Odcinek 51 - S03E11 - The Return - Part 2
#121
Napisano 12.03.2007 - |09:03|
Ocenę zaniżam za użycie kryształów z broni, która potem normalnie strzela.
Przyleciało ich 6 osób, zakładam, że mieli z jakieś 10 sztuk broni na Replikatorów, potem wymontowali kryształy a i tak strzelają normalnie.
Plus za to, że z mrożonka nie wyszło i sprytną intrygę z osłonami i ściemnianiem doktorka z ST Voyager.
Minus za tempo odbudowy. Litości, nawet jak rozebrali swój statek to powinno zająć z remontem sterowni więcej niż 24h.
Nie wiem, po co strzelali do napędu gwiezdnego, skoro jak go mieli używać to powinni włączyć tarcze, więc wszystko odbyłoby się zgodnie z planem.
A tak mogli postrzelać do Dedala bez osłon.
#122
Napisano 17.06.2007 - |00:43|
Ocena: 9
foe (małpa) cinet (kropa) pl
#123
Napisano 23.09.2007 - |22:51|
#124
Napisano 24.09.2008 - |12:44|
Ocena: 10/10.
#125
Napisano 27.05.2009 - |17:09|
Plusy
+plan A,B,C,D,E
+Co to był za wybuch?
+plan McKey'a
+ RDA
+Beckett na krześle xD
+Mrożonka :DD
Daje 9\10
Użytkownik baska edytował ten post 27.05.2009 - |17:10|
#126
Napisano 19.07.2017 - |20:48|
Wracamy walczyć o nasz dom! Robimy to w sposób efektowny, sposób nieoczekiwanie cwany i ze sporym humorem którego sporą dawkę zapewnił legendarny O’Neill. Jeden z lepszych odcinków serialu! Jednak tak jak zwykle idę w obronę teraz pójdę trochę w krytykę. Nie zaprzeczam – odcinek oglądało się w końcowym rozrachunku rewelacyjnie Jak bardzo jednak ilość krytycznych opinii ujmie punktów temu odcinkowi?
Tak wiemy, złe SGC wykona na nich egzekucje (-)
Podkręcenia tematu tego jak wszyscy są regulaminowi i jak wykonują rozkazy co do joty w ziemskiej bazie wojskowej odpowiedzialnej za program Gwiezdnych Wrót zaburza trochę tego buńczucznego i solidarnego ducha zespołu ludzi którzy już nie jedno przeżyli. Chciało by się rzecz że przecież SGC to nie IOA, że SGC powinno być przepełnione duchem nie subordynacji SG-1 jak i samego O’Neill’a. Jeszcze gdybyśmy nie znali tych ludzi, nie widzieli co poczynają równolegle do wydarzeń w Atlantis to można by to tłumaczyć zmianą administracji lub naturalnymi zmianami które mogły zajść po jakimś czasie. Jednak tak nie jest! Wstawienie tych wszystkich scen z SGC wystawia generała Landryego na bezwzględnego typowego trepa wojskowego. Nie przecze że proceduralnie może i tak trzeba. Powtarzanie jednak w kółko że takie dostał rozkazy przyprawia o rozpacz do nieba. Dodatkowo zważając na ostateczny przebieg wydarzeń już po odcinku wydarzeniu wskazują na to że wszystko rozeszło się po kościach bez problemowo. Rozumiem że pokazanie tych trzech dodatkowych scen miało dodać dodatkowej dramatyczności ostatecznej scenie gdy dowódca Dedala ma zrównać na koniec Atlantis z ziemią (a właściwie z oceanem). Jednak w mojej opinii kreuje to zupełnie inny obraz SGC w serialu „Atlantis” niż w samym „SG-1”.Dodatkowo jak się z komentarzy dowiadujemy wszystkie te sceny to tak zwane wypełniacze. Zabrakło materiału na odcinek więc musieli go wypełnić takim dogrywkami. Słabo.
Bo aktorzy byli słabi (-)
Rzucającą się w oczy nieścisłością jest fakt że raz drony sterowane przez Replikatory nie lecą za skoczkiem wlatującym do wody, a raz drony sterowane przez Becketa już potrafią się zanurzyć i z sukcesem zniszczyć napęd gwiezdny (oczywiście dodatkowo moment zanurzenia dron jest pokazany, ale już uderzenie w napęd gwiezdny było zbyt kosztowne). Wytłumaczenie istnieje – intencją scenarzystów było to że Replikatory uznały że statek został unieszkodliwiony (tak, przypuszczalnie to miał na myśli Sheppard). Wyraźny lot w dół skoczka może to potwierdzać. Podobno nawet istniała w scenariuszu scena która by przecięła te wątpliwości i została ona nakręcona jednak jak wszystko na to wskazuje - z powodu jakości gry aktorskiej naszych replikatorów musiała ona zostać wycięta. Jednak czy naprawdę nie dało się wykonać jakiejś dogrywanej sceny wyjaśniającej to zdarzenie. Albo chociaż uwiarygodnić fakt pozorowania „rozbicia” wobec widza tym że nasi bohaterowie po zderzeniu z wodą byliby bardziej poobijani, że skoczkiem by trochę pod tą wodą poobracało. Tymczasem zaraz po zanurzeniu Sheppard kontynuuje sobie na luzie konwersacje z O’Neill’em. Robię zarzut co do reżyserii tych momentów i braku umiejętnego zniwelowania tego kontrastu. Bo czy aktorzy byli słabi grający Replikatorów? Osobiście jakoś to mnie strasznie nie raziło. Znaczy delikatnie mówiąc nie były to wyżyny aktorstwa jednak jak na „zrobociałych” przedstawicieli gatunku byli w odbiorze na poziomie znośnym.
Bo RDA musi się bawić (-)
Nie ma co kryć. Rick jest gwiazdeczką. Pierwsze zamysły umiejscawiały Shepparda jako postać która wykona nura do wody by otworzyć przegrodę. Jednak szybko zadanie to oddano jednemu z „najlepszych nurków na świecie” – naszej gwieździe SG-1. Czy źle ostatecznie wyszła cała sekwencja – nie, ale to że tak naprawdę większość tekstów O’Neill’a to czyste nie trzymanie się skryptu a nieraz i historie własnego życia to czysty horror scenarzystów. Dlatego często osobą który zarządza tekstami O’Neill’a w scenariuszu jest ostatecznie Brad Wright któremu jakoś udaje się nadać jakieś minimalne ramy Rick’owi. Co więcej to Rick zarządał by O’Neill wykazał że zrozumiał intrygę skonstruowaną przez drużynę Sheppard’a. Cóż, tak to już mają „gwiazdy” które nawet nie zgodzą się na wywiad dla „Gateworld”.
Woolsey & Jack (+)
Ucinając może w końcu już ta falę negatywności. Tak, humor wniesiony przez O’Neilla w interakcji z Wollsey’em wskazuje po prostu na luźne komentowanie wydarzeń. Nie ma co kryć że większość scen to niemal burzenie „czwartej ściany” która stała się ostatnio (w 2017 roku) popularna i polega na bezpośrednim kontakcie z widzem. To niemal jak Deadpool komentujący scenarzystów i elementy produkcji filmu. Bo czymże jest „przecież siedzę przy tobie cały czas, skąd mam coś więcej wiedzieć”, albo po minięciu kilku sekund O’Neill podkreśla że to element budowania napięcia, czy też w końcu niemal od serca powiedziana kwestia O’Neill’a gdzie wyznaje że „miał być na emeryturze, ale ciężko mu się oderwać od tej społeczności”. Brakuje tylko spojrzenia w kamerę, a mamy tu szczere wyznania odnoszące się do procesu produkcyjnego a nie toku wydarzeń. Nie dość że jest to osobiste, daje wgląd w serial ale także jest śmieszne. Wyobrażacie sobie że jeden z zamysłów był taki że O’Neill miał sam utknąć na Atlantis bez Woolsey’a. Tak naprawdę postać która utyka sama jest problematyczna przy tworzeniu scenariusza, ponieważ wtedy postać musi zacząć rozmawiać sama ze sobą by widz mógł wiedzieć co w ogóle dana postać planuje. Pomijając faktyczne finalne wykorzystanie Wollsey’a przy planie C4 tekst O’Neill’a – „widzisz na coś się przydałeś”… też lekko dotyka tego tematu – że postać ta była potrzebna byśmy nie musieli słyszeć jak albo O’Neill mówi do siebie, albo jak myśli (chociaż odcinek z swoistym dialogiem jak z MacGyvera byłby ciekawy)., albo gdyby O’Neill utknął z innym Pradawnym.
Plan C4 (+)
Jak producenci zauważyli często się sami łapią przy skończeniu odcinka że postacie przedstawiają swój plan a potem go kolejno realizują w trakcie seansu, przez co widz ma często gotowy przebieg i obserwuje tylko jego egzekucje. Tutaj tymczasem co trzeba przyznać dość ładnie i sprytnie nas jak i postać Woolsey’a nabrali na plan „C4”. Bardzo fajny zabieg, połączony z sekwencją wspominkową w finalnym momencie. Oczywiście już w trakcie realizacji fałszywego planu „C4” już coś nam nie grało. Chociażby dlaczego raz używają broni anty-replikatorowej, a raz nasz „Chewie” rzuca się ze swoją giwerą na nich. Wątpliwości jednak takie zawsze występowały i przynajmniej ja nie wgryzałem się w to głębiej. Bardzo ładnie więc nas nabrali.
Efekty (+)
Pomimo wypominanych oszczędnościach przy efektach ataku na hipernapęd trzeba oddać jedno. W tym odcinku jest sporo efektów. Animacja przelotu z unikami pomiędzy kolejnymi budynkami Atlantis widzianymi z tak bliska jest pierwszą taką sekwencją od początku serialu.
Podsumujmy
I co to narzekanie mi da jak ostatecznie odcinek ogląda się rewelacyjnie. Czas mija błyskawicznie, a tylko analizując scena po scenie wykryje że część efektów specjalnych to znowu kopia z innych odcinków. Co z tego jak ponarzekam na gwiazdy jak zapewnia on koniec końców solidną rozrywkę. Są efekty, jest akcja, jest wielkie zwycięstwo, jest humor, jest zaskakujący scenariusz. Nic nie pozostaje jak stwierdzić że to rewelacja i wystawić 9,5/10.
Ciekawostki
- W odcinku pojawił się rzadki moment kiedy wszystkie 6 głównych postaci jest w jednej scenie.
- Twórcy zdają sobie sprawę że „wiele osób” oskarża Stargate o zbytnią lekkość fabuły. Ciekawe kim są ci „wiele osób” i czy mają coś wspólnego z powstaniem SGU i anulowaniem SGA?
- Replikatorzy nazwali nasze „puddle jumper” tak samo jak oryginalnie chciał zrobić to MacKay – GateShip.
- Replikator 1 (David MacInnis) zwany Talus, grał już w SG-1 w odcinku sezonu 9 (Ex Deus Machina), Replikator 2 zwany Cetus (Panou) grał porucznika Fishera w SG-1 w sezonie 10 (The Fourth Horseman)
Ocena Orion Tok’Ra: 9,00/10
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych