Kameralny film Polańskiego.
Wanda, spóźniona na casting, przekonuje reżysera, że jednak warto, aby ją przesłuchał. Czytanie tekstu sztuki zamienia się w komediowo-dramatyczny dialog osobowości. Wszystko osnute inteligentnym erotyzmem w masce z pogranicza skórzanego seksu, ordynarności a zarazem wysublimowanej konwersacji.
Żona Polańskiego, obsadzona w głównej roli, zachwyca zawodowstwem (aliteracja:). Film zdecydowanie należy oglądać w wersji z napisami. Lektor odbiera tu całą przyjemność ze słuchania jak ona się wysławia. Ani trochę nie rozumiem francuskiego ale melodia, akcenty, dykcja jej wypowiedzi są tak klarowne, jakby mówiła mickiewiczowską polszczyzną z nagłymi przejściami do poziomu szemranej grypsery spod znaku ciemnych podwórek.
Kostium nosi, zakłada i oczywiście ... zdejmuje w sposób przyprawiający o dreszcze. Jest teatralnie, gdy ma tak być, jest wulgarnie a czasami lekko i z wdziękiem. Emanuje z niej pełnokrwista, dojrzała kobieta.
Jej partner, wystylizowany na młodszego o kilka dekad Polańskiego doskonale parodiuje niektóre gesty polskiego reżysera, jednocześnie odgrywając rolę reżysera i adaptatora tekstu scenicznego. Humor dialogu i sytuacji wyborny.
Do czego to doprowadzi? Sami zobaczcie.
A jako wisienkę, poniżej plakat azjatycki, tradycyjnie z wielowątkową ... kompozycją (najlepszy jest dymek z papierosa).
I ciekawe, gdzie tu napisali, że to film Polańskiego
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 03.10.2015 - |21:36|