Od dłuższego czasu (kilka miesięcy) myślę by napisać osobny temat dla
Odysei Czasu, ale jakoś ciągle coś mnie powstrzymuję, to machnę tu kilka słów zachęty, bo naprawdę warto przeczytać tę trylogię, szczególnie drugi tom i pierwszą połowę trzeciego tomu.
Odyseja Czasu to ostatnie książki na których swoje piętno odcisnął Artur C. Clarke (ostatnią jest Ostatnie Twierdzenie). Clarke wspólnie z Stephenem Baxterem stworzyli trzy książki:
Oko Czasu, Burza Słoneczna, Pierworodni
Pierwsza opowiada historię kilku grup osób z różnych epok czasowych, którzy nagle znajdują na tej samej planecie, Ziemi, ale jednak nie Ziemi, nazywają ją MIR. Jest tam grupka osób z 2037 (mam nadzieję, że dobrze pamiętam, choć to w sumie nie tak ważne), która odbywała patrol pokojowy gdzieś na terenie dzisiejszego Pakistanu. Grupka wracająca z ISS na ziemię Sojuzem. Większa grupa Anglików z XIX wieku, która stacjonowała na granicy Imperium i (to w sumie najlepsze) Aleksander Wielki vs Czyngis-chan.
Pierwsza książka opowiada próbę połapania się o co tak naprawdę chodzi w tym wszystkim.
Ale jeśli wizja walki Aleksandra z Mongołem pod Babilonem nie jest dla was zbyt ciekawa, to dalej jest jeszcze lepiej.
Druga książka opowiada wydarzenia nieco bardziej w przyszłość, gdzieś około 2042, gdzie Ziemianie zaczynają poważniej podbijać kosmos. Mamy porządną bazę na księżycu, na Marsa leci druga misja załogowa (Aurora), a młody naukowiec odkrywa, że Ziemi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, potężna burza słoneczna, która zabije wszelkie życie.
No i tu zaczyna się w sumie najlepsze, jak ludzkość stara się temu zaradzić. Jak obecne rzeczywiste projekty w książce starają się nas ocalić.
W trakcie lektury tej książki miałem wrażenie, że może jednak nasz podbój kosmosu nie umarł wraz z upadkiem Żelaznej Kurtyny.
Wspólnym łącznikiem dla książek jest Bisesa Dutt, oficer brytyjski. A jak i dlaczego łączy to już trzeba przeczytać.
Odnośnie trzeciej książki, to już trzeba by spoilerować mocno akcję ze wszystkich, więc się powstrzymam. Ale powiem, że pojawiają się tam projekty, które teraz są tylko na deskach kreślarskich - windy kosmiczne, czy statki słoneczne. (Eh by tak dożyć takich czasów...)
Trylogię więc polecam. Naprawdę warto przeczytać.
Ostatnio przeczytałem też Pod Kopułą S. Kinga. King ma książki lepsze i gorsze, ta jest jedną z tych lepszych, zwłaszcza z tych ostatnich.
Małe miasteczko gdzieś w USA, zostaje nagle odcięte od świata przez klosz. Nikt nie wie dlaczego, nikt nie wie jak, klosza w każdym bądź razie nie da się spenetrować. Ale to w sumie mniej ważne, ważniejsze jest jak zachowują się ludzie postawienie w tej dosyć dziwnej sytuacji. A opis tego Kingowi wyszedł naprawdę dobrze. Przez cała książkę, do ostatnich stron trzyma w napięciu - szczególnie, jeśli się weźmie jego upodobanie do zabijania każdej postaci, którą zdołamy poznać i polubić.
Na niewielki minus, zasługuje zakończenie i wplecenie tam jakieś (moim zdaniem) bezsensownej metafizyki, ale jak to zignorować (bo to tylko dosłownie 5 ostatnich stron z 922), to jest to naprawdę dobra książka.
Użytkownik Toudi edytował ten post 08.06.2010 - |04:44|