Skocz do zawartości

Zdjęcie

Stargate Atlantis Remake Project


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
60 odpowiedzi w tym temacie

#1 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 02.08.2010 - |03:29|

Postanowiłem założyć ten temat po dłuższym zastanowieniu. Być może kogoś on zainteresuje.

Swego czasu, jeszcze za czasów piątego sezonu SGA wraz z użytkownikiem pod nickiem baloo postanowiłem sporządzić podstawy projektu remake SGA. Pomysł powstał na fali rosnącego rozczarowania poziomem serialu czy raczej faktem, że jego tematyka rozmijała się znacząco z naszymi życzeniami. Powtarzały się głosy, że SGA zmarnowało swój potencjał a zwłaszcza-że całkowicie zniszczyło Pradawnych. Najbardziej zaś dokuczał fakt, że kolejne odcinki zajmowały się coraz większymi pierdołami-zamiast wyjawiać odpowiedzi na dręczące widzów pytania mieliśmy latanie po lasach, wkurzone panienki-księżniczki, wieśniaków i inne rzeczy zostawiające człowieka z poczuciem straconego czasu. Dla znalezienia sobie zajęcia-hobby, ale też z myślą o być może, jakimś pożytku (czyli fanowskiej publikacji) zacząłem wraz z baloo coś tam tworzyć, zastanawiając się-używając przy tym sugestii kilku innych użytkowników (np. inwe), którzy w sumie do dzisiaj się na forum nie ostali-jak "SGA marzeń" winno wyglądać. chcieliśmy uniknąć błędów i baboli, opowiedzieć zaangażowaną, rozbudowaną i wielowątkowo rozplanowaną na wiele sezonów historię, zachowując wszystkie dobre cechy Stargate a eliminując to, co naszym zdaniem było złe.

Jednak z tego pomysłu ostatecznie nic nie wyszło-obumarł śmiercią naturalną z względów różnych. Głównie z braku czasu oraz paraliżującej świadomości, jaki to gargantuiczny wysiłek-opracować choć jeden trzymający się kupy odcinek... jednak nie było tak, że nie zrobiliśmy nic-powstał całkiem rozbudowany zarys serialu, głównie plan fabuły-wahającej się od "skromnych" trzech sezonów do nawet dziesięciu w porywach-choć im dalej tym było mniej detali a więcej myślenia w stylu "to się zobaczy" oraz "coś się Wymyśli". Generalnie wielkie, kilkuodcinkwe dziury ziały tam pod tytułem "tu będą smoki, młuaaa!".

W miarę jednak "postępów" prac nadchodziły niemiłe wieści. Na przykład po mid-sezonie, odcinku "Lost Tribe" (SGA 5x10)okazało się, że twórcy SGA wpadli na bardzo zbliżony do naszego pomysł w sprawie Asgardu, co automatycznie wiązało nam nieco ręce. Potem się okazało że nie do końca mieli na myśli to, co my, ale cios został zadany. Śmialiśmy się nawet, że ktoś z ich ekipy musiał nam zajrzeć na twarde dyski.

Teraz, gdy już dawno zapomniałem, że coś takiego jak "SGA remake" istniało sprawa się powtarza wraz z SGU. Tym razem jednak są to podobieństwa momentami uderzające-jeśli nasz "remake" w jakiejkolwiek formie by się w internecie ukazał, dziś moglibyśmy SGU oskarżyć o plagiat-i to bez trudu. Występuje bowiem w pierwszym sezonie szereg pomysłów bliźniaczo podobnych do tego, co ja ( no i baloo) proponowałem. (bo baloo mimo wielkich chęci miał mało czasu i większość pomysłów pochodziło ode mnie, za to był świetnym ich recenzentem i nie raz wskazywał że coś jest bez sensu lub jest przegięciem. Dziś nie mam do końca pewności co było moim a co jego pomysłem, na pewno jednak zdecydowana większość materiału który mam zamiar zaprezentować pochodzi ode mnie-nie mam zamiaru jednak latać z pieczątką a baloo-jeśli to czyta-niech przypomni co sam spłodził i wybaczy, jeśli coś co wymyślił przypisałem niechcący sobie)

Podobieństwo rozwiązań z SGU jest dla mnie na tyle denerwujące, że postanowiłem czym prędzej przetrząść szuflady w poszukiwaniu notatek, odświeżając sobie tym samym pamięć-by wrzucić to na forum, zanim myśli z tamtego okresu do reszty stracą swoją oryginalność.

Tak więc wygrzebuję oto stare zapiski, odtwarzam też z pamięci niektóre pomysły i podaje ku wiadomości-choć zamierzam też sporo to polepszyć, to aktualizować-wrzucając po kawałku postami aż wyczerpię źródła. Niech czyta, kto ciekawy. Niech komentuje, krytykuje, sugeruje swoje, dyskutuje. Jeśli chce, oczywiście.

Forma, jaką obrałem dla prezentacji materiału to raczej streszczenie, przeplatane moimi komentarzami-gdyż w ten sposób szybko można przekazać główne pomysły. Ubieranie tego w formę opowiadań czy innego tego typu tekstów jest zbyt pracochłonne a ja, przyznam się, nie jestem tak wyposażony w chęci i czas by takiemu zadaniu podołać. Poza tym co innego luźne pomysły, a co innego koherentna opowieść.

Nie wdając się w dłuższe dywagacje zapraszam do lektury pierwszego postu.



Na początek coś krótkiego, nawet nie jeden odcinek-zaledwie jedna scena. Mało-bo mało, ale nie oznacza to, że nie ma tu niczego ciekawego. Powiedziałbym że to taki SGA remake (od tego momentu będę pisał SGAR, jako przeciwieństwo do Oryginalnego SGA, odtąd OSGA), że to taki SGAR w pigułce.



Antarktyda, kilka milionów lat temu. Skoczek leci nad skutym lodem kontynentem. Dociera do ogromnego miasta, którego wieżyce strzelają wysoko w niebo.
Następnie widzimy Alanyę w towarzystwie wyższej od niej, smukłej istoty w szatach szczelnie okrywających jej ciało. Ubranie sugeruje podłużną, groteskowo dużą głowę, ale spod kaptura/korony/nakrycia głowy nie widać za bardzo twarzy, a to co widać nie jest ludzkie. Alanya przygląda się istocie, podczas gdy za nimi, na dalszym planie, Atlantis wzbija się w powietrze, powodując drżenie okolicznego śniegu. Istota wyciąga rękę w kierunku Alanyi, jej palce definitywnie nie są ludzkie, a dłoń ma inna konstrukcje. Alanya odwzajemnia gest. Palec istoty napotyka barierę energii, która pod wplywem dotyku rozjaśnia się. Płatki śniegu odbijają się od zapory, Alanya również nie może dotknąć istoty. Pole siłowe jednak pod naciskiem obcego zmienia swój kształt i pozwala jej protekcjonalnie i z uczuciem położyć rękę na policzku "pradawnej". Następnie latające miasto nadlatuje tuż nad nich. Opuszczają się pierścienie, i do ich wnętrza wchodzi grupka obcych istot, które dopiero teraz widać. Obcy odwraca się od Alanyi i do nich dołącza, pierścienie ich transportują na Atlantis, po czym miasto wzbija się w powietrze. Wysoko w górze aktywowany jest hipernapęd, co widać jako krotki rozbłysk. Alanya patrzy w góre, jak miasto znika.


To dosłowny cytat z moich notatek. Zanim przejdziemy do komentarzy, potrzebne są geste objaśnienia i aktualizacje.
Zacznijmy od skoczka, gdyż on pojawia się najpierw. Wyrzućmy sprzed oczu obraz pojazdu znanego z OSGA. To zupełnie nie to, co od tej pory będziemy oglądać... jak więc wygląda skoczek? Dokładny koncept nie powstał nigdy. Dziś jednak, gdybym miał go obmyślić, zapewne krążyłbym wokół death glidera goa'uld, tego który był zaprojektowany do przelatywania przez Wrota-chodzi o jego ogólny koncept, czyli umieszczenie zwartego kadłuba wewnątrz zagiętego wokół niego koliście skrzydła. Oczywiście rodziłoby to skojarzenia z tym pojazdem goa'uld, ale to jest celowe-bowiem w moim rozumieniu historii SGversum technologia goa'uld całymi garściami czerpie ze szczątków technologii Pradawnych. Co zresztą było otwarcie sugerowane w serialu-niestety zostało porzucone. Tutaj, w scenie otwierającej, nawiązuję do tego między innymi skoczkiem. Oczywiście sam pojazd nie różniłby się tylko swoim kształtem od swego brata z OSGA, ale to nie miejsce by o tym mówić.

Kolejną rzeczą, którą widzimy w powyższym opisie to samo Atlantis. A więc "miasto o strzelistych wieżycach" jak to ładnie napisałem jakieś dwa lata temu. I tu konieczne są objaśnienia-opis powyższy bowiem był notatką, a nie właściwym materiałem do publikacji. Ja i baloo mniej-więcej wiedzieliśmy, co przez takie opisy rozumieć. Czytelnik tego tematu-niekoniecznie.

Tak więc Atlantis przeszło całkowitą rewolucję-tak wewnątrz jak i na zewnątrz. Jednak architekturę wnętrz na razie sobie odpuśćmy. Skupmy się na koncepcie wyglądu zewnętrznego.

Atlantis jest rozplanowane trochę podobnie do tego z OSGA-tak jak płatek śniegu. Pięć ramion, każde jeszcze się po swojemu rozgałęzia i kończy symetrycznie. Kształt, ilość, wysokość wież-nieokreślona, ale ich architektura miała być "diametralnie inna" od tej z OSGA. Wtedy nie poświęcałem wiele im uwagi, dziś dodałbym że wieże byłyby obecne zarówno na górze jak i pod spodem "płatka śniegu" głównych pokładów, stanowiących podstawowy kadłub Atlantis i jego "bazę" na której położona jest reszta miasta. Funkcjonowałoby to dosyć ciekawie-szykując się do lotu miasto przesuwałoby swoje iglice, chowając je jakby-w ten sposób z wysokich wież ostałyby się średnio wysokie budynki, gdyż ich masy rozłożyłyby się symetrycznie między górę i dół. Wyobrażałem sobie też, że samo miasto mogłoby rekonfigurować swój układ z dużą swobodą, więc każda sekwencja startu mogłaby zostać wyposażona w elegancką scenę przemiany Atlantis z miasta w statek kosmiczny-schodzące się budynki, zmieniające być może kształt i "chowające" się wieże ( a po prawdzie po prostu przesuwające się na osi w dół)-tego typu sprawy. Na pewno więc bryły wież oparte byłyby na wielobokach-tak by mogły, niczym komórki plastra miodu przylgnąć do siebie na czas międzygwiezdnej podróży. Między poszczególnymi wieżami miały też być łuki i łączące je "eleganckie" przejścia czerpiące inspirację z elementów katedr gotyku francuskiego. Miały one ulegać retrakcji lub przeobrażeniu gdy Atlantis zmieniało się w statek kosmiczny, tak by pod koniec wieże stanowiły w miarę możliwości zbitą konstrukcję podobną do ułożonych patyczków o różnej długości. No-to taki ogólny koncept. Więcej szczegółów nie ma co opisywać, bo się zrobi misz-masz.
Ale najważniejsza chyba zmianą był napęd Altantis. Ten miał być kompletnie inny. Zamiast siników u dołu miasta-choć je zostawiłem dla bajeru (i z przyczyn fabularnych-by umożliwić ograniczone przemieszczanie z żółwią, podświetlną prędkością)-Atlantis jest otoczone pierścieniem. Ten pierścień wyznacza jego granice-to wewnątrz niego leży "płatek śniegu", łącząc się z jego wewnętrzna ścianą swoimi pięcioma ramionami. Ten pierścień to hipernapęd i napęd konwencjonalny w jednym-dziś powiedziałbym, że to FTL by zrobić ukłon w stronę SGU i Destiny, tworząc miłą łączność, continuity, dodając spójności Pradawnym. Tenże napęd składa się z kilku pierścieni-obręczy, znajdujących się coraz dalej. W stanie spoczynku wszystko jest ze sobą połączone i z odległości tworzy jeden pierścień okalający miasto. Gdy Atlantis wzbija się w powietrze i jego wieże ulegają retrakcji, poszczególne elementy pierścienia są aktywowane i rozłącza się on na kilka mniejszych i większych, które zaczynają wirować niezależnie od siebie-każdy w innym kierunku. Jeśli ktoś chce to sobie wyobrazić sugeruję obejrzeć "Kontakt"-tam maszyna obcych wygląda właśnie tak, jak sobie wyobrażam napęd Atlantis i stamtąd czerpałem inspirację. Ewentualnie napęd "Event Horizon" też może być, choć "moje" pierścienie nie wyglądają tak "groźnie". Nie wiem, ile tych pierścieni powinno być-zapewne minimum cztery.
Pierścienie byłyby dosyć szczegółowo zaprojektowane- same po swoich wewnętrznych stronach miałyby jeszcze kolejne, kręcące się w lewo lub prawo (ponownie: "Kontakt") i tak dalej i dalej-szczegóły można mnożyć w razie potrzeby. Ten system napędu znajdowałby się poza zasięgiem pola siłowego oplatającego miasto-choć zapewne w razie potrzeby Pradawni mogli osłonić nim większą przestrzeń, na dzień dzisiejszy jednak nie widzę takiej potrzeby. Taki nie chroniony-z przyczyn dajmy na to, konstrukcyjnych (nie dałoby się korzystać z jego dobrodziejstw z powodu "interferencji, "zakłóceń" "przeciążeń" itp.)-napęd powoduje, że staje się jasne dlaczego oblężone Atlantis nie mogło uciec-bo nie miało jak. Zaś gdybyśmy zechcieli sami je przemieszczać, to wtedy narażalibyśmy napęd na atak. Więc jeśli już, to tylko bardzo powoli z podświetlnymi prędkościami (po to zostawiłem silniki u spodu z oryginalnego projektu)-wtedy można pole siłowe rozciągnąć dalej, chroniąc cały statek.

Wymyślając tak skomplikowane nowe Atlantis inspirowałem się głównie dwoma gadżetami: samymi Wrotami (kręcą się!) oraz pierścieniami transportowymi. Do tego-statkiem Ori. Wszystko to koła, koła i jeszcze raz koła. Tak, to mało jak na wskazówkę, ale czemu nie? No jest to jakaś ciągłość koncepcyjna, wariacja na temat. Zresztą Alteranie z Pegaza mieli otrzymać u mnie rozpoznawalny, oryginalny styl, ale łączący się z Pradawnymi jako całością, rasą myślącą mniej-więcej w ten sam sposób. Ma to też ułatwić identyfikację, by można było spojrzeć i powiedzieć "a-ha, to musieli zbudować Alteranie z Pegaza, a to - z Drogi mlecznej. A to-to jakiś rupieć sprzed Plagi". Jednocześnie widać, że cała technologia Pradawnych ma wspólne korzenie.

Kolejna kwestia-Alanya i Pradawni. To najważniejsza rzecz która pojawia się w tym króciutkim fragmencie, wywracając jednak wszystko, co do tej pory wiedzieliśmy o mitologii Stargate do góry nogami. Otóż widzimy "pradawną" spotykającą się z jakąś istotą, jakimś obcym. Nic nie zostaje wytłumaczone, za to widz zostałby z poczuciem totalnego mętliku w głowie. "To TO są Pradawni? To kim jest Alanya? A może Altantis miała jakaś inna rasa lub odłam? kto ta, poleciał? o co tu chodzi?". To celowy zabieg, ale mający także bardzo sensowny plan jako drugie dno. Otóż naszym-moim i baloo-zamiarem było od-spitolenie Pradawnych, tak by można było ich pisać spokojnie i bez wyrzutów sumienia przez duże "P". Jednocześnie trzeba było rozwiazać wiele, wiele nieścisłości w związku z ich ewolucją, historią, technologią i tak dalej. Tak oto powstał ten koncept-koncept odkrycia Pradawnych na nowo, jako osobnej rasy, a nie jakiejś n-tej ewolucji człowieka. To zaś, kim była Alanya i jej pobratymcy-to osobna kwestia i wątek, bardzo zresztą ważny dla całej historii Pradawnych i SGversum.
Wróćmy jednak do Pradawnego-żeby nie było za wiele rzeczy na raz. Wtedy od razu uznałem, że powinien wyglądać mniej więcej tak, jak oryginalny goa'uld z filmu kinowego przed zamianą ciał. Rysunek koncepcyjny tej istoty służył mi za inspirację. Pradawni są wiec humanoidalni, ale wyraźnie wyżsi i więksi od ludzi-Same wrota maja 6,7 metra srednicy, Pradawny mógłby spokojnie mieć 2,5 metra wzrostu. Delikatna i jak się zdaje krucha budowa ciała, duże głowy, brak raczej ust, podwójnie łamane nadgarstki, gruba i pomarszczona, pobrużdżona szaro-ciemna skóra o skomplikowanej fakturze plus parę innych szczegółów które możnaby dopracować. Ale od razu widać, że oprócz ogólnego planu budowy ciała nie mają z nami wiele wspólnego.

Gdy stworzyłem opis pierwszej sceny SGAR widziałem oczami wyobraźni Pradawnego w podłużnej szacie szczelnie ukrywającej jego sylwetkę i tylko niejasno dając nam do zrozumienia, jak może naprawdę wyglądać. Widoczne byłyby tylko fragmenty twarzy no i dłoń o której fragment wspomina. Pod kapturem, na a głowie, miał mieć jakieś urządzenie czy ozdobę którą ze względu na "spiczastość" jego "rogów" nazwałem "koroną". Co to jest-nie byłoby powiedziane. Może jakieś urządzenie do komunikacji telepatycznej-któż to wie. I tak nie byłoby go widać pod kapturem. Dziś zaś samą szatę też wyposażyłbym w specjalne właściwości-wyświetliłbym na niej skomplikowany wzór geometryczny, który przy każdym ruchu sprawiałby wrażenie, jakby był nieruchomy a to szata Pradawnego pozwalała-niczym okno-zajrzeć "na drugą stronę" by zobaczyć jego kawałki. Gdyby więc szedł czy poruszył choćby ręką wydawałoby się, że odkrywa w ten sposób "po drugiej stornie" kolejne części wzoru. Taki bajerek.

W ten sposób nie tylko budujemy początki nowego, bardziej dostojnego wizerunku Pradawnych, mącimy w głowach i zmuszamy do stawiania wielu pytań-na które SGAR ma odpowiedzieć (imo ciekawy zabieg-w pierwszych minutach zawrzeć tak wiele, wskazując na kierunek rozwoju serialu i jego leitmotivy). Także nawiązujemy na wiele sposobów do kilku rzeczy. Przede wszystkim łączymy Pradawnych z pierwszym filmem Stargate-choć to bardziej smaczek niż kanon sensu stricte, ale wraz z resztą informacji które widać w tej scenie pozwala wysunąć bardzo ciekawy wniosek: że Ra był goa'uldem który przejął ciało Pradawnego, zdobywając ogromną władzę i wiedzę-choć zapewne niekompletną, bo takiej rasy jak Pradawni wężyki nie mogły ot tak sobie podporządkować i albo Pradawny ukrywał do końca potężne kawałki informacji-walcząc z pasożytem bez ustanku-albo wykasował te rzeczy z swojego mózgu, jakoś zablokował. Dodatkowo zaś włączył sobie "dying mode", skazując Ra na śmierć razem z sobą-stąd poszukiwanie nowego nosiciela. Któż to wie. Tak czy siak Ra mając wiedzę Pradawnych, jakkolwiek szczątkową, mógł bez trudu zdominować resztę swoich pobratymców i stworzyć potęgę swojej rasy, rozprzestrzeniając ją na cała galaktykę-a kto wie czy to nie dzięki niemu w ogóle odkryli Wrota. Dzięki przewadze technologicznej zaś mógł Ra niepodzielnie rządzić przez tysiące lat (przypominam że pojawienie się na scenie goa'uld zaskakująco zbiega się z momentem powrotu resztek Pradawnych z Pegaza) i dopiero jego zabicie przez Tauri spowodowało upadek tego układu siły, wywołując wielką wojnę o supremację wśród goa'uld (choć nie to, żeby wcześniej ze sobą nie walczyli-po prostu nie na taką skalę, nie takimi środkami i nie o taką stawkę). Śmierć Ra spowodowała też rozprzestrzenienie się wśród system lordów takich wynalazków jak hipernapęd chociażby (co zresztą ma swoje potwierdzenie w pierwszym sezonie SG-1). Buduje to też pewną łączność z filmem kinowym.
Tak więc technologia goa'uld-wiedza o wrotach, hipernapędzie (wykoncypowanym przez Pradawnych dopiero w Pegazie) osłonach, sarkofagach, pierścieniach wreszcie-to wszystko to technika Pradawnych. Szczątkowa, prymitywna, zmiksowana z innymi ukradzionymi technologiami, ale jednak. Nawet skoczka atlantisowego goa'uld podkradli, tworząc swoją wersję czyli starego death glidera (który był potrzebny w erze, gdy hipernapęd miał tylko Ra, reszta musiała się wlec jakimś dennym FTLem przez dziesiątki i setki lat-wtedy ataki przez wrota takimi maszynami mają sens).


Dziś scenę otwierającą SGAR napisałbym jednak odrobinkę inaczej. Pożegnanie rozegrałoby się tak jak w oryginale, na terenie placówki Pradawnych. Tylko jeden Pradawny by się pokazał-następnie użyłby pierścieni placówki by dostać się na Atlantis. Podoba mi się jednak scena z dotykaniem policzka-wiadomo jednak, że Pradawny jest otoczony przez pole siłowe. Jasne jest, że chroni się w ten sposób przed Plagą. Czemu tak czule żegna się z Alanyą? Tego na razie nie powiem, ale nie ma w tym nic zdrożnego ;) Po prostu Pradawni w SGAR, choć są bardziej obcy i nieludzcy nadal są jednak dobrzy na swój sposób i potrafią okazywać współczucie czy przywiązanie w sposób zrozumiały dla innych istot.
Odlatujące Atlantis nie pokazałbym w całej krasie-pierścienie napędu byłyby jeszcze nieruchome. Działałyby tylko tradycyjne silniki, wynosząc miasto na orbitę. Tak jak w oryginale na pewnej wysokości Atlantis odpaliłoby silnikami mocniej, wzbudzając falę uderzeniową z śniegu. I to tyle zmian.


W następnym poście zacznę opisywanie miniserii otwierającej SGAR. Tym razem będzie więcej fabuły, zaś znacznie mniej komentarzy (porównawczo ;) . Mam nadzieję, że ten wstęp się podobał-jak i sam projektu i nieco ożywi tak forum jak i ten dział, który obumarł wraz z serialem.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 02.08.2010 - |03:33|

  • 5
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#2 katja

katja

    Grupa Hatak

  • Grupa Hatak
  • 704 postów
  • MiastoArrakis

Napisano 02.08.2010 - |08:33|

sakramentos, jesteś jedną z osób tworzących atmosferę tego forum. jak zwykle świetny, długi post, no i sympatyczny pomysł -- musieliście się ładnie napracować, skoro to tylko jedna scena ;D

na szybko, albowiem czas wychodzić z domu:

* pomysł zmiany designu atlantis i umieszczenie hipernapędu poza osłonami miasta -- dobry, wyjaśnia, dlaczego pradawni zostawili atlantis w pegazie w czasie ewakuacji. z trzema zpm na pokładzie to faktycznie trochę dziwne, dlaczego po prostu nie zwiali. z drugiej jednak strony, na pewno pisałbyś sążniste wywody o tym, że przy całym zaawansowaniu pradawnych, cóż to za bubel, umieszczać napęd poza osłoną ;D.

* nowy wygląd pradawnych -- hm, czemu mieliby być aż tak różni? imho powinni wyglądać jak 'bardziej zaawansowani ewolucyjnie ludzie'; w końcu mamy być '2nd evolution of our race', czyli samo podobieństwo sylwetki chyba nie wystarcza :F. akurat pradawni to dla mnie ta rasa, która ma wszelkie prawo przypominać ludzi z wyglądu.

* podkreślenie, że goa'uldowie *naprawdę* dużo ukradli pradawnym -- dobry pomysł, brakowało mi trochę choćby takich pierścieni w sga. wyjaśnienie z ra też mi się podoba. z drugiej strony, taka odmienność pradawnych od ludzi jednak mi się gryzie.

publikuj dalej!
  • 0
GG/L/MC/SS d+x s: a--- C+++(++++) !U--- P L---@ !E W+++ N- !o K--? w+ !O !M !V
PS++$ PE- Y+ PGP--@ t++ 5+++ X+++ R tv- b+++ DI+ !D- G++ e(++++) h-- r+ x*>**

I always hope for the best. experience, unfortunately, has taught me to expect the worst.

#3 naiti

naiti

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 75 postów

Napisano 02.08.2010 - |10:18|

Moje pierwsze wrażenie-wow. Praktycznie od nowa napisana historia w-jak dla mnie-lepszy i ciekawszy sposób. Pomysł z napędem-rewelacja. Scenarzyści SGA zapędzili się w kozi róg ze swoją wersją oblężenia-3 ZPM zasilające miasto, potężna osłona o czym co jakiś czas było podkreślane i weź tu nie odleć. Poza tym nowy image Pradawnych-fajna sprawa-i wreszcie permanentnie potwierdzisz że go'uld 'zapożyczyli' swoją technologię od Pradawnych.
Świetny pilot jeśli można to tak nazwać. Czekam na więcej.
  • 0

#4 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 02.08.2010 - |11:03|

Ha, cieszy mnie to że ktoś to czyta i komuś się podoba ;) Wiadomo-wakacje, sezon ogórkowy w pełni, trzeba czymś się zająć ;)
@katja: dziękuję, czuje się NIECO nieswojo po takich pochwałach (po pochwałach w ogóle, no ale twoje były dosyć sążniste ;) )
Co do zaś konceptu Pradawnych-właśnie o to chodzi, by nie było za pierwszym razem wiadomo o co chodzi, by narastały pytania i sprzeczności (zresztą moim zdaniem by podtrzymać mit Pradawnych nie można wszystkiego do szczętu wyjaśnić a podawanie sprzecznych informacji i niejasnych szczegółów pozwala na tworzenie aury tajemniczości wokół nich, bez końca podsycając spekulacje). Broń cię panie Boże nie zmieniam "drugiej ewolucji " naszego gatunku. Po prostu bardziej ją plączę. Zasadnicze elementy pozostaną niezmienione-ale pamiętać należy, że na tym etapie bardzo mało o Pradawnych było powiedziane. Większość zaś-to czyste domysły. W moje interpretacji nigdy nie widzieliśmy wilka, ani żadnego innego zwierzęcia. Jedyne co wiemy to to, że wilk to zwierzę-cztery łapy, uszy, ogon. Zobaczyliśmy królika i myśleliśmy, że to wilk. Ot co. Co nie oznacza, że wilki nie istnieją...
Rozumiem, że to trochę mgliste, ale nie chciałbym wyjawiać wszystkiego na raz-raczej, w miarę możliwości, chciałbym iść tak, by kolejne kwestie były wyjaśniane wtedy gdy to było planowane... czy raczej "nie-planowane" bo aż tak daleko wtedy nie zaszliśmy ;) Mieliśmy całkiem jasny plan co do wprowadzającej mini-serii oraz pierwszego sezonu i ogólny plan drugiego. Poza tym-wskazówki i mnóstwo pomysłów co do reszty.

Wieczorem podam kolejną porcję materiału z pilota.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 02.08.2010 - |11:03|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#5 Impossible

Impossible

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 22 postów
  • MiastoKatowice

Napisano 02.08.2010 - |11:13|

Sakramentos,pisz dalej ,,Stargate Atlantis Remake Project'' bo warto.Opisy dopełniają i pozwalają wyobrazić sobie to przestrzennie tak jak powinno być.Pomysł doskonały i oryginalny.
Sakramentos,kiedy następna część,już nie mogę się doczekać jak fabuła się rozwinie.
Pozdrowienia Impossible.

Użytkownik Impossible edytował ten post 02.08.2010 - |11:14|

  • 0
A new gate will open,
A lost city will rise again.
"You know what they say, it's not what you have, it's how you use it" - Sanctuary

#6 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 02.08.2010 - |11:49|

Impossible:

Wieczorem podam kolejną porcję materiału z pilota.

:rolleyes:
  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#7 Paul Mc

Paul Mc

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 43 postów
  • MiastoBiałystok

Napisano 02.08.2010 - |14:13|

Gdy przeczytałem opis tej "obcej" istoty moje skojarzenie padło tu.

Użytkownik Paul Mc edytował ten post 02.08.2010 - |14:25|

  • 0

Mekta satak Pol'Mak (Paul Mc)


#8 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 02.08.2010 - |15:13|

Ha, blisko, ale nie do końca. Rysunek "oryginalnego Ra" który posłużył za wzór dla Pradawnego wygląda tak:
Dołączona grafika

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 02.08.2010 - |15:14|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#9 Paul Mc

Paul Mc

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 43 postów
  • MiastoBiałystok

Napisano 02.08.2010 - |20:37|

Hmm przypomniałeś mi teorię zamieszczoną teorie (nie jestem pewien kanoniczności) jakoby Ra miał za nosiciela Asgarda Famrira czyli tego obcego widzianego w filmie ale to temat już na inny topic.
  • 0

Mekta satak Pol'Mak (Paul Mc)


#10 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 02.08.2010 - |22:36|

To nie jest teoria, tylko niekanoniczne wymysły z materiałów do RPGów. Ich walor oceniam na zero i nie sugeruję się w najmniejszym stopniu.

Kolejna cześć-notatki wraz z komentarzami. Wybaczcie brak czcionek polskich, będą systematycznie dodawane w wolnym czasie ;)


Tuż po scenie wprowadzającej mamy takie samo przejście jak w OSGA-do Antarktydy współczesnej, nad którą leci helikopter. Nie mieliśmy jednak zamiaru kazać mu uciekać przed droną z placówki. Helikopter już jest w pobliżu bazy i ląduje. Podróżuje nim O’Neill, za którym podążamy do wnętrza bazy, zapoznając się przy okazji z niektórymi z głównych postaci serialu-jak doktor Weir, Carson czy McKay. Znacznie rozbudowana została też rola Petera Grodina (w OSGA był specjalista od technologii Pradawnych, chyba jedynym którego autorytet był wyższy od McKaya, niestety zginął w czasie Siege part I na pokładzie stacji obronnej Pradawnych ). Oczywiście główną role gra Daniel, który pracuje nad odnalezieniem adresu prowadzącego do Atlantis. Niech jednak głos zajmą tutaj moje notatki-tym razem jednak nieco je poprawiam, by lepiej się czytało.

Słowa Daniela potwierdzają dotychczasowe podejrzenia, że miasto Pradawnych na pewno nie jest na Ziem. Niestety, nie są pewni oprócz tego niczego konkretnego. Daniel wierzy, że aby zdobyć konkretne informacje, należy skorzystać z krzesła, bezpośredniego interfejsu, który połączy się z bankiem danych tego miejsca. Przedstawia swoja teorie, w myśl której Atlantis zostało zbudowane na Ziemi, ale odleciało z powodu szalejącej Plagi. O’Neill trochę jest sceptyczny, słysząc, że miasto Pradawnych potrafiło latać [ten fragment to ukłon w stronę oryginału, gdzie była identyczna scena]. Daniel nie jest jednak w stanie stwierdzić, dokąd udało się Atlantis. Mogło polecieć w dowolny zakątek galaktyki, najprawdopodobniej gdzieś, gdzie nie było Wrót, może na jej skraj-lecz gdzie konkretnie nie wiadomo, galaktyka to gigantyczne miejsce. Statku więc nie opłaca się wysyłać, skoro nie wiadomo nawet gdzie. Dlatego potrzebny jest O'Neill, by uruchomić krzesło i znaleźć żądaną informację, zawęzić obszar poszukiwań. Obecni na zebraniu Carson i McKay wyjaśniają mechanizm, w jaki sposób urządzenia Pradawnych działają-rozpoznają najpierw, czy jest obecna pewna sekwencja genów, czyli dokonują bioskanu, szukają specjalnego markera genetycznego, czegoś w rodzaju kodu dostępu, który pozwala na ich uruchomienie. Jeśli chodzi o genom, to ludzie są, jak się mniema, wystarczająco podobni do Pradawnych, więc z pierwszą częścią nie ma problemu, co zresztą już udowodniono empirycznie [jak widać bohaterowie są całkowicie nieświadomi tego, że scenę wcześniej te podejrzenia okazały się fałszywe-nadal tkwią w błędnych przekonaniach co do natury Pradawnych]. Peter Grodin, specjalista od technologii Pradawnych wyjaśnia, że choć niewiele jest w placówce urządzeń, to ich zbadanie pozwoliło wysnuć wniosek, że Pradawni mieli kilka poziomów zabezpieczeń, by ich technologia nie wpadła w niewłaściwe ręce. Pierwszy to potwierdzenie istnienia markera genetycznego, co uruchamia interfejs. Ale jest tez drugi etap, którego dokładnie nie rozumieją-jest zapewne związany z fizjologia Pradawnych i ich funkcjami mózgu i wytwarzanym biopolem energetycznym. Sam marker zaś występuje w populacji ludzkiej, ale jest bardzo rzadki i przeważnie bardzo slaby. Jego obecność pozwala na uruchomienie krzesła. Carson-odkrywca „genu Pradawnych”- dysponuje tym markerem, ale jest on bardzo slaby, za słaby by spełnić wymagania interfejsu. Wszyscy są przekonani, że O'Neill może uruchomić krzesło i nim się posługiwać-bo urządzenia Pradawnych zawsze na niego reagowały pozytywnie. Po to tu właśnie go ściągnięto, jak się okazuje.
O’Neill wiec za namowa siada i po kilku próbach (musi się skupić na odpowiedniej rzeczy, by interfejs odczytał jego myśli poprawnie) udaje mu się uruchomić krzesło, następnie wygenerować hologram, (podobnie jak w czasie Lost City part II na Plokrarush Teonas) pokazujący miejsce przeznaczenia Atlantis-pokazuje się adres, który jest ośmiochevronowy, a więc jest pozagalaktyczny. Następnie hologram pokazuje, że Atlantis znajduje się w innej galaktyce, McKay rozpoznaje Pegaza. Daniel zwraca uwagę, że obok adresu miasta jest też podany drugi-może prowadza do niego dwoje Wrot? Czemu nie, może miasto się rodzieliło, może jest na więcej niż jednej planecie? Sęk w tym, że ma tylko siedem symboli.
Bohaterowie są zaskoczeni, spodziewali się że miasto będzie w Drodze Mlecznej i jeśli nie miałoby Wrót, można by tam dotrzeć Prometeuszem. Tymczasem czeka ich wyprawa do innej galaktyki. Daniel jest sceptyczny-nie maja źródła energii, które pozwoliłoby im dotrzeć tam o własnych silach. Musieliby poprosić o pomoc Asgard, a tymczasem ci dali ostatnio znać, że przez pewien czas nie będą mogli w ogóle pomagać Ziemianom, ponieważ muszą utrzymać ofensywę przeciwko replikatorom w ich rodzinnej galaktyce, wykorzystując do maksimum posiadanie broni, którą skonstruował im O'Neill będąc pod wplywem wiedzy Pradawnych (New Order part I oraz II). A Ziemia nie jest w posiadaniu technologii, która pozwoliłaby im na taką podróż-dodaje McKay. Daniel pyta się o urządzenie które pozwoliło im na kontakt z Asgard za pierwszym razem-jego schematy powinny gdzieś być (chodzi o to, co zbudował O’neill będąc pierwszy raz pod wpływem działania Repozytorium wiedzy Pradawnych, „The fifth race” SG-2x15). Ale McKay ripostuje, że galaktyka Asgardu to jeden z obłoków Magellana-energia potrzebna do wykonania takiego Wormhola jest znacznie mniejsza, niż do podróży do Pegaza-wraz z dystansem rośnie ona bowiem wykładniczo. Obłoki Magellana są w odległości kilku tysięcy lat świetlnych od krawędzi galaktyki, a Pegaz-cztery miliony lat. Nawet z napędem Asgard podróż okrętem trwałaby w najlepszym razie lata, a z technologią goa'uld-setki lat. O’Neill pyta się, jak to możliwe, przecież Asgard potrafi się teleportować na Ziemie z swojej rodzimej planety, ale McKay odpowiada, że-jak to wyjaśnili sami asgardczycy-stworzyli oni szybkie korytarze hiperprzestrzenne miedzy swoją planetą a układami chronionym-w tym Ziemią- i pozwalające na znacznie szybsze podróżowanie, właściwie w mgnieniu oka. Takich połączeń nie mają nigdzie indziej, a ich budowa zajmuje dziesięciolecia i wymaga obecności specjalistycznych urządzeń na całej trasie korytarza-w tym na jego końcu. Tak więc najpierw trzeba tam dolecieć. (McKay: I’m sure it was in report you received a month ago… O’Neill: yeaahh…I’m sure it ‘was’…). Jedynym więc sposobem, by dostać się do Pegaza jest użycie Wrót-i do tego trzeba zdobyć energię. Gdy już Daniel poddaje się i oświadcza, że muszą na razie dać sobie spokój-miasto może wytrzymać kilka dodatkowych lat, skoro wytrzymało tysiące, wtedy Peter Grodin wtrąca, że niekoniecznie muszą czekać na pomoc Asgard. Twierdzi, że jego badania nad ZPMem-i tym sprawnym i tym podrzuconym przez goa'uld wykazały, że jego energia jest odnawialna. Sam ZPM działa jednocześnie jak generator i bateria-gromadząc energię, którą wytwarza. Dokładny mechanizm nie jest znany, na przykład niejasne jest, dlaczego poziom energii w ziemskim ZPMie jest znacznie niższy od tego, który jest w tym uszkodzonym, ale Grodin jest pewny, że sprawny ZPM może odtworzyć swoje poziomy energii po pewnym czasie. Jego badania wykazały jej systematyczny, geometryczny wzrost-podczas niedawnego kryzysu z goa'uld ZPM miał nadal za mało energii i odtwarzał ją bardzo, bardzo powoli, dlatego początkowe badania wykazały, że został opróżniony. Ale teraz, po dłuższym czasie powinien jej mieć znacznie więcej. Pytanie tylko, czy będzie jej dość, by wykonać połączenie. Tak więc podróż jest możliwa. Mogą być na Atlantis choćby jutro, jeśli ZPM na to pozwoli. O'Neill każe zabrać ZPM do SGC, gdzie ma się nim zająć Carter.
Jeszcze w helikopterze, wracając z Placówki O'Neill rozmawia z Weir o tym, że będzie potrzebny ktoś do operowania technologią Pradawnych w mieście. On lecieć nie może-będzie potrzebny ktoś inny. Carson ma zająć się znalezieniem kandydatów-dostaje najwyższe uprawnienia w tej kwestii. O’Neill w rozmowie z Weir nie ma złudzeń-nie mogą czekać. Muszą natychmiast zdoby zaawansowaną technologię Pradawnych, muszą zdobyć broń, osłony, napędy i „całe to ustrojstwo”, bo goa’uld po prostu ich zniszczą.
-Jak długo możemy utrzymywać tą szopkę? Udawać, że możemy odeprzeć każdy atak, posyłać do diabła flotę jak za Anubisa w każdy piątek do końca roku, skoro praktycznie nie mamy czym tego zrobić? Te pociski które miała placówka są na wyczerpaniu. Co z tego, że może mamy energię, jak się właśnie dowiedziałem, skoro nie mamy do czego jej przekazać? - Weir patrzy na Jacka lekko zaskoczona. On, z lekkim wyrzutem: - Akurat TEN raport przeczytałem.
-Całkowicie się z panem zgadzam. Przejęcie miasta powinno być naszym priorytetem. Na pewno posiada ono gdzieś plany broni Pradawnych, możliwe że potrafi ją wytwarzać. Nasz blef utrzyma się jakiś czas. Ale w końcu pojawić się może nieprzewidywalny gracz w stylu Anubisa, na przykład Baal i powiedzieć „sprawdzam”. Więc musimy być przygotowani.
-Cieszę się, że się rozumiemy. Jeśli ta wyprawa dojdzie do skutku, chcę wyników i chcę ich szybko. Broń i technologie mają pierwszeństwo. Szlaczki i zwierzątka odłóżcie na później. Bo jeśli ktoś tu przyleci by powiedzieć ”a kuku” gdy wy tam się będziecie bawić w pytanie o wszechświat, życie i takie tam, nie zostanie tutaj nikt kto mógłby się nacieszyć znalezioną odpowiedzią. Czy to jasne?

Zatrzymajmy się tutaj na chwile. Jak widać, przekazana została całkiem spora dawka informacji, głównie w dialogach miedzy postaciami. Przede wszystkim mamy wgląd w obecna sytuacje, wgląd dosyć jasny. Jak się okazuje, problemem nie jest brak energii w ZPM, ale brak dron by je wystrzelić na wroga. Zostało ich tylko kilka. Jeszcze odcinek temu (SG-1 „New order”) wydawało się, ze ZPM nie ma energii. Grodin jednak odkrył, ze to nieprawda-energia odtwarza się, źródło potrafi się odbudowac. Dokładne jednak zasady dziania są równie tajemnicze, co do tej pory. Oczywiście, jest to rozwiązanie problemu jaki trapił OSGA od bodajże drugiego sezonu-dlaczego, skoro ZPM maja być „niewyczerpanym” źródłem energii wystarczy byle co by się wyczerpały? Powstało na ten temat mnóstwo przeróżnych teorii. Ja miałem oczywiście swoją, wzbogaconą o elementy innych, przewijających się przez to forum w niekończących się dyskusjach. Przyjęta opcja ma raz na zawsze problem rozwiązać-połączyć tak bardzo potrzebna i fabularnie wygodna „zdolność” ZPM do wyczerpywania się i padania w najmniej odpowiednich momentach oraz fakt, ze w sumie jest to źródło energii „na zawsze”. Dokładne zasady zostaną poznane przez bohaterów „w praniu”, same zaś ZPM maja do końca pozostac w sumie poza naszym zasiegiem zrozumienia (choc zapewne McKay będzie utrzmywal inaczej). Jednoczensie przyjete rozwiązanie pozwala zostawic odcinki z poczatku 8 sezonu SG-1 niezmienione-faktycznie, wedle stanu wiedzy z tamtego czasu problemem był brak energii. To, ze tak nie jest i ze w sumie to drony sa na wyczerpaniu stalo się jasne pozniej, po kryzysie z goa’uld.
Kolejna poruszona kwestia sa „fanowskie zagwozdki”. Na przyklad dlaczego nikt nie wykorzystal jeszcze raz urzadzenia O’Neilla z SG-1 2x15? Albo dlaczego Asgard nie uczestniczyli w odkopywaniu placowki Pradawnych? Co, nie interesowalo ich to? Nie chcieli nam dac nic zbyt niebezpiecznego, ale machneli reka na placowke rasy potezniejszej od nich samych? I jak to możliwe, ze raz podroz na Ziemie zajmuje im sekundy a jak maja doleciec w inne newralgiczne miejsce to się slimacza godzinami? Za jednym zamachem-odpowiedzi na te wszystkie pytania, wszystko w kontekście poszukiwan Atlantis. Dowiadujemy się, gdzie jest galaktyka Asgardu, i ze jest to o rzut kamieniem od nas, dodalem im tez sporo splendoru pozwalajac na budowanie „korytarzy hiperprzestrzennych” umozliwiajacych niemal natychmiastowa komunikacje na krotkich dystansach. Z tej notatki to nie wynika, ale dialog miał informowac, jak to wyglada-ze nadal potrzebny jest asgardzki hipernaped by korzystac z tego dobrodziejstwa. Czyli ze nadal pokonuje się fizycznie przestrzen, ale bardzo, bardzo szybko. Nie sa to wiec wormhole, które opanowali do perfekcji Pradawni, ale bardzo zaawansowana technologia hipernapedu. Jej ograniczenia sa zas tak pomyślane, by nie ulatwic ani nam, ani asgardowi zycia. W sumie wiec to zbalansowana fabularnie technologia ktora sluzy tlyko wyjasnieniu pewnych faktow, nie stwarza zas niczego nowego i nie powoduje problemow i nieścisłości. Sowje peic minut maja tez Prometeusz, zas adres Atlantis zostaje pozyskany w zoruzmialy i lgoicnzy spsoć-bo szczerze mówiąc w ogle nie kupuje gadki z pilota OSGA która generalnie wygladal tak „bla bla bla bla, I think we can go tere” i wyjasnienie ”jak do cholery” właściwie nie zostalo podane, ale wyssane z palca. A tu-wszystko jasne. Majac „gen Pradawnych” można uruchomic krzeslo, wyswietlic odpowiednie informacje i po sprawie.
Ale wrocmy do notatek.

Glowni naukowcy z ekipy placowki razem docieraja do SGC. Carter potwierdza teorie Grodina po pierwszych testach-ZPM rzeczywiscie odnowil zapasy energii i byc moze ma jej nawet wiecej niz w momencie gdy go znalezli, gdyz przez ten czas nie musial niczego zasilac. ZPM ma jej teraz tyle, by zasilac placowke i wykonywac rutynowe polaczenia z innymi galaktykami-ilosc energii jest poza skala. Mozna wiec probowac polaczyc sie z Atlantis. O’Neill zaluje, ze nie wiedzieli tego gdy goa’uld grozili im niedawno druga inwazja, ale Carter odpowiada ze fakt, ze nie podlaczali ZPM do zadnego urzadzenia pozwolil na jego odnowienie się-gdyby go znowu uzyli moglby się załamać i wylaczyc na stale.
-Zgaduje, ze ZPM znajduje się w swoistym stanie równowagi. Kiedy ma duzo energii może ja poswiecic by ja utrzymac, gdy jednak ma jej malo jego uzytkowanie powoduje fluktuacje przestrzeni wewnątrz niego. Po prostu pewna ilosc energii musi caly za być zmagazynowana by utrzymywac uklad w rownowadze. To tak, jak z bujaniem się na hustawce-potrzebne sa do tego dwie osoby o mniej wiecej rownej wadze. Jesli ktoras z nich zejdzie druga nie może utrzymac rownowagi.
-Oh yes, I hated that. - Wtraca swoj komentarz O’Neill.
-Tak wiec czerpiac za duzo energii wytraca sie ZPM z stanu equilibrium. My zas bardzo szybko użyliśmy go do napędzania placowki na Antarktydzie.
-No tak, ale przedtem przez Bog wie jak dlugo podtrzymywal oslony na Prokrarush. Dlaczego się nie załamał wtedy? - Pyta Daniel.
-Moze dlatego, bo był to stabilny pobor mocy, a nie nagle skoki, albo nie był to pobor zbyt duzy. Prawdopodobnie już wtedy ten ZPM był na granicy stabilności. Gdy wiec użyliśmy go do walki z Anubisem-niemal kompletnie się załamał. Potem jednak nie musial nic robic, bo myslelismy ze jest bezuzyteczny. I energia w nim zdolala się odtworzyc.

Jest energia, wiec nadchodzi czas by podłączyć ZPM do Wrot i sprobowac polaczenia. Pierwsze wbicie adresu jednak nic nie daje. McKay razem z Carter kloca sie o przyczyny, w koncu Daniel wpada na pomysl, ze byc moze potrzebny jest oryginalny DHD. McKayowi podsuwa to pomysl, ze potrzebny jest tylko krysztal kontrolujacy z niego. To zabezpieczenie, by nikt niepowolany z innej planety niz Ziemia nie mogl dostac sie do miasta. Szybko zostaje sciagniety wymagany komponent z rozbitego DHD z Antarktydy. Chwila niepewnosci... Nastepuje polaczenie. Radosc nie trwa dlugo, bo przeslany MALP nie dociera na miejsce. Kolejne takze gina. Nikt nie wie, dlaczego. Ekipa jest w kropce. Wyglada na to, ze nie bedzie zadnej wyprawy, bo Wrota po drugiej stronie nie rematerializuja niczego. Może sa uszkodzone? Po kolei jednak wszelkie przyczyny zostaja wyeleminowane-ZPM jest sprawny, ziemskie Wrota tez, krysztal nadaje. Wrota po drugiej stronie musza byc sprawne, bo nastepuje polaczenie, poza tym odkryte zostaje ze z drugiej strony dobiega do SGC jakis sygnal-ale brzmi on zupelnie bezsensownie. Daniel tymczasem zastanawia sie nad znaczeniem symboli ktore obok adresu wyswietlily sie w placowce, gdy na krzesle usiadl O’Neill.
Tymczasem Carson szuka odpowiednich kandydatow. Dzieki dostepowi do folderow medycznych szuka odpowiednich ludzi w armii amerykanskiej i wsrod jej wspolpracownikow. Znajduje kilku kandydatow, ale maja oni markery nawet slabsze od niego samego. W pewnym momencie jednak udaje mu sie znalezc idealny obiekt z bardzo silnym genem Pradawnych.
Tymczasem wysilki naukowcow w koncu przynosza efekt. Daniel korzysta z pomocy innych naukowcow, i to pozwala na stwierdzenie, ze na tabliczkach z Abydos jest informacja o kodzie, ktory nalezy przeslac. Na pytanie, dlaczego, skoro goa’uld go znali nigdy nie odnaleźli miasta, Daniel ma prosta odpowiedz: ponieważ nie mieli oryginalnych Wrot i DHD, które były pod lodami Antarktydy, nie mieli tez dostępu do krzesla. Razem te informacje pozwalaja rozszyfrowac znaczenie sygnalu, ktory wysylany jest z Atlantis przy kazdym polaczeniu-to czesc kodu. Chodzi o to, by nadac jego druga czesc, podana na tabliczkach w taki sposob, by sie zazebily-jak zamek blyskawiczny, nakladajac amplitudy i zerujac sie. Sygnal wysylany nie jest zwyczajny, nie da sie go do konca rozlozyc na czynniki pierwsze i zrozumiec. Grupa Daniela stawia pytanie: jak niby, bez specjalistycznego sprzetu ktos mialby nadac sygnal przez Wrota? Odpowiedzi udziela McKay, ktory doswiadcza jednego z swoich olsnien: oczywiscie uzywajac DHD, wbijajac kombinacje symboli. To wlasnie ten drugi zestaw znakow, omylkowo wziety za adres. McKay wpada tez na wyjasnienie, dlaczego nic sie nie rematerializuje po drugiej stronie-tam musi byc przeslona. Nadanie kodu ja podniesie.
Problemem jest to ze Wrota nie przyjma kolejnego zestawu znakow, gdy sa juz uruchomione. Carter razem z McKayem zaczynaja wiec prace razem i z uzyciem elementow z rozbitego DHD konstruuja urzadzenie, ktore winno wyslac sygnal potwierdzajacy, omijajac problemy z ziemskimi Wrotami-które nie maja DH, tylko swoj wlasny, domowej roboty system wbijania adresu. Znowu wiec duet Carter-McKay wspolpracuje, by rozwiazac problem. I w koncu udaje sie. Sekwencja siedmiu symboli zostaje wprowadzona i....nic sie nie dzieje. Gdy juz opada nadzieja, Daniel odkrywa maly blad w interpretacji danych. Owszem, siedmioznakowy "adres" to klucz, ale jest w nim blad-symbol unikatowy dla ziemskich Wrot zostaje w nim uzyty... Ale to nie jest punkt pochodzenia, tylko czesc kombinacji. Wystarczy wiec na koncu go jeszcze raz dodac-bo przeciez to nie jest adres, jak dotad myśleli, ale kod. Poprawki zostaja szybko wprowadzone, druga proba przeprowadzona i tym razem sonda MALP przechodzi na druga strone. Przeslane zostaja pierwsze obrazy z drugiej strony-widok pogrozonej w ciemnosci, wielkiej, pustej hali, która jednak ogółem przypomina architekture Pradawnych, jaka znaja.

Otrzymalismy wiec już w sumie pelna teorie dzialania ZPM, powody jego rzekomego wyczerpania jak i tez mgliscie nakreslone granice tej technologii-ze nie wolno za duzo energii na raz wyciągnąć, bo destabilizuje się tym układ-cokolwiek mialoby to znaczyc. Ale to nie koniec problemow-chcialem, by przejscie na Atlantis wiazalo się z rozwiazaniem jakiejs zagadki, jakiegos szyfru, kodu-jak w filmie kinowym czy pilocie SG-1. By nie było to latwe i wymagalo nieco zachodu, trzymajac widza w niepewnosci. Cale te wysilki mialy zosta przedstawione jako meczaca, frustrujaca praca „przy setnej kawie do pozna w nocy” w serii migawek (no nie mogloby się obejsc bez krotkiej sceny klotni McKaya z Carter w ramach tychze). Jak widac, no jest to bardzo podobne do tego, co otrzymalismy w SGU. Do tego stopnia, ze nie tylko sama idea kodow, szyfrow i tak dalej jest uzyta, ale symbol Ziemi musi zostac wbity by całość aktywowac. Brzmi znajomo, prawda? Dzis, by choc minimalnie uniknąć powtarzania tego samego pomyslu ustami postaci poinformowałbym, ze kod potrzebuje „point of origin” by oznajmic skad jest nadany. W ten sposób gdy nadeszlyby czasy SGU jasne staloby się, dlaczego Rush maniakalnie chciał uzyc znaku planety na ktorej była baza Icarus, odrzucal zas mysl o znaku Ziemi-ponieważ podążał sciezka rozumowania Daniela która mogla, ale nie musiala być poprawna.
Gdybym jednak miał dzis to pisac, to pewnikiem starałbym się wymyślić cos innego, jakas inna zagadke albo sposob pokazania, ze Atlantis automatycznie uruchamia przeslone na swoich Wrotach, broniac dostępu do siebie (co fabularnie jest najwyższej wagi). Chociaz właściwie, czy jest taka potrzeba mimo oczywistej zbieżności z SGU? Chyba nie, można to potraktowac jako swoista ciągłość-Pradawni i tu i tam mieli zamilowanie do kodow opartych na podobnych zasadach by za pomoca Wrot gdzies się „dodzwonic”. W tym wypadku-na Atlantis.
Po dlugich probach udaje się wiec przesłać sonde na druga strone. Miasto jest pograzone w mroku, szczegoly widac dopiero jak MALP je sobie oswietla. Niewiele wiec widac, cala zas scena az się prosi o dlugie, tajemnicze ujecia, muzyke tworzaca atmosfere sekretu i „pradawności”. Widac byloby nieco, niewiele, ale wystarczająco by dac pojecie o calosci architektury Pradawnych. Jako widzowie mielibysmy okazje zobaczyc to kolumienke, a to ozdobna sciane i tak dalej-w sumie niewiele, ale wystarczająco by Daniel mogl powiedziec swoje „Definitywnie to architektura Pradawnych”.

SGC wysyla dodatkowe sondy, by lepiej zbadac teren. Ogolem wyslane zostaja trzy MALP z ronzym wyposazeniem. Jednak im bardziej sie oddalaja od Wrot, tym wieksze sa problemy z ich sygnalem radiowym. Badanie warunkow po drugiej stronie potwierdza optymalna temperature i atmosfere jak tez brak zagrozen biologicznych czy radiologicznych. Odkryty zostaje DHD nieopodal wrot, ale nie przypomina on tego z Drogi Mlecznej-jest to gwiazdzisty wielokat, a symbole sa nadrukowane na trojkatach. Wrota jednak sa właściwie takie same. Sondy maja za malo swiatla, by dac wieksze szczegóły-ma się wrazenie ze jest ono pochłaniane przez ciemnosc. Carter programuje MALPy tak, by same prowadzily eskploracje okolicy po zerwaniu polaczenia. Maja przeslac dane przy kolejnej okazji.
O’Neill w rozmowie z Weir w swoim gabinecie zgadza się, ze wyslanie ekipy by zbadac i przejac miasto jest niezbedne, ale pozostaje kwestia-a co jesli nie będą mogli wrócić? Komitet IAO, ustami przybylego do SGC Woolseya zacheca jednak O’Neilla do szybkiego wyslania ludzi przez Wrota. Weir sekunduje Woolseyowi, mowiac ze nie będą calkiem odcieci od Ziemi-dzieki ZPM Stargate Command będzie moglo wysyłać zaopatrzenie i wspierac rekonesans a w razie koniecznosci doslac ludzi. Okazuje się jednak, ze O’Neill wcale się nie waha i zgadza się na wyprawe. Podjeta zostaje decyzja o wyslaniu ekipy ochotnikow wyposazonych we wszystkie potrzebne rzeczy i sprzet. Beda zaopatrywani z Ziemi. Weir jest propononowana rola dowodcy ekspedycji i ja przyjmuje.
Daniel rozmawia na osobności z Jackiem, ten oswiadcza ze wie, o co ten chce go prosic-i nie, nie zgadza sie na to, by wzial udzial w ekspedycji. Potrzebny jest tutaj, tak samo jak on czy Carter. I nie zgodzi sie na to, by znikl na niewiadomo jak dlugo.
Po podjeciu decyzji z kopyta ruszaja przygotowania-uzgadniane sa cele misji, szkoleni ludzie, szykowany sprzet. W SGC Carson pokazuje O'Neillowi glownego kadydata z markerem Pradawnych-to John Sheppard. Problemem jest to, ze ma wkrotce opuscic wojsko i ma wyrok za niesubordynacje i lekcewazenie rozazow oraz oskarzenia o spowodwanie smierci kolegi na sluzbie-cos zwiazengo z Afganistanem, gdzie walczyl. O'Neill postanawia sam zajac sie jego werbunkiem. Spotyka sie z Sheppardem, ktory zdaje sie prowadzic beztroskie zycie bez wiekszej tresci. Spotyka sie z nim w jego domu i udaje mu sie go namowic na uczestnictwo w tajnej misji. A jest to trudne, bo Sheppard nie jest ani zainteresowany ani specjalnie chetny, by nadal sluzyc w wojsku po swoich przezyciach. W koncu jednak O'Neill mowi mu, ze misja będzie dowodzic ktos spoza wojska, i jest to operacja cywilna-choc z uczestnictwem wojska „dla ochrony”. To oraz spora pensja-taka ze Sheppard az sie krztusi, widzac kwote na kartce papieru-przewazaja (Sheppard akurat szykowal sie do sprzedazy domu, ktorego nie mogl utrzymac - mial klopoty finansowe po rozowdzie z zona).
Nastepnie Sheppard razem z innymi kandydatami, o których wiemy ze sa potencjalnymi operatorami sprzętu Pradawnych (choc oni nie zdaja sobie jeszcze z tego sprawy) leci helikopterem na Antarktyde. W trakcie lotu probuje sie dowiedziec od innych, na czym ma polegac ta tajna misja-bo sa tu takze cywile. Spodziewal się, ze czeka go praca w jakiejs placowce dyplomatycznej o podywzszonym zagarozeniu atakiem terrorystycznym-to mu dano do zrozumienia. Jednak widzac, gdzie się znajduje zaczyna watpic w ta wersje.
-Chyba Eskimosi musieli niezle wkurzyc wazniakow z Waszyngtonu, co? - Zagaja wspolpasazerow. Ci spoglądają na niego, jeden z nich, z zazenowaniem:
-Eskimosi mieszkaja na Grenlandii.
-No i?
-To nie jest Grenlandia. Jestesmy na drugiej polkuli. - Odpowiada, jakby mowil do idioty.
-To Antarktyda kolego. – Wtraca się pilot.
-A ty podobno nie możesz nam nic powiedziec? – Podchwytuje Sheppard.
-Bo nie mogę, ale wolno mi stwierdzac oczywiste! - Sheppard, odwracajac się do okna i mruczac do siebie, z przekasem:
-Antarktyda. Wiedzialem to. Oczywiscie, ze wiedzialem. („I knew that. Of course I knew that”)
Tymczasem w placowce McKay, razem z Carsonem oczekuje przybycia kandydatow. McKay chce sprawdzic, czy Krzeslo dziala pomimo odlaczenia glownego zrodla zasilania i zastapienia go tylko reaktorami naquadaah-Krzeslo ma miec tylko tyle energii, by dzialac i uczestniczyc w tescie kandydatow, ale nie tyle, by cokolwiek zasilac. McKay jest bardzo dumny z tego osiągnięcia, które jak twierdzi jest jego zasluga, a Grodin „tylko pomagal” i zajmowal się „technicznymi szczegółami”. By sprawdzic, czy krzeslo dziala poprawnie, prosi Carsona, by wyprobowal je. Carson odmawia, obawiajac sie ze może utracic kontrole-w koncu placowka to najpotezniejsza bron na Ziemi, a w magazynach zostalo jeszcze nieco dron. McKay zapewnia go, ze bez ZPM dajacego zasilanie bron nie odpali. Doktor w koncu ulega namowom. Siada i po chwili zachwytu nad uczuciem spojenia z systemami urzadzenia „wyczuwa” zbliżający się smiglowiec z kandydatami na pokladzie. Zachecony przez McKaya (który, jak już było sugerowane w trakcie tego i poprzednich dialogow, jest zazdrosny o to, ze Carson ma gen a on nie) używa czujnikow placowki by przyjrzec się nawet twarzom pasażerów i zarejestrowac wiele niesamowitych szczegółów, choćby takich jak szybkość ich pulsow. Jednak chwila euforii mija gdy McKay lekceważąco stwierdza,ze nie bylo się czego bac, nie wystrzelil zadnej drony. Wtedy jednak Carson zaczyna mowic, ze „cos się dzieje”, ze zalewa go za duzo informacji, ze kreci mu się w glowie-krzeslo to za duzo jak na jego umysl i cialo. McKay probuje wszystko odłączyć, ostrzegajac Carsona by nie myślał o dronach i ich odpalaniu.
-Tylko nie mysl o strzelaniu czyms! Zaraz odlacze energie!
-Mowiles ze to bezpieczne!
-Mowilem to piec minut temu jak nie miałeś pierwszego przypadku choroby morskiej na ladzie, teraz jest teraz!
Ale podswiadomosc doktora, podatna na te slowa, już dziala. I pojedynczy pocisk już mknie w strone śmigłowca. Tylko dzieki szybkiej reakcji pilota i refleksowi Shepparda, ktory najwyrazniej cos wyczul, udaje sie uchronic maszyne przed zniszczeniem. Placowka szybko kontaktuje sie z smiglowcem i kaze mu wyladowac i opuscic wszystkim maszyne. Pilot zmusza pasazerow do posluszenstwa i wszyscy uciekaja z maszyny. Carson wklada caly wysilek woli w to, by powstrzymac pedzacy pocisk i najwyrazniej mu sie to udaje, bo drona pada bez zycia, rozbijac halde śniegu, tuz pod nosem przerazonych pasazerow.
Juz w bazie Carson przeprasza za incydent-przy czym Sheppard jest wkurzony ze "wystrzelil to cos" w niego. Nastepnie Carson probuje zrzucic wine na Rodneya, ktory zapewnial go ze drony nie odpala, ale McKay ripostuje, ze jego wyliczenia byly poprawne, najwidoczniej jednak drony przechowuja pewna ilosc energii w sobie-musialy zostac naladowane przy ostatnim uruchomieniu, to wszystko. Drona w koncu sama by przestala dzialac. Sheppard jest wściekły, i widac od razu ze McKay ma u niego na pienku.
Z rozmowy z Sheppardem wynika natomaist, ze kazal on pilotowi skrecic w ostatnim momencie, bo uslyszal cos jakby krzyk. McKay wysnuwa wniosek, ze najwidoczniej za pomoca krzesla mozna tez przesylac informacje bezposrednio do mozgu. Pytanie tylko jak daleko siega ta umiejetnosc i jak bardzo jest skuteczna. Oczywiscie wszystko to, co widzial i teraz slyszy Sheppard nic mu nie mowi.
McKay odtajnia powod sciagniecia wszystkich w to miejsce i oczywiscie musi walczyc z niedowierzaniem. W kazdym razie w koncu przystepuje do testow-kazdy ma za zadanie usiasc na krzesle. Wyniki sa albo kiepskie albo marne-choc wszyscy potrafia sprawic, by krzeslo na nich zareagowalo, to raczej nie udaje im sie nic wiecej. I tylko ostatni kandydat, ktorego trzeba bylo zmusic, by usiadl na tronie (i przekonac ze to nie jaja ani ukryta kamera) dal pozytywne rezlutaty-to Sheppard. Jego kontrola nad krzeslem jest wrecz niesamowita i prawdopodobnie nawet lepsza niz O'Neilla. Wyprawa na Atlantis zyskala głównego operatora, kogos kto moze zastapic O’Neilla z nawiazka.
Tymczasem dr. Weir spotyka sie z swoim narzeczonym, Simonem, informujac go o tym, ze czeka ja dluga misja. Ten jest niezadowolony, a wpada w gniew, gdy dowiaduje sie, ze Weir moze nie byc nawet dluzej niz rok-mieli w tym okresie planowany slub. Elizabeth mowi, ze dla niej to zadanie jest wazniejsze niz jakiekolwiek inne i ze nie jest to zwykla misja dyplomatyczna, ale nie moze mu powiedziec, gdzie i po co sie udaje. Ostatecznie kloci sie z Simonem, ktory zarzuca jej to, ze przedklada prace nad ich zwiazek.
Zgrzytliwa sytuacja oraz fakt, ze Wier nie wie, kiedy wroci kaze jej poprosic AIO o pozwolenie na wyjawienie prawdy Simonowi. Woolsey, do ktorego idzie z ta petycja, jednak nie zgadza sie. Pani doktor jest rozdarta miedzy pragnieniem wziecia udzialu w misji, a zostaniem.
Tymczasem w SGC Carter laczy sie z Atlantis, by dokonac sprawdzianu jak radza sobie zautomatyzowane MALP i sciagnac z nich dane. Odkrywa ze jedna sonda gdzies sie zgubila, druga nadaje bardzo slabym sygnalem, a trzecia miala usterke i w ogole nic przez ten czas nie robila. Samantha dokonuje poprawek w jej oprogramowaniu na odleglosc, gdy nagle cos sie zaczyna dziac z Wrotami, nastepuje skok mocy, dziwne odczyty szaleja w calej bazie, Wrota zaczynaja sie trzasc...i polaczenie sie zrywa. Natychmiast kaze wbic adres do nowa i nawiazuje kontakt z MALPami, ale wszystko wydaje sie w porzadku. W koncu Peter Grodin sugeruje, ze to moze problem z zrodlem zasilania-w koncu podlaczyli ZPM, urzadzenie o ogromnej mocy-i tak naprawde nie wiedza, jak ono dziala i jak powinno sie to robic. Wyjasnienie wydaje się Carter prawdopodbne.
W koncu dokonuje sie spotkanie wszystkich czlonkow przyszlej ekipy SGA. O'Neill w swoim gabinecie spotyka sie z Weir i przedstawia jej pulkownika Sumnersa, ktory bedzie dowodzil marines i odpowiadal za kwestie bezpieczenstwa. W pomieszczeniu Wrot Sheppard przyglada sie pracy SGC, baza jest zatloczona ludzmi z roznych krajow swiata szykujacych sie na wyprawe. Robi sie ciasno, bo wszedzie wala sie sprzet i zaopatrzenie dla misji.
Sheppard poznaje przelotem Forda oraz Caddman w ambulatorium, gdzie robi im sie ostatnie badania.
Tymczasem Woolsey spotyka sie z Weir i daje jej pozwolenie na odtajnienie materialow dla jej narzeczonego. Weir chce niezwlocznie udac sie do swojego domu i spotkac sie z nim, ale okazuje sie ze nie ma takiej potrzeby-Woolsey juz go sprowadzil do SGC i wszystko wyjasnil.
Po trudnej rozmowie oboje zegnaja sie w spokoju i zrozumieniu, Weir obiecuje ze wroci.
W koncu nastepuje przygotwanie do przejscia do miasta. Carter nawiazuje polaczenie i z irytacja stwierdza, ze MALP przestaly w ogole nadawac-potwierdza sie teoria, ze miasto pochlania sygnaly radiowe. Dlatego doradza szybkie sprowadzenie duzej ilosci kabli, by moc prowadzic komunikacje wsrod ekipy na duze odleglosci.
Wszyscy czlonkowie ekipy SGA w mundurach, z wlasnymi plecakami, wsrod skrzyn zaopatrzenia, czekaja w pomieszczeniu Wrot. Weir daje podniosla przemowe, obserwuje ja z galerii Simon. Po czym wszyscy powoli przechodza na druga strone. W miescie marines szybko zajmuja pozycje obronne, ochraniajac przybycie cywili. Wkrotce i ci przechodza razem z kolejnymi ladunkami. Poczatkowa ciemnosc szybko rozjasniaja sobie lampami, ukazujac ogrom pomieszczenia i jego architekture. Gdy juz przechodza ostatni ludzie, tuz przed zerwaniem polaczenia z Wrot wytacza sie butelka szampana z dedykacja od O'Neilla.
Ludzie w koncu pojawili sie w Atlantis.

Jestem w sumie bardzo zadowolony z tego pierwszego odcinka, będącego polowa właściwego pilota a wstepem do mini serii. Jak widac, streszczenie skupia się na postaciach, które już bardzo dobrze znamy. Role O’Neilla czy Daniela sa znaczace i wybijaja się na pierwszy plan, ale McKay czy Carson również sa istotni, mamy tez mocne wejscie Shepparda i Weir. Dopiero pod koniec zapoznajemy się z innymi bohaterami-jak Sumners, który w OSGA zginal w pilocie po spotkaniu z Wraith, Caddman (to pani komandos która miala kiedys pecha przerzucic swoj umysl do ciala Rodneya w wyniku eksperymentu z transporterem Wraith i dzielila je z nim prze pewien czas) czy Ford. Na razie wiemy, ze sa. Podobnie jak Peter Grodin w SGAR maja dostac wiecej screen time.
Widac, ze zamysl jak powinny być wprowadzane i prowadzone postacie zostal w sumie spełniony w SGU. Na uwage zasluguje to, w jaki sposob pojawil się w obsadzie Sheppard. Oryginalnie-przez przypadek na wskutek „O’Niellowatosci” O’Neilla, który po prostu przypadkowemu pilotowi dal pozwolenie na latanie do sekretnej placowki. Potem, również zrzadzeniem losu, okazuje sie ze to idealny kandydat, bo ma bardzo mocny gen Pradawnych. Komizm, groteska i glupota-tak to można podsumowac. Można było w tym czuc wpływy Georga Lucasa i jego zbiegow okolicznosci jakze ułatwiających fabaule kosztem jen prawdopodobienstwa i wiarygodnosci. To zostalo wyeliminowane, Sheppard zostal specjalanie namierzony ze wzgledu na swój genom, nie zas przeszlosc, zdolności etc. Jednoczesnie zachowalem ogolnie scene z helikopterem i drona-zmieniajac za to jej szczegoly, jak widac, by przekazac inne informacje i zbudowac odmienne tlo historii. Widac tez, ze czerpie z OSGA ile się da i ile uznaje za stosowne-na przykład butelka szampana była „nice touch” i zostala. Wiadomym jednak, ze zmiany w dzialaniu ZPM pozwolily na utrzymywanie kontaktu z ekipa Atlantis. To oraz inne, pomniejsze zmiany, to wynik przemyslen moich i baloo nad fabula i spojnoscia serialu. Oczywiste jest, ze do tej chwili coraz wiecej roznic zacznie sie pojawiac, a opisy i notatki-stana się coraz mniej klarowne, zostawiajac coraz wiecej „do uzgodnienia na potem”. Mam zamiar je przejrzec, poprawic i aktualizowac, by stworzyc koherentna historie-w miare mozliwosci jak najlepsza.
Widac tez kolejne pytania na horyzoncie, choc na razie ukryte za domysłami i wyjasnieniami ad hoc mowionymi przez postaci. Nie mam jednak zamiaru trzymac kart przy sobie do ostatniego odcinka. Już wkrotce pierwsze komplikacje, rewelacje. A w tle-odkrywanie miasta. SGAR nigdy nie zakladal powolnego startu, jak SGU. Wszystko mialo od razu ruszyc z kopyta.
Przegladam jednak swoje zapiski i dochodze do wniosku, ze bedzie je trzeba coraz bardziej zmieniac. Wiele rzeczy zostalo rozwiazanych prowizorycznie, albo do pewnego stopnia-od razu wiedzieliśmy, ze to niezadowalajace i wymagajace dodatkowej pracy, ale zaczelismy się gubic w ogromie szczegolow do uzgodnienia. Doszlismy w pewnym momencie do punktu w którym nikt z nas nie miał dobrych pomysłów wyjscia z impasu. Brakowalo trzeciej osoby z swiezym spojrzeniem. Dzis, po tym upływie czasu, patrze na wiele spraw inaczej wiec mam nadzieje, ze uda mi się rozwiazac te problemy.
Oryginalnie tez wstępniak był planowany na az dziesiec odcinkow. To duzo za duzo, choc na kazdy mielismy jakis tam pomysl. Problemem była gargantuiczna wielowątkowość, która za Chiny ludowe nie chciala nam się w pewnych momentach zejsc w porzadna historie. To było frustrujace. Wnet to skroce-do ilu epizodow to jednak nie mam pojecia. Zobaczymy jak to wyjdzie w praniu.

Na osobna uwage zasluguja Atlantisowe Wrota. Otoz w oryginalnej notatce stoi, ze sa takie same jak te z Drogi Mlecznej. To stoi w sprzecznosci z innymi zapiskami w których opisuje pi razy drzwi wyglad Wrot z Pegaza. Naleza się tu slowa wyjaśnienia.
Po pierwsze-nie cierpielismy Pegazowych Wrot z OSGA. Dla nas byly okropne, kiczowate. „Swieci się wiec jest lepsze!” nie przekonalo nas ani troche, wrecz preciwnie. Swieci się, wiec jest gorsze!”. Nie pasowaly nam do koncepcji technologii Pradawnych i wygladu samego Atlantis. Kochalismy stare, dobte kręcące się Wrota i nie widzielismy powodu dla ktorego zostaly zastapione przez plastikowe lampki i perforowane chevrony. Poza tym były przeciez takie same-co do joty, tylko symbole inne i kolor zmieniony. Gdziez ta nowoczesnosc? Czym się objawia? W sumie niczym oprocz „szybkiego wybierania”, które odarlo uruchamianie i korzystanie Wrot z resztek dostojnosci i oryginalności. Kilka przyciskow, bach i już. Star Trek czy ki diabel? Ani to fajnie nie wygladalo ani w ogole. Za to rozpoczelo trend spychania Wrot do roli gadzetu umozliwiajacego fabule, ale który nigdy się nie pojawial na ekranie. Watpliwosci wiec nie było-Wrota z SOGA won.
Probowalismy przez dlugi czas wymyslic jakies oryginalne, nowe Wrota. Jak widac, SGU poszlo w tym kierunku, zachowujac jendoczesnie to co sprawialo, ze wrota sa tak fajnym pomyslem-tez sie kreca. Cieszy, ze doszli do tych samych wnioskow co i my.
Mój pomysl na Wrota był prosty-to wariacja na temat tych z drogi Mlecznej. Zamiast jednego pierscienia obrotowego mialo być ich kilka, które obracalyby się niezaleznie od siebie. Każdy z nich mialby czesc wzoru symbolu i razem moglyby tworzyc poszczegolne znaki, dobierajac kawalaki wedle potrzeby. Mialo to laczyc „fajnosc” starych Wrot i szybkosc wybierania tych z OSGA. Bo pierscienie mialy się krecic naprawde szybko-przypominaloby to sposob w jaki rekordzisci ukladaja w kilka sekund kostke Rubika. Trzask, trzask, trzask-i wszystkie symbole wprowadzone.
Im jednak dalej trwaly prace nad SGAR, tym bardziej byłem skłonny stiwerdzic, ze to zbędne i najlepiej byloby utrzymac stare Wrota i nadal z nich korzystac. Mialy swoj styl, były charakterystyczne a co wiecej-po prostu swietnie pomyslane jako gadzet. Budowa nowych, dzialajacych tak jak opisalem jest raczje nierealna z punktu widzenia tworzenia serialu. Stworzenie tak skomplikowanego mechanizmu kosztowaloby a pewnie nie udaloby się osiągnąć wymarzonego efektu. W ruch poszloby CGI. A ostatecznie, czy ktos powiedzial ze co galaktyka, co serial, to potrzebne sa nowe Wrota? Nie. Jak to ktos powiedzial-i po co poprawiac? Gorzej było, a chwalili.
Dzis nadal nie jestem zdecydowany. Idea, ze wrota nie powinny być zmieniane nadal jednak zdaje się wygrywac i choc koncept szybkoobrotwych pierscieni jest imo calkiem niezły, to jednak nie przemawia do mnie, kojarzy mi się z tanim efekciarstwem. Dlatego oficjalnie stwierdzam, ze Wrota w Pegazie w SGAR, poza kilkoma szczegolami, sa takie same jak te z Drogi Mlecznej.
Te szczegoly zas to: kolor. Nie sa srebrno-metaliczne, ale raczej niebieskie, utrzymane w kolorystyce znanej z OSGA, choc nie az tak soczystej. Nadal widac, ze to metal-polyskliwy, srebrzysty (zwlaszcza Wrota na Atlantis, w doskonalym stanie, takie by były). Chevrony jednak sa oczywiscie niebieskie, co od razu odroznia je od tych z naszej galaktyki, które pala się na czerwono (swoja droga to uproszczenie wprowadzone przez serial-w filmie kinowym chevrony były ruchome, mechaniczne i mialy przez to znacznie lepszy styl, niestety, dzialaly dosyc sztywno i były zapewne trudne w utrzymaniu, dzialaniu i konserwacji). Poza tym calkiem mozliwe, ze i inne szczegoly by się różniły, sprawiając ze fani mogliby od razu odrzniac schematy Wrot. Na przykład ruchomy pierścień bylby lekko pod skosem, sprawiajac wrazenie ze Wrota sa w srodku lekko „wklesle”. Moglyby być nieco cieńsze, dysponowac innymi wykończeniami i detalami. No i oczywscie miałyby inny zestaw symboli-nie stworzoych z jakichs tam dziurek, ale wybitych na pierscieniu normalnie, jak w tych z Drog Mlecznej, oznaczajac konstelacje i Cholera Wie Co (w koncu do dzisiaj tak naprawde malo który fan rozumie jak dzialaja tak naprawde Wrota, tych niescislosci nie mam zamiaru poprawiac, po prostu je pomijam. Za duzo deliberacji szkodzi wszystkiemu).
Na osobny akapit zasluguje DHD. Stare DHD naprawde mi się podoba-ale nie pasuje ani troche do nowej galaktyki. Jest zbytnio „goa’uldzkie” w swych wykończeniach. Oczywiscie to zludzenie, goa’uld jak wiemy nie stworzyli wrot ani DHD, zas w SGAR jest przekazane, ze nawet jesli to ma to usprawiedliwienie bo Ra opanowal cialo Pradawnego. Stylistyka wiec jest zbiezna i nie ma w tym nic dziwnego. Ale Pegaz-oj nie, stare DHD w Pegazie to blad. Zawsze zastanawialo mnie, dlaczego DHD nie zmieniono, skoro eksperymentowano z Wrotami. Jedyne, co było wyraznie inne to DHD na samym Atlantis oraz w skoczkach. Na filmie tego nie widac, ale jesli się zobaczy te rekwizyty na zywo, lub zorbi zdjecie zwyczajnym aparatem, to wyglądają strasznie - paskudnie plastikowo. Jakosc ich wykonania jak i tez projekt swiadcza o tym, ze robiono to na szybko-by szybko wprowadzic serial na antene. Dlatego nie poswiecono wiele uwagi temu elementowi.
DHD z SGAR jako inspiracje bierze to z OSGA z Atlanits i skoczkow. Symbole sa wiec zawarte na trojkatach. Sa one ułożone koncentrycznie dookoła duzego „przycisku” oznaczajacego point of origin. Sa ułożone jednak inaczej-jeden na drugim, tworząc cos na kształt ”promykow słońca” bo ostrym katem na zewnatrz. W sumie wyglada to jak kolo zębate lezace na kolu zebatym. Przycisk sluzacy za point of origin jest mniej wypukly, mniej polkolisty, a bardziej przypomina owal. Ozdoby dookoła jego osadzenia sa inne-geometryczne, kanciaste. To samo tyczy się calosci wykonczenia-DHD z SG-1 ma wykonczenia z kolistych, przecinajacych się linii. Tutaj maja to być geometryczne wzory-bedace to wklesle, to wypukle, tworzac ciekawie wygladajaca mala forme ozdobna na cokole. Sam cokol zas nie jest okragly, ale sześciokątny, kanciasty, co od razu odroznia go od swojego brata z Drogi Mlecznej. Wszystko wykonane z tego samego, niebieskawego ( a nie niebieskiego) metalu co pegazowe Wrota. Sam przycisk punktu początkowego zas jest, obowiazkowo, niebieski jak chevrony.
  • 3
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#11 naiti

naiti

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 75 postów

Napisano 03.08.2010 - |14:07|

Wszystko pięknie, ładnie, cacy. Podoba mi się nieprzypadkowość obecności Shepparda w serialu. Jak dla mnie twoja wersja jest znacznie lepsza. Wracasz do 'obrotowych' wrót-są znacznie lepsze. Tak samo z nowym DHD. Jesteśmy w innej galaktyce więc można by coś zmienić(co wcale nie tyczy się samych wrót). Jeden szczegół tylko gryzie w oczy a mianowicie podczas 'wymyślania' sposobu na dostanie się na Atlantyde piszesz że Daniel się poddaje, mówi żeby jeszcze poczekać-Daniel którego znamy nigdy by czegoś takiego nie powiedział. Miał obsesję na punkcie odnalezienia miasta. Troszkę mi to nie pasuje ale to nic wielkiego. Poza tym wszystko gra. No i jeszcze to 'ładowanie' się ZPM-fajny pomysł ale troche może odebrać dramatyzmu sytuacją w których nie było zasilania na pełne funkcjonowanie miasta i trzeba było coś wymyślić żeby odeprzeć atak.
Ps. Myślałeś kiedyś o pracy dla MGM? Myślę że nasz serial zyskał by smaczek ;)
  • 0

#12 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 03.08.2010 - |14:47|

Praca dla MGM? (tutaj następuje sekwencja długiego śmiechu) no nie, to dość nierealistyczne. Ja rozumiem, że może się podobać, ale co innego czyjeś notatuszki z szuflady, a co innego faktyczna umiejętność pisania scenariuszy. Że o zatrudnieniu nie wspomnę. A już o zatrudnieniu akurat przy produkcji SF, do tego jeszcze TEJ-no to już w ogóle.

Co do ZPM, to aby utrzymać dramatyzm musiałem wymyślić coś zupełnie innego i to na wielu polach. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że ZPM nadal będą głównym problemem Atlantis i to, że się odnawiają wcale nam życia nie ułatwi. Wręcz przeciwnie-ponieważ mają taką zaletę musiałem ostro nakombinować by ją zniwelować. Efekty zobaczycie już wkrótce. Może nie dziś, ale jutro lub pojutrze.

Daniel-faktycznie, nigdy tak tego nie rozumiałem. Zawsze jednak trzeba wziąć poprawkę na to, że to tylko robocza notatka. Fragment można zmienić, albo doprecyzować. Gdyby to było opowiadanie - powstałaby cała scena wokół tego faktu i jej odbiór były zupełnie inny. W końcu Daniel się nie "poddał" tylko z braku laku chciał czekać na pomoc Asgard. Poza tym to walor sam w sobie-Daniel się poddaje? Sytuacja musi być fatalna.
  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#13 pacw

pacw

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 48 postów
  • MiastoLimanowa

Napisano 03.08.2010 - |15:32|

Świetne :)

Podoba mi się pomysł, że RA przejął najpierw ciało pradawnego i stąd czerpał wiedzę. Można się było tego domyślać, ale w serialu nigdy nie zostało to stwierdzone. Chyba bardziej skłaniali się do innych zaawansowanych cywilizacji. Ogółem masz bardzo ciekawe pomysły i chyba wolałbym, żeby SGA wyglądało właśnie tak, jak ty je opisujesz a przynajmniej ten pilot. Jestem bardzo ciekawy co tam dalej wymyśliliście/wymyśliłeś.
  • 0

#14 naiti

naiti

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 75 postów

Napisano 03.08.2010 - |17:48|

Praca dla MGM? (tutaj następuje sekwencja długiego śmiechu) no nie, to dość nierealistyczne. Ja rozumiem, że może się podobać, ale co innego czyjeś notatuszki z szuflady, a co innego faktyczna umiejętność pisania scenariuszy. Że o zatrudnieniu nie wspomnę. A już o zatrudnieniu akurat przy produkcji SF, do tego jeszcze TEJ-no to już w ogóle.


He wiedziałem że tak zareagujesz ale po prostu musiałem to napisać. Takie małe podkreślenie że na prawdę mi się podoba ;)
  • 0

#15 katja

katja

    Grupa Hatak

  • Grupa Hatak
  • 704 postów
  • MiastoArrakis

Napisano 04.08.2010 - |06:37|

być może teraz pamięć płata mi figle, ale wydaje mi się, że jedna z autorek fanfiction do xeny została dzięki temu zaangażowana jako scenarzystka w późniejszych sezonach serialu ;)
  • 0
GG/L/MC/SS d+x s: a--- C+++(++++) !U--- P L---@ !E W+++ N- !o K--? w+ !O !M !V
PS++$ PE- Y+ PGP--@ t++ 5+++ X+++ R tv- b+++ DI+ !D- G++ e(++++) h-- r+ x*>**

I always hope for the best. experience, unfortunately, has taught me to expect the worst.

#16 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 06.08.2010 - |01:40|

Ta :) to może ja, żeby uniknąć już tej gry w "Och, to wspaniałe, ty jesteś wspaniały-ty i twoje pomysły" "ależ nie, skądże znowu <czerwieni się>przecież to nie tak" odpowiem: Tak! jestem zajefajny i to co piszę jest zajefajne. Tym samym ucinamy ten wątek i przechodzimy do tematu tego tematu :rolleyes: już nie rozwódźmy się na temat tego do czego to się nadaje, bo to ani realistyczne, ani specjalnie płodne bo raczej trudno wyobrazić sobie by scenarzyści SG czytali fora w ogóle (generalnie wszelkim twórcom się to odradza-wszystkie te fanficki etc to "forbidden zone"), a polskie zwłaszcza. Po prostu-czytajta, komentujta, dorzucajta uwagi. Poza tym to nie Xena ;) (This...is...STARGATE! :lol: )

Obiecałem że jakoś dzisiaj będzie następna porcja. Niestety, z przyczyn różnych (no mam życie...) nie było możliwe opracowanie całego posta tak, jak chciałem. Bowiem dużo wyjaśnień wymaga miasto i jego opis. To w sumie rozbudowane dywagacje na temat architektury, inspiracji i jak wyobrażam sobie poszczególne elementy-od rzeczy istotnych takich jak wygląd sali Wrót, po pierdoły w stylu jak otwierają się drzwi. Gdybym sypnął teraz elaboratem na ten temat, to bym chyba zanudził do cna. Dlatego zachowam to na osobny post, a teraz wrzucę po prostu następny odcinek dla odmiany bez komentarzy (niemal-znajdują się w kwadratowych [] nawiasach). Dopiero potem opiszę jak wyobrażam sobie miasto. I wytłumaczę kilka kwestii, zachowań, wątków. Pamiętajcie ciągle, że to forma streszczenia. Nie ma przekazanych sporej dawki informacji. Nie widać aktorów, ich twarzy, tego jak grają. interakcje miedzy postaciami niemal nie istnieją, bo nie ma dialogów. To bardzo syntetyczna, wypreparowana wersja. Samo "mięcho" fabularne.

Z opisu odcinka wynika co nieco czego się spodziewać. Należy założyć, że wszelka maszyneria Pradawnych wygląda inaczej, a aktywując się rozkłada się w pomysłowy sposób z małej objętości jak chociażby Repozytorium czy hełmy żołnierzy Ra z filmu kinowego. Wyrzućcie z umysłu ekrany, lampki, doniczki i kanapy jakie znacie z OSGA. Myślcie o mieście jako o obcym tworze.

Zaznaczam już na starcie, że tym razem odcinek powstawał teraz, to jest użyłem pomysłów i notatek, ale fabuła przebiega inaczej. Ma ten sam kierunek, te same punkty kulminacyjne, ale dociera do nich w inny sposób. Wymagało to trochę pracy i, przyznam się, należy traktować to raczej jako szkic a nie wersję finalną. W sumie to idę trochę na żywioł, bo nie jestem pewien czy wątek który opracowuję tak a tak w tym odcinku w następnym się sprawdzi bo... następny odcinek w tej wersji jeszcze nie istnieje, muszę pociąć i złożyć do kupy kilka innych, dopasować części jak puzzle. Na przykład w tym mamy wątki z co najmniej dwóch-trzech pierwotnych odcinków nawet. Akcja jest sprasowana do granic możliwości, aż się zacząłem bać, że to niemożliwe by ładnie dać w 45 minutach. Sam zawsze jestem pierwszy do narzekania, że "łeee, powinni to rozbić na dwa odcinki". Ale w tym wypadku uważam, że byłoby to zbędne przedłużanie. Poza tym, ostatecznie, spójrzmy co udało się autorom OSGA zmieścić w drugiej części pilota... hmmm... ludzie w mieście, wszystkie odkrycia podstawowych sprzętów, brak energii, miasto po wodą, hologram mówiący o Wraith, sposób używania komputerów Pradawnych i znalezienie bazy danych adresów, wyprawę na inna planetę, zaprzyjaźnienie się z tubylcami, wyciśnięcie z nich info o Wraith i ich historii, następnie atak Wraith, porwanie części ekipy, uzyskanie adresu świata Wraith, wyprawę tam skoczkiem, podsadzenie ładunków wybuchowych, gadka z Wraith, karmienie Wraith, przebudzenie Wraith po zabiciu królowej, uwolnienie jeńców, wysadzenie statku Wraith, powrót pod ostrzałem i picie szampana. Ufff... Dużo. Jak im się udało, to mnie też.

W związku z lekką improwizacją tego odcinka proszę się nie zdziwić jeśli w następnych postach zaprzeczę niektórym ustaleniom i coś zmienię i tak dalej. Jest to możliwe, nie wykluczam, choć mam nadzieje że uda się tego uniknąć i że nie będzie to potrzebne. Jestem jednak w sumie zadowolony z tego odcinka i jak wyszedł-nie powinien się zasadniczo zmienić. Mogą dojść raczej szczegóły i dopełnienia. Jeśli już to dlatego, bo akcja nie jest przemyślana od początku do końca. Bo, tak szczerze mówiąc, powinienem doprowadzić ten plot arc do końca i dopiero wtedy opublikować zapiski, jak już wszystko będzie kompletne. No ale jestem niecierpliwy a i też widzę, że niektórym się podoba, więc po co czekać?

SGAR 1x02 (druga cześć pilota)

Natychmiast po przejsciu do miasta ekipa rozdziela się-wojsko zabezpiecza, pod dowództwem Sumnersa, teren, naukowcy pospiesznie rozpakowuja sprzet. Sheppard oczywiscie również zglasza się po rozkazy, ale Sumners spoglada na niego, taksuje wzrokiem i kaze zostac na miejscu. Dla tych, dla których była to pierwsza podroz przez wrota-jak Shepparda-jest to czas by rozglądać się w zdumieniu. Nastepuje znamienna scena-gdy dookoła wszyscy podazaja wedle procedur za swoimi obowiązkami, grupka ludzi posiadajcych gen Pradawnych (widac wsrod nich tych, ktorzy razem z Sheppardem zostali wytypowani do testow na Antarktydzie) zostaje przydzielona do odpowiednich oddziałów eksploracyjnych. Widac, ze gdziekolwiek się rusza na krotko pojawia się poswiata z urzadzen Pradawnych, ale nie sa w stanie efektywnie uruchomic czegokolwiek. Albo dzialaja na pol gwizdka, albo odmawiaja wspolpracy, albo zaraz padaja.

Sheppard tymczasem, rozgladajac się po sali Wrot, i chlonac wszystko swoimi oczami, robi w koncu krok, schodzac z podestu. Wtedy schody pod jego stopami rozjasnia blask, i z kazdym krokiem coraz wiecej urzadzen powraca do zycia. Zachecony slowami dr. Weir idzie śmiało do przodu-choc sam az tak śmiało sie nie czuje-wybudzajac miasto ze snu. W koncu staje na srodku pomieszczenia, które przechodzi efektowna transformacje-sciany cofaja się, niczym tafla wody, odslaniajac reszte architektury i jej bogactwo. Pomieszczenie zalewa blask dochodzacy jakby zewszad.

Natychmiast po tym zdarzeniu Weir kaze sprobowac wbicia adresu Ziemi dzieki stojacemu w pomieszczniu DHD, licząc na to ze po tej „aktywacji” można uzyskac polaczenie. Jednak Wrota wylaczaja się niemal naytchmiast po wbiciu pierwszego lub drugiego symbolu. Nie wiadomo, dlaczego.

Weir ustala wiec priorytety: najwazniejsze jest odkrycie centrum dowodzenia miasta oraz zrodel energii. Majac oba na pewno uda się zmusic Wrota do wykonanania polacznia. Razem z Sumnersem rozdziela grupy eksploracyjne-po kilku żołnierzy i naukowcow plus osoba z genem-ktre maja penetrowac miasto. Sumners do swojej grupy bierze Shepparda-co można uznac za nagly przyplyw entuzjazmu po chlodnym przyjeciu jakiego John doswiadczyl poprzednio.

Pierwsze odkrycia szybko przychodza. Po pierwsze-ze faktycznie sygnaly radiowe wydaja się być pochlaniane i zaklocane. Komplikuje to komunikacje na odleglosc, bowiem odejscie od grupy uniemozliwia porozumienie się. Kable, ktore na szybko dodano do ekwipunku, nie starcza. W efekcie kazda grupa będzie musiala co pewien czas cofac się do punktu, gdzie łączność ma zasieg, by zameldowac o postepach. Grodin okresla material, z jakiego wykonane jes Atlantis jako „nieznany” ale „definitywnie z domieszka naquadaah, podobnie jak Wrota” co oznacza, ze sciany mogą pochlaniac, transportowac i magazynowac energie. To dzieki temu systomowi maja światło, cieplo. Ponieważ sciana jest porowata w niektorych miejscach powstaje hipoteza ze wspoltworzy rowniez system cyrkulacji powietrza.

Kolejne odkrycie nie jest już tak mile. Okazuje się, ze cos uszkodzilo i zniszczylo MALPy-to dlatego nie działały. Szczatki jednego z nich wygladja, jakby cos go trafilo, stapiajac resztki. McKay teoretyzuje ze to może j akis system obronny miasta, ktory zostal dezaktywowany „obviously” po wykryciu obecnosci ludzi z genem. Biorac pod uwage to, ze sciany przewodza dowolna energie można zalozyc, ze tez sluza jako swoista bron na intruzow i niechcianych gosci.

Szybko okazuje się, ze musz być w czyms na ksztalt wiezy, bo mogą poruszac się w dol i w gore, ale już nie ma takiej swobody na boki. Poszczegolne drzwi otwieraja się przed nimi, odslaniajac pomieszczenia. Te, do których zaglada Sheppard szybko ulegaja transformacji, odlsaniajac panele, urzadzenia i tak dalej wyskakujace z scian, podlogi, sufitu. Te otwierane przez inne osoby z genem nie zawsze tak szybko „entuzjasytcznie” i w pelni się odblokowuja. Oczywiście, w ekipie Shepparda jest tez McKay, który widzac z jaka latwoscia John uruchamia maszynerie Pradawnych natychmiast zmienil grupy. Naturalnie trojkat McKay-Sumners-Sheppard jest na swój sposob wybuchowy, z wielkimi minusami dla McKaya, ktory nie ma latwego zycia. Sumners wymienia kilka zdan z Sheppardem.
-Jajoglowi. Tylko patrzec jak zaczna czepiac się naszych portek…-chcichocze.Oswiadcza nastepnie, ze oczekuje dyscypliny i posluszenstwa-sa w nieznanym terenie, potencjalanie niebezpiecznym. Chodza po starozytnym miescie wypelnionym rzeczami, których nie rozumieja. Latwo popelnic blad katastrofalny w skutkach. Dlatego ostrzega Shepparda, ze musi „podążać za lancuchem dowodzenia”. Sheppar pyta się, czy ma cos konkretnego na mysli?
-Konkretnie to się chyba rozumiemy. Poza tym z calym szacunkiem dla pani Weir, ale nie wydaje m sie rozsadnie by cywila wysłać na dowodzenie taka misja. Ale tu w gre wchodzi polityka. Wtedy my, wojskowi, nie mamy wiele do gadania. Ale bądź pewien, ze w koncu stanie się ewidentne, ze nie radzi sobie i wtedy przyjdzie do nas z placzem byśmy przejeli paleczke. A wtedy musimy być godni zaufania. A nie zbiorowiskiem indywidualistow o wlasnym zdaniu. Jasne?
-Jak slonce, sir.

Grupa Petera Grodina (jest w niej Ford) zas dochodzi do pomieszczenia, w którym korytarze zbiegaja się promieniście. Grodin, wiedzony przeczuciem kaze wszystkim stanac w miejscu, zas sam, ostroznie, wychodzi na srodek, rzogladajac się uwaznie. Nagle cos spada z sufitu, przykrywa go i naukowiec znika w blysku swiatla. To pierscienie transportowe. Chwilowa panika-ale niepotrzbena, bo zaraz Grodin pojawia się z powrotem. Grodin po prostu zorientowal sie, co sie stalo, w pomieszczneniu docelowym wyszedl z kregu pierscieni a potem wszedl do niego znowu, logicznie rozumujac, ze to samo polaczenie się aktywuje i wysle go z powrotem, bez koneicnzosic rozgryzania dzialania panelu sterujacego. Tak tez się stalo.

Przez radio grupa Forda/Grodina informuje o tym. Sprawdzili podobne pomieszczenia i wyglada na to, ze sluza one do transportu do innych czesci miasta lezacych poniżej. Panele kontrolne znajduja się przy kazydm z nich, nalezy je tylko aktywowac by się pokazaly. Calkiem możliwe, ze ze wzledu na ten system komunikacji miasto jest rozplanowane nie pietrami, ale wiezami-nie horyzontalnie, a wertykalnie. Ale gdzies musza się znajdowac przejscia do innych blokow.

Jeszcze inna grupa z zdziwieniem odkrywa serie pomieszczen mieszkalnych. Ich zaskoczenie budzi fakt, ze sa to pomieszczenie które się nie „rekonfiguruja” ani zmeinaja w zaden sposob, sa „sztywne” i leza w rownie „sztywnej”sekcji. Sprzety w nich sa bardzo podobne do tych, jakich uzywaja ludzie i sprawiaja wrazenie „jakby na nich czekaly”. Wszystko się zgadza-proporcje, funkcjonalność, wyglad. Lozko jest lozkiem, krzeslo krzeslem i tak dalej. Sa proste, niewyszukane, ale wszystko jest dobrze urzadzone. Niby nie ma w tym nic dziwnego-skoro Pradawni byli wlasciwie ludzmi jesli chodzi o forme fizyczna (wg. wiedzy postaci). Zaskakuje jednak absolutny brak zaawansowanych urzadzen i ich „nie pradawnosc” odbiegajaca od calosci miasta do tego stopnia, ze zidentyfikowano włączniki swiatla. Czyzby miasto było przygotowane na przybycie ludzi? Calkiem możliwe, skoro wiedza o Atlantis zostala przekazana ludziom. Czume nie? Skoro ludzie sa druga ewolucja Pradawnych?

Wkrotce potem grupa Sumnersa/Shepparda/McKaya zostaje przez radio wezwana do pomieszczenia które najwyraźniej jest centrum dowodzenia. Na miejscu zastaja oni sale wypelniona wszelkiej masci pulpitami, ekranami i wiecej niż jednym Krzeslem (wygladajacym jednak inaczej niz te z Antarktydy) ustawionych koncentrycznie wokół podium, przechodzacego w kolumne podpierajaca cale pomieszczenie. Sciany rozdwajaja sie/staja przezroczyste (efekt fasetkowy) i okazuje się, ze w dole widac sale Wrot. To faktycznie musi być centrum kontrolne-możliwe ze calego miasta. Widac tu tez konsole przypominajaca DHD. Jednak proba jej uzycia w porozumienu z Weir nie daje rezultatu-udaje się wbic maksium trzy chevrony i to koniec. Wrota nadal nie dzialaja. McKay musi tu z swoimi jajogłowymi spedzic wiecej czasu. Oczywscie najlepiej by było, gdyby Shepopard po prostu usiadl na jednym z Krzesel-ale majac swiezo w pamieci wypadek na Antarktydzie McKay odradza to-sciany miasta to potezna bron. A co się stanie, jeśli przypadkiem ja uruchomia? Usmaza wszystkich. Najpierw należy spokojnie wszystkiemu się przyjrzec, zbadac. Sumenrs chce wiec stad zabrac Shepaprd,a ale mncKay zywo się sprzeciwia-potrzbeuje kgos kto ebzlbednei uruchamia urzadzenia, a nie „jakas malpe która nawet iskierki nei wyrkzesa”. Sumners zostawia wiec ich wraz z zolnierzem jako ochrona i udaje się do pomieszczenia Wrot, skad dowodzi Weir.

W czesci wiezy która wydaje się idealnie dostosowana dla ludzi znalezione zostaje cos na ksztalt mesy. Wystepuja tez wszystkie potrzebne urzadzenia sanitarne i tak dalej. Zaskoczenie nie maleje gdy okazuje się, ze jest nawet cos na ksztal kuchni-chco moze to za duzo powiedziane. Otoz sa dystrybutory żywności, ktore serwuja rozne rodzaje pokarmow, glownie kleistych papek, ale tez innych „specjalow”. Nikt nie wazy się tego tknąć-podejrzane jest, ze mimo upływu Bog wie ile lat ciagle cos w tych dystrybutorach jest. Ogloszone zostaje zagrozenie biologiczne i do dziela przystepuje ekipa Carsona w skafandrach chroniacych przed skazeniem, majacych pobrac probki i przetestowac je. Sytuacja ta jest okazja dla Carsona do żartów-zapoznajemy sie coraz bardziej z ta sympatyczna postacia.

Inna grupa dociera do pomieszczenia powyżej sali Wrot. Sa tam korytarze prowadzace do wielu malych, pustych pomieszczen. Odkrywaja, jak wejsc do srodka, ale nie wiedza, do czego mogly sluzyc. Jedna z osob z genem jednak jakos uruchamia je, powodując pojawienie się wielu kontrolek i urządzeń z czyms na kształt Krzesla na czele. Dowodca jednak kaze się wycofac i w niczym nie eksperymenrowac. Zanim jednak wszyscy zdolali odejść, maszyneria zatrzasnela drzwi do srodka, oddzielając mala grupke od reszty. Osoba z genem nieopatrznie uruchamia wiec jeden z pojazdow. Nie sa jednak w stanie zatrzymac mechanizmu, ktory wypycha lewitujący pojazd do przodu, ani otworzyc drzwi. Pojazd porusza się na autopilocie.

W pomieszczeniu Wrot zas nadchodzi czas ponownego nawiazania kontaktu z SGC wedlug ustalonego uprzednio schematu. Wrota uruchamiaja się, zaczynaja wbijac kolejne chevrony. Oczywiscie zolnierze dla bezpieczenstwa otaczaja Wrota.

W tym samym czasie skoczek-bo to wlasnie go uruchomila ekipa w sali powyzej-swoim lotem powoduje zdalne otwarcie sie podlogi i opuszczenie maszyny poziom nizej. Znajdujacy sie w srodku ludzie tego nie widza, sa tez odcieci od komunikacji radiowej odkad weszli do srodka a drzwi się zatrzasnely. Nie widza tez nic z zewnatrz, bo pojazd nie ma okien. Dopiero żołnierz o najwyzszym stopniu w grupie kaze osobie z genem usiąść na krzesle kontrolnym i „cos z tym zrobic”. Niezdarne proby kontrolowania maszyny powoduja jedna rzecz-pojawienie się efektu przezroczystosci na przedniej scianie/szybie. Wtedy okazuje się, ze wlecieli do pomieszczenia Wrot w momencie wybierania adresu przez SGC przez rozsuwany sufit.

[opis: cos na ksztalt przeslony fotograficznej]

Usilnie probuja w jakis sposob odlecieć na bok, by nie wpaść w worteks niszczycielskiej energii jaki pojawia się przy uruchomienia korytarza wormhole, który niechybnie zniszczy pojazd i wszystkich w srodku jesli wejda w jego zasieg. Jednak skoczek calay czas się zbliza. Weir i ludzie w pomieszczeniu Wrot wpadaja w panike-najpierw gdy pojazd się znienacka pojawia a potem gdy przez radio dowaiduja się kto tam jest-bo dowodca rozdizleonej grupy natychmiast o tym raportuje. Ktorys z zolnierzy panikuje i strzela w pojazd, kule odbijaja się od niego, nie robiac krzywdy. Weir wrzeszczy, by wstryzmac ogniem i goraczkowo probuje cos wymyślić by statke z kilkoma ludzmi nie wpadl w worteks wlasnie otwieranego wormhole’a. Spanikowana osoba z genem jakos-nie wiedzac nawet jak i kiedy-odlbokowuje sygnaly radiowe i uwiezieni odzyskuja komunikacje .
Obserwujacy ta scene z gory, z Sali kontrolnej Sheppard, McKay reaguja szybko-sa w sterowni Wrot. Mogą cos zrobic. Sumners już tam biegnie, myśląc podbnie. Jednak on chce powstrzymac ich przed pochopnymi decyzjami. Zakazuje korzystania z krzesla-lepiej jest by zginela trojka ludzi a nie wszyscy. Sheppard ignoruje go i po prostu siada na jednym z krzesel kontrolnych, uruchamiajac je z intencja by zatrzymac wybieranie Wrot, majac gdzies czerwonego z złości Sumnersa i histeryzowanie McKaya ze”nie wie co robi”. McKay, widzac ze Sheppard już siedzi na krzesle i jeszcze zyja stwierdza, ze powstrzymanie nadchodzacego palaczenia nie jest możliwe-kiedy zacznie się dialing proces jest niezalezny do Wrot lokalnych. Skoczek tymczasem jest już o mniej niż pol metra od krawędzi Wrot, podczas gwlasnie zaskakuje ostatni chevorn. Ludzie na pokladzie wpadaja w panike, zaslaniaja się rekoma (jakby to mialo w czyms pomoc), wrzeszcza na siebie. Jednak w ostatniej chwili Sheppard dokonuje cudu-worteks polaczenia rozbiaja się o energetyczna bariere jaka pojawila się tuz przed horyzontem zdarzen.
McKay szybko orientuje sie, co się stalo-Atlanatis ma swoja wlasne przeslone. To logiczne-Pradawni musieli przeciez wiedziec o tym, jak zatrzymac nadchodzacy transfer i ze wzgledow bezpieczenstwa chociazby pewnikiem mieli cos takiego, jak ziemska przeslona. Oto wlasnie jej „pradawna” wersja.
Chwila ulgi zastapiona jest znapiepokojeniem-gdzie jest sygnal radiowy z SGC? Nic nie przychodzi, a samo SGC nie odpowiada na wezwana ekipy Atlantis. Co sie dzieje? McKay szybko wypluwa z siebie kolejna teorie-przeslona Pradawnych jest doskonalsza niż ziemian, nie przepuszcza niczego i pewnie blokuje sygnaly radiowe. To fatalnie-bowiem nie wiedza co przekazuje SGC. Rownie dobrze ktos wlasnie moze probowac przejść na druga strone. Ludzie z skoczka radiowo komunikuja się i informuja, ze im się udalo nakłonić pojazd od przepuszczania fal radiowych w momencie gdy odczuwali taka potrzebe. McKay konkluduje ze Krzeslo katrolne Pradawnych odczytuje mysli, wiec zapewne dzieki chocby procesom podswiadomym zareagowaly. To samo mozna zrobic tutaj-zmusic przeslone do zaprzestania hamowania sygnałów radiowych. Sheppard się koncentruje i tak tez się dzieje. Nawiazna zostaje lacznosc z SGC-ku uldze wszystkich.
Zdany zostaj normalny raport. SGC pyta sie czy ekipa potrzebuje czegos-konkretnych zapasow i tak dalej. W tym samym czasie okazalo się, ze akcja Shepaprd odblokowala łączność radiowa w calej okolicy, wiec Weir kaze tylko „na wszelki wypadek” przeslac wiecej kabli by miec stala łączność z roznymi czesciami miasta (czy raczej ciagle jednej wiezy). Przekazana tez zotaje lista zapasow jakie stwierdzono, ze w ich sytacji brakuje. Zaniepokojenie Ziemi budzi informacja o zniszconych MALP.Wedlug naukowcow Atlantis hipoteza o systmie obronnym miasta jest poprawna. Dezaktywowalo się gdy tylo wykryci zostali ludzie z genem. Wszystko wiec wydaje się isc calkiem dobrze-nawet nie potrzebuja lozek, bo znalezli kwatery przystosowanie dla ludzi. SGC rozlacza się ustalajac nastepna date komunikacji, kiedy to maja przelalac dodatkowe zapasy.
Skoczek pcozatkowo miał zostac w pomieszczeniu Wrot, bo nikt nie miał go dotykac, ale Sheppard nie tylko go otworzyl, wypuszczajac ludzi z srodka, ale odeslal zdalnie na miejsce. To rozwiazuje watpliwosci-to musi być jakeis stanowisko dowodzenia, a przynajmniej punkt o wysokim priorytecie dostepu do systemow miasta. Nie jednak dosc wysokim, by odblokowac Wrota, które musialy-z nieznnaych przyczyn, pewnie bezpieczenstwa lub na wskutek usterki (wkoncu miasot jest stare) zablokowane. Tylko dostep do prawdziwego Krzesla daje nadzieje na ich odblokowanie.
Sumners na stronie ochrzania Shepparda i mowi mu, ze ostatni raz ignoruje bezposredni rozkaz. Nie obchodzi go, ze wszystko sie dobrze skończyło. Rownie dobrze mogl nie zrobic nic albo zrobic cos przypadkowo co wywołałoby nastepny wypadek. Ma sluchac rozkazow, nie zas podejmowac wlasne decyzje. Na tym jednak reprymenda Sumnersa się konczy i, po krtotkej pauzie, dodaje podziekowania za urtowanie jego ludzi pokazujac, ze nie jest az taki zly na jakiego wyglada. Gorzej jest z reakcja Weir-ta pokazuje się w pomieszczeniu i z miejsca oskarza Shepparda o niesubordynacje. Jego samodzielna decyzja by usiasc na krzesle narazila wszystkich na Atlantis. Nie wiedza jak uzywac tej technologii, nic nie wiedza tak naprawde, wiec ślepe wciskanie czego się da liczac na to, ze cos się uda jest zbyt niebezpieczne. A już na pewno decyzja o ich wciskaniu nie nalezy do Shepparda. Weir grozi, ze jesli to sie jeszcze raz powtorzy to kaze Johna aresztowac. Widzac mine Sumnersa spoglada ostro na niego.
-Cos nie tak, pułkowniku?
-Alez skad, doktor Weir. - Odpowiada niemal radosnie-bo, ku jeog zadowoleniu wlasnie okazalo się, ze zle ja ocenil.
McKay postanwia spedzic w Centrali wiecej czasu z Sheppardem. Po co bezmyslnie obijac sie po korytarzach, skoro mozna znaleźć mape, albo-co lepsze-zdalnie wszstko uruchomic? Weir przytakuje,kaze jednak ostrzegac sie przed kazdym dalszym siadaniem na krzeslo. Sumersowi rozkazuje nadal prowadzic ekipy eksploracyjne.

Tymczasem grupa, która pentrujac jedno z pomieszczen w „pradawnej” czesci wiezy przypadkiem musialo uruchomic jakies urzadzenie (zreszta bylo ich tam sporo, wygladajacych „groznie” oraz „groteskwo”), które „obralo” ze skory reke jednego z zolnierzy. Po prostu położył ja w miejscu w którym nie powinien i promien swiatla „obdarl” ja z wierzchniej warstwy tkanki. Zolnierz wpadl w panike, towarzysze wyciągnęli go z srodka, drzwi oznaczono znakiem plomby i kazano omijac. Ranny zostal natychmiast opatrzony-lekarze nigdy czegos takiego nie widzieli. Skora zostala dodzielona od reszty tkanki idealnie, bez uszkodzenia czegokolwiek pod spodem. Nastapilo to tak szybko, ze czlowieka nawet nie poczul tego i zauwazyl dopiero gdy spojrzal na reke. Bol uderzyl, wedlug jego opisu, dopiero gdy zaczal uciekac. Medycy musza natychmiast przystapic do prowizorycznej transplantacji skory, by nie dopuscic do zakazenia i ratowac reke pacjenta. Carson wiec porzuca mniej nagle kwestie podejrzenia o zagrozenie biologiczne by sobiscie uczestniczyc w operacji (probki rzekomego jedzenia już trafily do prowizorycznego laboratorium, zalozonego w namiocie w rzekomej „mesie”-gdzie zreszta, zgodnie z rozkazami Weir, nastepuje powolna przeprowadzka. Nie ma tam, z tego co stwierdzono, zadnych urządzeń i mechanizmow, jest wiec bezpieczniej. Poszczególne sale maja być zaadoptowane do potrzeb zalogi).

Po tych zdarzeniach Weir przypomina ludziom, ze ich celem jest uruchomienie Wrot i uzyskanie dwustronnej komunikacji z Ziemia. Wszystko inne, co nie prowadzi do tego maja zostawic i nie dotykac poki nie przyjdzie na to czas.

Weir zaraz potem zostaje wezwana do „ludzkiej” sekcji wiezy w sprawie bardzo waznego odkrycia. Udaje się tam, i w okrągłym pomieszczeniu zastaje jedna z ekip która opisuje, jak przeczesujac ta okolice znalazla urzadzenie do wyswietlania hologramow. Co samo w sobie jest niezwykle, bo do tej pory tylko fotele mialy zdolnosc ich projekcji. Polozenie, ksztalt sali i jej przeznaczenie wydaja się w jakis sposob istotne-dociera się tu niemal prosto z pomieszczenia Wrot, znajduje się tu tez cos na ksztalt „okraglego stolu”. Fotele dookoła niego również sa niezwykle-szereg jes typowo ludzkich. Ale trojka jest inna-wieksza, dziwniejsza i przypominajaca stylistyka reszte miasta. Wyglada to tak, jakby mialy tu zasiadac dwa typy istot. Ludzie i-ktos jeszcze. Znamiemnne sa tez napisy w jezyku Pradawnych, które ozdabiaja sufit pomieszczenia jak jakies motto. Tlumaczenie brzmi mniej wiecej tak: „Zjednoczeni jestesmy silni. Razem pokonamy Wroga”. Ale malo tego, pomieszczenie pozwala na odtworezneie po przycisnieciu przycisku automatycznej prezentacji hologramowej. Grupa eksploracyjna kaze Weir odczeka chwile i uruchamia ja, wbrew jej protestom (bo przeciez zakazala uruchmiania czegokolwiek, ale zostaje uspokojona ze wszyscy już to widzieli i uruchomili przed jej rozkazkem). Sala ciemnieje i pojawia sie wizerunek obcej istoty. Jest znacznie wyzsza od czlowieka, delikatniej zbudowana, ale humanoidalna, o podluznej glowie, wlasciwie bez ust czy nosa. To oczywiscie Pradawny z otwarcia pilota. Zaczyna on mowic w jezyku Pradawnych. Weir jest zaskoczona, ale kolejne rewelacje przychodza zbyt szybko by się w spokoju nadziwic poczatkiem projekcji. Jeden z naukowcow, znajacy jezyk Pradawnych, tlumaczy na bierzaco, ostrzegajac ze wiele jest dla niego niezrozumiale lub nieczytelne.

[tu dla wygody po prostu podam tekst i korespondujacy z nim obraz, czy raczej tyle z tekstu ile na tym etapie bohaterowie zdolni sa przetlumaczyc i zrozumiec]

-Jestesmy Pradawni. Przed eonami wedrowalismy poprzez przestrzen, poszukując (niezrozumiale). W koncu dotarliśmy do galaktyki, która odkryla przed nami niezwykly swiat (na ekranie pokazuje się Ziemia). Spotykalismy zycie przedtem, ale było prymtytwne, niezdolne dac myślące istoty, nie było tak niezwykle jak potencjal który dojrzelismy na tej planecie. (niezrozumiale) zeszlismy wiec na powierzchnie, by badac, chronic. Wytworzylismy z lokalnego zycia ten gatunek (niezrozumiale) To wasi przodkowie. Pomogliśmy im zbudowac imperium miedzy gwiazdami, ropzrzestrzenilismy zycie z tej malej planetki na cala galaktyke (widac, jak na hologramie galaktyka staje się pelna jaskrawych kolorow oznaczajacych systemy terraformowane). Ale nadszedł kataklizm (niezrozumiale). Nie potrafilismy się bronic, nigdy przedtem nie spotkalismy czegos takiego (niezrozumiale, na ekranie widac jak kolory znikaja z galaktyki, w koncu zostaje tylko Ziemia ale i ona zostaje zaatakowana. Jeden z naukowcow zauwaza, ze rys kontynentow mniej wiecej odpowiada czasowi gdy nastapilo jedno z wielkich wymieran.-To Plaga-zauwaza kolejny). Zbudowalismy wiec arke, która zabrala nas z umierajacego swiata, zabrala od naszych umierajacych braci. Odlatujac, wzielismy cala wiedze, jaka na tej planecie się nauczylismy. Udalismy się do nowej galaktyki, nigdy nie planujac powrotu. Tu zaczelismy jeszce raz (na ekranie widac jak Atlantis strartuje z Antarktydy i przenosi się do Pegaza. Stad jaskrawe kolory ponownie oplataja gwiazdy). Ta przestrzen byla pusta, a my ja wypełniliśmy zyciem, na nowo odtwarzajac to, co utracilismy uciekajac. Tak narodziliscie się wy (niezrozumiale) waszych przodkow. Usunelismy się na bok, by nie przeszkadzac w naturalnym rozwoju wypadkow. Ale nadeszly mroczne czasy (niezrozumiale. Na ekranie pojawiaja się czerwone kropeczki. Sa coraz liczniejsze, niektore przemieszczaja się, doczepiaja do jaksrawych gwiazd i zalewaja czerwienia. Coraz wieksza polac galaktyki spotyka taki los). Nigdy przedtem nie spotkalismy gatunku, który mogl nam dorównać. Nigdy przedtem nie sporkalismy kogos, kto mogl nam zagrozic. I nigdy przedtem nie spotkaliśmy rasy tak niszczycielskiej. Pojawili się znikad i wzieli w posiadanie wiele światów. Nie było mowy o negocjacjach (niezrozumial. Nieliczne, jasnoniebieskie kropeczki, ktore musza oznaczac posiadlosci Pradawnych, zaczynaja znikac jedna po drugiej po tym, jak kilka wiekszych kropek tej barwy pada pod zalewa czerwonych-gasna na raz, jakby je po prostu wylaczono). Zostalismy zaskoczeni sila i skala ataku. Potem Wrog zaatakowal was, niszczac swiaty, pochlaniajac wasze domy (czerwona nawala rozszerza się, obejmujac coraz szersze polacie galaktyki). Zdecydowlismy, ze (niezrozumiale) gdyz nie było wyboru. Ujawnilismy się wszystkim, by zawiazac przyjazn, która moglaby zniszczyc Wroga. Razem mozemy przetrwac. (tutaj hologram się konczy, wracajac do sylwetki obcego, która niknie. Zanim to się dzieje sytuacja na hologramie galaktyki nie przedstawia sie wesolo-zostalo tylko klilka niebieskich kropek oraz niewiele innych kolorow. Za to ogromna czesc gwiazd stala się krwiście czerwona).

Po skonczonej projekcji, oczywiście pozostaje mnostwo pytan. Weir jest nie mniej zaskoczona jak reszta widzow, mimo ze nie ogladali tego po raz pierwszy. Nastepuje burza mozgow, co to wszystko moze oznaczac. Okazuje się, ze Pradawni wcale nie byli tymi, kim dotad ludzie myśleli ze byli. Cala wiedza o nich zostaje wyrzucona z miejsca do kosza. Należy rozpoczac skladanie informacji od nowa, bez uprzedzen. Wychodzi na to, ze Pradawni, budowniczowie Wrot i Atlantis, ci sami którzy zostawili za soba Repozytorium i wiele innych artefaktow, byli zupełnie obca rasa. Przybyli do Drogi Mlecznej miliony lat temu i z jakiegos powodu zostali na Ziemi. Tu eksperymentowali z formami zycia i doprowadzili do powstania najwyrazniej człowieka, czy raczej jego pierwszej ewolucji. Pomogli mu się rozprzestrzenic po galaktyce, rozsiewajac rowniez zycie ziemskie. Tak wiec kobieta, która znaleźli w lodach Antarktydy była nie Pradawna, ale rasa stworzona przez Pradawnych. Teraz, w jakis sposob, ludzie podazaja ta sama sciezka, ktora miliony lat temu Pradawni wytyczyli. Nadeszla jednak Plaga, która z jakiegos powodu była dla Pradawnych niezwyklym i śmiercionośnym zjawiskiem i zniszczyla ich, jak i tez cale zycie w Drodze Mlecznej. Pradawni wycofali sie na Ziemie i zbudowali Atlantis, którym niedobitki uciekly do Pegaza, gdzie wszystko rozpoczeto od nowa. Ale okazalo się, ze galaktyka była juz zamieszkana i tubylcy upomnieli się o swoje. Zaatakowali Pradawnych i stworzone przez nich cywilizacje. Ci zas postanowili polaczyc sily z swoimi dziecmi, by pokonac enigmatycznego Wroga. Kimkolwiek jest ten Wrog, musial być jednak potezny. W koncu sam Asgard ma do dzis problemy z opanowaniem wiecej niż ulamka wiedzy, jaka przejeli z Repozytorium wiedzy Pradawnych. Jak wiec niebezpieczna musi być cywilizacja, która Pradawni okreslili mianem rownej sobie?

To odkrycie jest donosne w skutkach i Weir nie moze doczekac się, az przekaze je SGC, zwlaszcza jest ciekawa reakcji Daniela.
Tymczasem eksploracja miasta trwa.

Sheppard i McKay, po n-tej sprzeczce wreszcie odkrywaja to, na czym tak wszystkimz alezy-mape miasta. Wyglada na to, ze jest ogromne-tak to pokazuje jeden z ekranow „słupkowych”. Poznali malenki kawalek centralnej wiezy gdzie znajduja się Wrota-i to wszystko. Sheppard skupia sie nieco, wyobrazajac sobie ZPM oraz krzeslo jak z Antarktydy (odwie rzeczy widzial) i ekran pokazuje droge do tych obiektow-miejsca skladowania ZPM oraz centrum dowodzenia miastem. Udalo się. Przy okazji nakreslono granice kontroli, jaka można mieć nad komputerami Pradawnych-tylko to, co uzytkownik wie i zna moze być przez interfejs rozpoznane. Tak wiec nic, o czym czlowiek go uzywajacy nie ma pojecia nie zostanie znalezione. Pozostaje kwestia, jak dotrzec na miejsce nie gubiac się w gestwinie korytarzy? I to sie rozwiazuje „samo” za pośrednictwem interfejsu z mozgiem Shepparda-rozswietla sie najkrotsza droga. Sheppard wtedy rozglada się i dramatycznym glosem mowi„Chce kanapke z kurczakiem” ale oczywiscie nic się nie dzieje, ku jego rozczarowaniu [zart oryginalny].

Wyruszaja wiec zgodnie z ustaleniami Weir i Sumnersa dwie grupy-z McKayem i Grodinem jako glownymi naukowcami. McKay zostaje przydzielony do grupy od krzesla, Grodin od ZPM. Dzieki korytarzom rozswietlonych przez Shepaprda droga do nich wydaje się prosta. Widzie, oczywiscie, przez pierscienie i przejescia miedzy wiezami, ale dzieki temu ze przedtem Sheppard rowniez uwolnil lacznosc radiowa nie ma problemu z rozdzieleniem sil.

Grupa McKaya, w ktorej znajduje się Sheppard, a dowodzi Sumners, zmierza do sali z głównym krzeslem kontrolnym. Sheppard ma za zadanie na nim usiąść i odblokowac Wrota-dajac im wystarczająco wiele energii, przekierowanej z ZPM-bo być może brakuje im wlasnie tego. Dlatego tez do ZPM zmierza Grodin, specjalista od technologii Pradawnych, by na miejscu stwierdzic jak to wyglada, czego potrzeba i jak przebiega transfer mocy do systemow miasta.

Oba zespoly docieraja do swoich celow. Grodin z entuzjazmem stwierdza ze miasto ma az trzy ZPM i urzadzenia silowni informuja, ze sa pelne energii. Jednoczesnie Grodin odkrywa, ze pobierana jest z nich gigantyczna ilosc mocy. Rzuca przez radio liczba szacunkowa, która robi oszalamiajace wrazenie na McKayu. Musi wiec wyjasniac Sumnersowi i Sheppardowi jej znaczenie-to tyle, ile produkowalaby galaktyka wielkości Drogi Mlecznej. Oznacza to, ze Pradawni w jakis sposob osiągnęli poziom rozwoju trzeciego na skali Kardaszewa. ZPM, wedlug odczytow Grodina, to mikrowszechswiaty wytwarzajace energie. Pytanie tylko, dlaczego miasto potrzebuje jej az tyle? Przez chwile zagadka pozostaje tez, dlaczego ZPM sie nie wyczerpaly-Grodin dochodzi jednak do wniosku, ze to dlatego bo pobor mocy jest staly i rozdzielony rownomiernie na trzy ZPM ktore moga się wspierac. Dlatego ich mikrowszechswiaty nie załamują się. Gdyby takie obciążenie dotyczylo jednego ZPM zapewne systematycznie jego moc spadalaby az wyczerpalby się-niczym bateria. Poza tym wydaje się, ze te ZPM, choc wygladajace tak samo jak te znane z Drogi Mlecznej, mogą wytwarzac znacznie wiecej energii.

[sa niebieskie i troche inny układ krysztalow]

W tym samym czasie Sheppard i McKay z Sumnersem docieraja do sali głównego krzesla (Tronu). To wielokątne pomieszczenie spororych rozmiarow (jak duzy dom) znajdujace się w samym srodku wiezy, oddzielone od niej pusta przestrzenia, która pokonuje się po wysuwanych automatycznie kladkach nad przepascia-widac tutaj jak wysoka jest wieza. Spojrzenie w dol może wywolac zawroty glowy. Kazda kladka jest na wprost osobnych drzwi-jest wiec ich kilka, symetrycznie rozmieszczonych na kazdej scianie.

[inspiracja portalami gotyckimi]

Gdy pokonuja ta przeszkode i docieraja do scian „kolumny” okazuje się, ze żadne wejscie nie reaguje na obecnosc Shepparda. McKay, mimo ze znajduje cos co jest panelem/klawiatura dostępu, nie moze otworzyc drzwi. Sumners i jego zolnierze z zaniepokojeniem zauważają przy oględzinach dziwne wgłębienia na scianach w roznych miejscach-jakby stare nadtopienia. Zwlaszcza jedne z drzwi po drugiej stronie wygladaja jak zbombardowane.

W tym czasie trwaja przenosiny zapasow z pomieszczenia Wrot do sekcji „ludzkiej” wiezy. Osobny magazyn ma miec bron i amunicja, stajac się zbrojownia. Żołnierze przeniesli już czesc ladunku i na miejscu dokonuja inwentaryzacji, pospiesznie sprawdzajac zawartość skrzyn-czy się zgadza z manifestem. Nagle, po otwarciu jednej z nich z przerażeniem stwierdzaja ze ktos włożył detonator do ladunku C4 i ze ładunek zaraz wybuchnie. Nie maja wiele czasu, rzucaja się do ucieczki. Niestety, wybuch jest szybszy. Przezywa tylko jedna osoba, która zdazyla pierwsza dobiec do wyjscia –to Caddman.
Eksplozja natrychmiast wywolala poruszenie. Weir informuje o niej Sumnersa, ten zas slyszac opis zdarzenia decyduje się zostawic czesc ludzi przy wejsciu do sali tronowej, samemu z garstka oddzialu udajac się natychmiast z powrotem.
-I co chce pan zrobic? – Pyta Sheppard.
-Detonatory same sie nie urchamiaja. A tym bardziej nie w pojemniku pelnym C4 który jak mowi definicja, jest pojemnikiem na C4 a nie detonatory. Wracam, pan tu zostaje i kontynuuje.
-Zaraz, chwile, chce pan powiedziec, ze to sabotaz?
-Tak jak mowilem-pan tu zostaje. - Odpowiada Sumners ignorujac pytanie.- To najwyższej rangi priorytet. Ja zajme się to sprawa i oczekuje do pana raportow o postepach.
Sheppard musi się posluchac-zreszta rozkaz brzmi sensownie.
Sumners jednak z kilkoma zolnierzami nie odszedl zbyt daleko. Rozmawia caly czas przez rado z Weir i innymi zolnierzami, wydajac rozkazy. Komunikacja zaczyna byc coraz bardziej rwana-bo okazalo sie, ze cale miasto nie jest wolne dla fal radiowych. Wciąż z trudem przedzieraja się przez kolejne warstwy scian i korytarze ktore to je wzmacniaja to osłabiają.
Nagle klniecie Sumnersa na radio zostaje brutalnie przerwane. Cos wybucha mu nad glowa. Zaraz pada na ziemie martwy jeden z zolnierzy z dziura w piersi po pocisku energii. Kolejny rozsadza innemu glowe. Sumners reaguje szybko, chowajac się za rog. Zostali zaatakowani. Tylko przez kogo? Sumners, pod ostrzalem, zakazuje grupie Shepparda (w ktorej wychodzi na to, ze jest on starszy stopniem, choc dowodzenia nie ma bo Sumners mu nie zaufal) przybywania z odsiecza. Sheppard oczywiscie ignoruje rozkaz, ma sprzeczke z dowodzacym oficerem, ale w koncu uswiadamia mu ze o on ma wyzszy stopien i czekanie tu i spieranie się o dowództwo kiedy pułkownik jest pod ostrzalem nie jest madre. Panikujacy McKay ma zostac z tylu, przy wejsciu do sali tronowej z jednym żołnierzem-Fordem. Sam Sheppard zas rusza z odsiecza. Przbywa na miejsce i pomaga w wymiane ognia. Ktos, kto ich zaatakowal to istoty w jakichs zbrojach, zakrywjacych ich od stop do glow, humanoidalne i z zabojcza bronia energetyczna. Kule odbijaja się od ich opancerzenia. Sumners, ktory dostal się ich krzyzowy ogien, zostaje uratowany przez grupe Shepparda, ktora odciga ogien wroga, sama jednak dostaje się w pułapkę. Obcy zas rozkładają w korytarzu cos na ksztalt tarczy energetycznej i po prostu pra pod jej oslona do przodu, nic nie robiac sobie z ognia marines. Sheppard i jego ludzie lacza się z Sumnersem, ten go ochrzania za sprzeniewierzenie się rozkazom. Teraz obaj sa otoczeni. Jedyna nadzieja to stawiając ogien zaporowy, przeskoczyc do jedynego wolnego korytarza liczac na to, ze jak najwiecej z nich przezyje. Gdy ten desperacki plan zostaje wykonany o dziwo jeden z obcych pada na ziemie, jakby mimo oslony dosiegla go ktoras z kul. Nie mogąc ani razic ich ogniem, ani odbijac strzałów, jego nagla, niespodziewana śmierć ratuje zycie oddziałowi, który mimo tego, ze sa wsrod niego ciezko ranni, przezywa. Sumners sam dostaje w noge-na cale szczescie strzela go tylko musnął, ale i tak nie może chodzic. Bohatersko stawia zapore ogniowa „do ostatniego naboju” blokując przejscie i pozwalając reszcie uciec. Dolacza do niego, oczywiście wbrew rozkazom, Sheppard, mówiąc ze nie zostawi pulkownika samego. Zolnierze uciekaja do piersicieni i transportuja sie na bezpieczny poziom. W koncu Sumners i Sheppard sami musza się salwowac ucieczka do tych samych pierscieni. W ostatniej chwili udaje im sie tam dotrzec-Sheppard musi dźwigać Sumnersa na swoim barku. Pulkownik kaze mu zostawic go-on chce poprzestawiac ustawienia konsoli, by obcy nie mogli podążyć za reszta. John oczywiście odmawia. Sam to robi mówiąc „Sir, proszę sie zamknac”. Zostaja teleportowani i laduja w zupełnie obcej im czesci miasta. Nie czekajac, Sheppard przeciąga Sumnersa do kolejnego staanowiska pierścieni, przechodzac czym predzej przez przejscie do sasiedniej wiezy. Rowniez na chybil trafil wybieraja kombinacje-Sumners się sprzeciwia-jak wroca do swoich? Nie znaja miasta. Ale Sheppard odpowiada, ze lepiej być zgubionym niż martwym. Znowu nastepuje teleportacja. Laduja w nie mniej obcej czesci Atlantis.

Tymczasem Weir wszystko slyszala przez radio. Natychmiast wysyla ludzi by doebrali uciekających żołnierzy. Rozpanikowany McKay pyta się, co ma robic-obcy zblizaja się do niego, a Sheppard zostawil „tylko jednego zolnierza do jego obrony”. Ford usłyszawszy to patrzy na niego jak na [beeep] w papierku. Weir kaze im uciekac, ale okazuje sie, ze obcy otaczaja ich. McKay, chwytajac się brzytwy, probuje sforsowac jakos panel drzwi i dostac sie do sali tronowej. W ostatniej chwili, mimo faktu ze mu się nic nie udalo, otwieraja się one, wpuszczajac ich do srodka i zatrzaskujac się natychmiast. Strzaly z broni obcych rozbijaja się o drzwi. McKay z Fordem odwracaja się i staja jak wryci przed tym, co widza.
Ford: Co to jest do cholery?
McKay: Nie wiem, ale mam wrazenie ze bezpieczniej było po drugiej stronie drzwi!

Weir może tylko czekac na polaczenie z SGC i zarzadac natychmiastowego przeslania posiłków, ktore czekaja w odwodzie. Lada chwila SGC ma nawiazac zreszta kolejne polaczenie i w tym nadzieja. Weir kaze sprowadzic do pomieszczen Wrot wszystkich ludzi w celach obronnych-maja rzucic wszystko i natychmiast wracac. Caly personel militarny przechodzi pod komende Weir do momentu odzyskani lacznosci z Sumnersem, ktorego Weir na razie nie uznaje za zmarłego. W Centrali Wrot osoby z genem pospeisnzie pomagaja zabepieczyc sale poniżej. Zatrzaksuja drzwi, z lekkim zdziwieniem tez obserwuja, jak ich dzialania powoduja przesuniecie się scian i faktyczne odciecie pomieszczenia od reszty miasta. Z jednym wyjątkiem-jeden korytarz nie zostal odciety, mechanizmy miasta przestaja byc posluszne i zacinaja się w polowie zamykania go (wygladalo to tak, jakby sciany korytarza spokojnie sie schodzily-niczym suwak). Obcy mogą tamtedy przejsc.
Z napieciem oczekiwane jest polaczenie z Ziemia.

Tymczasem w SGC wszystko spokojnie-stoi to w kontrascie z napieciem i chaosem na Atlantis, pospieszna ewakuacja ekip i przygotowaniami do domniemanego ataku. Oficer z zalogi obslugujacej centrum ziemskich Wrot spokojnie popija kawe, gdy nagle O’Neill, stojacy w pomieszczeniu, pyta się:
-Ile jesczze do nawiazania polaczenia?
-Prawie dwadziescia minut, sir.
-Tak duzo?
-Cos nie tak, sir?
-To trwa za dlugo cos. Wecie co, zacznijcie wczesniej, tak za piec minut, dobrze?
-Sir?
-Bez dyskusji, nie podoba mi się to ile to trwa. Do tej pory powinni już jakos wpaść na to, jak wbic adres Ziemi. Może potrzebuja pomocy. Nie zaszkodzi zadzwonic wczesniej. Maja przeciez ta cholerna przeslone energetyczna, wiec nie maja się czego bac. Zaczynajcie wbijanie za piec minut.
W tym samym czasie Weir goraczkowo organizuje obrone.
W koncu, SGC zaczyna wbijac adres Atlantis. Gdy jednak dochodza do szostego chevronu z SGC priorytetowo laczy sie Prometeusz. Jeog kapitan alarmuje, ze wlasnie wykryto kilka wyjsc z hiperprzestrzeni. Idenytyfikuja statki jako Hataki. Obraly kurs prosto na Ziemie.
-Ze co? - O’Neill nie ma inteligentnej miny.
-Mamy na czujnikach z osiem Hatkow, sir. To oraz caly roj jednostek wspierajacych. To inwazja!
-No i po galaktycznym pokerze.
O’Neill naytchmiast podejmuje decyzje. Kaze pzerwac wbijanie adresu Altantis. Kaze sobie wreczyc ZPM odlaczony od Wrot, po czym w asyście zolnierzy udaje się do pilnie strzezonego pomieszczenia, gdzie kaze odblokowac pierscienie przechowywane w SGC. Zostaja zdjęte blokady, które deaktywowaly pierscienie, po czym uruchamia urzadzenie i wraz z ZPMem przenosi się na Prometeusza. Zolnierze natychmiast blokuja urzadzenie na powrot. O’Neill na miejscu zapoznaje się z odczytami czujnikow Pormeteusza-flota Hatakow zbliza się faktycznie do Ziemi i nie odpowiada na żadne wezwania. W obecnosci O’Neilla jakis goa’uld nadaje tylko krotki komunikat, ze bierze ta planete w swoje posiadanie i ma zamiar wybic szerzaca się na niej herezje. Ziemianie maja się poddac albo zginac.
-Over my dead body you snakey snake! –Mowi O’Neill i za pomoca pierscieni na Prometeuszu przenosi sie na placowke Pradawnych na Antarktydzie.
Na miejscu technicy i naukowcy, już poinformowani o sytuacji, informuja go ze zostalo tylko kilkadziesiat pociskow. Wiele za malo, by zniszczy taka flote. Jest ona mniejsza niz ta Anubisa wielekrotnie, ale do zniszczenia tamtej uzyto tysiecy dron. Co moze zrobic ledwo kilka?
-Będziemy strzelać celniej. - Opowiada krotko O’Neill. - Poza tym to wy jesteście ci mądrzy. Ja jestem tylko generałem. Wymyślcie cos!
Tymczasem na Atlantis ludzie w napieciu czekaja na polaczenie. Jest już po czasie. SGC milczy, Weir zaczyna być nerwowa. Na cale szczescie spoziewany atak również nie zachodzi. Nagle chevorony zaczynaja się urchmiac. Nadchodzi dlugo oczekiwane polaczenie. Obecni w Centrali Wort nie potrafia jednak powtorzyc tego, co zrobil Sheppard i uruchomic przeslony. Zolnierze wiec przygotowuja się-na wszelki wypadek-do polaczenia otaczając Wrota.
Nastepuje aktywacja wormhola-ale wir, jaki powstaje jest znacznie wiekszy, niemal zabaija jednego z zolnierzy, ktory w pore się uchyla. Weir przesyla sygnal radiowy z krotkim, dramatycznym raportem sytuacji, ale nie otrzymuje zadnej odpowiedzi. Urzadzenia za to zostaja zalane trzaskami i szumami, same Wrota zas zaczynaja dziwnie się zachowywac-spowijaja je wyladowania, przez pomieszczenie przechodza drgania. Korytarz wyraznie nie jest stabilny. Gdy już ma się zalamac, ktos przez niego rpzechodzi, czy właściwie zostaje wyrzucony. Przelatuje pare metorw, turla się bezwładnie po podlodze. Przejscie zamyka się, Wrota deaktyuja z poteznym wyladowaniem energii, ktore blyskawicami rozchodzi się po scianach, ktore je wchlaniaja. Weir pyta się, czy ktos zostal ranny-na cale szczescie nie. Zolnierze otaczaja niespodziewanego „goscia”. To czlowiek. Odwracaja go twarza do przodu i wszystkim ukazuje się twarz Petera Grodina. Problem w tym, ze stoi on juz obok Weir… Wiec kim jest ta osoba?

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 06.08.2010 - |01:48|

  • 4
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#17 naiti

naiti

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 75 postów

Napisano 06.08.2010 - |14:53|

Skoro nie lubisz jak podnosze ci ego to napisze tylko co i jak.
Zaszokowała mnie postawa Weir i Sumnersa kiedy to Sheppard zasiada na krześle i włącza osłone wrót. W pewnym sensie zamieniłeś ich ciałami-Weir grzeczniutka,milutka opieprza Shepparda zupełnie tak jakby zrobił to Sumners, natomiast półkownik pokazuje swoją łagodną stronę(z drugiej jednak strony występował w serialu aż 2 odcinki więc dużo o nim powiedzieć nie możemy). Ciekawe ciekawe. Atlantis jakie znamy nie istnieje. Jest całkowicie zmienione ale to akurat bardzo dobrze. Czasami oglądając SGA miałem wrażenie że wcale nie jesteśmy w mieście Pradawnych a nowoczesnej ziemskiej placówce. Zwłaszcza podobają mi się te 'rozkładane' pomieszczenia. Już na samym początku mamy sabotażyste, kontakt z obcymi, drugiego Grodina i do tego atak na Ziemie. Licze że nie zabraknie Ci pomysłów.
Pozdrawiam naiti
  • 0

#18 uniwers

uniwers

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 10 postów

Napisano 07.08.2010 - |22:23|

DHD z SGAR jako inspiracje bierze to z OSGA z Atlanits i skoczkow. Symbole sa wiec zawarte na trojkatach. Sa one ułożone koncentrycznie dookoła duzego „przycisku” (...)

Ja bym raczej widział tutaj zmodyfikowane DHD skoczka na - jak wspomniałeś - kanciastym cokole. Kanciastość i inspiracja OSGA zachowana, wg mnie nawet w większym stopniu, niż w twoim projekcie.

Jednak w ostatniej chwili Sheppard dokonuje cudu-worteks polaczenia rozbiaja się o energetyczna bariere jaka pojawila się tuz przed horyzontem zdarzen.

Wracamy do OSGA? Ratunek w ostatniej chwili? Gdybym to ja pisał scenariusz, to:
a/ Sheppardowi się nie udaje, a worteks niszczy skoczka. Ewentualnie dopiero potem pojawia się bariera;
b/ Worteks zmiata cały przód skoczka. Z jego ocalałej części wypada kawałek trupa lub osoba, która w panice uciekła na tył tuż przed pojawieniem się worteksu.
Czy a/, czy b/, mamy akord dramatyzmu. Zarówno członkowie ekspedycji, jak i SGC zaliczają zonka, a widzowi daje się do zrozumienia, że żarty się skończyły.

-Jestesmy Pradawni.

Nie przypominam sobie, żeby Pradawni nazywali siebie Pradawnymi.

Sheppard musi dźwigać Sumnersa na swoim barku.(...) Zostaja teleportowani i laduja w zupełnie obcej im czesci miasta.

Przed oczami stanęła mi ucieczka Eliego i Chloe w SGU.

Sekwencja
Przygotowania do połączenia się z Atlantis > Atak Hataków > Przerwanie dzwonienia z SGC i transport O'Neilla z ZPM na Antarktydę > Aktywacja wrót Atlantis i pojawienie się Grodina
mogłaby zostać zmieniona na:
Przygotowania do połączenia się z Atlantis > Aktywacja wrót na Atlantis > Atak Hataków > Przerwanie dzwonienia z SGC i transport O'Neilla z ZPM na Antarktydę > Chwila niepewności na Atlantis i nagłe pojawienie się Grodina.

Gdyby to było opowiadanie - powstałaby cała scena wokół tego faktu i jej odbiór były zupełnie inny.

W zasadzie cały SGAR nadaje się na opowiadanie/mikropowieść. Nawał wątków sprawiłaby, że odcinek byłby za szybki, za chaotyczny i scenariusz należałoby ostro przyciąć. Wg mnie luźne dywagacje prowadzone w tym temacie to w najlepszym wypadku szlif, w najgorszym - marnowanie materiału. Sakramentos: gdybyś wszystkie te notatki sfabularyzował w jednym spójnym tekście, byłoby naprawdę świetnie.
  • 1

#19 bolek

bolek

    Kapral

  • Użytkownik
  • 193 postów

Napisano 07.08.2010 - |22:32|

-Jestesmy Pradawni.

Nie przypominam sobie, żeby Pradawni nazywali siebie Pradawnymi.


Nou ani anquietas (, hic qua videum)

Użytkownik bolek edytował ten post 07.08.2010 - |22:35|

  • 0

#20 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 08.08.2010 - |04:18|

Ja bym raczej widział tutaj zmodyfikowane DHD skoczka na - jak wspomniałeś - kanciastym cokole. Kanciastość i inspiracja OSGA zachowana, wg mnie nawet w większym stopniu, niż w twoim projekcie.

Rozważałem i odrzuciłem to. DHD skoczków wygląda średnio fajnie tak naprawdę, nie pasuje do nowego stylu miasta.

Wracamy do OSGA? Ratunek w ostatniej chwili? Gdybym to ja pisał scenariusz, to:
a/ Sheppardowi się nie udaje, a worteks niszczy skoczka. Ewentualnie dopiero potem pojawia się bariera;
b/ Worteks zmiata cały przód skoczka. Z jego ocalałej części wypada kawałek trupa lub osoba, która w panice uciekła na tył tuż przed pojawieniem się worteksu.


No właśnie to jest zbędne, bo ta scena nie ma służyć pokazaniu jak to w Atlantis jest niebezpiecznie, ani nie ma budować mhrrrocznego klimatu. Służy pokazaniu świetnej kontroli jaką Sheppard całkowicie podświadomie sprawuje nad systemami Atlantis.

Nie przypominam sobie, żeby Pradawni nazywali siebie Pradawnymi.

bolek już podał cytat, ale kwestią sporną pozostaje czy pradawni w Atlantis mają prawo tak mówić czy nie, bo Repozytorium powstało po ich powrocie do Drogi Mlecznej. Przyznam się szczerze, że użyłem tu skrótu myślowego bo byłem już zmęczony i nie chciało mi się pisać jak to powinno być, by dać do zrozumienia o co chodzi, a jednocześnie nie powiedzieć tego wprost. Całkiem możliwe, że jak mnie olśni, to poprawię.

Sheppard musi dźwigać Sumnersa na swoim barku.(...) Zostaja teleportowani i laduja w zupełnie obcej im czesci miasta.

Przed oczami stanęła mi ucieczka Eliego i Chloe w SGU.

Cóż, akurat ten pomysł powstał zanim panowie od SGU opracowali coś więcej niż dwustronnicowy koncept serialu.
Ale owszem-tak, to jedno z podobieństw, które pchnęły mnie do publikacji. Choć szczerze-najmniej ważne.

Sekwencja (...) mogłaby zostać zmieniona na:
Przygotowania do połączenia się z Atlantis > Aktywacja wrót na Atlantis > Atak Hataków > Przerwanie dzwonienia z SGC i transport O'Neilla z ZPM na Antarktydę > Chwila niepewności na Atlantis i nagłe pojawienie się Grodina.

Tak też przedstawiało się to w oryginale wierz lub nie, ale pod wpływem chwili zmieniłem to na prostsze i bardziej standartowe zagranie. Możliwe, że jak się zastanowię, to to zmienię, ale jakoś specjalnie mnie to nie gryzie.

Nawał wątków sprawiłaby, że odcinek byłby za szybki, za chaotyczny i scenariusz należałoby ostro przyciąć.

To, co tu widać jest sprasowane, oryginalnie Hataki pojawiały się pod koniec odcinka drugiego, Grodin zaś trzeciego. Nie sądzę jednak, by nie można było tego upchać w jednym docinku. Grunt to przyśpieszyć tempo pod koniec. W istocie, tempo w tekście jest odwrotnie proporcjonalne do tempa, które byłoby widać na ekranie, bo tekst wymaga dużej ilości opisów, tłumaczących wszystko jak krowie na rowie, podczas gdy w serialu wiele rzeczy po prostu jest pokazanych i nie zajmuje więcej niż kilka sekund. Tymczasem budowanie napięcia, kierowanie do finału zajmuje dużo czasu-podczas gdy w tekście nie jest to takie oczywiste.

Sakramentos: gdybyś wszystkie te notatki sfabularyzował w jednym spójnym tekście, byłoby naprawdę świetnie.

Ehm. Może jakby mi ktoś za to płacił ;) to wymaga naprawdę dużo roboty. Samo pisanie to pikuś, dwie-trzy godziny i zrobione, ale gorzej jest z myśleniem nad tym wszystkim. Wy macie jeden odcinek na raz do połknięcia, a ja muszę myśleć na kilka w przód.
Poza tym na tym etapie postanowiłem zrezygnować z zrównoważonego rozwoju-dzielenia czasu między wszystkie elementy serialu. Zamiast tego postanowiłem jak najszybciej ułożyć całą podstawę fabularną i mitologiczną, stworzyć swoiste otwarcie, i dopiero potem poświęcić się nadbudowie, kiedy już będzie wiadomo w czym poruszają się bohaterowie. To akurat wniosek wyciągnięty z krytyki SGU, który robił dokładnie odwrotnie.

Przy czym podkreślam jeszcze raz, że to nie jest, nie miał być i raczej nie będzie przyklepana, super wypasiona i "oficjalna" wersja skończona. Ja po prostu zgrywam notatki i je wrzucam, bo stwierdziłem że szkoda by było gdyby się zmarnowały. To raczej coś w stylu notesu "work in progress" który to "work" nigdy nie wyjdzie z fazy "progress". Na zawsze pozostanie niedokończony.

Co do zaś Sumnersa, Weir i Shepparda: zabieg celowy, obliczony na fakt że znacie wszystkie te postaci, więc jedyne co można zrobić by się o nich ciekawie czytało to wybić z znanego toru zachowania. Spokojnie, nie mam jednak zamiaru robić tzw. OCC, Out Of Character. Weir jednak będzie wymagała upgreadu. Tori Higginson i jej rola nie przypadły mi do gustu, wolałem babkę z New Order.

Trwają prace nad skompilowaniem następnego odcinka oraz postem wprowadzającym Atlantis. Powinno się pojawić na dniach, ale nie mogę zagwarantować kiedy. Z jednej strony robi się tam ciekawie, z drugiej odcinki są coraz mniej dokładnie opisane. No ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung




Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych