Skocz do zawartości

Zdjęcie

BSG: Bo Bóg tak chciał!


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
7 odpowiedzi w tym temacie

#1 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 09.06.2012 - |11:27|

Ulubione seriale mają to do siebie, że czasem ich zew wzywa, by ponownie je obejrzeć. Tak uczyniłem, z wielką zresztą przyjemnością. Można wtedy trochę poznęcać się nad dziurami w całym, podważać własny zadawniony osąd wielu spraw lub zaproponować jakieś przyjazne uzupełniające luki spojrzenie. Jako pewną rozrywkę umysłową - zamiast krzyżówki.

Zapraszam do dyskusji, wszystkich, którzy widzieli już całość z uniwersum BSG - inaczej nie próbować nawet czytać - spojlery na całego.


* * *


Czy Bóg w BSG istnieje?

Pierwszą sprawą jest rozpoznanie podstawowego założenia serialowego uniwersum. Można je streścić jednym zdaniem: BSG, w sensie fabularnym, to historia moderowana.
Nie sterowana, nie ślepo powtórzona względem przeszłości – a właśnie moderowana. Istnieje pewien żywioł ludzki i cyloński, czynnik nie do końca przewidywalny – nawet dla serialowego Boga.

To z resztą kolejne zagadnienie, czy ów Bóg to rzeczywiście to, co rozumiemy pod tym pojęciem – bo wiele wskazuje, że nie do końca.
Jeżeli założyć, że przedstawiony w serialu Bóg – jest koncepcyjnie tożsamy z transcendentnym Bogiem – to dalsza analiza nie ma sensu. Wszystko, co nielogiczne i logiczne, dla ludzi czy cylonów sprowadza się do woli Boga - lekko samoograniczonej poprzez umożliwienie istotom, biologicznej czy technicznej maści, funkcjonowanie, egzystencję w ramach ich wolnej woli. Koncepcja przeniesiona z kanonu judeo-chrześcijańskiego monoteizmu.

Ale BSG to fantastyka. I takie podejście jest za proste. Nie jest polemiczne. Zresztą to była przyczyna ogromnego zawodu wielu fanów z finału serii. „Bo Bóg tak chciał” stało się wręcz obelgą dla scenarzystów w zakresie szczegółów nie zawsze logicznego lub przejrzystego scenariusza – na czele z liryczno-epickim rozmachem finału, skupionego na wątkach losów bohaterów – przed cylońską zagładą Dwunastu Kolonii.

Trzecia siła i palec boży

Oglądając ponownie serial po latach już nie tylko jestem przeświadczony, ale pewny, że w zamyśle ideowym serialu – Bóg w sensie transcendentnym, w sensie judeo-chrześcijańskim – owym Bogiem nie jest. Aby to udowodnić należy prześledzić formy Jego interwencji i spróbować zrekonstruować boską motywację – imperatywy działania. Jaki ma w tym interes, cel lub misję. Wreszcie kim jest, skąd się wziął, jaka jest jego natura?

Wbrew pozorom nie jest to wcale takie trywialne, bo żeby odpowiedzieć na te pytania trzeba się przegryźć przez niełatwą, zagmatwaną, a co najgorsze, rekurentną i zagnieżdżoną historię losów cylońsko-ludzko-hybrydowych.
Tę mozaikę zwykło się nazywać planem. Nazwa dobra, tylko trzeba mieć na uwadze, że w BSG plany są trzy. Plan cyloński, reprezentowany przez Brata Cavila, plan boski (egzekwowany przez istoty falowo-korpuskularne: Anioły) oraz plan ludzki, a właściwie jego brak, polegający na szukaniu możliwości przetrwania.

Pozornie zdawało się, że, aby zrozumieć boski plan, należy dobrze przeanalizować plan Cavila i jego praktyczną implementację, zestawić to z działaniami Ostatecznej Piątki (FF) i ludzi – a stanie się jasne, gdzie dokonała się boska interwencja.
Interwencje zresztą mają w BSG co najmniej cztery natury. Najczęściej to interwencja pierwszoplanowych Aniołów – falowej Capriki oddziałującej głównie na Baltara, falowego Baltara (oddziałującego głównie na Caprikę Six) oraz nieświadomej swej anielskości Kary, po jej wskrzeszeniu i ponownym dołączeniu do floty w ostatnim sezonie.

Drugi rodzaj interwencji to oddziaływanie na bohaterów, tak cylońskich jak i ludzkich, poprzez różnego rodzaju wizje, sny, zwidy na jawie itd. Anioły pierwszoplanowe często mają wiedzę na temat tych oddziaływań i ją wykorzystują, ale czasem wizje istnieją, mimo braku widocznego anioła stróża danej postaci i nie sposób wykazać ich źródła.

Trzeci rodzaj interwencji to anioły drugo i trzecioplanowe. Pojawiające się w serii incydentalnie – to falowy Leoben oddziałujący na Karę celem uskutecznienia jej samobójczego lotu, to falowa kapłanka dyskutująca z Roslin na baseshipie, to wreszcie falowy kotek Lampkina udaremniający zamach i dostarczający nader frapujące fanty ;)

Ostatni rodzaj interwencji jest najważniejszy, ale najmniej widoczny i odkrywany stopniowo. To punkty węzłowe, punkty zborne boskiego planu. Elementy umożliwiające Bogu/Aniołom moderację całego procesu.
Przykładem jest na Świątynia Pięciu. Starożytne Trzynaste Plemię wzniosło tę budowlę nie ku chwale Ostatecznej Piątki; funkcja budynku została zmieniona. Nie zrobili tego ludzie (Trzynaste Plemię, jak się okaże miks-cyloni), nie zrobiło tego FF, nie zrobili tego Cavilowi cyloni. Pozostaje tylko Bóg/Aniołowie. On i jego agenci przetworzyli te budowle, wiążąc ją z główną wizją nadawaną do postaci pierwszoplanowych (Roslin, Baltara, wybranych z modelu Boomer, Caprica, Trójki itd.). Tu miały dotrzeć symultaniczne kawalkady ludzkie i cylońskie i otrzymać dalsze instrukcje w drodze do następnego punktu zbornego, umożliwiającego moderację całego procesu.

Tych fabularnych punktów zbornych jest więcej. To na przykład spotkanie flot ludzkie i cylońskiej w mgławicy aktywującej czwórkę z FF. Było tego więcej – definicyjnie są to punkty, gdzie boskie przygotowania miały miejsce nawet na długo przed atakiem cylonów na Dwanaście Kolonii. Czyli melodię należało wpoić Karze już w dzieciństwie, świątynię przebudować przed przybyciem tam FF (jeszcze w drodze z prawdziwej Ziemi do układu Dwusnastu Kolonii) itd. Umieścić w Ostatecznej Piątce bezpiecznik odblokowujący wspomnienia (zablokowane przez Cavila, na długo zanim ci z owym Cavilem mieli do czynienia). Zabezpieczyć historię poprzez uniemożliwienie cylonom (stworzonym przez FF) rozmnażania płciowego bez spełnienia przedziwnego warunku „miłości” itp., itd.
Wreszcie dostarczyć ważnego dla ludzi uwiarygodnienia wielu zdarzeń w postaci Świętych Zwojów, a wśród cylonów zasiać nieco mitologii i zabobonów, przekraczając blokadę informacyjną nałożoną przez Cavila. Stąd cyloni mgliście, ale wiedzieli o Obrońcach (męskiej hybrydzie, szczegółach związanych z grobowcem Ateny …).

Należy rozróżnić punkty zborne boskiej moderacji od bieżących zmian wprowadzanych przez Niego/ Jego anielskich agentów.
Sposób moderacji fabułą w punktach kluczowych bardziej dotyczy całych zbiorowości niż poszczególnych jednostek. Czyli ważniejsze jest zdarzenie niż jego poszczególni aktorzy. Jeżeli zakładamy, że historia ludzi i cylonów jest moderowana prze istotę roboczo zwana Bogiem – to jest to założenie logiczne w świetle faktów. Jeżeli Baltar lub Roslin zginą - to ktoś inny doprowadzi do wydarzenia; moderacja trwa, porostu mniej osób lub kto inny niósłby np. dziecko sztafecie z finału serii i tak dalej.

To podejście było widać zresztą wielokrotnie w serialu. Kluczowe zdarzenia musiały mieć miejsce, bo i cylonów i ludzi wiodło coś do danego punktu przestrzeni lub wydarzenia, co silnie skutkowało w relacjach cylońsko-ludzkich.

Prowadzi to jednak do konkluzji, że i Bóg i Aniołowie w BSG, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie są omnipotentni. Ich wszechwiedza jest pozorna, ma ograniczenia i jest wariantywna. Wcale nie wiedzą, co dzieje się wszędzie, muszą czasem to zobaczyć, pojawić się itd. Tak na przykład anielska Caprica Six, aż do wydarzeń na Nowej Caprice nie była świadoma, że Hera żyje, a jej śmierć była pozorowana. Zdziwiła się i ucieszyła, gdy zobaczyła Herę. Ok., ze zdarzeń i wizji zsyłanych podówczas na Trójkę zdaje się jednak jasne, że Bóg ową wiedzę chyba miał, jeśli uznamy go za źródło owych sennych przeżyć wielu bohaterów pierwszego planu w tamtym czasie.

Dowodzi to tego, że natura Aniołów i Boga aczkolwiek podobna - posiada różnice, inne może (ale nie musi) być zatem źródło bytu Boga i Aniołów w BSG, jeżeli podtrzymać założenie, że nie jest to Bóg transcendentny, (bo taki anioły by sobie po prostu stworzył z pominięciem praw nawet serialowej fizyki). A tak możemy rozważyć także sytuację, w której jakaś istota osiągnęła stan umysłu/materii, stając się owym Aniołem, będącym w jakiejś komunikacji/relacji z owym Bogiem.

Skąd wziął się Bóg w BSG?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zobaczyć czym ów Bóg się zajmuje. Okazuje się, że Jego obsesją są właśnie owe relacje ludzko-cylońskie. Zatem zrekonstruujmy je. Skąd wzięli się ludzie, skąd wzięli się cyloni?

I tu zaczyna się kłopot – bo tego w BSG nie ma.
Mamy w finale wizję ludzkości wywodzącej się z hybrydy ludzko-cylonskiej, która będzie odpowiednikiem ludzi w kolejnej rekurencji. A tak rozumiani ludzie tworzą cylonów.
Pojecie hybrydy jest wieloznaczne. Z jednej strony to wytwór inżynierii genetycznej czy cylońskiej, obojętne – konstrukt pewnej myśli łączenia aspektu materii ożywionej i nieożywionej. Z drugiej, to pojęcie używane jest określania dziecka zrodzonego ze związku cylona i człowieka.
Koincydencja terminów może być przypadkowa, ale głębszej korelacji nie należy z góry odrzucać.

Kim/czym jest hybryda?

Mamy tu do czynienia z wytworem intelektu cylonów-centurionów. Wiemy, że pierwsza hybryda – męska stworzona została w ich projekcie połączenia technologii i biokomponentów celem wzmocnienia zakresu sterowania i zarządzania pojazdami kosmicznymi. Nie jest powiedziane, czy jest to etap pośredni badań czy docelowy. Być może priorytetem było stworzenia ludzkich cylonów, ale niekoniecznie. Może chodziło jedynie o zwiększenie efektywności w walce z ludźmi. Pierwsza hybryda powstała w czasie pierwszej wojny cylońsko-ludzkiej. Nie pamiętam lub nie zostało to dokładnie powiedziane, czy kobieca hybryda powstała równolegle w owym projekcie badawczym, czy w jej projekt zostali już zaangażowani bezpośrednio FF, właśnie przybyli i pertraktujący z centurionami. Raczej to pierwsze. Faktem jest, że w dniu zakończenia wojny, męska hybryda oddzieliła się od pozostałych centurionów i nie zgodziła się na stan rzeczy zaproponowany przez Ostateczną Piątkę - czyli stworzenie ludzkich modeli w oparciu o wiedzę Trzynastego Plemienia.

Męska hybryda i tzw. Obrońcy (tak to się chyba nazywało) oddzielili się od macierzy i kontynuowali samodzielne badania, mające na celu stworzenie ludzkich modeli - bezowocnie zresztą. Nie jest jasne czy secesja bardziej wynikła z niezgodny na korzystanie z wiedzy FF i zarzucenie własnych badań, czy z faktu ceny tej wiedzy – zaprzestanie wojny z ludźmi. A może płeć miała znaczenie i męska hybryda była mniej podatna na perswazje większości. Należy pamiętać, że system większościowego głosowania wśród ludzkich cylonów to scheda po Ostatecznej Piątce, zatem w momencie secesji systemu głosowania wśród centurionów nie było – był wojskowy model podległości. Męska hybryda utrzymała ten schemat i w ramach secesjonistów przejęła de facto dowództwo – ci ją bronili i traktowali nieomal jak bóstwo, pozwalając i realizując dalsze zabiegi badawcze na żywych organizmach.

Kobiety hybrydy to istoty bardziej spolegliwe, ale w kluczowych dla opowieści momentach, były zdolne do samodzielnego podejmowania decyzji – wbrew większości cylonów - i wychodziły z roli urządzenia sterującego statkiem kosmicznym. Tu przede wszystkim ważna jest sytuacja ze skokiem z prezydent Roslin na pokładzie w ostatnim sezonie.
Zarówno męska jak i żeńskie hybrydy mają specyficzny i unikalny dostęp do pewnej przestrzeni, nazwijmy to nośno-informacyjnej – wybiegającej poza proste postrzeganie rzeczywistości. Jest w niej coś kwantowego, równoległego – często, w majaczych wypowiedziach hybryd pojawia się wizja nieodległej przyszłości w jej wariantywnej wersji. One czasem wiedzą, że musi nastąpić pewne zdarzenie, by mogło się dopełnić to, co one z owej przestrzeni nośno-informacyjnej antycypują.

Ta przestrzeń warunkuje też technologię cylońską w jej zaawansowanej formie. Zniszczony ludzki model cylona, będąc w zasięgu wyspecjalizowanych odbiorników – statków rezurekcyjnych, mimo fizycznego uśmiercenia lub zniszczenia powłoki jest rekonstruowany/ załadowywany i w nowym ciele staje się kopią samego siebie.
Technologia ta nie jest zresztą tak szczegółowo opisana i w serialu mamy przynajmniej dwie jej odmiany.

Cylońskie reinkarnacje

Modele Cavilowe cylonów, w skrócie myślowym, po deaktywacji egzemplarza „ładowane są ponownie do nowych ciał”. Ale to opis ludzki, lub przeznaczony dla ludzi. Tak do końca nie jest powiedziane ani pokazane, w serialu BSG, czy informacja przesłana ową nie nazwaną przez nikogo w serialu przestrzenią/sposobem/falą czy czymkolwiek – zawiera, czy nie zwiera informację o odchyleniu ciała unicestwionego cylona od wzorca jego modelu. Słowem, nie wiemy czy ładowany jest do gotowego ciała, czy w owej wannie następuje materializacja/skonstruowanie owego ciała.

Więcej wiemy o umyśle – nadal jest on indywidualny, z możliwością dostępu do wiedzy o pozostałych indywidualnych doświadczeniach jednostek w ramach modelu. Niektóre egzemplarze modelu Boomer wchodziły w zapis wspomnień i wiedzy ostatniego załadowania Boomer-Atheny.
W odcinku z odnalezieniem boi pozostawionej przez Trzynaste Plemię okazało się, że cyloni są pewni, że zarażenie ciała umierającego cylona nieznanym patogenem, będzie skutkowało przeniesieniem choroby w nowe, odrodzone ciało – tym samym spowoduje zarażenie i zagładę całej ich populacji. Ten trop wskazuje, że technologia odrodzenia cylonów Cavilowych wprowadza do odrodzonych ciał indywidualne cechy poszczególnych egzemplarzy w zakresie materii ich ciała – o ile nie są wychwycone i zneutralizowane przez jakiś filtr bezpieczeństwa tej technologii. To zatem sugeruje, że ciało w wannie jest raczej tworzone w momencie ładowania informacji do owej wanny i owa informacja zawiera nie tylko umysł, wspomnienia i wiedzę indywidualnego egzemplarza cylońskiego ale także jego specyficzne, nabyte w okresie użytkowania, cechy jego ciała, o ile nie są one w zakresie, w którym przywracany jest stan wzorcowy. No, z ranami i bliznami się nie odradzali, ale już z nieznanym patogenem, oraz odpornością nabytą w czasie ciąży (Atena) to tak - i te cechy technologia powielała, „nie czyściła” tego do stanu wzorca.

Poparciem tej hipotezy jest krótka zapowiedź nieistniejącego sezonu Capriki. Tam wyraźnie w scenie uruchomienia pierwszej ładowarki-wanny – tworzone jest w niej ciało z informacji jaką małżeństwo Graystonów dysponowało. A sam przesył informacji wygląda raczej na przewodowy, a nie bezprzewodowy.
Odrobinę inaczej wygląda technologia rezurekcji Ostatecznej Piątki. Przypadek Elen, żony Saula – pokazuje, że tu technologia działa nieco inaczej.

Cavil tworzy dla FF nowe ciała i w nie ładuje ich świadomość, blokując niektóre wspomnienia i wiedzę, następnie zsyła te ciała w światy Dwunastu Kolonii. Kiedy żona Saula umiera – zostaje załadowana nie na pierwszym z brzegu statku odrodzenia – jakby to miało miejsce w przypadku modeli Cavilowych. Zostaje załadowana w ciało na statku, tzw. Kolonii, której rdzeniem jest statek, lub znaczna jego części – oryginalny statek Trzynastego Plemienia. Scena z filmu Plan pokazuje, że oryginalne ciała FF Cavil zachował. Ergo Elen po śmierci cavilowej powłoki, została załadowana do swojego oryginalnego ciała, lub tylko tam znajdowały się wanny technologicznie zdolne odtworzyć ciało cylona wg konstrukcji Trzynastego Plemienia.

Czyli ciało starzejące się i bez problemów zdolne do klasycznej rozrodczości.
Tu z kolei trzeba nadmienić, że ciała oryginalne FF funkcjonowały w ramach społeczeństwa, spełniającego w pełni definicję ludzi. Rozmnażanie płciowe, starzenie się, konstrukcja biologicznie podległa prawom ewolucji, zapomnienie technologii odrodzenia. Ostateczna Piątka, za sprawą interwencji Aniołów, dokonała rekonstrukcji zrębów tej technologii. Nie wynaleźli jej – odtworzyli – choć nie wiemy dokładnie w jaki sposób.

I zrozumieli na tyle, by być zdolnym do zapewnienia samym sobie rezurekcji (dokonała się na Elen i na nich wszystkich pierwszy raz wcześniej, podczas zagłady ich świata – Ziemi 1) oraz zrozumieli ją na tyle, by samodzielnie móc stworzyć, jak to nazwałem dla rozróżnienia, cavilowe modele. Nie jest wyjaśnione, czy to że te modele były mniej doskonale od nich (blokada rozrodczości, brak starzenia się), bo nie umieli tworzyć nowych modeli, jedynie rekopiować istniejące – czy to też był ów boski plan – bezpiecznik dla rozwoju wypadków, implikujący pewne zdarzenia w przyszłości. Z drugiej strony, z perspektywy Cavila - to modele jego klasy są doskonalsze, bardziej umaszynowione, właśnie nie starzejące się, doskonałe maszyny, dla których nie ma kwestii czasu a jedynie kwestia zasobów, i dla których rezurekcja jest doskonalsza formą od biologicznego rozmnażania.

Natura ludzi a natura aniołów

Ta względna perspektywa ponownie zaciemnia obraz całości. Tak samo jak zestawienie pojęcia hybrydy, rozumianej jako dziecko cavilowgo cylona i człowieka w zestawieniu z kostruktem FF. Ludzkości na Ziemi 2, wyrosła z mitycznej mitochondrialnej Ewy – czyli Hery-hybrydy, jest właśnie podejrzanie tożsama ze społeczeństwem Trzynastego Plemienia w przededniu jego zagłady.

Jeżeli Hera zawiera w sobie element pocavilowego cyloństwa (a zawiera), to pewnie można stworzyć dla niej technologię rezurekcji - ergo dla ludzi na Ziemi 2, nas współczesnych he, he, również.

To kluczowa hipoteza.
Bo z niej wynika klucz do zaprzeczenia istnienia Boga w tym serialu.
Wiele wskazuje na to (cykle zagnieżdżonych rekurencji całej tej historii), że nie ma czegoś takiego jak człowiek w czystej postaci. Każda rasa ludzka jest tu zapomnianą hybrydą i można dla niej znaleźć jakąś metodę rezurekcji. A metody już mamy dwie (cavilową i odtworzoną przez Ostateczną Piątkę). Więc nic nie stoi logice na przeszkodzie, by istniała i trzecia – tworząca Anioły. I tak oto uśmiercenie Kary i jej zmartwychwstanie staje się jedynie trzecim sposobem rezurekcji – niewątpliwie najbardziej zaawansowanym. Można wysunąć hipotezę, że i falowy Baltar i falowa Caprika Six na jakimś zamierzchłym etapie jakiegoś cyklu ulegli takiej rezurekcji trzeciego rodzaju i awansowali do bytu w formie Aniołów.
Fakt, że mamy wśród przedstawicieli Aniołów i ludzi (czyli zadawnione hybrydy) jak i cylonów (typu cavilowego), świadczy o tym, że ta trzecia technologia musiała wyjść poza problem molekularnych różnic ciał między tymi dwoma gatunkami bytów.

Ciało Aniołów jest i go nie ma jednocześnie. Jest czasem widoczne tylko dla wybranych, innym razem dla wszystkich; może oddziaływać z materią w newtonowski sposób, o ile chce. Fakt ten przypomina nieco zjawisko kwantowe. Jest i nie jest jednocześnie, niczym (o)truty kot Schroedingera – przed podniesieniem wieczka śmiercionośnej szkatułki. Ciała Aniołów mają zatem naturę para-kwantową, „kubitową”; to byt i niebyt jednoczesny. Niedookreślona powłoka, do której w kompatybilny sposób można przesyłać i ciało ludzkie i ciało cylońskie – każdą inteligentną istotę bez względu na jej technologię i biologię; i w tej nowej, kwantowej powłoce umiejscowić jej świadomość.

Technologia najdoskonalsza – suma sum wszystkich innych. Kamień filozoficzny rezurekcji. Tu nie jest potrzebna wanna ani drogi rodne. W tej technologii następuje kreacja struktury kwantowej, która jest i nie jest jednocześnie i niejako na życzenie swojej świadomości manifestuje się w sposób materialny lub niematerialny, a dla obserwatora jest albo widoczna i obecna, albo niewidoczna i nieobecna – choć w obu wypadkach to ten sam kwantowy byt anielski.

Trop z kwantami jest nawet bardziej ideowo nośny niż się na pozór wydaje. W teorii istnieje koncepcja teleportacji z użyciem informacji i cząstek splątanych. W skrócie i uproszczeniu, jeżeli mamy oryginał - to ma on pewną sumę cząstek i każda z nich jest w skończony sposób opisywalna parametrami znanymi fizyce kwantowej. Można sobie zatem wyobrazić, że tę informację można zebrać i móc ją przesyłać. Pozyskanie tej informacji wymaga zniszczenia oryginału (tego akurat nie rozumiem, ale to jakoś tam wynika ze wzorów tej teorii), następnie przesyłamy tę informację w miejsce, gdzie mamy cząstki splątane kwantowo z oryginałem. To pozwala odtworzyć absolutnie doskonałą – no właśnie nie kopię, bo oryginał został zniszczony. Za pomocą zupełnie innych atomów, dzięki splątaniu i przesłanej informacji, odtwarzamy oryginał. Wygląda to jak teleportacja – z tym, że przenoszona jest jedynie informacja a nie materia.

Ta koncepcja ideowo pasuje do świata anielskiej technologii rezurekcyjnej. Zniszczenie (zniknięcie) oryginału – dopiero wtedy możliwe jest odtworzenie ciała i świadomości w absolutnie idealnej formie.
Podobnie działa rezurekcja ludzkich cylonów. Informacja musi zostać pozyskana i przesłana – (statki rezurekcyjne) inaczej nie ma możliwości odtworzenia. Plus zagadnienie statku centrum rezurekcji- jednostki, bez której flota statków wskrzeszających (z wannami) jest bezużyteczna. Te ostatnie zapewniają zasięg i zasoby do rezurekcji – jednak bez owego centrum są tylko kupą latającego złomu.
Anioły tego nie mają, ominęły ten problem.

Instrukcje (s)tworzenia

Zastanówmy się nad koncepcją przesyłania danych niezbędnych do inkarnacji cylońskiej. Tropem głównym do zrozumienia tej technologii jest niedokończony serial Caprika.
Nie miałem czasu obejrzeć go dokładnie drugi raz pod tym kątem, ale to co najistotniejsze chyba pamiętam. Jak zatem „wynaleziono” mechanicznych cylonów? Czy ludzcy cyloni są ewolucyjnym następstwem rozwoju centurionów czy bytem powstałym trochę równolegle – inną drogą?

Postać Zoe (jako człowieka) od dzieciństwa jest pilnowana przez anioła w postaci wizualnej nastoletniej Zoe. Ów anioł przyczynia się do uratowania kilkuletniej Zoe z pożaru oraz moderuje jej umysłowość i inwencję – rysunki centurionów oraz prace nad unikalnym programem tworzącym samoświadome awatary przestrzeni holonetowej oraz prace nad kreacją przestrzeni w holocenie zasiedlanej programami samodzielnie rozwijającymi się, paraewolucyjnymi – drzewami, zwierzętami itd.

Owa przestrzeń przyrodnicza - sielankowa, niezależna od serwerów i oprogramowania holonetu - niejako przywodzi na myśl zdolność do projekcji jaką mieli Cavilowi cyloni oraz, o czym się trochę zapomina , Hera – hybryda ludzko-cavilo-cylońska. Być może każdy człowiek (jeśli przyjąć za prawdziwą hipotezę, że ludzi czystego sortu tu nie ma, bo kiedyś, kiedyś wyewoluowali z mitochondrialnej hybrydy w n-minus-poprzednim cyklu wojennym. Wszyscy ludzie mają takie dziedzictwo w genach – stąd generowanie wizji i innych tego typu oddziaływań jest banalnie proste. Istota anielska, bardziej świadoma, ewolucyjnie doskonalsza, może aktywować tę zdolność u nieświadomych ludzi, celem tworzenia wizji itd. Tak zresztą było, co wyraźnie pokazano w ostatnim sezonie – tam falowy Leoben i falowa kapłanka – używali tej techniki wizji na swoich „podopiecznych”. Ale trzeba też przyznać, że nie zasugerowano (poza boską) nigdy źródła wizji głównej – sztafety w operze, która konsekwentnie spinała cały metafizyczny świat od początku do końca serialu. To pozostało w domenie Boga.

Boski awatar Zoe

Wracając do Zoe. Tej prawdziwej, która przeżyła pożar i stworzyła de facto pierwszy program pararezurekcyjny. A ściśle program kopiujący - odtwarzający osobowość jednostki jako holonetowy awatar. Zoe wykorzystała do tego śmiecie informatyczne, wszelakie zapisy technologiczne, ślady bytności jakie ona, jako byt biologiczny, zostawiała latami w kolonialnym świecie. Stworzyła psychologiczną, własną bliźniaczkę. I to jest dobre określenie – bo nie zupełnie swoją kopię. Zasób tych informacji-śmieci jaki wykorzystała nie złożył się na idealne odtworzenie pełni jej osobowości. Kluczowa jest scena z pilota.

Awatarowa Zoe, nie wytrzymuje emocjonalnie pokazu szaleńczego zachowania ludzi w nielegalnej strefie holonetu – nocnym klubie. Wychodzi. Prawdziwa Zoe nie ma z tym problemu – mówi nawet, że musi jeszcze nad swoim awatarem – bliźniaczką psychologiczną popracować, udoskonalić ją. Tak jest z rodzeństwem bliźniaczym, identycznie genetycznie, często wspólnie w tych samych okolicznościach i warunkach wychowywania, jednak różnią się osobowościami. Są pewne doświadczenia życiowe, których nie doświadczały wspólnie - co czyni je jednak mocno różnymi genialnymi nastolatkami. W ogromnym uproszczeniu, zarówno Zoe prawdziwa jak i jej bliźniacza awatarka – mają pewien charakterystyczny korpus moralny. Nie akceptują dekadencji świata jaki je otacza, bezsensownej przemocy, przyjemności ze śmierci itd. Stąd fascynacja ruchem Żołnierzy Jedynego, ruchem monoteistycznym, pewnej idei odnowy i odrzucenia otaczających konwenansów poprzez rewolucyjne wprowadzenie zmian technikami także terrorystycznymi jak i mafijnymi.

Rekapitulując, Zoe prawdziwa, przed wybuchem w pociągu, stworzyła bliźniaczą psychologicznie Zoe, oraz wykreowała w ramach tej przestrzeni samoewoluujący świat wirtualny. Ponieważ sama była do tego zdolna można mniemać, że te zdolność tkwią też w jej awatarze. Bycie jeszcze jednak niedoskonałym – nierozwiniętym emocjonalnie i z pewnymi brakami w zakresie doświadczeń życiowych oryginału.

Program stworzony przez prawdziwą cielesną Zoe funkcjonował także w chwili jej śmierci, być może udoskonalony, i można przypuszczać, że przeniósł doświadczenie śmierci, jak i być może uzupełnił na tyle wystarczająco pewne luki, iż po unicestwieniu oryginału, netowa Zoe może być uznana za doskonała kopię. W takim sensie w jakim kopiami są kolejne wcielenia poszczególnych szóstek, trójek itd. w BSG. To jednak niuans.

Awatarowa Zoe szybko się rozwija emocjonalnie, zyskuje nowy sznyt i jest świadoma, że jest jednak bytem osobnym od swojego oryginału – odkrywa własne uzdolnienia, nieomal moce w przestrzeni holonetu. Przekracza ograniczenia jakie narzuca program owego miasta-gry, nie podlega temu oprogramowaniu, jest ponad nim i ma zdolność kreowania całych holonetowych przestrzeni. Niejako siłą woli generuje skutki, jakie jej oryginał wywoływał genialnym oprogramowaniem.
Holonetowa Zoe przejmuje tez od oryginału, nawet w wyjaskrawionej formie, pewną moralność, sprzeciw wobec bezsensownej przemocy w świecie rzeczywistym.

Pierwsza interwencja

Apogeum tego moralnego sprzeciwu jest jej interwencja w momencie, gdy ruch Żołnierzy Jedynego starał się wykorzystać oprogramowanie prawdziwej Zoe do stworzenia elektronicznej wizji nieba. Ruch chciał uśmiercić pokazowo na stadionie Atlasa ludzi, by w tym samym momencie stworzyć ich samoświadome awatary w środowisku symulującym raj, a następnie przekonać owe awatary, że są doskonałymi kopiami swych cielesnych powłok, i uzyskały nieśmiertelności w owym religijnym niebie – doznali apoteozy.

Zoe sprzeciwia się temu i rozgramia ten pomysł, ze słynnym wykrzykiem – To ja jestem Bogiem!
Równolegle Zoe, chce wejść w świat realny, wyjść z okowy przestrzeni elektronicznej. Obojętne, czy sama z czasem uwierzyła, że jest doskonałą kopią cielesnej Zoe, czy to przeświadczenie jej rodziców było jej na rękę – suma tego sprowadziła ja najpierw do zasiedlenia umysłu centuriona, a potem do eksperymentu wskrzeszającego rodziców.

Znamy go tylko z migawek nie istniejącego sezonu. To wizja wanny rezurekcyjnej podłączonej do aparatury informatycznej. I tak oto geniusz informatyki – ojciec i matka wybitna lekarz-biolog przesyłają bity osobowości Zoe do owej wanny, w której następuje widoczna materializacja ciała Zoe. Staje się ona, logicznie rzecz ujmując, pierwszym ludzkim cylonem w ramach tej rekurencji zdarzeń.

W jednej ze scen tego zwiastuna widzimy już cielesną Zoe w kościele wyznawców Jedynego. Jednak w tej religii nastąpiły też zmiany (naczelnej siostry przełożonej). Można mniemać, że pomimo ogólnego sprzeciwu Zoe, co do uśmiercania ludzkości i wtłaczania ich w elektroniczne niebo (co miało udowodnić dogmat wiary i zapewnić ludziom nieograniczoną rozrywkę – bezkarną nieśmiertelności) stanęła ona jednak w obronie sztucznej inteligencji. Społeczność kolonistów wykorzystywała bowiem inteligentne istoty – centurionów w sposób, w jaki traktuje się nie istoty inteligentne ale zwierzęta pociągowe.
Teraz trzeba pohipotetyzować – bo drugiego sezonu nie mamy i mieć nie będziemy. Jak przejść od konstruktu Zoe do aspektów mistycznych serialu BSG?

Nieśmiertelność

Logiczne jest zauważenie, że e-Zoe jest tworem dualistycznym. Z jednej strony sama doszła do kluczowych przemyśleń, dotyczących natury i ładu w zakresie stosunków ludzie-sztuczna inteligencja. Sama też jest zarówno w pewnym sensie kopią człowieka, ale i też jest pierwszą sztuczną inteligencją (funkcjonowała równolegle do prawdziwej cielesnej Zoe), jej korpus moralny jest zatem w swoistym rozdwojeniu – pomiędzy prawami ludzi a prawami istot stworzonych. Bo nawet nie sztucznych. Ona będzie też broniła i współpracowała z Tamarą – cyfrowa inkarnacją cielesnej Tamary, powstałą tak jak ona w wyniku programu do wskrzeszania z „informatycznych” śladów.

Tym samym Zoe krzycząca, że jest Bogiem idealnie pasuje nam na protoplastkę rasy aniołów. Bo jest po obu stronach barykady jednocześnie, będzie broniła w pewnym sensie praw obu stron, ale bronić musi ich na tyle, by nie zapanował totalny pacyfizm – bo wtedy ona w kolejnej rekurencji zdarzeń nie powstanie.
Pomyślmy, co dalej.

Zoe zostaje ucieleśniona przez rodziców. Czy coś straciła? Jako byt holonetowy była nieśmiertelna (dopóki istnieją nośniki serwerów holonetu) i w przestrzeni realnej utraciła zdolność do tworzenia, na pewno pozostała jej zdolność projekcji, ale to mało. Za dużo utraciła. Logiczne jest, że powinna dążyć do odtworzenia tego, czego już mieć nie powinna. Ale może ma tę zdolność? Może fabularnie ciekawe byłoby odwzorowanie pomysłu z holonetu. Ona miała nad Tym światem szczególną władzę, władzę tworzenia i nieśmiertelności (do czasu istnienia holonetu). Może po ucieleśnieniu w owej wannie i w tzw. realu uzyskała dostęp do pewnych zjawisk fizyki świata BSG. Jakich zjawisk? Owej przestrzeni informacyjno- nośnej jaką wykorzystywały okręty i centrum przebudzenia. Przypomnę, że w ramach tego eteru przenoszono informacje o umysłowości jak i cielesności ludzkich cylonów w wariancie cavilowym jak i wariancie Trzynastego Plemienia. A hybrydy ze statków cylońskich miały dostęp do nieznanych cylonom informacji o przeszłości i przyszłości. Jakby czytały kwantowe warianty zdarzeń z jakiejś przestrzeni, tej przestrzeni. Czyli w świecie fizyki BSG można skonstruować myśl, że istnieje naturalny odpowiednik holonetu, śmietniska zdarzeń, faktów przeszłych i przyszłych, śmietnik kwantowych kubitów o alternatywach każdego zdarzenia.

Podczas zagłady Dwunastu Kolonii żeńska hybryda majaczy o apoteozie, o jej skutkach, innym razem porywa prezydent i wiedzie obie floty (poprzez konsekwencje tego faktu) do anielskiego punktu moderacji zdarzeń. Sztafeta z Herą dopełni się, choć nie w operze kobolskiej tylko na pokładzie tzw. Kolonii – rozbudowanego przez centurionów statku Trzynastego Plemienia. (Podobnie jak ze słowem hybryda słowo kolonia ma w serialu dwa znaczenia – jedno ze świata chylońskiego, drugie ludzkiego). Jednocześnie w wizjach prezydent Roslin, pojawia się ów apoteotyczny raj, rodzina, matka za rzeką nieomal Styksem – szczęśliwi umarli, do których na łodzi zmierzają umierający.

Zoe pasuje tu zatem na pierwszą postać, która rozgryzła tę fizykę. Potrafiła odzyskać swoje utracone przymioty, poprzez przeniesienie swojej osobowości do owej przestrzeni nośnej tego uniwersum, Przestrzeni bez serwerów, bez technologii – naturalnej przestrzeni zapewniającej faktyczną nieśmiertelność i nieograniczoną możliwość jednoczesnego bytowania i niebytowania w świecie materialnym jak i cyfrowym. Być może technologia rezurekcyjna cylonów Cavilowych i Trzynastego Plemienia, to warianty zbliżające się do pewnego wykorzystania owej istniejącej tu przestrzeni. Stąd męska i żeńskie hybrydy, na granicy szaleństwa, w rzeczywistości mają do niej pełniejszy dostęp, a Anioły pełny.

I tak oto można dopowiedzieć sobie, w fanowski sposób, machinę uniwersum BSG. O dziwo bez postaci transcendentnego Boga. I nieomal jak całe nurty filozofów dopowiedzieć, że ktoś jak Bóg w tej historii jest potrzebny, dla moderacji, bo nastąpi zagłada tych światów i tworów poprzez logikę ich działania.

Boscy policjanci, boscy zbawiciele

Boga w tej koncepcji trzeba zatem stworzyć i jego misję być może przyjęła Zoe. Która weszła w ową fizykę wyższego stopnia i utworzyła rasę Aniołów – sama zdecydowała, kto do niej dołączył lub tak się zdarzyło – bo droga do tego nie jest zamknięta. Kara na przykład do rasy Aniołów została przez falowego Leobena powołana. Tylko poprzez powrót Kary, Aniołowie mogli naprowadzić ludzkość i cylonów do punktu węzłowego, gdzie zaplanowali, że dokona się nieuniknione ostateczne starcie tych dwu ras. Ta nieomal starotestamentowe. Tam Bóg, przez podaniem prawa na górze Synaj, nieomal dziesiątkował ludzkość – grzeszników – bo tylko tak można było to wszystko opanować. Wioska zgrzeszyła – to Bóg ją niszczył, stosując rutynowo odpowidzialność zbiorową. Po nadaniu prawa, nie było już wymówki dla obu stron.

Teraz wina jest jasna, gdy nie przestrzega się prawa, ale i kara musi być sprawiedliwa, a odpowiedzialność zbiorowa wyszła z zakresu boskich uprawnień. Etap miłosierdzia przyszedł znacznie później, gdy ludzkość była w stanie pojąć poświecenie syna Boga – który ginie za grzechy ludzi i z ich ręki – dla ich odkupienia i wtłoczenia w głowy przykazania miłości, owego bożego miłosierdzia.

Namiastkę tej wielkiej chrześcijańskiej idei mamy też w BSG. Istoty anielskie pozwalają na niewyobrażalne zbrodnie, moderacja zdarzeń nie zapobiega tragediom, odpowiedzialności zbiorowej po obu stronach, zagładzie miliardów. Ludzkość i cyloni dorastają intelektualnie do etapu, w którym po obu stronach zawita szczera refleksja. Gdy następuje, mamy jednocześnie wewnętrzny rozłam tak po stronie ludzi jak i cylonów, wówczas Aniołowie powołują Karę do roli mesjasza wszystkich, de facto czterech stron (dwie frakcje cylonów i dwie frakcje ludzi).

Kara – Chrystus tej historii, zmartwychwstaje i jako agent Aniołów, nieświadoma swej nowej natury doprowadza kawalkadę do kolejnego moderowanego punktu węzłowego podróży. Finalnie nie dostępuje jednak zaszczytu osiedlenia się na Ziemi 2. Bo zanim, po zmartwychwstaniu, miała wskazać Ziemię 1, była Mojżeszem tej historii, jako ta która ma strzałę Apolla. Nagrzeszyła na tyle, że nie będzie jej dane wejść na Ziemią Obiecaną – bo nie pasuje do nowego, lepszego początku/porządku. Zresztą po co? Jest Aniołem, w tej rekurencji zdarzeń nie ma co robić.

Analogie z koncepcjami judeo-cheścijanskimi w BSG były nagminne, jednak na szczęście nie prostackie i cały pomysł na Karę w sumie, moim zdaniem, był udany, bo nie zionął tanim mesjanizmem, jaki niestety zdarzył się twórcom np. ostatniej części Matrixa. Tu zrobiono to z klasą.

Czego nie lubi Bóg?

W trójodcinkowym de facto finale BSG, Baltar przedstawia swoje ostateczne spostrzeżenia co do natury pewnych zdarzeń i trzeciej siły jaka oddziałuje na świat chylońsko-ludzki. Jest w nim nieodparta, naukowa i samolubna chęć zgłębienia tego zagadnienia do końca, artykułowana nawet w chwili tak krytycznej, jak ta w której prowadzi swój dyskurs z Cavilem, by przekonać go do pokoju w zamian za rezurekcję.

Rozmowa Anioła Baltara z Aniołem Capricą z ostanich minut finału serii – to rozmowa o Bogu – ale jest to rozmowa użyciem wieloznacznej formy … „to/ono” nie lubi, gdy się tak mówi…”.
Ton rozmowy to droczenie się falowego Baltara z falową Szóstką. Ona w Boga wierzy – on jej raczej przytakuje. Ta różnica dowodzi, że nikt z nich owego Boga nie widział, nie rozmawiał z nim – jedynie doświadczał jego interwencji. Boska jest tu zatem fizyka tego uniwersum, owa kwantowa przestrzeń nośno-informacyjna zapewniająca byt Aniołom, umożliwiająca ich przesył, przestrzeń, o którą ocierają się swym jestestwem hybrydy żeńskie i męska – mając dostęp do kubitowej wiedzy o wariantach przyszłości i zdarzeniach z przeszłości.

Transcendentnego Boga w BSG nie ma, jest inna fizyka, jest sztuczna inteligencja, jest Zoe. I jest wielki niedosyt, jak scenarzyści dokonaliby przejścia od niej do bytów anielskich. Ze można to zrobić bez koncepcji metafizycznych, w ramach wytłumaczalnych w tych założeniach fantastyki pomysłach – mam nadzieję wykazałem.

Sam fakt, że można nad tym dywagować, ale i pokazać całe multum kontrargumentów za istnieniem owego transcendentnego Boga (czego świadomie nie uczyniłem) – świadczy o sile tej fabuły. Dzięki temu BSG całkiem dobrze, nawet lepiej niż przypuszczałem, ogląda się ponownie, gdy już wiele, wiele spraw jest jasnych. To i tak jeszcze więcej staje się zagmatwanych.

Złamać pętlę fabuły

Celowo pominąłem do tej pory wątek rekurencji zdarzeń. Ona nastręcza więcej problemów niż przedstawiona wyżej, miłościwie fanowska, koncepcja dezawolująca mistycyzm tego serialu.
Bo spójrzmy, co nam tu zaserwowano.

Mamy stworzenie sztucznej inteligencji w ramach holonetu jako nieomal skopiowanie realnego człowieka. Na skutek genialnego oprogramowania i wielości danych następuje udoskonalenie tego tworu i koincydencja w postaci śmierci cielesnego pierwowzoru. Twór bliźniaczy staje się de facto kopią człowieka i ma niezwykłe właściwości w ramach holonetu. Następnie znajduje sposób na wejście i zastąpienie oprogramowania centuriona oraz w kolejnym kroku na stworzenie ciała. Umysłowość Zoe zasiedla pierwszego mechanicznego centuriona jak i pełnokrwistego cylona.

Następnie jest luka z braku dalszych sezonów Capriki. Prawdopodobne jest jednak, że Zoe jest protoplastką jeśli nie pierwszym moderującym Aniołem.

Z BSG mamy wiedzę co do zagnieżdżonych rekurencji. Społeczność ludzka z Dwunastu Kolonii, która pewnie też jest nieświadomą społecznością wywodząca się z jakiejś mitochondrialnej hybrydy, rozwija się do poziomu cywilizacji zdolnej stworzyć sztuczną inteligencję. Na Caprice centurioni, wyposażeni w wystarczający poziom inteligencji ale i samoświadomości – w poczuciu wykorzystywania i niewolnictwa - wzniecają bunt. Dochodzi do pierwszej wojny. Zoe nie przekazała centurionom recepty na stworzenie ludzkich cylonów a centurioni prowadzą samodzielne badania nad ich stworzeniem, tworząc samodzielnie na pewno męska hybrydę. Następuje interwencja Ostatecznej Piątki – w wyniku której, mimo że ludzkość nie jest tego świadoma, następuje rozejm. FF w zamian przekazują część technologii Trzynastego Plemienia.

Nie jest jasne, czy żenska hybryda powstaje z projektu centurionow czy ze współpracy z FF. Męska hybryda nie akceptuje zmian wprowadzonych przez Ostateczną Piątkę: głosowania większością i nowej, przyszłej, roli tworzonych właśnie nowych modeli ludzkich cylownów, które zwałem wyżej cavilowymi. Męska hybryda i tzw. Obrońcy opuszczają flotę centuriońską.

W okresie rozejmu FF odtwarzają cześć swojej technologii rezurekcyjnej i technologii ludzkich cylonów. Jednak nie jest to dokładnie ta sama technologia, co w Trzynastym Plemieniu. Ich twór, brat Cavil sabotuje projekt, pozbawia wspomnień, oraz blokuje dostęp do informacji ludzkim modelom i centurionom. Wprowadza własny plan wobec ludzkości jak i Ostatecznej Piątki. Zmiany - w postaci zdominowania społeczności centuriońskiej przez „skóry” jak i ich nadrzędność, załamanie centralistycznej struktur dowodzenia - zostały jednak wprowadzone. Ciekawe, że nie widomo, kto był głównodowodzącym centurionów w pierwszej wojnie (mieli hierarchiczna strukturę dowodzenia – raczej ktoś z Żołnierzy Jedynego).

Cavil zsyła FF w nowych ciałach na ziemię i prowadzi plan zagłady ludzkości połączony z planem przekonania FF o niższości gatunku ludzkiego wobec cylońskiego. Rusza druga wojna z cylonami, gdzie trzeba jednak zaznaczyć, że dążyły do niej także czynniki wojskowe wśród ludzi. Wina jest obopólna.
Sprawę zgmatwa fakt, że interwencja FF była zaplanowana przez Aniołów na długo zanim Zoe się urodziła.

Aniołowie znali psychologię podstawowych bohaterów i ich motywacje i wiedzieli w jakim kierunku będzie rozwijał się konflikt. Był on moderowany, czyli za pomocą pewnych zabiegów doprowadzano obie strony do pewnych punktów węzłowych tej historii: przerobionego przez Anioły grobowca Ateny, przekształconej świątyni, miejsca bitwy wynikłej z wojny domowej cylonów, wreszcie kolonii cylonów, i Ziemi 2 itd.

Ostateczna Piątka, skąd się wzięli?

Wiadomo, że Dwanaście Kolonii wywodzi się z Kobolu. Tam miały miejsce jakieś zdarzenia, które doprowadziły do oddzielenia się Trzynastego Plemienia. Nie było śladów jakiejś nuklearnej zagłady – tylko zniszczenia wynikłe z opuszczenia tego świata. Nie widomo dlaczego dwanaście plemion opuściły Kobol, czy był to ten sam moment, co opuszczenie go przez Trzynaste Plemię?
Można przypuszczać, że po wojnie między cylonami antyludzkimi i ludźmi sprzymierzonymi z proludzkimi cylonami - Kobol był odpowiednikiem Ziemi 2. Na Kobolu pozostali ludzie, oraz niektórzy spośród cylonów, a trzynaste plemię odeszło tak jak centurioni i część ludzkich modeli z Ziemii 2 w pokoju. Stąd prawdopodobnie brak zniszczeń nuklearnych. Pozostali na Kobolu nie odrzucili jednak technologii, szybko się odbudowali – i z racji braku miejsca lub strachu przed ewentualną zmianą zdania przez Trzynaste Plemię - odlecieli do układu Dwunastu Kolonii. Na Kobolu pozostała zgorzkniała Atena (cylonka?), która miała dość, tak jak Trójka, która miała dość i pozostała na Ziemi 1. Wiadomo na pewno, że Atena popełnia samobójstwo a jej grobowiec jest położony blisko grzbietu Hery.

Sprawa grobowca Ateny jest zagadkowa. To jeden z niewielu przypadków kiedy mitologia o Dwunastu Władcach Kobolu i innych postaciach tego okresu ma potwierdzenia archeologiczne. Na Caprice znajduje się strzała jaka uruchamia projektor gwiazdowy w grobowcu. Ergo samobójstwo miało miejsce przed ostatecznym eksodusem, zbudowano bowiem to mauzoleum i skonstruowano jego "klucz". Logiczne jest, by zawierało ono adres systemu słonecznego z Capricą (rzekomo Atena popełniła samobójstwo na znak protestu). Byłaby to analogia do postawy Trzynastego Plemienia (oni pozostawili boję i Świątynię Nadziei - czyli taka postawa nie paląca za sobą mostów). Jednak wiemy, że w momencie otwarcie przez Kolonistów z Capriki grobowca - pokazywał on adres Ziemi1 - i to podejrzanie dokładnie, z poprawionym dryfem gwiazd). A wiemy też, że zanim pojawili się tu Koloniści z Capriki, zawitali na Kobol FF - i ustalili kierunek lotu na Caprikę. Nie wiadomo jak. Logiczne jest założenie, że wiedzę posiedli z oryginalnego zapisu z grobowca, ten późniejszy został sfabrykowany przez aniołów tak, jak zostało sfabrykowane działanie Świątyni (w przerobionej wersji) Pięciu. Wróćmy jednak do momentu śmierci Ateny i eksodusu plemion z Kobolu.

W tym czasie Trzynaste Plemię podróżowało w poszukiwaniu planety dla siebie, pozostawiło boję i świątynię na planecie alg. Odnalazło Ziemię 1 i tam się osiedliło. Wytworzyło cywilizację. Zatraciło zdolność wskrzeszania i zastąpiło ją prokreacją. Stworzyło mechanicznych cylonów i źle ich traktowało. Nastąpiła wojna i zagłada – przetrwała tylko grupa pięciorga naukowców, którzy na skutek interwencji Aniołów odtworzyli zręby rezurekcji. W chwili nuklearnej zagłady całej planety, dzięki rezurekcji, uciekli. Rzekomo cała populacja Trzynastego Plemienia uległa zagładzie – lecz nie widomo co z tymi, co byli w przestrzeni kosmicznej i co z agresorami? Że wszyscy zginęli oprócz pięciorga osób wydaje się naciągane. Bo mieli oni nie zapomnianą technologię podróży międzygwiezdnych, i musieli mieć jakiś kontakt z Kobolem, choćby raz, bo tam była informacja, że znaleźli Ziemię 1, co zapisano w Świętych Zwojach.

Z jakiś przyczyn FF podążali na Kobol, z podświetlną, tropem starożytnej wędrówki przodków. Wracając, świątynia na planecie alg nie była jeszcze przekształcona i nie oni ją przekształcili. Z Kobolu jakoś trafili na Caprikę, ale mieli poczucie, że się spóźnili, bo trwała już pierwsza wojna a mieli nadzieję, że jej zapobiegną. Wydawało im się, że udostępniając technologię centurionom, trwale zapobiegną wojnie - a de facto tworząc ludzkich cylonów ich dzieło stało się głównym przyczynkiem do drugiej wojny i nieomal pełnej zagłady ludzkości – czyli planu Cavila.

Co dalej na Ziemi 2?

Trzeba się zatem ponownie zastanowić, na czym ma polegać rekurencja, startując od mitochondrialnej Hery/Ewy?

Ziemia 2 to de facto nowy Kobol. Tu floty sprzymierzonych cylonów (centurioni i ludzkie modele) i ludzi (plus kilkoro z ludzkich modeli) oddzieliły się pokojowo. Centurioni i większość egzemplarzy ludzkich cylonów dokądś, z całą technologią, podążają. Znajdą planetę i się osiedlą. Muszą przejść z rezurekcji (bo tej nie ma, została zniszczona) na rozrodczość (nadzieja na dziecko ludzkich cylonów, był przypadek ciąży Szóstki i Saula), albo technicznie wyginą lub tę technologię odtworzą. Ale nie byli do tego zdolni kiedyś, więc bez interwencji Aniołów się nie obejdzie.

Na Ziemi 2, w przeciwieństwie do sytuacji niegdyś na Kobolu, ludzkość odrzuciła technologię. To ta zmiana, o której mówią falowa Szóska i Baltar w finale serialu BSG. Ale ma to cenę. To ziszczenie proroctwa iż Kara wiodąc na Ziemię jest zwiastunem zagłady.
W pierwszym okresie interwencji Aniołów raczej nie było. Możliwy jest wariant, że cyloni mechaniczni i ludzcy, którzy odlecieli z Ziemi 2, wygineli, podobnie jak ludzie i ludzcy cyloni pozostali na Ziemi 2. Przetrewało tylko pokolenie wyrosłe z Hery – hybrydy ludzko-cylońskiej. Czyli owa zagłada nastąpiła - nie przetrwał nikt z ludzi w rozumieniu gatunku Kolonistów ani nikt z ludzkich cylonów tak modelu cavilowego (np Szóstka) jak i tej w ciele oryginalnego Trzynastego plemienia (Elen) ani cylonów z FF ale w ciałach cavilowych (Tyrol).

I to jest moment, w którym historia się powtarza. Bo zaczyna się rozwój cywilizacji (wywodzącej się z Hery - hybrydy i jakiś tam tubylczych przodków ludzi), rozwój który doprowadza do tworzenia sztucznej inteligencji. Czyli kolejnym krokiem rekurencji jest interwencja Aniołów i wytypowanie nowych FF, aby odtworzyli rezurekcję i salwowali się podświetlnym (bo nie ma teraz lepszej technologii) statkiem, jak wybuchnie wojna nuklearna i wszyscy zginą. Dotrą na Ziemię 1, gdzie będzie np sfabrykowany grobowiec Trójki (co da pewne wskazówki - po coś tam fabularnie została). I zaczną poszukiwania tych, co pokojowo oddzielili się w systemie Ziemi 2 i odeszli w siną dal – bo tylko tacy krewniacy im pozostali. W nowej mitologii to oni będą poszukiwanym, brakującym plemieniem, którego nowi FF będą chcieli ostrzec przed złym traktowaniem wytworów sztucznej inteligencji.

I może się jednak okazać, że poszukiwane plemię - oni przeżyli, odeszli ze statkami i sprzętem, ewolucja techniczna szła zatem szybciej i przeszli na rozrodczość zapominając o rezurekcji i mogą być na etapie apogeum pierwszej wojny (analogia z pierwszą wojną na Caprice).

Ech, Aniołowie już to wiedzą, warianty „kwantowej” przestrzeni są jasne i już zadziałali …..deus ex machina.

A odpowiedniki księgi Pythii już aniołowie nam sfabrykowali - całą grecką mitologię ;)

Bóg tak chciał?

Faktycznie fabuła się tak zapętliła, że stała się nudna i zbyt wariantywna, pogmatwana. I tak jak powiedzieli twórcy BSG, że była to rekurencja niemożliwa do sensownego złamania nawet w trójodcinkowym finale.

Wielka klamra i powrót do historii głównych bohaterów BSG w finale serii był zatem genialnym rozwiązaniem – który pożegnał widzów z postaciami, pozostawiając ogrom możliwości interpretacyjnych w ramach tego uniwersum. Interpretacji całkiem miłych dla umysłu.

Bo przecież wszystko, co napisałem powyżej, to fanowska perspektywa dopowiedzeń, dopowiedzeń przyjaznych, tłumaczących lulki, błędy i niedopowiedzenia tak rozbudowanej fabuły. Perspektywa taka, jaką przez wiele lat uprawiało się na tym Forum w ramach uniwersum SG. Czemu więc nie gimnastykować umysłu dla BSG – zamiast marudzić, że to najgłupszy serial w dziejach, który rzekomo każdą nielogiczność scenarzyści wytłumaczył finałowym, bo „Bóg tak chciał”.

A może jednak chciał i zupełnie nie mam racji…?

Zapraszam do dyskusji. Czy w BSG istnieje Bóg, kim są Aniołowie i jak to się ma do zaprezentowanej w Caprice historii Zoe?

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 10.06.2012 - |16:25|

  • 1

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#2 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 10.06.2012 - |13:47|

Znalazłem dwie grafiki linii czasowej w BSG. Obie nie są dokładnie tożsame z tym, co zaproponowałem powyżej.

Poniższa jest bardzo dokładna ale zakłada, że Kobol z grobowcem Ateny może nie być prawdziwym Kobolem (nie mam pomysłu dlaczego tak to ujęto) oraz że na Kobolu doszło do holokaustu nuklearnego (czego dowodów nie ma i wiele wskazuje, że tak własnie nie było). I chyba nigdzie nie jest autorytatywnie stwierdzone dlaczego Trzynaste Plemię się oddzieliło i czy to ten sam moment, co eksodus Dwunastu Plemion. Raczej są przesłanki, że nastąpiło to później.


Dołączona grafika

Kwestia początków na Kobolu chyba jest lepiej przedstawiona poniżej, choć nie ma tu rozróżnienia Ziemi1 i Ziemi2.

Dołączona grafika


Myślę, że te infografiki mogą być pomocne.

To co się rzuca w pierwszym rysunku w oczy to ładnie uwypuklone strzałki ze znakiem zapytania - co się dzieje z niektórymi liniami cylonów?

Pomocne są też chronologie (co ciekawe zawierają fakty ze scen wyciętych z emisji tv):
BSG
Capriki
chronologia starożytna zebrana przez biku1

oraz zwiastun nieistniejącego sezonu 2 Caprki
http://www.youtube.com/watch?v=ze7sJ8OGiEc

Brakuje chronologii interwencji Aniołów. Tych pewnych interwencji - pokazanych wprost, jak i tych logicznie wynikających z fabuły czyli przekształcenia Świątyni Nadziei w Świątynię Pięciu oraz prawdopodobnego przeprogramowania Grobowca Ateny. Niestety nie udało mi się znaleźć takiej chronologii, która uwzględniałaby anielskie wpływy na fabułę.

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 10.06.2012 - |15:31|

  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#3 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 11.06.2012 - |12:38|

xetnoinu, powiem ci dlaczego nikomu się nie chce dyskutować nad BSG tak jak nad Stargate: bo BSG to oszustwo.

From top to bottom nie ma większego zrobienia z widza idioty że siedział wiernie przed telewizorem/komputerem/cosiem z ekranem i chłonął treści jakie serwowano, wierząc, że to czemuś służy, niż Battlestar Galactica i szajs który za tym podążył, czyli Caprica (yes, I went there!)

Niczemu nie służyło.

Scenarzyści "nawet w trzyodcinkowym finale nie byli w stanie złamać rekurencji"? Bullshit. Nie byli w stanie tego zrobić, bo dopiero na koniec postanowili to zrobić, czyli do tej pory w ogóle nie brali tego pod uwagę, tylko mącili dla samego mącenia bo mącenie powoduje spekulacje i wzrost zainteresowania a te gwarantują podtrzymanie zainteresowania, te zaś pozostanie na wizji.

BSG nie miał żadnego planu i żadnej myśli,zamysłu. Idealnie obrazuje to "Plan", gdzie meritum tytułowego planu okazuje się gorzej niż żałosne-bo żadnego nie było. Idealna metafora "planu" scenarzystów, genialny przytyk Olmosa imo w kierunku Moora i spółki.

BSG był tylko konglomeratem luźnych pomysłów które zwalone na kupę z odległości przedstawiają się imponująco, sugerując jakiś kształt, ale z bliska to tylko kupa. Wielka, ale babranie się w niej i szukanie czegoś pod spodem nie ma sensu. Kupa to kupa. Choć może o to chodzi: tórcy bSG mogli oszukać widzów, aktorów, producentów, ale życia nie oszukali i zostali królami sedesów:
[media]http://www.youtube.com/watch?v=t_ODhVn78SI[/media]

BSG nie ma nic wspólnego z tym, na czym opiera się dobre SF: czyli ma się jakieś filozoficzne przemyślenia o naturze świata, które ukazuje się za pomocą rozumowej, racjonalnej spekulacji. Temu mają służyć wszystkie zdarzenia, budowa świata itd. Jeśli tego nie ma-to nie mamy o czym rozmawiać.

Ba, BSG nawet jako fabułka czysto rozrywkowa polega, bo tu też wymagane jest by zdarzenia trzymały się kupy i przechodziły logicznie od początku przez rozwinięcie i kulminację do zakończenia.

W sumie obejrzenie BSG to jak kontakt z anime próbującym być ambitnym: obraźliwa dla rozumu widza, bełkotliwa paplanina z użyciem zbioru wyrażeń pustych (przeznaczenie, bogowie, honor, wierność, prawda, los), które mamy sobie samemu wypełnić na zasadzie skojarzeń.

BSG to więc też idealna metafora postmodernizmu: mądrze wyglądać, reszta sama przyjdzie bo każdy ma własną "mądrość" i wypełni formę, swoja własną treścią. Co właśnie ty zrobiłeś.

Czyli co, widz ma wyręczać na każdym kroku twórców? Widzę, że nieszczęśliwa tradycja "Odysei Kosmicznej" Kubricka jest kontynuowana! Pokazywać wielkie nic, mamiąc formą. Tak jak postmodernistyczna sztuka czy filozofia uderzać w jak największą ilość klawiszy na raz, by wydobyć ile się da dźwięków-a nóż widelec któryś się spodoba komuś i okrzykną nas geniuszem. A gdzie harmonia, melodia, ton, barwa?

Mówić dużo, skomplikowanie i szybko-ale bez sensu.

Ale sam jestem teraz niekonkretny. No wiec dobrze, oto konkret:

Czy wytłumaczenie teologiczne uniemożliwia budowanie fantastyki i satysfakcjonującej fabuły? Odpowiedź brzmi: nie. Problemem BSG nie jest to wytłumaczenie w wersji "transcendentnej", nawet uznając że to nie bóg, ale Bóg jest tam za wszystko odpowiedzialny, tylko co innego. Mianowicie przez cały serial, aż do samego końca, nic nie wskazywało na taki obrót sprawy. To klasyczny asspull. I w tym leży problem, nie zaś w samej naturze wytłumaczenia. O ile sam serial poruszał wątki religijne, to robił to jako dodatek, smaczek i mimo iż sypał gęsto tą przyprawą, to nigdy nie zastąpiła ona głównego dania. Nigdy też rozważania bohaterów na ten temat nie były głebsze, nie były niczym innym niż powierzchownym ślizganiem się po temacie po to, by doszusować do innych wątków które były znacznie lepiej zgłębiane. To był pomost dla łyżwowania sobie po absolucie by trafić do "bardziej przyziemnych" tematów.

Dlatego gdy na sam koniec sprezentowano to wytłumaczenie było ono po prostu jednym wielkim rozczarowaniem. Równie dobrze mogło być tam cokolwiek innego-ale równie pozbawionego podbudowy. Całość prowadzono w zupełnie innym kierunku, nie dając znaku że należy brać coś innego pod uwagę niż "przyziemne" wytłumaczenie. Ani razu nie próbowano poddać "wytłumaczenia teologicznego" prawdziwej próbie. Nie w słowach bohaterów, ale w ich czynach a przede wszystkim w konstrukcji fabuły i przebiegu akcji. Tak więc kiedy scenariusz wskazywał na nieprawdopodobieństwo, sztuczność danego zajścia byliśmy przekonani, że to dlatego, bo kryje się za tym jakiś skomplikowany spisek, wielki plan, machinacja. Niestety, zostaliśmy wpuszczeni w maliny. Na żadnym etapie fabuła nie była głębiej zaprojektowana pod tym kątem. Wielki plan Cylonów nie istniał, był banalny przez żałosny w porównaniu do atmosfery jaką wokół niego - strukturą fabuły właśnie! - nakręcono, obiecując nomen omen Bóg wie co. Zaś plan jeszcze większy, mający stać za wszystkimi wydarzeniami w tym uniwersum okazał się kompletnie od czapy bo po prostu nie ukazano w żadnym punkcie jego mechanizmów ani podstaw. Nie zbudowano ani grama forshadowingu.

Na tym tle Caprica to po prostu splunięcie w twarz i bycie attention whore twórców. "Ależ nie, nie odchodźcie drodzy widzowie, to co ja mówię ma sens, poczekajcie, zaraz to wyjaśnię!". Nie. Spadówa. Mieliście swoją szansę. I chociaż nie cieszy mnie spadek ilości ani jakości seriali SF, to jednak za robienie ze mnie durnia należał się im cancel.

Caprica to próba zrobienia sensu z bezsensu-dokładnie jak twój post otwierający. Ponieważ to niemożliwe, to należy sfabrykować go na podstawie danych elementów. Caprica więc to wielkie oszustwo. Ale nie to jest jej problemem, tylko sam fakt, że fabrykacja zawsze musi się nie udać-bo bazuje na bełkocie uprzednim i nie może go oczyścić. Po czym to widać? Po choćby konceptach i słownictwie które używają a które ty przerzucasz tutaj, żonglując terminologią ale wbrew jej znaczeniu. Przecież wszystko, co w Caprice pokazywano to kompletny nonsens. To jest jakiś koszmarny Tin Man z przekładniami i kółkami zębatymi którego ktoś nam wciska jako człowieka-do tego stopnia narzędzia, a więc i terminologia, używane przez twórców są groteskowe w zestawieniu z tym, o czym chcą opowiadać.

To efekt nieprzemyślenia tego, że z konstrukcji świata wynikają implikacje dla treści fabuły, dla jej przesłania. Wracamy więc do tego co mówiłem na początku: failure as a science fiction, porażka jako science fiction, nie spełnienie warunków brzegowych gatunku. Efekt: multiplikacja bełkotu.

Tym samym twoje wysiłki by to jakoś do kupy złożyć są mordęgą w lekturze. Materiał wymusza na tobie taka ekwilibrystykę i łamasy, że mózg od tego boli i nie chodzi tu o samą ilość tekstu. Po prostu tyle tam grochu z kapustą-nie z twojej winy-że nie idzie się w tym rozeznać.

Bo niestety-jak chce się sens jakiś mieć, należy być gotowym na to że pewne rzeczy wylecą na zbity pysk albo zostaną zmienione.

Sugeruję więc zawężenie tematu do samego sedna sprawy.

A tym sednem jest: o czym miałoby niby opowiadać BSG? Ignorujemy na razie fakt, że opowiada o niczym, ale jeśli miałoby, z użyciem takich a siakich elementów, o czymś mówić, to co to by było?

Kiedyś, chyba aprops sezonu trzeciego, sugerowałem że BSG re-imagined będzie w swojej konkluzji czerpał z oryginału. Tam był taki epizod, że na swojej drodze ludzie spotkali wysoce zaawansowaną, boską w swych możliwościach rasę. Mniejsza o co tam chodziło, bo serial był głupkowaty co nie miara. Ale to ziarno tego pomysłu-tak jak inne z oryginału-zostały przeniesione tutaj. I od tamtego momentu było dla mnie jasne, że tak, będzie jakaś "boska" interwencja, że to wszystko to czyjeś machinacje i ten ktoś ma możliwości "boskie", pytanie tylko jak w wersji re-imagined to będzie wyglądać?

Sprowadzając więc te złożenie do absolutnego minimum wyłóż streszczenie co twoim zdaniem jest gwoździem programu BSG.

Zrozumiałem tyle, że wszystko rozbija się o sposób rezurekcji i stopnie jej zaawansowania technologicznego, a wraz z nimi implikacje dla natury istot poddanych procesowi. Przypominam że jedną z proponowanych dla mnie "rozwiązań" BSG swego czasu było odwołanie się do konceptu osobliwości technologicznej. Która sama w sobie jest idiotyczna, ale miałaby sens w serialu. Tutaj wydaje się, że pewne jej warunki zostają spełnione, bo ubóstwiona Zoe pełniłaby rolę osobliwościowej superinteligencji jak z wizji Vinge'a. Nie dlatego, że sama jest superinteligentna i ma technologię, ale dlatego, ponieważ zmieniła swoją naturę na "czystą myśl" tak to nazwijmy roboczo. Tak więc:

Sednem BSG jako SF jest rozważanie na temat dualności umysłu: jego istnienia lub braku. Czy myśl jest zależna od materii czy nie, a może to proces sprzężony. Czy można pozostawić umysł nietknięty jeśli zmieni się jego substancję twórczą? (funkcjonalizm) Czy może umysł ma jakiś niezbędny składnik materialny który "nim" jest i tenże składnik da się oddzielić, ale bez którego on nie istnieje-czyli że informacja, jaką reprezentuje abstrakcyjnie i materia, w której jest odwzorowana,stają się na tym poziomie jednym? (twoje kwantówki) I wtedy pozostaje tylko pytanie jak ten efekt się osiąga-bo czy dynamo jest w rowerze czy w jądrze planety nie ma różnicy, to ciągle dynamo, tak samo z takim umysłem? I, co z tego wynika-jak taka zmiana wpływa na samą istotę poddaną transformacji? Umysł ten sam, ale czy ona pozostaje ta sama?

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 11.06.2012 - |12:49|

  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#4 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 11.06.2012 - |16:57|

Potraktowałem to, co napisałem powyżej jako czystą rozrywkę - krzyżówkę umysłową (czyli jakie cuda na kiju trzeba dopowiedzieć, aby w miarę, jako tako, uzupełnić luki, błędy i absurdy fabularne oraz spiąć BSG, film Plan i Caprikę - takimi jakie one są, nie zmieniając tego co zostało tam podane jako serialowy fakt). I tak dokładnie to określiłem.

Nie było moim celem zaproponowania skuteczniejszego lekarstwa dla tej historii, bo to jest wtedy przerobienie całości - i trzeba by to napisać poprawiając wszystko, a najistotniejsze poprawki wstawić już w pierwszy sezon (bo szanując widza, jak daje się zagadkę, to trzeba od razu dać jej tropy, by sam mógł jej dochodzić). No nie pokuszę się o poprawianie całej fabuły i takiej próby jak Ty z SGA to nawet koncepcyjnie bym nie ogarnął - nie moja liga i nie to było moim celem.

Całkowicie się zgadzam, że nie ma sensu stać na barykadzie i bronić pierś obnażając logiki fabularnej serialu BSG - bo jej faktycznie jako spójnej koncepcji jak np w B5 nie ma. Posypała się w wielu momentach. Wiele rzeczy nagle dodano, rozwinięto jakieś przypadkowe zdanie, które było ekwilibrystyką człowieka np od dialogów itd. To się czuje w BSG - szczególnie przy oglądaniu całosci po latach. Ale ... te "twórcze innowacje w głownym pomysle pierwotnym wprowadzano całkiem znośnie w tym sensie, że za pierwszym razem czekało się na rozwiązania i czasem były one nie do przewidzenia. Że potem się okazało, że nie były do przewidzenia, bo sklecono je na kolanie i nie było przesłanek dla widza by to rozgryzł - to jeden z najpoważniejszych zarzutów do BSG - którego prawdziwość nie ulega dyskusji. Tu sobie z widza zakpiono - obiecując wiele i nie dając tego, co obiecano w zamian. To prawda i ja z tym nie polemizuję - bo to fakt.

W ramach tego co zapodano mogę natomiast i to robię konsekwentnie bronić finału - bo po tej ilości błędów nie dało się złamać sensownie zaproponowanych zagnieżdżeń - tego co ja nazywam pewną rekurencją zdarzeń. (Mi się też nie udało, przy przyjętych założeniach tej mojej krzyżówki).

Co do mojej nowomowy (to moja terminologia a nie scenarzystów) i nie najaszczęśliwszego stylu pisarskiego (zawsze drętwo pisałem) to przyjmuję krytykę pokornie, że się nie da czytać, co tam nabazgrałem. W tej dziedzinie postanawiam poprawę ;)

Mini streszczenie tego co napisałem nie ma sensu - podam natomiast mniej więcej tok rozumowania.

Obejrzałem serial ponownie - z myślą przewodnią, aby szczególnie zwrócić uwagę na wątki mistyczne. W pamięci miałem, że były dosyć późno wstawione w fabułę jako ta rzeczywista, de facto najważniejsza "trzecia siła/strona" serialu. Mistycyzm był od początku - ale nie w tym znaczeniu, jak później od trzeciego i w ostatnim sezonie.

Okazało się, że jednak sporo tropów było. Już w pierwszym sezonie pada z ust falowej Capriki stwierdzenie, że jest ona Aniołem i że w skrócie myślowym stróżuje Baltarowi i nie tylko - że ma swoistą pieczę nad całością, co całkowicie nie istniało w mojej pamięci. Sztafeta z Herą w Operze - jako wizja główna - też w swojej istocie była od samego początku serialu. Potem było mnóstwo nic nie wnoszącej obecności anielskiej Szóstki (bo ona z uporem maniaka przedstawiała dwie opcje Baltarowi - i w ramach szacunku dla jego wolnej woli pozwalała mu wybrać to, co on wyczuwał, ze ona mu sugeruje).

Zupełnie inaczej ogląda się pierwszy i drugi sezon - gdy od samego początku jest jasne, że istnieje taka rasa jak Anioły (czyli w mojej nowomowie istoty falowo-korpuskularne). Dopóki odbierało się tylko ją jako Baltarowy omam - całe mnóstwo spraw umykało przy pierszym oglądaniu. Okazuje się zatem, że tropów o istneniu "trzeciej siły" było znacznie więcej i wcześniej niż pamiętałem.

Ale było tych tropów za mało i te najistotniejsze pominięto - bo faktycznie jest tak, jak piszesz, jak coś się w fabule nie kleiło, to zwalano to na plan aniołów. I tak oto np powstały problemy z tym kto i kiedy wysłał FF na Caprikę, kto i kiedy zmienił Świątynię Nadziei, na Świątynię Pięciu itd, itp, tak przekabacono prawdziwego leobena, że w pewnym momencie stał się żarliwym wyznawcą Kary, a dla Roslin zrobiłby wszystko, nawet wbrew woli reszty cylonów.

Scenarzyści zaproponowali rozwiązanie z tą rekurencją zdarzeń, ale ona tak na prawdę nie jest jakimś cyklem. Tu tez wiele się nie klei w całość. To ekwilibrystyka słowna - bo fakty przedstawione w serialu co do owej cykliczności dziejów były bardzo późno. Postanowiłem je dokładnie pozbierać do kupy i przy założeniu, że są faktem serialowym, i dokonać antycypacji, co będzie z Ziemią 2 i jak w to wtłoczyć nowy pomysł na stworzenie cylonów ludzkich jaki zapodano w Caprice.

Bo jest jak mówisz- w serialu Caprica ponownie zrobiono to co, w dalszych sezonach BSG - wrzucono nowy pomysł, wymyślony znacznie później niż pierwotny zamysł i zaczęto go spinać do reszty, co całą konstrukcję ponownie dokomplikowało.

Ok, to ja dalej, w ramach miłej rozrywki umysłowej postanowiłem zrekonstruować, jak oni by to spięli, czyli trochę dopowiedzieć o nieistniejącym sezonie 2 tego serialu.

* * *


Ale Ty Sacramentos nie o to mnie pytasz. Twój "gwóźdź do uniwersum BSG", to fabularne pytanie o pomysł na Aniołów.

Błędem serialu BSG, podstawowym błędem, było niewprowadzenie wprost trzeciego planu - istot anielskich. To co było w oryginalnej serii - tej supercywilizacji, z ewentualnymi jej odłamami i buntownikami. Na jakimś etapie powinniśmy ich zobaczyć, poznać działania itd. To nie było możliwe, bo mimo że wprowadzono aniołów (nawet z tą nazwą) już w pierwszym sezonie to chyba zrezygnowano z ich roli jakie ich analog miał w oryginale BSG. Potem nagle przypomniano sobie o nich jako furtce do tłumaczenia luk i niedopowiedzeń oraz naprawy błędów. Na koniec pokazano, że i z człowieka można zrobić Anioła (Kara), że Aniołów jest sporo (anioł Leoben, anioł Kapłanka, kotek Lampkina jako autoironia scenarzystów i inne) oraz pokazano jedyną scenę, w której dwójka Aniołów ze sobą rozmawia i się nad czymś wspólnie zastanawia (rozmowa falowych Capriki i Baltara w finale serii).

To powinno było nastąpić sezony wcześniej a nie na finiszu! Niemniej jednak nastąpiło.

W mojej pisaninie, niczym jak w sudoku, próbowałem uzupełnić kratki względem ustawionego otoczenia - i wyszło, że te anioły, aby działały w fabule, tak jak rzekomo działały - to niestety zwykłą, liniową rasą nie są. Oni antycypują przyszłość i to z niezłym skutkiem. Potrafią na setki lat wiedzieć mniej więcej, że w pewnym wydarzeniu - ktoś stanie przed jakimś czynem, zadaniem, wyborem i trzeba popracować nad tym, aby jego reakcja był taką jak oni chcą.

Oczywiście - masz rację w tym, że posiadanie przez Anioły zdolności do takiej antycypacji przyszłości i wiedzy o przeszłości wynika z tego, że fabularnie anioły "wstawiane" były najczęściej (bo nie zawsze) wtedy jak się cos nie kleiło scenarzystom - i sami sie wpędzili w faktycznie nadnaturalne cechy tych stworzeń, mimo że może i na początku chcieli dać zwykłą trzecią rasę - mieszającą we wszytkim - takie uproszczone linearne Q.

Te moje sudoku - doprowadziło do konkluzji, którą sam wskazałeś (nie mogło inaczej - bo to jedyny sposó B), aby stworzyć tu jakiś byt "czystej myśli" jak to nazywasz. Ja to w swojej nowomowie nazwałem bytem kubitowym, kwantowym, stosującym trzecia technikę rezurekcji i wywiodłem go od Zoe, z możliwością, że droga do tego stanu (stanu bycia aniołem) może wieść i od sztucznej inteligencji i od ludzi i od ludzkich cylonów. W tym konstrukcie - ascendencja w SG jest takim tworem czystej myśli, jakoś tam otoczona ideologią i technologią wyrażoną w nowomowie do niej określonej. I to ideowo ten sam myk, co wspomniany przez Ciebie konstrukt "osobliwości technologicznej" (w sporym uproszczeniu oczywiście).

Wielka szkoda, że tego w serialu BSG nie było - ale bardzo, bardzo wiele wskazywało, że do tego własnie prowadził zamysł na drugi sezon Capriki. Tam ewidentnie moim zdaniem (w terminologii serialu) chciano z Zoe zrobic Boga - pierwszą istotę Anioła. Ale nawet już takie od zarodka wytłumaczenie i odmistycyzowanie uniwersum poprzez pokazanie skąd się bierze Bóg/Anioły - i tak (choc poniewczasie) nie wyprostowałoby luk fabularnych. To niczego nie uprasza, nawet jak jakos zaproponuje się skąd u licha te istoty mają wiedzę o przeszłości i tak dobrze antycypują przyszłość (ja zaproponowałem istnienie w BSG jakiejś nosnej, eteru kubitowego, kwantowego - i połączyłem go z technologią rezurekcyjną).

W sumie już wiem jaki błąd podstawowy popełnilem z tym tekstem. On nie pokazuje co zaproponowałem (w ramach uzupełniania tego sudoku) od tego co jest w serialu powiedziane wprost lub pośrednio. Powinienem funficka napisać a nie udowadniac , że Bóg i aniołowie w BSG są jakimiś bytami a nie absolutnym bogiem. Tak jak w SG Pradawni nie są bogiem, tylko istotami o pewnych własnościach, mozliwościach, celach i mają swoje żródło powstania.

Bo to akurat jest dla Ciebie oczywiste - ale nie dla wielu. Wiekszośc krytyki BSG polega na mylnej przesłance że wprowadzono do fabuły Boga absolutnego, transcendentnego jak to ja nazywam. A to po prostu nie prawda.

Że źle tego Boga i Aniołów w BSG wprowadzono do fabuły a jeszcze gorzej wymyślono (a właściwie nie wymyślono tylko wstawiano na żywioł) to juz zupełnie inna kwestia.

Jak piszesz Sakramentos o serialu s-f, na prawdę s-f i to jeszcze na minimum kilka sezonów i to z takimi aspektami jak to czy myśl jest zalezna od materii czy nie, a może to proces sprzężony. Czy można pozostawić umysł nietknięty jeśli zmieni się jego substancję twórczą?
- to ja chyba czasów powstania tak ambiten produkcji nie doczekam.


BSG nie rozpatrywało dualności umysłu i materii. Rewelacyjny pomysł. Mi by się to bardzo podobało, ale nie ma się co czarować - tego w BSG ni w ząb nie było. Okazja istniała - nie wykorzystano jej nawet w zarodku. BSG bardzo lubię, ale ze świadomością że to serial - rozsądne skrzyżowanie serialu obyczajowego, z przygodówką zalane sosem space opera. Mi to odpowiadało - co nie znaczy, że nie można było wyciągnąć z tego więcej.

****

Rekapitulując. Jak już włączyłeś się do dyskusji - to przejdźmy na poziom, którego się samodzielnie nie poważyłem. Zróbmy tak jak mówisz - nie uzupełniajmy sudoku, zróbmy poprawkę głównej fabuły.

Załóżmy, że ujawniamy w serialu już od początku istnienie Aniołów. Bóg byłby jedynie ich liderem lub pierwszym pośród nich. Nie popełniamy błędu BSG i od razu pokazujemy plan Cavila - a ściśle jego idiotyczne i dziecinne zachowania wobec FF i ludzkości.

Widz ma trzy płaszczyzny (ludzkość uciekająca, centurioni i cyloni manipulowani przez Cavila oraz Aniołowie jako moderatorzy). Sprawy przebudowy Świątyni, wodzenia za nos to jednych to drugich będą wtedy jasne i nie nastręczają trudności.

Ale co ta anielska rasa w takiej układance chce? Po kiego grzyba ma obsesję moderowania konfliktem ludzie-cyloni. Po kiego dąży i ułatwia, by ten proces się powtarzał. I skąd się owi Aniołowie w takim podejściu biorą. Skąd wynika ich zdolnosc do antycypacji zdarzeń.

Po co Aniołowie chcą rządzić takimi maluczkimi, gdy sami zgłębili owa dualność umysłu i materii. Przecież nie są tu dla minerałów ani jakiegoś soku z umysłu? To już w s-f było i to w nadmiarze.

Tak jak teraz wyartykułowałem te pytania to od razu nasuwa mi się analogia z SG. Tam Pradawni po ascendencji byli w miarę neutralni - zawsze mnie to irytowało ale to jest w sumie niezłe rozwiązanie. W tej koncepcji oni nie chcą władzy dla władzy, ani jakiś zasobów dla bytu lub ekspansji, są ponad tym. W SG kuleć fabularnie zaczęło dopiero przy tłumaczeniu dlaczego dążyli do ascendencji przy całym opisie przewagi i geniuszu tej rasy nad jej otoczeniem.

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 11.06.2012 - |17:13|

  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#5 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 15.06.2012 - |12:52|

W SG z problemu kulejącej z czasem fabuły, wyjściem było stworzenie Ori, swoistego negatywu Pradawnych. Ale tu juz jest mnożenie gatunków, wg terminologii BSG - anielskich. I na to było tam 10 sezonów - a tu jak po grudzie kilka.

W B5 korzystano porządnie z futurologicznych koncepcji rozwoju cywilizacji. Nie dziwiły zatem kolejne wprowadzane nadrasy o niezwykłych wlaściwościach i wiedzy.

W BSG chciano za wszelką cenę unikać technobełkotu, podróży w czasie, tłumaczenia aspektów technicznych choćby o włos ponad to, co jest absolutnie niezbędne dla pchania fabuły dalej.
Dało to z jednej strony sporą widownią spoza fanów s-f. Z drugiej doprowadziło do oczekiwania, że każde rozwiązanie musi być proste. Jak wszystko już było i zdarzy się ponownie - to musi być to takie na dwa zdania do pojęcia. A tu guzik - ta kwestia zazębiła się inercją serialową tak, że nawet po drugim spotkaniu z całym uniwersum mam czasem kłopoty z kanonicznym wytłumaczeniem jakiegoś pozornie błahego faktu.
Wyjaśnić wiele się da, ale wcale nie jest to czasem tak proste - na pewno nie na jedno zdanie. Wyjaśnić da się nawet więcej niż się pozornie uważa, co w jakiejś mierze pokazałem powyżej - ale nie jest to to czego się oczekiwało.

W B5 następuje w ostatnich 2 sezonach niezwykłe zwarcie historii z jej początkiem - pętla fabularna. I wiele wskazuje na to, że była zaplanowana od zarania idei na serial. Ale to były inne czasy i sytuacja z jednym dominującym twórcą - to se ne wrati.

Nie mam sensownego pomysłu na to po co istnieją Anioły w BSG - gdyby ich istnienie ujawnić od razu. Natomiast w ramach myślowego sudoku, czyli bez zmian tego, co przedstawiono rysuje się kilka pomysłów.

Chcą się np udoskonalać. Wystarczy założyć, że na Ziemi 2, Baltar zapragnie dociagnąć wieku Caprica Six. Technologii nie ma - musi zatem rozgryźć jak Kara stała się Aniołem i skąd wzięły się anioł Caprica i anioł Baltar.

Może Anioły dążą do tego by powiększać swoje szeregi lub dokonywać apoteozy swoich kolejnych materialnych wcieleń. Czyli Anioł Baltar - skorzysta na tym, że prawdziwy Baltar na Ziemi 2 rozgryzie lub zasłuży na apoteozę i zjednoczy się ze swym falowym opiekunem (kiedy umrze)? Jest to jakieś wyjaśnienie. Ale nadal pozostanie problem - skąd we wszechświecie tendencja do cyklicznego reprodukowania tych samych postaci - w każdym wielkim cyklu jest Baltar, Szóstka, hybrydy, centurioni, itd, itp?

No wtedy faktycznie pozostanie tylko powiedzieć, że Bóg tak chciał - i będzie to prawdziwy, transcendentny Bóg tego uniwersum
albo
wtłoczymy ideę siewców i programistów życia- dna. Ale to też już było nawet w Treku, nie wspominając o SG.

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 15.06.2012 - |12:56|

  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#6 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.06.2012 - |18:23|

Nadal to trochę jak na mój gust niekonkretne :P Bardziej niż opowieści o problemach BSG spodziewałem się wyłożenia konceptu.

Załóżmy, że ujawniamy w serialu już od początku istnienie Aniołów. Bóg byłby jedynie ich liderem lub pierwszym pośród nich. Nie popełniamy błędu BSG i od razu pokazujemy plan Cavila - a ściśle jego idiotyczne i dziecinne zachowania wobec FF i ludzkości.

No to akurat jest błąd dwojaki:
1. Próbujesz dokonać szczegółowych zmian toku fabuły bez ustalenia o czym ma być i do czego zmierzać
2. Nie sądzę by to były zmiany ani potrzebne ani dobre. Podtrzymanie tajemnicy i nieokreśloności nie jest złe, pozwala budować napięcie i wzmocnić zainteresowanie, problemem jest nieumiejętność satysfakcjonującego rozwiązania. Ta zaś jest przede wszystkim, w ty m wypadku, wynikiem braku celu, ustalenie czemu to wszystko ma służyć.
Wiadomo, że historii nie kleci się w sposób liniowy punkt po punkcie, czasem wpadnie ten element, czasem wyniknie ta postać czy zdarzenie i równie dobrze można zacząć wszystko do tych punktów, no ale my w większości to już mamy, pytanie jest tylko jak to w sensowną całość połączyć.
Wyłożenie kart na stół od razu nie ma sensu, bo ograbia opowieść z tajemnicy i pozbawia najefektywniejszego narzędzia budowania napięcia i wciągania widza.
Raczej bym więc zastanowił się nad Aniołami pamiętając, że nie wszystko można czy należy wyjaśniać, ale dobrze sobie jest zdawać sprawę z nasuwających się pytań. Poza tym często rozwiązania same przychodzą jeśli po prostu rozbić koncept, rozwinąć go, ustalić o czym to wszystko ma być.

Co do samych aniołów, to próba rozwiązania fabuły tłumacząc, że są inne jednostki, które się im sprzeciwiają albo że są inne rasy, i że to jest tak jak z Ori i Pradawnymi dajmy na to to imo cheap shot, zbyt oczywiste i banalne. Odpada.

Oryginalnie chciałem napisać przydługi post obrazujący metodę dochodzenia do produktu finalnego, ale to w sumie sztuka dla sztuki. Zamiast tego podam składniki a potem wynik.

1. Rezurekcja jako podstawa wszystkiego
2. Występują tylko ludzie i cyloni jako aktorzy zdarzeń (świat zamknięty)
3. Cykliczność zdarzeń
4. Aniołowie są Aniołami tylko z nazwy, prawda o nich może być rozczarowująca
5. Rekurencja rozwiązana pętlą czasową

Tematyka poruszana:
-AI: funckjonalizm vs., esencjalizm w spojrzeniu na umysł (Cyloni na początku: fukcjonalistyczni, cyloni ludzcy: esencjalizm, rezurekcja: esencjalizm)

Wszystko rozbija się o technologię rezurekcji, wokół której kręci się fabuła i główne koncepty. Grunt to nadać tej technologii logiczne ramy i przestrzegać tych ograniczeń, z racji wkraczania na nieznane wody wątpliwe jest by udało się to "unaukowić". Wszelka terminologia stosowana jest tylko nazwą, nie oznacza więc faktycznych, rzeczywistych konceptów i zjawisk:

Mózg produkuje umysł, który jest efektem "kwantowym". Od jego struktury zależy kształt umysłu, występuje jednak między nimi, jako materialnymi, sprzężenie zwrotne. Niemniej jednak bez mózgu umysł nie istnieje, a erzatze umysłu i myślenia takie jak AI są pozbawione faktycznej świadomości i tylko symulują efekty umysłu, podszywają się pod niego dzięki dawaniu podobnych produktów. Pierwsze pokolenie Cylonów było symulacjami opartymi na ludzkim umyśle. Wykorzystanie ich w działaniach militarnych dało początek "odszczepieniu" się części lub całości z maszyn-na przykład druga strona zastosowała wirus umożliwiający Cylonom uzyskanie efektów wolnej woli (choć pewnie chcieli mieć nad nimi kontrolę, ale wyszło jak wyszło z powodów które nie są na razie istotne więc nie trzeba się nad nimi zastanawiać. Mogło to być celowe, przypadkowe, zmanipulowane etc.)

Technologia rezurekcyjna pojawia się u Cylonów (tych z 12 Kolonii) po zawarciu pokoju. Co i jak-odkładamy. Rezurekcja ma następujące ograniczenia.
-Po pierwsze zasięg. W momencie śmierci istnieje ułamek ułamka sekundy czasu na dokonanie całej operacji rezurekcji. w przeciwnym razie "wzór kwantowy" a więc faktyczna treść umysłu generowanego przez mózg-znika. W tym czasie trzeba zreplikować ciało i "wnieść" w nie umysł. Powoduje to, ze techniczną niemożliwością jest pokonanie pewnej odległości. Nie ze względu na czas podróżowania sygnału z powrotem, ale na to jak wiele wysiłku potrzeba by wzór zanalizować i całość odtworzyć. Ułamki ułamków chwili są na wagę złota. Powyżej pewnej odległości rezurekcja przestaje być technicznie możliwa bo ilość procedur które trzeba wykonać robi się za długa i po prostu zanim się z nimi zdąży umysł się rozpływa bez zahaczenia w "producencie" czyli odwzorowanym mózgu.
-Po drugie czas. Nie można zwiesić umysłu w próżni, oddzielić od mózgu na dłużej niż mignięcie jakichś nano- czy pikosekund, musi być on zawsze zahaczany w wytwarzającym go mózgu. Nie jest więc możliwe trzymanie "wzorów" umysłów w pudełku i czekanie na dogodną chwile by je uwolnić. w związku z tym proces zawsze musi kończyć się znalezieniem się umysłu w nowym ciele.

Całość można porównać do przenoszenia płomyka świecy bez świecy i knota. Trzeba go złapać i szybko jakoś przenieść na nową świecę, ale nie można tego robić powoli, tylko szybko bo inaczej płomień zniknie sam z siebie nie mogąc się podtrzymać. Jednocześnie nie można tego robić za szybko, bo wiatr i ruch spowodowany tą szybkością nam go rozwieje. W związku z tym jedynie bardzo drobne odległości wchodzą w rachubę.

Podobnie działa rezurekcja.

Aniołowie łamią te reguły.
-Po pierwsze, nie są ograniczeni zasięgiem. Można założyć, że jest on galaktyczny
-Po drugie, nie są ograniczeni czasem. Mogą się "przechować" w pudełku przez dowolny okres czasu
-w związku z tym Po trzecie: nie potrzebują fizycznego mózgu by istnieć jako umysł

Jednak prawa fizyki uczą nas, że ich łamanie nie jest ani proste ani bezkosztowe. Im bardziej fantastycznie osiągnięcia, tym większa trudność w do nich dotarciu. Aniołowie obchodzą i siłowo "łamią" prawa fizyki. W jakim sensie?
-skoro w naturze występuje umysł związany z mózgiem, to jest to z jakiegoś powodu. Życie jest systemem obniżającym entropię własną kosztem entropii środowiska, wiec jest energetycznie bardzo wydajne. Tak samo umysł-jest generowany przez mózg bo to energetycznie wydajne. Ma sens.
-Aniołowie łamią tą zasadę, więc muszą ponieść jej koszty. Tymi kosztami jest zapotrzebowanie energetyczne które rośnie do absurdalnych rozmiarów.
-Jednak nie wszystko, co Aniołowie osiągają jest "łamaniem" praw fizyki, często to ich twórcze obchodzenie.

A) Przechowywanie w pudełku. Oznacza to, że umysł funkcjonuje niezależnie od ciała i mózgu, bez nich. wymaga to ogromnych ilości energii, absurdalnych wręcz, podtrzymujących umysł non stop. Wymaga to też bardzo precyzyjnie kontrolowanych warunków. Umysł zamknięty w takim "pudełku" jest odcięty od wszechświata. Nie mając ciała, jest, ale nie ma żadnych nowych bodźców. Nie może się wobec tego rozwijać w żaden sposób, jest w stanie zawieszenia.

I jest to dobra furtka do wprowadzenia przepowiadania przyszłości.

Wykorzystujemy tu odpryski teorii wielu światów i tego, że komputery kwantowe by dokonać obliczeń do nich sięgają, flirtujemy nieodpowiedzialnie z fizyką kwantową i utrzymujemy, że mózg jest właśnie poniekąd takim komputerem. Stąd, jak się go odpowiednio kopnie, to może zacznie pleść jak Pytia.
Umysł będący w Pudełku nie może się zmieniać, ale jeśli wprowadzi się w odpowiedni stan przed wejściem do pudełka, to może będąc w nim swobodnie eksplorować alternatywne biegi wydarzeń, wszystkie jednocześnie.

To jednak odbywa się kosztem : im dłużej się mu na to pozwala tym głębiej wchodzi w alternatywności i tym bardziej się rozszczepia i traci kohezję. Ostatecznie może się rozpłynąć na n-możliwości i mimo istnienia jako energia nie będzie istniał już jako umysł. Rozszczepi się na nieskończoność i rozpłynie. Dlatego też przepowiadanie przyszłości "będąc w pudełku" to risky business i ograniczony. Potocznie prowadzić może do utraty zmysłów po powrocie z pudełka. W ograniczonym zakresie piloci Basestarów właśnie na to cierpią, ponieważ "jedną nogą" są nieustannie w płytkim stanie przepowiadania (wykorzystując normalną fizykę), ale dzięki temu że to płytkie a oni maja mózg, to jakoś to się składa do kupy i umysł "wykrwawia się" do alternatywności, tracąc nieustannie częściową kohezję, ale odnawiając się nieprzerwanie. Stąd hybrydy zachowują się jak się zachowują. Jest to jednak bez porównania prymitywniejsze i mniej dokładne.

Sama przepowiednia to zajrzenie do alternatywności i nie oznacza de facto zdobycia wiedzy o tym, co się zdarzy, ale o tym co się zdarzyć może. Ponieważ jednocześnie narzucone są te wszystkie powyższe ograniczenia oznacza to, że przyszłości poznać się nie da, nie jest to możliwe, ale możliwe jest "sięgnąć" na krótki zasięg w jej głąb i powierzchownie zbadać. Absolutna wiedza o zdarzeniach możliwa nie jest. Tym bardziej, jeśli w grę wchodzą zachowania samych umysłów. Te są przewidywalne, ale niepoliczalne (znowu te kwanty ;) )i zawsze mogą wybrać inną drogę (wolna wola).

Aniołowie, będąc zapudełkowani, mogą więc eksplorować alternatywności kosztem wielkiego ryzyka znacznie lepiej niż hybrydy. Nie ślizgają się po powierzchni przyszłości, ale są w stanie zgłębiać jej aspekty. Oznacza to, że albo można mieć ogólny wgląd w całość przyszłości-co jest bezużyteczne i prowadzi momentalnie do straty kohezji (bo poznaje się przyszłość wszechświata), albo można skupić się na bardzo wąskich parametrach i podążać ich rozgałęzieniami (im dłużej tym większa strata kohezji ze względu na nieskończoną ilość rozgałęzień).

To narzuca ograniczenia przepowiadania i dokładności tegoż.

B ) Pozostawanie "poza pudełkiem" ale w interakcji z otoczeniem: możliwe dzięki sprytnemu obejściu ograniczeń rezurekcji. Aniołowie tylko wydają się mieć zdolność "bycia wszędzie". W istocie mogą być tylko tam, obserwować, czuć itd. gdzie są inne umysły generowane przez mózgi. Wtedy bowiem mogą się "zahaczyć" w nich, zajrzeć, "podejrzeć z góry". Istnienie alternatywnego, sprawnego mózgu pozwala im się w nim zakotwiczyć. Podglądając umysł z mózgiem "wyczytują" z niego resztę i są w stanie przekazywać informacje-bo sami są tylko umysłem-w drugą stronę. Nie jest to inwazyjne, choć ze względu na odbywanie się w sferze "umysłowej" a nie realnej może powodować wrażenie zatarcia granicy między iluzją a rzeczywistością dla poddanego takim zabiegom.

Ponieważ zasięg rezurekcji anielskiej jest galaktyczny i jest ona permanentna, oznacza to że mają taki wgląd w każdej chwili wszędzie tam, gdzie są działające mózgi i sprawne umysły-jednocześnie. Ich istnienie poza "pudełkiem" i funkcjonowanie jest możliwe właśnie dlatego. Naturalnie, można to rozwiązać technologicznie-hodując jakiś mózg w danym miejscu, ale to ogranicza Anioła do tego mózgu. Więc im ich więcej się szlaja w zasięgu jego anielskiej rezurekcji, tym lepiej. Tym bardziej jego egzystencja poza niebezpiecznym pudełkiem jest zabezpieczona i tym ma więcej "punktów widzenia i odniesienia". implikuje to jednocześnie, że mózgi i umysły które Anioła poza zapudełkowaniem podtrzymują muszą być odpowiednio podobne do jego umysłu. Czyli niespecjalnie urządza go mózg psa.


Aniołowie więc otrzymują downgrade z boskich istot na oszustów i krętaczy z ciekawą technologią która pozwala im zgrywać bóstwa i wpływać na ludzi czy cylonów. Oznacza to też, że gdzieś tam, w galaktyce, jest jakichś ich statek, baza, kolonia czy coś w tym stylu, gdzie jest cała maszyneria która ich podtrzymuje przy życiu i pozwala odstawiać ten nieustający cyrk.

Spinając koncept rezurekcji, aniołów i "rekurencji zdarzeń" w jedno, stosując brzytwę Ockhama, doszedłem do wniosku że tymże statkiem jest Kolonia z finału, zaparkowana bardzo wygodnie niedaleko gigantycznego źródła energii-nagiej osobliwości. Dokładnie taki rząd wielkości energii jest potrzebny by odstawiać cuda jakie odstawiają Aniołowie-potrzeba czarnej dziury, by zasilić parę umysłów oderwanych od ciał i dać im zasięg galaktyczny wpływu.

I tak-jest to parę umysłów, garstka wręcz. Więcej się upchać nie da i nie starczyłoby energii na wiele więcej. Dodatkowo wprowadzam kolejne ograniczenie: w zasięgu rezurekcji anielskiej nie może występować drugie podobne urządzenie podtrzymujące inne umysły, gdyż oba zakłócałyby się nawzajem i wszystko trafiłoby szlag BUM. Stąd wiemy że w całej galaktyce jest tylko jedne taki statek z garstką aniołów na pokładzie. i by może miejscem na kilku więcej.

Z swojej bazy Aniołowie dokonują manipulacji, przewidując przyszłość, knując, wpływając na wydarzenia i starając się nimi sterować dla swoich własnych celów.

Co może tym celem być? No, oczywistości się nasuwają że robią to cynicznie dla swojej potrzeby podtrzymania egzystencji, ale to wyjątkowo bezsensowna motywacją bo mogliby to robić prościej i bez tej całej komplikacji, nawet biorąc poprawkę na to, że nie mogą nikogo do niczego zmusić za pomocą swojej "anielskości" jak już ustaliliśmy. Można też mniemać, że po prostu mają wszystko gdzieś, i pasuje im że jest sobie ludzkość/cyloni bo dzięki temu mogą żyć poza pudełkiem, ale przede wszystkim starają się, by nigdy nie osiągnęli takiego poziomu by stworzyć rezurekcję typu anielskiego, bo wtedy to oznaczałoby wojnę i możliwe że ich zagładę.

To wszystko to jednak są motywacje dosyć słabe by angażować się w tak długą, epicką misję sterowania dziejami jak to zdaje się być. Nudy też nikgo nie przekonają, natomiast tworzenie jakichś utopii to odmiana nudów.

Więc może złożyć wszystko do kupy w jedną uberfabułę:

Jest sobie Ziemia (nasza, obecna). Ziemia się cylonuje, ostatnim aktem jest stworzenie anielskiego basestara. Aniołowie, stanowiący swoistą Final Five (stąd ta nazwa-bo tylko oni ocaleli z obu cywilizacji) próbują cofnąć wydarzenia, zapobiec im. Wykorzystując absurdalne zasoby energetyczne czarnej dziury i swoją wiedzę próbują cofnąć się w czasie i zapobiec niefortunnym wydarzeniom które doprowadziły do wyginięcia ludzkości "normalnej" i tej która poddawała się zabiegom rezurekcji (oryginalny podział i powód wojny więc to "śmiertelni" vs "nieśmiertelni". Polecam zapoznanie się z dyskusją na temat przedłużania życia w nieskończoność jaką obecnie się toczy min. w związku z pracami Aubrey De Greya). Ostatecznie wszystkich trafia szlag a ocaleńcy chcą to cofnąć. Naked singularity nam tu służy za furtkę do zabaw z czasem bez wykazywania jak to osiągnięto (nieistotne).

Final Five cofa się w czasie i próbuje zapobiec wydarzeniom, sterując historią, ale kiepsko im to wychodzi i całość kończy się bardzo podobnie. Tym razem jednak udaje się uratować część cywilizacji i przeprowadzić ją na inną planetę, tworząc w efekcie jedną cywilizację z dwóch pękniętych dotąd połówek.

Jednak potem znowu wszystko szlag trafia i znowu wybucha wojna, tym razem z innych, choć podobnych powodów. Tym razem cofanie się w czasie nie wchodzi w rachubę-bo to było możliwe tylko raz. Gdyby Aniołowie cofnęli się znowu, to w tym samym czasie istniałyby dwa anielskie basestary i oni i ich przeszłe wersje by zginęły. Więc muszą się męczyć manipulacjami po dziś dzień próbując uratować cywilizację przed zniszczeniem.

Tożsamość Final Five: jak łatwo (? :P ) się zorientować, Final Five jako anioły zapobiegając wydarzeniom z Ziemi 0 spowodowali, że ich przeszłe wersje nie zostały Aniołami. I to otwiera furtkę do odpowiedzi na pytanie skąd oni ciągle się powtarzają w tej czy innej formie. Skład Piątki w kolejnych wersjach zmanipulowanych historii zapewne się jednak zmieniał, wiec może być tak, że jest jakaś Final Original Three :P

Kwestią otwartą jest jak dalece Aniołowie mogą manipulować światem fizycznym. Proponuję ograniczenie tego dosyć mocno do naprawdę minimum minimum, podyktowanego ograniczeniami technologii jaką dysponują. Powiedzmy że mogą skanować ludzi i mają dość miejsca by kogoś "zaniołować" i można też dać im uber-jump technology pozwalającą na przenoszenie bardzo małych ilości materii na dowolne odległości w zasięgu swojej rezurekcji, ale nie dość dużych by móc np. teleportować ludzi. Raczej mikromanipulacje dzięki temu są możliwe, przenoszenie mikrobów, bakterii itp. ale niczego większego. Mogą więc mozolnie terraformować planety przenosząc drobinki z jednej planety na drugą.

A cały ten Bóg? Machnąć ręką. Chodzi o transcendetnego ale nie ma on nic wspólnego z fabuła. Osobista wiara Aniołów, wyniesione z podziałów kulturowych z Ziemi 0. Obecnie największa zapewne różnica zdań między nimi ;) I tyle.

No i kwestia do czego historia ma zmierzać: po kolei odkrywane będą pozostałości po poprzednich rekurencjach, manipulacjach i anielskich restartach w miarę podróży przez Drogę Mleczną. Cavil tymczasem będzie się chciał pozbyć Final Five z podobnych motywów co w oryginale i w końcu dotrze do anielskiego Basestara, gdzie odbędzie się ostateczna bitwa, podobnie jak w oryginale. Ale tym razem wszystko zostanie wyczyszczone. Basestar poleci w przeszłość razem z flotą Galactici, co oznacza zniszczenie basestara i śmierć aniołów (bo już raz to zrobili i tak jak mówiłem negacja, zakłócenie i BUM). Tym samym historia zostanie wyzerowana, Galactica wyląduje w dalekiej przeszłości Ziemi 0 by zacząć od nowa, bez anielskiej interwencji.

I żeby dodać ostatniego mindfucka just for the sake of it dać hinta, że Aniołowie wiedzą (albo jeszcze lepiej: dowiadują się na koniec, składając szczątki niejasnych informacji do kupy), że już kiedyś taka pętla się zdarzyła i działanie floty Galactici jest dokładnym odwzorowaniem przeszłości Ziemi 0 :) więc powracający motyw "to wszystko już było" ma głębsze znaczenie: Aniołowie chcą wyrwać historię z okowów rekurencji. Każda pętla przynosi coś nowego i nie jest identyczna, ale ostatecznie daje taki sam rezultat.

I tyle. What say you?

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.06.2012 - |18:43|

  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#7 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 17.06.2012 - |09:05|

Edytor nie przyjmuje mojej odpowiedzi (za dużo cytatowania) więc zacznę ją przeklejać po kawałeczku:



Co ja na to?
No jestem pod takim wrażeniem, że nie mogę myśli pozbierać :) Jak już mówiłem nie moja liga, ale się trzeba podciągać i chociaż nadążyć za Twoim tokiem rozumowania. Jak bym mógł to bym kopę punkciorów za to dał, ale mogę kliknąć ino jeden ;)

Na początek kwestia nieporozumienia przez nieprecyzyjne moje wypowiadanie się. No oczywiście nie chodzi mi o to, aby na samym początku fabuły odkrywać karty z Cavilem i aniołami itd. Chodzi mi o to, że pewne rzeczy mają być obmyślone i stopniowo sygnalizowane. Tak jak np w B5 tajemnicze zachowanie Minbari było niewyjaśnione, potem dowiedzieliśmy się o Szarej Radzie, potem o jej składzie, potem o decyzji Delen, potem zwrot i poznaliśmy kontekst tej decyzji - śmierć jej mistrza, a potem kolejny zwrot, poznajemy motywy mistrza i jeszcze jeden gambit, na koniec dowiadujemy się o Pierwszym i pętli czasowej.
Ale to było zaprojektowane od początku i były tropy, czyli ewidentne skutki nie pokazanych zdarzeń, które to stopniowo poznaliśmy od środka.
W BSG Cavila poznajemy za późno, za późno mamy wielość Aniołów, za późno mamy prawdziwe tło FF itd itd itd, no bo wiadomo dlaczego.

To jest dla mnie jasne - choć może nie dość dobrze to wysłowiłem. Oczywiście sprawa "sprzedania" poszczególnych tajemnic itd jest równie ważna, co sama istota historii i jest sama w sobie ogromną sztuką pisania frapujących scenariuszy.

Tu jesteśmy jednak na etapie zrewitalizowania, że tak powiem, ostatecznej chronologii i logiki zdarzeń - i dokładnie w ten ton uderza, niezwykle celnie Twoja wypowiedź.

Na początek impresja, że idzie ona w zupełnie inną stronę istoty anielskości, niż próbowałem samemu kombinować - celem sensownego złamania, jak to nazwaliśmy, boskiej rekurencji.
Szedłem myślami w stronę jakiejś przestrzeni, eteru, fizyki tego świata umożliwiającego istnienie w jego ramach tych najdoskonalszych aniołów, a pokazane różne odmiany rezurekcji i hybryd są w jakimś niewielkim stopniu z nimi kompatybilne. Nie przewidywałem dla aniołów fizycznego miejsca we wszechświecie, statku, energii potrzebnej im do działań. Myślałem, że wystarczy kubitowa kwantowa formuła owego eteru, przetwarzania informacji, antycypacji przeszłości i rekonstrukcji przeszłości, materializacja za sprawą splątanych cząstek i takie tam pomysły czystego umysłu.
Nie zadziałało. Nie umożliwiło to w żaden elegancki sposób rozbicia tej rekurencji i sensownego udzielenia odpowiedzi na całe kawalkady pytań.
Przeszło mi przez myśl rozwiązanie technologiczne dla rasy aniołów, ale absolutnie nie pokładałem w tym nadziei, że to zadziała, nawet przy przebudowie całości.

Twój post pokazuje, że działa i to na takim poziomie bardziej twardej fantastyki. Jestem pod absolutnym wrażeniem.

Muszę teraz tak "na głos" czyli pisząc przeanalizować Twoją propozycję, bo niestety, mimo podpatrzenia w sieci znaczenia pojęć, skrótu myślowego:

"(Cyloni na początku: fukcjonalistyczni, cyloni ludzcy: esencjalizm, rezurekcja: esencjalizm)"

niestety do końca nie rozumiem - ale to dojdzie do moich neuronów, że tak powiem w toku. Wiem, że dzwoni, ale nie z dokładnym spojrzeniem na konsekwencję tego założenia, skądinąd bardzo dobrego, które mi się bardzo podoba - jak już mówiłem miałbym ochotę zobaczyć porządny serial z taką ideą czyli:

"-AI: funckjonalizm vs., esencjalizm w spojrzeniu na umysł"

Całkowicie zgadzam się, że kluczem rewitalizacji jest umiejscowienie rezurekcji jako elementu spajającego i porządne obudowanie jej założeń i ograniczeń. Konsekwencji dla jej przesyłu, możliwości wtłaczania świadomości w ciało, ale i tworzenia czy przenoszenia materii pod kątem czystego umysłu itd - jakby tego tam nie nazwał. I dalszych implikacji jakie powoduje.


Założenie, że bez mózgu umysł nie istnieje (ja sobie kombinowałem, że w ramach tego eteru do transmisji jednak umysł bezkosztowo istnieje) - wydawało mi się, że nie zadziała. Ale muszę przyznać, że świetnie działa i jest kluczowe w założeniach do fizyki tego świata w Twojej propozycji. Faktycznie problem wolnej woli w tym koncepcie jest nieistotny - łatwy do fabularnego wprowadzenia i nie ma jakiś kluczowych konsekwencji.
Powyższe założenie świetnie tłumaczy ową symulację umysłu i jej ograniczenia, w czym serial Caprica ma ewidentny problem. Ale tu jest ryzyko, że te Pierwsze FF z Ziemi 0 - nie powinno być kopią jakichkolwiek ludzi ale bytem AI samorodnym/nie skopiowanym z poszczególnych ludzi, chyba. Jakaś suma - i nowa jakość?

[quote]
Technologia rezurekcyjna pojawia się u Cylonów (tych z 12 Kolonii) po zawarciu pokoju. Co i jak-odkładamy. Rezurekcja ma następujące ograniczenia.-Po pierwsze zasięg. W momencie śmierci istnieje ułamek ułamka sekundy czasu na dokonanie całej operacji rezurekcji. w przeciwnym razie "wzór kwantowy" a więc faktyczna treść umysłu generowanego przez mózg-znika. W tym czasie trzeba zreplikować ciało i "wnieść" w nie umysł. Powoduje to, ze techniczną niemożliwością jest pokonanie pewnej odległości. Nie ze względu na czas podróżowania sygnału z powrotem, ale na to jak wiele wysiłku potrzeba by wzór zanalizować i całość odtworzyć. Ułamki ułamków chwili są na wagę złota. Powyżej pewnej odległości rezurekcja przestaje być technicznie możliwa bo ilość procedur które trzeba wykonać robi się za długa i po prostu zanim się z nimi zdąży umysł się rozpływa bez zahaczenia w "producencie" czyli odwzorowanym mózgu.

-Po drugie czas. Nie można zwiesić umysłu w próżni, oddzielić od mózgu na dłużej niż mignięcie jakichś nano- czy pikosekund, musi być on zawsze zahaczany w wytwarzającym go mózgu. Nie jest więc możliwe trzymanie "wzorów" umysłów w pudełku i czekanie na dogodną chwile by je uwolnić. w związku z tym proces zawsze musi kończyć się znalezieniem się umysłu w nowym ciele.

Mózg produkuje umysł, który jest efektem "kwantowym". Od jego struktury zależy kształt umysłu, występuje jednak między nimi, jako materialnymi, sprzężenie zwrotne. Niemniej jednak bez mózgu umysł nie istnieje, a erzatze umysłu i myślenia takie jak AI są pozbawione faktycznej świadomości i tylko symulują efekty umysłu, podszywają się pod niego dzięki dawaniu podobnych produktów. Pierwsze pokolenie Cylonów było symulacjami opartymi na ludzkim umyśle. Wykorzystanie ich w działaniach militarnych dało początek "odszczepieniu" się części lub całości z maszyn-na przykład druga strona zastosowała wirus umożliwiający Cylonom uzyskanie efektów wolnej woli (choć pewnie chcieli mieć nad nimi kontrolę, ale wyszło jak wyszło z powodów które nie są na razie istotne więc nie trzeba się nad nimi zastanawiać. Mogło to być celowe, przypadkowe, zmanipulowane etc.)
[/quote]

Czyli w jakimś sensie jest to pomysł z możliwą kwantową teleportacją (jako przesył informacji i splątanie cząstek w miejscu materializacji). Nawet pasuje, że dla Aniołów, ze względu na wyższy poziom technicznego zaawansowania ich rezurekcji, konieczne jest niszczenie wzorca materialnej manifestacji, przesył informacji kwantowej (ewentualnie zaboxowanie) i materializacja w ramach splątanych cząstek. Czyli Anioł nie występuje nigdy w dwu miejscach. Jest w jednym miejscu lub pudełku - koncept działa doskonale. Technologie rezurekcyjne na innych numerach Ziemi są prymitywnymi i niedoskonałymi (bo nie wynikającymi z pełni zrozumienia fizyki tego procesu) uproszczeniami.

[quote]
Aniołowie łamią te reguły.-Po pierwsze, nie są ograniczeni zasięgiem. Można założyć, że jest on galaktyczny
-Po drugie, nie są ograniczeni czasem. Mogą się "przechować" w pudełku przez dowolny okres czasu

-w związku z tym Po trzecie: nie potrzebują fizycznego mózgu by istnieć jako umysł
[/quote]

Trzeciego nawet nie łamią. Bo mają boxa - czyli albo umysł w fizycznym mózgu, albo box transferowy. Kwestia czy w pudełku procedują (myślą). Chyba w tym koncepcie nie powinni?

Aha, zaraz poniżej wspominasz, że to podtrzymanie w pudełku jest energetycznie kosztowne. Kosztowne może być, aż tak monstrualnie jak opisujesz (czarna dziura)? Może tak:
W centrum anielskiej technologii mogą być boxowani, owszem w odcięciu od bodźców zewnętrznych ale z możliwością myślenia (koszmar sam w sobie ;) ) a kiedy są materialni i się gdzieś z jednej pozycji materialnej do innej teleportują, to te oszustwo wymaga potężnej energii na przesył/konstrukcję ciała - nie starcza na boxing z możliwością myślenia - wtedy ich umysły są totalnie zawieszone. (To byłaby słaba strona ich technologii - zawsze warto mieć w koncepcie pietę achillesową, czyli opóźnienie w teleportacji mózgu i mamy przyblokowanego anioła i to tak porządnie zblokowanego, bo wróci i będzie zdezorientowany, bo przywykł do działań natychmiastowych).
Ale czytam dalej, bo nie wiem czy to nie jest sprzeczne z jakimś kolejnym założeniem.

O antycypacji przyszłości:

[quote]
Wykorzystujemy tu odpryski teorii wielu światów i tego, że komputery kwantowe by dokonać obliczeń do nich sięgają, flirtujemy nieodpowiedzialnie z fizyką kwantową i utrzymujemy, że mózg jest właśnie poniekąd takim komputerem. Stąd, jak się go odpowiednio kopnie, to może zacznie pleść jak Pytia.
Umysł będący w Pudełku nie może się zmieniać, ale jeśli wprowadzi się w odpowiedni stan przed wejściem do pudełka, to może będąc w nim swobodnie eksplorować alternatywne biegi wydarzeń, wszystkie jednocześnie.
[/quote]

Odpowiedni stan - ok - na jedno wychodzi, czasem w pudełku może dumać. Kwantowe przetwarzanie danych w oparciu o alternatywy (wieloświaty) - jak najbardziej mi się koncept podoba. Cudowność aniołów to jedynie oszałamiające zdolności obliczeniowe w ramach przewidywania alternatyw przyszłości. Wszystko logicznie trybi jak w szwajcarskim zegarku.


[quote]
To jednak odbywa się kosztem : im dłużej się mu na to pozwala tym głębiej wchodzi w alternatywności i tym bardziej się rozszczepia i traci kohezję. Ostatecznie może się rozpłynąć na n-możliwości i mimo istnienia jako energia nie będzie istniał już jako umysł. Rozszczepi się na nieskończoność i rozpłynie. Dlatego też przepowiadanie przyszłości "będąc w pudełku" to risky business i ograniczony. Potocznie prowadzić może do utraty zmysłów po powrocie z pudełka. W ograniczonym zakresie piloci Basestarów właśnie na to cierpią, ponieważ "jedną nogą" są nieustannie w płytkim stanie przepowiadania (wykorzystując normalną fizykę), ale dzięki temu że to płytkie a oni maja mózg, to jakoś to się składa do kupy i umysł "wykrwawia się" do alternatywności, tracąc nieustannie częściową kohezję, ale odnawiając się nieprzerwanie. Stąd hybrydy zachowują się jak się zachowują. Jest to jednak bez porównania prymitywniejsze i mniej dokładne.
[/quote]

No muszę powiedzieć, że to wręcz poetica. Bardzo mi się podoba ta pięta achillesowa. Klasa. Czyli pudełko z opcją myślenia jest zabójcze na dłuższą metę - tak ostatecznie zabójcze dla umysłu. Bardzo eleganckie rozwiązanie. Czyli jest energetycznie opłacalne kontrolowanie cyklu zdarzeń na poziomie małych kroków, bo to mniejszy wydatek i jest bezpieczniejsze. Co tłumaczy rewelacyjnie sposób działania aniołów - ich taktykę, że tak powiem.

[quote]
B ) Pozostawanie "poza pudełkiem" ale w interakcji z otoczeniem: możliwe dzięki sprytnemu obejściu ograniczeń rezurekcji. Aniołowie tylko wydają się mieć zdolność "bycia wszędzie". W istocie mogą być tylko tam, obserwować, czuć itd. gdzie są inne umysły generowane przez mózgi. Wtedy bowiem mogą się "zahaczyć" w nich, zajrzeć, "podejrzeć z góry". Istnienie alternatywnego, sprawnego mózgu pozwala im się w nim zakotwiczyć. Podglądając umysł z mózgiem "wyczytują" z niego resztę i są w stanie przekazywać informacje-bo sami są tylko umysłem-w drugą stronę. Nie jest to inwazyjne, choć ze względu na odbywanie się w sferze "umysłowej" a nie realnej może powodować wrażenie zatarcia granicy między iluzją a rzeczywistością dla poddanego takim zabiegom.
[/quote]

Aż taka zdolność wnikania w ludzi chyba jest zbędna. Bo to znaczy, ze aniołowie dosłownie włażą w głowę. Chyba lepiej niech włażą w te głowy jakie sobie stworzą, mogą być wtedy i psem i kotem, bo te ciała są zaprojektowane przez nich do tego umysłu i ich wygląd nie ma znaczenia. Aczkolwiek, czytanie z umysłów ludzi i cylonów - jest cenną i potrzebną właściwością. Powinno mieć to jednak ograniczenie. Bo jak włazimy anielskim umysłem w mózg w którym jest już umysł własny, to niby jak ma to działać, jak jest powyżej cały wywód o braku możliwości działania umysłu bez mózgu. To niby jak on ma działać (ów mózg ofiary) z dwoma umysłami. No wiem, w treku było, w SG było - ale tam zazwyczaj nie dało się ukryć tej obecności na dłuższą metę. Ok. Czyli takie przebywanie na dłużej musi się zakończyć zasłoną dymną - wizją, zobaczeniem anioła - jako oszustwo, że naprawdę mamy skanowanie jakiś danych lub analizę przyszłych działań ofiary w oparciu o symulację zrobioną kwantowo na jego własnym mózgu i to bez jego wiedzy (tańsze niż boxing i analiza rozwoju wszechświata względem działań, różnych działań ofiary - a tak wiemy co ofiara zrobi zanim ona sama sobie to uświadomi - z dużym prawdopodobieństwem wiemy). To trzeba dopracować. W sumie ok. Działa, ale trzeba dać minimalne ograniczenie, że to może być przez umysł ofiary wykryte i wymaga to pewnych zabiegów ze strony umysłu anioła. Bo inaczej tchnie transcendentnym aniołem a to omijamy szerokim łukiem.


[quote]
Ponieważ zasięg rezurekcji anielskiej jest galaktyczny i jest ona permanentna, oznacza to że mają taki wgląd w każdej chwili wszędzie tam, gdzie są działające mózgi i sprawne umysły-jednocześnie. Ich istnienie poza "pudełkiem" i funkcjonowanie jest możliwe właśnie dlatego. Naturalnie, można to rozwiązać technologicznie-hodując jakiś mózg w danym miejscu, ale to ogranicza Anioła do tego mózgu. Więc im ich więcej się szlaja w zasięgu jego anielskiej rezurekcji, tym lepiej. Tym bardziej jego egzystencja poza niebezpiecznym pudełkiem jest zabezpieczona i tym ma więcej "punktów widzenia i odniesienia". implikuje to jednocześnie, że mózgi i umysły które Anioła poza zapudełkowaniem podtrzymują muszą być odpowiednio podobne do jego umysłu. Czyli niespecjalnie urządza go mózg psa.
[/quote]

Jeśli dobrze kumam co tu napisane - to ten świat będzie trochę makabryczny. Anioł (umysł anioła), celem nieprzebywania w ryzykownym pudełku, multiplikuje? dzieli? swój umysł i się panoszy po łbach wielu kompatybilnych mózgowo ofiar (to jest straszna wizja, ja nie che mieć nieomal na stałe takich nieomal obcych we łbie poza moją świadomością)? Czy skacze z łba na łeb, celem pobierania wiedzy o zamiarach i postępowaniu ludzi/cylonów ludzkich itd.

Chyba że chodzi ci o to, że, poznając ofiary, zmniejsza swój wydatek energetyczny i ryzyko w pudełku, co do analizy co dalej. Chyba chodzi ci o to drugie, tylko ja źle to odczytałem. Z taką wersją w pełni się zgadzam.

[quote]
Aniołowie więc otrzymują downgrade z boskich istot na oszustów i krętaczy z ciekawą technologią która pozwala im zgrywać bóstwa i wpływać na ludzi czy cylonów. Oznacza to też, że gdzieś tam, w galaktyce, jest jakichś ich statek, baza, kolonia czy coś w tym stylu, gdzie jest cała maszyneria która ich podtrzymuje przy życiu i pozwala odstawiać ten nieustający cyrk.
[/quote]

Dokładnie!

[quote]
Spinając koncept rezurekcji, aniołów i "rekurencji zdarzeń" w jedno, stosując brzytwę Ockhama, doszedłem do wniosku że tymże statkiem jest Kolonia z finału, zaparkowana bardzo wygodnie niedaleko gigantycznego źródła energii-nagiej osobliwości. Dokładnie taki rząd wielkości energii jest potrzebny by odstawiać cuda jakie odstawiają Aniołowie-potrzeba czarnej dziury, by zasilić parę umysłów oderwanych od ciał i dać im zasięg galaktyczny wpływu.
[/quote]

Sakramentos. Skromny to Ty nie jesteś ;) , ale to faktycznie jest genialne w prostocie! Nowy niepotrzebny byt nie zostały tu stworzony, bo w podorędziu jest Kolonia i czarna dziura. Jestem pod wrażeniem. Strzał w dychę.


[quote]
I tak-jest to parę umysłów, garstka wręcz. Więcej się upchać nie da i nie starczyłoby energii na wiele więcej. Dodatkowo wprowadzam kolejne ograniczenie: w zasięgu rezurekcji anielskiej nie może występować drugie podobne urządzenie podtrzymujące inne umysły, gdyż oba zakłócałyby się nawzajem i wszystko trafiłoby szlag BUM. Stąd wiemy że w całej galaktyce jest tylko jedne taki statek z garstką aniołów na pokładzie. i by może miejscem na kilku więcej.
[/quote]

Bardzo dobre ograniczenia. Aniołom zależy na małej liczebności, a jeśli zostanie ona zwiększona są zmuszeni do większego odciążania systemu przez włażenie w głowy i symulacje na mózgach ofiar - co daje im wiedzę - czyli oszczędność przy boxingu z analizą wariantów przyszłości. Anioły mogą zatem posunąć się do eliminacji jednego spośród swoich jeśli wydatek energetyczny byłby zagrożony. Mamy ciekawą uzupełniającą podbudowę pod niektóre anielskie motywacje wynikające wprost z ich technologii w ramach ich wewnętrznego świata, że tak powiem.

[quote]
Z swojej bazy Aniołowie dokonują manipulacji, przewidując przyszłość, knując, wpływając na wydarzenia i starając się nimi sterować dla swoich własnych celów.

Co może tym celem być? No, oczywistości się nasuwają że robią to cynicznie dla swojej potrzeby podtrzymania egzystencji, ale to wyjątkowo bezsensowna motywacją bo mogliby to robić prościej i bez tej całej komplikacji, nawet biorąc poprawkę na to, że nie mogą nikogo do niczego zmusić za pomocą swojej "anielskości" jak już ustaliliśmy. Można też mniemać, że po prostu mają wszystko gdzieś, i pasuje im że jest sobie ludzkość/cyloni bo dzięki temu mogą żyć poza pudełkiem, ale przede wszystkim starają się, by nigdy nie osiągnęli takiego poziomu by stworzyć rezurekcję typu anielskiego, bo wtedy to oznaczałoby wojnę i możliwe że ich zagładę.
[/quote]

Walka aniołów o byt - proste ale i oczywiste, choć szczegóły ich bytu fascynujące - w sumie cała przyroda na Ziemi tak działa, to czemu czyste umysły nie mają się tak zachowywać, gdy uzależnione są od własnej technologii i zasobów energetycznych na poziomie czarnych dziur.


[quote]
To wszystko to jednak są motywacje dosyć słabe by angażować się w tak długą, epicką misję sterowania dziejami jak to zdaje się być. Nudy też nikgo nie przekonają, natomiast tworzenie jakichś utopii to odmiana nudów.
Więc może złożyć wszystko do kupy w jedną uberfabułę:
[/quote]

No tak, sam to piszesz, że to oczywiste :) - czas na rekurencję zdarzeń i główny myk, już scenariuszowy myk.

[quote]
Jest sobie Ziemia (nasza, obecna). Ziemia się cylonuje, ostatnim aktem jest stworzenie anielskiego basestara. Aniołowie, stanowiący swoistą Final Five (stąd ta nazwa-bo tylko oni ocaleli z obu cywilizacji) próbują cofnąć wydarzenia, zapobiec im. Wykorzystując absurdalne zasoby energetyczne czarnej dziury i swoją wiedzę próbują cofnąć się w czasie i zapobiec niefortunnym wydarzeniom które doprowadziły do wyginięcia ludzkości "normalnej" i tej która poddawała się zabiegom rezurekcji (oryginalny podział i powód wojny więc to "śmiertelni" vs "nieśmiertelni". Polecam zapoznanie się z dyskusją na temat przedłużania życia w nieskończoność jaką obecnie się toczy min. w związku z pracami Aubrey De Greya). Ostatecznie wszystkich trafia szlag a ocaleńcy chcą to cofnąć. Naked singularity nam tu służy za furtkę do zabaw z czasem bez wykazywania jak to osiągnięto (nieistotne).
Final Five cofa się w czasie i próbuje zapobiec wydarzeniom, sterując historią, ale kiepsko im to wychodzi i całość kończy się bardzo podobnie. Tym razem jednak udaje się uratować część cywilizacji i przeprowadzić ją na inną planetę, tworząc w efekcie jedną cywilizację z dwóch pękniętych dotąd połówek.

Jednak potem znowu wszystko szlag trafia i znowu wybucha wojna, tym razem z innych, choć podobnych powodów. Tym razem cofanie się w czasie nie wchodzi w rachubę-bo to było możliwe tylko raz. Gdyby Aniołowie cofnęli się znowu, to w tym samym czasie istniałyby dwa anielskie basestary i oni i ich przeszłe wersje by zginęły. Więc muszą się męczyć manipulacjami po dziś dzień próbując uratować cywilizację przed zniszczeniem.
[/quote]

Przy założeniu możliwości cofnięcia w czasie. Ok. Czemu nie. W BSG Moora było twarde założenie (i z tego się nie wycofał), że zabaw z czasem nie ma.

Twój pomysł jest rewelacyjny i się sprawdza w ramach złamania boskiej rekurencji zdarzeń. Jak najbardziej to działa. Jest nawet wreszcie logiczne wyprowadzenie cywilizacji z dwu połówek - czyli z jakiejś tam tej czy innej mitochondrialnej Ewy/Hery/na pół cylonki na pół kobiety. I jest utknięcie po skoku czasowym (warunkowane istnieniem jednego centralnego box-rezurekcyjnego anielskiego basestara) w grzebaniu i ciągłym poprawianiu. Bo fakt, że z tym cofnięciem chcieli dobrze a wyszło jak zwykle, jest całkiem zabawny. Kolejne etapy fabularnego ściągania aniołów z piedestału. I teraz zamiast poprawić, sami stworzyli sobie zagrożenie, dlatego trzeba co jakiś czas doprowadzić kolejne ludzkie i cylońskie cywilizacje do wojny i zagłady, bo a rusz ktoś się uanieli - czyli na nowo odkryje anielską technologię.

Dalsze gambity jeszcze lepsze. Galaktyka i cyloni rozkminili aniołów i skaczą w przeszłość.
Ale czemu nie zrobili tego wcześniej? Tuż po pierwszej wojnie z cylonami?

[quote]
Tożsamość Final Five: jak łatwo (? :P ) się zorientować, Final Five jako anioły zapobiegając wydarzeniom z Ziemi 0 spowodowali, że ich przeszłe wersje nie zostały Aniołami. I to otwiera furtkę do odpowiedzi na pytanie skąd oni ciągle się powtarzają w tej czy innej formie. Skład Piątki w kolejnych wersjach zmanipulowanych historii zapewne się jednak zmieniał, wiec może być tak, że jest jakaś Final Original Three :P
[/quote]

Pomijając, że świadomie wyrugowałeś paradoks czasowy (a czemu nie), to taki tok prowadzi nie do Final Original Three tylko One :)


[quote]
Kwestią otwartą jest jak dalece Aniołowie mogą manipulować światem fizycznym. Proponuję ograniczenie tego dosyć mocno do naprawdę minimum minimum, podyktowanego ograniczeniami technologii jaką dysponują. Powiedzmy że mogą skanować ludzi i mają dość miejsca by kogoś "zaniołować" i można też dać im uber-jump technology pozwalającą na przenoszenie bardzo małych ilości materii na dowolne odległości w zasięgu swojej rezurekcji, ale nie dość dużych by móc np. teleportować ludzi. Raczej mikromanipulacje dzięki temu są możliwe, przenoszenie mikrobów, bakterii itp. ale niczego większego. Mogą więc mozolnie terraformować planety przenosząc drobinki z jednej planety na drugą.
[/quote]

W Twojej wizji, to aż za mocne restrykcje. Ja bym jednak dał im możliwość i fedrowania głowy ofiar (z zasłoną dymną w postaci wizji, snów lub widzenia kogoś/anioła na jawie) ale i możliwość kreowania na odległość ciał, dowolnych, wedle uznania. Wtedy mamy wytłumaczone, że raz ktoś widzi anioła na wyłączność, a raz na pstryk wszyscy to widzą. Będzie też wyjaśniona możliwość interakcji aniołów z przedmiotami itd - dosłowna manipulacja typu nacisnąć przycisk. Oczywiście kosztem ogromnych energii itd i innych uwarunkowań ich technologii.

Planet nie powinni móc jednak tworzyć. Terraformować mogą normalnie - wybrać się tam i zbudować technologię. Albo lepiej, poszukać globów w klasie M, są nieomal nieśmiertelni - moc czasu by mieć całą bazę danych o planetach zdatnych do użytku. Ale w sumie jak za dużo mogliby materializować, to wtedy mogliby sami dokonać zagłady nad swoimi podopiecznymi - jakby wszystkich wytłukli to nikt im by nie zagroził. Więc może mogą tylko materializować obiekty ożywione (jakaś sprzężna uboczna z istnieniem umysłu i mózgu, ludzcy cyloni to będą także obiekty ożywione, ale mechaniczni już nie) - wtedy wiemy czemu w cyklu ściągają bieżących FF do centurionów i pozwalają na ofertę z ludzkimi cylonami - to zwiększa ich możliwość interwencji i śledzenia, co się dzieje - istnienie centurionów paradoksalnie najlepiej chroni ludzkość przed aniołami - bo nie ma sensu z punktu widzenia aniołów wytrzebianie ludzkości, jak pozostawienie centurionów i tak doprowadzi do tego, że oni przez własną ewolucję dojdą do ponownego odkrycia rezurekcji typu anielskiego - dla ludzi to musi być cios poznać tę prawdę)

[quote]
No i kwestia do czego historia ma zmierzać: po kolei odkrywane będą pozostałości po poprzednich rekurencjach, manipulacjach i anielskich restartach w miarę podróży przez Drogę Mleczną. Cavil tymczasem będzie się chciał pozbyć Final Five z podobnych motywów co w oryginale i w końcu dotrze do anielskiego Basestara, gdzie odbędzie się ostateczna bitwa, podobnie jak w oryginale. Ale tym razem wszystko zostanie wyczyszczone. Basestar poleci w przeszłość razem z flotą Galactici, co oznacza zniszczenie basestara i śmierć aniołów (bo już raz to zrobili i tak jak mówiłem negacja, zakłócenie i BUM). Tym samym historia zostanie wyzerowana, Galactica wyląduje w dalekiej przeszłości Ziemi 0 by zacząć od nowa, bez anielskiej interwencji.
[/quote]

Jeśli dobrze pojąłem to Basestar nieanielski? cofnie się z Galaktiką? Jeśli tak, to czemu nie wcześniej, ktoś przed pierwszą wojną z cylonami tego nie zrobił. Jak anielscy cyloni mają technologię cofania się w czasie to czemu nie ludzie, czemu nie centurioni. Ok, można dać warunek pozyskania ogromnej energii i to może być poza zasięgiem ówczesnej ludzkości.

Jeżeli chodzi o cofnięcie się w czasie Galaktiki z anielskim baseshipem - to zakładamy, że aniołowie nie znają własnej historii - czemu? jak jest kwantowo-pudełkowa antycypacja to czemu nie ma takiejże retrospekcji?


[quote]
I żeby dodać ostatniego mindfucka just for the sake of it dać hinta, że Aniołowie wiedzą (albo jeszcze lepiej: dowiadują się na koniec, składając szczątki niejasnych informacji do kupy), że już kiedyś taka pętla się zdarzyła i działanie floty Galactici jest dokładnym odwzorowaniem przeszłości Ziemi 0 :) więc powracający motyw "to wszystko już było" ma głębsze znaczenie: Aniołowie chcą wyrwać historię z okowów rekurencji. Każda pętla przynosi coś nowego i nie jest identyczna, ale ostatecznie daje taki sam rezultat.
[/quote]

Dokładnie!

Ok, czyli jednak zakładasz sklerozę historyczną aniołów i pewną niedoskonałość kwantowego pudełkowania w zakresie analizy przeszłości. Czyli skacze w czasie Galactika i anielski basestar - a skleroza aniołów wynika z ich wyczerpania - utracili za dużo kohezji, by analizować przeszłość i tylko po trochu analizują przyszłość. Za dużo aktywnego pudełkowania, za dużo kombinowania i wysiłku na materializacje. A coraz częściej muszą przebywać w materialnej formie - nie ma wyjścia, trzeba postawić wszystko na jedną kartę, która się okazuje ich gwoździem do trumny (dwa baseshipy, bum itd) a w międzyczasie tropy, że to już było ... i taki skok miał miejsce ...

GENIALNE !!!


* * *

Pozamiatałeś Sakramentos. Pozamiatałeś!

Jest to świetnie pomyślana historia, bardzo spójna z absolutnie logicznymi założeniami, bez tworzenia niepotrzebnych bytów - tkania z tego co już jest plus Twoje założenia. Łatwo ją się uzupełnia - bo to co spójne i logiczne ma taką właśnie cechę. Są pięty achillesowe aniołów, są furtki na wewnętrzny ich świat - przez co i tam można coś ciekawego - nowego i sensownie uzasadnionego (a nie romanse i kompleks człowieka i rodziców) wymyślić.


Nadal frapuje mnie problem absolutnego początku.

Historia jest bardzo pesymistyczna. Na Ziemi 0 minus x, w zgodzie doszło do ewolucji i stworzenia cylonów mechanicznych i następnie ludzkich (nie ma interwencji, bo to cykl absolutne zero). I najwyraźniej w zgodzie i dobrze traktowano mechów. Konflikt nastąpił dopiero w kontrelacji ludzi (śmiertelnych) i ich kopii (nieśmiertelnych) doprowadzając do zagłady tych pierwszych ale i nadania (wirusem, działaniami wojennymi jakkolwiek) tym ostatnim wolnej woli. Ci ostatni to nie są już zwykli ludzcy cyloni, to cyloni anielscy, obsługujący najdoskonalszą w uniwersum technologię rezurekcyjną, opartą o energię na poziomie czarnej dziury - dla kilku jej członków, być może na początku jednego członka.

Tu lekki problem, jak na owej ziemi podtrzymywano więcej osobników jak tu kilka wymaga czarnej dziury? Ale to do wyjaśnienia. Anielskość powstała nie z geniuszu ludzi, ale jako wynik pracy własnej ludzkich cylonów - to oni stworzyli anielską rezurekcję jako pomysł na przerwanie totalnej zagłady - bo wszyscy się pozabijali w przededniu odkrycia anielskiej rezurekcji.

Nie umiem znaleźć jakiś niemożliwych do logicznego wytłumaczenia w ramach powyższych założeń nielogiczności i dziur. Działa to wyśmienicie.

Było bardzo przyjemne prześledzenie Twojej propozycji. Daje ona możliwości pełnego odmistycyzowania chronologii i zostawia na koniec taką nutkę, że wszechświat jednak jest zaskakujący, bo to już było (chodzi mi o to odkrycie przez aniołów, że kiedyś wspólny skok z Galaktiką - czy jej wcześniejszym odpowiednikiem ideowym).

Robi wrażenie, Sakramentos, że sobie ten, wcale nie trywialny i wysoce złożony, koncept nieomal wyciągnąłeś z kapelusza ot tak, nieomal na żądanie.

Złamałeś logiką rekurencję zdarzeń i to w bardzo eleganckim stylu.

Jdyne co mnie prześladuje - to alternatywa - czy można złamać tę rekurencję ale bez skoku czasowego. Czyli wyjaśnić wszystko tak jak napisałeś powyżej i w ramach tego dojść do konieczności grzebanai w kolejnych powtórzeniach metodą małych kroków przez byty anielskie.
Wtedy chyba będzie konieczna mini-panspermia. Praczłowiek kolejnej rekurencji matki ziemi musiałby mieć, jak Hera, wstawione przez aniołów DNA - tak, by w efekcie ewolucja prowadziła do bytów, które oni będą mogli penetrować umysłem. Bo jak wyewoluuje coś niekompatybilnego i to coś niekompatybilnego wyewoluuje do stworzenia anielskiej technologii, to nie będą się mogli przed tym aż tak skutecznie jak w wersji ze skokiem czasowym bronić ?
Faktycznie - bardziej elegancka i widowiskowa jest jednak opcja ze skokiem czasowym.

Czapki z głów!

Odwaliłeś bardzo dobry merytoryczny tekst. Książki powinieneś Sakramentos pisać! (A może piszesz?) Bardzo miło byłoby poczytać takie alternatywne BSG z dodanym przez Ciebie drugim etapem - czyli szczegółowym rozpisaniem, co i kiedy i jak jest sprzedawane z zakresu powyższych założeń. I wiadomo, wtedy jeszcze same z siebie niejako wyszłyby dodatkowe smaczki i gambity tej historii.

I chyba przedwczoraj zajrzałem sobie do wątku kontynuacji SGU, który zawsze omijałem szerokim łukiem, z przyczyn tego, że w sumie jakimś cudem zbornie zakończono SG i mogło to mi popsuć i tak podły nastrój po zamordowaniu tego uniwersum. A tam perełka - Twój wywód na temat pisania historii.

I muszę powiedzieć, że sprostałeś sam sobie - bo to co zaproponowałeś faktycznie odbiega i to o parę klas to co diagnozujesz jako współczesne "erotyczne" funficki, które jak mogą, zapodając alternatywne wersje wydarzeń, omijają esencję historii - czyli to, co decyduje o tym, że powinna to być fantastyka naukowa ;)
  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#8 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 17.06.2012 - |22:15|

No już tam bez przesady z tymi czapkami ;) Jeśli ma się gotowe elementy to jest tylko kwestia dopasowania puzzli, to naprawdę łatwe-w porównaniu z stworzeniem czegoś od podstaw.

Nie chciałem też za dużo nad tym myśleć i się rozpisywać bo i tak to cegła, ale paru rzeczy nie wyjaśniłem mimo, że miałem je na końcu języka-ot, wydawały mi się oczywiste ale sam musiałem się nieprecyzyjnie wysłowić.

Zacznijmy od ostatniej kwestii, czyli tego, co się stało na Ziemi 0. Użyłem sformułowania, że była to wojna między "śmiertelnymi" a "nieśmiertelnymi", nie zaś między ludźmi i maszynami czy ich kolejną generacją. Rezurekcja służy do uniknięcia śmierci i jako taka jest wystarczającym tematem na konflikt. Mogą być tego konfliktu różne wymiary-sam mogę podać kilka grubych przyczyn dla których nieśmiertelność nie jest pożądana i dlaczego ktoś mógłby wybrać śmierć. W tej wersji to podział głęboko filozoficzny, nakładający się na podziały kulturowe i religijne. Mogą dochodzić też kwestie podziałów geopolityczno-demograficznych: konflikt między starymi i młodymi populacjami, będący jednocześnie konfliktem między bogatymi a biednymi i tak dalej. Cywilizacja nieśmiertelnych starców kontra cywilizacja wściekłych młodych-ale to raczej przypowieść z morałem o naszych obecnych problemach Zachodu z dzietnością i imigracją.

Wyobrażam sobie więc, że Cyloni z Ziemi 0 maja pochodzenie czystko ludzkie-to ludzie którzy zaczęli korzystać z techniki rezurekcji. To zaś, że używano maszyn w wojnie jest logiczne i zgodne z rozwojem technologii-ale to nie maszyny buntowały się przeciwko ludziom, ale "deathists" kontra "nieśmiertelni" (i tak, zwolennicy nieśmiertelności NAPRAWDĘ dziś nazywają resztę "deathists", no bull here, dysponują wielkim arsenałem ideologii w tym względzie, a druga strona nie pozostaje dłużna). Maszyny, AI-były tylko narzędziami destrukcji w rękach walczących stron.

Konflikt ten zaostrzał się i doprowadził do wyginięcia całej populacji, ocalała tylko garstka cylonów. Wszystko zdarzyło się zaś w momencie gdy anielska rezurekcja stała się właściwie możliwa. Czyli że dopiero co zbudowano anielskiego basestara dajmy na to (żeby nie było pomyłki: Astar ). Co doprowadziło do wybicia całej reszty-no można pofolgować fantazji, ale skoro obie strony były sobie równe, a Cyloni potrafili stworzyć rezurekcję anielską i zapędzić do użytku czarną dziurę, to raczej mamy do czynienia z cywilizacją luźno odpowiadającą Kardaszewowi II do III, a mówiąc po ludzku: coś jak Pradawni z Atlantis ;) bo nie jest to "prawdziwy" Kardaszew, tylko po prostu wskaźnik jakim rzędem energii nauczono się operować (co nie oznacza że budowane są sfery Dysona wokół gwiazd-może znaleziono lepsze metody pozyskiwania).

Teraz sobie pozwolę przeskoczyć do pytania o funkcjonalizm i esencjalizm:

No nie rozpisywałem się. Funkcjonalizm to spojrzenie na umysł będący równoznaczny z inteligencją na podstawie jego funkcji, czyli tego, co robi. W skrócie: "If it walks lik a duck and quacks like a duck its a duck". Funkcjonalizm, który jest reprezentowany przez Turinga i jego słynny test, jest obalany przez eksperyment Chińskiego Pokoju Searla (chinese room). Co prawda Lem twierdził, że funkcjonalizm jest prawdziwy i Searle może nie mieć racji, ale poznawszy argumenty Lema stwierdzam, że tylko twórczo rozwinął funkcjonalizm pomagając mu obejść problem i zasadnicze pytanie: JAK osiągana jest inteligencja nie zostało przez niego poruszone.

O co chodzi mówiąc po ludzku? O to, że teoretycznie możliwe jest zbudowanie takiej maszyny obliczeniowej która będzie wypełniała funkcje inteligentnego umysłu, nie mając krztyny faktycznej inteligencji i nie myśląc na żadnym etapie sprawowania swoich funkcji. Funkcjonaliści (causal functionalism) twierdzą, że dokładnie tak działa mózg, a cała reszta jest złudzeniem, efektem tego działania. Esencjaliści, sceptycy pokroju Searla twierdzą, że to za mało i sprawowanie funkcji nie starcza by być faktycznie myślącym. Każdy, kto został nabrany przez bota konwersacyjnego wie, że coś w tym jest a słynny test Turinga to bzdet.

Dla mnie jest oczywiste, że to Searle a nie Turing czy Lem maja rację. Jeśli chce się osiągnąć prawdziwą myśl, należy powtórzyć mózg-i tyle. Tylko wtedy powstanie faktyczna świadomość.

Może za daleko się posunąłem nazywając ten kierunek esencjalizmem, ale do tego w sumie można go sprowadzić-że skupia się na istocie, jakiejś esencji, prawdziwym umyśle, a nie na jego zewnętrznych objawach które można osiągnąć na wiele sposobów - bezmyślnie.

Dlatego też po pilocie Caprici dałem sobie z ta serią spokój, bo nie mam cierpliwości do wysłuchiwania bzdur jak to algorytm potrafi naprawdę zaistnieć w hardware, nie zestawiając tego z racjami drugiej strony tego sporu. Jak mam ochotę obejrzeć agitkę ideologiczną w kostiumie SF to odpalam Avatara Camerona.

Funkcjonalizm zaś prowadzi do takich rzeczy jak mind uploading i wszystkie tego typu transhumanistyczne ekscesy, które są częścią wyprawy po nieśmiertelność. Jest więc logiczne, że potknąwszy się tutaj (żadnej niesmiertelności osiągnąć się nie da, mowa tylko o kopiach i duplikatach albo bliźniakach, nie ma faktycznej nieśmiertelności, przedłużenia swojego bytu), ale osiągając "bezmyślne" AI następnym polem do popisu jest przerzucenie się na esencjalizm.

Oczywiście można by pokomplikować i stwierdzić, że może część cywilizacji się "zmartwiakowała" i dała się zabić przez mind uploading zmieniając sie w mechanicznych cylonów, podczas gdy esencjaliści opracowali rezurekcję, ale nie uważam by takie rozwiązanie było lepsze.

Dlaczego? Bo jest zbytnim wciskaniem na chama jednej tezy. Lepiej kwestię maszyny-ludzie dać na innej, zewnętrznej płaszczyźnie. Dopiero pod spodem, jako tajemnice i zagadkę, prawdę do odkrycia mając esencjalizm i nieśmiertelność. W ten sposób jest po prostu ciekawsza moim zdaniem historia, bardziej niejednoznaczna i pozostawiająca pole do spekulacji.

Tak więc na Ziemi 0 minus x był konflikt między śmiertelnymi a nieśmiertelnymi, który doprowadził do zagłady. Następnie garstka ocalałych nieśmiertelnych za pomocą nowej technologii osiągnęła rezurekcję anielską i cofnęła się w czasie, by zapobiec katastrofie, co pozwoliło im tylko dokonać eksodusu niedobitków wojny na Ziemie 1. Tam jednak konflikt rozwinął się w nowa formę-mind uploading kontra esencjalizm. Kolejne wcielenie tegoż to Dwanaście Kolonii, obecna zaś wersja Cylonów jest próbą naprawienia "zboczenia" w funkcjonalizm.

Czyli: maszyny na początku nie są powodem wojny, a dopiero potem, w wyniku dalszych zdarzeń na Ziemi 0 w wyniku manipulacji aniołów powstaje inne sytuacja która potem doprowadza do powstania konfliktu miedzy inteligencją sztuczną a biologiczną, czego najnowszym wcieleniem są Cyloni z 12 Kolonii.

Jdyne co mnie prześladuje - to alternatywa - czy można złamać tę rekurencję ale bez skoku czasowego. Czyli wyjaśnić wszystko tak jak napisałeś powyżej i w ramach tego dojść do konieczności grzebania w kolejnych powtórzeniach metodą małych kroków przez byty anielskie.

No pewnie by się dało, ale rozwiązania najprostsze mają tą zaletę, że są przeważnie bardziej eleganckie, a poza tym jestem leniwy :P Owszem, można pokusić się o opracowanie wielkiej historii manipulacji, tylko że to taka sztuka dla sztuki, barokowe supełki które nie wiem do czego miałyby służyć, a jak nie wiem to nie mam specjalnej motywacji by nad nimi ślęczeć ;) (chociaż nie, żebym tutaj jakoś przesiadywał i dumał dniami i nocami). Poza tym alternatywy wydawały mi się powtarzaniem zbyt wyeksploatowanych motywów w SF, a wizja Aniołów próbujących nieustannie naprawiać swoje własne błędy jest bardziej "epicka" niż bawiących się probówkami.

Historia jest bardzo pesymistyczna

No całe BSG takie jest, nie moja wina...

Ale tam tak myślałem nad tą pętlą "wielką"-że przecież wszystko jest tak niepoliczalne i możliwe, że nie jest powiedziane że kiedyś to się samo nie złamie.

Skleroza Aniołów: nie tyle zakładam sklerozę, co niemożność badania przeszłości w ten sposób

Astar: w Grand Finale to Astar by sie cofnął, powodując zniszczenie Aniołów.

Technologia transportu Aniołów: chwilę myślałem nad taką jej wersją jak proponujesz, ale odrzuciłem bo produkowałaby zbyt dużo dziur fabularnych, a takie ostre ograniczenia pozwalają na wyjaśnienie głównych kwestii takich jak skąd jakieś algi na planecie pośrodku galaktyki itp. Nie wykluczam, że dałoby się okazyjnie coś większego przenieść, ale to wymaga sporej energii. Raczej Kara nie mogłaby najpierw zginąć a potem się pojawić z swoim myśliwcem przy Kobolu-bo to za daleko na takie hece. No w każdym razie - chodzi o to by nie wywołać niezamierzonych skutków (jeśli aniołowie byliby tacy potężni, to ponownie: po co tak by się bawili?)


Pomijając, że świadomie wyrugowałeś paradoks czasowy (a czemu nie)

Nie wierzę w paradoksy, bo opierają się na liniowym, deterministycznym rozumieniu świata. Jeśli cofasz się w przeszłość, to z twojego punktu widzenia inna rzeczywistośc nie istnieje i sam wybijasz sie z tego kontinuum, a stajesz częscią nowego.

Kolejne etapy fabularnego ściągania aniołów z piedestału. I teraz zamiast poprawić, sami stworzyli sobie zagrożenie, dlatego trzeba co jakiś czas doprowadzić kolejne ludzkie i cylońskie cywilizacje do wojny i zagłady, bo a rusz ktoś się uanieli - czyli na nowo odkryje anielską technologię.

Nie chciałem tego wątku zanadto rozwijać, pozostawiając go niedookreślonym-akurat tu to pomaga, a nie przeszkadza. Aniołowie będą mimo swojej "przyziemności" do końca zagadką a ich dokładna motywacja niepewna. Ponieważ można wśród nich zoabserwować podział natury religijnej możliwe, że składają się zarówno z uprzednio "śmiertelnych" jak i "nieśmiertelnych" lub pod wpływem zdarzeń zmienili swoje poglądy (lepsze wyjście). W każdym razie moga uniemożliwiać powstanie takiej technologii nie tyle z pobudek eogistycznych, co altruistycznych-uważając taki kierunek rozwoju za błąd.


Sakramentos. Skromny to Ty nie jesteś ;)

No kurczę, idelany nie moge być :P

Jeśli dobrze kumam co tu napisane - to ten świat będzie trochę makabryczny. Anioł (umysł anioła), celem nieprzebywania w ryzykownym pudełku, multiplikuje? dzieli? swój umysł i się panoszy po łbach wielu kompatybilnych mózgowo ofiar (to jest straszna wizja, ja nie che mieć nieomal na stałe takich nieomal obcych we łbie poza moją świadomością)? Czy skacze z łba na łeb, celem pobierania wiedzy o zamiarach i postępowaniu ludzi/cylonów ludzkich itd.

Chyba że chodzi ci o to, że, poznając ofiary, zmniejsza swój wydatek energetyczny i ryzyko w pudełku, co do analizy co dalej. Chyba chodzi ci o to drugie, tylko ja źle to odczytałem. Z taką wersją w pełni się zgadzam.

No i tak i nie. Mamy stan zawieszenia-pudełko. Mamy też stan wolny. Ponieważ rezurekcja ma tak ogromny zasięg, to w praktyce pozwala Aniołowi na przeskakiwanie natychmiastowe między różnymi mózgami. Fakt, że trzyma się dajmy na to jednego jest tylko jego własnym wyborem, nie jest do tego ograniczony. Nie stawiałem sobie pytania czy może zagladać w więcej niż jeden jednocześnie i czy jest tu jakiś limit-pewnie tak. Im więcej obiektów zainteresowań na raz tym mniej ostry obraz i mniej dokładne obserwacje i coraz gorsza łączność (zbliżenie do zapudełkowania).

Co do zaś skali tego, jak Anioł wpływa na daną jednostkę, to wyobrazić to sobie można tak, że mamy płaszczynę galaktyczną zajmowaną przez aniołów-nie ma ona wymiaru, pozwala "z góry" podłaczać się pod mózgi. I wchodząc z nimi w interakcje zezwala na normnalne funkcjonowanie bez "mieszkania" w nich, na zasadzie styczności. Tak jak pisałem z "wylewaniem sie" umyłsu hybryd w alternaytnwosci, tak tu dwa umysły się stykają i umysł Anioła poniekąd staje się przedłużeniem umysłu delikwenta. Nie działa to jak polaczenie osobowści, zlanie, Anioł nie ma absolutnej wiedzy, bo to wymagałoby zastąpienie jednego umysłu drugim, a to niemożliwe. Więc można to sobie wyobrazić tak, że mamy dwa zbiorniki z wodą połaczone w kilku miejscach małymi strumykami.

To pozwala tłumaczyć te wszystkie zwidy na jawie, haluny i sny Baltara, a także wykazuje dlaczego Aniołowie musza manipulować a nie mogą do niczego zmusić i tylko skuteczność iluzji jakie produkują może sprawić, że ma się wrażenie że mają totalną kontrolę nie tyle nad umysłem, co nad otoczeniem. Nie oznacza to, że dokonuja głębokiej ingerencji, ale sprytnej manipulacji.

Tak więc dwa umysły w jednym ciele? nie. Jest nadal tylko jeden. Anioł tylko do niego "zerka", przypina się do niego nicią jak balonik.

Przewidywania zaś przyszłości są dokonywane w pudełku na tak skale jaką okoliczności pozwalają-a i tak nie jest to rzecz absolutna, bo umysły dokonują wyborów i sam będac efektem kwantowym, są do pewnego stopnia niepoliczalne, a z powodu mnogości opcji i implikacji nie ma możliwości zapanowania kompletnego nad dziejami. Przygotowanie się na jedną opcje osłabia przygotowanie na drugą itd.

Trzeciego nawet nie łamią. Bo mają boxa - czyli albo umysł w fizycznym mózgu, albo box transferowy. Kwestia czy w pudełku procedują (myślą). Chyba w tym koncepcie nie powinni?

Łamią, bo pozostają w oddzieleniu od materialnego substratu który normalnie umysł wytwarza i bez którego on nie istnieje.

Poza tym prosze zauważyć że jest jedno pytanie które nie zostało odpowiedziane w zwiazku z taką koncepcją umysłu: że można zabić kogoś jako osobę bez zabijania go. Tym samym, wedle tych załozeń, te wszystkie wypadki gdy ktoś dostaje prętem przez czaszkę i zmienia mu sie charakter są śmiercią poprzedniego ja i powstaniem nowego, podczas gdy ożywienie nawet bardzo martwego trupa, ale z mózgiem strukturalnie nienaruszonym dają taki sam umysł, ale z racji przerwania bytu na pewien okres czasu jest on nowa osobą. Obecnie takie myślenie jest nam obce, funkcjonalizm sam się nam narzuca.

Nawet pasuje, że dla Aniołów, ze względu na wyższy poziom technicznego zaawansowania ich rezurekcji, konieczne jest niszczenie wzorca materialnej manifestacji, przesył informacji kwantowej (ewentualnie zaboxowanie) i materializacja w ramach splątanych cząstek

No właśnie zakładałem, że Anioł w każdej chwili właściwie może wyjść z maszynerii i załadować się do ciała, rezygnując z swojej anielskości na pewien czas i polegając na normalnej rezurekcji-jeśli w ogóle. Jest to jednak zdolnośc bezużyteczna ze względu na odległość w jakiej jest Astar od wiekszości zamieszkałych planet, tym samym trzeba czekać aż ktoś na miejscu rezurekcję wynajdzie. Więc anioł teoretycznie może pokazać się z krwi i kości, ponosząc tego wszelkie ryzyko.

Nie miałem już pary na rozgryzanie historii Ziemi 0, Ziemi 1, Kobolu i 12 Kolonii, ale infograf jaki dałeś jest dla mnie PRZERAŻAJĄCY :D nieco mnie odstrasza. Parę razy patrząc i próbując go zrozumieć wydawałem z siebie parsknięcia i okrzyki nieskoordynowane połączone z facepalmowaniem obiema dłońmi, doprowadzając się na skraj płaczu, brzmiało to tak: AAAAAAA!

Po mojemu:

Ziemia 0 ->BUM->Astar cofa się w czasie i anieluje Final Five->Ziemia 1 to Ziemia 0 w pętli. Próba zapobieżenia nie udaje się, ale uratowani zostają niektórzy->Podróż do Świątyni Nadziei->Podział: jedni lecą na Ziemie 2, drudzy na Kobol->na Kobolu BUM, cześć leci załozyć 12 Kolonii, reszta woli polecieć na Ziemie 2->Przybycie uciekinierów z Kobolu desatabilizuje Ziemię 2 BUM->tamtejsza Final Five leci na 12 Koloni, doprowadzając do rozejmu między ludźmi a Cylonami->12 Kolonii BUM->Galactica rusza w podróż->Galctica na Kobolu->Galctica leci do Temple of Five->Galactica leci na Ziemie 2->Galctica leci na Astara->odkrycie wiekszej pętli, cofnięcie w przeszłość BUM->Ziemia 0.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 17.06.2012 - |22:32|

  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych