Inni to w ogóle dziwne osoby... Wszyscy wydawali się całkowicie zależni od Bena, jakby nie umieli samodzielnie myśleć. Może z wyjątkiem tej jednaj sceny z Richardem, kiedy mówił Johnowi, że Ben traci czas na mało ważne rzeczy.
Ciekawe, kiedy znów się pojawią. Nie zostało ich chyba zbyt wiele. A przecież wciąć czeka na wyjaśnienie tajemnica długowiecznego Richarda.
Inni oczywiście nie są dobrzy. Ale uważam, że jak na razie goście od Widmore'a pokazali się ze znacznie gorszej strony, po prostu strzelając do każdego, kto sie rusza. Aczkolwiek rzeczywiście intrygujące jest to, o czym już wspomniał Asignon, że Sayid i Desmond wciąż żyją, i wiemy, że Sayid przeżyje.
Poza tym w świetle słów Widmore'a z tego odcinka, Ben najprawdopodobniej nie jest człowiekiem, a więc jego działania nie mogą być oceniane przez pryzmat ludzkiej moralności oraz pojęcia dobra i zła.
Czy ja wiem? Z początku też miałam takie skojarzenie, ale przecież "widzieliśmy" moment jego narodzin, jego dzieciństwo. Co tam było nieludzkiego? Oprócz tego, że Ben od dziecka wydawał się nieczuły i niewrażliwy.
Słowa Widmore'a mogły znaczyć, że Ben stał się tak zły, że jest to aż nieludzkie.
Zastanawia mnie też nasza Czwórka. W jaki sposób zostali zwerbowani? Retro Charlotte sugeruje, że już wcześniej wiedziała o Dharmie, z Frankiem mógł się ktoś skontaktować po odkryciu fałszywego wraku. Ciekawe jaką odegrają rolę. W ogóle dziwi mnie to, że nie zostali poinformowani, jak malją się zachować względem rozbitków. Dan i Charlotte po prostu nie chcą mówić, ale teoretycznie rozbitkowie mogliby wymusić z nich zeznania torturami. Czyżby ktoś zakładał, że Czwórka nie spotka się z rozbitkami? Wylądowali z wcześnie, może wcześniej Keamy z oddziałem mieli wszystkich wymordować?
Daniel wydawał się sympatyczny, ale coraz mniej go lubię. Okłamał rozbitków, chyba nie chce im pomóc. Miles wydaje się coraz sympatyczniejszy, tak jak Frank. A co do Charlotte - wiemy o niej najmniej, jest chyba najmniej przyjaźnie nastawiona, obawiam się, że może wyrządzić coś złego rozbitkom.
Wygląda też na to, że po ew. zgładzeniu całej załogi Kahany Ben nie miałby najmniejszego zamiaru dalej dręczyć rozbitków, gdyż jak pamiętamy bardzo istotne w jego rządach było dotrzymywanie słowa. Z tego np powodu wypuścił Michaela z wyspy. A nie można zabijać kogoś z kim się przed chwilą walczyło ramię w ramię.
Ale w przypadku Bena nic nie jest pewne
Z dotrzymywaniem słowa to racja, ale wiadomo, że Ben myślałzawsze tylko o sobie i swoich celach. Nie wypuścił Michaela z dobrego serca - Tom powiedział, że cały czas go obserwowali no i w końcu wykorzystali do swoich celów.
Użytkownik Lakshmi edytował ten post 30.04.2008 - |16:11|