wiesz u ogólniasz, a mnie chodzi że statek który jak widac po poprzednich odcinkach jest w opłakanym stanie zanurza się w słońcu jak w wodzie, btw czy to w ogóle możliwe, czy materia słońca jest dość płyna?fakt kompieli słonecznej jest dla mnie śmieszny ale przynajmniej fajne efekty były
Wiesz to jest śmieszne prawie tak samo jak statek pradawnej rasy obcych kilka miliardów lat świetlnych od naszej galaktyki, na który trafiają ludzie przez urządzenie wytwarzające tunel czasoprzestrzenny to w końcu sci fi
Odcinek 005 - S01E05 - Light
#41
Napisano 24.10.2009 - |16:05|
#42
Napisano 24.10.2009 - |16:07|
Dlaczego ?
Bo juz w poprzednim odcinku a raczej jego polowie wiedzialem ze destiny zmierza ku sloncu by sie podladowac , to bylo tak oczywiste ze w s01e04 dalem posta z gwarantowana teoria.
Bo niby jak i po co statek co leci setki tysiecy lat ma sie rozbijac na sloncu ? Wogole czemu mialby sie rozbijac ?.Wszelkiego rodzaju sceny z losowaniem , sexem , rozmow o tym czy ktos sie poswieci czy nie = jeden wielki zapychacz.Zero akcji...Do tego ta zerowa kontrola nad statkiem...
Jeszcze jedna rzecz , ktora mnie irytuje to niewdrazony temat obcych , nie chcialbym by sezon zakonczyl sie cliffhangerem z owymi koleszkami na statku.
[/pessimism]
[optimism]
Ladne efekty i grafika.Dobre zakonczenie z doktorkiem =].
To by bylo na tyle , dozobaczenia za tydzien .
P.S Widze ze co poniektorzy nie wiedza dlaczego nurkowal.W jadrze wystepuja najpotezniejsze reakcje termonuklearne.
Użytkownik Dellirium edytował ten post 24.10.2009 - |16:11|
#43
Napisano 24.10.2009 - |16:15|
#44
Napisano 24.10.2009 - |16:28|
Po raz n-ty (na tym forum) na takie pytanie odpowiadam: nie Twoj interes dlaczego ogladam albo krytykuję dany serial, to nie jest wątek o mnie, a o serialu. Jesli na gwrota.com wszyscy by wylacznie pisali peany i mieli jedynie sluszne, takie same opinie, to by tego czytać się nie dało. Proste.W tym momencie nasuwa się po raz n-ty pytanie. Skoro jesteś tak negatywnie nastawiony do tego serialu, że wyszukujesz takie "błędy" to po co oglądasz?
Sugerowalbym równiez powstrzymywanie sie w dyskusji od wartosciowania adwersarzy bądz prob ich deprecjacji za pomoca infantylnych porownan. Ale to tylko rada.
#45
Napisano 24.10.2009 - |16:45|
przewidywalnosc wykorzystania slonca w jakis sposob do zdobycia energii nie jest minusem, a dodatkowo rush zrobil kolejny numer
zbieranie materi gwiezdnej oznaczalo by ze destiny ma reaktor termojadrowy dostarczajacy energi do systemow. biku pomyliles rodzaj reakcji, gdyz w gwiazdach nastepuje fuzja a nie rozszczepienie atomu.
poziom z odcinka na odcinek wzrasta,
btw czy nie miala byc juz stosowana punktaca 10-1 co 1?
#46
Napisano 24.10.2009 - |16:56|
Plusy:
+ Ładowanie Destiny w koronie słonecznej.
+ Zachowanie Greer'a w pomieszczeniu wrót.
+ Muzyka. Mi bardzo przypadła do gustu. Oby było więcej takich kawałków
+ Akcja trzymająca w napięciu.
+ //*Dopisane*// Może to oczywisty plus za odcinek ale należy się na efekty.
Minusy:
- Mi nie podobają się sceny z nagrywaniem wypowiedzi na KINO. Jest tego jednak dobra strona. Możemy dobrze poznać bohaterów.
Teraz już wiemy za co Greer był w areszcie
Użytkownik MarekW edytował ten post 24.10.2009 - |16:59|
#47
Napisano 24.10.2009 - |17:02|
Ależ Wodzu , co Wódz?-- biku pomyliles rodzaj reakcji, gdyz w gwiazdach nastepuje fuzja a nie rozszczepienie atomu.
-- poziom z odcinka na odcinek wzrasta,
-- btw czy nie miala byc juz stosowana punktaca 10-1 co 1?
-- Ja coś pomyliłem ? Z tego co pamiętam nic o pierwiastkach itp nie pisałem. //mirc: moj blad zasugerowalem sie czym inapisalem ze to ty
-- Tu się zgadzamy.
-- Ano miała być, ale to będzie już w nowych tematach do SG-U i nie tylko, jak je niebawem założę a stare zostawiłem bez zmian.
No i tym razem dałem na próbę "publiczną ankietę" co zdaje się Ogrodnik w temacie "Nowa wersja skryptu + skin" pochwalił.
Więc o ile nie będzie jakichś większych głosów sprzeciwu to mogę dalej robić takie ankiety.
Użytkownik mirc edytował ten post 25.10.2009 - |13:42|
za honor
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu .
RIP BSG, Caprica
RIP Farscape
RIP Babylon 5
RIP SG-1, SG-A, SG-U
RIP SAAB, Firefly
RIP ST: TOS, TNG, DS9, VOY, ENT
#48
Napisano 24.10.2009 - |17:05|
Nie powiem - lubię naszego Math Boy'a, ale jeszcze bardziej lubię realizm jaki wprowadzili w "Universe". Wątek "Nerd gets a girl" żywcem wyciągnięty z amerykańskiej komedii byłby nie na miejscu. Z pewnością nie teraz. Może za kilka sezonów, gdy ich sytuacja trochę się ustabilizuje a Eli schudnie i podpakuje jak Daniel Jackson przez dziesięć sezonów SG-1. ;P
Znów wielki plus za muzykę. O ile na samym początku (zaraz po czołówce, a raczej planszy tytułowej) przez chwilę wydawało mi się, że zaraz usłyszę Patricka Stewarta wypowiadającego pamiętne "Space, tha final frontier..." jednak potem... Czy tylko mi niektóre kawałki lecące w tle tego odcinka kojarzyły się z soundtrackiem "Blade Runnera"?
#49
Napisano 24.10.2009 - |17:05|
#50
Napisano 24.10.2009 - |17:33|
Ja od dawna mam takie wrażenie szczególnie jeśli poruszany był temat SGA i BSG.Jesli na gwrota.com wszyscy by wylacznie pisali peany i mieli jedynie sluszne, takie same opinie, to by tego czytać się nie dało. Proste.
#51
Napisano 24.10.2009 - |17:48|
To, że wszystko skończy się tak jak się skończyło domyślałem się od końca poprzedniego odcinka, jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało i nawet nie zauważyłem jak minęło to 45 minut. Tempo odcinka jest jak dla mnie w sam raz - ostatnio rzeczywiście było trochę wolnawo.
Podoba mi się kierunek w którym rozwijają się postacie. Wreszcie zaczynam część z nich wyraźnie lubić a część wręcz przeciwnie - Scott i Chloe idą u mnie pierwsi na "odstrzał". Greer wymiata - scena jak spacyfikował niezadowolonego żołnierza jest świetna. Co do Rusha, to zastanawiam się ile on wie. Czasami wręcz sprawia wrażenie, jakby od samego początku miał jakiś ukryty cel.
Sceny przedstawiające Destiny najpierw nad powierzchnią gwiazdy, a potem zanurzającej się w jej wnętrzu są przepiękne. To chyba najlepsza część tego odcinka.
Coraz bardziej podobają mi się motywy muzyczne - jeden z nich skojarzył mi się bardzo wyraźnie z Ascendancy (taka stara gra typu 4x, która zjadła mi sporo życia )
Katapulta grawitacyjna z planety - świetny pomysł. Nie wiem na ile byliby się w stanie w rzeczywistości rozpędzić w ten sposób, ale czy to ma aż takie znaczenie. Tak na marginesie, dla wszystkich tropiących plagiaty, które popełnia SGU - dorzućcie sobie jeszcze jeden - nie wiem czy motywu ze zrobieniem katapulty z plenty nie było w jednym z odcinków TNG. Nie jestem pewien bo TNG oglądałem wieki temu, ale pewnie zaraz popędzicie sprawdzać i najdalej w następnym odcinku pojawią się komentarze, że SGU kopiuje Następne Pokolenie .
To już jest problem buraków w Atlantisie. Po oglądnięciu SGA niestety pozostaje obraz Pradawnych jako cywilizacji niepełnosprytnych. Pod pewnymi względami lepiej dla świata byłoby gdyby Atlantis w ogóle nie powstał (chociaż przyznam bez bicia, że całkiem przyejmnie mi się go ogląda z paczą chipsów jednej i piwem w drugiej ręce ). Z balansem uzbrojenia w Stargate już od początku była bieda - najpierw w Jaffa trzeba było władować pół magazynka, żeby padł, później likwidowało się ich na pęczki z biednego FN P90 - absurd.Co do kąpieli słonecznej cóż jak statki pradawnych były takie twardę wtedy to czemu potem budowali statki co się rozlatywały po paru strzała Wraith?
Cóż słońce słońcu nie równe nasze ma w koronie słonecznej temperaturę od 1 do 5 milionów stopni kelwina kiedy na powierzchni ma około 5700 stopni k a jądro już ma astronimiczna temperaturę, a tamte cóż ja nie usłyszałem ile ma stopni ale sam fakt kompieli słonecznej jest dla mnie śmieszny ale przynajmniej fajne efekty były.
Jeśli natomiast trzymać się serialowych wyjaśnień, to w samym SGA był wytłumaczony powód dla którego Wraith skopali Pradawnych - ilość jednych i zadufanie w sobie drugich. Natomiast, żeby Lantiański statek rozpadał się od paru strzałów z HS'a to przyznam, że nie widziałem. No chyba, że chodzi ci o Aurorę, która działała na jednej którejśtam systemów i miała bardzo niewielkie zasoby energii. Atlantyda na jednym ZPMie wytrzymała całkiem spory ostrzał (The Siege part 1, 2, 3).
Warto roważyć jeszcze inne możliwości:
1. W czasach Atlantydy cywilizacja Pradawnych była już w okresie upadku. Krótko mówiąc, pradawni Pradawni robili lepsze statki i byli bardziej rozwinięci.
2. Nie można porównywać statków zbudowanych do zupełnie różnych celów. Statek wojenny nie musi być sprawny setki tysięcy/miliony lat, musi natomiast byc jak najbardziej odporny na uszkodzenia zadawane przy pomocy różnego rodzaju borni. Można przyjąć, że "długożyjący" statek badawczy i warship powinny być zbudowane z zupełnie innych materiałów i mieć inne parametry osłon. Najbardziej pancerny statek wojenny mógłby się więc spalić w słońcu lub zostać rozdarty na części przez turbulencje, natomiast możliwe, że Destiny nie wytrzymałaby długo w walce (w to ostanie jednak nie wierzę, bo prędzej czy później na pewno okaże się, że jest megapancerna i wraże statki mogą jej za przeproszeniem naskoczyć...). W przypadku osłon łatwo wyobrazić sobie zresztą taką sytuację - osłony bojowe muszą wytrzymać przede wszystkim oddziaływania na dość ograniczonych obszarach - pociski, kule plazmy, etc. Inny rodzaj osłon będzie zabezpieczał przed "rozlanym" oddzaływaniem rozproszonych cząstek plazmy w gwieździe.
3. To czysta spekulacja, ale Pradawni wcale nie musieli być jednorodnym społeczeństwem - właściwie to nic na ten temat nie wiadomo. Mogliby być podzieleni np. na coś w rodzaju kast (patrz Minbari ), których drogi po pewnym czasie się rozeszły. Atlantyda to "dzieło" jednej z nich "Destiny" innej.
#52
Napisano 24.10.2009 - |17:58|
Użytkownik Hans Olo edytował ten post 25.10.2009 - |15:18|
BSG s04e10 - "Oh, Earth...hmm we got frakked out"
#53
Napisano 24.10.2009 - |17:59|
Tak, bo z definicji do płynów zalicza się zarówno ciecze jak i gazy. Po drugie gęstość materii słońca jest uzależniona od odległości od jądra. W samym jądrze materia ma największą gęstość którą szacuje się ją na 150000 kg/m^3) i spada w przybliżeniu wykładniczo i na powierzchni wynosi ~1*10^-4 kg/m^3 , czyli jest to prawie próżnia. Więc wejście statku w górną strefę słońca jest jak najbardziej możliwe z pkt. widzenia gęstości i oporu.zanurza się w słońcu jak w wodzie, btw czy to w ogóle możliwe, czy materia słońca jest dość płyna?
p.s. google nie gryzie.
Użytkownik Zaleś edytował ten post 24.10.2009 - |18:00|
#54
Napisano 24.10.2009 - |18:14|
Zacznijmy od oczywistości: odcinek był naprawdę wolny. O ile ogólnie SGU jest jakby w slow motion to ten docinek wyróżnia się pod tym względem. Poprzedni był w sumie taką zamkniętą całością, mieliśmy oczywisty początek, rozwinięcie, kulminację i otwarte zakończenie. Tutaj mamy dokończenie wątku, mam takie wrażenie że to ostatni rozdział poprzedniej historii, rozdział bardzo długi i z detalami opisujący całą sytuację. Stąd powolne tempo.
Ale moim zdaniem to dobrze, na razie coś takiego mi się podoba. No dobra, kłamałem; przeczytałem pobieżnie kilka komentarzy: Krusty, nie zgadzam się z tobą (cóż za szok ) odnośnie optymizmu w przyjmowaniu SGA. Nie chodzi o to, że ostatecznie malkontenci mieli rację, bo to jest wyciąganie wniosku post factum. Chodzi o to, że podobało nam się na początku, ale potem nasze oczekiwania i ich realizacja przez twórców się rozlazły w dwie przeciwne strony. Oczekiwaliśmy czegoś innego niż nam dano, nawet jeśli chodzi o poziom prezentowany przez pierwsze sezony. Chodzi o to, że było widać pomysł-wyraźny pomysł-na początek, i on nam się podobał. Ale brak było wizji rozwinięcia serialu i powtarzano formułę aż do wypłukania bez żadnego planu. I dlatego pod koniec oceny SGA spadły. Tak samo stanie się z SGU jeśli będzie trzymał się formy 90% dramatu 5% SF i 5% widoczków, bo ileż można powtarzać w kółko te same problemy, wałkować relacje międzyludzkie w tych samych konfiguracjach itd. Po prostu-serial musi się rozwijać, tak jak to robił wspomniany przez ciebie B5 czy DS9 (chociaż tutaj decyzja o "rozwoju" była zdaje się podjęta na dziko a nie z rozmysłem), czy też jak to robił-z różnym skutkiem-BSG. Nie jest sztuką mądrzyć się na końcu gdy już wszystko wiadomo.
Wracając do odcinka: ostatni, długi rozdział historii zaczętej w "Darkness". Budowanie klimatu, np. poprzez ujęcia w "gabinecie" Younga-całkowita ciemnica i wylewające się przez iluminatory światło. Ujęcia Destiny z zewnątrz przez kino. Zbliżenie na słońce i przelot Destiny. Dodatkowo te wszystkie scenki rodzajowe-"all the fun people" grający w karty (ateiści? ); modlący się w innym pomieszczeniu ludzie. Young jakby dochodzący do porozumienia z Rushem. Rush dziękujący Eliemu, Greer i jego krótki komentarz o zbliżającej się śmierci-wszystko ładnie współgra tworząc ogólną atmosferę oczekiwania na koniec. Dobrze to wyszło, widać jasną koncepcję i mnie osobiście jej realizacja nie razi (może tylko fakt, że wszystkie osoby z wywiadów z poprzedniego odcinka, będące postaciami trzeciego planu, dostały się na wahadłowiec razem z drugoplanowymi bohaterami których już znamy-mogli chociaż dla niepoznaki wrzucić kogoś jeszcze do sesji dokumentalnych, kto by się nie dostał na pokład, a kogo zupełnie do tej pory nie znaliśmy)
Young-rzeczywiście zachował się jak przywódca, w dodatku pokazał że kieruje się zasadami.
Rush-spokojny, wyciszony i pogodzony z losem, jego postawa stoi w kontraście do szalejącego jeszcze odcinek (kilkanaście godzin) temu szurniętego, napuszonego naukowca. Co nie zmienia jego niejasnej natury-nadal nie wiemy czy jest dobry czy zły i tylko charakter ma trudny, widać to na przykład w scenie w której mówi Youngowi że i tak ludzie będą sądzić, że sfałszowano loterię. No i dobrze, nagłe wybielenie tej postaci byłoby failem.
Scott-a jednak udało mu się zaliczyć curuchnę. Nie interesuje mnie za bardzo co z tego wyjdzie jako tzw związku, kto komu w gaciach gmera jest samo w sobie nudne. Zastanawia mnie tylko, dlaczego nasz żołnierzyk jest jedyną postacią która w ciągu 6 odcinków zalicza dwie panienki. Jeśli dodać do tego informację, że zbrzuchacił jakąś pannę gdy był jeszcze nastolcem, zaczyna się tworzyć obraz myślącego rozporkiem i czującego rozporkiem pocieszyciela kobiet. Niestety jedna z jego ostatnich panienek lata po pokładzie z bronią a sytuacja nie zachęca do cywilizowanego zachowania. Zobaczmy jak to dalej będzie, ale już widzę, że przylgnie do niego jakiś przydomek pokroju "białego rumaczka" czy coś w tym stylu.
Aha, i czy oni maja racje kondomów?
Już widzę te oskarżenia o "młodzieżowość" serialu.
Curuchna-jak zwykle nie mam o niej nic do powiedzenia. Zaczyna mnie to martwić, oznacza bowiem duży subiektywizm gdy myślę/pisze o tej postaci. Na razie w moim odczuciu sprawdza się przepowiednia którą powtarzam przy każdym kolejnym epizodzie-postać istnieje tylko po to, by inne postacie miały z niej...yyy....noo, użytek, ale w sensie że dla scenarzystów jest to pożytek sama nie spełnia innej roli niż powielanie ilości "everymenów" na pokładzie wiec gdyby nie jej pierwszoplanowa pozycja byłaby tylko tłem. Ale jak wspomniałem-jej rola może urosnąć gdy wątki ziemskie wejdą w grę.
Eli-na uwagę zasługuje fakt, że mieliśmy w tym docinku tylko jedną retrospekcje i należała ona właśnie do niego. Dopełnia obraz obiboka i "złotego chłopca" który nie potrafił się znaleźć w dorosłym życiu. Poza tym głównie robił w odcinku cierpiętnicze miny gdy zorientował się, że brzuszysko nie tylko uniemożliwia mu widzenie willy'ego, ale także użytkowanie go zgodnie z drugim sugerowanym przez producenta przeznaczeniem. Eli, life is a bitch! Bo to niedobra kobieta była, zostańmy przyjaciółmi i tak dalej
Nie zmienia to faktu że jest inteligentny, przynajmniej na tle reszty-w lot pojmuje o co chodzi Rushowi i zanim ten mu coś każe robić, już liczy orbity, delta v i resztę.
Babka z AIO (Camila? Nie pamiętam)-zamiast ewolucji w twardą babkę od kopania w jaja i przejmowania władzy widzimy jej totalne rozklejenie się w obliczu grożącej jej śmierci i poczucia bezradności (nic od niej nie zależy, nawet własne życie). Niemal błaga Younga by jej nie wykreślał z loterii, a w wahadłowcu puszczają jej nerwy. Czy więc w przyszłości może próbować grać rolę twardej, bezdusznej biurokratki? Czy po prostu chodziło o zbudowanie kontrastu miedzy jej wizerunkiem a tym kim (niby) naprawdę jest? Nie wiem, ale wyszło zaskakująco, nie spodziewałem się tego po niej.
Greer-mało go, ale mało w znaczący sposób. Wypowiada dwie-trzy kwestie, wali jednego gościa w pysk i ogólnie trzyma operację za mordę, by potem oddawać honory Youngowi, niemal romantycznie podchodząc do nadchodzącej śmierci itd. Nie zmienia to faktu, że nadal wpisuje się to w jego "psycholowatą" manierę (rozebrał się do śmierci, ja bym na to nie wpadł).
A teraz co do fabuły-główny fiś dotyczył tu tego, co już domyśliła się większość z nas tydzień temu (w Ameryce też z tego co się orientuję, więc nie zwalajmy na domniemany idiotyzm tej nacji, skąd inąd potwierdzony empirycznie-to po prostu BYŁO oczywiste dla każdego); że Destiny wszystko zaprogramowała tak, by wlecieć w słońce by się podładować. Zapewne część uzna to za fail ze względu na swoją oczywistość (zero zaskoczenia). Ja jednak poruszę tutaj implikacje tego (podobne obawy wyrażali goście z Gateworlda): skoro nie mamy wpływu na Destiny, a cokolwiek dzieje się złego w końcu jest naprawiane przez statek, który za każdym razem wie gdzie wylecieć i jak wylecieć by dalej kontynuować swoją misję, w takim razie jest to inna wersja transportera Asgardu czy skakania przez Wrota w ostatnim momencie, deus ex machina. Nie ma powodu do obaw-statek na pewno to przewidział i zaraz wszystko będzie OK. Niszczy to resztki zaskoczenia czy suspensu i jest bardzo destrukcyjne (rozleniwiające scenarzystów?) dla fabuły przyszłych odcinków.
A jednak imo ta groźba nie jest spełniona w "Light", wybrano raczej eleganckie wyjście. Co prawda oczywistość zostaje potwierdzona-Destiny wszystko przewidział(a). Ale nie ma to charakteru "ojej, stało się coś niemożliwego, ale ja znajduje na to i tak wyjście-wlatuję w słońce!". W przeciwieństwie do wyciąganych z kapelusza rozwiązań made by SGA, które korzeniami sięgają ST ("Captain! The tech is overteching! -Compensate!") tutaj okazuje się, że celowość działań Destiny ma inny charakter-nie jest to rozwiązanie ad hoc, więc nie można liczyć na to że statek za każdym razem będzie miał odpowiedni protokół na jakiś pech (choć logicznie jest założyć, że aby mógł wypełniać swoją misję musi mieć ich cholernie dużo, jeśli Pradawni nie chcieli go wyposażyć w jakąś formę AI). To nie tak, że my się pojawiamy i statek w cudowny sposób ratuje sytuację-i tak, wcześniej czy później zanurkowałby w jakimś słońcu, oszczędzając w tym celu energię na innych systemach. Tak więc choć nic z tego, co robiliśmy ostatecznie nie miało znaczenia nie oznacza to automatycznie że tak zawsze będzie. Po prostu tak było w tym przypadku, zaś procedura nurkowania w słońcu jest rutyną dla Destiny, rutyną która statek powtarzał tysiące, może miliony razy.
Poza tym, tak szczerze-kto z was przypuszczał, że statek zanurzy się w gwieździe? Kto z nas myślał, że to właśnie jest źródłem jego energii, a nie jakiś ZPM? Kto sadził, że czerpanie energii słonecznej nie jest tylko jedną z możliwości, wyjściem awaryjnym? Kto w końcu wpadł na to, że statek miał energię, tylko że nie mieliśmy do niej dostępu? Wszyscy spodziewali się, że statek zanim rozwali się, podładuje z odległości bateryjki i odleci, ale tak się nie stało. Jakieś wiec zaskoczenie jest, a deus ex machina nie niszczy póki co możliwości budowania sensownej fabuły i suspensu. Zobaczymy jak to dalej pójdzie, ale moim zdaniem rozwiązano to elegancko.
Ale nie w tym tkwi plot twist, a raczej może twiścik tego odcinka. Najważniejsze jest bowiem to, co zostaje powiedziane na samym końcu "A co jeśli Rush wiedział?-to niemożliwe.-No dobrze, ale jeśli wiedział?". Przez cały odcinek mamy bowiem rosnący poziom sympatii do Rusha, zwłaszcza ze strony Younga, ludzie zaś przestają skakać sobie do oczu, a jeden co próbował dostaje w mordę i nikt mu nie pomaga nawet wstać. Nie ma szturmu na wahadłowiec, nie ma-wbrew obawom-oskarżeń o zmanipulowanie loterii (choć imo Young nie potrząsał przekonywająco walizeczką). I wtem, na samym końcu, gdy wszyscy cieszą się z sukcesu i wydaje się, że Rush zostanie zaakceptowany, wszystko zostaje wywrócone do góry nogami-a co jeśli wiedział, i to wszystko było tylko jego intrygą by zyskać zaufanie, dać nauczkę, zyskać władzę? Co chciał przez to osiągnąć, jeśli wiedział? To otwiera drogę do ciekawych możliwości w przyszłości-zakładając, że faktycznie wiedział.
To sprawia że ostatecznie odcinek nie jest nudny i do czegoś prowadzi, do czegoś większego niż tylko informacja jak Destiny ładuje bateryjki, wpisuje się więc w rysujący się (mam nadzieje...) plan większej historii.
Końcówka odcinka sprawia też, że potwierdza się teza, że to jest głównie serial nastawiony na relacje międzyludzkie, przynajmniej na razie. Wydaje się jednak że jest mniej, mimo wszystko, udramatyzowany niż BSG i moim zdaniem to bardzo dobrze.
I na końcu rzecz ciesząca mnie wyjątkowo: małe, ale jednak ukłony w stronę czegoś, co generalnie ST czy SG, SGA, BSG miały w pompie (ST najbardziej): respecting science. Chociaż trochę! Jeszcze w żadnym serialu SF nie słyszałem, żeby postacie odnosiły się do parametrów lotu w inny sposób niż "kurs i prędkość", co może wielkim błędem nie jest, ale na pewno nie jest realistyczne. Bo prędkość ma drugo-jeśli nie trzeciorzędne znaczenie, podczas gdy najważniejsza jest delta v. Okazuje się, że nie ma możliwości, by mniejsza jednostka dogoniła większą-ojej, jak to możliwe, cóż za bzdura, powiedzą jedni, przecież jest lżejsza !. Well, children, for some it is a mindfuck, but it is really that way. That's why space fighters are rather nonsense. Do tego małe, ale proste rozwiązanie problemu-proca grawitacyjna (choć tutaj trochę imo przegięli, nie wydaje mi się, by jedno okrążenie mogło być wystarczające, chyba że Destiny było na początku budowania przyśpieszenia. Tak czy siak szybkość z jaką wahadłowiec go dokonał pozwala na uzmysłowienie sobie, jak dobre napędy wymyślili Pradawni). No i na koniec kolejna mała rzecz: korona słoneczna jest bardziej rozgrzana niż jego wnętrze. Dopełnia to obrazu dbania o szczegóły naukowe choć w minimalnym stopniu-a nie na wyszukiwaniu fajnych słów czy pokręconych teorii eksperymentalnych z których używane są tylko abstrakty prac je opisujących. Wszystko jest w granicach rozsądku-trochę realizmu tu, trochę tam i chwatit, jako rzecz wspomagająca historie. Nie wymyśla się nowej fizyki, nie używa technobełkotu, a problem i tak zostaje rozwiązany.
Wygląda to tak, jakby twórcy SGU mówili "widzicie, odrobiliśmy prace domową, nie powielamy błędów innych". OK, na razie wam się udało, zobaczymy dalej.
Miło się oglądało, i choć można było spokojnie domyślić się jakie rozwiązanie zostanie w końcu pokazane, to jednak nie straciłem zainteresowania, wręcz przeciwnie. Może dlatego, bo jestem wyposzczony z braku serialu SF, a może dlatego bo mam niskie oczekiwania albo może dlatego bo jednak serial nie jest póki co zły-kij to wie. Za pozytywne wrażenia z ostatniego dialogu oraz eleganckie rozwiązanie z ładowaniem bateryjek odcinek oceniam na 7.5. Byłoby więcej, jakby wahadłowiec nie doleciał i został z tyłu, wtedy ocena poszybowałaby w górę (ale pewnie wtedy zupełnie inne osoby by musiały siedzieć w środku, bo szkoda tylu obiecujących postaci)
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 24.10.2009 - |20:21|
Winchell Chung
#55
Napisano 24.10.2009 - |18:23|
6/10
Nie podoba mi się ten serial, ale dam mu szansę przynajmniej do połowy sezonu. Jak do tego czasu dalej będą nudne flaki z olejem, to rezygnuję.
PS.
"Xena: Wojownicza Księżniczka" ma 10 X tyle zwrotów akcji i znacznie ciekawszy scenariusz od SGU, a do tego, w przeciwieństwie do SGU, Xenę naprawdę świetnie się ogląda (pomimo że to disco-polo wśród serialów TV).
Użytkownik DJ_Sooflet edytował ten post 24.10.2009 - |18:34|
#56
Napisano 24.10.2009 - |18:36|
Nie do końca. Na początku drużyny SG korzystały z pistoletu maszynowego H&K MP5 strzelającego amunicją 9x19 parabellum który to pocisk o ile się orientuję nie ma specjalnie dobrych właściwości penetracyjnych pancerze.Z balansem uzbrojenia w Stargate już od początku była bieda - najpierw w Jaffa trzeba było władować pół magazynka, żeby padł, później likwidowało się ich na pęczki z biednego FN P90 - absurd.
Natomiast po pewnym czasie SG zaczęło używać FN P90 używającego amunicji 5,7 x 28 mm występującej w kilku odmianach w tym pociski sklasyfikowane jako AP (armor piercing) dostępne wyłącznie dla wojska i sił policyjnych. Takich pocisków zapewne używa personel SG.
@sakramentos -> jak zwykle z przyjemnością mi się czytało Twoją wypowiedź odnośnie odcinka. Odnośnie Rush'a to jednak wydaje mi się że nie wiedział. Mógł przypuszczać albo mieć nadzieję że kurs prosto na słońce jest celowy a nie wynikiem jakiegoś błędu/przypadku w ustalaniu kursu i przelotu przez górne partie atmosfery gazowego giganta. Przecierz sam się zdziwił, gdy spojżał na zegarek po rzuceniu książką i odkryciu, że już od jakiegoś czasu nie powinni żyć. Poza tym jego wybuch radości w sali obserwacyjnej był zbyt spontaniczny żeby był tylko na pokaz dla Eli'ego i Chloe (trochę za mała widownia na popisy aktorskie postaci ;P ).
#57
Napisano 24.10.2009 - |18:59|
#58
Napisano 24.10.2009 - |19:06|
Pożegnania poprzez kino fakt trochę nużące ale moim zdaniem jak najbardziej na miejscu Efekty świetnie a samo rozwiązanie problemu genialne w swojej prostocie. Podobało mi się też zachowanie ludzi tuż przed "ładowaniem" Destiny. Jedni się modlą, inni pogodzili się z sytuacją i grają w karty, a jeszcze inni albo przechadzają się bądź po prostu obserwują zbliżające się słońce.
W końcu wyjaśniło się za co Greer siedział w Icarusie i okazuje się że Telford pewnie jeszcze sporo namiesza Trochę zdziwił mnie fakt że Rush ma w swojej kajucie mini wieże stereo, bo w tej walizce z którą przechodził przez wrota mieściło się tylko urządzenie do komunikacji ale to już tylko moje czepialstwo
#59
Napisano 24.10.2009 - |19:27|
+ naprawdę ładne CGI
+ Chloe zaczyna się puszczać trzy dni po śmierci ojca. Co będzie dalej?
+ mniej wstawek rodzinnych z Ziemi (chyba tylko jedna z matką Eli'a była)
+ nawet ciekawe i dosyć autentyczne zachowanie załogi w oczekiwaniu na śmierć
+ tajemniczy dr Rush
+ Eli nie był taki wkurzający
+ Dale Volker nie zawodzi "all the fun people are here" hehe
kilka buraków na które bym normalnie uwagi nie zwrócił, ale w dobrym odcinku takie rzeczy się wychwytuje:
- "pobrał energię ze słońca" - to znaczy co? Ładował akumulatorki energią cieplną? pobierał jakieś pierwiastki? Mogli coś więcej powiedzieć.
- żołnierze trzymają broń w pogotowiu podczas losowania? Boją się swoich? Jak się okazało słusznie, ale w takim razie koleś powinien trafić do śluzy.
- trochę mi ten Scott nie pasuje. Taki religijny katolik, a co ma okazję to skacze w bok.
- dalej mnie twórcy męczą Kino'em i wstawkami z Ziemi. Fajnie, że tym razem było tego mniej, ale powinno to zniknąć zupełnie.
Aha - w czasie oglądania odcinka wreszcie całkowicie wyleczyłem się z przekonania, że to Stargate. Myślę, że teraz, kiedy już nie oczekuję nowych przygód w starym sosie, będzie mi się dużo przyjemniej oglądało kolejne odcinki.
#60
Napisano 24.10.2009 - |19:30|
Czepialstwem będzie moja wypowiedź. Mianowicie to nie Rush przeniósł przez wrota na pokład Destiny urządzenie komunikacyjne wraz z kamieniami tylko płk. Young będąc w sali wrót w bazie Ikar spakował je i prawie przypłacił to życiem, bo przez wrota przerzucił go potężny wybuch (dlatego na Destiny przeleciał przez całą salę).bo w tej walizce z którą przechodził przez wrota mieściło się tylko urządzenie do komunikacji ale to już tylko moje czepialstwo
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych