Skocz do zawartości

Zdjęcie

Odcinek 028 - S02E08 - Malice


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
63 odpowiedzi w tym temacie

Ankieta: Ocena odcinka (85 użytkowników oddało głos)

Ocena odcinka

  1. 10 (20 głosów [23.53%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 23.53%

  2. 9 (35 głosów [41.18%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 41.18%

  3. 8 (13 głosów [15.29%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 15.29%

  4. 7 (10 głosów [11.76%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 11.76%

  5. 6 (1 głosów [1.18%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 1.18%

  6. 5 (3 głosów [3.53%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 3.53%

  7. 4 (2 głosów [2.35%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 2.35%

  8. 3 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  9. 2 (1 głosów [1.18%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 1.18%

  10. 1 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#21 graffi

graffi

    Plutonowy

  • VIP
  • 423 postów
  • MiastoŁańcut

Napisano 17.11.2010 - |20:18|

Ja tam się cieszę, że się go pozbyli.

Zły i brzydki - do odstrzału...

Graffi dobrze wiesz, że w większości spraw w tym serialu liniowość jest jakby wymuszona przez poruszanie się statku.

Niby dobrze prawisz, ale ja odnoszę wrażenie, że idzie się często po najmniejszej linii oporu. Serial miał zdecydowanie bardziej skupiać się na postaciach niż poprzednie SG. Nie do końca dobrze mu to wychodzi - nie jest źle, ale ale bohaterowie to za mało, żeby pociągnąć SGU do przodu. Oczywiste, że w takiej sytuacji zmienia się front (a może od początku było to planowane) bardziej w kierunku plot-driven, tyle, że plot w przypadku statku lecącego wciąż do przodu daje daleko mniejsze możliwości niż, kiedy można nim dowolnie sterować. Efekt jest taki, że często odnoszę wrażenie, że w SGU czegoś brakuje, jest jakieś takie bez kopa. Twórcy, IMO, też ograniczają samych siebie, utrzymując niewielki zasięg lokalnych wrót - może lepiej byłoby, jeśli w obrębie galaktyki, bardziej swobodnie dałoby się poruszać planety <-> Destiny.


Podobną liniowość można było zobaczyć w Voyagerze, gdzie problemy ciągły się przez kilka (do kilkunastu) lat świetlnych a potem zostawały w tyle, bo wrogom nie opłacało się brnąć dalej.

Tak, dlatego Voyager jest tak słaby. Inna rzecz, że miał zwyczaj sam siebie pogrążać - nie znoszę go za to, co zrobił z Borgiem.
  • 0
In the grim future of Hello Kitty there is only WAR...

#22 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 17.11.2010 - |21:40|

Inna rzecz, że miał zwyczaj sam siebie pogrążać - nie znoszę go za to, co zrobił z Borgiem.

Też mi się to nie podoba, ale za to rozwój postaci Doktora jest przepiękny.
A do tego najlepszy (moim zdaniem) sezon 4 (a przynajmniej sporo odcinków z tego sezonu) powstał, mimo że planowano ściąć serial po drugim sezonie.

Zły i brzydki - do odstrzału...

Brzydki był to fakt, ale czy zły? Do ostrzału był, bo już po pierwszym ujęciu był do ostrzału, brakowało mi tylko licznika odliczającego czas do ostrzału. Swoją drogą, Rusha też bym już parę razy odstrzelił, a na pewno obchodziłbym się z nim inaczej niż Young przez większość czasu. Ale w dzisiejszym odcinku całkowicie go rozumiałem.

Twórcy, IMO, też ograniczają samych siebie, utrzymując niewielki zasięg lokalnych wrót - może lepiej byłoby, jeśli w obrębie galaktyki, bardziej swobodnie dałoby się poruszać planety <-> Destiny.

Akurat zasięg wrót jest dużym plusem, za to prędkości przelotów pozostawiają wiele do życzenia, ale może się poprawi, albo ja się przyzwyczaję. ;) Poza tym, zasięg nie ma większego znaczenia, na upartego można mocniej upakować planety i nie zaszkodzi to fizyce świata. Ale to już wybór twórców.

#23 LunatiK

LunatiK

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 764 postów

Napisano 17.11.2010 - |21:42|

To po ch.. oceniasz skoro oglądałeś skokowo? Obejrzyj cały i oceniaj.


Może miałem taką fantazję.
Cały wiem że był dobry, ale śmierć Ginn zepsuła mi całą radość i chęć oglądania reszty odcinka.

Dziur fabularnych się nie doszukałem - pod tym względem trzyma się całość kupy,


Dla mnie sporą luką była zbrojownia.
Nie lubimy Lucjan ale powinni wiedzieć gdzie trzymamy broń i nie róbmy jakiegoś dodatkowego zabezpieczenia przy drzwiach.
  • 0
Kapitan Bomba - Idealny SF :P

Dołączona grafika

#24 misiokles

misiokles

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 404 postów

Napisano 17.11.2010 - |23:32|

Niby dobrze prawisz, ale ja odnoszę wrażenie, że idzie się często po najmniejszej linii oporu. Serial miał zdecydowanie bardziej skupiać się na postaciach niż poprzednie SG. Nie do końca


Mimo całego szacunku, ale... graffi - tobie takie kiksy nie powinny się zdarzać:) Jeszcze raz: po linii najmniejszego oporu!
  • 0

#25 Gibol

Gibol

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 461 postów
  • MiastoWrocław

Napisano 18.11.2010 - |01:59|

Ci co wystawili poniżej 5, nie powinni dalej oglądać... serio, po co macie się męczyć, są inne seriale do oglądania. Jak mi by się coś podobało w mniej niż połowie przez kilka odcinków to bym przestał oglądać, po co się katować...
Ode mnie 9/10. Odcinek dobrze się oglądało, dzięki spojlerom wiedziałem prawie na pewno, że Ginn zginie więc nie było już takiej niespodzianki na początku. Dobrze, że Rush ukatrupił tego Lucjana (nice way, btw) i tak by nic nie powiedział, a stwarzał zagrożenie, jeszcze by odwalił jakiś numer po raz 3, poza tym... reszta już zrezygnowała a on spokojnie mógłby się oddalić z planety po tym jak oni by odeszli. Brawa dla Rusha tutaj.
Bardzo ciekawie się robi z Chloe, nie wiadomo co tam może na mieszać, czy to czysta wiedza, czy jakiś ukryty program posiada... zobaczymy.
Trochę głupio, że temu Lucjanowi się tak dali i że tyle osób udało mu się zabić/zranić, za dużo trochę w dupę dostali moim zdaniem :P
  • 0

R.I.P. StarGate :(

TauriCon still alive :)


#26 Magnes

Magnes

    Sierżant sztabowy

  • Użytkownik
  • 1 195 postów
  • Miastowiocha na Śląsku

Napisano 18.11.2010 - |09:05|

Swoją drogą śmierć Ginn sprawia wrażenie, jakby za sterami serialu siedział Joss Whedon albo ktoś z jego ekipy. Oni zawsze takie numery robią. :P
  • 0
http://magory.net - moja strona

#27 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 18.11.2010 - |09:38|

graffi, od "Midway" lepszy byl "Tallion". To byl revange! A na koncu nadziewanie sie na ostre przedmioty, mniam! "You [cenzura!] with Teal'c-you gonna [cenzura!] yourself over in most horrible way! Thanks to HIM!"

Odcinek zaczal sie jak zwykle, czyli od irytowania mnie klipem przypominajaycm najwazniejsze "punkty programowe". Po pierwsze-jakos watpie by widzowie nie pamietali ich lub by nie skojarzyli tego, co sie dzieje na ekranie z tym, co bylo wczesniej. O ile przypomnienie czegos tam raz na ruski miesiac nie jest zle-zakladajac ze przy okazji nie zdradzi sie o czym odcinek bedzie (co do tej pory w Stargate bylo namginne) to jednak puszczanie tego w kolko przed kazdym epizodem zaczyna byc meczace. Doszlo juz do tego ze jak widze Scotta mowiacego "Why did you take one of our people prisoners?!" to juz wyciagam szyje do przodu, i przewracajac oczami odpowoadam (wraz z Niebieskim na ekranie): "Aglilirirlilgiiirrr!". Z kazdym powtorzeniem tego rytualu czuje jak spada moje IQ (i tak przeciez niespecjalnie wysokie), niestety jest to silniejsze ode mnie i powstrzymac sie nijak nie moge. Jednoczesnie, poniewaz ubywa mi mozgu paradoksalnie uderzajaca glupota tej sceny staje sie dla mnie coraz bardziej oczywista. Moze to dlatego bo coraz bardziej zblizam sie do jej poziomu-czy co? nie wiem. W kazdym razie zamiast pielegnowac dobre wspomnienia przypominajka na poczatku zdaje sie je kretynic.

Nastepnie przez pierwsze minuty zastanawialem sie czy moze laskawie rozwiazana zostanie kontrowersja ktora sprawila ze zaczela mi pulsowac zylka tydzien temu-czyli wytlumaczenie do licha dlaczego Rush trzymal to wszystko w tajemnicy? Dlaczego cel misji Destiny ma byc tak wazny dla sytuacji zalogi? Bo on musi byc wazny dla nich-w jakis sposob-bo inaczej postepowanie Rusha nie tyle nie ma sensu wewnatrz fabuly, ale na zewnatrz-czyli dla nas, widzow, rowniez. Bo nie ma mozliwosci zrozumienia zachowania tej postaci.

Przez chwile myslalem, ze moje watpliwosci zostana rozwiane. Tak sie jednak nie stalo, zagadka pozostala zagadka a nawet rozwinela sie, bowiem z dialogow mozna wysnuc wniosek ze... ze z jakiegos powodu zaloga nie widzi bezsensu postepowania Rusha. Ze on sam tego nie widzi to nie jest dziwne, OK, ale ze oni? Wyglada to tak jakby usiedli i powiedzieli "No coz, to faktycznie jest cos waznego, a fakt ze Rush tak sadzil tylko to potwierdza! Hm! Niestety jestesmy zbyt glupi by to samemu zobaczyc, ale tak jakby ci wierzymy. Problem w tym, ze ci nie ufamy". Mowiac z Plinketta "I don't know what is happenin' in the movie!".

Za to bardzo ciekawie wyszly detale celu Destiny-czyli pokazano sygnal-i definitywnie okreslono, ze jakis sygnal jest, co oznacza celowosc wyslania jakiejs wiadomosci. Maly okruch informacji, a cieszy. Ktos mogl odniesc wrazenie ze cel misji Destiny mi sie nie podoba, ale tak nie jest-uwazam go za swietny pomysl, przeszkadza mi tylko to ze nie ogarniam sposobu w jaki Rush argumentowal swoje postepowanie i zw zwiazku z tym zachowanie bohaterow, ktore jest skrajnie nierealistyczne. No ale coz, musze to jakos przezyc.

Zastanawiajaca jest scena w ktorej Young zastepuje droge Rushowi i kaze mu wrocic do siebie, przespac sie. Jest to bardzo fajna scena, bo jest wieloznaczna. Niby wiemy o co chodzi-o brak zaufania, poza tym wlasnie toczyla sie gadka czy Rush czegos tam nie zaplanowal i nie ukrywa. Ale z drugiej strony czai sie mysl ze moze nie o to chodzi. Moze faktycznie wszystkie karty sa na stole a kwestia nie jest zaufanie ludzi do Rusha, tylko tego by Rush zaufal ludziom. Sa na mostku ale don't panic, niczego nie knoca. Troche wiecej wiary doktorku-zdaje sie mowic Young... ALE jednoczesnie widac ze Rush widzi to inaczej. Ostatecznie jednak wygrywa to, co sam powiedzial w zeszlym odcinku-no dla wiekszego dobra nalezy sie pogodzic i wspolpracowac, byc szczerym i takie tam. Bardzo fajna scena. Niby prosta, a jednak nie do konca.

No i przeskakujemy do silnika odcinka czyli watku Simeona. Tak jak podejrzewalem zaciukal Gin. I przez to okazuje sie ze zaciukal takze Mandy. No jak dla mnie oznacza to ze pomiedzy Elim a Rushem zawiaze sie jakies podobienstwo-nie lacznosc, ale podobienstwo. Nie sadze, ze utworza jakis "team" czy sie zaprzyjaznia. Jesli juz, to Rush wykorzysta sytuacje by owinac Eliego wokol palca co wraz z faktem ze juz niejako zrobil to z Chloe oznacza, ze zdobedzie wieksza wladze nad statkiem. Moze byc ciekawie. Ale jakas przyjazn, porozumienie? Watpie w to, Rush jest zbyt niejednoznaczny i nieprosty by do czegos takiego doszlo. Poza tym jest jedynym villianem tego serialu.

No ale wrocmy do Simeona-wiemy juz, ze zabil straznika ktory wszedzie za nim sie bujal. Widzimy tez ze jest zdeterminowany, grozny. Obeznany z bronia. I po raz kolejny zwracam uwage, ze nieslusznie oskarza sie SGU o sianie w tej materii glupoty. Lucianie nie uzywaja broni goa'uld. W SG-1 caly czas widzielismy, ze nosza i korzystaja z broni palnej. Wlasnej, ale podobnej do naszej. Niewatpliwie dysponuja broni goa'uld, ale nie oznacza to ze moga ja produkowac ani ze jest ona dla nich latwo dostepna. Z tego, co o nich wiemy nie jest niemozliwe ze zaawansowana technolgoie maja tylko niektore frakcje. W kazdym razie nie jest to zaden blad. Oczywiscie pozostaje pytanie jak ten facet wiedzial jak sie obsluguje NASZE karabiny. Tutaj niestety jest niezbedny lekki suspension of disbelief. Bo ja, mimo tego ze w TV widzialem setki razy jak sie obsluguje taka bron to jak dostalbym ja do reki nie wiedzialbym co z nia zrobic. Jakos nie chce mi sie uwierzyc ze bron Lucian jest tak podobna do naszej ze zadna bariera nie jest w tej materii istotna i instynktownie mozna sie zorientowac co i jak.

No ale niewazne, zostawmy szczegoly i lecmy dalej. Tak jak sie obawialem, akcja od tego momentu obiera najprostszy mozliwy bieg. Simeon ucieka na planete, Simeon bierze zakladniczke, Simeon jest scigany, Simeon staje sie obiektem zemsty. Prostota ta jest wrecz meczaca, nie czulem by dzialo sie cos godnego uwagi, za to mialem wrazenie ze wiem jak to sie skonczy. Na przyklad gdy Rush mowi ze nierozbroi bomby parsknalem: "Zdejmij te pingle cos je dopiero co zalozyl i uzyj drucikow i stopek jako narzedzi". I w piec sekund pozniej bang-wlasnie to sie dzieje. Ale wykonanie tej niewyszukanej fabuly bylo niezle i nieglupie w sumie. Szwarchcarakter bowiem okazuje sie jak na szwarccharaktera niezwykle przebiegly i inteligentny-przynajmniej na poczatku. Przyczepia ladunek wybuchowy do plecow zakladniczki a sam czai sie za skalami oczekujac sytuacji do strzalu. Potem zas uzywajac swoje przewagi-dostepu do radia-szykuje pulapke za pulapka w ktora wpadaja nasi. Prawdopdobienstwo, ze Rush zdola mu cokolwiek zrobic spada z minuty na minute.

Bardzo mi sie to podobalo, przyznam ze wejscie bylo niezle i momenty byly. To nie byl prosty przeciwnik. To byl inteligentny i niebezpieczny dran. Niestety, jak na kogos takiego mial zadziwiajacy sposob na okazywanie tego. Na przyklad wiedzac, ze widac go jak na dloni i idacy za nim zolnierze moga do niego zaczac strzelac szedl nadal, przez co dostal w noge. Idiot ball czy jak?

I tutaj takie pytanie-dlaczego Simeon wtedy, gdy Rush rozbrajal bombe nie strzelil? Odpowiedz uzyskalismy potem-bo mial taki pomysl na zemste. Dlaczego z kolei on chcial sie mscic tego nie wiemy, mozemy spekulowac, ale ostatecznie mozna uznac ze byl dziwakiem i taki mial koncept a fantazje mocium panie. Potem jednak slyszymy dlaczego robil to, co robil-bo chcial swoje ofiary psychicznie torturowac. Nie mam pretensji ze sam to powiedzial Rushowi. Problem w tym, ze gdyby to byla jedyna okazja gdy ta informacja zostalaby widzowi sprzedana moglibysmy podrapac sie po glowie i stwierdzic (slusznie zreszta) ze to jakies sztuczne i wydumane, skad sie to wzielo? wiec zeby nas oswoic z tym pomyslem nalezalo o takiej mozliwosci wspomniec wczesniej, by wszystko sie nam w mozgach zgralo. Ale powiedzcie mi, czy to wyszlo dobrze? Bo ja uwazam, ze nie. Volker stwierdza wlasnie cos w tym stylu, wypowiadajac sie o motywacjach Simeona. Ale powiedzmy sobie szczerze-czy w dwie godziny po porwaniu i przystawieniu pistoletu do glowy ktokolwiek mialby takie mysli? Bylby w stanie wysnuc taki wniosek? Przeciez to tak filmowe, tak nierealistyczne, tak gryzace sie z tym co ten czlowiek wlasnie przezyl, ze nijak nie uwierze by taka mysl zaswitala mu w glowie. Chcieliscie za dobrze panowie tworcy, przedobrzyliscie.


Watek zemsty jaka chcieli wywrzec jednoczesnie i Rush i Eli byl... nienaturalny. Nie przekonal mnie. Eli jeszcze piec dni temu nie mial zadnej dziewczyny a jego znajomosc z Gin byla... no raczej dosc powierzchowna. Nazwijcie mnie pozbawionym wyobrazni zimnym starcem, ale trudno mi uwierzyc w to, by mial do niej jakies glebsze uczucia. Tymczasem jego reakcja i jego bol jest niby taki sam jak bol Rusha ale roznica jest w tym ze Eli nie ma pierwiastka villianowatosci w sobie. No coz, mnie to nie przekonuje za grosz. Pierwszymi slowami ktore wypowada Eli po otrzymaniu wiadomosci to "prosze dac mi bron". Bez przesady. Nie w kazdym czlowieku mysl o zemscie, nienawsc eksploduja po stracie bliskich. Czasme to przychodzi pozno, czasem wcale.

Rush tymczasem rzuca sie do przodu bez zastanowienia i w TO akurat uwierzyc moge. Ale Eli, nasz poczciwy grubasek i math-boy ktory do niedawna nie wiedzial jeszcze ze ta ruda wokol nieog kreci? Nie, po prostu w to nie uwierze.

Przy czym Caryle zagral naprawde dobrze, a jego postac nie stala sie papierowym mscicielem, bo mial wyjatkowo "niemeski" i "nietwardy" moment placzu.

W tym wszystkim zwyczajowo Greer wyszedl swietnie, mimo ze specjalnie wielkiej roli nie mial. Ale prosty dialog "Mowiles ze nie wyglada to zle! -Klamalem" czy "Nadal mu nie ufam" no robia wrazenie-wrazenie sprasowanych do granic mozliwosci ale jednoczesnie krancowo komunikatywnych. Greer jest IMO najekonomiczniejsza postacia SGU. Zajal najmniej screentime, wypowiedzial najmniej slow i zrobil najmniej ale wiemy o nim znacznie wiecej niz o reszcie.

Druga postacia ktora wyszla swietnie byl Scott. Ale nie dlatego ze nagle stracil swoje cechy jako postac, ale ze widac kielkujaca jego nowa role. Ktos moze narzekac, ze na przywodce sie nie nadaje, ale tutaj pokazal ze bylby lepszy niz Young. Zauwazcie w jak spokojny sposob zachowuje sie widzac i slyszac co Rush robi/mowi (za wyjatkiem szarpaniny z poczatku). Jego nic nie dziwi, nic nie szokuje, przyjmuje to "na klate" i mysli jak tego moze uzyc, by mimo wszytko wypelnic swoja role. Nie ma osobistego stosunku do Rusha i jego kobminacji. Jest w tym wiecej realizmu i spokoju niz w irracjonalnych, upartych reakcjach Younga. Przede wszystkim zas Scott przechodzi do porzadku dziennego nad slowami Rusha ktore sugerowaly ze jemu nalezy sie dowodztwo a nie Youngowi. Nie wiem, moze przesadzam, ale Scott nabral makiawelicznych cech gatunkowych bez zachowywania sie jak swinia.

Samo zalatwienie kwestii Simeona bylo raczej... dwojakie. Bralem pod uwage mozliwosc, ze w ostatniej chwili zaproponuje on przekazanaie waznych informacji w zamian za zycie. Ale myslalem raczej zbyt fabularnie a nie dramatycznie wiec oczami wyobrazni widzialem juz Rusha zostawiajacego Simeona samego po otrzymaniu tych informacji, wracjacego i mowiacego "Tak, zabilem go, nic nie powiedzial". Dlaczego? Nie wiem "because he is Rush", bo to Rush i tyle, a taki obrot spraw bylby nad wyraz szokujacy dla widza.

Zamiast tego tworcy wybrali scenariusz w ktorym Simeon dostaje kulke w leb mimo ze chcial juz zaczac gadac. Co samo w sobie ma swoj walor dramatyczny, ale mam takie brzydkie wrazenie ze juz gdzies taka scene widzialem. Nie moge sobie na dzien dzisiejszy przypomniec gdzie, ale gdzies to juz bylo. Nie zeby byl to zarzut-to dobry pomysl i nie tak wyeksploatowany jak inne toposy.

Tak wiec to bylo dwojakie. Bo z jednej strony-dobre. Z drugiej-nienasycenie pozostalo.

To zas, co sie dzieje na statku jest z boku i mniej wazne. Tak, zawrocilismy, tak bawimy sie mostkiem Desinty-i bardzo fajnie ze robimy to pod presja. Chloe zaczyna grac wazna role. Ladnie to wyszlo, zwlaszcza scena jak Eli pogania reszte. Albo scena w ktorej niedawna zakladniczka z bomba na plecach (bumba bumba! Pardon, nie moglem sie powstrzymac) wraca z herbatka do pracy-ladnie to wyszlo. Zas zasieg naszej wladzy jest razej-wniosek z tego wszystkiego-mocno ograniczony.

Zastanawia mnie tylko co wyniknie z odkrycia mozliwosci zawracania? Niestety ale obawiam sie ze beda narzucone jakies glupie ograniczenia. Juz teraz ustami Eliego poinformowano nas o strrrasznych konsekwencjach zmiany kursu, tak strrrasznych ze nie wiadomo czy i jakie sa, ale na pewno beda (sa i beda to dwie rozne sprawy). Niby co sie stanie? Swiat wybuchnie jak przy probie dzielenia przez zero? Bez przesady. To jest proba manipulowania zdarzeniami tak, by nie zmieniac formuly serialu-czyli lecimy do przodu i tylko do przodu i nic nie mozemy z tym zrobic.

No i widzicie moi kochani i tu wchodzi moje narzekanie z poprzedniego odcinka. Bo gdyby wtedy sie okazalo, ze proba kombinowania przy misji Destiny spowoduje reakcje jego AI to mielibysmy sprawe rozwiazana-w nastepnym epizodzie Destiny odsuneloby nas od sterow i po klopocie. Nie moglibysmy wplywac na jego kurs. Postepowanie Rusha zostaloby wyjasnione. I slowa Eliego nie bylyby jakas meta-bariera narzucona przez scenarzystow na serial po to, by sie nie rozjechal i by nie trzeba bylo sie tlumaczyc, dlaczego nie wrocono po dziecko TJ? (swoja droga wyjsciem w stylu SGU byloby tu stwierdzenie ze sama TJ tego nie chciala bo oznaczaloby to konfrontacje z rzeczywistoscia. Co jesli to byly jednak tylko majaki? A ta mglawica zostala zmyslona przez jej mozg bo tak naprawde nie bylo jej/wydawala sie znajoma a nie byla/Destiny namieszalo jej w mozgu? to ostantie to akurat z Gateworlda. Ale nawet wtedy powstaje pytanie-a co, reszta nie chciala wrocic po zostawionych z tylu?). To cos jak ZPM w Atlantis-chodzilo o to, by ich nie miec, ale w koncu nie bylo to realistyczne i je dostalismy. Okazalo sie zaraz, ze sa zupelnie bezuzyteczne i mamy sie z nimi wlasciwie tak smao jak bez nich, ale jest wiecej CGI. Pod koniec Altantisa okazalo sie, ze przez caly ten czas mielismy naped pozwalajacy poleciec gdziekolwiek w ulamku sekundy. Wygodnie jednak odkrylismy go dopiero wtedy gdy byl cholernie potrzebny i zaraz sie okazalo ze wlasciwie bedzie jednorazowego uzytku! Tu widze podobny mechanizm.

No chyba ze w kolejnych odcinkach Chloe zawroci Destiny by wpadlo w lapy Niebieskich i wszystko sie splecie z watkiem Telforda i innych rzeczy zostawionych z tylu.

Podsumowujac odcinek musze powiedziec, ze nie bylo to to czego chialem, ale niestety to czego sie spodziewalem. Byly momenty, bylo dobre wykonanie... Ale calosc nie spelnila oczekiwan nawet jak na historie ktora soba reprezentowala. Na przyklad zasadzka na klifie-James otoczona plomieniami (przy tym nie wygladalo to tak za przeproszeniem z d upy jak smierc Carsona. No ale James nie umarla). Ale szczerze mowiac nikomu nic sie nie stalo. Zlamanie, rozwalone czolo i tyle. Tez mi pulapka. Jak na szalenie niebezpiecznego drania Simeon jest zbyt wielkim aprataczem bym do konca sie do niego przekonal i bym nabral do niego szacunku. Facet mial zginac-i tylko to sie liczylo. Mial zadac kilka celnych ciosow zalodze, ale nie zbyt celnych i zbyt dotkliwych aby za bardzo nie zmienic sytuacji. Wracamy do poprzedniego akapitu, czyli strachu przed zmianami i sztucznym unikaniem ich.

Ostatecznie jednak nie bylo zle. Scena koncowa-Rush wracajacy do Wrot, razem z muzyka tworzyla dobre podsumowanie calej akcji i dramatyzmu. Ladna rzecz. W SG-1 czy SGA takich momentow nie bylo-przemyslanych, klimatycznych momentow, scen danych tylko po to by w mozgach widzow trybilo.

Ale czy to byl dobry odcinek? Nie wiem, nie jestem przekonany. Przychyle sie nieco do zdania graffiego-tu sie za duzo rzeczy marnuje. Nie mamy ciagle zadnego villiana. Wyskakiwanie z jakims Michaelem jako przykladem ze to zle fukcjonuje jest nie na miejscu, bo Michael nie bly villianem-byl jakims niepprozumieniem. Jako szwarcharakter sie nie spisywal ani troche. Byl ciekawy jako podrzedny wraith w hierarchii ktory kombinuje i raz nas zdradza a raz nam pomaga. Ale ta ciekawosc zniknela jak wypalona gdy zrobiono z niego villiana, bo ani sie do tego nie nadawal ani jego zalety nie byly juz wtedy uzywane. Ni stad ni zowad urosl do rangi glownego zagrozenia w SGA. WTF po prostu. Do tego byl sztampowy i podpadal pod wiele punktow z podrecznika evil overlorda. W jakichs Smerfach czy innych gumisiach by funkcjonowal dobrze, ale nie w serialu SF o jakims poziomie.

SGU brakuje postaci podobnych do Baala czy dajmy na to Todda. Albo Genii jak chce graffi. Czyli kogos kogo mozna pokonac, ale trzeba do tego mozgu. I trzeba sie liczyc z tym, ze nie wszystko pojdzie po naszej mysli. Ale po ichnej tez nie. A wiec chodzi o przeciwnikow realistycznych, ale wymagajacych, ktorzy napedzaja fabule. Ktorzy sa ciekawi. Niestety, oprocz Rusha nie ma tutaj nikogo takiego. Telford okazal sie nie byc zly, a jego rola jest nieokreslona na dzien dzisiejszy. Lucianie zostali roztrwonieni juz na samym starcie i nie widac by mieli byc czyms innym niz swieza krwia na pokladzie. Ciagle bede forsowal swoje zdanie, ze jesliby Kiva przezyla i Lucianie nadal kombinowali na statku wyszloby to znacznie, znacznie lepiej. Przeciez nie musielibsmy do siebie caly czas strzelac, ale zawrzec jakis wymuszony sojusz, porozumienie. O ile ciekawiej jest gdy jest to porozumienie z kims, kto chce nas pokonac anizeli z kims kto chce wspolpracowac i jest pluszowym kroliczkiem-przytulanka o nieskazitelnym wizerunku. I tylko jeden zgnily Simeon mu sie trafil-ale hej, on za niego odpowiedzialny nie jest, bo reszta przeciez wspolpracuje wzorowo.

Nie ma ci villianow i nie ma ci perspektyw na cos interesujacego w tej wkestii. Powiedzcie mi-co tak zlego by sie stalo gdyby Simeon zamiast na planecie ukrywal sie na statku? OK, nie byloby westernowego klimatu i Wrot, ale po pierwsze facet by mogl z nami zostac, po drugie moglby macic dluzej niz jeden odcinek i po trzecie mialby wiekszy wplyw na fabule przez co moglby ewoluowac jako postac i byc czyms wiecej niz troche inteligentniejszym i bardziej klimatycznym "obektem mej zemsty" jadac Siara z Killera. Moglby cos odkryc, cos zrobic, do czegos jeszcze doprowadzic, zamacic. O ilez ciekawiej by bylo gdyby dorwal sie do mostka i zaczal sie tam rzadzic? Chocby na krotko?

Nie chodzi o jakas detronizacje Rusha jako villiana, ale o rozprowadzenie tego zadania miedzy wiecej postaci. By bylo ciekawiej, by fabula byla bogatsza.

Ponownie w SGU spotykam sie z sytuacja ktorej odcinek jest wykonany bardzo dobrze, ma swoje momenty, ale mimo ich walorow no nie podoba mi sie, bo chcialbym by to wszysktko szlo w innym kierunku, by oferowalo wiekszy wachlarz mozliwosci, by pozwalalo na wieksza ilosc sciezek rozwoju fabuly. Tak, mamy rozwoj postaci, dramtyzm, klimat i inne duperele OK. Ale nie rozumiem tego uporu w prowadzeniu wydarzen tak, by unikac komplikacji. Nie lubie gdy jakas postac czy zdarzenie sluzy tylko jednej funkcji w historii. Tutaj okazalo sie ze jedyny "zly" Lucek jaki zostal na pokladzie sluzyl temu by zmanipulowac uczucia widzow po to, by go nie zalowali gdy spelni swoja role a bylo nia ustrzelenie dwoch osob ktore byly wazne dla Eliego i Rusha. Tak wiec mial ich w jakis sposob upodobnic i zblizyc. A kiedy to zrobil shbam! Blamo! Shbam! odstrzelono go jak kaczke. Nawet pieciu minut dluzej mu nie dano. Sayonara twoja stara, pozdrow sw. Piotra. Moze to tylko ja, ale denerwuje mnie cos takiego. Dlaczego Simeon nie mogl uciec przez Wrota i tyle bysmy o nim slyszeli? Trzeba bylo go od razu ustrzelic?

I tak na koniec dwie luzne mysli. Jedna wazka druga niewazka ;) Atak luckow na Ziemie-tak wokol niego skacza, ze rzecz musi byc na rzeczy a jesli nie jest, to sie bardzo zdenerwuje. W podobny sposob stworzono tlo dla przybycia luckow na Destiny i rowniez-taka mam nadzieje-na pociagniecie kwestii ascendacji. Na razie mam taka mysl, ze Pradawni dlatego na Destiny nie przybli, bo rozwiazali kwestie wiadomosci sami bez tego narzedzia, z odleglosci. A kiedy to zrobili-to ascendowali. I tak ta historia moim zdaniem sie przedstawia i takie wyjscie wydaje mi sie najlepsze. Wiadomosc zawarta w promieniowniu tla moi drodzy to instrukcja jak ascendowac. Swoja droga ci, ktorzy nie wierzyli ze interpretacja "boska" nie wchodzi w gre i nie mozna tego tak odczytywac chyba przezyli rozczarowanie, bo Rush jej uzywa w swojej argumentacji. Temat wiec bedzie powracal i oto chodzi. Ale zmieniam zdanie-jesli moje podejrzenia z ascendcja sie sprawdza a sama kwestia kto to wszystko zrobil nie zostanie rozwiazana to to bedzie szalenie madre i bede temu klaskal.

I mysl niewazka-powiedzcie mi czy ucieka sie od niebezpiczenstwa czy w jego kierunku? SGU zdaje sie twierdzic, ze mozliwosc druga obowiazuje, przynajmniej na tej planecie z teog odcinka. Nie wiem, moze ewolucja w tamtym miejscu cos wyraznie spieprzyla, moze jest jakies logiczne wytlumaczenie po ktorym powiem "aha!" ale jak na moj gust to po eksplozji ladunku te obce zwierzaki powinny uciec w calkowicie przeciwna strone, a zdziwiony Simeon powinien zaczac grzac do Rusha z czego popadnie. Rush zas zanim by kopnal w kalendarz powinien pomyslec "Oh snap, myslalem ze wielka eksplozja skaly zainteresuje te zwierzaki i tlumnie tu przybiegna z mloteczkami geologicznymi by jakze dogodnie stratowac przy okazji mojego wroga! nie rozumiem dlaczego to sie nie stalo-czy w tych zwierzakach nie ma ani grama ciekawosci? Dlaczego tylko ja mysle o science?".

Plus za to, ze Rush nie umial strzelac z broni, a dystans-nam wydajacy sie maly w istocie byl cholernie duzy. Minus za to, ze Simeon nie potrafil trafic Rusha nawet w ramie. Jasne, po co-mial zaraz zginac.

7/10

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 18.11.2010 - |09:46|

  • 6
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#28 DevilaN

DevilaN

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 93 postów
  • MiastoTarnowskie Góry

Napisano 18.11.2010 - |11:33|

A mnie boli cała ta gadka o Simeonie, że miał zginąć, a jednak lepiej żeby został itp., itd.
Przy pierwszych pojawieniach się Simeona w serialu narzekanie, że kolejny T-Bag, U-Bag, villan z Heroesów (aka. Samuel). Ludzie trąbią jak to źle, że się trafił i wszystko wiadomo, aż tu nagle gdy wiadomo co było wiadomo, że wiadomo od początku pada stwierdzenie, że Simeon powinien zostać, że byłby zajedwabistym villanem. HELLOŁ!!! Co się dzieje? O co chodzi? :|

W samym serialu dziwi mnie nagłe zniknięcie postaci, które widział Rush (Gloria i Franklin). Chociaż może jeszcze się okaże, że i innym coś się pojawi. Statek wspomaga Rusha przez postać Franklina, to może i Eli będzie miał Ginn jako wcielenie statku ;-)
  • 0

#29 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 18.11.2010 - |11:57|

Jesli nie wiesz o co chodzi to wroc do poprzednich postow i je przeczytaj jeszcze raz, tam bylo naprawde wszystko wyjasnione, a przynajmniej ja mam takie wrazenie. Ale moze podsumujmy:

Aktor grajacy Simeona jest bardzo charakterystyczny i kojarzony z rola T-baga. De facto gral tutaj T-baga tylko ze w szatkach SGU. Tego od niego sie oczekuje po tamtej roli. I to bylo zarzutem. Teraz zas odstawiamy ta kwestie na bok i zwracamy uwage na to, ze nie wykorzystano postaci Simeona do konca. Mozna bylo osiagnac te same rzeczy bez takiej lopatologicznosci. Nie chodzi o to by facet stal sie mastah-blastah i zaczal kosic wszystko i wszystkich swoja sprawnoscia, sprytem i intelektem, przez kolejne sezony zostajac jakims cesarzem wszechswiata ktorego trzeba obalic. Nie. Wsytarczyloby by robiac to, co robi, bedac tym kim jest i wplywajac na fabule tak jak to zrobil w tym odcinku zostal w okolicy na nieco dluzej, by ostateczna z nim rozprawa nastapila nieco pozniej. Po co? Po to by fabula nie byla za prosta i by ja skomplikowac, bo fabula skomplikowana to fabula bogatsza i dajaca wiecej satysfakcji widzowi. Zakladajac ze jest dobrze prowadzona, ale z tym chyba nie byloby problemu.

Poza tym nie mozesz odmowic innym uzytkownikom forum prawa do zmiany zdania, przekonania sie do pewnych rozwiazan czy probowania zobaczenia ich w nowym swietle i "wycisnieca" z nich tym saym jak najwiecej. Taka postawa jest niekonstruktywna i nieuczciwa.

Czy zas Simeon bylby villianem? Alez on nim JEST juz. Kwestia tylko tego, czy zostal wykorzystany jak nalezy czy moze zmarnowany? o ile caly ten watek sam sie broni, mial swoja celowosc i zsotala ona dobrze zrealizowana, to w moim odczuciu o nie jest to co ja bym chcial zoabczyc. Zgadzam sie nieco z graffim ze odstrzeliwanie kazdej postaci ktora zaczyna przybierac cechy szwarccharakteru jest bledem. Pzreciez nie wymagam, zeby zostali na stale w serialu, tylko by byli w nim dluzej. By bardziej narozrabiali. Troche mi szkoda postaci ktora rozwijano przez siedem epizodow. Na koncu sie okazuje, ze miala zrobic jedna rzecz i do tego byla potrzebna. A jednoczesnie bylo to tak oczywiste, tak proste, ze mlotek sie czerwieni. W takim razie po jaka cholere, skoro juz to takie oczywiste i poswiecono na to tyle czasu, to po co to wywalac zaraz gdy tylko zaczyna sie zwracac? To po prostu ograniczone. Nie czepialbym sie tak bardzo jesliby postac Simeona zmienila sie. Jesliby nie byl przedstawiany jako antypatyczny dran do samego poczatku. Ale on jest antypatycznym draniem do poczatku. Po co? po to by nie bylo zadnych problemow z jego ocena i by rozgrzeszyc Rusha i wszystkich zamieszanych. Psychol z bronia, ot co. Nie potrzeba dzieki temu zadnych dodatkowych wyjasnien. "Zawsze byly z nim problemy". Zastrzel i po sprawie. Tak wiec jako watek Simeon jest prostacki. Ale to prostactwo swietnie by sie spisywalo w jakiejs wiekszej negatywnej roli. Wteyd mialoby sens. Wtedy byloby SPOZYTKOWANE a nie wygodnie wrzucone do skryptu by nie bylo watpliwosci kto jest zly a kto dobry.

Zgodze sie tez, ze wlasnie dobrze ze w SGU nie ma kalsycnzych villianow tkaich jak ten cholerny Michael. Ale smao unikanie wprowadzanai psotaci o rpzeicnwych celach do cleow nasyzhc boahterow zacyzn ajuz byc irytujace. Jedyne zagorzenie pryzhcodiz z zewnatrz, zas wewnatr zmmay tlyko Rusha. taki uklad zaczyna byc juz nudny.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 18.11.2010 - |12:15|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#30 Caravashi

Caravashi

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 49 postów

Napisano 18.11.2010 - |14:35|

Odcinek toczył się leniwie, od taki film przyrodniczy "dr Rush i fauna obcej planety".
Ocieplanie wizerunku Rush'a w toku.

Ludzi przed tymi konsolami na stanowisku sterowniczym (czy jak tam zwał) to chyba posadzili za karę, starają się wyglądać mądrze ale nie daj boże coś dotknąć "bo się popsuje i będzie na mnie", Rush'owi wierzą bo chyba nie mają innej opcji.

Moją listę ludzi rozsądnych to spokojnie mogę wyrzucić do kosza, pomimo sympatii do tej czy innej postaci bo wyraźnie scenarzyści jeszcze dali się na poważnie wykazać wszystkim i tylko stąd wynika iluzja że takie osoby znajdują się na tym statku.

Co do zajawki to ciągle nęcą Telfordem i niebieski rzeczywiście wydaje się coraz głupszy, jeszcze jakiś czas temu mi to nie przeszkadzało, teraz wyraźnie widzę że on nie mówi czegoś w stylu "walcie się w różowe $%%^%&#" ale zaryczał na swoich oprawców z bezsilności...

Użytkownik Caravashi edytował ten post 18.11.2010 - |14:37|

  • 0

#31 Caravashi

Caravashi

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 49 postów

Napisano 18.11.2010 - |14:55|

Ucieka się od a nie do.
Ala nie mieliśmy kamery nad całym obszarem tylko widzieliśmy wybuch na horyzoncie, nasze pole widzenia było zbyt ograniczone żeby dojść jak te zwierzaki uciekają.
  • 0

#32 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 18.11.2010 - |15:14|

No moze faktycznie nie widzielismy mapy terenu... ale nadal jestem nieprzekonany.

@Zetnktel
Nie twierdze ze jeden odcinek to jeden dzien, badzmy powazni. To byla figura retoryczna oznaczajaca, ze znali sie krotko. I o ile przyjmuje do wiadomosci te informacje ktore przekazales, to nie sadze bym sie pomylil. Chodzi o to, ze jesli spojrzy sie na Eliego a zwlaszcza jego reakcje-i tez to zauwazyles-to jest zupelnie inna do reakcji Rusha. To, ze Eli po pewnym czasie nie mogl usiedziec w miejscu i chcial isc na planete byl w porzadku. Ale tekst o broni juz nie. To nie taki typ czlowieka, a ja nie widze innego powodu jego reakcji niz powielanie pewnego okreslonego schematu. I akurat u niego brak placzu, wsciekania sie na sciany i tak dalej robil dobre wrazenie i spelnial swoja funkcje doskonale. Bo on nie mial robic tego samego, co Rush. On mial przezywac to inaczej i pokazywac cos innego. Mial byc inny. Blizszy zwyczajnym ludziom a nie Rushom. Niestety, z jakiegos powodu chciano pokazac ze mszczenie sie jest dobre dlatego on tez chcial leciec i strzelac. Do mnie znacznie bardziej przemawialaby sytuacja gdyby tego nie zrobil w ogole, a po calej sprawie odbiloby sie to na nim w ten sposob, ze widzialby w Rushu kogos kto zrobil to, do czego on nie bylby zdolny a powinien byc. Ktory zrobil to, co trzeba bylo gdy on nie byl w stanie-co tez mowi cos o nim (w jego cozach: mowi zle) i jego uczuciach (znowu: w jego oczach tez negatywnie). Tak sie jednak nie stalo i dlatego mamy dysonans ktory i tobie i mnie przeszkadza, choc z innych powodow. Bo jasno nie okreslono jego reakcji. Wygladalo to tak, jakby postanowiono w ostatniej chwili zmienic scenariusz bo ludzie o twoim toku rozumowania zaczeliby krecic nosem ze facet przyjal to jak spadanie lisci na jesien. A tymczasme O TO CHODZILO. W tym bylaby taka sama celowosc jak w usmierceniu U-baga.

Co do uciekajacego U-baga to ciagle przyznaje, ze rozwiazanie z docinka JEST dobre, trzyma sie kupy i daje jakas tam satysfakcje. Wiec rozumiem dlaczego ta moja propozycja nie wydaje sie specjalnie atrakcyjna. Byl to jeden z przykladow ktory mial rozwiazanie jego watku odlozyc na pozniej-co nie oznacza na swietego Witego, ale do np. nastpengo odcinka czy finalu polsezonu. Nie oznacza tez, ze jest to moje wyjscie preferowane. To byla czesc szerszego argumentu.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 18.11.2010 - |15:21|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#33 Caravashi

Caravashi

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 49 postów

Napisano 18.11.2010 - |15:32|

Jak na mój gust scena śmierci lucjanina była odrobinę przekombinowana i jednocześnie oczywista.
Spojrzał przez lornetkę na stworki i już miał plan, o wiele zabawniej by było gdyby spojrzał, ujrzał lucjanina konsumowanego przez jakiegoś miejscowego drapieżnika i wrócił w lekkim szoku i wściekły na statek, obyło by się bez bieganiny żeby zajść stworki.
To by był czad. :lol:

Mój poziom skomplikowania to strzelić gościowi w plecy i ustawić jedną wybuchową zabawkę obok, nie za daleko ani za blisko i ją eksplodować. :P
  • 0

#34 rasdel

rasdel

    Orion-Tokra

  • Orion-Tokra
  • 339 postów

Napisano 18.11.2010 - |18:38|

Zaczynam drukować sobie 'wypowiedzi' Sakramentosa i czytam jako wieczorną lekturę. Powiem, Ci że za niedługo uzbiera się parę tomów.. W każdym razie dobrze bo jest co czytać.

Co do odcinka, dobra passa się podtrzymuje, oby tak dobrze było do końca pierwszej płowy. Pozostaje mieć nadzieję, że Syfy da zielone światło na produkcję trzeciego sezonu.
  • 0

#35 katja

katja

    Grupa Hatak

  • Grupa Hatak
  • 704 postów
  • MiastoArrakis

Napisano 18.11.2010 - |19:17|

Największą zaletą odcinka jak dla mnie jest genialny, westernowy klimat. Podkreśla go muzyka i pustynny krajobraz planety. Rush w roli samotnego "rewolwerowca" - zwykłego faceta, który po utracie ukochanej osoby rusza w pościg za mordercą. Nie zwraca uwagi na nic, nawet stróżów prawa podążających za nim, chcąc go powstrzymać i pojmać bandytę żywcem, aby ten zdradził swoich wspólników.


za to oraz za scenę rodem z króla lwa (nawet rushowi odpowiednio rozwiewała się ta grzywa włosów, +1) daję temu odcinkowi 9. kurde, pod wpływem impulsu w sumie dałabym 10, bo odcinki z samotnym wrogiem na pustyni rządzą (sga -- the defiant one; sg-1 -- drona anubisa vs. carter), ale jedno mnie zdenerwowało.

scott zaczyna przypominać davida caruso.
  • 0
GG/L/MC/SS d+x s: a--- C+++(++++) !U--- P L---@ !E W+++ N- !o K--? w+ !O !M !V
PS++$ PE- Y+ PGP--@ t++ 5+++ X+++ R tv- b+++ DI+ !D- G++ e(++++) h-- r+ x*>**

I always hope for the best. experience, unfortunately, has taught me to expect the worst.

#36 wzzzzzz

wzzzzzz

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 50 postów

Napisano 18.11.2010 - |19:34|

Ci co wystawili poniżej 5, nie powinni dalej oglądać... serio, po co macie się męczyć, są inne seriale do oglądania. Jak mi by się coś podobało w mniej niż połowie przez kilka odcinków to bym przestał oglądać, po co się katować...

Może, nie powinnieneś dalej czytać tego forum... serio, po co masz się męczyć, są inne fora do poczytania. Jak mi by się nie podobały opinię i oceny użytkowników przez kilka odcinków to bym przestał czytać, po co się katować...

Albo i bym nie przestał. Ale jeśli ty hołdujesz takiemu rozwiązaniu to może, rzeczywiście lepiej darowac sobie czytanie i pisanie i zachwycać się w samotności nie skażonej odmienną opinią?
Albo postuluj wprowadzenie skali od 6 do 10. Bo każdy kto obejrzał więce odcinków musi wystawić co najmniej 6. Bo tak. Mi by to nie przeszkadzało, bo rozpietość skali nie ma znaczenia, a jak poprawi saopoczucie innych to czemu nie.




W odcinku mieliśmy typowy motyw z filmu zabili go i uciekł. Tylko odwrócony. Zazwyczaj to główny bohater w pojedynke przechodzi/wydostaje się z terenu wroga, eliminując złych na pęczki, bo ludzie z bo strażnicy z bornią są tylko dekoracją, a potem ucieka przed przeważającym liczebnie i możliwościami pościgiem, który bez problemu neutralizuje... Ale, że to odwrócenie i naprawdę jest zły to na końcu zginął.

Czy na prawdę musieli przedstawić ten ich pościg jako totalną niekompetencję? On się kryje za skałami, a oni sobie spacerują ścieżką rozgladając sie na boki... Schowali się za kamień przed ostrzałem? To co, to byl jeden samotnie stojący kamień w okolicy i oni tamtędy szli? Poza tym od czasu do czasu sobie przysiądą na kamieniu, żeby Rush mógł popłakać. Przecież to była wycieszka nie pościg. Nie mówiąc o tym, że powinni od razu odesłać Rusha na statek.
A scena jak postrzelili Simeona. No proszę... Stoją sobie na widoku i się kłócą, czy powinien postrzelić bardziej, czy mniej, zeby w tym czasie on mógł im oddać :D Od razu kojarzy mi się to z kreskówkami i przygłupimi czarnymi charakterami...
Simoen może trafić w latające kino, ale nie jest w stanie trafić w nikogo innego. I czemu tylko jedno kino? Całą watahę było wypuścić i znadujemy go w trymiga. BTW. Czy to nie była przypadkiem broń Lucków? Taki arsenał to nie oni przenieśli przez bramę?

Też się zastanawiałem dlaczego ucieka na planetę, a nie gdzieś na statek. Co prawda potem to jakoś wyjasnili, że będzie się próbował dostać do swoich, ale i tak wygląda mi to na wyprawę samobójczą. Mimo, że już 'realizm' serialu pokazał, że nie jest problem iść po łańcuszku planet, znajdując za każdym razem taka z odpwiednimi warunkami. W sumie nawet gdyby uciekł na statek, to też możliwości pretrwania miałby raczej niewielkie. Ale przynajmniej wydarzenia mogłyby być powiązane z fabułą i ją rozwijać, badź wzbogacać, a nie przejdziemy przez wrota i sobie zrobimy western. Ot takie SGA.


Choć sam wątek zabicia Ginn i Mandy jednocześnie jest dobry, ładnie wzbogacający fabułę, razem ze swoimi reperkusjami.
  • 0

#37 PwQt

PwQt

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 1 postów
  • MiastoKatowice

Napisano 18.11.2010 - |21:58|

Mam ochotę zabić scenarzystów za śmierć Ginn, w końcu Eli się zakochał a oni BAM 2 odcinki i Ginn nie żyje :x. Trochę mi go szkoda.

Tak to niezły odcinek i zastanawiające co zrobią z Chloe i jak to Eli zniesie.
  • 0

#38 mr_gm

mr_gm

    Kapral

  • Użytkownik
  • 233 postów
  • Miastostolica Polski

Napisano 18.11.2010 - |23:47|

Odcinek dobry, ale jakby z innej bajki. Więcej w nim westernu niż SF, dlatego nie powalił mnie. Plus za skończenie z wątkiem Simeona, facet był drażniący i tylko trzeba by go ciągle pilnować.
  • 1

#39 Archan79

Archan79

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 21 postów

Napisano 19.11.2010 - |00:22|

Dalem osemke. Choc Odcinek byl na dobra 9+ ;) Ale polubilel Ginne a oni ja.... No coz. O Rushu to juz tutaj bylo wszystko powiedziane. Moze tylko dodam ze mam takie niejasne wrazenie ze atak luckow na ziemie go malo obchodzi. Co do Elliego. JA uwazam jego zachowanie za realistyczne. Dlaczego? Bo to podobny typ charakteru do mojego. Introwertyk duszacy w sobie wszytkie uczucia, na sile probujacy byc tym rozsadnym iwesolym gosciem. Najpierw impuls, kiedy od Rusha chce bron. Potem gotowanie sie. az do momentu kiedy nie wytrzymuje. Tyle ze nie jest taki jak rush. Chce sie choc troche przygotowac. chloe...Ciekawe kiedy zmieni sie calkowicie. A moze zostanie jakas taka hybryda? Czekam na nastepny odcinek :D
  • 0

#40 Lukassuss

Lukassuss

    Kapral

  • Użytkownik
  • 215 postów
  • MiastoWarszawa

Napisano 19.11.2010 - |08:47|

Qrde Sakramentos - jak się czyta twoje posty (a zawsze czytam bo ciekawe są) to jak epopeja. Masz zacięcie chłopie...

Jedno małe ale - jako eks-żołnierz powiadam ci - współczesna broń jest tak konstruowana że jakbyś ją dostał w ręce to na bank wiedział byś jak jej użyć. Może za wyjątkiem zintegrowanych typu karabin z granatnikiem, wtedy przejście pomiędzy rodzajami ognia może nieobeznanemu sprawić jakiś problem.

Odcinek mi się podobał, nieco jak niektórych innych raziło mnie zachowanie Eliego. I nie chodzi mi o stopień jego uczuciowego zaawansowania tylko o reakcję IMO nie pasującą do jego charakteru. Do tego gościa po prostu nie pasuje "proszę dać mi broń". IMO raczej gdyby doszło co do czego nie byłby w stanie strzelić jak Rush. Trochę przerysowane.

I kwestia "instant death". Nie wiem czemu mnie (bo innym chyba to nie przeszkadzało) ale jakoś dziwnym mi się wydaje fakt, że przy używaniu kamieni śmierć jednej osoby automatycznie powoduje natychmiastową śmierć tej drugiej. Kamienie automatycznie rozłączały się po skoku FTL, a nie było żadnej opcji zabezpieczenia na wypadek śmierci jednego z używających? Ehh no "ale tandeta" jak mówił pewien pan...
Być może tłumaczyć można to tym że kamienie sobie ale interfejs był nasz, zaimprowizowany przez ludzi. Może oryginalny taki jak w SG miał taką opcję. Jakoś tak mi wyglądało to lekko sztucznie - śmierć Ginn ale i przy okazji śmierć Amandy - bo Eli nie byłby w stanie zabić Lucka a Rush w zemście bez żadnych zahamowań. A widać twórcy koniecznie chcieli ukatrupić Simka - ergo takie rozwiązanie było "na potrzeby".

Tak BTW - bo pamięć już nie ta, rdzewieje na starość - czy kiedykolwiek w SG (bo w SGA chyba kamieni nie było) było
powiedziane że przy kamyczkach obie osoby natychmiastowo odwalają kitę gdy jedna ginie?
  • 0
Nie to ładne co mówią ale to co się komu podoba... czyli "de gustibus..."




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych