Tytuł oryginału: Lightbulb, Tape and A Box of Chocolate Autor: Blue Topaz, blue-topaz@lycos.com
Tłumaczenie: ArTi
Gatunek: Humor, Romans
Pary: Jack/Sam
Ostrzeżenia: brak
Prawa autorskie: Stargate SG-1 nie należy do mnie, lecz do MGM, Gekko Corp., Sci-Fi Channel, Showtime. Postacie, sytuacje i zdarzenia są własnością autorów.
Dedykacja : dla kmi01 – Dziękuję za dedykacje w PORADNIK – ROZDZIAŁ 2
Korekta gramatyczna i stylistyczna: Stefan Bolzman
Część pierwsza: Żarówka, .........
Nudzę się, reszta SG1 jest teraz na P 34-549 a ja utknęłam tutaj sama w izba chorych. Janet nie pozwoli mi zbliżyć się do mojego laboratorium, na pewno powie, że potrzebuję odpoczynku i będzie grozić, że przywiąże mnie do łóżka, jeśli nie będę współpracować. Jeśli mam być szczera, dopiero co zemdlałam.
Janet spostrzegła to jako okazję na to, by zorganizować mi wypoczynek wbrew mojej woli. Faktycznie jestem również trochę anemiczna, gdzieś tak od miesiąca. SG5 przyniosło nowy "dzinks", jak to przedstawił „pewien” pułkownik. Na początku było to ekscytujące, ale gdy zrobiłam wszystkie testy, które tylko mogłam wymyślić, nadal nie mogłam odkryć co to było. To mnie trochę sfrustrowało, ale naprawdę porządnie się wkurzyłam kiedy ten palant (tj. dowódca SG5, major Blaine) przyszedł wczoraj do mojego laboratorium i nieśmiało wybąkał, że "dzinks" nie był w rzeczywistości "dzinksem" ale..., wierzcie lub nie, żarówką.
Jego zespół wrócił na tamtą planetę gdzie to zdobyli i odkryli czym naprawdę był ten "dzinks". Miał dużo szczęścia, że Daniel i pułkownik byli w moim laboratorium kiedy przyszedł mi to powiedzieć, i przeprosić, inaczej mogłabym powiedzieć kilka soczystych słów i cisnąć tą głupią " żarówką" prosto w jego głowę. Zamiast tego po prostu spojrzałam i powiedziałam: - "W porządku majorze. ....A tak, następny razem jak wróci pan na tą planety proszę nie zapomnij SPYTAĆ tubylców, po co dali wam "ŻARÓWKĘ" bez powiedzenia, że to jest "ŻARÓWKA"!
Myślę, że moje spojrzenie zaczęło słać później mordercze błyski, ponieważ major zaczął się trochę wiercić. Człowieku, nie wiem kiedy rozwinęłam zdolność, by powodować wiercenie się majora. Domyśliłam się, że pułkownik wspomagał mnie trochę. Następnie major Blaine odmeldował się. Odwróciłam się i zobaczył dwóch moich kolegów gapiących się na mnie. Pierwszy przemówił pułkownik.
- No, no, więc dobrze, nigdy nie wyobrażałem sobie, że jesteś Carter taka awanturnicza. To było ….. oziębłe. Jesteś bardzo.... Ty jesteś tak …"
-Jestem bardzo co Sir? Wie pan jak dużo czasu straciłam na tą …. tą …. żarówkę Sir?, Myślałam, że to coś interesującego, coś innego, coś … nie wiem …. przydatnego - odpowiedziałem mu prawie krzycząc. Byłam wściekła.
-Miałem zamiar powiedzieć "jesteś naprawdę onieśmielająca" ale teraz zmieniam to na "jesteś naprawdę przerażająca".- uśmiechał się, w ten swój cholerny sposób, który powoduję że zapominam właściwie o wszystkim.
- No już Carter, nie denerwuj się tak tym. Blaine zaczął dopiero 2 miesięcy temu, to była jego co …. czwarta, szósta misja? Daj temu facetowi szansę, co? Poza tym, on jest zadurzony w tobie.
- Co? - rozbawienie szybko zastąpiło gniew.
- Słyszałaś. ON ... JEST ... ZADURZONY … W … TOBIE. Czy chcesz bym to przeliterował? - uśmiechał się, ciesząc się, że mnie zakłopotał. Tak właśnie mi dokucza. I muszę się przyznawać, jakoś to lubię. Czy to ma sensu, że lubię być zakłopotana?
-Daniel, czy wiesz o czym mówi pułkownik? - naturalnie mój mechanizm samoobrony zaczął pracować i wiem, że Daniel będzie popierał mnie we wszystkim, ponieważ zawarliśmy jakiś rodzaj zmowy przeciw pułkownikowi.
- Och tak, wiem. Faktycznie Sam, tym razem muszę zgodzić się z Jack'iem.
Nie mogłam w to uwierzyć. Daniel zdradził mnie, więc będzie musiał za to zapłacić.
- No taa, z jakiego powodu myślicie chłopaki, że on jest we mnie zakochany?
- Cóż, nie wiem czy zaważyłaś, że zawsze rumieni się gdy z tobą rozmawia. - Taka była odpowiedź pułkownika.
- Stara się też codziennie pójść do twojego laboratorium. - dodał Daniel.
- Oj tak, Daniel nie zapomnij co się stało gdy wróciliśmy z deszczowej planety. Naprawdę usłyszeliśmy jak mówił w szatni swoim kolegom z zespołu jaka jesteś "fajna".
- Jack nie "fajna", sądzę że słowami których użył były "niebezpiecznie atrakcyjny"
- A to jakaś różnica?
- Rzeczywiście słyszeliście że to powiedział? - gapiłam się na nich nie wierząc słowom, które powiedzieli. Zaczęłam podejrzewać, że to jest zmowa pomiędzy nimi dwoma. Daniel, ty zdrajco. Będziesz żałował, że mnie zdenerwowałeś. Tylko zaczekaj, aż dostanę cię w swoje ręce.
- Och tak, nawet zarejestrowaliśmy całość na kasecie. Daniel ma ją w swoim laboratorium.
Wpatrzyłem się w nich pusto i dopiero po chwili wiadomość dotarła do mnie.
-Na kasecie? Czy rzeczywiście masz to? Jak … kiedy … jak?
- Cóż, byliśmy w dobrym miejscu w odpowiednim czasie
W porządku, później gdy już ją przesłucham skonfiskuję taśmę możliwie szybko. Pod warunkiem, że oni naprawdę ją mają.
- A zatem dobrze, mogę ją przesłuchać?
- Pewnie, dlaczego nie. Daniel, chodźmy.
- Mmm, przepraszam Jack. Mam umówione spotkanie z Teal'ciem w jego kwaterze. Pomaga mi z tym napisem Goa'uldów który znaleźliśmy na P 34-549. Ale Sam, jeśli naprawdę chcesz przesłuchać kasetę, to jest na moim biurku. Tutaj jest klucz do mojego laboratorium.
Zanim zdążyłam sięgnąć po klucz, Pułkownik już zabrał go z ręki Daniela.
-Chodź, pójdę z tobą. Nie chcę, by w jakiś „przypadkowy” sposób się zniszczyła.
Czytał w moich myślach. Nie wiem, czy powinnam go za to znienawidzić czy nie.
Szliśmy, aż nagle pomyślałam, że oni mogą blefować, nigdy nie przypuszczałam, że to może być prawdą. Więc szłam korytarzem SGC myśląc, jak wpakowałam się w ten bałagan. A więc, będę w zasadzie słuchała rozmowy która powie mi, że major Blaine zakochał się we mnie, przed facetem w którym ja się zakochałam. Klasyfikuję to jako totalnie zakręcone.
Pułkownik O'Neill nie powiedział ani słowa. Nie wiem co czym myślał. Żałuję, że nie potrafię czytać w myślach. Przeklęta Anise i jej wykrywacz kłamstw. Przeklęty regulamin. Mogę tylko mieć nadzieję, że jakoś pewnego dnia będę mogła powiedzieć mu jak wiele dla mnie znaczy. "Znaczy o wiele więcej , niż przypuszczałam", jakoś te słowa utkwiły mi w pamięci. Westchnęłam.
- W porządku?
Para brązowych oczu łagodnie patrzyła na mnie. Muszę wymyślić coś mądrego by odpowiedzieć.
- Taa, jestem …- chciałabym powiedzieć ci jak bardzo cię kocham, oczywiście to nie jest mądra odpowiedź. Uczciwa, ale nie mądra. -… zmęczona i rozczarowana. Pracowałam nad tą rzeczą przez tydzień i ona okazała się być żarówką. Czy to nie straszne? Czasami czuję, że ktoś tam na górze żartuje sobie ze mnie. - Powiedziałem posępnym głosem. Posępnym, ponieważ nie mogłam powiedzieć mu rzeczy, którą chciałabym powiedzieć mu najbardziej. Ostatnio staję się coraz lepsza w ukrywaniu swoich uczuć, domyślam się, że praktyka ma tu jakieś znaczenie.
- Jeśli tak chwilę pomyśleć o tym, to właściwie jest to nawet zabawne, jak myślisz? - uśmiechał się tak łagodnie, że moje serce się prawie roztopiło. Opanuj się dziewczyno, jesteś na korytarzu SGC, możesz zacząć "ślinić" się później.
- Tak, przypuszczam że tak. Jak tylko przezwyciężę to dołujące uczucie, będę w stanie udawać rozbawienie. Jak przypuszczam. - uśmiechnęłam się słabo do niego.
- Dobrze, jesteśmy. Wiesz co, ta kaseta jest właściwie zabawna. Możesz się uśmiać, jak jej posłuchasz. - otworzył drzwi do biura Daniela i od razu poszedł do jego biurka. Znalazł kasetę.
- Gotowa?
- Dlaczego miałabym przygotowywać się, by usłyszeć kasetę? - byłam trochę zmieszana.
- Może chciałabyś usiąść. To jest długa kaseta.
Wzruszyłam ramionami, moglibyśmy już z tym skończyć. Wzięłam jednego z krzeseł Daniela i usiadłam na nim. Pułkownik zrobił to sam i usiadł całkiem blisko mnie. Nacisnął PLAY.
-… ona uratowała Ziemię kilka razy. To nie oznacza braku szacunku dla pana albo coś majorze ale major Carter to nie pana liga! - Rozpoznałam głos. To był Kapitan Payne z SG5, on też jest naukowcem.
- Taa majorze, poza tym major Carter jest taka dziecinka. Dlaczego miała by chcieć wyjść z panem?
Myślę, że to był Kapitan Leon, on powiedział to kpiarskim głosem. Patrzę na Pułkownika i mruczę
- Dziecinka? - On się tylko uśmiechnął.
- Cóż, nie będziesz wiedział, jeśli nie próbujesz, czyż nie? - To był głos Blaine’a.
- Proszę posłuchać mojej rady majorze, zostaw major doktor Samanthę Carter w spokoju, jeśli chcesz mieć spokojne życie w SGC.
- Dlaczego? - jego głos zdradzał lekkie zakłopotanie i prawdę mówiąc ja też byłam
- Po pierwsze, jej ojciec jest generałem, który działa jako nasze łącznik z Tok'ra. To samo już wystarczy. Po drugie, SG1 jest bardzo zgranym zespołem. Oni są jedynym początkowym zespołem, który przeżył więcej wydarzeń niż wszystkie inne zespoły razem wzięte. Jeśli coś się jej stanie, wtedy reszta zespołu zrobi wszystko, żeby „ktoś” za to zapłacił. Po trzecie, ona może mówić „techno-bełkotem” kiedy pułkownik O'Neill jej każe i, jeśli nie możesz zrozumieć tego nie marnuj jej czasu. Po czwarte, dużo facetów, zarówno obcych jak i ludzi, było w niej zakochanych. Ale nigdy nie widzieliśmy żeby chodziła z kimś na serio. Niektórzy z nich są przystojniejsi i inteligentniejsi od pana. Po piąte, większość facetów w bazie myśli o niej. Jeśli ty umówisz się z nią, będziesz facetem, którego wszyscy znienawidzą. - To był głos Leona. Jak to się stało, że wyszedł z tyloma przyczynami dla których nikt się zemną nie umawia? Dobrze, nie mogę z nimi nie zgodzić, chociaż mam wątpliwość co do ostatniej. Muszę zapamiętać, by spytać o to później pułkownika.
- Naprawdę? Dobrze, to nie jest moje wina, że ona jest tak inteligentna i atrakcyjna, czyż nie? Niebezpiecznie atrakcyjna. Człowieku, ja naprawdę ją lubię, no wiesz. Czy wiesz może jak dostać się blisko niej?
- Majorze, nie słucha pan co mówię? Ona jest poza pana zasięgiem. Proszę się nie ośmieszać. Pan jest świetnym dowódcą, a ja nie chcę mieć w najbliższym czasie nowego ”
- Dlaczego miałbyś mieć nowego dowódcę?
- Dobrze, właśnie przypomniałem sobie, że jest po szóste. Ona może kopnąć pana w dupę. I kiedy ona się dowie, że urządzenie które dostaliśmy jest tylko żarówką jak pan myśli jak zareaguje?
- Zgadza się Sir. Major Carter będzie tak na pana wkurzona, że nie będzie nawet brać pod uwagę by był pan w tym momencie jej przyjacielem. Nie mówiąc już o randce.
- Dobrze, to jest mój błąd. Byłem zbyt podekscytowany kiedy krajowiec dał nam to urządzenie. Myślałem, że major Carter będzie bardzo szczęśliwa z powodu nowego obiektu badań. Czy widzieliście jak się uśmiechnęła do mnie kiedy daliśmy jej urządzenie? Mógłbym wtedy umrzeć jako szczęśliwy człowiek.
Zaczęłam czuć się winna z powodu mojego wcześniejszego zachowaniu względem niego. On tylko próbował być miły. Chwila, …. jeśli pułkownik był obecny kiedy Daniel zrobił to nagranie wtedy on wiedział przez cały czas o ….
- Jeez Sir, naprawdę zrozumiał pan to źle.
Przycisnęłam STOP.
- Ła Carter, doszliśmy do interesującego miejsca.
Gapiłam się na niego.
- Sir, dlaczego byliście pan i Daniel w moim laboratorium kiedy Blaine przyszedł informować mnie o żarówce?
- Byłem tam, by zobaczyć jak zamierzasz zareagować.- znów się uśmiechnął.
- Dlaczego?
- Ponieważ chciałem się upewnić, że nie zrobisz niczego głupiego. Wiem, że byłaś zafascynowana tym "dzinksem", więc będziesz bardzo, bardzo zdenerwowana. Więc pomyślałem z Danielem że możesz dać mu w twarz albo zrobić coś podobnego. - Muszę przyznać, że to ma sens.
- I … też chciałem wiedzieć, czy nie zrobisz czegoś z sadystycznych scenariuszy, z którymi wyszli Payne i Leon.
- Sadystyczne scenariusze, Sir?
- Tak, jeśli teraz to włączysz, zobaczysz jak pomysłowa jest ta dwójka. Oni powinni być autorami horrorów. Wiesz, były takie że zostawiły w moim umyśle nie za bardzo ładny obraz ciebie, więc kolejnym powodem, by tam być, było oczyszczenie mojego wyobrażenia ciebie.
- Ohh....
- Wciśnij w końcu ten guzik.
Następnie usłyszałam resztę kasety. pułkownik O'Neill jednak miał rację. Obaj kapitanowie z SG5 powinni być autorami horrorów. Nic dziwnego że major Blaine wyglądał na zdenerwowanego kiedy przyszedł wcześniej do mojego laboratorium. Nagle poczułam się bardzo zmęczona. Domyśliłam się, że cała ta praca laboratoryjna zaczęła dawać o sobie znać.
Przysunęłam się, by wziąć kasetę ale Pułkownik był szybszy.
- A… A… A… zamierzam zatrzymać kasetę. Jeśli chcesz jej posłuchać, po prostu poproś OK?
- Sir, A tak w ogóle to co zamierza pan robił z tą kasetą? Po prostu proszę mi ją dać.
- A ty? Co zamierzasz z nią zrobić?
- Zamierzam ją spalić. - Zdecydowałam że szczera odpowiedz jest jedynym wyjściem.
- Carter dlaczego zrobiłabyś coś takiego. Ta kaseta jest wyrazem uczuć majora Blaine’a dla ciebie. Przecież nie chcielibyśmy złamać mu serca dwa razy wciągu jednego dnia, prawda?- znów zaczął się uśmiechać.
- Z całym szacunkiem Sir, ja ….- Zanim skończyłam moją wypowiedz zobaczyłam przed oczami jasność a następnie wszystko co widziałam stało się czarne. Nadal usłyszałam pułkownika wołającego moje imię zanim zupełnie nie "odleciałam".
Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam znajomy sufit izby chorych. Spojrzałem dookoła i zobaczyłam Pułkownika spoglądającego na mnie.
- Hej, jak się masz?
- Co się stało?
- Hej Doc, Carter się obudziła. - zignorował moje pytanie i zawołał Janet.
- Hej. Jak się czujesz? - Janet wyszła ze swojego biura i zbliżyła się do nas.
- Janet, co się stało? Dlaczego tu jestem?
- Cóż, po prostu zemdlałaś. Pozwól mi zaznaczyć, że jesteś nieznacznie zanemizowana i jestem pewna że zignorowałaś mój zalecenia byś regularnie jadła i odpoczywała.
Złapana na gorącym uczynku, uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Och … Więc na jak długo wyłączasz mnie z obowiązków? - próbowałam wstać ale pułkownik położył mi rękę na ramieniu i delikatnie popchnął z powrotem na łóżko
- Nie tak szybko Carter. Pozostajesz w łóżku i odpoczywasz aż Doktor nie będzie zadowolona z twoim wyników badania krwi.
- Zabiorę ci 3 dni.
3 dni? W łóżku izby chorych przez 3 dni? Nic nie robiąc? Zamierzałam zaprotestować ale gdy popatrzyłam na pułkownika i Janet, zrozumiałem, że nie mogłabym i tak wygrać z ich argumentami.
- Trzy dni to bardzo długo Janet. Czy mogę przynajmniej dostać mojego laptopa? - zapytałam błagalnym głosem.
- Nie dzisiaj, być może jutro. Teraz lepiej odpoczywaj. Wyślę pielęgniarkę, by przyniosła ci coś do zjedzenia.
- Ok.
- Posłuchaj, muszę teraz iść. Będzie ci tu dobrze?
- Myślę że tak. Poza tym pułkownik jest tutaj. Jestem pewna że będzie chętny, by być przez chwilę moją osobistą pielęgniarką. Będzie przynosił mi wodę do picia i inne rzeczy.
- Hej, to przełożeni oficerowie i są niczym dla… - trochę protestował ale poza tym uśmiechał się.
- Sam, w takim razie zostawiam ciebie w odpowiednich rękach pułkownika, - powiedziała Janet i wyszła z izby chorych.
- Więc, jak się czujesz? - spytał z poważnym wyrazem twarzy.
- Dobrze, tylko chwilowo mam drobne zawroty głowy i jestem zmęczona.
- A więc, to nauczy cię nie ignorować następnym razem zaleceń lekarza. Przestraszyłaś mnie, wiesz. Myślałem..... - jego wypowiedz zostało przerwana przez nadejście majora Blaine'a.
- Przepraszam. Majorze, pułkowniku. Ja tylko …. mmm … słyszałem o … o pani stanie … i … major Carter, chcę tylko jeszcze raz powiedzieć, że … że jest mi bardzo, bardzo przykro … ja nigdy … nie zmierzałem sprawiać pani tyle kłopotów.
Wyglądał jak mały chłopiec, który właśnie został zbesztany przez rodziców.
- W porządku majorze, to nie jest pana wina. Mam także inne projekty poza pana żarówką.
- Mimo to nic nie poradzę, że czuję się winny.
Pułkownik O'Neill zbliżył się do niego i powiedział, - Blaine, mogę zamienić z tobą słowo ? Carter, zaraz wrócę OK? Odpoczywaj, majorze to jest rozkaz. - potem wyciągnął Blaine'a na zewnętrz zanim Blaine mógł coś jeszcze powiedzieć.
Cudownie było spojrzeć w twarz Blaine’a. Tak zdecydowanie gościł na niej strach. Przypuszczam, że słowa Payne'a i Leona nadal tłukły mu się po głowie. Nagle poczułam się tak zmęczona, więc zamknęłam oczy i pozwoliłam aby ogarnął mnie sen.
Kiedy obudziłam się, był już następny dzień. Popatrzyłam na zegar w izbie chorych. Reszta SG1 była już prawdopodobnie w tej chwili na P 34-549. Daniel powiedział, że pismo sygnalizuje istnienie świątyni gdzieś w okolicy ruin i chciałby tam wrócić. I znając Daniela, misja potrwa kilka dni.
Byłam znudzona. Pielęgniarka przyszła i poszła. Nie miałam jeszcze mojego laptopa. Janet powiedziała, że każe by ktoś mi go przyniósł. Usłyszałam kroki na zewnątrz, brzmiały znajomo. Wtedy pojawił się Pułkownik i zanim zauważyłam, na moich kolanach wylądowało pudełko.
- Dla mnie?
- Nie Carter. Przyniosłem pudełko czekoladek do izby chorych i rzuciłem je na twoje kolana ale ono nie jest dla ciebie. Jest dla Teal'ca.
Zachichotałam. Przypomina mi to trochę okres gdy mieliśmy połączoną pamięć. Jakoś mi tego brakuje.
- Dzięki Sir.- Zaczęłam otwierać pudełko.
- A zatem, co pan tu robi?, myślałam że jesteście nadal na P 34-549? - Biorę jedną z czekoladek i wkładam do ust. Mniam.
- Tym razem pozwoliłem SG5 niańczyć Daniela. Teal'c poszedł z nimi. W zasadzie to jest misja Daniela.- wzruszył ramionami.
Zostawał tutaj dla mnie. Czyż to nie słodkie?
- Założyłabym się, że wykorzystał pan rangę, by wysłać SG5 na tą misję. - Uśmiechnął się na moje stwierdzenie ale nie usiłował zaprzeczyć. Zaproponowałam mu czekoladkę.
- Nie dzięki Carter. Czekoladki są dla ciebie. Wiem że zawsze miałaś do nich słabość.
- Więc Sir, co powiedział pan wczoraj majorowi Blaine'owi? - Muszę przyznać, że byłam naprawdę tego ciekawa.
- Och … nic. Tylko upewniałem się, że nie zrobi już nigdy takiego samego błędu.
- Tylko to?
- Tak, tylko to
Nie wiem dlaczego ale znów poczułam się trochę zmęczona.
- Jesteś zmęczona? - Skąd wiedział?
- Taa.
- W porządku, pozostawię cię teraz byś odpoczywała. Cześć. - I wyszedł z izby chorych
Wpatruję się przez chwilę w drzwi. Być może to całe odpoczywanie nie jest jednak takie złe. Mogę zobaczyć jak słodki jest w rzeczywistości pułkownik. Nieświadomie uśmiecham się. Dobrze, będzie lepiej teraz trochę odpocząć. Położyłam pudełko czekoladek na stole obok łóżka i podciągnęłam trochę koc. Jestem gotowa by się zdrzemnąć.
Chwila!! Co z kasetą? Oczywiście pułkownik nadal ją ma. Nadal muszę ją spalić. Dobrze, domyślam się, że później ją od niego dostanę. Dobrze więc, chcę tylko spać i być może to będzie sen o pewnym pułkowniku z brązowymi oczami. Oops i jeszcze jedno, nadal muszę obmyślić jak Daniel zapłaci za swoją zdradę.
Jutro ciąg dalszy
Ja wklejam tekst prosto z Łorda i krzaków nie ma
czy ktoś wie co to jest mikta albo pomoze przetłumaczyc mi to zdanie:
“ Are you sure Leon? Because you know I would never shove up a weapon into your CO’s mikta, right?
Użytkownik ArTi edytował ten post 30.10.2003 - |08:48|