Skocz do zawartości

Zdjęcie

Cykl Zaginiona Flota


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
16 odpowiedzi w tym temacie

#1 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 28.04.2011 - |02:31|

Mając wolną noc (chwilowo skończyły mi się teksty do czytania smile.gif), postanowiłem nadrobić trochę w dziale z książkami i przybliżyć czytelnikom forum kilka serii militarnej space opery.

Pierwszy cykl, to Zaginiona Flota (The Lost Fleet) Jacka Campbella (pseudonim Johna G. Hemry). Jest to sześciotomowa opowieść o kapitanie Johnie Gearym, którego "śmierć" rozpoczęła długą, brutalną i krwawą wojnę, wojnę która trwa już ponad sto lat i żadna ze stron nie wie już co to jest pokój.

W skład cyklu wchodzą książki:

The Lost Fleet: Dauntless (2006) - Nieulękły
The Lost Fleet: Fearless (2007) - Nieustraszony
The Lost Fleet: Courageous (2007) - Odważny
The Lost Fleet: Valiant (2008) - Waleczny
The Lost Fleet: Relentless (2009) - Bezlitosny
The Lost Fleet: Victorious (2010) - Zwycięski

 

Uzupełniam w 2014:

  • Beyond the Frontier: Dreadnaught (kwiecień 2011) - Przestrzeń zewnętrzna Dreadnaught (2012)
  • Beyond the Frontier: Invincible (maj 2012)
  • Beyond the Frontier: Guardian (maj 2013)
  • Beyond the Frontier': Steadfast (6 maja 2014)

 

 

  • The Lost Stars: Tarnished Knight (październik 2012)
  • The Lost Stars: Perilous Shield (październik 2013)


(psjodko)

 


Fabuła pokrótce przedstawia się tak:
Są dwie strony konfliktu, obie tak zepsute przez świat wojny, ze podział na "dobrych" i "złych" raczej nie obowiązuje, ale czytelnik "kibicuje" Sojuszowi, gdyż to po jego stronie znajduje się główny bohater. Sojusz prowadzi stuletnią wojnę z Syndykatem, który rozpoczął ją od podstępnego ataku na konwój, którym dowodził kapitan John (Black Jack) Geary. Cały świat myślał, że Geary zginął heroiczną śmiercią pozwalając uratować się ucieczką eskortowanym przez niego frachtowcom. Z jego przykładu zrodził się duch dowódców, którzy nigdy nie cofają się przed wrogiem...
Tymczasem sto lat po rozpoczęciu wojny, Sojusz dostaje szansę na zniszczenie Syndykatu od środka, zbiera potężną flotę i rusza na wroga. Po drodze, przelatując przez miejsce pamiętnej pierwszej bitwy, skanery wyłapują słabe źródło energii. Uszkodzona kapsuła ratunkowa, z resztą zasilania podtrzymuje przy życiu jedną osobę - Kapitana Black Jacka. Przodkowie zsyłają legendę by pomogła wygrać wojnę...
Wróg jednak nie dał się zaskoczyć, przewidział przybycie wrogiej floty i zastawił pułapkę. Zniszczył sporą jej część i odciął drogę ucieczki reszcie. Wzywa Sojusz do kapitulacji, (tak naprawdę, to dopiero w tym miejscu zaczynają się pierwsze strony książki) John Geary dochodzi do siebie po stuletniej drzemce akurat gdy admirał ma udać się do przeciwnika negocjować warunki kapitulacji. Prosi kapitana Geary'ego (najstarszego stażem na okręcie, oraz będącego legendą), by popilnował przez chwilę jego floty, aż nie wróci... Syndykat transmituje na żywo przybycie emisariuszy oraz ich rozstrzelanie, dając flocie krótki czas na poddanie się. Uratowanie reszty floty, spoczęło na ledwo co otrzeźwiałym kapitanie, który nie widział walki od stu lat. Geary zauważa, że jedna strona jego floty jest nie kryta, ale prowadzi jeszcze bardziej w głąb terytorium wroga. Nakazuje wykonać zwrot i tak rozpoczyna się powrót do przyjaznych systemów...
 

= = = = = = = =


Poniżej mogą znaleźć się spoilery!

Książki zawierają dobrze i spójnie przedstawioną wizję świata, jak i samych walk. Wydaje mi się, że pod względem militarystycznym spokojnie można porównywać serię do Honor Harrington Webera.
Sama seria ma sporo interesujących założeń, zwłaszcza na początku, bo z czasem Black Jack przywraca sytuację na właściwe tory.

Wojna w tym świecie trwa sto lat, wiele zwyczajów ulega zatraceniu. To że nie salutują, to taki mały szczegół. Każdy punkt który poniżej wymienię, będzie wynikał tak naprawdę z punktu który będzie po nim i tak:
Po pierwszy rozwaleniu uległ sznurek dowodzenia. Wysocy stopniem oficerowie nie są dobrymi dowódcami, za to są sprawnymi politykami. A ich rozkazy są poddawane pod głosowanie kapitanów floty, przed ich wykonaniem. (Nie dziwi potem, że wojna jest tak żałośnie prowadzona wink.gif i nadal trwa.)
Po drugie najlepszych dowódców kieruje się na okręty liniowe, szybkie i dobrze uzbrojone, ale za to prawie pozbawione pancerza jednostki. Przez co ich śmiertelność jest wysoka. Słabych dowódców daje się na tyły i na pancerniki, przez co sporo z nich przeżywa i awansuje na flagowe stołki.
Po trzecie dobry dowódca (idąc śladem legendarnego Kapitana Black Jack) nigdy się nie cofa przed wrogiem, zawsze idzie prosto na jego działa.

Wszystko to doprowadziło do niewiarygodnego zaniku instynktu samozachowawczego, a z czasem i do zaniku taktyki, bo zasada nigdy się nie cofaj, oraz idź prosto na wroga sprowadza się do tylko jednego - leć prosto na wroga, strzelaj, może przeżyjesz by to powtórzyć...

I to w tym świecie budzi się Geary, któremu wpajano co to honor, musztra, rozkaz, taktyka. Budzi się w świecie, w którym wszystkie te cnoty uległy zatraceniu, częściowo przez jego ostatni heroiczny czym. I teraz musi to wszystko przywrócić, by ocalić flotę.


W książkach można znaleźć też i zabawniejsze momenty, fragment który został mi w pamięci i bawi mnie ciągle, gdy sobie o nim przypomnę, to gdy pod koniec "podróży" zapasy floty nagle ulegają wyczerpaniu, nikt nie jest wstanie pojąć dlaczego, przecież komputer to wyliczył, miało starczyć a nawet zostać w zapasie... Okazuje się, że Geary jest "zbyt dobrym" dowódcą, za dużo lata, za mało traci okrętów jak na obecny standardy i trzeba przepisać program specjalnie pod niego. wink.gif
W pamięci pozostał też jeden spory minus, ale nadal nie sprawdziłem, czy to wina autora, czy tłumacza, w pierwszym tomie, gdy flota wykonuje pierwszy skok między układami, lot ma trwać trzy tygodnie, później pada zdanie, że takich lotów nie da się wykonywać na zbyt dalekiego odległości i nie mogą trwać więcej niż kilka dni. Jest to spory mankament, gdyby Campbell zmienił między pierwszą i drugą książką tą zasadę, ale ponieważ w pozostałych tomach nie ma już rozbieżności, idzie to przełknąć (może w kolejnych wydaniach poprawią).

Serię oczywiście gorąco polecam, zwłaszcza wszystkim miłośnikom Honorverse, nie poczuje się zawiedzeni sięgając po nią. Najlepszą rekomendacją z mojej strony niech będzie fakt, że gdy pierwsze cztery tomy "połknąłem" w cztery dni, bez wahania sięgnąłem po pozostałe dwa w wersji oryginalnej, by spędzić przy nich dwa następne dni i poznać historię do końca.



= = = = = = = =


Pierwsze pięć tomów, to jedna spójna historia powrotu tego co zostało z floty inwazyjnej, szósty tom to nie tylko zakończenie poprzednich, ale także wstęp do dwóch spinoffów serii, których jeden miał przed chwilą premierę (26 kwietnia).
Pierwsza seria to Beyond the Frontier z książką Dreadnaught, druga to The Phoenix Stars.

Beyond the Frontier ma opowiadać o zagrożeniu ze strony obcych odkrytym podczas wędrówki Zaginionej Floty. O akcji The Phoenix Stars, wiadomo tylko tyle, że ma się dziać w obrębie Syndykatu.


Użytkownik psjodko edytował ten post 06.05.2014 - |09:23|


#2 Caravashi

Caravashi

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 49 postów

Napisano 28.04.2011 - |16:02|

Świetna historia, czyta się szybko bo w istocie jest krótka ale autor mocno ją rozwleka i trochę brakuje "mięska".
Mnie najbardziej rozbawiło istnienie drugiego dna w sieci informacyjnej floty ale cicho sza, nie chcę zdradzić od razu całej fabuły. :rolleyes:
  • 0

#3 Obi

Obi

    Moderator

  • Moderator
  • 3 264 postów
  • MiastoWawa

Napisano 28.04.2011 - |21:26|

Czyta się lekko i przyjemnie , jednak , nie chciał bym porównywać tego z Honor - jedyne podobieństwo to flota kosmiczna .
Dołączona grafika
Dołączona grafika

#4 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 29.04.2011 - |16:08|

nie chciał bym porównywać tego z Honor - jedyne podobieństwo to flota kosmiczna

No to chyba w tej formie całkiem sporo. :) Bitwy opisane są naprawdę porządnie, a przecież to jedna z najważniejszych część powieści. Historia sama w sobie też nie jest zła.

#5 Gally

Gally

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 52 postów

Napisano 29.04.2011 - |21:13|

Strasznie dobrze się czyta, to fakt.
Połknęłam cztery tomy, każdy w bardzo krótkim czasie, bo więcej jak dzień, to tom nie potrafi zająć.
Nie należy do powieści, które wymuszają na czytelniku pomyślunek i kombinowanie na własną rękę, nie są szczególnie odkrywcze, ale mają w sobie ten urokliwy, awanturniczy dryg, który karze (nienachalnie) dopingować poczynania głównego bohatera i chichotać pod nosem, gdy coś mu się uda - mimo że od początku wiadomym było, że Black-Jack zagnie zawsze i każdego.

Ucieszył mnie fakt, że autor pisząc sceny bitew kosmicznych zwrócił uwagę na tak ważną rzecz, jaką jest fizyka i przekazywanie informacji trwało. Dodawało to smaczku - niestety, ale zdarzają się tacy, co o drobnych detalach zapominają i potem zastanawiam się, co jest nie tak i dlaczego odpowiedź brzmi "szkolnictwo".

"Ogłupienie" taktyki i strategii wojskowej sprawia, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony zgodzę się z autorem, szybka rotacja kadry dowódczej sprawia, że nie ma jak przekazać wszystkich sztuczek i niuansów, z drugiej strony, cywilizacje które od czterech pokoleń non stop okładają się po łbach powinny mieć taki asortyment sztuczek, przekrętów i zlośliwości w rękawie, że człowiek z przeszłości nogami by się nakrył.

Poza tym - polityka. Mało jej, jak na mój gust, ale jest i każdy sobie swoje skrobie, co szalenie mi się podoba.
  • 0

#6 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 04.05.2011 - |02:34|

Zapoznałem się z Dreadnaught. No cóż, jak na pierwszą książkę, w porównaniu z poprzednimi, wydaje się być słabsza. Zwłaszcza przez pierwsze 2/3 zawartości. ;) W odróżnieniu od Nieulękłego czytelnik nie jest rzucony w sam środek trzymającej w napięciu akcji, tylko bardzo bardzo powoli jest do niej doprowadzany...

Spoiler

Niestety na porządne starcie floty trzeba było czekać całą książkę. Jednak sytuacja w której rozstajemy się z flotą sugeruje, że w kolejnych tomach nie zabraknie dobrych bitew a także nudna polityka powinna odgrywać marginalną rolę...

I jeszcze taki mały spoiler, odnośnie przyszłych bitew, bo te mogą zapowiadać się w pewien sposób obiecująco - ma to związek z utratą zdolności taktycznych i szybką utratą dobrych oficerów, o czym pisałem na samym początku tematu:
Spoiler


#7 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 10.05.2011 - |20:27|

Fabryka Słów szybko nadgoniła Zaginioną Flotę. Szósty tom, Zwycięski, jest już dostępny.

#8 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 03.03.2012 - |19:16|

Dla tych, którzy maja problem doczekać maja (np ja ;)) i kolejnej książki, Hemry udostępnił dla zaostrzenia smaku pierwszy rozdział Invincible.

#9 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 11.05.2012 - |22:10|

No i już po lekturze 8 książki z serii, niestety boję się, że autor zaczyna zjadać własny ogon.
O ile motyw nowych obcych, zarówno jeśli chodzi o wygląda jak i zachowanie zostały przedstawione dosyć interesująco jak i "obco" to cała reszta... sprawia wrażenie, że czegoś brakuje.
Hemry by nie powtarzać oryginalnej serii, gdzie flota wraca przez 5 tomów, tu przewija wydarzenia szybko, wręcz za szybko. Niby czasowo się wszystko zgadza, ale biorąc pod uwagę stan okrętów, naprawy i ilość surowców to książka powinna zawierać nieco więcej opisów.
Co więcej większość niekompetentnych oficerów Black Jack już wyeliminował (albo zginęli przez własną głupotę, albo zostali odsunięci od dowództwa), więc brakuje wydarzeń związanych z ich niekompetencją. Nikt nie wyrywa się do walki poza formacją, przestają uważać, że brak szturmu to tchórzostwo itd. Czyli znika wszystko to co trzymało czytelnika w niepewności. Co prawda częściowo rekompensują to obcy, ale od spotkania z Tancerzami idzie wszystko zdecydowanie za łatwo...

Co prawda jeszcze nie tracę nadzieję, bo wojna z obcymi może być bardzo ciekawa, szczególnie iż wyglądają, że łatwo się nie poddają... Plus drugi spinoff o rebelii w światach Syndyka może być interesujący, przez bałagan banujących w ich szeregach.
W odróżnieniu od Webera, brakuje tu dobrze rozwiniętego wstępu do uniwersum, gdzie Weber po kilkunastu książkach może śmiało wybierać miejsca akcji między wieloma lokalizacji, tu nie znamy większości układów (poza Midway) a teraz już nie bardzo widzę czas na prowadzanie innych z równoczesnym utrzymaniem uwagi czytelnika.

#10 dix

dix

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 41 postów
  • MiastoWu-wu-a

Napisano 02.09.2012 - |18:48|

Ja właśnie skończyłem 7 knige i mam podobne odczucia co Toudi. Wszystko idzie za łatwo, ale przyjemnie się czyta.
  • 0

#11 Modes

Modes

    Podpułkownik

  • Użytkownik
  • 2 784 postów
  • MiastoPoznań/Chojnice

Napisano 26.01.2013 - |23:11|

Niewiem czy za łatwo, maja już nieźle przetrzewioną flotę, w której większośc okrętów rozpada się ze starości a zostały im do przebrnięcia światy Syndykatu (z którymi siłami będą pewnie znów musieli walczyć) i finałowa bitwa z nowo pobudowaną flotą pod dowódctwem uwolnionego przez Syndykat admirała-uzurpatora.

 

Nie mogli na raz zniszczyć większości floty ... by nie było czym walczyć w następnych tomach ;).

 

Pozatym w pierwszych 3 tomach tez im "łatwo" szło - pod względem strat własnych.

 

Czyli znika wszystko to co trzymało czytelnika w niepewności.

Ja od samego początku nowej serii, jak tylko się dowiedziałem o nowo budowanej flocie, licze każdy stracony i uszkodzony okręt.

Wydaje mi się, że na samym końcu będzie wielka bitwa z tymi nowiutkimi okrętami.


Użytkownik Modes edytował ten post 26.01.2013 - |23:16|

  • 0

#12 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 30.01.2013 - |23:20|

Jestem po lektorze Zbrukanego Rycerze, czyli pierwszego tomu drugiego spinoffu. Akcja dzieje się w układzie Midway na granicy ludzkości z kosmitami zwanymi Enigmami. Z zapowiedzi obawiałem się mocnego upolitycznienia fabuły, zamiast obecnej w poprzednich książkach sporej dawki akcji. W końcu miała to być historia układu Midway, który próbuje nie popaść w chaos po upadku centralnego rządu Syndykatu. A o czym może być wówczas książka, jak nie o politycznych podchodach niżej i wyżej postawionych osobników byłego układu. Te obawy, były też przyczyną, dla których książka czekała podaj od września na przeczytanie z dosyć niskim priorytetem.

Moje początkowe obawy okazały się nie uzasadnione. Znaczy się oczywiście walka polityczna jest obecna w książce, ale stanowi bardziej jej tło, niż główna oś fabularną. Co prawda relacja dwójki głównych bohaterów oparta jest na na wzajemnej niepewności, ostrożności i knuwaniu przeciw sobie bardziej profilaktycznie niż wynikało by z realnego zapotrzebowania. Zarówno Prezydent Iceni jak i Generał Drakon mają twardy orzech do zgryzienia, chęć zarwania ze starymi praktykami jest istotnym punktem ich programu, jednak ponad sto lat rządów centralnych Syndykatu i ich piętno odciśnięte na wszystkich ich obywatelach jest niebywale trudno wyplenić, nawet z nich samych, choć walczą każdą swoją komórka.

Ale jak wspominałem całe to politykowanie nie jest jedyną częścią składową książki, jest jeszcze nieco militarystyki. Mamy i walkę niewielkich flot (bo chyba wszystkie wielki wykończył Black Jack) jak i nieco większe walki sił naziemnych. Iceni i Drakon starają się ustabilizować zarówno sytuację w swoim bardzo ważnym strategicznie systemie jak i powstrzymać chaos u sąsiadów, nim ten zagrozi im samym. W tym celu zbierają niedobitki floty z całej okolicy, eliminują bezpiekę i nawet wykrwawiają swoje wojska na planetach pogrążonych w wojnach domowych, byle tylko zabezpieczyć swoją pozycję.

Sama książka trzyma umiarkowany poziom. Bitwą brakuje nieco szczegółów, albo lepszych opisów kampanii. Polityczne podkopywanie dołków jest dosyć przewidywalne. Ale w samej książce nie ma nic co mogłoby odrzucić czytelnika. Narracja prowadzona jest w podobny sposób jak w poprzednich tomach, i choć pojawiają się co jakiś czas skróty (jak przy opisach bitew) to równie często pojawiają się fragmenty, który przykuwają uwagę czytelnika. Szczególnie zachęcający jest końcowy Cliffhanger, gdy do gry wkraczają siły Enigmy i Syndykatu.


I tak się zastanawiam, bo nie pamiętam, czy jak Black Jack przelatywał przez Midway by sprawdzić teren Enigm, to czy Midway był jeszcze Syndykatu czy już był wolny? Pamięta ktoś? Bo w według książki to wówczas jeszcze teren Syndykatu.

#13 wzzzzzz

wzzzzzz

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 50 postów

Napisano 16.02.2013 - |10:00|

Lubię Honorverse i tutaj byłem zdecydowanie zawiedziony po pierwszym tomie.

 

Zebranie oklepanych motywów, powierzchowne ich ujęcie, bohaterowie schematyczni.

Taka próba odtworzenia uznanych wątków w danym gatunku, ale na najwyższym poziomie

 ogólności czy przyczynowiści, a brakuje wszystkie pomiędzy. 


  • 0

#14 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 17.05.2013 - |21:51|

Skończyłem dziś kolejny tom Zaginionej Floty, 3 z Zewnętrznej Przestrzeni. Jest coraz gorzej. Niby tam przelot przez przestrzeń Syndyka miejscami ciekawy, szczególnie sprawa Wrót, czy planetarna strzelba, ale reszta.

Tyle pułapek, problemów, podstępów, a nasz dzielny Black Jack wychodzi ze wszystkich starć całkowicie niezwyciężony. Niby traci tam jakieś indywidualne jednostki, ale to raz bardziej przypadek czy niż celowość działań przeciwnika, dwa są to jednostki które dla czytelnika zupełnie nic nie znaczą, ot zmiany w tle.

Tak gdzieś w 3/4 książki, kiedy flota po raz kolejny wraca do domu następuje trudny do przebycia etap nudy. Niby coś tam polityki próbuje autor wepchnąć, ale w całkowicie nie udany sposób.

No i końcowa podróż na Ziemię. Gdzie spotykają nowego starego wroga, który wykazał się taką ignorancją, że to aż nieprzyjemnie się czyta. Jakiś odłam ludzkości, który nie walczył od tak dawna, że... może lepiej przemilczę.

Wciąż jestem ciekaw co autor wymyśli z obcymi i czy poprowadzi z nimi wojnę, a także czy planuje jakiś rozwój uzbrojenia po przed zdobycie obcej technologi. Ale jeszcze tom lub dwa taki nudny i prowadzący fabuły dalej jak Guardian, to będzie kiepsko dla serii.

No i najgorszy motyw to małżeństwo Admirała z Kapitanem. O ile wcześniej uszła sytuacja z powodu tego, że ciągle coś się działo, ale tu teraz, gdy wiało nudą. Sztuczność unika intymności. Wszyscy wiedzą, wszyscy udają że nie widzą, a para bohaterów i tak zgrywa cnotliwe postacie. Już lepsze byłby w ogóle nie zaczynanie tego typu tematu.

#15 Ergo

Ergo

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 1 postów

Napisano 22.07.2013 - |22:37|

Pisze w starym temacie by nie tworzyć nowego.

Moje pytanie czy ktoś się oriętuje kiedy bedzie wydane polskie tłumacznie Beyond the Frontier: Invincible? To druga książka po Dreadnaught.


Użytkownik Ergo edytował ten post 22.07.2013 - |22:37|

  • 0

#16 Logon

Logon

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 251 postów

Napisano 04.12.2013 - |01:14|

Właśnie kończę drugi tom, praktycznie go skończyłem. Szczerze mówiąc jestem zawiedziony. Książka jest dość płytko napisana, nie wciąga w wydarzenia, nie zbliża czytelnika do bohatera, bo ten wydaje się papierowy i nudny.

Niby jedna i druga strona walczy głupio   i z tego powodu wojna toczy się dalej, ale gdy Geary przelatuje przez systemy można zauważyć wielką pomysłowość Syndykatu, który zastawia co rusz niesamowite pułapki, w które każdy normalny dowódca Sojuszu by wpadł.

Jak dla mnie bitwy są źle opisane, czasami ciężko zrozumieć o co chodzi, nie mówiąc już o tym że dopiero teraz gdy przeczytałem 91% drugiego tomu dowiedziałem się, że flota Geare'go liczy coś setkę okrętów. Wcześniej nie była podana ta ilość i raz natrafiałem że liczy ona kilkadziesiąt a raz że setki przeczytałem. Mam wrażenie jakby autor sam nie wiedział ile ich jest. 

Jeśli miałbym komuś polecić tą książkę to bym tego nie zrobił. Nadaje się do czytana w przypadku gdy brakło nam tytułów albo tylko te książki mamy pod ręką. Szczerze mówiąc o wiele lepsze jest Star Carrier. Do Honor tym książkom naprawdę bardzo daleko.

Oczywiście mimo wszystko będę czytał dalej, by móc wypomnieć więcej błędów. 


  • 0

#17 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 01.12.2014 - |01:44|

Po 3 tomie spinoffu o Midway. Ta seria rozwija się znacznie lepiej niż część z Black Jackiem. Biorąc pod uwagę, że bardziej się bałem o tą serii, to na razie można powiedzieć jest świetnie. Olbrzymi plus za małe siły jakimi dysponuje Midway, dzięki czemu walczy najczęściej z przeważającymi siłami wroga i nie może sobie pozwalać na błędy, bunty, a raczej może ale bali ich to bardziej niż Black Jacka, który w sumie traci okręt za okrętem i nie ma to większego znaczenie. tu nawet strata niszczyciela jest bolesna.

Tym razem Iceni i Drakon w swojej defensywie zostali zmuszeni do ofensywy i prawie by przegrali wszystko. Na ich szczęście ich przeciwnik ciągle jest tak samo niekompetentny jak za czasów gdy Black Jack ich wyniszczał. ;)

Muszę przyznać, że przygody tej dwójki byłych CEO bardziej przyciągają moją uwagę niż polityczne gierki w jakie uwikłał się Geary. Ich problemy wydają się być bardziej realne. No i mniej tu na razie zagrywania obcymi o których ciągle nic nie wiadomo.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych