyuwanei jej planu wylonienia noewgo lidera itp itd
#55
Napisano 08.11.2010 - |07:54|
I to jest cenna uwaga. Niby czlowiek w jakis sposob to sam wypuntkowal, ale zawsze lepiej jak ktos mu tej punktacji uswiadomi wage.Denerwuje mnie w SGU kontrast między tym wątkiem (...) a tymi pseudokomediowymi melodramatycznymi podjazdami między Scottem a Chloe czy Eli.
Young kontra Rush to napedowa sila serialu. Podchody jednego przeciwko drugiemu, wybory jakich dokonuja i to, w jaki sposob one ich ksztaltuja a do jakiego stopnia oni ksztaltuja je-to faktycznie cos wartosciowego w SGU. O wiele lepiej by bylo dla serialu gdyby podporzadkowac calosc watkow wlasnie temu konfliktowi i dodac mu pieprzu. Niestety, choc SGU ma tu calkiem niezle wykorzystywane motywy, to nie eksploatuje do konca swojego potencjlalu. Wyobrazalby bowiem sobie, ze powinno to wygladac na stale kombinowanie i stale ustawianie zalogi wedle podzialow Rush-Young, tajemenice w tajemnicach i tak dalej-i to w znacznie wiekszym zakresie niz to jest teraz. Ludzie kobminujacy przeciwko sobie nawzajem sa imo ciekawsi od kosmitow kombinujaych przeciwko ludziom. To sie sprawdza, to dziala. (choc nie mowie nie watkom kosmicznym i zewnetrznym, tylko wskazuje ze byloby lepiej gdyby pojawialy sie na zasadzie "raz na pewien czas" pozostawiajac miejsce na glowne miecho czyli konflikty wsrod zalogi).
Tymczasem oprocz tego watku i kilku ozdob jak np. Greer nie dzieje sie nic (same watki zas Destiny, jego misji, kosmitow itd. sa tlem i sa w innej kategorii). Wszystko inne to damsko-meskie wstawki a wszelkiego rodzaju wkladki jak np. Eli i jego chora matka, dziecinstwo Scotta i jego dzieje sa im podporzadkowane (czasem doslownie: Eli w zyciu nigdzie, mowiac orydnarnie, by nie zamoczyl gdyby nie jego chora mama co w sumie jest obrzydliwe jak sie nad tym zastanowic). Gdyby jeszcze te milosne perypetie byly warte opisywania - ale chyba nie sa...
Chcialem to zachowac do momentu gdy bedzie mozna podsumowac ta polowke sezonu albo caly sezon, ale powiem juz teraz: sposob rozwiazania konfliktu z Lucianami zle odbil sie na serii. Teraz jedynym owocem wprowadzenia tego elementu moze byc uczynienie z jednego z luckow "loose cannon" i jak widac moze nim byc SGU-Bag (w skrocie U-Bag ) z tym ze najprawdopodobniej podzieli losu DAP (Das Asian Pinda) ktora z kombinatorki i konkurencji dla Rush-Young przeistoczyla sie w zbedny element poprawnosci politycznej o tandetnym wykonaniu. Nie stanowi niczego ponad tlo dla Rush-Young. Nie ma mowy o alternatywie. Nawet pionkiem nie jest, bo ta role przejela Chloe (swoja droga feministki powinny obrazic sie na to jak meskie swinki piszace SGU traktuja postaci kobiece. Sa one ustawiane przez mezczyzn a jedyna panienka ktora cos znaczyla jest "niczego sobie" ajzatka i lesbijka. HM! Kazdy za charakter kobiecy zostaje albo zabity, albo usuniety na bok albo okazuje sie elementem wrogim bo mutuje w aliena. HM! podobnych "ciekawostek" jest wiecej)
To, co SGU powinno zrobic to zupelnie inaczej rzowiazac sprawe z Lucianami. Wspominalem o tym przy zakonczeniu sezonu pierwszego, teraz powtorze: najlepiej by bylo, gdyby Lucianie nie zostali spacyfikowani, ale utworzyli podzial na statku i w ten sposob podzielonoby Desitny na czesci. Jedna zamieszkana przez nas, druga przez nich. Zas sytuacja otwartej wojny z koncowki sezonu 1 zamienilaby sie w przeciagu kilku odcinkow na stale napiecie i podchody ktorych stawka byloby przejecie statku. Wyobrazacie sobie w tej sytuacji Rusha odkrywajacego mostek i utrzymujacego to w tajemnicy? Albo jeszcze lepiej-grajacego na dwa fronty, manipulujacego obydwoma grupami w celu osiagniecia tego, co sobie zamierzyl? To byloby cos.
Kolejnym bledem byla eliminacja Kivy, ktora role alternatywy dla Young-Rush stanowila w sposob naturalny i lepiej by sie w niej spisywala anizeli DAP, nie wspominajac o U-Bagu. Powstalby trojkat Kiva-Rush-Young. Reszta odbijalaby sie od nich i tworzyla chwilowe konstelacje watkow i starc ktore tworzylyby zapis glownego konfliktu. Poniewaz w tym wszystkim role zaczyna grac samo Destiny, glosujace na rzecz Younga-no to imo mogloby sie zrobic szalenie ciekawie, zwlaszcza jesli uswiadomimy sobie jak dalece teraz Rush moze wyrokami statku manipulowac i ze facet jest oczywistym wyborem na podwojnego agenta robiacego tak naprawde dla siebie. O ilez ciekawiej by bylo, gdyby w tym odcinku nie chodzilo tylko o Yuounga, ale gdyby wyszlo na jaw, ze sny ma takze Kiva a wszystko ma zadecydowac o tym komu Destiny odda czapke kapitanska skoro Young sie powoli przestaje nadawac? a na koncu-bam! okazuje sie ze to Rush manipulowal.
Dorzucmy do tego mozliowsc buntu i rozlamu wsrod samych luckow (zasluga naszego "dobrego" luciana), wymieszajmy z kosmitami, eksploracja statku i ujawnianiem jego tajemnic a bedziemy mieli cos zajmujacego co kazdy docinek. Nie byloby potrzeby wyhamowywac akcji ani na minute, zas watki takie jak matka Eliego przemykalyby po obrzezach-skompresowane, pelnokrwiste, nie zas rozwleczone do granic przyzwoitosci i probujace samemu udzwignac ciezar odcinka jak to bylo przy "Colverdale" ktorego mimo wszystko zadne sprytne i inteligentne nawiazania i zarciki nie ratuja, bo widac jak na dloni ze zostal pomyslany jako funkjconalny rozwadniacz fabuly by ta za szybko sie nie skonczyla. Zeby przy tej ilosci watkow serial sie nie dluzyl i byl naprawde dynamiczny to nalezaloby skracic go co sezon o jakies 6 odcinkow minimum, bo tyle jest zbednych. A jakby to umiejetnie ulozyc to wystarczyloby 12, plynnie przechodzacych od punktu zapalnego do punktu zapalnego. Tak wiec o ile "zapychaczy" nie ma, to sa "rozwadniacze" oraz "spowalniacze" rozcienczajace calosc po to, by za szybko nie dojsc do kulminacji i by faktycznie jakiegos "zapychacza" nie trzeba bylo klecic w srodku watkow glownych.
Tymczasem luckow wyrzucono, resztki znaturalizowano, a jednoczesnie nie zdynamizowano serii poprzez rozbudowanie i skomplikowanie walki Rush-Young. I jest srednio ze tak powiem. Ze juz o mozliwosci ubica Younga i zastapieniem go Telfordem nie wspomne. Choc, trzeba przyznac, bylaby to w takim scenariuszu strata-bylbym rozdarty gdybym mial na miejscu tworcow cos takiego rozwazyc. Z jednej strony zainwestowano w goscia sporo dramatyzmu, tworzac potencjal tej postaci. Z drugiej-no jednak jego ubicie przez luckow to efekt i jakosc sama w sobie, sam szok jaki to mogloby wywolac nie tyle na postaciach, co na widzu bylaby tego warta. No ale utopienie tych inwestycji... damn! Ciezki wybor. No ale z drugiej strony jesli to ja bym klecil serial to inaczej nieco poprowadzilbym sezon pierwszy, wiec Younga chyba bym "zuzyl" juz wtedy i po prostu potem go, jak starego kapcia, z serialu wyrzucil podczas poczatku sezonu drugiego w widowiskowy sposob poprzez rozstrzelanie. Wiec nie mialbym dylematu, bo juz bym zianwestowany dramatyzm zuzyl.
Ech, i znowu sie madrze
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 08.11.2010 - |08:18|
Winchell Chung
#56
Napisano 08.11.2010 - |12:53|
Jest lepiej. Rozwałka Destiny jest super - ale potem zaczeło mnie nudzić, że to statek robi sobie poligon. Nie trafia to do mnie. Reszta fajna. Idzie ku lepszemu.
#57
Napisano 08.11.2010 - |13:06|
Bardzo dobrze scenarzysci dali sobie rade w tym odcinku - dzieki kilku diaslogom duzo sie dowiedzielismy na temat statku i jego funkcjonowania. Wiemy ze statek posiada jakis komputer ktory jest w stanie analizowac sytuacje ktora go dotyczy. Ciekaw jestem - jak bardzo statek ma wplyw na to co sie dzieje z nim i wokół niego.
Bardzo mocna 9tka
oby tak dalej
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych