Witam!
Na początku przywitanie, bo choć SGU oglądam od początku i czytam każdy wątek na tym forum z nim związany (i nie tylko), to jednak nie miałem sił by się zebrać i napisać parę zdań swoich przemyśleń.
Co do odcinka:
Plusy:+ Fabuła na statku (nigdy w swoich przypuszczeniach nie sądziłem, że scenarzyści zaproponują nam taką historię z FTL). Poza tym klimatyczna muzyczka (autor i tytuł?) tylko buduje klimat zawieszenia i pewnej bezsilności.
+ Użycie robota (słodki
). Co do zarzutu, że na odnóżach, ze prymitywny. Tak, pamiętajmy że Destiny też jest w dużym stopniu prymitywne, a może raczej surowe i mało wyszukane jak na Pradawnych. To w końcu jeden z ich wcześniejszych projektów. A robot być może specjalnie jest przystosowany do specyfiki statku (może tylko do napraw napędu?), te odnóża bardzo mu się przydały przy manipulowaniu elementami napędu.
+ Gorzelnia i bimber (początkowo myślałem, że Brody konstruuje coś na potrzeby naprawy napędu, ale to by było idiotyczne w sumie
).
+ Niebieskie galaretki nie są jednak takimi kretynami, jak sądziłem na początku. Sprytnie wykombinowali, jak obejść domniemaną niemożliwość obsługi Destiny (pewnie statek w jakiś sposób nie dopuszcza inny formy życia niż homo sapiens do kontroli), oczywiście przy założeniu chyba Rusha, że obserwują Destiny już od dłuższego czasu. Nie wiem jak też wychwycili, że istnieje w danej chwili możliwość przejęcia kogoś ze statku za pomocą kamienia. Albo próbują periodycznie się połączyć, albo też jakiś ich system dał im znać o "okienku". Kwestią niejednoznaczną, jest co zrobili, ze James się nie połapała. I w jaki sposób posiedli wiedzę co zrobić, by uszkodzić napęd?
W każdym razie, ich obecność w tym odcinku na plus.
+ Postać i aktorka grająca Mandy, "panią Hawking". Dobra gra aktorska, postać ciekawa. Kwestia jej "wyczarowania" - poniżej.
+ Dr Franklin. Zastanawia mnie jedno. Do czasu wyjścia z FTL był warzywem, prawda? Nagle, po wyjściu z nadświetlnej zaczyna przejawiać, stosownie do stanu, aktywność. Przypadek? Odnoszę wrażenie, jakby był czymś przytłoczonym. Jakby to nie był do końca dr Franklin. Wgrana czyjaś świadomość? To by było niezłe! Po posadzeniu na The Fotelu i podłączeniu nań, odnoszę wrażenie jakby już nie był tym samym ledwo zipiącym Franklinem. Co prawda, nie powiedział za dużo, tylko samo "Go", ale zaobserwujcie mimikę - to już było dość stanowcze wyrażenie się, wyartykułowanie się bez wyraźnych problemów. Dal mnie jest to wielka zagadka, co (kto?) odpowiada za taką przemianę i czy mam do czynienia z samym tylko dr Franklinem w jego ciele w tym odcinku. Jego zniknięcie tylko zdaje się pogłębiać moje wątpliwości. Zniknął, tak jakby wyparował, tyle że to akurat nie jest możliwe, bo temperatura spadał, nie rosła. Poza tym żadnych uszkodzeń w pomieszczeniu. The Fotel pozostawiony jakby dalej ktoś tam siedział. 2 wyjścia - teleportował się a la Asgard (ale czy pradawni, i to na takim etapie rozwoju mieli w ogóle taką technologię), albo też ze względu na rychła śmierć ascendował sam/przy czyjejś pomocy. Stawiam na 2 rozwiązanie. Nie wiem skąd zarzut, że nie mógł, bo nie zostały ciuchy? Pamiętacie odcinek "Sanctuary"? Tam nie zauważyłem pozostawienia ubrań, jako warunku sine qua non ascendencji
+ Realizm, realizm i jeszcze raz realizm, jeśli chodzi o naprawę statku. 3 tygodnie. Mozolna praca, żadnych cudownych rozwiązań. Jasno przedstawione 2 wyjścia z tej sytuacji - robimy to swoim tempem i odlecimy, kiedy będzie wszystko zrobione; w razie zagrożenia używamy krzesła z niewiadomym skutkiem. W SGA wyglądałoby to zapewne tak, po tym jak dowiedzieliby się o zagrożeniu ze strony niebieskich:
-X: McKay, jak tam naprawa FTL?
-Y: To niesamowicie skomplikowana fizyka, muszę przeprowadzić diagnostykę, możliwe że wylecimy w powietrze, nie sądzę...
-X: Czyli dasz radę to zrobić?
[...] (pojawiają się obcy)
-X: McKay! Masz 5 minut by nas stąd zabrać!
-Y: Co? Nie ma szans? Muszę przeprowadzić kalibrację napędu, blablabla...
-X: Teraz!
-Y: Ok, uwaga...
[...] Chwilę potem...
-Wszyscy - było blisko...Teraz Minusy:- James, James, James. Idiotycznie to scenarzyści rozwiązali, jeśli chodzi o jej zachowanie po przejęciu. Pewnie niebiescy umieścili ją ciemnym pomieszczeniu, no ale mogła się chyba "pomacać"
Używała zresztą kamieni, więc wie chyba jakie to odczucie znaleźć się w innym ciele. Chyba, że ten niebieski, do którego wprowadzili James był specjalnie przygotowany - np. przy użyciu ich tych śmiesznych urządzonek miał spreparowaną rzeczywistość na wzór snu. Tyle, że jak w takim razie użył kamieni, no bo przecież trzeba tego dokonać osobiście, prawda? A może niebiescy rozpracowali urządzenie, tak że nie potrzeba im nosiciela? Wątpliwe, wiem ale pamiętajmy że to w końcu jakaś obca rasa, mają swoją technologię, prawdopodobnie opracowaną be udziału znanych nam ras (na co zdaje się wskazuje Rush przy ich rozbitym statku), więc dlaczego nie? Daję za to na razie minus, bo nie sądzę by twórcy posunęli się do tych 2 alternatywnych wariantów.
A tak przy okazji. Kurczę, chyba zdobędę adres do reżyserów SGU i wyślę w paczce stanik z informacją, by w końcu założyli go granej przez Julię Benson postaci :/ Nie wiem co chcą oni osiągnąć w tym, że prawie przy każdej możliwej okazji James prezentuje suty swoich monstrualnych piersi, to już się robi irytujące. Kto się tym ma jarać? Dzieciaki? Nerdzi SGU?
- Zbyt ogólnie potraktowany powrót zagubionej trójki. Jakkolwiek wszystko wydaje się być logiczne i spójne, to zastanawia mnie to, czy Destiny nie poleciała zbyt daleko w pustkę? Jak ktoś powyżej zaznaczył, widzimy już galaktyki w dość sporej odległości (obie!). Nie jest to wielki minus, choć chciałem innego rozwiązania ich powrotu. No, być może jednak twórcy nie chcieli zaserwować nam jednak jakiegoś absurdalnego i magicznego rozwiązania w stylu SGA, więc uznali, ze to musi wystarczyć.
- Zmarnowane dobre kilkanaście minut na kolejną część
lesbijskiej telenoweli. Niech mnie kule biją, ale czy ciekawsze nie byłoby już poświęcenie tego czasu na akcję w melinie (tzn. barze
)? Nie mogę wskazać nawet 1 zalety, argumentu przemawiającego za obecnością tego wątku :/ Rozumiem frustrację
graffiego. Mielibyśmy wieśniackie sci-fi, ale ciągle sci-fi :/
- Trochę zgrzytu jest z tą całą niewydolnością FTL. Skoro Destiny jest tak dalece zautomatyzowanym statkiem, potrafi zadbać o wiele kwestii bez pytania czy notyfikacji, to dlaczego do obejścia uszkodzonego modułu potrzebował interwencji człowieka? Czy posiadając dane o tym, że uszkodzony moduł sprawia problemy, statek nie mógł go sam obejść? Mocno naciągane. W dodatku, skoro Destiny ma ich 16, to dlaczego na sam koniec widać, że wszystkie pracują?
- Wyczarowanie "Pani Hawking". Nie wiadomo skąd, nagle okazuje się istnieć jakaś kosmiczna Pani Doktor, której blask przyćmiewa nawet samego McKaya i Carter. Jej obecność tłumaczę tylko tym, że jest ona wyjątkiem, malutkim epizodem i aktorzy grające te 2 postacie nie zgodziliby się na coś takiego/mieli za wysokie żądania/nie mają miejsca w grafiku. Jej niepełnosprawność wprowadzono w sumie tylko po to, by dodać trochę telenoweli do odcinka.
Dałem 9, ale widzę, że przesadziłem. Taka ocena byłaby uzasadniona, gdyby nie było akcji na ziemi.Jest 8.
Użytkownik tbed edytował ten post 09.05.2010 - |12:11|