4x08
Wyśmienity odcinek. Tak powinien wyglądać cały ten sezon. Raylan genialny, fajne te jego rozmowy na temat ojca, zwłaszcza z tym pseudomedium
Boyd rozegrał wszystko tak, że aż mu chciałem bić brawo na koniec. Co do gości do odstrzału, to nie sądzę, by był tam Duffy. To jest gość, który potrafi pięknie lawirować między różnymi groźnymi osobnikami. Sporo osób z którymi działał już dawno gryzie glebę, a on jest cały czas na powierzchni i ma się dobrze. Skoro do tej pory dał sobie radę, to i dalej go zobaczymy. No i szkoda by go było, fajna postać.
Colt wcześniej czy później też pójdzie do piachu, bo tu głupek i naiwniak, a tacy w tym interesie kończą w jeden sposób.
Co do Johnny'ego, to też jestem skłonny przyznań, że kolejnego sezonu raczej nie dożyje.
Szkoda Arlo, ale był twardy do samego końca.
Co do Shelby'ego (nie wiem czemu ukrywacie swoje przypuszczenia za spoilerami), to się nie zgadzam. Przecież to policjant, Arlo od razu by go sypnął, po co miałby go chronić (chyba, że na złość Raylanowi), podobnie jak i ten z obciętą stopą. Na pewno to ktoś inny.