Imperium Człowieka to 4 książki (tu lekki offtop, często przy opisach tego cyklu znajduję opis Trylogia, nawet w samej książce też jest trylogia, gdzieś napisane :/ - a przecież zbiór czterech książek to tetralogia) opowiadające przygody 3 następcy tronu Imperium Człowieka i jego osobistej ochrony, Batalionu Brąz (Brązowych Barbarzyńców), którzy po nie do końca udanym zamachu rozbijają się na zapomnianym przez Bega świecie - Madruk.
Na pięknej a zarazem koszmarnej planecie z której jest tylko jedna droga ucieczki - samotny port kosmiczny, znajdujący się w rękach wroga.
Ale żeby się do niego dostać... trzeba maszerować i maszerować i maszerować:
Marsz w głąb lądu.
Marsz ku morzu.
Marsz ku gwiazdom.
Nas niewielu.
Króciutkie streszczenie:
Książę Roger Ramius Sergei Alexander Chiang MacClintock, Trzeci Następca Tronu Ludzkości, ma opinię młodego, przystojnego acz nadętego dupka, któremu nikt nie powierzył by nic ważniejszego niż uczestnictwo w jakimś zapomnianym święcie, na zapomnianej i cuchnącej planecie. Ale ponieważ Imperium ma swoje wewnętrzne problemy, a Roger jest trzeci w kolejce, to i tak należy go wyeliminować. Jednak zamach nie do końca się udaje. Okręt choć poważnie uszkodzony, nie zostaje zniszczony i po dłuższej podróży udaje mu się doczołgać do najbliższego świata, na którym można szukać pomocy. No ale jako iż nieszczęścia chodzą parami, to układ ten zostaje opanowany przez wrogów Imperium. Tylko w jeden sposób można dostać się do portu na planecie - lądując pod ukryciem, po drugiej stronie planety. A potem przemarsz do portu...
I tu zaczynają się schody. Klimat - tropikalny. Ulewy, wysokie temperatury no i fauna tropikalna. Maksymalnie niebezpieczna. Jeśli coś nie chce cię zjeść, to najpewniej tylko dlatego, że chce cię rozdeptać.
No i inteligentni mieszkańcy, będący na dosyć zróżnicowanym rozwoju technicznym, od wczesnego osadnictwa, renesansu - w zależności od warunków. Wygląd i płeć to dosyć ciekawa sprawa - zwłaszcza to drugie, ale to zostawię do wyczytania. Wygląd - wysokie na ponad 2 metry płazy (wydaje mi się, że płazy), mające dwie pary chwytnych rąk, poruszające się w pozycji wyprostowanej. Różnice kulturowe występuje właśnie ze względu na to iż są to płazy - zmiennocieplne stworzenia, mają problem pokonać góry i pustynie (za zimno, za sucho), przez co nawet wyżej rozwinięte społeczeństwa mają prawie zerowe szanse na kontakt z innymi grupami, gdy po drodze leży jedna z owych przeszkód.
Dzięki takiemu podziałowi świata, autor mógł zrobić stopniowe wzrastanie trudności marszu, a raczej przeszkód, gdyż sam marsz był właściwie coraz łatwiejszy. Każdy kolejny przeciwnik jest coraz liczniejszy - w pierwszej wielkie bitwie było około 20 000 przeciwko stu - w ostatniej było już ponad 100 000 przeciw dobrym - co prawda liczniejszym, dzięki sojuszom, ale wciąż w mniejszości.
Tak w skrócie wygląda marsz przez planetę. O tym jak wyglądają kolejne "potyczki" warto przeczytać, bo jest to dosyć ładnie opisane - acz moim zdaniem brakuje schematów z posunięć wojsk.
Potem następuje jeszcze walka ze współczesnym światem - o ile trupów tu mniej, to jednak bitwy nie mniej krwawe. Acz wyobrażenia Mardukan z nowoczesną bronią - nie chciałbym za swojego życia tego zobaczyć - a już szczególnie Erkum Pol z czołgowym działkiem plazmowym w rękach... Jak to napisano w książce, najbezpieczniejsze miejsce, gdy Erkum strzela, jest między nim a wrogiem, do którego strzela.
Podsumowując, książki czyta się przyjemnie i szybko. Ringo ma moim zdaniem talent do lekkich żartów. W porównaniu z Weberem stosuje raczej lekki humor sytuacyjny, podczas gdy u Webera jest raczej groteska, gdzie nie zawsze miało być śmiesznie, a jednak nie da się nie śmiać (np scena porodu Honor).
W sumie nie wiem, dlaczego częściej Webera wypisuje się jako pierwszego autora, nie Ringo. Rękę Webera najmocniej widać w ostatnim tomie, gdzie jest mocny wzrost polityki i walk okrętów. No i niemal na pewno Weber przyłożył rękę do wyglądu stworzeń - Co on ma z tymi 3 parami kończyn? Np ta pieszczura - moim zdaniem blisko jej do Warana z Komodo, a jednak wepchali te 3 pary kończyn...
Także polecam każdemu, kto chciałby zobaczyć nowoczesny karabin versus topór...
Ps. O ile rozwój broni był pokazany całkiem ciekawie, to zastanawia mnie brak łuków, bądź kusz w tym rozwoju.
Użytkownik Toudi edytował ten post 23.05.2011 - |20:35|