Pod skórą - to nietypowy film s-f, zrealizowany w przewrotnej wersji kina drogi pośród miast, plaż, wiosek, dyskotek i lasów Szkocji anno domini 2013. To jeden z tych obrazów, które "dzieją się" intensywnie w głowie myślącego widza a nie na ekranie. Powiedzieć, że fabuła jest uboga - to jak analizować rolę cepa w młócce ręcznej. Ale to tylko epiderma - to co jest istotą ukryte jest w niższych, nieomal instynktownych warstwach filmu.
Motocyklista przenosi ciało martwej kobiety do vana. Następnie naga Scarlett Johansson rozbiera ciało zmarłej i zakłada jej ubrania. Całość poprzedza kubrickowski w stylu obraz tworzenia syntetycznego oka pokazany pośród dźwięków sugerujących test wokalizacyjny aparatu mowy.
Tak oto przyodziana bezimienna Kobieta wyrusza vanem w drogę, kolekcjonując męskie zdobycze.
Kolejne zdanie jakie powinno paść w tym ministreszczeniu wyczerpuje całą fabułę - zatem zachęcam do seansu, a potem zapraszam ponownie do poniższego tekstu. Film zdecydowanie warty zobaczenia. Wybitne, skromne w środkach, kino.
Pod skórą, jak już wspomniałem, dzieje się głównie w głowie widza a nie na ekranie. Pierwsza część filmu przywołuje mityczną historię Odyseusza i jego towarzyszy w starciu z nieodpartym czarem zabójczych Syren. Bezimienna obca, z pokerową twarzą dobiera ofiary. Poszukuje mężczyzn samotnych, których nikt nie będzie szukał. Niczym Syrena z greckiej mitologii samym głosem wzbudza ich natychmiastową uległość. Sceny łowów są niezwykle realistyczne. Niektóre z postaci były filmowane z ukrycia, a dopiero później, za ich zgodą, włączone do filmu. Obraz męskiego rodzaju jest, powiem to wprost, szczery do bólu. Właściwie to aż komiczny. Chuć jest podstawowym i głównym imperatywem mężczyzn.
Odyseusz zatkał towarzyszom uszy, aby ich uodpornić, ale sam nie mógł się powstrzymać i chciał usłyszeć mityczny olimp erotyzmu - syreni śpiew.
Tak też kolejne ofiary, w pełnym dosłownie wzwodzie, niczym samce modliszki idą za Kobietą wystylizowaną na ideał piękna dla ... szkockiego kibola. Panowie, możemy się z siebie śmiać i płakać. Już sama sugestia seksu wyłącza wszelkie dzwonki ostrzegawcze. Wejdziemy w najgorszy brud, w najgorszą spelunę - wreszcie w smolistą czeluść - aby tylko widzieć jak Scarlett zrzuca z siebie kolejne składniki garderoby, chrystusowo krocząc po wodzie. O Jezusie! to my, faceci.
Testoronowy obraz mężczyzn dopełnia tajemniczy motocyklista. Nie odezwawszy się ani razu, jest ikonicznym wyrazem siły i służby, narzędzia do brudnej roboty. Rolę odgrywa Jeremy McWilliams zawodowy, utytułowany mistrz rajdowy Wielkiej Brytanii. W sferze domysłu widza jest czy on też jest obcy, czy jest nadzorcą, czy sługą. Świetny pomysł takiej obsady rodem z Bullitta.
...
...
...
Ciąg dalszy moich spostrzeżeń wkrótce.
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 27.08.2016 - |07:19|