Skocz do zawartości

Zdjęcie

... nawet po wiekach...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
35 odpowiedzi w tym temacie

#21 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 04.06.2004 - |07:54|

Hymmm...
Oberwalo mi sie... A chcialem robic za proroka :lol:
A o czym myslalem? Ostatnie opowiadanie cz I moze byc zaskakujace, ale predzej poznamy zaraze z nastepnego opowiadania (mowie o Jacku :P)
Blagam nie bić! :D
  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#22 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 04.06.2004 - |15:03|

Hymmm...
Oberwalo mi sie... A chcialem robic za proroka

tak Tomassku oberwał ci sie
teraz ci sie dopiero obrewie
dlaczego straszysz ludzi
juz drugi raz posądzasz mnie o to że ci kszywde robie
jak tak dalej pujdei to kiedyś w pewnej ciemniej ulicy...
uwazaj
poizatym za jakiego proroka ty chcesz sie bawić
chyba za kabla
  • 0

#23 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 04.06.2004 - |15:10|

:P
zapisze sobie gdzies ten post :P tak na wszelki wypadek jakby kiedyś w pewnej ciemniej ulicy... chociaż mowia ze nie taki diabel straszny... (chetnie go poznam... :P )

i wcale nie strasze ludzi!!! przeciez nawet Sam bedzie sie bala czy czegoś nie zlapie!!! :P

a co do prorokowania, to przecierz każdy prorok wykorzystuje tylko niewiedze innych...
ale coś czuje że ta niewiedza bedzie już nie dlugo trwac... B)

Użytkownik Thomass edytował ten post 04.06.2004 - |15:17|

  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#24 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 04.06.2004 - |17:17|

Thomass to kabel nie prorok nie ma co <_< i nie tłómacz sie że prorok kożysta z niewiedzy ninnych bo ja wiem i widze.
jak ktoś nie lubi histori miłosnych to ma pecha bo to opowiadanie to jedna wielka historia miłosna, mimo wszystko mam nadzieje ze nie zrazi sie do moich opowiadań jest ich jeszcze kilka do finałowego opowiadanka :)
jak zwykle prosze wyciagać na śiwiatło dzienne wszystkie mankamenty mojego opowiadanka by następne były jeszcze lepsze : P
__________________________________________________________________



Słodycz i gorycz

Anna tego dnia wróciła do domu wściekła z nadpalonym pamiętnikiem, z niezadowoleniem stwierdziła, że w lodówce nie ma żadnych lodów, już miała wychodzić do sklepu, gdy zadzwonił telefon
- Halo.
- Cześć słonko! Masz może ochotę na lody?
- Witaj Danielu właśnie miałam po nie iść- do sklepu.
- Zamiast do sklepu, choć do mnie albo ja przyjdę do ciebie, mam duży kubek czekoladowo truskawkowo waniliowych.
- Mniam! Będę za kilka minut.
- Ale mam nadzieje ze nie tylko dla lodów?
Nic nie powiedziała .
- Ok. czekam.


Anna jadła już drugą porcje lodów, a jej nastrój był, co prawda lepszy niż po wyjściu z bazy, ale nadal kiepski, gdy nagle coś poczuła to coś było w lodach a teraz znajdowało się w jej ustach... i było okrągłe...
Napotykając na ten przedmiot musiała zrobić strasznie głupią minę, bo Daniel tylko się uśmiechną i zapytał czy nie zrobić jej herbaty nie odpowiedziała mu zamiast tego zapytała wypluwając na serwetkę przedmiot
- Co to jest?
- A na co ci to wygląda? - odpowiedział pytaniem na pytanie Daniel.
- Na pierścionek.
- Wiec, co się pytasz?
- Mówiłam ci ze nie lubię złota i nie chce byś wydawał na kupowanie mi biżuterii - skrzywiła się.
- Wyjdziesz z mnie? - powiedział spokojnie jakby nie słyszał jej poprzedniego zdania .
- Co??
- Wyjdziesz za mnie? - powtórzył równie spokojnie co poprzednio
Anna odłożyła salaterkę z lodami.
- Pod jednym warunkiem - powiedział podając mu pierścionek.
- Jakim?
- Sam założysz mi pierścionek - powiedziała a Daniel bez słowa wsuną jej pierścionek na palec. Uśmiechnęła się i rzuciła mu na szyje. Wylądowali na podłodze, leżeli tak przez chwile wtuleni w siebie.
- Czy znaczy to ze się zgadzasz?
- Tak, chociaż...
- Chociaż?
- Czy my się nie za bardzo spieszymy?
- Cały nasz związek to był jeden wielki pośpiech.
- Tak pierwsza okazja a my już lodujemy w łóżku - zaśmiał się
- Po dwóch miesiącach znania się na zasadzie pracujemy razem
- Tak
- Powiem ci coś, ale się nie obraź ze do tego wracam
- Co?
- Z Shau'ri to jeszcze szybciej to poszło, znaliśmy się, bowiem tylko kilka godzin.
- Wiem/
- Co skąd wiesz?
- Powiedziałeś mi przecież po projekcji filmu ze to tak jak byś zobaczył wydarzenia na Abydos. Shau'ri i cala reszta były jak prawdziwie filmowane z boku, wiesz nie obrażę się o to. Ale teraz jesteś ze mną i mogę poczuć się odrobinkę zazdrosna, jeśli nadal będziemy kontynuować ten temat.
- To może przedyskutujemy, co innego?
- Na przykład, co? - zapytała uśmiechając się szeroko a ten pocałował ja gorąco - Jutro musimy iść do pracy.
- Pojedziemy razem niech się w końcu dowiedzą, że jesteśmy już zajęci.

Faktycznie następnego dnia pojechali do bazy razem. Gdy wysiadali na parkingu spotkali Jacka i Samanthe. Oboje nie spali w zasadzie przez całą noc wiec mieli czas by ustalić, że ta akurat para będzie ich świadkami. Ślub musi się odbyć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Reakcja Sam i Jacka na prośbę o świadkowanie była kompletnym zaskoczeniem,
- Co? Gdzie? Kiedy? - dopytywała się Sam
- Jak? Kiedy? Pod naszym nosem? A my nic nie zauważyliśmy? - Złościł się żartobliwie Jack, mimo wszystko oboje bardzo chętnie się zgodzili.

Rodzice Anny byli bardzo zadowoleni, że coś się z tego wykłuło, (jak skwitował to jej ojciec) Daniel był, bowiem jednym z nielicznych chłopaków Anny, który im się spodobał (mimo dzielącej ich różnicy wieku). Zwykle było, bowiem tak, że Anna nie interesowała się zbyt długo chłopakiem, który podobał się jej rodzicom.
Wieczór panieński i kawalerski urządzono im w jednym czasie, niestety panowie nie mogli długo pozostać bez pan, ponieważ wieczór panieński odbywał się u Anny panowie zjawili się tam cala zgraja około 3 w nocy
- Co tu tak kolorowo? - powiedział Jack wchodząc do mieszkania - jesteśmy w jakimś przedszkolu? - dodał stając naprzeciwko pomalowanej w kolorowe esy floresy ściany
- Nie to inwencja Anny - rzucił mu Daniel
- E!! Panowie to panieński wieczór nie ma tu miejsca dla facetów - rzuciła w ich stronę Janet
- Tak a co robi tu ten mężczyzna? - Zdziwił się Teal'c
- Jaki mężczyzna?- zapytała Anna
- Ten tam na górze - wskazał Jaffa
- Wynocha nam stąd - powiedziała Janet a Sam otworzyła panom drzwi by pokazać - gdzie jest wyjście. Panowie nie mieli innego wyjścia jak posłuchać, coraz groźniej wyglądających pań. Gdy tylko wyszli striptizer stojący na górze w sypialni Anny włączył muzykę i zaczął tańczyć.


Ślub odbył się w dwa miesiące po zaręczynach. Trzy dni przed ślubem Anna dowiedział się ze jest w ciąży, ale powiedziała o tym Danielowi dopiero po przekroczeniu progu apartamentu dla nowożeńców w hotelu w Kalifornii gdzie wybrali się na dwu tygodniową podróż poślubną.
- Ciekawe jak się bawią w podróży poślubnej?- zagadną kiedyś Jack Sam wchodząc do laboratorium
- No ciekawe? Ale pewnie świetnie - powiedziała z uśmiechem Sam
- Tak, tak, kto by pomyślał ze z tej Anny taki podrywacz
- Cicha woda brzegi rwie
- Mam!!- wykrzykną pułkownik
- Co? Mam nadzieje że to nie zaraźliwe?- zdziwiła się Sam
- Ha ha ha. Zadzwonimy do nich teraz - powiedział i wykręcił numer na komórkę Daniela
- Halo - powiedział do słuchawki - Kapral Riuks Doktorze Jakson jest pan natychmiast potrzebny w bazie
- Jack! Nie denerwuj mnie! Nie ma czasu teraz z tobą rozmawiać, pogadamy za kilka dni jak wrócę
- Z kim ty się ożeniłeś? Anna nie pozwala ci nawet pogadać z przyjacielem... Halo, Daniel? O jaki! odłożył słuchawkę nawet się nie pożegnał!


Tymczasem Daniel przemierzał nerwowo w tę i z powrotem korytarz szpitala, do którego kilka godzin temu przewieziono Annę po tym jak zemdlała w hotelowej restauracji.
- Czy pan jest z rodziny Anny Chenderson Jakson? - usłyszał za sobą głos Lekarza
- Tak - powiedział odwracając się w jego stronę- jestem jej mężem
- Pańska żona czuje się już dobrze, ale... niestety straciła dziecko, ona już o tym wie - powiedział spokojnie lekarz
- Straciła dziecko?- wyszeptał
- Niestety, zapewniam pana, że...
- Gdzie ona leży mogę do niej wejść- ?
- Tak może pan, ale jest trochę śpiąca leży tu, na tej sali - lekarz wskazał ręką drzwi - proszę jej tylko nie denerwować.


Ze szpitala wypisano ja po kilku dniach. Zaraz po tym wrócili do domu gdyż ich urlopy dobiegły końca. Anna tylko raz potem pokazała się w bazie by Dr Freiser mogła ją przebadać i wystawić jej zwolnienie lekarskie na kilka tydodni. Do końca tego zwolnienia nikt już jej nie widział w bazie. Długo trwało zanim doszła do siebie. Po kilku miesiącach zaczęła się smutno uśmiechać, ale zawsze to był uśmiech.
  • 0

#25 M.M

M.M

    Starszy sierżant

  • VIP
  • 808 postów
  • MiastoKraków

Napisano 05.06.2004 - |14:22|

Wydaje mi się, że ta uwaga o historiach miłosnych była pod moim adresem. Nie zraziłem się i przeczytałem.
Szkoda, że nie opisałaś jak oglądali te płyty. Robiłem sobie wielkie nadzieje na ten wątek. Zabardzo też skracasz różne wątki. Albo je opisujesz w kilku zdaniach, albo tylko o czymś wspominasz. Sprzydało by się więcej opisów sytuacji. Na razie tyle.
  • 0

#26 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 05.06.2004 - |16:20|

M.M nie mów hop nim nie przskoczysz :]
wprawdzie nie napisze jak je oglądali ale to jeszcze nie koniec :)
jest tego jeszcze troszeczke
ale na następna częsć sobie poczekacie aż uzyskam pewne informacje które są mi potrzebne do niej :) :P
  • 0

#27 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 08.06.2004 - |13:35|

Tylko nie popelnij żadnej profanacji... :P
  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#28 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 08.06.2004 - |13:56|

Tylko nie popelnij żadnej profanacji

ja gdzie tam nie mam zamiaru popełanić zadnej profanacji :D :P
dostałam informacje takie jakie chciałam i doszlifowałąm opowiadanko :)
aha nic mi sie nie pomyliło jeśli chodzi o to kto komu ma salutowac ... zresztą zobaczycie sami w kolejm opowiadaniu :)
______________________________________________________________

...następnym razem to Generał zasalutuje jej...

Sam szła korytarzem, gdy nagle usłyszała rozmowę dwóch żołnierzy w sąsiednim korytarzu
- Choć tu, to dam ci te filmy, na korytarzu jesz zbyt niebezpieczne - powiedział jeden wpychając drugiego do jakiegoś pomieszczenia.
- Ok. ok. nie pchaj tak - powiedział drugi. Major podeszła do drzwi mając dziwne przeczucie, że wie, o jakie filmy im chodzi, rozejrzała się po korytarzu i upewniwszy się, że nikogo nie ma przystawiła ucho do drzwi usłyszała.
- Doba to ty chciałeś ten, co Carter tak nachalnie podrywa O`Niella w szatni w króciutkiej bluzeczce.
- Tak, bo jest w nim, po raz pierwszy, Janett.
- Nie wiedziałem ze mówisz do naszej pani doktor po imieniu?
- Nie mówię, ale chciałbym mówić ona jest taka stołka.
- Dobra tu jest "The Broca Divide". Ciekawe czy, to prawda, że Porucznik O`Niell i major Carter naprawdę maja romans?
- Chyba tak... - tego już Sam nie mogła ścierpieć otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia.
- Co proszę? że niby, kto ma romans? a propos to skąd ma pan te filmy? zdaje się, że są one tajne, co panowie?
- Mam... ja... to znaczy... my... nie robimy nic złego to tylko plotki a filmiki ... yh filmiki - jąkał się jeden z żołnierzy - filmy, to pierwszy SG-owski czarny rynek..... wprowadził je...- w tej chwili drugi szturchną go w bok.
- Kto? - dopytywała się major.
- Mam... jedna z osób mająca legalne te nagrania.
- Kto?
- Pani wybaczy, ale my musimy już iść, dowiedzenia - powiedział drugi i szybko próbowali się zmyć.
- Nie, chwileczkę jeszcze jedno, ile osób już to ma?- powiedziała zastawiając ręką drzwi.
- Około połowy bazy ma już cały sezon 1 i 2 oraz kilka odcinków z 3 - oddalili się szybkim krokiem. A Sam udała się na odprawę zastanawiając się, kto mógł być tak perfidny, że wypuścił to między ludzi z bazy, "hm ciekawa opcja ja i pułkownik romans ciekawe bardzo ciekawe" pomyślała, gdy zobaczyła pułkownika siedzącego w sali odpraw. W kilka minut po odprawie byli już na obcej planecie.
- Dobra, pustynia, świetnie, znajdźmy ten samolot i wracajmy - marudził już od początku, O`Niell.
- Sonda wylądowała w tamtej oazie - Sam wskazała majaczący na horyzoncie durzy ciemny punkt, w którego kierunku się udali.


- Może nie powinnaś iść - zasugerowała Janet po tym jak pielęgniarka skończyła pobierać Annie krew.
- Dlaczego? dobrze się czuje.
- Ale jeśli twoje podejrzenia się potwierdzą to...
- To będzie to moja ostatnia misja, a potem grzecznie siądę za biurkiem, na tak, długo jak będzie trzeba a teraz muszę już iść, bo zaraz jest odprawa.
- No dobrze, ale uważaj na siebie i pamiętaj jestem temu przeciwna.
- Dobrze, dobrze nie martw się wrócę w jednym kawałku- rzuciła na odchodnym Anna.

Wrota były już otwarte SG14 stała na trapie, generał życzył im powodzenia a oni zasalutowali. Anna uśmiechnęła się jeszcze do Janet stojącej w sali kontroli myślała, że zobaczy ja za kilka dni. Nie wiedziała ja bardzo się myli nie wiedziała też, że następnym razem to Generał zasalutuje jej.


SG14 wylądowała na gorącej planecie, wrota stały w dość dużej oazie otoczonej pustynia.
Do wrót prowadziła ścieżka poszli, więc nią i kilka metrów dalej.
- Sonda?- Zdziwił się Major Sin, co robi tu sonda, której nie wysyłaliśmy.
- Dziwne po te sondę miała iść SG1 - powiedziała Anna rozpoznając numery urządzenia.
- Pułkownik O`Niell - Sin wyprostował się.
- Major Sin, co wy tu do cholery robicie?- prawie krzykną O`Niell.
- Sir przeszliśmy tutaj przez wrota.
- Jakie wrota?
- Te na skraju oazy sir.
- Wrota są na pustyni kilka set metrów dalej, przecież to nie możliwe by na jednej planecie były dwa urządzenia z różnymi adresami, co Carter?
- Tak sir teoretycznie jest to nie wykonalne - odpowiedziała major - adresy przypisane są, bowiem do planet a nie do urządzeń.

W tej chwili coś zaczęło powoli przysłaniać słońce i tworzyć cień nad oazą cień. To był statek rasy cienia. Wszyscy spojrzeli w górę.
- Ej coś za jedna puść mnie- powiedziała Anna do kobiety, która nagle pojawiła się przed nią i złapała ją mocno za przedramiona. Kobieta ta miała czarne włosy, była ubrana w białą długą sukienkę bez rękawów ze stójką zapinaną niczym chiński mundurek, jej brązowe oczy płonęły.
- Czas ci się skończył Anno Chenderson Jakson, teraz idziesz z nami - powiedziała kobieta.
- Co? nie nigdzie nie idę puść mnie- powiedziała Anna.
Daniel chciał podbiec do nich lecz powstrzymały go czyjeś silne ręce trzymające go od tyłu za przedramiona. Postać trzymała go mocno i stała bardzo sztywno także poza skrętne głowy nie mógł się ruszyć by ja zobaczyć. Pozostałe osoby też miały takich "opiekunów" trzymających ich mocno od tyłu tak, że nawet Teal`c nie mógł się poruszyć. Inni odbierali im broń.
- Pożegnaj się z mężem -powiedziała kobieta.
- Nie, bo nigdzie nie idę.
- Nie? znaczy to, że nie chcesz się żegnać? w porządku. - powiedziała do Anny a zwracając się do wszystkich- ona ma zadanie do wypełnienia jak je wykona to wróci, a my dopilnujemy by jej się nic nie stało.

Anna i kobieta znikły, a w chwile później znikły, też trzymające "posągi" towarzyszy Anny. Stracili grunt pod nogami, po czym poczuli jak twarda jest ziemia, gdy tylko jej dotknęli.
- No dobrze - powiedział O`Niell ja tylko się tylko wszyscy obudzili- trzeba ją znaleźć, ale najpierw wracamy do bazy.
- Może Azgard będą coś wiedzieć?- zaproponowała Sam.
Poszli do wrót w oazie, ale jak się okazało zostało tam samo DHD wrota znikły, udali się wiec do wrót na pustynni, te stały na swoim miejscu.

Jannet była bardzo zła na siebie, gdy dowiedziała się o porwaniu Anny.
- Czemu ja pozwoliłam jej tam iść? jak ona potrafiła mnie przekonać głupią obietnicą że po powrocie siądzie za biurkiem! - powiedziała siedząc z Sam w swoim gabinecie.
- Czemu niby ty miałabyś ja akurat zatrzymać? -zdziwiła się Sam.
- Anna była u mnie jakieś pół godziny przed odprawa, podejrzewała, że jest znowu w ciąży i prosiłaby zrobić jej badania.
- Anna jest w ciąży?
- Tak badania to tylko potwierdziły, a ja nie powinnam jej wtedy puszczać, przecież normalnie już przy takim podejrzeniu nie puściłabym, a ją... gdzie ja w tedy byłam myślami ...martwi mnie co będzie ...
- Janet czy Daniel wie?
- Nie.
- To trzeba mu o tym powiedzieć.
- Szkoda mi go, widzisz jaki chodzi przybity, wydaje mi się, że jeszcze gorzej nisz po Shau'ri.
- Ale Daniel powinien wiedzieć i powinien się tego dowiedzieć od ciebie jako że jesteś lekarzem jego i Anny.
- Co powinienem wiedzieć? - zapytał Daniel który właśnie staną w drzwiach gabinetu dr Freizer.
- Daniel? - powiedziały prawie jednocześnie.
- Co powinienem wiedzieć? - powtórzył, na pozór spokojnym głosem.
- Usiądź - wskazała mu krzesło Sam.
- Danielu - zaczęła Janet i opowiedziała o wizycie Anny u niej przed misją.
- Czyli po to była u ciebie, ale nie rozumiem skoro podejrzewała, to czemu poszła?
- Chciała by to była jej ostatnia misja przed zwolnieniem lub biurkiem- powiedziała Janet.
- To może ja już pójdę, mam masę pracy z tymi Artefaktami co ostatnio przywlekła tu czwórka, może, choć na chwile przestanę myśleć o tym, co się stało.
- Daniel?
- Tak Sam.
- Trzymaj się.


Niestety Agard nie wiedzieli gdzie Rasa cienia mogła zabrać Annę zasiedlali oni, bowiem około 10 planet, z czego tylko 3 miało wrota. Poza tym rasa cienia nadal nie odpowiadała na wezwania, nie atakował statków Azgardu, pomimo iż wiedzieli o obserwacji, którą Azgard przestali ukrywać. Asgard mieli swoje statki na orbitach ich planet. Azgard wiec była po prostu ignorowana przez tą rasę. Wybieranie adresów na te trzy planety nic nie dawało, ponieważ albo wrota bardzo szybko zamykały korytarz, albo po prostu adres nie odpowiadał. Tok-ra bali się pomóc, bo nie ukrywając niczego stwierdzili ze wolą rasie cienia zbyt się na oczy nie rzucać. Obie rasy jednak radziły im cierpliwie czekać, bo skoro rasa cienia powiedziała ze Anna wróci to wróci, co jak co, ale słowa to oni dotrzymują.


Anna została uznana za zaginiona w akcji, do tego momentu Daniel jakoś się jeszcze trzymał, ale potem... już nie wracał do domu po pracy, wolał siedzieć w swojej pracowni albo spać w kwaterze w bazie. Dom bez Anny wydawał się taki wielki i pusty. Gdy wrócił do niego tego dnia, co porwano Annę przesiedział przy stole w jadalni prawie całą noc. Stały na nim jeszcze naczynia ze śniadania, tego dnia zaspali i bardzo się śpieszyli, więc nie zdążyli pozmywać. Resztę nocy przełaził po domu z ich ślubną fotografią w ręku. On w białym garniturze a ona w białej prostej sukience z bukietem białych i czerwonych malutkich różyczek w rękach. Sam w sukience koloru morskiego, Jack w czarnym garniturze. Matka Anny z czerwonymi od płaczu oczami i dumny jak paw ojciec. Generał Hammond, Janet, Cassy, kuzyn Anny Pitt, wszyscy uśmiechnięci szczęśliwi `pani Chenderson to nie pogrzeb niech pani nie płacze` przypomniał sobie słowa urzędnika, gdy szloch matki Anny stawał się tak głośny, że nic nie było słychać. "Dlaczego nie mogę być szczęśliwy?" - myślał przytulając zdjęcie do piersi - "dlaczego los zabiera mi wszystko co najcenniejsze? Najpierw Shau'ri a teraz Anna. Ann jak ja powiem twoim rodzicom o tym, przecież obiecałem, że będę się tobą opiekował. Ann wróć proszę."

Następnego dnia nie poszedł do pracy. Jack, który przyszedł sprawdzić czy wszystko z nim w porządku, zastał go rozczochranego z czerwonymi i spuchniętymi oczami ściskającego ślubne zdjęcie. Tego dnia odpuścił sobie wizytę w bazie, ale od następnego wziął się ostro do roboty, starał się nie myśleć o problemie zarzucając się pracą, ale na misje poszedł jednak dopiero po jakichś dwóch miesiącach.


Pewnego spokojnego dnia, gdy wszyscy zajęci byli swoja robotą, albo kompletnym nudzeniem się w głośnikach bazy rozległ się komunikat "grupa SG1 proszona do sali odpraw", w kilka minut później wspomniana grupa już się tam znajdowała.
- Zobaczcie, co przyniosła nam szóstka z ostatniej misji - powiedział generał stawiając na stole drewniane bogato rzeźbione pudełko okute w jakiś metal.
- Niech zgadnę kolejny sezon na pirackich CD - powiedział z cynicznym uśmieszkiem Jack.
- Dokładnie
- Swoją drogą ja na ich miejscu bym nie przyznawał się do tego
- Ale oni się przyznają pułkowniku
- Nabijają się z nas
- Kazałem przygotować już kopie dla każdego z waz - w tym momencie jeden z żołnierzy rozdał im pudełka z płytami.
- Mam nadziej, że tu nie ma żadnych kompromitujących zdjęć - powiedziała Carter


Kilka dni później
- Sam, co chodzisz taka wściekła? majorze? - spytał O`Niell
- Jestem ciekaw ile z tego, co jest na tych filmach to prawda .
- A dlaczego panią to interesuje ?
- A bo jest tam taki ciekawy odcinek "Window of Opportunity", o pętli czasowej sir!
- Tak? Brzmi ciekawie, chyba go nie widziałem a o czym on jest? - powiedział jakby lekko zmieszany
- O tym jak pewien pułkownik został zmuszony do nauki łaciny, A poza tym zachowywał się jak dziecko.
- Do nauki? Jak dziecko?
- Tak dokładnie tak - odwróciła się na pięcie i odeszła kilka kroków, po czym odwróciła się jeszcze raz - nie dość, że jak dziecko to jeszcze złamał regulamin!
- Nie prawda złożyłem wymówienie! - wydał się.
- Ale generał nie zdążył go przyjąć, poza tym mógł pan najpierw zapytać, miał pan wyjątkowe szczęście, że nie dostał w zęby od tej pani!
- Eeee tam wygląda na to, że jej się podobało, musze to jeszcze kiedyś powtórzyć - dodał uśmiechając się szeroko do niej, a ona tylko westchnęła i poszła dalej.

Użytkownik EsaSol edytował ten post 09.06.2004 - |16:44|

  • 0

#29 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 22.06.2004 - |12:31|

przepraszxam że tak tyle kazałąm czekać (w porównaniu z wcześnijszym tempem) ale tak jakoś wyszło:)
tenskniliście :P
__________________________________________________________________________________
Anna i kobieta znalazły się nagle po środku białej sali. Wszystko tam było białe dla tego z trudem można było cokolwiek zobaczyć. Kobieta jednak nie miała z tym kłopotu, podeszła ona do ścinany i nacisnęła kilka znajdujących się na niej przycisków. W jednej chwili przez Annę przeszła świetlista fala i jej mundur zamienił się z biała prosta sukienkę. Chwile stała milcząc w końcu jednak zapytała.
- Co się dzieje? Może mi to ktoś w końcu wytłumaczyć?
- Spokojnie, masz 12 miesięcy na zorientowanie się, o co chodzi.
- Jak 12 miesięcy?
- Za 7 miesięcy zostaniesz mamą a po kolejnych pięciu zaczniesz wykonywać zadanie.
- Jakie zadanie?
- Niedługo sobie przypomnisz, a teraz dobranoc - powiedziała kobieta a Anna poczuła jak nagle ogarnia ja ogromna senność, której nie może w żaden sposób przezwyciężyć

Gdy Anna się obudziła nie znajdowała się już w sali, leżała w łóżku, a obok niej siedziała kobieta czytająca książkę. Anna była przekonana ze ja zna i nie myliła się.
- Flora? - odezwała się, a kobieta podniosła wzrok z nad książki
- Cześć wampirzyco, jak się czujesz?
- Wampirzyco?- Zdziwiła się
- No, co? Pamiętasz moje imię a nie pamiętasz jak na siebie mówiłyśmy? Nie bój żaby, przypomnisz sobie, już nie długo.
- Ale co mam sobie przypomnieć? - Zapytała próbując podnieść się z lóżka
- Nie wstawaj, co najwyżej siądź - powiedziała Flora - chcesz się czegoś napić? Podejrzewam, że cię strasznie suszy?
- Tak dziękuje - powiedziała, gdy Flora podała jej szklankę z wodą
- Proszę, jak się czujesz?
- Dobrze
- Po tych środkach, co dostałaś nie wolno ci chodzić, co najmniej przez tydzień
- Dlaczego?
- Jak chcesz by dziecko urodziło się zdrowe i silne to musisz trochę poleżeć, wiesz nie podejrzewałam, że z ciebie taka cicha woda, wtedy za facetami ani, ani a tu poderwała kosmitę.
- Co proszę, kogo poderwałam?
- Kosmitę
- Daniel nie jest kosmita jest tak jak ja człowiekiem
- Ty...? Ty przecież nie jesteś człowiekiem....!
- A niby, kim jestem?
- Elfem tak jak ja i reszta z rasy cienia!
- Że niby, co?!
- Widać ze jeszcze nic nie pamiętasz! - Powiedziała z wyraźnym zniecierpliwieniem w glosie Flora - My to znaczy elfy, dla innych ras typu Azgard czy Goa-uld jesteśmy rasą cienia, a dla samych siebie i ras typu Nox, Talonie czy Pradawni jesteśmy Elfami
- Co? Przecież Tolan wybił do nogi Tanith, jeden z sługusów Apofisa!
- Nie, tak tylko się wydaje wszystkim dokoła, Talonie jako jedyna rasa jest wtajemniczona, i wie co planujemy, dlatego siedzą cicho jak mysz pod miotłą i się nie pokazują w innej części kosmosu, i nie pokażą się do póki ty nie wykonasz zadania.
- Jakiego zadania?! - Tym razem to Anna wydawała się zniecierpliwiona.
- Tego ja ci nie mogę powiedzieć wampirzyco, to masz sobie sama przypomnieć!

Anna na początku była zdezorientowana, o co może chodzić z tym zadaniem, jednak mijały miesiące i w pamięci Anny pojawiały się wspomnienia. Co prawda nie potrafiła ich jeszcze zidentyfikować, ale było ich coraz więcej i na kilka dni przed rozwiązaniem zdała sobie sprawę, że układają się w jedną sensowną całość. Anna znajdowała się na planecie o nazwie PeaceCell, zsyłano na nią nosicieli Goa-uld po rozdzieleniu z symbiontem i oczywiście Tok’ra, którzy zostali już przechwyceni przez rasę cienia.
Któregoś dnia będąc na spacerze z Flora złapały ją bóle, tego dnia Flora po raz pierwszy użyła sowich zdolności nabytych w Lidze by uśpić czujność Anny. Nie było to dla niej łatwe gdyż Anna była Jej przyjaciółka zarówno teraz jak i wtedy trzy tysiące lat temu na Becie, "ciekawe, kto zniszczył planetę i kiedy" przeszło jej przez myśl, gdy pomagała nieświadomej niczego Annie urodzić bliźnięta, dziewczynkę i chłopca, którzy natychmiast zostali zabrani do innego pomieszczenia a Anna uśpiono na kilka długich godzin. Flora była z dziećmi, gdy do sali wszedł starszy mężczyzna w białej todze,
- Jak się ona czuje?
- Dobrze śpi i będzie spala jeszcze przez kilka godzin, w tym czasie dowiemy się, które dziecko ma znamię
- Dobrze, nie podejrzewa, ze urodziła bliźnięta?
- Nie zajęłam się tym - powiedziała Flora smutnym głosem - dlaczego nie powiemy jej o tym od razu?
- Nie wiem jak jej maż zareaguje na fakt, ze jego dziecko musi tu wrócić mając 16 lat by objąć tron Elfów. Ona to jeszcze zrozumie, dlatego dowie się ze ma drugie dziecko jak przyjedzie po zadaniu zdać raporty i wtedy je zabierze, ale czy oby na pewno ona nic nie pamięta?
- Na pewno wtedy była silniejsza ode mnie, ale Liga zwiększyła moją moc prawie dwukrotnie i w tej chwili ja jestem silniejsza - powiedziała odwracając się w stronę dzieci, wzięła dziewczynkę na ręce i podała ja mężczyźnie - Oto przyszła królowa Elfów z bety.
- A wiec mamy królową - powiedział biorąc mała na ręce i kierując się z nią w stronę wyjścia - Będzie miała na imię Anna Daniela, jak jej rodzice. - Powiedział jeszcze, a Flora zabrała chłopca i poszła z nim do pokoju, w którym leżała Anna, położyła go w łóżeczku stojącym obok jej lóżka.

Anna obudziła się kilka godzin po tym fakcie, nie pamiętała nic z porodu, tuliła do siebie synka a Flora obserwowała ją, na jej czole lśniło srebrzyste znamię w kształcie miecza z korona i skrzydłami, Anna nie miała pojęcia, że w ogóle ma to znamię. Pamiętała już swoje trzecie życie w całości, ale nie sądziła, że może je mieć, że może zostać królowa. Florze było bardzo smutno z tego powodu jak i z tego że musiała ją okłamać, co do dziecka.



Trzy miesiące później planeta należąca do jednego z władców systemu...

Statek eksplodował, ale oni na to nie patrzyli, biegli przez las byle przed siebie, byle dalej od statku i byle się ukryć przed myśliwcami Goa-uld. W pewnym momencie jednak wszyscy stanęli, otaczali ich ludzie w białych szatach jeden z nich powiedział,
- Nie posłuchaliście nas a teraz poniesiecie tego konsekwencje.
Dogonili ich jacyś Jaffa, ale na widok tych ludzi stanęli, można by rzec na baczność, tylko dwóch, którzy byli z tylu wyprzedziło ich ustawili się do strzału. Gdy już mieli strzelić pozostali Jaffa rzucili się na nich i trzymali ich mocno, wtedy do każdego z nich podeszły po dwie osoby. Tela`c nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył, zresztą jak i reszta grupy, ale nim to wstrząsnęło najbardziej.
Jaffa byli trzymani bardzo mocno przez swoich towarzyszy a jeden z rasy cienia podszedł od tylu i złapał za czoło a drugi od przodu i obie ręce włożył do torby z symbiontem. Chwile później wyjął jedną rękę trzymając w niej symbiont, Jaffa osłabł i osuną się na kolana, jego oczy zapłonęły zrobiły się czerwone a potem znów normalne
- Kim jest Goa-uld? - Spytali
- Pasożytem - odpowiedzieli razem Jaffa, wtedy elfy wyjęły druga ręka a Jaffa wstali towarzysze puścili ich a osoba stojąca przed nim zgniotła symbiont i krwią namalowała jakiś znak na szyi Jaffa, który zresztą zaraz zniknął
- W imię wolności Jaffa - powiedzieli dwaj nowo pozbawieni symbiontów Jaffa

Jeden z przedstawicieli rasy cienia podszedł do Tela`ca
- Twój symbiont jest za stary by go w ten sposób usunąć, ale na PeaceCell dobrze się tobą zajmą przyjacielu

W tej chwili stracili panowanie nad własnymi ciałami, ziemia usuwała im się spod nóg, wokoło było coraz jaśniej. Tak jasno, ze nawet zamkniecie oczu nie pomogło, blask ich oślepiał, w głowie się kręciło, zbierało na wymioty, ale ze nie jedli nic od kilkudziesięciu godzin niczym nie mogli zwymiotować, pouczyli tylko twarda ziemie, gdy upadli.

- Teo masz do mnie jakąś sprawę? - Zapytała wchodząc do pomieszczenia - Jak tak to się pospiesz, bo zostawiłam syna z lekarzem, znowu dostał jakiejś wysypki,
- Chodź i zobacz - poprowadził ją do drugiego pomieszczenia gdzie leżały na wąskich leżankach trzy postacie. Gdy ich zobaczyła stanęła sparaliżowana,
- Pułkownik, Major, Daniel,?? - Zabrzmiał jej glos,- Co oni tu robią??
- Nie posłuchali prośby i musza tu posiedzieć przynajmniej kilka tygodni, popatrz na to z innej strony będziesz mogła w końcu nadąć synowi imię.
- Tak, ale... A zresztą,
- Za kilka minut dostaną środki wyburzające, potem przeniosą ich do ich kwater .
- Daniela przenieście do mojej.
- Ma swoją.
- Daniela przenieście do mojej albo mnie do jego, zrozumiałeś!
- Aleś ty uparta, Ok, do twojej
- No, idę po syna i czekam w kwaterze

Kilka godzin później siedziała na krześle przed komputerem w swojej sypialni, na łóżku spal jeszcze Daniel, a ona sprawdzała ostatnie dane dotyczące misji, która miała niebawem zacząć. Ktoś zapukał do drzwi otworzyła to był O`Neill
- Dzień dobry Anno.
- Dzień dobry pułkowniku.
- Ładny domek zdaje się większy niż nasze.
- No cóż, ma się te przywileje... - uśmiechnęła się.
- Tak właśnie widzę - powiedział głośniej pakując się do środka - a gdzie Daniel?
- Ciii... Nie tak głośno, bo zbudzisz małego - powiedziała kładąc palec na ustach.
- Co?? Jakiego małego? Chyba nie Daniela??
- Nie
- Tylko?
- Naszego syna, to znaczy mojego i Daniela.
- A fakt Daniel, mówił mi że Janet mu mówiła, że byłaś w ciąży, pokaz tego szkraba wujek Jack chce zobaczyć małego Jacksona.
- Proszę, leży tu w łóżeczku.
- Jak ma na imię?
- Nie ma imienia.
- Jak to?
- Po prostu, według zwyczaju to ojciec nadaje chłopcu pierwsze imię a matka drugie, z dziewczynka jest na odwrót, jak Daniel się obudzi to porozmawiamy o tym
- A on się jeszcze nie obudził?
- Nie.
- Czy to normalne? Carter i ja już od kilku godzin jesteśmy na nogach?
- Różne osoby różnie to przechodzą, a właśnie gdzie Sam?
- Rozmawia z ojcem.
- A faktycznie Selmak jest tu od kilku tygodni.
- A ty jak długo tu jesteś?
- Od początku.
- Po co nas tu ściągnęli?
- Pamiętasz prośbę z listów z sezonami?
- Tak
- Musieliście jej nie posłuchać, słyszałam ze zabiliście kilku szpiegów
- Wysadziliśmy w powietrze statek Goa’uld.
- A na nim było kilku szpiegów rasy cienia
- Jack? Anna? - Usłyszeli glos Daniela, który właśnie staną w drzwiach sypialni.
- Daniel! - Anna chciała do niego podejść, ale mały zaczął płakać i zamiast tego wzięła go na ręce
- Anna to ty...? Dziecko?
- Tak Danielu to nasz synek.
- Nasz syn? - Daniel podszedł do nich i wziął na ręce chłopca przytulił go i momentalnie zaczął uspokajać- Nasz syn! - Daniel był niepomiernie szczęśliwy, ze widzi Annę i swoje dziecko, nawet jeśli nie wie gdzie się dokładnie znajduje.

Pewnego dnia O`Neill siedział z Carter i ziewającym nie wyspanym Jaffa nad jeziorkiem ucząc Sam ja zarzucać przynętę i w ogóle łowić ryby, nie mająca pod ręka ani w kwaterze nic, czym mogłaby się zająć (została kompletnie odcięta od swojego komputera, laboratorium, wypraw przez wrota i obcych technologii) zgodziła się na to bez dłuższego zastanawiania się (rozmowy z ojcem też mogą się znudzić).
- Teal`c, co ty tak ciągle ziewasz - powiedziała zniecierpliwiona Carte
- Od czasu, gdy Elfy usunęły mi symbionta jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tego, że w należy się mojemu organizmowi, co najmniej 8 godzin snu i wciąż z przyzwyczajenia wchodzę w Kel'no'rin. Niestety mój organizm bardziej potrzebuje snu, do którego ja nie jestem przyzwyczajony - odrapał spokojnie Jaffa
- Nie nudzi się wam tu? - Odezwał się O`Neill - ja bym coś zrobił.
- Na przykład, co?- Zaciekawiła się znudzona Carter, Jack rozejrzał się dokoła i powiedział
- Ile dają za łażenie po nocy, Carter ty wież?
- Dwa tygodnie pomocy w kuchni, po co chcesz łazić po nocy?
- Aż dwa, dobra trudno, - ściszył głos - na noc opuszczają pole siłowe i można by odlecieć-
- Chce pan uciec stąd statkiem?
- Tak najpierw mały rekonesans a potem akcja, ale musimy to zrobić jeszcze zanim Anna pójdzie na zadanie żeby poszła razem nami
- Anna Chenderson Jakson nie odejdzie, jest za bardzo oddana rasie cienia - powiedział Teal`c
- Pójdzie na pewno pójdzie, proponuje rekonesans dziś w nocy. Carter, Teal`c zbiórka u mnie dwie godziny po ciszy nocnej, wtedy jest dość ciemno spróbujemy podejść do hangarów.

Jak zaplanowali tak też zrobili, skradali się pod osłoną nocy do hangarów pewni ze strażnicy z budek umieszczonych wysoko na drzewach ich nie widza.
Tymczasem na jednej z takich budek dwaj strażnicy
- Jak myślisz dojdą do hangarów zanim włączą pole siłowe czy jak tamci Tok’ra nabiorą się na te holo hangary?
- Nabiorą się nie ma mocnych by się nie nabrali, spójrz jak idą, chyba im się wydaje, że już są przy hangarach, dobra idziesz ty czy ja?
- Ciągnijmy losy - powiedział pierwszy i urwał z drzewa dwa liście odrywając im końcówki złapał je do ręki, podstawił tamtemu - ciągnij krótszy schodzi na dół - powiedział
- Holipka ja ma krótszy idę - powiedział po wyciagnięciu i zmiażdżeniu patyczka

Jack, Sam i Teal`c zakradali się do hangarów i gdy byli już pod ścianą usłyszeli za sobą głos
- Za chodzenie po nocy są dwa tygodnie w kuchni, za zbliżanie się do obiektów specjalnych kolejne dwa tygodnie to już razem cztery i módlcie się żeby Anna nie była zła, że ją teraz wyciągacie z łóżka by odebrała was z aresztu, wstawać i nie marudzić, idziemy - Powiedział do nich strażnik, a oni wiedząc ze nawet w troje nie dadzą mu rady posłusznie wstali o oddali się w stronę dyżurki a on za nimi.

Anna dopiero, co się położyła spać po kolejnym uspokajaniu małego, gdy nagle zadzwonił jej komunikator, poderwał go raptownie i wyłączyłaby nie hałasował, odebrała, Daniel podniósł głowę z nad poduszki i spojrzał na ubierającą się w pośpiechu Annę.
- Do kąt idziesz o tek porze
- Reszta wpakowała się w kłopoty a ja jako ich opiekun musze iść teraz po nich na dyżurkę, pilnuj małego, zaraz wracam

Gdy Anna dotarła na dyżurkę grupa siedziała w areszcie
- Co zrobili? - Zapytał
- Łazili po nocy zbliżyli się do hangarów, propozycja albo tydzień odsiadki w areszcie albo dwa tygodnie aresztu i kuchnia albo cztery tygodnie kuchnia oni jeszcze nic nie wybrali.- Anna podeszła do celi
- No to, co? Ja ma wybrać wam karę? Bo bez kary się nie obejdzie. - zapytała przez kraty Anna
- Zdecydowaliśmy jednogłośnie, ze będziemy pomagać w kuchni skoro bez kary się nie obejdzie - powiedział O`Neill.
Podczas drogi powrotnej Jack marudził
- Dlaczego Daniel albo ty nie macie jak wszyscy dyżurów w kuchni tylko my tak zwani 'obozowicze' musimy to robić?
- Ja przygotowuje się do zadania a poza tym Daniel i ja stanowimy rodzinę i mamy dziecko pod opieką -odpowiedziała Anna
- Jesteśmy jego chrzestnymi czy jak tam elfy mówią drugimi rodzicami od imienia - skrzywił się
- To nie daje wam uprawnień do zwolnienia z obowiązków
- Jak nie....... Sam zapraszam dziś do mnie - powiedział jak stanęli przed domkiem Samanthy
- Tak? Po co??- Zdziwiła się główna zainteresowana
- Albo lepiej ja przyjdę do ciebie.
- Po co?
- Zrobimy sobie dziecko i jako rodzina nie będziemy mieć dyżurów w kuchni - powiedział całkiem serio Jack
- Pułkowniku chyba o czymś zapomniałeś
- To ty zapomniałaś, umówiliśmy się że będziemy mówić sobie po imieniu
- Nie zapomniałam powiedziałam tak specjalnie, bo po pierwsze dziecko nie urodzi się zanim stąd wyjdziemy - mówiąc to oparła się o balustradę tak by luźna bluzka, którą miała na sobie napięła się i podkreśliła jej kształty -po drugie regulamin pułkowniku ja wciąż jestem majorem i pańska podwładną, - przechyliła się lekko przez balustradę - po trzecie...- Zrobiła pauzę i uśmiechnęła się szeroko-... Mój ojciec by chyba miał jakieś obiekcje, nawet nie chyba, - powiedziawszy to wyprostowała się gwałtownie i udała w stronę drzwi - poza tym jeszcze mi się nie spieszy przed sąd wojskowy - odpowiedziała już w drzwiach, Anna odwróciła się by ukryć uśmiech na twarzy a Sam w tym czasie puściła oko Jackowi.
- Dobra, dobra, ale nie dzisiaj, jutro macie wstać, o 5 więc macie niewiele czasu na sen a przed wami dzień pełen pracy, Teal`c już pewnie chrapie, więc i wy idźcie spać, ale mała prośba w swoich domkach Jack twój jest niżej bardziej w dolinie- powiedziała Anna wskazując Jackowi drogę do domu
- To brzmi jak zaproszenie- uśmiechnął się szeroko, ale strażnicy stoją - powiedział widząc na tarasie sąsiedniego domku Selmaka opartego o balustradę i odszedł w swoim kierunku - skorzystam, kiedy indziej - szepnął jeszcze Samanthy.


Daniel i Anna postanowili, ze mały będzie miął na imię Nicholas Justyn. Mieli dla siebie jeszcze dwa miesiące, więc Anna wyjaśniła wszystko, co się tyczy jej zadania. Nie zdradziła tylko, do kogo, i jako kto. Wiedziała, bowiem że oni opuszczą te planetę jak ona będzie w trakcie zadania, nie chciała ich narażać gdyby weszli sobie w drogę przez przypadek. Nie zdradziła jednak im dokładnej daty, wykręcając się, że jeszcze nieustalona.

Któregoś dnia Annie zebrało się na zwierzenia i powiedziała Danielowi prawdę o sobie: ze Grimach się nie mylił, że nie jest tym, kim wszyscy myśleli, że wszystkich okłamała. Daniel nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, najbardziej zszokowała go wiadomość ze w poprzednim życiu dwa razy próbowała odebrać sobie życie
- Jak mogłaś to zrobić?- Dziwił się
- Tak to jest, gdy życie ci przez palce przecieka, tak to jest, gdy nie masz już nic, gdy sensu nie widzisz. Tak to jest, gdy nie widzisz nic, nic a nic poza pustka, która cię otacza, żyjesz z dnia, na dzien. nie mogąc nic zaplanować, bo nie wiesz czy dożyjesz do jutra. Za co dożyjesz do jutra. Z kim dożyjesz do jutra. Potem był to kolejny nie udany skok w życie. - Rozmowa robiła się coraz bardziej smutna i pewnie popłakaliby się oboje gdyby nie Flora i pewna elfska tradycja. Codziennie przed obiadem tak koło południa grupa elfów tańczyła na głównym placu, najpierw świetnie ułożony taniec synchroniczny a potem taniec jakiejś rasy w parach, dziś mieli zatańczyć Walca. Flora wpadła na werandę gdzie siedzieli Anna i Daniel.
- Ej! Co takie smutne miny macie? Anna zapomniałaś, co mi obiecałaś, ze zatańczysz w grupie już od miesiąca mi to obiecujesz!
- Ale mały.
- Mały śpi a zresztą, od czego ja jestem? - Powiedziała do Anny a zwracając się do Daniela - Ty widziałeś jak ona tańczy?
- Nie, nie wiedziałem, ale chętnie zobaczę - uśmiechnął się i popatrzył na Annę
- Wygląda na to ze nie nam wyjścia, Oki, już schodzę na plac- powiedziała Anna
Zeszli więc wszyscy na plac a Flora po drodze zapytała Daniela
- Umiesz tańczyć walca?
- Tak a czemu pytasz?
- Bo później jest walc i ktoś go musi z nią zatańczyć
- Z przyjemnością to zrobię.
Anna tańczyła na placu razem z grupa, wszyscy połączeni telepatyczna nicią, choć nigdy nie ćwiczyli tego układu, tańczyli jakby mieli go opanowany do perfekcji, każdy ruch każdy gest. Daniel nawet nie spodziewała się ze Anna tak świetnie tańczy. Układ się skończył osoby z grupy podobierały się w pary i zaczęli tańczyć walca, tylko Anna została sama na środku placu, Daniel zauroczony tańcem Anny nie był w stanie się ruszyć
- Halo! Pobudka! - Powiedziała Flora pstrykając palcami przed jego nosem poczym pchnęła w stronę Anny mówiąc - idź zatańcz z nią,
Daniel poszedł. Szedł jak w chmurach, podszedł do Anny i zaczęli tańczyć, tańczyli tak długo ja długo grała muzyka. Patrzyli sobie w oczy i wszystkie smutki poszły w kat.
Tego wieczora przykładni rodzice chrzestni lub, jak kto woli od imienia, Sam i Jack zajęli się małym by Anna i Daniel mogli zostać sam na sam.
Następnego dnia wstali późno, dzień spędzili w trojkę, wieczorem jednak Anna pod pretekstem bolącej ja głowy i rzekomej zmiany czasu położyła wszystkich wcześnie spać.
Było już, po 11 gdy wstała by sprawdzić, co z dzieckiem, Daniel podniósł głowę z pościeli.
- Śpi nic mu nie jest wracaj do lóżka kochanie - powiedział.
- Już idę, spij! - Powiedziała do Daniela, a pochylając się bardziej nad kołyska szepnęła - spij słoneczko, mamusia musi teraz wyjść, ale niedługo znowu się zobaczymy - powiedziała i podeszła do lóżka, upewniwszy się, ze Daniel śpi wzięła swoje ubrania i poszła przebrać się do drugiego pokoju, poczym cicho wyszła na ganek i biegiem udała się w stronę głównego budynku.
- No! Nareszcie jesteś, myślałam ze zaspałaś - powiedziała do niej dyżurna
- Nie zaspałam, musiałam poczekać tylko na odpowiedzi moment
- Dobrze, przebierz się, tam są przygotowane ciuchy - wskazała jej drzwi
Anna poszłaby się przebrać, gdy wyszła zobaczyła w pomieszczeniu Florę. Flora popatrzyła na nią i zapytała
- Nie powiedziałaś mu?
Anna nic nie odpowiedziała tylko spuściła głowę, a Flora tylko pokiwała swoją
- Przewodnik będzie tu za godzinę - powiedziała dyżurna, Flora wróciła do siebie.
Anna siedział na krześle w dyżurce czekając na przewodnika, który miął tu przylecieć i zabrać ją na miejsce zadania. W pewnym momencie nie wytrzymała, poderwała się z miejsca, wzięła płaszcz dyżurnej mówiąc
- Pożyczam - i biegiem udała się do domku, w którym mieszkała razem z Danielem. Pędem wpadła na werandę i do pokoju, stanęła w progu sypialni, Daniel podniósł głowę z nad poduszki, gdy zobaczył ją w drzwiach sypialni usiadł na łóżku.
- Anna, co się stało?
Nic mu nie powiedziała, podeszła do niego i pocałowała go.
- To dziś, za kilka minut przybędzie osoba, która odstawi mnie na miejsce, z którego rozpocznę zadanie. Nic nie mów, przepraszam że ci nie powiedziałam, ale nie miałam serca ci tego mówić. - Powiedziała odrywając swoje usta od jego, usiadła na łóżku. - Danielu kocham cię bardzo i obiecuje że niedługo się zobaczymy, przyrzekam że to nie potrwa długo, kocham cię. - Pocałowała go jeszcze raz, po czym błyskawicznie wybiegła z domku w stronę dyżurki gdzie czekał już na nią przewodnik, oddala płaszcz dyżurnej i chwile później była już na statku lecąc na miejsce rozpoczęcia zadania.
--------------------------------
jak zwykle oczekuje konstruktywnych wypowiedzi na temat tego opowiadanka :P

Użytkownik EsaSol edytował ten post 22.06.2004 - |13:59|

  • 0

#30 Thomass

Thomass

    Plutonowy

  • VIP
  • 424 postów
  • MiastoKraków

Napisano 22.06.2004 - |14:05|

Ej! A gdzie scenka w której Jack korzysta z zaproszenia?! :>
  • 0
Nienawidze poniedzałku...

#31 EsaSol

EsaSol

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 142 postów
  • MiastoTarnobrzeg

Napisano 13.08.2004 - |14:17|

Ej! A gdzie scenka w której Jack korzysta z zaproszenia?! 

Jest tu :P
wiem, wiem, wiem strasznie długo nie zamieszczałem tego końca no ale to straszne pisać cos drugi raz :angry: ale teraz juz jest :)
dopieszczone choć pewnie nie doskonałe (ciagle) mam nadzieje ze wam sie spodoba życze miłej lektury :)
________________________________________________________



- Twoja mama wiedziała, co robi nakłaniając mnie bym nauczył się tobą zajmować- powiedział kiedyś do syna podczas spaceru w kilka tygodni po odejściu Anny.
- Daniel? - Usłyszał nagle za sobą kobiecy głos, odwrócił się, więc w kierunku osoby.
- Sarah? Ozyrys? - Powiedział głosem pełnym zdumienia.
- Sarah nie Ozyrys, jego już nie ma elfy go usunęły jestem wolna- uśmiechnęła się.
- Tak- Daniela nie opuszczało zdumienie - to ty wolna.
- Jakie śliczne dziecko twoje?
- Tak to mój syn.
- Ale to nie dziecko Sharre.
- Nie... ożeniłem się po raz drugi.
- Śliczne dziecko- powtórzyła.
- Tak i takie kochane.
W tej chwili podszedł do nich jakiś mężczyzna.
- Doktorze Jakson zostawiłem na werandzie pańskiego domku torby by mógł pan spakować rzeczy swoje i dziecka, najdalej w przyszłym tygodniu w dniu, który wy nazywacie czwartek SG1 zostanie odesłana na Tauri.
- Co takiego? - Głos Daniela wyrażał jeszcze większe zdumienie niż wcześniej.
- Tak pan, pański syn i przyjaciele wracacie do domu mundury zostaną wam oddane w środę... dobrze mówię przed czwartkiem jest środa u was ...ach te wasze nazwy dni ciągle mi się mylą - uśmiechną się.
- Tak przed czwartkiem jest środa -dopowiedział mu Daniel.
- To jednak dobrze pamiętałem, do zobaczenia Doktorze Jakson, do zobaczenia pani Sarah - mężczyzna odszedł.

Anna została odstawiona na planetę, z której miała zacząć misje. Znalazła tam statek pewnej rasy z innej części kosmosu, nie znanej Goa-uld. Był uszkodzony, ale zdolny do lotu na tyle by rozbić się na planecie, na której niebawem ma przebywać Ozyrys a może i też Anubis. Wystartowała i poleciała w stronę wyznaczonej planety. Nie pomylono się statek nie dotrzymał lotu Anna miała tylko nadzieje, że lądowanie nie będzie zbyt twarde. Goa-uld już tam byli. Lodowanie może nie było twarde, ale i tak straciła przytomność obudziła się dopiero, gdy rozeszły się wieka sarkofagu, w którym została umieszczona na rozkaz Ozyrysa, który zainteresował się nią, bo nie znał technologii, według jakiej był zbudowany jej pojazd. Anna przeszła przez ogromna pustą salę i weszła a korytarz na końcu, którego zobaczyła Ozyrysa krzątającego się pomiędzy jaffa, poszła, więc w tamtą stronę, zauważyła też, że maja oni na czole znak Anubisa. Jeden z nich ją zauważył i powiadomił o tym Ozyrysa Anna tym czasem
była już w sali gdzie się wszyscy znajdowali.
- Kim jesteś? - Zapytał Ozyrys.
- A ty, kim? - Nie odpowiedziała.
- Twoim nowym Bogiem Ozyrysem.
- Co!? - Uśmiechnęła się, -ale numer, czyli teraz mam mówić do ciebie ciociu Ozyrys wujku?
- Co ty?.. -Ozyrys już wyciągną rękę by użyć ribbon device, ale Anna zauważyła to i chwyciła jego rękę jaffa przystąpili do nich.
- Ciociu nie wiem ile siedziałam w tym przeklętym więzieniu rasy cienia, ale to nie powód by podnosić na mnie rękę.- Powiedziała całkiem poważnie.
- Co jakim prawem umówisz do mnie ciociu?
- Jak to, jakim? W końcu jesteś kobietą i nie będę do ciebie mówić wujku tak jak kiedyś.
- Nie życzę sobie by ktoś się tak do mnie zwracał.
- Czyli Kierret nie mogłaby powiedzieć do ciebie mamo?
- Kierret?- Ozyrys spuścił z tonu
- Tak ciociu nie to ja twoja ulubiona kuzynka Etreja. - Powiedziała błyskając oczami, - jeżeli oczywiście jesteś Ozyrysem?
- Etreja..... to nie możliwe a gdzie reszta?- Zapytała, ale odpowiedzi nie usłyszała, bo właśnie do sali wszedł z swoją świtą Anubis.
- Co tu się dzieje?- Spytał zauważywszy wielkie poruszenie na sali
- Ona twierdzi ze jest Etreją twoją córką Anubisie - powiedział Ozyrys.
- Etreja? - Anubis spojrzał na Annę.
- Nie twierdze tylko nią jestem - na te słowa Anna wykonała powitalny gest, jakim zawsze witała się Etreja z ojcem, którego nikt z żyjących obecnie osób nie mógł znać, poczym klękła przed nim mówiąc.
- Tęskniłam z a tobą ojcze przymnij mnie proszę do grona twoich sług- wymówiła te słowa w dawno zapomnianym dialekcie, goa-uld, pochylając głowę.

Z jakiegoś powodu Anubis zaufał jej może, dlatego że tak łudząco przypominała jego dziecko. Etreja nie miała wiele do roboty w pałacu, Anubisa, dlatego już w ciągu tygodnia udało jej się wprowadzić kilkadziesiąt elfów w szeregi jego służby. Odkryła też, że wśród Jaffa jest wielu rebeliantów, już po kilku tygodniach cała służba była wymieniona na elfy, postanowiono teraz zrobić coś poważniejszego. Pewnego dnia, gdy Anna była w pałacu tylko ze służbą i Ozyrysem zwabiła go do ustronnego pomieszczenia pod pretekstem rozmowy. W pomieszczeniu już było kilku elfów oraz sobowtór nosicielki Ozyrysa, gdy weszli do środka Ozyrys nie był zachwycony gdyż ledwie drzwi się za nimi zamknęły osoby będące w pomieszczeniu podeszły do niego i zaczęły go dotykać. Anna- Etreja stała z boku i patrzyła na to wszystko, Ozyrys rzucał się, dlaczego wszyscy go dotykają kazał przestać, ale nikt go nie słuchał. Sobowtór Sarah podszedł do niego i położył mu obie dłonie na głowie tak, że jej kciuki spoczęły na jego czole a reszta palców na tylnej części jego czaszki, zaczął kopiować umysł symbionta, nie była to sprawa prosta a poza tym musiała się sprężyć w bardzo krótkim czasie i w jeszcze krótszym nauczyć się korzystać z zdobytej wiedzy tak by nikt nie poznał, że nim nie jest. Ponieważ Ozyrys zaczął się bronić utrudniając prace sobowtórowi Anna zareagowała. Podeszła do niego od tyłu i położyła mu ręce na ramionach zaczęła działać na niego go swoją mocą. Tego było za dużo dla Ozytysa upadł na kolana, ogarnęło go przerażenie a ciało odmówiło posłuszeństwa. Po skończonej operacji zabrano Ozrysa na statek Elfów, który znajdował się na orbicie planety.
- Flora nie mówiła, że jesteś aż tak silna - powiedziała do Anny, nowa Ozyrys.
- Moja moc wzrosła po porodzie ponad dziesięciokrotnie i nadal rośnie.
- Czyli będzie ci potrzebne mniej osób do likwidacji Anubisa?
- Być może.


Tymczasem na PiesCel grupa SG1 przygotowywała się do opuszczania planety.
- Proszę w tej skrzyni są prawie wszystkie wasze rzeczy oprócz broni, tą otrzymacie jak znajdziecie się w SGC.- Powiedziała dyżurna przy magazynie stawiając przed nimi wspomnianą skrzynię. O`Niell i Teal`c wzięli ją a Sam pokwitowała odbiór.
- Pułkowniku już jutro wracamy do domu jak się pan z tym czuje?- Zapytała zaciekawiona Sam
- Ni jak
- Czemu?- Dopytywała się dalej
- Jak to? Nie zdążyłem skorzystać z pani zaproszenia, a teraz to będzie raczej niemożliwe.- Zażartował
- Czyli mam rozumieć, że nie zaprosi mnie już więcej pan na ryby do swojego domku nad jeziorem- powiedziała udając zawiedzioną. Podziałało to na O`Niella jak zimny prysznic, postawił skrzynie odwrócił się do niej i patrząc jej głęboko w oczy powiedział
- A pojedzie pani ze mną na ryby??
- Jak dostane ładne zaproszenie?
- Dostanie pani na pewno.- Uśmiechną się wziął skrzynie i poszli dalej. Daniel i Teal`c nic nie mówili jeden i drugi był tak zaspany ze ledwie kontaktowali, w tej chwili marzyli tylko o pójściu spać. Postawiono skrzynie na ganku domu Teal`ca i rozpakowano ją, każdy wziął swoje rzeczy i udali się do siebie. W drodze powrotnej do swoich domków Sam powiedziała cicho do Jacka, tak, aby Daniel nie usłyszał
- Mamy jeszcze jedna noc, ojciec ma dziś dyżur na stołówce, wraca późno wieczorem, masz okazję mnie zaprosić - poczym wbiegła po schodach na ganek, swojego domku i znikła w jego drzwiach.

Późnym wieczorem ktoś zapukał do okna Carter. Otworzyła okno, o był Jack a właściwe najpierw zobaczyła bukiet polnych kwiatków a potem dopiero jego głowę
- Szanowna pani major doktor Samantho Carter czy wybierze się pani zemną w pierwszy wolny dzień na ryby – powiedział całkiem poważnie O`Niell - Ociec skończył dyżur wcześniej i siedzi na tarasie
- Dlatego jestem tu a nie od głównego wejścia - powiedział próbując się uśmiechnąć- jeszcze sobie coś pomyśli.
- Masz pomysły- powiedziała odbierając od niego kwiatki, wstawiła je do słoika, bo jedyny wazon, jaki miała został już spakowany
- Spakowana gotowa do powrotu - zapytał trochę niepewnie siedząc na parapecie.
- Tak zabieramy stąd więcej rzeczy nisz przywieźliśmy.... szkoda, że Tok`ra nie wracają
- Tak, ale oni chyba muszą poczekać do absolutnego końca- powiedział, stając na podłodze i opierając się o parapet.
- Wygląda na to, że my już im nie przeszkodzimy.
- Tak Anna podobno jest już na półmetku.
- Tak... - Powiedziała układając kwiaty w słoiku odwrócona do niego plecami.
Zapadła cisza, żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć obojgu było strasznie głupio. Sam odwróciła się, stali teraz twarzą w twarz nadal nic nie mówiąc. Na pierwszy gest zdecydował się Jack. Trochę nie pewnie dotkną dłonią jej policzka a ona wtuliła się w nią jak dziecko w poduszkę, chwila ta wydawała im się wiecznością a pocałunek, który tak niespodziewanie złączył ich usta był woda dla spragnionego. Nawet, gdy pocałunek się skończył stali wciąż wtuleni w siebie, obejmując się mocno jakby bojąc się by ta druga osoba nie uciekła gdzieś, nie rozpłynęła się jak mgła, nie znikła z wiatrem. Trwali tak dość długo nasycając się swoją bliskością, policzek przy policzku, serce przy sercu. Dziś było wyjątkowo upalnie, więc oboje mieli na sobie ubrania z cienkiego lekkiego materiału, Sam blado niebieską, prawie białą jedwabną prostą dopasowaną w pasie błękitną szarfą sukienkę na ramiączkach, a Jack spodnie na gumkę w kolorze bladej khaki i zapinaną na zatrzaski koszule w jeszcze jaśniejszym odcieniu. Jack błądził delikatnie palcami po jej plecach, zatrzaski bezszelestnie ustąpiły pod niewielkim naciskiem jej palców. Jeszcze raz spojrzeli sobie w oczy miękkie i lekkie ubrania ześliznęły się bezszelestnie się z ich gładkich ciał, podrażniając i tak wyczulone na każdy najlżejszy nawet dotyk nerwy. Byli bezwolni, pragnęli tylko więcej, więcej i więcej bliskości drugiej osoby jej pocałunków pieszczot dotyku, nie interesowało ich nic wokoło teraz liczyli się tylko oni nikt i nic więcej. Rano obudził ich dopiero drugi gong na śniadanie, które jednak postanowili sobie odpuścić i pojawić się dopiero na obiedzie. Jack obudził się pierwszy "cholipka, dlaczego ona ma tak wąskie łóżko" pomyślał zaraz po przebudzeniu. Chciał się przekręcić by lepiej się ułożyć, ale w tym momencie obudził Sam.
Spojrzała na niego i przeciągnęła się jak kocica pocałował.
- Dzień dobry - powiedział Jack.
- Dzień dobry- odpowiedziała mu.
- Czemu my nie pomyśleliśmy o tym wcześniej? - Zapytał próbując zażartować.
- Zamknij się - odpowiedziała mu stanowczo i pocałowała go.

Na obiedzie zjawili się spóźnieni, ale bardzo głodni i zadowoleni. Godzinę później byli już na statku lecącym w stronę ziemi a w kolejne pięć godzin później wszyscy wraz z bagażami znaleźli się w sali odpraw w SGC. Ich rzeczy zostały poukładane wokół ścian a broń na stole, na szczęście w sali nie było wtedy nikogo. Dziwne hałasy i płacz dziecka zwabiły generała Hammonda do sali odpraw wraz z kilkoma ochroniarzami.
- Pułkownik O`Neill?- Zapytał zdziwiony
- Tak wiem powinienem być w mundurze, ale tam jest teraz tak przeraźliwie gorąco ze w czarnym po prostu nie da się wytrzymać, poza tym te ciuchy pomimo swojej prostoty i jasności podobają mi się i to bardzo- odpowiedział mu Jack.
- Wy tutaj, spodziewaliśmy się waz za kilka tygodni a nawet dalej.
- Wypuścili nas za dobre sprawowanie - powiedziała z zawadiackim uśmiechem Jack
- Aha mów tak dalej Jack...- Odezwał się do niego Daniel
- Daniel pytał ci tu o cos ktoś?
- Nie, ale ja nie powiem, kogo Anna musiała północy z aresztu wyciągać.
- A za co??
- Za nic takiego, panie generale, nie zresztą ważne - powiedział do generała a zwracając się do Daniela z piorunującym go wzrokiem – wystarczy na dziś.
-Czekam na dokładne raporty z tego, co tam się wydarzyło i jak się tam znaleźliście.
- Sir to będzie książka.
- To sobie poczytam, a teraz proszę, procedura jak po normalnym powrocie z misji waszymi rzeczami zajmie się ktoś inny.




Kilka tygodni później.

Anubis wezwał Annę- Etreje do siebie na statek, na którym teraz przebywał. Anna zorientowała się tam szybko, że cos jest nie tak, w pobliżu nie było żadnego elfskiego statku a zaraz po wejściu na statek jej służba została zabrana innym korytarzem przez lojalnych Anubisowi żołnierzy. Ona sama poprowadzona do niego okrężna drogą tak, że jak zjawiła się ma miejscu zobaczyła coś, co ja zszokowało. Ludzie Anubisa byli uzbrojeni w jakąś dziwną broń, na podłodze leżeli zakuci w kajdany, służący Etrei, elfy, które wprowadziła, jednak już nie w postaci ludzkiej, ale elfskiej i najprawdopodobniej byli martwi. Kawałek dalej jeden obok drugiego klęczeli trzej członkowie grupy SG1.
- Co tu się dzieje? - Zapytała.
- Twoi służący to byli zdrajcy należeli do rasy, która powinna wyginąć wiele lat temu- odpowiedział jej, Anubis
- Jakiej rasy?
- Przecież wiesz, ty też do nich należysz
- Co...? -Tylko tyle zdążyła powiedzieć, gdy jeden z żołnierzy, strzelił do niej.
- Rasa cienia zawsze była odporna na strzały, z zata czy stafa, więc stworzyłem cos lepszego, co was na pewno zabije, jednak ciebie za udawanie mojego dziecka zabije osobiście.
- Ojcze, o czym ty mówisz - powiedziała podnosząc się na nogi i próbując jeszcze udawać.
- Jeszcze jeden strzał i zginiesz jak ci tutaj a razem z tobą twoje ziar no - powiedział - i nie mów do mnie ojcze, nie jesteś moim dzieckiem!!!! - zagrzmiał.
Anna wiedział ze już nie ma się, co dalej ukrywać
- Tak masz racje nie jestem twoim dzieckiem- powiedział otaczając się białą poświatą
- Zginiesz za to, ale najpierw popatrzysz jak giną ci nędzni ludzie.
- Nic im nie zrobisz, słyszysz, nic- powiedziała tworząc poświatę wokół nich - absolutnie nic.
- Będziesz patrzeć jak kroją ich na kawałki i nic nie zrobisz nie masz na tyle siły by utrzymywać moich żołnierzy z dala od siebie i jednocześnie od nich- w tym momencie jeden z żołnierzy przystąpił do skrępowanego Jacka. Nie bądź taki pewny swego - powiedział a biała poświata rozeszła się niczym fala po pomieszczeniu rzucając z ogromną siłą żołnierzy Anubisa po ścianach. Momentalnie Anna wygenerował druga, która przedostała się razem z żołnierzami przez ściany. Anubis chciał skierować swoja, energię przeciwko ludziom, ale Anna stanęła mu na drodze zasłaniając ich polem siłowym. Zaatakował ją, a ona przypomniała sobie dzień podpisania pokoju z Inchokami, jej nienawiść do Anubisa gwałtownie wzrosła i uderzyła na niego ze zdwojoną siłą. Ich moc objawiła się ludziom jako dwie smugi światła, Anny, biała oślepiająca a Anubisa, ciemna szara. W pewnym momencie oboje przestali panować nad wyzwalaną z siebie energią, statek wypełniło białe oślepiające światło a potem nastała ciemność.


Sam obudziła się jako pierwsza, znajdowali się nadal w tej samej sali tylko już nie na środku tylko pod ścianą sprawdziła stan współ towarzyszy wszyscy byli nie przytomni, ale nie miała siły ich cucić nie czuła się zbyt dobrza, ale podeszła a właściwie podczołgała się do leżącej dalej Anny.
Anna była przytomna, ale bardzo słaba, a Anubis zniszczony.
- Jak się czujesz? - Spytała Sam jak tylko znalazła się przy niej
- Statki Elfów będą tu niedługo, dla mnie jednak jest już za późno, moje ziarno rwie się na wolność...
- Czy ty chcesz mi powiedzieć ze umierasz?
- Tak.... słuchaj powiedz Danielowi, że bardzo kocham jego i naszego syna i że ma znaleźć mu dobrą matkę...
- Czekaj mówiłaś ze statki elfów zaraz tu będą wiec nie marnuj sił oni na pewno coś poradzą
- Nie nic nie poradzą, zaszarżowałam z energią straciłam kontrole i cała energia, jaką miałam... Sam powiesz to Danielowi prawda?
- Sama mu to powiesz.
- Nie, spójrz widzisz to jest ziarno życia- powiedziała patrząc na niewielki punkcik światła wyłaniający się z jej ciała - jak wyjdzie z pomieszczenia ciało umrze.
- Co ty pieprzysz? Zobaczysz za kilka dni będziemy się z tego śmiać i świętować twoje zwycięstwo nad Anubisem
- Nie Sam, na prawdę kocham was wszystkich mam nadzieje, że wybaczycie mi to małe kłamstewko, ale chciałam być szczęśliwa i udało mi się, mam... miałam wspaniałego męża, dziecko, prace.
- Masz Ann masz i nie wiem, o jakim kłamstewku mówisz.
- Mówię o Ewie Senz zresztą... Daniel wie, powiedz mu ze go kocham ... - Ziarno wędrując w górę opuściło pomieszczenie uleciało w przestrzeń.
- Anna -Sam starał się nią potrząsnąć by ocucić, ale nie dała rady nawet się podnieść znów straciła przytomność.

Obudziła się dopiero po kilku godzinach, wtedy reszta była już dawno przytomna, pierwsze, co usłyszała to Jacka wydzierającego się na jakiegoś elfa.
- Jak to? Wy zabieracie je ciało nie ma mowy jej dom jest na ziemi i my ją zabierzemy!!!- Prawie krzyczał mocno wkurzony pułkownik.
- Ona jest elfem
- Jest moim podwładnym, na ziemi na nią ją lub jej ciało czeka mąż syn i rodzice
- Ona jest elfem i zostanie pochowana między elfami tak jak wszyscy, co tu zginęli.
- Srali muszki będzie wiosna my ja zabieramy!!!.
- Pułkowniku nie mam uprawnień by panu wydać ciało.
- Nic mnie to nie obchodzi słyszysz będzie miała pogrzeb na ziemi!!!! - O`Niell był już totalnie wkurzony.
- Moglibyście się tak nie wydzierać niektórym tu głowa pęka - wtrąciła się Sam.
- Sam jak się czujesz - Jack podszedł do niej i pomógł jej wstać
- Co się stało, czemu się tak wydzierasz? - Zapytała.
- Nie chcą nam oddać ciała Anny
- Co? Dlaczego?
- Już tłumaczyłem pani przełożonemu, że Anna powinna zostać pochowana między elfami.
- Zgadzam się z pułkownikiem, na Annę czeka mąż, dziecko i rodzice ona musi wrócić na tauri.
- Nie mam uprawnień by wydąć państwu ciało.
- A kto ma?- Zapytała w końcu Sam
- Flora, jak dobrze, że jesteś - odezwał się nagle Jack
- Cześć Jack, nie sądziłam ze tak ucieszy cię mój widok, zwykle miałeś kwaśną minę jak się zbliżałam - powiedziała Flora podchodząc się do nich.
- Tak wiem, ale z tobą zawsze jakoś łatwiej mi się było dogadać niż z innym Elfem z obozu.
- Dobra, co się stało?- Zapytała.
- Nie chcą nam wydąć ciała Anny by pochować ją na ziemi.
- Anna by chciał spocząć na ziemi jestem tego pewna, dlatego zabierzemy tylko bransoletę i pukiel włosów, tyle wystarczy do symbolicznego grobowca, jaki zostanie jej wystawiony.
- Bransoletę? - Zapytał Jack.
- Tak wy macie nieśmiertelniki na łańcuszku a my na ręce w postaci niewidocznej gołym oknem bransolety Anna dostała taki już w kilka dni po tym ja się znalazła na PiesCell.
- Aha..... czyli możemy zabrać ciało Anny? - Dopytywał się dalej
- Tak oczywiście- odpowiedziała mu spokojnie Flora
- Pani Floro- zaczął spokojnie Elf - czy nie lepiej by było gdyby pani Anna spoczęła na Elfskiej ziemi
- Beta wyleciała w powietrze, ostatnie wieści donoszą, że program autodestrukcji włączył jeden z Tauri niejaki Major Kithow - mówiła jak zwykle tak spokojnie, że ten spokój powoli zaczął irytować wszystkich obecnych wokół niej - nie można jej, więc pochować na Elfskiej ziemi, bo ona nie istnieje.
- Dobra, my jesteśmy tu już wystarczającą ilość czasu, Tela`c znikł poszukamy go, zabierzemy ciało i chcielibyśmy do bazy wracać - rozmowie przysłuchiwał się lekarz, który wcześniej przebadał resztę drużyny wiec wtrącił się teraz do rozmowy.
- Bardzo przepraszam, ale wolałabym najpierw przebadać panią Carter, znaleźliśmy ja najbliżej Anny, więc wolałabym się upewnić czy wszystko na pewno w porządku.
- Dobra Carter idź z panią doktor a ja poszukam zguby ciekawe gdzie się podział - powiedział do niej O`Niell
- Szukają po statku waszych rzeczy pewnie są gdzieś w okolicach ładowni- poinstruowała go Flora
- Aha dobra to ja tam idę ich poszukać- poczym oddalił się od pań.
Jack spotkał zgubę już zaraz po wyjściu, miał w rękach ich rzeczy. Ciało Anny przygotowano do zabrania przez SG1. Gdy mieli już wchodzi do wrót Flora dał Sam list.
- Masz i daj go Danielowi – powiedziała,- ale nie wcześniej niż po pogrzebie.

Gdy już znaleźli się w sali wrót w SGC ich oczom ukazał się dziwny widok, dwie postacie jakby Anna i Daniel tyle ze wyżsi, poza tym Daniel był w jakimś dziwnym mundurze a na ramionach miał pagony pułkownika, po za nimi w sali było mnóstwo ochrony z wycelowaną w dwójkę bronią. Jack niosący ciało Anny właśnie schodził z trapu, gdy kobieta podeszła do niego i złapawszy Annę za rękę dokładnie ją obejrzała.
- Gdzie jest bransoleta, gdzie nieśmiertelnik, co z nim zrobiliście??- Zapytała przerażonym szeptem.
- Elfy go zabrały - odpowiedział jej O`Niell - do symbolicznego grobowca
- To nie prawda... kłamiesz człowieku...kłamiesz - szepnęła, w tym czasie mężczyzna sprawdził cos na panelu przytwierdzonym do jego ręki, po czym gwałtownie szarpną ja do siebie mówiąc
- Sol musimy wracać
- Nie Abel nie jeszcze musimy się znaleźć na Elfo w tym czasie musze, wiedzieć, co się stało z jej nieśmiertelnikiem
- Nie mamy czasu, poza tym nie wolno nam tak się bawić czasem.
- Jeszcze trochę Abel proszę
- Nie- powiedział stanowczo. Jedną ręką trzymał ja a drugą nacisnął coś na panelu i oboje znikli w strugach zielonego światła, na twarzy kobiet malował się ból a po policzkach spływały łzy.

Reakcja Daniela i rodziców Anny była do przewidzenia, w rezultacie to Jack i Sam zajęli się organizacja pogrzebu. Rodzice Anny nie mieli pojęcia, nad czym pracowała ich córka, więc trzeba było zorganizować dwie uroczystości jedna dla członków SGC, która odbyła się w sali wrót a druga dla rodziny i znajomych na wojskowym cmentarzu.

Anna została pożegnana z wszystkimi wojskowymi honorami sam prezydent przybył na ten pogrzeb. Uznano ją za bohaterkę i awansowano do stopnia kapitana oraz odznaczono krzyżem walecznym.

Po pogrzebie Sam dała Danielowi list od Flory. Przeczytał go jeszcze tego samego wieczora.

-Danieli kim była Ewa Senz ? Zapytała po pogrzebie sam – wiem, że może nie powinnam pytać, ale Anna przepraszała za cos, co jest z nią związane
-Anna i Ewa to jedna osoba po prostu Anna jest drugą szansą Ewy
-Anna zmieniła nazwisko?
-nie Anna była Ewa na planecie, na której nakręcono Stargeate SG1 załamanie czasoprzestrzenne ja tu przyniosło, przez cały życie tu taj Anna ukrywała tę prawdę przed wszystkimi zasłaniają się dziecięca amnezja
-kim była Ewa
-Była kompletnym przeciwieństwem Anny, - w tym momencie Daniel opowiedział je po kurtce historie Ewy i początek życia Anny.
-Wiec Grimach miał racje, co do niej- Sam powiedziała zamyślona
-Tak nie mylił się... wież że Anna to znaczy Ewa była fanką tego serialu,
-Tak ?


Danielu zapewne zastanawiasz się, dlaczego tak naprawdę Anna zdecydowała się na tę misję. Otóż ma to związek z przeszłością, Elfów z naszą domniemaną zagładą. Jak już się zdążyłeś się zorientować Anna była elfką, narodziła się bowiem z elwskiego ziarna życia.

Rasa elfów został stworzona w szczególny sposób, nasze ziarna życia generują cała naszą moc, w skutek, czego jest bardzo silne i może samodzielnie przetrwać czasem nawet tysiące lat a potem narodzić nowe ciało.
Trzy tysiące lat temu poznaliśmy rasę Inhoków rozpoczęliśmy z nimi ścisłą współpracę, po kilku latach okazało się, że zaczynają nas wykorzystywać, zwróciliśmy im na to uwagę a w kilka dni później Inhockie statki rozpoczęły bombardowanie naszych miast. Byliśmy kompletnie zaskoczeni całą sytuacją jednak nasze siły zbrojne szybko zareagowały. Właśnie wtedy rozpoczęła się trwającą 10 lat wojna. Inchokowie byli silni, wyparli nas do podziemnych miast tam trwaliśmy 8 lat nie dając za wygraną. Po 10 latach wojny Inchokowie zaproponowali pokój. Warunki ustalono przez interfejs, ale do podpisania stawili się osobiście wszyscy władcy wraz ze swoimi następcami. Podczas podpisywania traktatu kompleks, w którym się to odbywało został opanowany przez goa-uld. Byli oni w zmowie z Inchokami właściwie to oni nasłali na nas te rasę. Całe wydarzenie było pokazywane na żywo, wszyscy mogli obserwować jak Anubis morduje naszych władców. W kilkadziesiąt miesięcy później do podziemnych miast wpuszczono gaz zabijając bilardy elfów wiedząc jednoczenie, że kiedyś się odrodzimy. Nasza ochrona nie dawała sobie rady z atakiem połączonych sił Goa-uld i Inchoków, Anna już w tedy zgodziła się na ten plan po śmierci królów opieraliśmy się jeszcze trochę ponad rok przez ten czas Anna była nosicielką Etrei, dziecka Anubisa.
Między elfami i członkami rodu królów a konkretnie między ich ziarnami jest taka zależność, że jak zginą wszyscy z rodu królów i ziarna zostaną zniszczone to nikt się nie odrodzi żaden elf. Wiem zapytasz zapewne czy Anubis tez o tym nie wiedział, odpowiem ci, że wiedział, broń, z jakiej zgładził on królów zniszczyła też ich ziarna. Jednak na spotkanie przybyli Królowie z następcami. Królów było 3 i następcami miały być ich jedyne dzieci jednak Królowa Rotter miął dwójkę, drugiej córki nie zabrał ze sobą wiec jej ziarno nie zostało zniszczone. Anubis o niej nie wiedział. A ona jak wszyscy widziała śmierć swojej matki. Danielu to Anna była tą dziewczyną. W zasadzie to tylko dzięki niej elfy mogły się odrodzić. Teraz była naszą jedyną szansą na pokonanie Anubisa.
Dowiedziałam się, że byłeś na wyższym stopniu egzystęcji i powróciłeś do stanu ludzkiego, wiesz ty przeszedłeś przez moment, w którym ziarno życia przejmuje cała moc osoby. Może twoja moc nie jest duża, ale po twojej śmierci ziarno przetrwa by narodzić się po latach. Pamiętaj wiec, jeśli wy naprawdę się kochacie to nawet po wiekach będziecie razem a tymczasem Anna by chciała dobrej matki dla waszego syna, dlatego gdy skończysz czytać ten list zabiorę to uczucie z twojego serca, choć nie z ziarna, jeśli tam jest. Pamiętaj...nawet po wiekach...
Margrabina Flora Rens



Kilka dni później około godziny 21 zbudziło Jacka głośne walenie do drzwi. Zwlókł się wiec z kanapy, na której zdrzemną się oglądając jakiś film i otworzył zaspany, drzwi w tej chwili rozespania mu zaraz przeszło, bo został ostro potraktowany jakąś dużą kopertą.
- Sam?...- Zdążył jeszcze powiedzieć do wpakowującej się do jego domu kobiety
- Zastanawiałam się, dlaczego niema cię dziś w pracy nikt tego nie wiedział, a o dziwo generał był dość nie uchwytny. Wracam wiec do domu z zamiarem zadzwonienia do ciebie i wyjmuje pocztę ze skrzynki a tam ta oto koperta a w środku....!!!
- Sam ja...-Chciał się tłumaczyć, ale mu przerwano.
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że planujesz przejść na emeryturę jak? Pytam się, dlaczego dowiaduje się o tym ostatnia?!?! Jack?!?!
- Bo wiedziałem, że byś zaczęła mnie przekonywać do zmiany decyzji.
- I masz rację, dlaczego odchodzisz tylko nie pieprz mi, że jesteś zmęczony, bo w to na pewno nie uwiężę.- Gdy to mówiła on podszedł do szafki i wyją cos z niej, po czym podszedł do niej. Gdy już skończyła wziął jej prawą rękę delikatnie ucałował i wsuną jej na palec pierścionek, poczym powiedział.
- Nie mam ochoty dłużej na ciebie czekać, słyszysz, nie mam ochoty.
- Jack...- Teraz to ona nie zdążyła powiedzieć, bo ten zamkną jej usta pocałunkiem.
- Cicho kocham cię - i całowali się dalej, A efekt tego był taki ze Sam o mały włos nie spóźniła się następnego dnia do Bazy. W kilka tygodni później pobrali się.


- Szkoda, że Janet nie będzie moja druhną. - Powiedział Sam do Jacka podczas wybierania zaproszeń.
- Tak szkoda, że jej i Anny już z nami nie ma. -Przytakną jej.
KONIEC

Użytkownik EsaSol edytował ten post 13.08.2004 - |14:20|

  • 0

#32 Ogotai

Ogotai

    Plutonowy

  • VIP
  • 456 postów

Napisano 13.08.2004 - |17:29|

Całkiem niezłe :P
  • 0

#33 harcerzyk123

harcerzyk123

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 129 postów
  • MiastoWhitestock

Napisano 13.08.2004 - |18:47|

Opowiadanie według mnie jest całkiem niezłe. Co prawda nie jestem shipperem i za bardzo nie lubie tworzenia związków damsko-męskich w SGC. Ale opowiadanie przeczytałem i mi się nawet podobało. Pomysl ciekawy i nie powiązany z SG ale podobał mi się (plan elfów na zemstę he he he niezłe).
A druga moja uwaga dityczy ortografii i interpunkcji. Mała prośba staraj się wrzucić posta przed umieszczeniem na forum np. do worda i sprawdzić gramatykę.
Pozdrawiam i życzę dalszej weny.
  • 0
"Ambassador Kosh has been a busy boy today."
"They say God works in mysterious ways."
"Maybe so, but He's a con-man compared to the Vorlon."
-- Garibaldi and Sinclair in Babylon 5:"Deathwalker"

#34 Obi

Obi

    Moderator

  • Moderator
  • 3 264 postów
  • MiastoWawa

Napisano 13.08.2004 - |19:06|

Załuje tylko 2 rzeczy . Po pierwsze że to już koniec i tego że Anna zginełą .
Dołączona grafika
Dołączona grafika

#35 memlay

memlay

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 56 postów

Napisano 04.02.2005 - |11:04|

wada:
za długie

zaleta:
"Szła ulicami miasta rozmyślając o swojej przeszłości, o swojej tajemnicy: o załamaniu czasoprzestrzennym, które było zanim została adoptowana, o zmarnowanym życiu, dwóch próbach samobójczych, obu nie udanych, o nie udanym małżeństwie, o rozwodzie, drugiej szansie, którą wykorzystała do maksimum, w głowie jednak słyszała nadal swego byłego męża i lekarza, choć przed oczami przewijały jej się różne obrazy z jej przeszłości zarówno tej z przed adopcji jak i tej po."

Wprowadzenie w porządku - nie zgadzam się że zdania złożone są złe. Po patrzecie jak dodaje zdania proste do tego złożonego, rozwijając wątek, wprowadzając nas w klimat jej życia. Z tym że - własnie to wprowadzenie ma jedną wadę - zbyt szybko się dowiadujemy o jej życiu. Zbyt szybko dowiadujemy się o tych "próbach samobojczych", "rozwodzie". Takie rzeczy staramy się przeciez ukryć, można by wprowadzić później jakiś wątek wprowadzający nas w tą wiedzę.

ps.
Pierwsze opowiadanie znacznie bardziej się mi podobało.
  • 0

#36 Megi

Megi

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 86 postów
  • MiastoCrosno

Napisano 26.09.2008 - |12:46|

Niezłe mi się naprawdę podoba, zwłaszcza pomysł połączenia świata fantasy->elfy ze światem SG. Naprawdę za to duże brawa, a nawet podwójne pomysł naprawdę wypalił! Poza tym strasznie mi się spodobała ostatnia scena z PeaceCell z udziałem Jacka i Sam! Narmalnie Romeo i Julia XXI wieku! Tylko zamiast sceny balkonowej parapetowa :lol: ! Za to należą Ci się ogromne brawa ;)

Ale są i minusy: orty i lieterówki. Na przyszłość mała rada: wrzuć opowiadanko do np. Worda i to popraw, bedzie sie o wiele lepiej czytało :)
I jeszcze jedna uwaga: nie myl nazw własnych: czasami pisałaś PeaceCell, a czasami PiesCell, a zwłaszcza nazwisk! (chodzi mi o Jacka)

Ale ogólnie naprawdę świetne, trochę "kosmetyki" i będzie perfect. Widać że masz talent i dużą wyobraźnię :lol:

Użytkownik Megi edytował ten post 26.09.2008 - |12:47|

  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych