Skocz do zawartości

Zdjęcie

Eye in the Sky (2015)


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 28.08.2016 - |22:49|

eyeintheskyposter.jpg

 

 

 

Eye In The Sky (2015)

 

Polski tytuł: Niewidzialny wróg

 

Brytyjska pułkownik Katherine Powell (Helen Mirrer) dowodzi ściśle tajną międzynarodową operacją z użyciem dronów. Pierwotnie celem misji jest namierzenie i doprowadzenie do pojmania obywatelki brytyjskiej oraz jej męża Somalijczyka, groźnych islamskich terrorystów, ukrywających się na terenie Kenii. Po sześciu latach żmudnej pracy wywiadowczej, udaje się zlokalizować miejsce pobytu małżeństwa, będące jednocześnie miejscem tranzytu dla nowych rekrutów: Brytyjczyka i Amerykanina. W trakcie potwierdzania tożsamości terrorystów, w sąsiednim pomieszczeniu odkryte zostają dwie kamizelki wypełnione materiałami wybuchowymi i kamera, na której uwiecznione zostanie nagranie rekrutów – samobójców. Aby zapobiec planowanemu zamachowi terrorystycznemu, należy wyeliminować zagrożenie poprzez atak z powietrza. Pułkownik Powell podejmuje decyzję o konieczności zmiany charakteru misji, ale na to musi uzyskać zgodę swoich zwierzchników. Po przeanalizowaniu nowej sytuacji prawno – politycznej zgodę tę otrzymuje, ale wtedy na scenie pojawia się cywil. I to nie byle jaki. Dziewięcioletnia dziewczynka, niewinne dziecko, które niespodziewanie znalazło się w zasięgu rażenia broni. I tu zaczyna się zabawa. Politycy opierając się na dość mglistym pojęciu danych szacunkowych, obawiając się opinii publicznej i płynących z niej konsekwencji przerzucają się odpowiedzialnością za wydanie jednego rozkazu de facto skazującego dziecko na śmierć.

 

Na „Eye of the sky” trafiłam podczas weekendowego maratonu filmów z Alanem Rickmanem. To ostatni film z udziałem tego aktora. Już po przeczytaniu kilku opinii można stwierdzić, że budzi on wiele kontrowersji. I rzeczywiście jest dość… specyficzny. Chociaż traktuje o poważnej sprawie: czy ktokolwiek ma moralne prawo wybrać mniejsze zło, skazując tym samym jedną niewinną ofiarę na śmierć, podczas gdy stawką jest życie kilkudziesięciu innych, anonimowych ofiar w przyszłości, to chyba jednak powinno się oglądać go z pewnym przymrużeniem oka. Międzynarodowy spór na szczeblach dowodzenia USA i Wielkiej Brytanii wydaje się wręcz kuriozalny. W którejś z kolei przeczytanej przeze mnie recenzji pada rewelacyjne słowo: „dupochron". Tak, dokładnie z tym zjawiskiem mamy tu do czynienia. Począwszy od operatora dronu, kończąc na Ministrze Spraw Zagranicznych, nikt nie chce obarczać swojego sumienia tu i teraz i liczy na to, że ktoś inny podejmie brzemienną w skutki decyzję. Jednocześnie oczywiście podjęte zostają działania mające na celu wydostanie dziewczynki z obszaru rażenia. Działania nawiasem mówiąc bardzo ryzykowne i narażające życie kenijskiego agenta wywiadu. Pod koniec filmu pada stwierdzenie, że łatwo jest podejmować decyzje siedząc w wygodnym fotelu na drugim końcu świata, z dala od centrum akcji, a żeby było bardziej ciekawie wypowiedziała je osoba, która poprzednio nie miała nic przeciwko wysłaniu agenta prosto w paszczę ekstremistów. Jedynymi, którzy od początku do końca są pewni słuszności podejmowanych przez siebie decyzji i którzy dla powodzenia misji nie zawahają się ingerować w dane szacunkowe są pani pułkownik i Generał Frank Benson (Alan Rickman), doświadczeni żołnierze, którym nie obca jest cena wojny.

 

Mnie osobiście film wciągnął. Mimo że przegadany, mimo że efekty może przebrzmiałe, mimo że nie wyobrażam sobie, że żołnierze dopuszczają się niesubordynacji, bo wcześniej nikt im nie powiedział, że na wojnie trzeba będzie zabijać. Podobał mi się, bo wiem, że mniejsze zło nadal pozostaje złem i wiem, że z konsekwencjami własnych decyzji trzeba będzie potem żyć dalej. Niezależnie od danych szacunkowych.

 


Użytkownik cooky edytował ten post 29.08.2016 - |10:06|

  • 1

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#2 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 28.08.2016 - |23:05|

ce7c729263cf16e9b55b456c22006aad.jpg

 

Dzięki za odzew. W tym tygodniu go obejrzę. Zapowiada się ciekawie.


  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#3 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 29.08.2016 - |10:13|

5701d4058d57e.image.jpg?resize=300%2C212


  • 0

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#4 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 29.08.2016 - |17:44|

Przeczytałem uważnie Twoje uwagi. Dają do myślenia. Film podobnie. 

Mamy tu dwie kwestie.

 

Pierwsza to filozoficzna, moralna ocena działań w świetle niepewnej i dynamicznej sytuacji. Daje to aspekt oceny od wewnątrz i od zewnątrz. Tu wchodzi polityka i predykcja przyszłości.

 

Druga kwestia to przelanie tych dylematów w fabułę filmu i utrzymanie napięcia i pewnego poziomu realizmu plus kunszt realizacyjny: aktorzy, scenografia efekty muzyka.

 

Jak pamiętam z zajęć etyki chrześcijańskiej nie istnieje pojęcia mniejszego zła. Zło jest jednakowe bez względu na jego skalę. Człowiek nie jest przygotowany z natury na przeciwstawienie się mu. Stąd istnieje konieczna próba kodyfikacji zasad, praw - przykazań, które pozwolą, być w zgodzie z sumieniem, zasadami przy ogólnym kierowaniu się na czynienie dobra, lub nie szkodzenie innym w swoim postępowaniu. To prowadzi do konkluzji, że w etyce chrześcijańskiej istnieje dobro mniejsze, większe, absolutne. To proces, w którym doskonalimy postępowanie i kodyfikacje - celem osiągnięcia dobrostanu we wspólnocie ludzi.

To ma też odniesienia w innych religiach jak i w humanizmie z zupełnie innych założeń. Idąc tym tropem, w tym filmie mamy analizę ważenia mniejszego dobra i większego dobra. Większe dobro wiąże się z  ocaleniem dziewczynki i zapobieżeniu zamachom samobójczym; mniejsze dobro to poświęcenie dziewczynki i zapobieżenie zamachom. Jednoznaczną kwalifikację zła otrzymuje tu decyzja o zaniechaniu działań, bo jest to przyzwolenie na zło, którego predykcja jest więcej niż pewna. Zamachowcy są już ubrani - zamachy na pewno nastąpią. W tej konstrukcji analizy moralnej zaniechanie jest takim samym złem jak postępowanie zamachowców - bo zło jest jednoznaczne i nie ma odcieni. Nie ma zła mniejszego lub większego.

 

Jeżeli przyjmie się takie jak wyżej założenia analityczne, to film cały wachlarz tego zagadnienia o dziwo podejmuje. I jest tu to, o czym wspomniałem. Człowiek nie jest z natury gotowy na zło. Potrzebuje drogowskazu, zasad - tu procedur. Bo one przynoszą rozwiązania lepsze dla ogółu niż indywidualne decyzje moralne podejmowane przy ograniczonej wiedzy, co do całości. 

 

Tu trzeba przywołać eksperyment myślowy z pociągiem. Jedzie rozpędzony skład. Ja stoję przy zwrotnicy. Jeżeli wpuszczę pociąg na tor pierwszy, zginie jedno dziecko na torach - ale skład się nie wykolei i ludzie w pociągu nie ucierpią. Jeżeli wpuszczę na tor drugi, to dziecko przeżyje - ale nastąpi zderzenie czołowe z innym pociągiem i ja to wiem. Co zrobić? Eksperymenty behawioralne pokazały, że jeżeli dziecko jest realne, w zasięgu wzroku - to zwrotniczy ma tendencję do uratowania dziecka, bo jest widoczne i namacalne - mimo że zwrotniczy wie, że w konsekwencji zginie znacznie więcej istnień. Powinny zatem istnieć reguły moralne, prawne, procedury, które pozwolą w zgodzie z nimi podjąć zwrotniczemu decyzję lepszą dla wspólnoty i dobrą dla niego. Dobrą dla niego w tym sensie, aby zwrotniczy mógł z tym żyć i być zadowolonym z podjętej decyzji. Niestety tak to działa. Po to są systemy moralno-prawno-kulturowe. Dokładnie ten sam dylemat jest w tym filmie.

 

Jestem pod wrażeniem świata przedstawionego w tym filmie. Zbudowano tu kompletny system proceduralny do wieloetapowego podejmowania decyzji. (Tu pominę, czy ma to sens i miejsce w prawdziwym wojsku). Widać, że chodziło tu o analizę dylematu zwrotniczego w realiach dronowej wojny z terroryzmem. I to się w filmie udało.

 

Żołnierz, który naciskał cyngiel rakiety - miał w podorędziu swój zwór bezpieczeństwa moralnego - procedurę ponownej oceny strat. To nie była niesubordynacja - tylko próba rozwiązania dylematu zwrotniczego w oparciu o normy. I się udało. Nacisnął, nawet dwa razy. Przy jego poziomie wiedzy zadziałał prawidłowo i zapewniło mu to wewnętrzny moralny spokój (dlatego płacz był nielogiczny i bez sensu).

 

Dowódczyni też jasno trzymała się procedur - choć jako jedyna była zdeterminowana. Pokazano "ściankę zdjęć"  w jej domu i osobiste zaangażowanie. Procedury doprowadziły jednak i ją do korekty postępowania (o tym potem).

 

Najciekawszą postaciami z punktu widzenia poszukiwania optimum moralności i procedur są: człowiek od oceny skali wybuchu i nowa pani (ta co przeżywała moralny dyskomfort, pijąc kawę).

 

Pierwszy miał pełną wiedzę i zdawał sobie sprawę, że poziom 45% prowadzi do decyzji o odpaleniu rakiety i jest kartą przetargową dowódczyni na polityków. Jednak on szacował i to było subiektywne. Statystycznie istniał punkt uderzenia, aby dziewczynka była w strefie 45% - co zmniejszyło pewność zabicia celów (co zresztą nastąpiło). Nie musiał ulec presji, zresztą ta presja była wynikiem wewnętrznego kompromisu dowódczyni. Ona (mimo ogromnego osobistego zaangażowania i chęci dorwania terrorystów) zmniejszyła pewność zabicia ich jako celów, zwiększając szanse dziewczynki. W tej koncepcji i dowódczyni i technik od zasięgu zdali test z moralności ... proceduralnej.

 

Pani, co piła kawę, nie zdała go. Kluczowa jest jedna wypowiedź. Ona powiedziała, że politycznie bardziej akceptowalna jest masakra ludzi w wyniku zamachu samobójczego niż śmierć jednej dziewczynki, na którą się publicznie patrzy. I to jest moment złej moralnie decyzji z punktu widzenia ogółu. Ona dopuszcza wyższość zaniechania - które, jak już przedstawiłem w wywodzie, jest równoznaczne ze złem jakie czyni zamachowiec!

 

Ale to jest skomplikowany konstrukt etyczny. W pierwszym odruchu jesteśmy jako widzowie za nią - ona jedna broni dziewczynki. I dlatego ten film jest taki interesujący. Chłodna analiza zachowań bohaterów przynosi inne wnioski niż pierwsze emocjonalne podejście do postaci. I to jest moc tego filmu. Dylemat zwrotniczego w okowach odhumanizowanej wojny na odległość.

 

Trochę gorzej idzie z wdrożeniem tego zagadnienia do fabuły. Nie chce mi się wierzyć, że to tak na serio w brytyjskim wojsku działa. To byłoby niesłychanie nieefektywne. Ale tego nie wiemy. Nie dowiemy się. Takie akcje się dzieją i są rozważane reperkusje polityczne. Ale wydaje mi się, że przeważa nie dobro ogółu, tylko kalkulacja polityczna.

 

Bardziej uwierzę, że premier zgadza się na zabicie prewencyjne terrorystów, bo liczy na zwyżkę sondażową - niż że się analizuje, ile ludzi na drugim krańcu globu przeżyje w markecie, bo udaremniono zamach.

 

I tak oto wraca się do dylematu Spocka: kiedy dobro ogółu nie przeważa dobra jednostki?

 

Film mi się podobał. Polecam. Aktorstwo przyzwoite, efekty też - trzyma w napięciu. Jestem bardziej widzę miłościwy w ocenie od Przedmówczyni. Ale płacz tej dwójki żołnierzy co byli przy cynglu, te ich spuszczone twarze - bez sensu i niespójne z fabułą - sceny do wycięcia. Oni sobie powinni pójść na piwo i pochwalić się kumplom z dobrze wykonanego zadania.  

 

PS.

Dzięki Cooky za propozycję filmową. Czekam na więcej.

 


Użytkownik xetnoinu edytował ten post 29.08.2016 - |18:01|

  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych