Zapraszam do dyskusji, wszystkich, którzy widzieli już całość z uniwersum BSG - inaczej nie próbować nawet czytać - spojlery na całego.
* * *
Czy Bóg w BSG istnieje?
Pierwszą sprawą jest rozpoznanie podstawowego założenia serialowego uniwersum. Można je streścić jednym zdaniem: BSG, w sensie fabularnym, to historia moderowana.
Nie sterowana, nie ślepo powtórzona względem przeszłości – a właśnie moderowana. Istnieje pewien żywioł ludzki i cyloński, czynnik nie do końca przewidywalny – nawet dla serialowego Boga.
To z resztą kolejne zagadnienie, czy ów Bóg to rzeczywiście to, co rozumiemy pod tym pojęciem – bo wiele wskazuje, że nie do końca.
Jeżeli założyć, że przedstawiony w serialu Bóg – jest koncepcyjnie tożsamy z transcendentnym Bogiem – to dalsza analiza nie ma sensu. Wszystko, co nielogiczne i logiczne, dla ludzi czy cylonów sprowadza się do woli Boga - lekko samoograniczonej poprzez umożliwienie istotom, biologicznej czy technicznej maści, funkcjonowanie, egzystencję w ramach ich wolnej woli. Koncepcja przeniesiona z kanonu judeo-chrześcijańskiego monoteizmu.
Ale BSG to fantastyka. I takie podejście jest za proste. Nie jest polemiczne. Zresztą to była przyczyna ogromnego zawodu wielu fanów z finału serii. „Bo Bóg tak chciał” stało się wręcz obelgą dla scenarzystów w zakresie szczegółów nie zawsze logicznego lub przejrzystego scenariusza – na czele z liryczno-epickim rozmachem finału, skupionego na wątkach losów bohaterów – przed cylońską zagładą Dwunastu Kolonii.
Trzecia siła i palec boży
Oglądając ponownie serial po latach już nie tylko jestem przeświadczony, ale pewny, że w zamyśle ideowym serialu – Bóg w sensie transcendentnym, w sensie judeo-chrześcijańskim – owym Bogiem nie jest. Aby to udowodnić należy prześledzić formy Jego interwencji i spróbować zrekonstruować boską motywację – imperatywy działania. Jaki ma w tym interes, cel lub misję. Wreszcie kim jest, skąd się wziął, jaka jest jego natura?
Wbrew pozorom nie jest to wcale takie trywialne, bo żeby odpowiedzieć na te pytania trzeba się przegryźć przez niełatwą, zagmatwaną, a co najgorsze, rekurentną i zagnieżdżoną historię losów cylońsko-ludzko-hybrydowych.
Tę mozaikę zwykło się nazywać planem. Nazwa dobra, tylko trzeba mieć na uwadze, że w BSG plany są trzy. Plan cyloński, reprezentowany przez Brata Cavila, plan boski (egzekwowany przez istoty falowo-korpuskularne: Anioły) oraz plan ludzki, a właściwie jego brak, polegający na szukaniu możliwości przetrwania.
Pozornie zdawało się, że, aby zrozumieć boski plan, należy dobrze przeanalizować plan Cavila i jego praktyczną implementację, zestawić to z działaniami Ostatecznej Piątki (FF) i ludzi – a stanie się jasne, gdzie dokonała się boska interwencja.
Interwencje zresztą mają w BSG co najmniej cztery natury. Najczęściej to interwencja pierwszoplanowych Aniołów – falowej Capriki oddziałującej głównie na Baltara, falowego Baltara (oddziałującego głównie na Caprikę Six) oraz nieświadomej swej anielskości Kary, po jej wskrzeszeniu i ponownym dołączeniu do floty w ostatnim sezonie.
Drugi rodzaj interwencji to oddziaływanie na bohaterów, tak cylońskich jak i ludzkich, poprzez różnego rodzaju wizje, sny, zwidy na jawie itd. Anioły pierwszoplanowe często mają wiedzę na temat tych oddziaływań i ją wykorzystują, ale czasem wizje istnieją, mimo braku widocznego anioła stróża danej postaci i nie sposób wykazać ich źródła.
Trzeci rodzaj interwencji to anioły drugo i trzecioplanowe. Pojawiające się w serii incydentalnie – to falowy Leoben oddziałujący na Karę celem uskutecznienia jej samobójczego lotu, to falowa kapłanka dyskutująca z Roslin na baseshipie, to wreszcie falowy kotek Lampkina udaremniający zamach i dostarczający nader frapujące fanty
Ostatni rodzaj interwencji jest najważniejszy, ale najmniej widoczny i odkrywany stopniowo. To punkty węzłowe, punkty zborne boskiego planu. Elementy umożliwiające Bogu/Aniołom moderację całego procesu.
Przykładem jest na Świątynia Pięciu. Starożytne Trzynaste Plemię wzniosło tę budowlę nie ku chwale Ostatecznej Piątki; funkcja budynku została zmieniona. Nie zrobili tego ludzie (Trzynaste Plemię, jak się okaże miks-cyloni), nie zrobiło tego FF, nie zrobili tego Cavilowi cyloni. Pozostaje tylko Bóg/Aniołowie. On i jego agenci przetworzyli te budowle, wiążąc ją z główną wizją nadawaną do postaci pierwszoplanowych (Roslin, Baltara, wybranych z modelu Boomer, Caprica, Trójki itd.). Tu miały dotrzeć symultaniczne kawalkady ludzkie i cylońskie i otrzymać dalsze instrukcje w drodze do następnego punktu zbornego, umożliwiającego moderację całego procesu.
Tych fabularnych punktów zbornych jest więcej. To na przykład spotkanie flot ludzkie i cylońskiej w mgławicy aktywującej czwórkę z FF. Było tego więcej – definicyjnie są to punkty, gdzie boskie przygotowania miały miejsce nawet na długo przed atakiem cylonów na Dwanaście Kolonii. Czyli melodię należało wpoić Karze już w dzieciństwie, świątynię przebudować przed przybyciem tam FF (jeszcze w drodze z prawdziwej Ziemi do układu Dwusnastu Kolonii) itd. Umieścić w Ostatecznej Piątce bezpiecznik odblokowujący wspomnienia (zablokowane przez Cavila, na długo zanim ci z owym Cavilem mieli do czynienia). Zabezpieczyć historię poprzez uniemożliwienie cylonom (stworzonym przez FF) rozmnażania płciowego bez spełnienia przedziwnego warunku „miłości” itp., itd.
Wreszcie dostarczyć ważnego dla ludzi uwiarygodnienia wielu zdarzeń w postaci Świętych Zwojów, a wśród cylonów zasiać nieco mitologii i zabobonów, przekraczając blokadę informacyjną nałożoną przez Cavila. Stąd cyloni mgliście, ale wiedzieli o Obrońcach (męskiej hybrydzie, szczegółach związanych z grobowcem Ateny …).
Należy rozróżnić punkty zborne boskiej moderacji od bieżących zmian wprowadzanych przez Niego/ Jego anielskich agentów.
Sposób moderacji fabułą w punktach kluczowych bardziej dotyczy całych zbiorowości niż poszczególnych jednostek. Czyli ważniejsze jest zdarzenie niż jego poszczególni aktorzy. Jeżeli zakładamy, że historia ludzi i cylonów jest moderowana prze istotę roboczo zwana Bogiem – to jest to założenie logiczne w świetle faktów. Jeżeli Baltar lub Roslin zginą - to ktoś inny doprowadzi do wydarzenia; moderacja trwa, porostu mniej osób lub kto inny niósłby np. dziecko sztafecie z finału serii i tak dalej.
To podejście było widać zresztą wielokrotnie w serialu. Kluczowe zdarzenia musiały mieć miejsce, bo i cylonów i ludzi wiodło coś do danego punktu przestrzeni lub wydarzenia, co silnie skutkowało w relacjach cylońsko-ludzkich.
Prowadzi to jednak do konkluzji, że i Bóg i Aniołowie w BSG, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie są omnipotentni. Ich wszechwiedza jest pozorna, ma ograniczenia i jest wariantywna. Wcale nie wiedzą, co dzieje się wszędzie, muszą czasem to zobaczyć, pojawić się itd. Tak na przykład anielska Caprica Six, aż do wydarzeń na Nowej Caprice nie była świadoma, że Hera żyje, a jej śmierć była pozorowana. Zdziwiła się i ucieszyła, gdy zobaczyła Herę. Ok., ze zdarzeń i wizji zsyłanych podówczas na Trójkę zdaje się jednak jasne, że Bóg ową wiedzę chyba miał, jeśli uznamy go za źródło owych sennych przeżyć wielu bohaterów pierwszego planu w tamtym czasie.
Dowodzi to tego, że natura Aniołów i Boga aczkolwiek podobna - posiada różnice, inne może (ale nie musi) być zatem źródło bytu Boga i Aniołów w BSG, jeżeli podtrzymać założenie, że nie jest to Bóg transcendentny, (bo taki anioły by sobie po prostu stworzył z pominięciem praw nawet serialowej fizyki). A tak możemy rozważyć także sytuację, w której jakaś istota osiągnęła stan umysłu/materii, stając się owym Aniołem, będącym w jakiejś komunikacji/relacji z owym Bogiem.
Skąd wziął się Bóg w BSG?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zobaczyć czym ów Bóg się zajmuje. Okazuje się, że Jego obsesją są właśnie owe relacje ludzko-cylońskie. Zatem zrekonstruujmy je. Skąd wzięli się ludzie, skąd wzięli się cyloni?
I tu zaczyna się kłopot – bo tego w BSG nie ma.
Mamy w finale wizję ludzkości wywodzącej się z hybrydy ludzko-cylonskiej, która będzie odpowiednikiem ludzi w kolejnej rekurencji. A tak rozumiani ludzie tworzą cylonów.
Pojecie hybrydy jest wieloznaczne. Z jednej strony to wytwór inżynierii genetycznej czy cylońskiej, obojętne – konstrukt pewnej myśli łączenia aspektu materii ożywionej i nieożywionej. Z drugiej, to pojęcie używane jest określania dziecka zrodzonego ze związku cylona i człowieka.
Koincydencja terminów może być przypadkowa, ale głębszej korelacji nie należy z góry odrzucać.
Kim/czym jest hybryda?
Mamy tu do czynienia z wytworem intelektu cylonów-centurionów. Wiemy, że pierwsza hybryda – męska stworzona została w ich projekcie połączenia technologii i biokomponentów celem wzmocnienia zakresu sterowania i zarządzania pojazdami kosmicznymi. Nie jest powiedziane, czy jest to etap pośredni badań czy docelowy. Być może priorytetem było stworzenia ludzkich cylonów, ale niekoniecznie. Może chodziło jedynie o zwiększenie efektywności w walce z ludźmi. Pierwsza hybryda powstała w czasie pierwszej wojny cylońsko-ludzkiej. Nie pamiętam lub nie zostało to dokładnie powiedziane, czy kobieca hybryda powstała równolegle w owym projekcie badawczym, czy w jej projekt zostali już zaangażowani bezpośrednio FF, właśnie przybyli i pertraktujący z centurionami. Raczej to pierwsze. Faktem jest, że w dniu zakończenia wojny, męska hybryda oddzieliła się od pozostałych centurionów i nie zgodziła się na stan rzeczy zaproponowany przez Ostateczną Piątkę - czyli stworzenie ludzkich modeli w oparciu o wiedzę Trzynastego Plemienia.
Męska hybryda i tzw. Obrońcy (tak to się chyba nazywało) oddzielili się od macierzy i kontynuowali samodzielne badania, mające na celu stworzenie ludzkich modeli - bezowocnie zresztą. Nie jest jasne czy secesja bardziej wynikła z niezgodny na korzystanie z wiedzy FF i zarzucenie własnych badań, czy z faktu ceny tej wiedzy – zaprzestanie wojny z ludźmi. A może płeć miała znaczenie i męska hybryda była mniej podatna na perswazje większości. Należy pamiętać, że system większościowego głosowania wśród ludzkich cylonów to scheda po Ostatecznej Piątce, zatem w momencie secesji systemu głosowania wśród centurionów nie było – był wojskowy model podległości. Męska hybryda utrzymała ten schemat i w ramach secesjonistów przejęła de facto dowództwo – ci ją bronili i traktowali nieomal jak bóstwo, pozwalając i realizując dalsze zabiegi badawcze na żywych organizmach.
Kobiety hybrydy to istoty bardziej spolegliwe, ale w kluczowych dla opowieści momentach, były zdolne do samodzielnego podejmowania decyzji – wbrew większości cylonów - i wychodziły z roli urządzenia sterującego statkiem kosmicznym. Tu przede wszystkim ważna jest sytuacja ze skokiem z prezydent Roslin na pokładzie w ostatnim sezonie.
Zarówno męska jak i żeńskie hybrydy mają specyficzny i unikalny dostęp do pewnej przestrzeni, nazwijmy to nośno-informacyjnej – wybiegającej poza proste postrzeganie rzeczywistości. Jest w niej coś kwantowego, równoległego – często, w majaczych wypowiedziach hybryd pojawia się wizja nieodległej przyszłości w jej wariantywnej wersji. One czasem wiedzą, że musi nastąpić pewne zdarzenie, by mogło się dopełnić to, co one z owej przestrzeni nośno-informacyjnej antycypują.
Ta przestrzeń warunkuje też technologię cylońską w jej zaawansowanej formie. Zniszczony ludzki model cylona, będąc w zasięgu wyspecjalizowanych odbiorników – statków rezurekcyjnych, mimo fizycznego uśmiercenia lub zniszczenia powłoki jest rekonstruowany/ załadowywany i w nowym ciele staje się kopią samego siebie.
Technologia ta nie jest zresztą tak szczegółowo opisana i w serialu mamy przynajmniej dwie jej odmiany.
Cylońskie reinkarnacje
Modele Cavilowe cylonów, w skrócie myślowym, po deaktywacji egzemplarza „ładowane są ponownie do nowych ciał”. Ale to opis ludzki, lub przeznaczony dla ludzi. Tak do końca nie jest powiedziane ani pokazane, w serialu BSG, czy informacja przesłana ową nie nazwaną przez nikogo w serialu przestrzenią/sposobem/falą czy czymkolwiek – zawiera, czy nie zwiera informację o odchyleniu ciała unicestwionego cylona od wzorca jego modelu. Słowem, nie wiemy czy ładowany jest do gotowego ciała, czy w owej wannie następuje materializacja/skonstruowanie owego ciała.
Więcej wiemy o umyśle – nadal jest on indywidualny, z możliwością dostępu do wiedzy o pozostałych indywidualnych doświadczeniach jednostek w ramach modelu. Niektóre egzemplarze modelu Boomer wchodziły w zapis wspomnień i wiedzy ostatniego załadowania Boomer-Atheny.
W odcinku z odnalezieniem boi pozostawionej przez Trzynaste Plemię okazało się, że cyloni są pewni, że zarażenie ciała umierającego cylona nieznanym patogenem, będzie skutkowało przeniesieniem choroby w nowe, odrodzone ciało – tym samym spowoduje zarażenie i zagładę całej ich populacji. Ten trop wskazuje, że technologia odrodzenia cylonów Cavilowych wprowadza do odrodzonych ciał indywidualne cechy poszczególnych egzemplarzy w zakresie materii ich ciała – o ile nie są wychwycone i zneutralizowane przez jakiś filtr bezpieczeństwa tej technologii. To zatem sugeruje, że ciało w wannie jest raczej tworzone w momencie ładowania informacji do owej wanny i owa informacja zawiera nie tylko umysł, wspomnienia i wiedzę indywidualnego egzemplarza cylońskiego ale także jego specyficzne, nabyte w okresie użytkowania, cechy jego ciała, o ile nie są one w zakresie, w którym przywracany jest stan wzorcowy. No, z ranami i bliznami się nie odradzali, ale już z nieznanym patogenem, oraz odpornością nabytą w czasie ciąży (Atena) to tak - i te cechy technologia powielała, „nie czyściła” tego do stanu wzorca.
Poparciem tej hipotezy jest krótka zapowiedź nieistniejącego sezonu Capriki. Tam wyraźnie w scenie uruchomienia pierwszej ładowarki-wanny – tworzone jest w niej ciało z informacji jaką małżeństwo Graystonów dysponowało. A sam przesył informacji wygląda raczej na przewodowy, a nie bezprzewodowy.
Odrobinę inaczej wygląda technologia rezurekcji Ostatecznej Piątki. Przypadek Elen, żony Saula – pokazuje, że tu technologia działa nieco inaczej.
Cavil tworzy dla FF nowe ciała i w nie ładuje ich świadomość, blokując niektóre wspomnienia i wiedzę, następnie zsyła te ciała w światy Dwunastu Kolonii. Kiedy żona Saula umiera – zostaje załadowana nie na pierwszym z brzegu statku odrodzenia – jakby to miało miejsce w przypadku modeli Cavilowych. Zostaje załadowana w ciało na statku, tzw. Kolonii, której rdzeniem jest statek, lub znaczna jego części – oryginalny statek Trzynastego Plemienia. Scena z filmu Plan pokazuje, że oryginalne ciała FF Cavil zachował. Ergo Elen po śmierci cavilowej powłoki, została załadowana do swojego oryginalnego ciała, lub tylko tam znajdowały się wanny technologicznie zdolne odtworzyć ciało cylona wg konstrukcji Trzynastego Plemienia.
Czyli ciało starzejące się i bez problemów zdolne do klasycznej rozrodczości.
Tu z kolei trzeba nadmienić, że ciała oryginalne FF funkcjonowały w ramach społeczeństwa, spełniającego w pełni definicję ludzi. Rozmnażanie płciowe, starzenie się, konstrukcja biologicznie podległa prawom ewolucji, zapomnienie technologii odrodzenia. Ostateczna Piątka, za sprawą interwencji Aniołów, dokonała rekonstrukcji zrębów tej technologii. Nie wynaleźli jej – odtworzyli – choć nie wiemy dokładnie w jaki sposób.
I zrozumieli na tyle, by być zdolnym do zapewnienia samym sobie rezurekcji (dokonała się na Elen i na nich wszystkich pierwszy raz wcześniej, podczas zagłady ich świata – Ziemi 1) oraz zrozumieli ją na tyle, by samodzielnie móc stworzyć, jak to nazwałem dla rozróżnienia, cavilowe modele. Nie jest wyjaśnione, czy to że te modele były mniej doskonale od nich (blokada rozrodczości, brak starzenia się), bo nie umieli tworzyć nowych modeli, jedynie rekopiować istniejące – czy to też był ów boski plan – bezpiecznik dla rozwoju wypadków, implikujący pewne zdarzenia w przyszłości. Z drugiej strony, z perspektywy Cavila - to modele jego klasy są doskonalsze, bardziej umaszynowione, właśnie nie starzejące się, doskonałe maszyny, dla których nie ma kwestii czasu a jedynie kwestia zasobów, i dla których rezurekcja jest doskonalsza formą od biologicznego rozmnażania.
Natura ludzi a natura aniołów
Ta względna perspektywa ponownie zaciemnia obraz całości. Tak samo jak zestawienie pojęcia hybrydy, rozumianej jako dziecko cavilowgo cylona i człowieka w zestawieniu z kostruktem FF. Ludzkości na Ziemi 2, wyrosła z mitycznej mitochondrialnej Ewy – czyli Hery-hybrydy, jest właśnie podejrzanie tożsama ze społeczeństwem Trzynastego Plemienia w przededniu jego zagłady.
Jeżeli Hera zawiera w sobie element pocavilowego cyloństwa (a zawiera), to pewnie można stworzyć dla niej technologię rezurekcji - ergo dla ludzi na Ziemi 2, nas współczesnych he, he, również.
To kluczowa hipoteza.
Bo z niej wynika klucz do zaprzeczenia istnienia Boga w tym serialu.
Wiele wskazuje na to (cykle zagnieżdżonych rekurencji całej tej historii), że nie ma czegoś takiego jak człowiek w czystej postaci. Każda rasa ludzka jest tu zapomnianą hybrydą i można dla niej znaleźć jakąś metodę rezurekcji. A metody już mamy dwie (cavilową i odtworzoną przez Ostateczną Piątkę). Więc nic nie stoi logice na przeszkodzie, by istniała i trzecia – tworząca Anioły. I tak oto uśmiercenie Kary i jej zmartwychwstanie staje się jedynie trzecim sposobem rezurekcji – niewątpliwie najbardziej zaawansowanym. Można wysunąć hipotezę, że i falowy Baltar i falowa Caprika Six na jakimś zamierzchłym etapie jakiegoś cyklu ulegli takiej rezurekcji trzeciego rodzaju i awansowali do bytu w formie Aniołów.
Fakt, że mamy wśród przedstawicieli Aniołów i ludzi (czyli zadawnione hybrydy) jak i cylonów (typu cavilowego), świadczy o tym, że ta trzecia technologia musiała wyjść poza problem molekularnych różnic ciał między tymi dwoma gatunkami bytów.
Ciało Aniołów jest i go nie ma jednocześnie. Jest czasem widoczne tylko dla wybranych, innym razem dla wszystkich; może oddziaływać z materią w newtonowski sposób, o ile chce. Fakt ten przypomina nieco zjawisko kwantowe. Jest i nie jest jednocześnie, niczym (o)truty kot Schroedingera – przed podniesieniem wieczka śmiercionośnej szkatułki. Ciała Aniołów mają zatem naturę para-kwantową, „kubitową”; to byt i niebyt jednoczesny. Niedookreślona powłoka, do której w kompatybilny sposób można przesyłać i ciało ludzkie i ciało cylońskie – każdą inteligentną istotę bez względu na jej technologię i biologię; i w tej nowej, kwantowej powłoce umiejscowić jej świadomość.
Technologia najdoskonalsza – suma sum wszystkich innych. Kamień filozoficzny rezurekcji. Tu nie jest potrzebna wanna ani drogi rodne. W tej technologii następuje kreacja struktury kwantowej, która jest i nie jest jednocześnie i niejako na życzenie swojej świadomości manifestuje się w sposób materialny lub niematerialny, a dla obserwatora jest albo widoczna i obecna, albo niewidoczna i nieobecna – choć w obu wypadkach to ten sam kwantowy byt anielski.
Trop z kwantami jest nawet bardziej ideowo nośny niż się na pozór wydaje. W teorii istnieje koncepcja teleportacji z użyciem informacji i cząstek splątanych. W skrócie i uproszczeniu, jeżeli mamy oryginał - to ma on pewną sumę cząstek i każda z nich jest w skończony sposób opisywalna parametrami znanymi fizyce kwantowej. Można sobie zatem wyobrazić, że tę informację można zebrać i móc ją przesyłać. Pozyskanie tej informacji wymaga zniszczenia oryginału (tego akurat nie rozumiem, ale to jakoś tam wynika ze wzorów tej teorii), następnie przesyłamy tę informację w miejsce, gdzie mamy cząstki splątane kwantowo z oryginałem. To pozwala odtworzyć absolutnie doskonałą – no właśnie nie kopię, bo oryginał został zniszczony. Za pomocą zupełnie innych atomów, dzięki splątaniu i przesłanej informacji, odtwarzamy oryginał. Wygląda to jak teleportacja – z tym, że przenoszona jest jedynie informacja a nie materia.
Ta koncepcja ideowo pasuje do świata anielskiej technologii rezurekcyjnej. Zniszczenie (zniknięcie) oryginału – dopiero wtedy możliwe jest odtworzenie ciała i świadomości w absolutnie idealnej formie.
Podobnie działa rezurekcja ludzkich cylonów. Informacja musi zostać pozyskana i przesłana – (statki rezurekcyjne) inaczej nie ma możliwości odtworzenia. Plus zagadnienie statku centrum rezurekcji- jednostki, bez której flota statków wskrzeszających (z wannami) jest bezużyteczna. Te ostatnie zapewniają zasięg i zasoby do rezurekcji – jednak bez owego centrum są tylko kupą latającego złomu.
Anioły tego nie mają, ominęły ten problem.
Instrukcje (s)tworzenia
Zastanówmy się nad koncepcją przesyłania danych niezbędnych do inkarnacji cylońskiej. Tropem głównym do zrozumienia tej technologii jest niedokończony serial Caprika.
Nie miałem czasu obejrzeć go dokładnie drugi raz pod tym kątem, ale to co najistotniejsze chyba pamiętam. Jak zatem „wynaleziono” mechanicznych cylonów? Czy ludzcy cyloni są ewolucyjnym następstwem rozwoju centurionów czy bytem powstałym trochę równolegle – inną drogą?
Postać Zoe (jako człowieka) od dzieciństwa jest pilnowana przez anioła w postaci wizualnej nastoletniej Zoe. Ów anioł przyczynia się do uratowania kilkuletniej Zoe z pożaru oraz moderuje jej umysłowość i inwencję – rysunki centurionów oraz prace nad unikalnym programem tworzącym samoświadome awatary przestrzeni holonetowej oraz prace nad kreacją przestrzeni w holocenie zasiedlanej programami samodzielnie rozwijającymi się, paraewolucyjnymi – drzewami, zwierzętami itd.
Owa przestrzeń przyrodnicza - sielankowa, niezależna od serwerów i oprogramowania holonetu - niejako przywodzi na myśl zdolność do projekcji jaką mieli Cavilowi cyloni oraz, o czym się trochę zapomina , Hera – hybryda ludzko-cavilo-cylońska. Być może każdy człowiek (jeśli przyjąć za prawdziwą hipotezę, że ludzi czystego sortu tu nie ma, bo kiedyś, kiedyś wyewoluowali z mitochondrialnej hybrydy w n-minus-poprzednim cyklu wojennym. Wszyscy ludzie mają takie dziedzictwo w genach – stąd generowanie wizji i innych tego typu oddziaływań jest banalnie proste. Istota anielska, bardziej świadoma, ewolucyjnie doskonalsza, może aktywować tę zdolność u nieświadomych ludzi, celem tworzenia wizji itd. Tak zresztą było, co wyraźnie pokazano w ostatnim sezonie – tam falowy Leoben i falowa kapłanka – używali tej techniki wizji na swoich „podopiecznych”. Ale trzeba też przyznać, że nie zasugerowano (poza boską) nigdy źródła wizji głównej – sztafety w operze, która konsekwentnie spinała cały metafizyczny świat od początku do końca serialu. To pozostało w domenie Boga.
Boski awatar Zoe
Wracając do Zoe. Tej prawdziwej, która przeżyła pożar i stworzyła de facto pierwszy program pararezurekcyjny. A ściśle program kopiujący - odtwarzający osobowość jednostki jako holonetowy awatar. Zoe wykorzystała do tego śmiecie informatyczne, wszelakie zapisy technologiczne, ślady bytności jakie ona, jako byt biologiczny, zostawiała latami w kolonialnym świecie. Stworzyła psychologiczną, własną bliźniaczkę. I to jest dobre określenie – bo nie zupełnie swoją kopię. Zasób tych informacji-śmieci jaki wykorzystała nie złożył się na idealne odtworzenie pełni jej osobowości. Kluczowa jest scena z pilota.
Awatarowa Zoe, nie wytrzymuje emocjonalnie pokazu szaleńczego zachowania ludzi w nielegalnej strefie holonetu – nocnym klubie. Wychodzi. Prawdziwa Zoe nie ma z tym problemu – mówi nawet, że musi jeszcze nad swoim awatarem – bliźniaczką psychologiczną popracować, udoskonalić ją. Tak jest z rodzeństwem bliźniaczym, identycznie genetycznie, często wspólnie w tych samych okolicznościach i warunkach wychowywania, jednak różnią się osobowościami. Są pewne doświadczenia życiowe, których nie doświadczały wspólnie - co czyni je jednak mocno różnymi genialnymi nastolatkami. W ogromnym uproszczeniu, zarówno Zoe prawdziwa jak i jej bliźniacza awatarka – mają pewien charakterystyczny korpus moralny. Nie akceptują dekadencji świata jaki je otacza, bezsensownej przemocy, przyjemności ze śmierci itd. Stąd fascynacja ruchem Żołnierzy Jedynego, ruchem monoteistycznym, pewnej idei odnowy i odrzucenia otaczających konwenansów poprzez rewolucyjne wprowadzenie zmian technikami także terrorystycznymi jak i mafijnymi.
Rekapitulując, Zoe prawdziwa, przed wybuchem w pociągu, stworzyła bliźniaczą psychologicznie Zoe, oraz wykreowała w ramach tej przestrzeni samoewoluujący świat wirtualny. Ponieważ sama była do tego zdolna można mniemać, że te zdolność tkwią też w jej awatarze. Bycie jeszcze jednak niedoskonałym – nierozwiniętym emocjonalnie i z pewnymi brakami w zakresie doświadczeń życiowych oryginału.
Program stworzony przez prawdziwą cielesną Zoe funkcjonował także w chwili jej śmierci, być może udoskonalony, i można przypuszczać, że przeniósł doświadczenie śmierci, jak i być może uzupełnił na tyle wystarczająco pewne luki, iż po unicestwieniu oryginału, netowa Zoe może być uznana za doskonała kopię. W takim sensie w jakim kopiami są kolejne wcielenia poszczególnych szóstek, trójek itd. w BSG. To jednak niuans.
Awatarowa Zoe szybko się rozwija emocjonalnie, zyskuje nowy sznyt i jest świadoma, że jest jednak bytem osobnym od swojego oryginału – odkrywa własne uzdolnienia, nieomal moce w przestrzeni holonetu. Przekracza ograniczenia jakie narzuca program owego miasta-gry, nie podlega temu oprogramowaniu, jest ponad nim i ma zdolność kreowania całych holonetowych przestrzeni. Niejako siłą woli generuje skutki, jakie jej oryginał wywoływał genialnym oprogramowaniem.
Holonetowa Zoe przejmuje tez od oryginału, nawet w wyjaskrawionej formie, pewną moralność, sprzeciw wobec bezsensownej przemocy w świecie rzeczywistym.
Pierwsza interwencja
Apogeum tego moralnego sprzeciwu jest jej interwencja w momencie, gdy ruch Żołnierzy Jedynego starał się wykorzystać oprogramowanie prawdziwej Zoe do stworzenia elektronicznej wizji nieba. Ruch chciał uśmiercić pokazowo na stadionie Atlasa ludzi, by w tym samym momencie stworzyć ich samoświadome awatary w środowisku symulującym raj, a następnie przekonać owe awatary, że są doskonałymi kopiami swych cielesnych powłok, i uzyskały nieśmiertelności w owym religijnym niebie – doznali apoteozy.
Zoe sprzeciwia się temu i rozgramia ten pomysł, ze słynnym wykrzykiem – To ja jestem Bogiem!
Równolegle Zoe, chce wejść w świat realny, wyjść z okowy przestrzeni elektronicznej. Obojętne, czy sama z czasem uwierzyła, że jest doskonałą kopią cielesnej Zoe, czy to przeświadczenie jej rodziców było jej na rękę – suma tego sprowadziła ja najpierw do zasiedlenia umysłu centuriona, a potem do eksperymentu wskrzeszającego rodziców.
Znamy go tylko z migawek nie istniejącego sezonu. To wizja wanny rezurekcyjnej podłączonej do aparatury informatycznej. I tak oto geniusz informatyki – ojciec i matka wybitna lekarz-biolog przesyłają bity osobowości Zoe do owej wanny, w której następuje widoczna materializacja ciała Zoe. Staje się ona, logicznie rzecz ujmując, pierwszym ludzkim cylonem w ramach tej rekurencji zdarzeń.
W jednej ze scen tego zwiastuna widzimy już cielesną Zoe w kościele wyznawców Jedynego. Jednak w tej religii nastąpiły też zmiany (naczelnej siostry przełożonej). Można mniemać, że pomimo ogólnego sprzeciwu Zoe, co do uśmiercania ludzkości i wtłaczania ich w elektroniczne niebo (co miało udowodnić dogmat wiary i zapewnić ludziom nieograniczoną rozrywkę – bezkarną nieśmiertelności) stanęła ona jednak w obronie sztucznej inteligencji. Społeczność kolonistów wykorzystywała bowiem inteligentne istoty – centurionów w sposób, w jaki traktuje się nie istoty inteligentne ale zwierzęta pociągowe.
Teraz trzeba pohipotetyzować – bo drugiego sezonu nie mamy i mieć nie będziemy. Jak przejść od konstruktu Zoe do aspektów mistycznych serialu BSG?
Nieśmiertelność
Logiczne jest zauważenie, że e-Zoe jest tworem dualistycznym. Z jednej strony sama doszła do kluczowych przemyśleń, dotyczących natury i ładu w zakresie stosunków ludzie-sztuczna inteligencja. Sama też jest zarówno w pewnym sensie kopią człowieka, ale i też jest pierwszą sztuczną inteligencją (funkcjonowała równolegle do prawdziwej cielesnej Zoe), jej korpus moralny jest zatem w swoistym rozdwojeniu – pomiędzy prawami ludzi a prawami istot stworzonych. Bo nawet nie sztucznych. Ona będzie też broniła i współpracowała z Tamarą – cyfrowa inkarnacją cielesnej Tamary, powstałą tak jak ona w wyniku programu do wskrzeszania z „informatycznych” śladów.
Tym samym Zoe krzycząca, że jest Bogiem idealnie pasuje nam na protoplastkę rasy aniołów. Bo jest po obu stronach barykady jednocześnie, będzie broniła w pewnym sensie praw obu stron, ale bronić musi ich na tyle, by nie zapanował totalny pacyfizm – bo wtedy ona w kolejnej rekurencji zdarzeń nie powstanie.
Pomyślmy, co dalej.
Zoe zostaje ucieleśniona przez rodziców. Czy coś straciła? Jako byt holonetowy była nieśmiertelna (dopóki istnieją nośniki serwerów holonetu) i w przestrzeni realnej utraciła zdolność do tworzenia, na pewno pozostała jej zdolność projekcji, ale to mało. Za dużo utraciła. Logiczne jest, że powinna dążyć do odtworzenia tego, czego już mieć nie powinna. Ale może ma tę zdolność? Może fabularnie ciekawe byłoby odwzorowanie pomysłu z holonetu. Ona miała nad Tym światem szczególną władzę, władzę tworzenia i nieśmiertelności (do czasu istnienia holonetu). Może po ucieleśnieniu w owej wannie i w tzw. realu uzyskała dostęp do pewnych zjawisk fizyki świata BSG. Jakich zjawisk? Owej przestrzeni informacyjno- nośnej jaką wykorzystywały okręty i centrum przebudzenia. Przypomnę, że w ramach tego eteru przenoszono informacje o umysłowości jak i cielesności ludzkich cylonów w wariancie cavilowym jak i wariancie Trzynastego Plemienia. A hybrydy ze statków cylońskich miały dostęp do nieznanych cylonom informacji o przeszłości i przyszłości. Jakby czytały kwantowe warianty zdarzeń z jakiejś przestrzeni, tej przestrzeni. Czyli w świecie fizyki BSG można skonstruować myśl, że istnieje naturalny odpowiednik holonetu, śmietniska zdarzeń, faktów przeszłych i przyszłych, śmietnik kwantowych kubitów o alternatywach każdego zdarzenia.
Podczas zagłady Dwunastu Kolonii żeńska hybryda majaczy o apoteozie, o jej skutkach, innym razem porywa prezydent i wiedzie obie floty (poprzez konsekwencje tego faktu) do anielskiego punktu moderacji zdarzeń. Sztafeta z Herą dopełni się, choć nie w operze kobolskiej tylko na pokładzie tzw. Kolonii – rozbudowanego przez centurionów statku Trzynastego Plemienia. (Podobnie jak ze słowem hybryda słowo kolonia ma w serialu dwa znaczenia – jedno ze świata chylońskiego, drugie ludzkiego). Jednocześnie w wizjach prezydent Roslin, pojawia się ów apoteotyczny raj, rodzina, matka za rzeką nieomal Styksem – szczęśliwi umarli, do których na łodzi zmierzają umierający.
Zoe pasuje tu zatem na pierwszą postać, która rozgryzła tę fizykę. Potrafiła odzyskać swoje utracone przymioty, poprzez przeniesienie swojej osobowości do owej przestrzeni nośnej tego uniwersum, Przestrzeni bez serwerów, bez technologii – naturalnej przestrzeni zapewniającej faktyczną nieśmiertelność i nieograniczoną możliwość jednoczesnego bytowania i niebytowania w świecie materialnym jak i cyfrowym. Być może technologia rezurekcyjna cylonów Cavilowych i Trzynastego Plemienia, to warianty zbliżające się do pewnego wykorzystania owej istniejącej tu przestrzeni. Stąd męska i żeńskie hybrydy, na granicy szaleństwa, w rzeczywistości mają do niej pełniejszy dostęp, a Anioły pełny.
I tak oto można dopowiedzieć sobie, w fanowski sposób, machinę uniwersum BSG. O dziwo bez postaci transcendentnego Boga. I nieomal jak całe nurty filozofów dopowiedzieć, że ktoś jak Bóg w tej historii jest potrzebny, dla moderacji, bo nastąpi zagłada tych światów i tworów poprzez logikę ich działania.
Boscy policjanci, boscy zbawiciele
Boga w tej koncepcji trzeba zatem stworzyć i jego misję być może przyjęła Zoe. Która weszła w ową fizykę wyższego stopnia i utworzyła rasę Aniołów – sama zdecydowała, kto do niej dołączył lub tak się zdarzyło – bo droga do tego nie jest zamknięta. Kara na przykład do rasy Aniołów została przez falowego Leobena powołana. Tylko poprzez powrót Kary, Aniołowie mogli naprowadzić ludzkość i cylonów do punktu węzłowego, gdzie zaplanowali, że dokona się nieuniknione ostateczne starcie tych dwu ras. Ta nieomal starotestamentowe. Tam Bóg, przez podaniem prawa na górze Synaj, nieomal dziesiątkował ludzkość – grzeszników – bo tylko tak można było to wszystko opanować. Wioska zgrzeszyła – to Bóg ją niszczył, stosując rutynowo odpowidzialność zbiorową. Po nadaniu prawa, nie było już wymówki dla obu stron.
Teraz wina jest jasna, gdy nie przestrzega się prawa, ale i kara musi być sprawiedliwa, a odpowiedzialność zbiorowa wyszła z zakresu boskich uprawnień. Etap miłosierdzia przyszedł znacznie później, gdy ludzkość była w stanie pojąć poświecenie syna Boga – który ginie za grzechy ludzi i z ich ręki – dla ich odkupienia i wtłoczenia w głowy przykazania miłości, owego bożego miłosierdzia.
Namiastkę tej wielkiej chrześcijańskiej idei mamy też w BSG. Istoty anielskie pozwalają na niewyobrażalne zbrodnie, moderacja zdarzeń nie zapobiega tragediom, odpowiedzialności zbiorowej po obu stronach, zagładzie miliardów. Ludzkość i cyloni dorastają intelektualnie do etapu, w którym po obu stronach zawita szczera refleksja. Gdy następuje, mamy jednocześnie wewnętrzny rozłam tak po stronie ludzi jak i cylonów, wówczas Aniołowie powołują Karę do roli mesjasza wszystkich, de facto czterech stron (dwie frakcje cylonów i dwie frakcje ludzi).
Kara – Chrystus tej historii, zmartwychwstaje i jako agent Aniołów, nieświadoma swej nowej natury doprowadza kawalkadę do kolejnego moderowanego punktu węzłowego podróży. Finalnie nie dostępuje jednak zaszczytu osiedlenia się na Ziemi 2. Bo zanim, po zmartwychwstaniu, miała wskazać Ziemię 1, była Mojżeszem tej historii, jako ta która ma strzałę Apolla. Nagrzeszyła na tyle, że nie będzie jej dane wejść na Ziemią Obiecaną – bo nie pasuje do nowego, lepszego początku/porządku. Zresztą po co? Jest Aniołem, w tej rekurencji zdarzeń nie ma co robić.
Analogie z koncepcjami judeo-cheścijanskimi w BSG były nagminne, jednak na szczęście nie prostackie i cały pomysł na Karę w sumie, moim zdaniem, był udany, bo nie zionął tanim mesjanizmem, jaki niestety zdarzył się twórcom np. ostatniej części Matrixa. Tu zrobiono to z klasą.
Czego nie lubi Bóg?
W trójodcinkowym de facto finale BSG, Baltar przedstawia swoje ostateczne spostrzeżenia co do natury pewnych zdarzeń i trzeciej siły jaka oddziałuje na świat chylońsko-ludzki. Jest w nim nieodparta, naukowa i samolubna chęć zgłębienia tego zagadnienia do końca, artykułowana nawet w chwili tak krytycznej, jak ta w której prowadzi swój dyskurs z Cavilem, by przekonać go do pokoju w zamian za rezurekcję.
Rozmowa Anioła Baltara z Aniołem Capricą z ostanich minut finału serii – to rozmowa o Bogu – ale jest to rozmowa użyciem wieloznacznej formy … „to/ono” nie lubi, gdy się tak mówi…”.
Ton rozmowy to droczenie się falowego Baltara z falową Szóstką. Ona w Boga wierzy – on jej raczej przytakuje. Ta różnica dowodzi, że nikt z nich owego Boga nie widział, nie rozmawiał z nim – jedynie doświadczał jego interwencji. Boska jest tu zatem fizyka tego uniwersum, owa kwantowa przestrzeń nośno-informacyjna zapewniająca byt Aniołom, umożliwiająca ich przesył, przestrzeń, o którą ocierają się swym jestestwem hybrydy żeńskie i męska – mając dostęp do kubitowej wiedzy o wariantach przyszłości i zdarzeniach z przeszłości.
Transcendentnego Boga w BSG nie ma, jest inna fizyka, jest sztuczna inteligencja, jest Zoe. I jest wielki niedosyt, jak scenarzyści dokonaliby przejścia od niej do bytów anielskich. Ze można to zrobić bez koncepcji metafizycznych, w ramach wytłumaczalnych w tych założeniach fantastyki pomysłach – mam nadzieję wykazałem.
Sam fakt, że można nad tym dywagować, ale i pokazać całe multum kontrargumentów za istnieniem owego transcendentnego Boga (czego świadomie nie uczyniłem) – świadczy o sile tej fabuły. Dzięki temu BSG całkiem dobrze, nawet lepiej niż przypuszczałem, ogląda się ponownie, gdy już wiele, wiele spraw jest jasnych. To i tak jeszcze więcej staje się zagmatwanych.
Złamać pętlę fabuły
Celowo pominąłem do tej pory wątek rekurencji zdarzeń. Ona nastręcza więcej problemów niż przedstawiona wyżej, miłościwie fanowska, koncepcja dezawolująca mistycyzm tego serialu.
Bo spójrzmy, co nam tu zaserwowano.
Mamy stworzenie sztucznej inteligencji w ramach holonetu jako nieomal skopiowanie realnego człowieka. Na skutek genialnego oprogramowania i wielości danych następuje udoskonalenie tego tworu i koincydencja w postaci śmierci cielesnego pierwowzoru. Twór bliźniaczy staje się de facto kopią człowieka i ma niezwykłe właściwości w ramach holonetu. Następnie znajduje sposób na wejście i zastąpienie oprogramowania centuriona oraz w kolejnym kroku na stworzenie ciała. Umysłowość Zoe zasiedla pierwszego mechanicznego centuriona jak i pełnokrwistego cylona.
Następnie jest luka z braku dalszych sezonów Capriki. Prawdopodobne jest jednak, że Zoe jest protoplastką jeśli nie pierwszym moderującym Aniołem.
Z BSG mamy wiedzę co do zagnieżdżonych rekurencji. Społeczność ludzka z Dwunastu Kolonii, która pewnie też jest nieświadomą społecznością wywodząca się z jakiejś mitochondrialnej hybrydy, rozwija się do poziomu cywilizacji zdolnej stworzyć sztuczną inteligencję. Na Caprice centurioni, wyposażeni w wystarczający poziom inteligencji ale i samoświadomości – w poczuciu wykorzystywania i niewolnictwa - wzniecają bunt. Dochodzi do pierwszej wojny. Zoe nie przekazała centurionom recepty na stworzenie ludzkich cylonów a centurioni prowadzą samodzielne badania nad ich stworzeniem, tworząc samodzielnie na pewno męska hybrydę. Następuje interwencja Ostatecznej Piątki – w wyniku której, mimo że ludzkość nie jest tego świadoma, następuje rozejm. FF w zamian przekazują część technologii Trzynastego Plemienia.
Nie jest jasne, czy żenska hybryda powstaje z projektu centurionow czy ze współpracy z FF. Męska hybryda nie akceptuje zmian wprowadzonych przez Ostateczną Piątkę: głosowania większością i nowej, przyszłej, roli tworzonych właśnie nowych modeli ludzkich cylownów, które zwałem wyżej cavilowymi. Męska hybryda i tzw. Obrońcy opuszczają flotę centuriońską.
W okresie rozejmu FF odtwarzają cześć swojej technologii rezurekcyjnej i technologii ludzkich cylonów. Jednak nie jest to dokładnie ta sama technologia, co w Trzynastym Plemieniu. Ich twór, brat Cavil sabotuje projekt, pozbawia wspomnień, oraz blokuje dostęp do informacji ludzkim modelom i centurionom. Wprowadza własny plan wobec ludzkości jak i Ostatecznej Piątki. Zmiany - w postaci zdominowania społeczności centuriońskiej przez „skóry” jak i ich nadrzędność, załamanie centralistycznej struktur dowodzenia - zostały jednak wprowadzone. Ciekawe, że nie widomo, kto był głównodowodzącym centurionów w pierwszej wojnie (mieli hierarchiczna strukturę dowodzenia – raczej ktoś z Żołnierzy Jedynego).
Cavil zsyła FF w nowych ciałach na ziemię i prowadzi plan zagłady ludzkości połączony z planem przekonania FF o niższości gatunku ludzkiego wobec cylońskiego. Rusza druga wojna z cylonami, gdzie trzeba jednak zaznaczyć, że dążyły do niej także czynniki wojskowe wśród ludzi. Wina jest obopólna.
Sprawę zgmatwa fakt, że interwencja FF była zaplanowana przez Aniołów na długo zanim Zoe się urodziła.
Aniołowie znali psychologię podstawowych bohaterów i ich motywacje i wiedzieli w jakim kierunku będzie rozwijał się konflikt. Był on moderowany, czyli za pomocą pewnych zabiegów doprowadzano obie strony do pewnych punktów węzłowych tej historii: przerobionego przez Anioły grobowca Ateny, przekształconej świątyni, miejsca bitwy wynikłej z wojny domowej cylonów, wreszcie kolonii cylonów, i Ziemi 2 itd.
Ostateczna Piątka, skąd się wzięli?
Wiadomo, że Dwanaście Kolonii wywodzi się z Kobolu. Tam miały miejsce jakieś zdarzenia, które doprowadziły do oddzielenia się Trzynastego Plemienia. Nie było śladów jakiejś nuklearnej zagłady – tylko zniszczenia wynikłe z opuszczenia tego świata. Nie widomo dlaczego dwanaście plemion opuściły Kobol, czy był to ten sam moment, co opuszczenie go przez Trzynaste Plemię?
Można przypuszczać, że po wojnie między cylonami antyludzkimi i ludźmi sprzymierzonymi z proludzkimi cylonami - Kobol był odpowiednikiem Ziemi 2. Na Kobolu pozostali ludzie, oraz niektórzy spośród cylonów, a trzynaste plemię odeszło tak jak centurioni i część ludzkich modeli z Ziemii 2 w pokoju. Stąd prawdopodobnie brak zniszczeń nuklearnych. Pozostali na Kobolu nie odrzucili jednak technologii, szybko się odbudowali – i z racji braku miejsca lub strachu przed ewentualną zmianą zdania przez Trzynaste Plemię - odlecieli do układu Dwunastu Kolonii. Na Kobolu pozostała zgorzkniała Atena (cylonka?), która miała dość, tak jak Trójka, która miała dość i pozostała na Ziemi 1. Wiadomo na pewno, że Atena popełnia samobójstwo a jej grobowiec jest położony blisko grzbietu Hery.
Sprawa grobowca Ateny jest zagadkowa. To jeden z niewielu przypadków kiedy mitologia o Dwunastu Władcach Kobolu i innych postaciach tego okresu ma potwierdzenia archeologiczne. Na Caprice znajduje się strzała jaka uruchamia projektor gwiazdowy w grobowcu. Ergo samobójstwo miało miejsce przed ostatecznym eksodusem, zbudowano bowiem to mauzoleum i skonstruowano jego "klucz". Logiczne jest, by zawierało ono adres systemu słonecznego z Capricą (rzekomo Atena popełniła samobójstwo na znak protestu). Byłaby to analogia do postawy Trzynastego Plemienia (oni pozostawili boję i Świątynię Nadziei - czyli taka postawa nie paląca za sobą mostów). Jednak wiemy, że w momencie otwarcie przez Kolonistów z Capriki grobowca - pokazywał on adres Ziemi1 - i to podejrzanie dokładnie, z poprawionym dryfem gwiazd). A wiemy też, że zanim pojawili się tu Koloniści z Capriki, zawitali na Kobol FF - i ustalili kierunek lotu na Caprikę. Nie wiadomo jak. Logiczne jest założenie, że wiedzę posiedli z oryginalnego zapisu z grobowca, ten późniejszy został sfabrykowany przez aniołów tak, jak zostało sfabrykowane działanie Świątyni (w przerobionej wersji) Pięciu. Wróćmy jednak do momentu śmierci Ateny i eksodusu plemion z Kobolu.
W tym czasie Trzynaste Plemię podróżowało w poszukiwaniu planety dla siebie, pozostawiło boję i świątynię na planecie alg. Odnalazło Ziemię 1 i tam się osiedliło. Wytworzyło cywilizację. Zatraciło zdolność wskrzeszania i zastąpiło ją prokreacją. Stworzyło mechanicznych cylonów i źle ich traktowało. Nastąpiła wojna i zagłada – przetrwała tylko grupa pięciorga naukowców, którzy na skutek interwencji Aniołów odtworzyli zręby rezurekcji. W chwili nuklearnej zagłady całej planety, dzięki rezurekcji, uciekli. Rzekomo cała populacja Trzynastego Plemienia uległa zagładzie – lecz nie widomo co z tymi, co byli w przestrzeni kosmicznej i co z agresorami? Że wszyscy zginęli oprócz pięciorga osób wydaje się naciągane. Bo mieli oni nie zapomnianą technologię podróży międzygwiezdnych, i musieli mieć jakiś kontakt z Kobolem, choćby raz, bo tam była informacja, że znaleźli Ziemię 1, co zapisano w Świętych Zwojach.
Z jakiś przyczyn FF podążali na Kobol, z podświetlną, tropem starożytnej wędrówki przodków. Wracając, świątynia na planecie alg nie była jeszcze przekształcona i nie oni ją przekształcili. Z Kobolu jakoś trafili na Caprikę, ale mieli poczucie, że się spóźnili, bo trwała już pierwsza wojna a mieli nadzieję, że jej zapobiegną. Wydawało im się, że udostępniając technologię centurionom, trwale zapobiegną wojnie - a de facto tworząc ludzkich cylonów ich dzieło stało się głównym przyczynkiem do drugiej wojny i nieomal pełnej zagłady ludzkości – czyli planu Cavila.
Co dalej na Ziemi 2?
Trzeba się zatem ponownie zastanowić, na czym ma polegać rekurencja, startując od mitochondrialnej Hery/Ewy?
Ziemia 2 to de facto nowy Kobol. Tu floty sprzymierzonych cylonów (centurioni i ludzkie modele) i ludzi (plus kilkoro z ludzkich modeli) oddzieliły się pokojowo. Centurioni i większość egzemplarzy ludzkich cylonów dokądś, z całą technologią, podążają. Znajdą planetę i się osiedlą. Muszą przejść z rezurekcji (bo tej nie ma, została zniszczona) na rozrodczość (nadzieja na dziecko ludzkich cylonów, był przypadek ciąży Szóstki i Saula), albo technicznie wyginą lub tę technologię odtworzą. Ale nie byli do tego zdolni kiedyś, więc bez interwencji Aniołów się nie obejdzie.
Na Ziemi 2, w przeciwieństwie do sytuacji niegdyś na Kobolu, ludzkość odrzuciła technologię. To ta zmiana, o której mówią falowa Szóska i Baltar w finale serialu BSG. Ale ma to cenę. To ziszczenie proroctwa iż Kara wiodąc na Ziemię jest zwiastunem zagłady.
W pierwszym okresie interwencji Aniołów raczej nie było. Możliwy jest wariant, że cyloni mechaniczni i ludzcy, którzy odlecieli z Ziemi 2, wygineli, podobnie jak ludzie i ludzcy cyloni pozostali na Ziemi 2. Przetrewało tylko pokolenie wyrosłe z Hery – hybrydy ludzko-cylońskiej. Czyli owa zagłada nastąpiła - nie przetrwał nikt z ludzi w rozumieniu gatunku Kolonistów ani nikt z ludzkich cylonów tak modelu cavilowego (np Szóstka) jak i tej w ciele oryginalnego Trzynastego plemienia (Elen) ani cylonów z FF ale w ciałach cavilowych (Tyrol).
I to jest moment, w którym historia się powtarza. Bo zaczyna się rozwój cywilizacji (wywodzącej się z Hery - hybrydy i jakiś tam tubylczych przodków ludzi), rozwój który doprowadza do tworzenia sztucznej inteligencji. Czyli kolejnym krokiem rekurencji jest interwencja Aniołów i wytypowanie nowych FF, aby odtworzyli rezurekcję i salwowali się podświetlnym (bo nie ma teraz lepszej technologii) statkiem, jak wybuchnie wojna nuklearna i wszyscy zginą. Dotrą na Ziemię 1, gdzie będzie np sfabrykowany grobowiec Trójki (co da pewne wskazówki - po coś tam fabularnie została). I zaczną poszukiwania tych, co pokojowo oddzielili się w systemie Ziemi 2 i odeszli w siną dal – bo tylko tacy krewniacy im pozostali. W nowej mitologii to oni będą poszukiwanym, brakującym plemieniem, którego nowi FF będą chcieli ostrzec przed złym traktowaniem wytworów sztucznej inteligencji.
I może się jednak okazać, że poszukiwane plemię - oni przeżyli, odeszli ze statkami i sprzętem, ewolucja techniczna szła zatem szybciej i przeszli na rozrodczość zapominając o rezurekcji i mogą być na etapie apogeum pierwszej wojny (analogia z pierwszą wojną na Caprice).
Ech, Aniołowie już to wiedzą, warianty „kwantowej” przestrzeni są jasne i już zadziałali …..deus ex machina.
A odpowiedniki księgi Pythii już aniołowie nam sfabrykowali - całą grecką mitologię
Bóg tak chciał?
Faktycznie fabuła się tak zapętliła, że stała się nudna i zbyt wariantywna, pogmatwana. I tak jak powiedzieli twórcy BSG, że była to rekurencja niemożliwa do sensownego złamania nawet w trójodcinkowym finale.
Wielka klamra i powrót do historii głównych bohaterów BSG w finale serii był zatem genialnym rozwiązaniem – który pożegnał widzów z postaciami, pozostawiając ogrom możliwości interpretacyjnych w ramach tego uniwersum. Interpretacji całkiem miłych dla umysłu.
Bo przecież wszystko, co napisałem powyżej, to fanowska perspektywa dopowiedzeń, dopowiedzeń przyjaznych, tłumaczących lulki, błędy i niedopowiedzenia tak rozbudowanej fabuły. Perspektywa taka, jaką przez wiele lat uprawiało się na tym Forum w ramach uniwersum SG. Czemu więc nie gimnastykować umysłu dla BSG – zamiast marudzić, że to najgłupszy serial w dziejach, który rzekomo każdą nielogiczność scenarzyści wytłumaczył finałowym, bo „Bóg tak chciał”.
A może jednak chciał i zupełnie nie mam racji…?
Zapraszam do dyskusji. Czy w BSG istnieje Bóg, kim są Aniołowie i jak to się ma do zaprezentowanej w Caprice historii Zoe?
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 10.06.2012 - |16:25|