SGU kończy się na drugim sezonie
#142
Napisano 02.01.2011 - |13:52|
Z tego co było w ostatnim SFDP, SGU skończy się na tym co zostało wyprodukowane nawet niema pewności czy jest odcinek końcowy wyprodukowany i na dodatek zostały wstrzymane prace do odwołani nad filmami z pozostałych serii co mnie osobiście rozwaliło ...Raczej film tv. Na razie szukaja nowego domu dla SGU
#143
Napisano 02.01.2011 - |14:14|
#144
Napisano 05.01.2011 - |11:35|
Jeden plus SGU nie przeskoczy rekina
#145
Napisano 06.01.2011 - |10:34|
Ludzie, którzy nazywają poprzednie SG (a przede wszystkim SG-1) pulpem i przeciwstawiają te serie SG:U najwidoczniej mają jakiś problem z pojmowaniem rzeczywistości. Widzenie wartości w realizmie dla samego realizmu z całą pewnością jest objawem takiego problemu. Z samego realizmu nic bowiem nie wynika. W SG:U nie otrzymujemy natomiast nic ponad to - w mojej opinii nie otrzymujemy nawet i tego. Należy więc to uznać za czysty snobizm. W dodatku żywiony pozorami.
Humorystyczne, wyraźnie zarysowane w konwencji, posługujące się - z przymrużeniem oka - strukturami mityczności, SG-1, serial rozrywkowy, któremu udało się wykreować rozległy, żywy i barwny świat; zestawia się z pozorującym realizm, monotematycznym, zapadającym się miejscami w telenowelę, "poważnym" SG:U, któremu całkowicie brak polotu, pomysłowości i epickości poprzedników. I ten drugi serial stawia się wyżej, bo przecież jest "poważny" i "realistyczny". Poważny i realistyczny jest też karawan.
Nie zrozumcie mnie jednak źle: chciałbym np. zobaczyć historię SG-1 opowiedzianą w inny sposób, gdzie polityka, socjologia, nauka (zarówno fizyka, jak archeologia, medycyna itd.), formy konfliktu, sposoby i środki rozwiązywania kryzysów, oraz sama ich istota, wizja uzurpatorów, psychologia postaci byłyby przedstawione z większą dozą realizmu. SG:U nie ma jednak nic z tym wspólnego poza pozorami. Przy tym jest serialem całkowicie wyzbytym koncepcji, polotu, wielowątkowości. Powyższy akapit nie oznacza przy tym, że mam coś przeciwko SG-1 w tej formie, w jakiej powstało. Mówię o alternatywie.
Do tych, którym tak przeszkadza umowność SG-1: im prędzej zrozumiecie, że ani realizm nie oznacza "intelektualności", ani umowność jej braku, a przy tym, że sztuka, nie tylko filmowa, polega (może polegać) też na innych jakościach, z tych mniej oczywistych np. samoświadomość konwencji (w tym odsłanianie współczesnych kulturowych struktur mitycznych), odniesienia do archetypów (tutaj natomiast patrzymy wstecz), epickość, parodia i autoparodia, ironia, estetyka świata niemożliwego jako możliwego itd.; i że to wszystko również ZNACZY tj. może być intelektualizowane, a przyprawione humorem stać się znakomitą zabawą, tym dla Was lepiej
Myślę, że twórcy SG-1 okazali się tutaj inteligentniejsi, niż część osób, które postrzegają siebie za "nastawionych intelektualnie" i po prostu ich przekonanie (tj. fałszywą powagę), bardzo zresztą skutecznie, wykpili.
Użytkownik Absolute edytował ten post 06.01.2011 - |12:07|
#146
Napisano 06.01.2011 - |12:00|
ja chcem thora i hammonda z texas
#147
Napisano 06.01.2011 - |12:20|
I byłoby znowu po tym samym co poprzednio. Oglądalność 2mln ty nazywasz śmieszną, spadła o tyle bo przesunięto serial na wtorek i wykruszyli się młodociani fani. No cóż nie wytrzymali.a nie mowilem na poczatku pierwszego sezonu ze ta moda na sukces in sapce dostanie cancela ? i tak dziwne ze bawili sie az dwa sezony z taka smieszna ogladalnoscia . powinni reanimowac sga albo zrobic serial o zakonczeniu sga jak atlantis jest jzu na ziemi i moze najazd luckow powrot starej gwardi tzn daniela jacksona i mackkaya i bedze epicki serial. rodney + daniel jackson + do tego sheppard + najazd luckow zjednocznonych z wraith .. albo rozwiniecie motwu z atlantis z odlamem asgardczykow. zawsze mnie wnerwialo zenie bylo to kontynuowane bo sie atlantis skonczyl bez sensu ...
ja chcem thora i hammonda z texas
#148
Napisano 06.01.2011 - |12:38|
Pokaż mi tę ogromną przewagę SGA w oglądalności. Przed przesunięciem serialu na wtorek jakoś jej nie widziałem.i tak dziwne ze bawili sie az dwa sezony z taka smieszna ogladalnoscia . powinni reanimowac sga
To powodzenia życzę. Don S. Davis grający Hammonda niestety zmarł w 2008 roku, a Thora jako postać przecież uśmiercili.ja chcem thora i hammonda z texas
#149
Napisano 06.01.2011 - |13:29|
Wprowadzono nowe rzeczy, to wspaniale, ale dalej to był radosny serial, taki dla młodzieży (i dla niektórych dorosłych) w którym podobnie jak w SG-1 scenarzyści nie zaglądali do scenariuszy poprzednich odcinków bo i po co?
Serial radosny tj. jak rozumiem, rozrywkowy, nie jest od razu serialem dla młodzieży. Czego się jednak można spodziewać po snobizmie (tj fałszywej powadze), jak nie takiego właśnie absurdalnego i fałszywego zrównania. Dla "niektórych dorosłych", to - jak sądzę - ma na zasadzie ironii oznaczać tych gorszych tj. żeby wydobyć realny sens tego stwierdzenia: umiejących się dobrze bawić. Zgodzę się natomiast z zarzutem braku spójności.
Technobełkot obecny w ilościach godnych pochwały ze strony entuzjastów serialu i potępienia ze strony osób myślących.
Ze strony ludzi myślących? Po prostu genialne. Ku Twojej informacji: sci-fi wyzbyte technobełkotu może się wyrażać najwyżej w takiej formie, jak np. Odyseja Kosmiczna. Może nie zauważyłeś, ale nasza cywilizacja jest na poziomie lotów na Księżyc. Właściwie wszystko co jakościowo nad to wyrasta Z ZAŁOŻENIA jest oparte o technobełkot. Łącznie z tak uwielbianym motywem podróży w czasie, który nie znajduje absolutnie żadnego uzasadnienia w teoriach fizycznych.
Można oczywiście o sposobie działania czegoś nie wspominać, pozostawić to domysłom, trudno byłoby jednak być temu wiernym w 10 sezonowym serialu, który nieustannie powiązany jest z fikcyjną techniką. Jeśli czegoś można się w SG-1 czepiać, to przede wszystkim niespójności w tym względzie, oraz absurdalnego posługiwania się motywami teorii, które są znane. Reszta doskonale usprawiedliwia się konwencją i tematyką.
Swobodne manipulowanie faktami naukowymi, nieustające szczęście głównych bohaterów, ich wręcz legendarna kulo-odporność i żadnych problemów z zaopatrzeniem.
O manipulowaniu faktami naukowymi już mówiłem. Dodam jeszcze tyle, że ogarnięcie w przypadku oglądania takich seriali pod względem zawartego w nich technobełkotu polega na tym, żeby odbierać ten bełkot na innym poziomie. Np. jeśli bohater prezentuje technobełkot i zadziwia innych bohaterów, to należy po prostu przyjąć sens abstrakcyjny tego zdarzenia: był od nich mądrzejszy, rozumie naukę, dokonał błyskotliwego odkrycia. Człowiek, który nie ma przerostu ego po prostu tak to przyjmie.
Oczywiście byłoby fajniej, gdyby fakt błyskotliwości nie był po prostu nazywany, a możliwy do samodzielnego wyinterpretowania. W pewnym sensie te dwie możliwości odróżniają postać Daniela (możemy śledzić jego rozumowania), od postaci Carter (mówi się nam, że jej bełkot ma sens). Tę możliwość samodzielnego wyinterpretowania zapewniałaby spójność. Choćby teorie naukowe zawarte w serialu w 90% byłby fikcją. Fikcją natomiast być muszą, bo świat ten z założenia niewyobrażalnie wyrasta ponad poziom naszej rzeczywistej wiedzy. Problemat ascendentów sam w sobie zawiera założenie istnienia w świecie przedstawionym nadfizyki (a pewnie i wielu poziomów metafizyk). Nadfizyki rozumianej dokładnie w tym samym sensie w jakim teoria kwantowa jest - chociaż jeszcze nie udało się nam ich złączyć w jedno - metateorią fizyki Einsteinowskiej, jako podłoże z którego teorię Einsteinowską daje się logicznie wyprowadzić.
Reszta (tj. nieustające szczęście bohaterów itd.) boli Cię bo? Bo zwyczajnie nie potrafisz wyrosnąć nad dziecinadę fałszywej powagi.
Aż tu nagle ludzie znani jako "scenarzyści Gwiezdnych Wrót" postanowili zrobić nowy serial. I ten serial okazał się zamulony, nudny, beznadziejny, niezabawny, prymitywny, i tak dalej i tak dalej.
Dokładnie tak. Ten serial nie zaprezentował absolutnie nic ciekawego.
Bo zbudowano postacie z krwi i kości z którymi można się utożsamiać. Bo ich problemy to nie inwazja robaczków albo fanatyków religijnych, albo jeszcze pasożytów o zielonej skórze, tylko zwykłe prostackie braki w zaopatrzeniu (teraz o tym nie wspominają).
Dokładnie. Prostackie braki w zaopatrzeniu, tudzież dylematy wzięte z telenowel brazylijskich. Do tego sprowadza się SG:U. Nie mam absolutnie nic przeciwko postaciom z krwi i kości, ani pokazywaniu realistycznych problemów związanych z sytuacją w kosmosie. Tylko powinno być to wpisane w koncepcję szerszą, zorganizowaną w ciekawą, wielowątkową fabułę. Dodatkowo, ponieważ - co chyba nie ulega wątpliwości - SG:U dzieje się w uniwersum Star Gate, należałoby, przy całym dążeniu do realizmu, mieć na uwadze szerokie spektrum tego uniwersum.
Można wziąć jakiegoś lepszego Harlequina (znaczna część wątków osobowych Twoich postaci "z krwi i kości" ponad afektowany ton takich książek nie wyrasta) i podręcznik dla astronautów poświęcony załatwianiu potrzeb fizjologicznych w próżni i twierdzić, że to realizm. Może nawet byłaby w tym jakaś racja. Co z tego jednak wynika? Absolutnie nic.
Nie rozwiązują problemów galaktyki, bo wrota maja za mały zasięg. Nie mogą sobie radośnie hasać po planetach bo statek ma ich w poważaniu i sobie poleci dalej.
Co jest skrajną głupotą twórców serialu. Nie mówię o rozwiązywaniu problemów galaktyki, lecz o tym, że stworzyli w ten sposób sytuacje monotematyczną, która - inaczej być nie mogło - zapada się w związku z tym w melodramatyzm. Nie ma żadnej sprzeczności między odejściem od tej jednotorowej, płaskiej koncepcji, a zachowaniem realizmu i powagi.
Otwarcie na podróże przez wrota, przyznanie bohaterom większego wpływu na swoją sytuację (co nie musi oznaczać, że mieliby łatwo), wprowadzenie wątków eksploracyjnych i zawiązanie jakiejś wychodzącej szerzej w uniwersum sytuacji problemowej, tylko wzbogaciłoby serial i dało okazję do poważnego przedstawienia znacznie szerszego spektrum zjawisk. Serial ten jest obecnie tak jednowątkowy, że chce się rzygać, a wszystko z konieczności sprowadza się do - kiepsko przedstawionych - konfliktów osobowych.
Nie mają geniuszy z ziemi o IQ=inteligencja mieszkańców dwóch galaktyk* ilość Pradawnych.
Co nie zmienia faktu, że technobełkot został jedynie utajony. I to przypadkiem. Jako skutek uboczny tego, że wszystko opadło do codziennych w gruncie rzeczy relacji. Tracimy epickość, humor, autoironię, zabawę konwencją i odniesieniami kulturowymi, a w zamian otrzymujemy... jedno wielkie nic. To że tego nie widzisz jest dla mnie zupełnym i uderzającym dowodem tego, że się po prostu snobujesz.
W SG:U nauka jako proces poznawania, ukazanie metod stosowanych przez tę dziedzinę ludzkiej działalności, refleksja nad jej ograniczeniami i możliwościami, nad widzianym w tym kontekście człowiekiem, zagrożeniami kosmosu i kontaktu z obcością NIE ISTNIEJE. Jedyne co istnieje to fałszywa powaga i złudzenie - powodowane odejściem od humorystycznie zmityzowanej rzeczywistości SG-1 - złudzenie tego, że teraz wreszcie mamy postacie z krwi i kości. Nie - mamy postacie z telenoweli.
Nie mają całej plejady superbohaterów z poprzednich seriali, osób które strachu nie znały.
Ty po prostu absolutnie nie rozumiesz czym jest SG-1 i - w znacznie mniejszej mierze - SG:A. Nie rozumiesz, że jest to świadoma zabawa obecnymi we współczesnym świecie strukturami mitycznymi (np. mit superbohatera), odniesieniami kulturowymi, konwencją space opery itd. która w żadnym momencie nie udaje, że jest czymś innym, niż jest. Nie sili się na świat realistyczny, poważny we wszelkich rejestrach rzeczywistości. W wielu miejscach mamy tam wręcz do czynienia z otwartą i wprost nazwaną autoparodią. Mimo to SG-1 udało się przedstawić, w rozrywkowej formie, kilka naprawdę interesujących dylematów.
Jednocześnie, obok tej postmodernistycznej samoświadomości konwencji, SG-1 przekonuje stworzonym przez siebie uniwersum samym w sobie. Umowność - jeszcze chwilę wcześniej podkreślona - potrafi zniknąć ze świadomości widza. Właśnie przez bezpretensjonalność, humor, romansową awanturniczość. Przez żywość, barwność i zakres wykreowanego świata. Przez wychodzącą ku wielu archetypom kulturowym idealizację bohaterów i konstrukcję świata przedstawionego, co z samego SG-1 czyni pewien mit. Mamy świadome "przymrużenie oka", chwytamy ten sens i paradoksalnie dzięki temu dajemy się wciągnąć w ten świat, który urzeka swoim klimatem.
SG:U to natomiast pustka z pretensjami do powagi.
Użytkownik Absolute edytował ten post 06.01.2011 - |14:32|
#150
Napisano 06.01.2011 - |14:03|
A SG1 i SGA to najlepsze seriale powstałe w całym wszechświecie i ja się na nich nie znam, bo nie jestem godzien ich oglądania. Ale się tak przyznam że jak na początku oglądałem SGA to mi się nawet podobało, potem mnie coś odrzuciło.
Zaraz, zaraz o czymś zapomniałem. Jak się tak przypatrzyć SGU to istnieje pewien problem o nazwie twórcy robią sobie jaja z poprzednich seriali. Tylko trzeba umieć to dostrzec.
Nie ma epickości w SGU? A ostatnia bitwa, wszystkie momenty ładowania statku. To akurat było dziwne, bo pamiętam te momenty lepiej od wszystkich hiper momentów SGA.
Użytkownik scanning edytował ten post 06.01.2011 - |14:20|
#151
Napisano 06.01.2011 - |14:08|
#152
Napisano 06.01.2011 - |14:54|
Dzięki za odpowiedź na mój post. I nie jestem snobem, potrafię dostrzec w SGU pewien potencjał, a z tymi dorosłymi nie żartuję.
Tj. w jakim sensie nie żartujesz?
Teraz mi odpowiedz na takie pytanie: Czy scenarzyści "M jak Miłość" zdołaliby zrobić jakiś porządny serial scifi pozbawiany nudy? I przenieś to na scenarzystów naszych ulubionych seriali (oczywiście odwracając).
Jak mi wytłumaczysz co w ogóle masz w tym ustępie na myśli, to postaram się odpowiedzieć.
A
SG1 i SGA to najlepsze seriale powstałe w całym wszechświecie i ja się na nich nie znam, bo nie jestem godzien ich oglądania.
Po prostu ich nie rozumiesz. SG:A jest w sumie serialem bardzo przeciętnym. Natomiast SG-1 to jeden z najciekawszych seriali sci-fi w historii, a wykreowane w nim uniwersum jest po prostu niepowtarzalne.
Ale się tak przyznam że jak na początku oglądałem SGA to mi się nawet podobało, potem mnie coś odrzuciło.
Ach, SG:A. Jeszcze się zaraz okaże, że nie oglądałeś SG-1 od początku do końca, tylko wcale, albo na wyrywki i z lektorem. Jeśli tak jest, to nie mamy nawet o czym rozmawiać, bo wtedy nie masz pojęcia o czym mówisz.
Zaraz, zaraz o czymś zapomniałem. Jak się tak przypatrzyć SGU to istnieje pewien problem o nazwie twórcy robią sobie jaja z poprzednich seriali. Tylko trzeba umieć to dostrzec.
Ach tak, bardzo interesujące. Nie, to SG-1 potrafiło robić sobie jaja z samego siebie (i w ogóle sci-fi). SG:U pozuje na serial poważny i mu to absolutnie nie wychodzi.
Nie ma epickości w SGU? A ostatnia bitwa, wszystkie momenty ładowania statku. To akurat było dziwne, bo pamiętam te momenty lepiej od wszystkich hiper momentów SGA.
Nie, nie ma epickości tam, gdzie akcja jest w zasadzie jednotorowa i dotyczy jedynie garstki osób. Epickość wychodzi ku ogółowi, ku takiemu zakresowi wydarzeń, że dotyczyć on zaczyna losów świata (czy np. gatunku/galaktyki/ludu itp.). Epickość zakłada przynajmniej uniwersalność (tj. chociażby symboliczne wychodzenie ku temu o czym pisałem). Natomiast SG:U jest, aż do bólu codzienne. Tam gdzie mogłoby być epickie - przedstawiając symbolicznie los człowieka w kosmosie i jego zmagania z nieznanym - jest tylko melodramatyczne (w najgorszym sensie tego słowa wziętym z tanich romansów) tj. maleje do bardzo konkretnych w wyrazie i prozaicznych konfliktów międzyludzkich przedstawionych z durnym afektowaniem.
@Absolute - twierdzisz, że SGU nie zaprezentowało nic nowego. Ciekawe to, ponieważ według mnie ten serial właśnie traktuje trochę powagi sytuacji. Brak możliwości rozwiązania problemów galaktyki w jednym sezonie tylko potwierdza tezę, że to nie jest serial taki jak dwa poprzednie - i za to tą produkcję można lubić. Osobiście na odcinki SGU czekam bardziej niż na np. Atlantis, bo nie jest to ta sama typowa i schematyczna produkcja.
Przeczytaj dokładnie to co napisałem. Sama powaga jest pusta. SG:A jest akurat niczym, w porównaniu SG-1, a na tym serialu się skupiłem.
Natomiast SGU jest schematyczne. Udaje jedynie, że jest inaczej. Jest kiepskie w samej koncepcji: pod względem struktury fabularnej, która przy takich założeniach jakie przyjęto, po prostu musi być skrajnie ograniczona. Jest więc monotematyczne, jednowątkowe. Powoduje to, że serial jest właściwie o niczym. Postacie są bardziej realne, niż w poprzednich seriach, ale też poprzednie serie gdzie indziej, a nie w realizmie, szukały swojego miejsca i sytuowały zalety. W pełni udanie. W SGU z większej realności postaci absolutnie nic nie wynika. Przeciwnie - taka a nie inna konstrukcja fabularna spowodowała, że ta realność sprowadziła się do wątków telenowelowych. Stała się więc realnością idiotyczną, realnością w takim sensie, że oto raptem postacie się przejmują i mają wewnętrzne problemy (świetna zapowiedź tego była w odcinku 200 SG-1) i nic poza tym ze swoją realnością nie mogą robić, bo sobie lecą. O czym jest więc ten serial? O kosmicznym reality show?
Użytkownik Absolute edytował ten post 06.01.2011 - |15:05|
#153
Napisano 06.01.2011 - |15:03|
Użytkownik scanning edytował ten post 06.01.2011 - |15:10|
#154
Napisano 06.01.2011 - |16:07|
To że ludzie piszący dotąd SG1 i SGA postanowili zrobić serial obyczajowy z poważnymi elementami scifi, czy któryś z nich pisał scenariusze do jakiegokolwiek takiego serialu? I fakt z SG1 oglądałem dosyć dawno w TV (według ciebie niestety) sezony 5, 6, 7, 8, 9 i 10 . Było to jakieś dwa lata temu.
Nie mam pojęcia, nie wnikam w życie osób stojących za serialami. Oglądanie serialu od serii 5 uważam za szczyt głupoty, ale to w sumie Twój problem: zmarnowałeś sobie na zawsze możliwość obejrzenia go tak, jak powinno się go oglądać. Mam nadzieję, że chociaż bez lektora oglądałeś (bo to już w ogóle strata czasu, oglądać serial z lektorem; jakikolwiek). Chociaż to mało prawdopodobne w telewizji.
A "niestety" nie według mnie, a według każdego, kto rozumie na czym to polega. Obok tego, że tłumaczenia są najczęściej żałosne bez żadnego usprawiedliwienia (w sci-fi to już w ogóle parodia parodii parodii; zaznaczę specjalnie, że technobełkot wykonaniu polskich tłumaczy wyrasta zazwyczaj w swojej głupocie 10 poziomów nad oryginał), to sam fakt tego, jak funkcjonuje lektor, nawet dobre tłumaczenie czyni tłumaczeniem skrótowym. Obok tego nie jest możliwe oddanie pewnych sensów w innym języku. Bardzo mocno dotyczy to np. humoru (i tutaj to napisy też nie poradzą). Ostatnim - najważniejszym ze spostrzeżeń - jest fakt, że lektor całkowicie likwiduje osobowość bohaterów: barwę głosu, specyfikę wypowiadania (i przejawiającego się przez nią charakteru; od zmian tempa, przez intonację, po porządek wysławiania, które wyrażają sposób myślenia), powiązania mimiki ze słowem itd. Nie twierdzę, że w SG-1 mamy postaci z krwi i kości, to nie ta konwencja, a jednak lektor nawet z realistycznego - pod względem psychologii - filmu, potrafi zrobić zupełny papier. Możesz w to wierzyć, lub nie, ale ja parę razy oglądałem film już bez lektora i nie mogłem dojść do ładu z tym, czy to rzeczywiście ten sam film, bo raptem wydawał się 10 razy lepszy.
Natomiast - dobrze zauważyłeś, że SG:U to serial obyczajowy, a sci-fi to tutaj niepotrzebny dodatek. No chyba, że przez "poważne elementy scifi" nie rozumiesz, że mamy tu poważną (tj. liczną) domieszkę elementów scifi, a powagę tej domieszki (w sensie, że to jakieś twarde scifi). Jeśli to drugie - powiedz mi na czym jakoby w Universe polega to poważne podejście do scifi.
Oto SGU według SG-1: http://www.videohipp...e-200-young-sg1 Zawsze mam, jak to oglądam, wrażenie prekognicji upadku uniwersum SG. Chociaż w tym wyrazie, jaki mamy w filmiku, jeszcze bardziej pasowałoby to do upadku Treka upostaciowionego w filmie Abramsa.
Na koniec: skoro rzeczywiście oglądałeś SG-1 dawno, z lektorem i nie od początku, to szczerze namawiam do obejrzenia raz jeszcze, tym razem odpowiednio Zobaczysz, że z rozwojem serialu, jeśli nie będziesz szukał dziury w całym, tylko otworzysz się na dobrą zabawę, uznasz jego wartość.
Użytkownik Absolute edytował ten post 06.01.2011 - |16:11|
#155
Napisano 06.01.2011 - |16:22|
Mi chodzi o ich ilość.Natomiast - dobrze zauważyłeś, że SG:U to serial obyczajowy, a sci-fi to tutaj niepotrzebny dodatek. No chyba, że przez "poważne elementy scifi" nie rozumiesz, że mamy tu poważną (tj. liczną) domieszkę elementów scifi, a powagę tej domieszki (w sensie, że to jakieś twarde scifi). Jeśli to drugie - powiedz mi na czym jakoby w Universe polega to poważne podejście do scifi.
#156
Napisano 06.01.2011 - |16:53|
Absolute, nie wiem czy znajdziesz osobę tutaj z tzw. „zwolenników przemiany” która by miała bardzo negatywny stosunek wobec SG-1, czy SGA. Nie bez powodu SG-1 wciągnęło mnie od pierwszego sezonu i wytrwałem w tej serii bez względu na gorsze i lepsze momenty. Pamiętam dobrze jak początek siódmego sezonu SG-1 mi się nie podobał, jednocześnie nie raz broniłem Atlantisa [1]. Naprawdę niektóre posty z obrony odcinków SGA, czy SGU – wypisz wymaluj te same słowa. Powtórzę. Ja osoba której to w jakim kierunku poszło SGU się jednak podoba nie uważam SG-1 i SG-A za „pulp” całkowity. Zauważam jednak że świadome i nachalne próbowanie uradowania nas przez producentów w SG-A Lucjuszem nie było dobre.
Realizm formą snobizmu, może i tak. W końcu trudno w uniwersum w którym już wszyscy mówią po angielsku wprowadzać co innego (chociaż zarówno na ten angielski jak i brak tego angielskiego teraz mam swoją teorię o której nieraz mówiłem). Nie może jednak też tak być że idziemy w kierunku bajkowości. Przepraszam za to ciągle przypominanie tego – ale Lucjusz jest tego najlepszym przykładem. Przykładem nudnych odcinków jest też chodzeni Teyli po lesie gdy jej ród zaginął, oraz gdy McKay wpadł w dziurę. Odcinki okropnie te umilała Carter i Keller, ale to nie wystarczy. Ba, odcinek z dziurą z trio w postaci McKay, Carter i Keller to teoretycznie dream-team, no a tu taka porażka. Dyskutowałbym też czy aby pierwsze 2-3 sezony SG-1 były tak strasznie humorystyczne. Owszem było kilka wstawek, ale to nic w porównaniu z tym co potem się działo. Wcześniej to był poważny serial i z taką myślą był robiony. To jest coś o czym mówi potem użytkownik scanning. Na tamten czas po prostu Tauri nie wymiatało w całej galaktyce.
Natomiast przy słowach brak polotu i pomysłowości wobec SGU to wymiękłem. Co takiego nowego miało SG-A, wobec SG-1. SG-U nie jest super realistyczne, jednak jest krokiem w kierunku tego czego chcesz. Formy konfliktu , sposoby i środki rozwiązywania kryzysu są tu lepiej zarysowane.
Jednotorowość akcji. Ja w danej chwil z tej „miazgi” SGU już nie wiem z kim walczymy? Czy z Rush’em i jego samozwańczymi akcjami? Czy z niebieskim jajogłowymi? Czy z Lucjanami? Czy może teraz z tymi nowymi co porwali Telforda? Albo z ich satelitami? Czy właśnie w pierwszym sezonie z Telfordem? Kim są ci potężni obcy co tworzą planety i „ożywiają” dzieci? Co jeszcze odkryją na pokładzie Destiny? Co robił robot? Co naprawił? Czy odbudują kopułę? Odkryli krzesło, badali je, odkryli mostek, Rush go ukrywał? Odkryli jak Destiny się ładuje, motyw z ładowaniem nie raz wykorzystali? Naprawdę, według mnie to w SG-1 było łatwiej o określenie wątku do samego końca nawet w 10 sezonie. Jasno postawiony cel i przeciwnik którego trzeba rozwalić. Ma to swoją zaletę, lubiłem to i ciągle lubie, ale według mnie nie można zarzucać SGU że jest jednotorowe.
Odcinek 200 SG-1 uważam za majstersztyk. [3]
Abosulute, irzucasz tak na lewo prawo, że ktoś nie oglądał SGA i SG-1. Wybacz za taki argument poza dyskusją, ale jak dla mnie dzisiaj zacząłeś się wypowiadać na forum, które było forum SG pierwszy raz od 10 lat). Może jeszcze piwko wypijemy, ale wchodzenie i mówienie na prawo i lewo wszystkim że twoje zdanie jest złe bo pewnie nie oglądałeś jest trochę takie buńczuczne. Dobrze to chyba rozumiesz, bo jakie ja mam prawo Tobie teraz mówić że skoro nic nie pisałeś to też możesz się nie znać na SG-1. Zgodzę się całkowicie co do Twojej opinii o oglądaniu z lektorem, ale… bez przesady w kwestii wyrabiania sobie na tej podstawie opinii o innych fanach. Podejmujesz dyskusję w najmniej istotnym punkcie. Tak! Ci co oglądają serial z lektorem wiele tracą. I to zarówno czy to jest SG-1, czy SG-U i czy cokolwiek innego.
Zaintersowanych odsyłam do źródeł:
[1] http://forum.gwrota....ndpost&p=347641
[2] http://forum.gwrota....62
[3] http://forum.gwrota....ndpost&p=196155
„Zapychacz & wieśniaki” i obrywanie w dziób. Wydaje mi się że wtedy też broniłem Atlantis. To tak jak wtedy w kółko powtarzały się argumenty wieśniaki i zapychacz, tak teraz mamy telenowela i nuda.
Graffi zauważył też jedną rzecz gdzie byli wszyscy fanboy’e SGA gdy też się wylewała fala krytyki. Pozwole sobie zacytować moje wypowiedzi z tamtych czasów:
Cytat
http://forum.gwrota....62
O odcinku Trio
Odzywam się z szeregów osób “pogrążających” samego siebie, „nie szanujących” Stargate oraz oglądających „Mode na Sukces”, „Ranczo” i inne. Cóż, w swoich oczach wydaje mi się że jestem dokładnym przeciwieństwem tego, ale co ja tam wiem…
Rozwinę pewne moja słowa odnośnie samego odcinka. Określiłem łagodnie odcinek „jako nie wysokich lotów” zważając w moim mniemaniu na pewne drobne nie dociągnięcia scenariuszowe. Trzeba tu dodać jednowątkowość odcinka i ograniczoną ilość aktorów z głównej obsady. Odcinek nie wbijał w fotel, ale mimo to spędziłem go ani razu nie denerwując się za bardzo na to co widzę na ekranie, a co więcej humor odcinka trafił do mnie. Ostatecznie jednak ocenę dałbym niską (pewnie 6) i na razie byłby chyba drugi od tyłu za tym odcinkiem co Teyla z Keller chodziły po lesie.
Teraz przypomnę moją kampanię co odcinkową która żadnych efektów nie dała. Ostatnio zacząłem regularnie czytać tutaj dyskusje o odcinkach, oraz komentarze na gwrota. Fascynujące jest to jak grupa ludzi potrafi emanować nienawiścią do całej ekipy produkcyjnej i życzyć anulowania serialu, jednocześnie oglądając ten serial dalej zaprzątając sobie nim czas. Argument że nie ma innego serialu sci-fi do mnie po prostu nie trafia. Gdyby fandom SG mi się nie podobał to zyskał bym tyle czasu na inne rzeczy że nieraz chciałoby się mieć ten komfort. Trudno jednak rzucić serial i na razie nie mam takiego zamiaru. Mnie to co wydarzyło się w całym sezonie czwartym mobilizuje by oglądać dalej i nie mogę się doczekać finału. Pomimo odcinków zwalniających poważnie tempo.
Suma sumarum, wszyscy tutaj chyba tego odcinka nie postrzegają jako coś bardzo dobrego, a nawet dobrego. Chodzi o pewne podejście do całości i sposób argumentowania. Do mnie argumenty: „kupy”, „gówna”, „zapychacz” po prostu nie przemawiają. Recenzje wielu opierają się do jednego zdania, które tymi słowami można streścić.
Miałem okres w SG-1 gdzie wydawało mi się że z tego niżu odcinkowego już się nie wyciągnie. Pierwsza połowa sezonu siódmego. Szczęśliwie okazało się że udało serialowi powrócić się do dynamiki takiej w którym zostałem uraczony rewelacyjnymi odcinkami takimi jak 7x22 czy „Reckoning” i „Threads”.
Jak to teraz przeczytałem to sam byłem w szoku jak wiele zdań można przełożyć z SGA na SGU teraz.
Wtedy tez byłem posądzany o zamiłowanie do telenowel . Trudno. ;p
#157
Napisano 06.01.2011 - |18:13|
Najpierw trzeba wszystkich innych równo ustawić pod ścianą ("wy jesteście snobami"; "macie problem z pojmowaniem rzeczywistości" itp.).
Następnie trzeba, tych ustawionych pod ścianą, sprać po pysku ("ten szczyt głupoty to twój problem", "nic nie rozumiecie" ).
Po czym trzeba siebie samego wywyższyć np. poprzez użyte słownictwo ("świadoma zabawa obecnymi we współczesnym świecie strukturami mitycznymi", "konflikty międzyludzkie przedstawione z durnym afektowaniem" "prekognicja" itd, itp.)
A teraz stoi z boczku i z dumą patrzy jak się prężą i zwijają w ukropie userzy,
tłumacząc się z czegoś czego nie powiedzieli i nie myślą a co im nasz nowy user skutecznie wmówił.
Szkoda czasu na dyskusję z trollem.
Użytkownik psjodko edytował ten post 06.01.2011 - |18:15|
::. GRUPA TARDIS .::
#158
Napisano 06.01.2011 - |18:30|
Masz rację z tą dyskusją i z tym trollem z nordyckiej jaskini. I chyba się tym nie zhańbiłem tym że SGU mi się najbardziej ze wszystkich serii Stargate podoba.O, fajnie sobie nowy user poczynia. Tylko taktyka jakaś znana:
Najpierw trzeba wszystkich innych równo ustawić pod ścianą ("wy jesteście snobami"; "macie problem z pojmowaniem rzeczywistości" itp.).
Następnie trzeba, tych ustawionych pod ścianą, sprać po pysku ("ten szczyt głupoty to twój problem", "nic nie rozumiecie" ).
Po czym trzeba siebie samego wywyższyć np. poprzez użyte słownictwo ("świadoma zabawa obecnymi we współczesnym świecie strukturami mitycznymi", "konflikty międzyludzkie przedstawione z durnym afektowaniem" "prekognicja" itd, itp.)
A teraz stoi z boczku i z dumą patrzy jak się prężą i zwijają w ukropie userzy,
tłumacząc się z czegoś czego nie powiedzieli i nie myślą a co im nasz nowy user skutecznie wmówił.
Szkoda czasu na dyskusję z trollem.
Użytkownik scanning edytował ten post 06.01.2011 - |18:25|
#159
Napisano 06.01.2011 - |20:22|
no to chyba tylko kwestia organizacji... plotki jak to plotki, czy będzie kontynuacja w SGU przekonamy się po emisji drugiej połówki sezonu II...
Co do opłaty przysłowiowego 1$ za odcinek to również bym nie widział jakichś wielkich przeciwwskazań by w ten sposób oglądać.
[/b]
fakt, że filmy kończące raz a dobrze to wszystko przydały by sie na otarcie łez hehe
pozdrawiam
#160
Napisano 06.01.2011 - |21:05|
fanatyczny wyznawca SGU
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych