Hmm,zazwyczaj trafiaja do mnie Twoje teorie ,ale tym razem nie.
Przyklad WTC pokazuje cos przeciwnego,mimo ze to byl prawie bezsporny fakt ,to i tak wielu usilowalo to podwazyc,knuli jakies teorie spiskowe:)Pokazuje to nam ze panstwo z nieograniczonymi srodkami finansowymi,mogace kreowac podawane informacje do publicznej wiadomosci,mialoby klopoty z ukryciem takiego hmm "oszustwa".
Co innnego katastrofa "live" pokazywana na zywo przez większośc TV na świecie, a co innego katastrofa bez świadków na pełnym oceanie.
Tym bardziej nie jest prawdopodobne ze jakas blizej nie okreslona organizacja koluje boinga,maluje go sobie i "podklada " na miejsce wypadku.
Niczego nie musieli podkładac na miejsce wypadku. W takim wariancie sami wybierali miejsce "wypadku".
"Ze wzgledu na glebokosc" ...
Jezeli darme bylo by stac na podniesienie z dna pliota,poddaniu go dekompresji itd to zakladam ze dana organizacje poszukiwawcza bylo by stac na zajrzenie w glab tego samolotu...I by bylo zdziwko,gdzie sie wszyscy podziali?
Nie doczytałeś. Po kiego pilot miałby tonąc razem z samolotem - po to, żeby go potem mieli wyciagać? Napisałem, że pilot po wodowaniu wybił przednią szybę i w ten sposób opuścił wrak przed zatonięciem.
A problem z pustym samolotem ... Coś mi mówi, ze Dharma nie miałaby zbyt duzych skrupułów w zapełnieniu wraka kilkoma zwłokami i to niekoniecznie ochotnikami
Po pierwsze - nie da się wodować Boeningiem 777 na morzu. Pilot próbował coś takiego w 767 i skończyło się ponad setką ofiar śmiertelnych.
Jedna próba, to za mało , żeby powiedzieć, że się nie da. Poza tym pilot miałby za zadanie wodowac tak, żeby samemu przeżyć, jeśli ktos oprócz niego był w samolocie, to i tak miał zginąc (zaglądanie przez okna)
Po trzecie - samoloty pasażerskie latają 10 km nad ziemią. Spadając z tej wysokości samolot najczęściej rozsypuje się na kawałeczki wielkości ekranu monitora przed którym teraz siedzę.
Dlatego napisałem o wodowaniu, a nie pikowaniu z 10 km.
Jakby Dharma serio byłaby gotowa kupić i zniszczyś tak nowoczesną maszynę jak 777 to trzeba by to zrobić tak:
Kupujemy (czas oczekiwania kilka miesięcy, samolotu nie da się kupić z dnia na dzień), malujemy, lecimy, otwieramy awaryjnie drzwi, wyskakujemy, pozwalamy samolotawi się zwalić na ziemię.
Czas oczekiwania - za odpowiednie pieniądze mozna go drastycznie skrócić. Powiedzmy linia lotnicza ma kłopoty finasowe, a kupiec płaci 200% wartości i nie pyta o terminy ważności przeglądów.
Jesli samolot rozbije się w niekontrolowany sposób, to szczątki zostaną rozrzucone na duzym obszarze na dnie morskim. Utrudni to odnalezienie wraku, jego identyfikację a tym samym zamknięcie sprawy. W sytuacji, gdy na dnie lezy identyczny wrak, jak zaginiony samolot, drzwi są pozamykane - czyli w kadłubie znajdują się wszystkie zwłoki, to sprawa zostaje zamknięta i nie ma żadnych watpliwości - i Dharma ma swięty spokój i około 50 "bezpańskich" rozbitków.
Użytkownik Asignion edytował ten post 26.04.2007 - |22:37|