To nie jest kwestia, czy jest zadem bydła domowego, czy nie. To jest kwestia tego, kim by chciał być. Chciał być autorytetem, doradcą, opiekunem, może wodzem. A okazało się, że w każdej z tych ról skrewił. I to jest problem Locke'a. Nie należy też zapomnieć o jego dwuznacznej roli w relacjach Charliego z Claire.
A jeśli chodzi o Jacka, to Locke może jest nieco zazdrosny, że ten lekarz bez żadnego wysiłku zdobył przywództwo. No i Henry, który ciągle podrzucał do ognia.
Jednym zdaniem: John Locke jest zwykłym człowiekiem, który miał szansę pierwszy raz zaistnieć w grupie jako ważna osoba i tej szansy nie wykorzystał.
No nie wiem czy tak John koniecznie chce być przywódcą.
Myślę, że czuje się odpowiedzialny za zaistniałą sytuację - przecież razem z Boonem odkrył ten bunkier.
John nie tyle chce być "głową" Zagubionych co używać jej [głowy] efektywnie do wspólnego rozwiązywania problemów. John na początku trzymał się z dala od grupy - to raczej grupa "znalazła" jego.
Okazało się, że facet zna się na polowaniu, na posługiwaniu się białą bronią.
Jack został przywódcą jakby automatycznie - już na samym początku był dosłownie wszędzie - był w centrum zainteresowania - był lekarzem, który musi uratować rannych.
Jackowi podoba się taka sytuacja - przyswyczaił się do niej i dobrze się z tym czuje.
Problem Locke'a polega na tym, że nie może zapomnieć przykrej przeszłości - potrzebny mu dobry psycholog
Ale jakoś nie zauważyłem, żeby próbował zaistnieć jako wódz.