ZERO HOUR
Scenariusz: Robert C. Cooper
Reżyseria: Peter Woeste
1. Streszczenie Jack musi sprostać problemom w SGC zanim przybędzie prezydent
2. Dobre punkty - Reynolds - W końcu zrobili jakąś stałą osobę z innego zespołu. Brawo. Podobnie doktor Lee staję się czołowym naukowcem w bazie.
- Humor – Może w niektórych momentach trochę psuł atmosferę jednak zawsze śmieszy. Szczególnie nadmienię moment ze zwrotem Jack’a do Goa’ulda: „Cammy” i komentarz o Carter, że by naprawiłaby wrota natychmiastowo. Rozśmieszył mnie fakt, że wtedy hologram Baal’a wydałby taki dziwny dźwięk, a potem jeszcze, Jack zwrócił do już obrażonego Silera żeby nie brał tego do siebie.
- Walter dostaje większą rolę i jak on rozgryzł O’Neill. Zna każdą jego myśl.
- Wątki – Odcinek porusza kluczowe wątki z odcinka pilotowego. Problemy z Baal’em, azyl Camusa, ZPM.
3. Złe punkty - Dzień z życia bazy SGC i jego dowódcy - Na początek muszę podkreślić, że to paranoja ze strony scenarzystów, że przy tak wielkiej ilości ziemskich mitów niewykorzystanych w odcinkach, tworzą oni kolejny scenariusz przedstawiając istotę tego, co wydaje się oczywiste. W odcinku mamy okazję zobaczyć, jaką robotę miał Hammond przez ostatnie siedem lat i chyba żadnej sensacji ani zdziwienia u nikogo nie było że to taka dziwna robota. Akurat przed przybyciem prezydenta na głowę generała spadają same problemy i szczęśliwie wszystko się ładnie rozwiązuje, chociaż nawet Jack miał co do tego wątpliwości stąd te rozterki rezygnacyjne. Jack został zakopany przeróżnymi raportami, liczbami i godzinami spotkań do zapamiętania. SG8 przynosi roślinę, SG5 prowadzi negocjacje, 14 drużyn na zewnątrz, na 12:00 odprawa, na 11:00 spotkanie. Szkoda tylko że my wiemy że są inne drużyny w bazie które też mają podobne przygody do SG1 i podobne kłopoty, chociaż może mniej znaczące i to w sumie nic nowego. Co więcej Jack jako były drugodowodzący bazy i zastępca Hammoda do tej funkcji chyba się szykował przez jakiś czas.
- Jack - W niektórych momentach sam chciałem już Jack'a wsadzić do jakiegoś pomieszczenia na klucz do czasu aż wydorośleje. Rozumiem żarty, żartami. Jednak trochę poczucia strachu przed Baal'em powinien wyrażać. Ba! Wydawało mi się że Jack bardziej się bał Anubisa niż teraz Baal’a. Z jednej strony wygląda to dla mnie idiotycznie, z drugiej strony wyśmiewanie zagrożenia zawsze jest jakąś taktyką. Ostatecznie Jack zachował reguły w najmniej odpowiednim momencie - SG1 wraca pod ostrzałem, a ten nie otwiera przesłony. Generał Hammond nie miał takich wątpliwości w odcinku Chain Reaction, a mi się wydawało że George miejsza przyjaźń łączyła z SG1 niż Jack’a.
4. Spostrzeżenia - W szatni widzimy nazwisko "Prochaska"
- Doktor Lee pojawia się coraz częściej
- Operator wrót widziany na końcu pochodzi z jednego z programów telewizyjnych który po wypowiedzi że „SG-1 było o wiele lepsze bez Daniela” został zaproszony na plan.
5. DrużynaTrochę nie rozumiem tego całego napięcia i izolacji Jacka od reszty. Po pierwsze oczekiwanie na odprawę. W oczach Daniela i Sam widziałem znudzenie i irytację. Wydawało mi się że gdy generał rozmawia przez czerwony telefon jednak jest to trochę ważne i nie raz takie sytuacje się przytrafiały że SG1 musiało chwilę odczekać zanim Hammond skończy rozmowę i dopiero wtedy rozpocząć odprawę. Kolejny fakt to że podczas odprawy wszyscy powstawali zamiast sobie wygodnie usiąść. Wiem, może się czepiam szczegółów jednak to wydało mi się bardzo dziwne. Nie wspominając już o samym fakcie zawahania się otwierania przesłony i jakimś takim braku wyrażaniu emocji ze SG1 zostało złapane przez Baala. Tak naprawdę wydaje mi się że tylko Reynolds rozumiał sytuację. Gdyby zostali złapani, Baal by ich zabijał i torturował w kółko jak to robił z Jack’iem w Abbys.
W każdym razie, cieszy scena gdy Daniel i Teal’c przychodzą wesprzeć moralnie Sam która znowu się najwyraźniej sypie bo generał nie pozwala jej samej wyjść. Podobnie jak scena końcowa w korytarzu, którą można by określić jako ship. Jednak patrząc na całość jakoś to mi się nie łączy ze wcześniejszym zachowaniem.
6. Podsumowanie Odcinek jest ogólnie przyjemny w oglądaniu, po prostu taka historyjka prowadząca parę głównych wątków do przodu. Mam jednak żal, że przy jednocześnie bardzo małej ilości Jacka jedyne sceny, jakie postanawiają z nim robić to niemal same wygłupy i struganie głupka nawet w najbardziej tragicznej sytuacji. Nie jest może to takie irytujące, jednak już powoli mnie męczy. Jednak mimo to jest sporo wrót, sporo Jacka, sporo misji i ciekawych wydarzeń. Daje aż 7,5/10.
Wciąż wątpie czy tylko 2 krotne uzycie mogło wyczerpać do końca ZPM
Też trochę nie rozumiem tego ciągłego zużywania ZPM, przecież energię to coś bierze z podprzestrzeni, a jej tam powinno być masa.
Czy ty masz gorączke przeciez SG1 1x04 było o niebo lepsze od SG1 8x04 co z tego ze było humoru, którego jest i tak dużo
Ba, dla mnie też 104 było niepodważalnie lepsze
daje odcinkowi 9 , bo jest to od BARDZO dawna odcinek w ktorym fabula zostala skupiona na jednej osobie
A co to jest to w tytule... yyy... jak to leciało... SG1?
pokazana sytuacja "od kuchni" co sie dzieiej w SGA
Nie żyjesz przypadkiem w alternatywnym świecie. Od kiedy zmienili nazwę na Stargate Agency.
Jeżeli odcinek mi się podoba to staram się wybrać ocenę pomiędzy 7,5 a 9,5 z tym że ostatnia ocena zarezerwowana jest dla wybitnych perełek (patrz "Window
Chwaląc się systemem oceniania. Mam regule że na sezon mogą być maksymalnie dwie 10.
Jak ten odcinek miał skłonić niby do myślenia? Może nad tym, jakiego głupiego generała ma SGC?
Tutaj jakie kolwiek refelksje z tego odcinka są robione na siłe i prawde mówiąc trzeba się ich dopatrywać jak ship'u (co nie oznacza że ich nie ma
). Refleksje to są w niedawnym Atlantis 107
Dlatego pytam dlaczego na gwałt chcecie przekonać, tych którym się podobał, że jest on taki beznadziejny?
Castor pokazał tylko kolejny punkt i dowód popierający jego tezę, to może robić w tym temacie, natomiast dyskusji o dyskutowaniu nie należy prowadzić!