Weź i sobie to przeczytaj na spokojnie, czy to nie brzmni jak bzdura? Nie mówię, że piszesz bzdury tylko, że patrząc na to na chłodno tak to brzmi. "Wyspa nie pozwoliła". Nie mogę pojąć dlaczego takie rzeczy (przy czym nie przeczę, że może tak być, w 100% nie można tego obalić wszak różne cuda się tu już działy) wydają się, cytuję, "oczywiste" i się je odhacza jako rozwiązane odrzucając z góry inne, bardziej możliwe rozwiązania. "Wyspa chciała żeby ktoś inny wszedł do samolotu więc Wyspa odebrała na chwilę Locke'owi władzę w nogach". Śniadanie panie Napoleon! I proszę łyknąć swoje tabletki
A może kolega jest Człowiekiem Wiary jak nasz Johnny?
Nie żebym miał coś przeciwko, nawet ewentualnie podziwiam...
Jakkolwiek popieram Twoją misję ironizacyjną to tutaj trochę niepotrzebna (jest tyle innych wątków, które się o nią aż prosi ). Owszem, prawdę piszesz, ale mimo wszystko we wcześniejszych odcinkach jakoś zawsze Vincent się pojawiał na ekranie, niezależnie od tego czy akcja była z nim związana czy niekoniecznie. Dlatego można się było martwić o los psiny i nic nie szkodziło zapytać od czasu do czasu "Gdzie jest Vincent?", a przy okazji wysnuć kolejną nieprawdopodobną historię Zresztą nie tylko tutaj. Na zagramanicznych grupach też się cieszą z powrotu Vincenta
Ależ według mnie jak najbardziej na miejscu! Kurde, to jest pies, który nie mówi po angielsku, nie jest Szarikiem ani Lessie, więc o nim nie trzeba tworzyć ŻADNYCH wątków. Bernard i Rose również pojawiają się jak na receptę, a jednak nie zaginęli [czytaj: nie poszli szukać swojego dwunastego syna, którego zakosili Obcy]. Czsami nie pokazują w ogóle Pana Eko, teraz Claire prawie nie ma - jakby tak chceili pokazywać wszystko to byśmy się doczekali 20-go sezonu, a może nawet zakończenia "Mody Na Sukces".
Jest dla mnie wyjątkowo głupim cieszyć się z powrotu kogoś, kto pojawiał się na plaży okazjonalnie, w międzyczasie zapewne obszczywając lokalne drzewa i krzewy.
BTW - moja misja ironizacyjna powstała bardzo spontanicznie. Po prostu po przeczytaniu niektórych tekstów człowiekowi otwiera się przysłowiowy "nóż w kieszeni" i temu podobne... Pewnie Cię to nie dziwi
pare loli forumowych
-dla was Vincent to wieksza zagadka niz Dharma czy Henry, ciagle mysliscie dlaczego go nie pokazuja, po co mieli by pokazywac go skoro nie jest glowna postacia i nic nam nie powie... oraz teorie pojawia sie Vincet=klopoty, przyszedl do Sawyera i nic sie nie stalo.
-teraz czas na kule ktore ma Locke i ta dziewczynaka - czy to wazne ze takie same sa?? http://sklep.trimed....s/EN630020b.jpg tutaj takie same mozna kupic w polsce... przeciez nie produkuje sie 100000 roznych kul tylko tak samo - podobnei jest z samochodami zawsze sa takie same...
Tutaj jest odpowiedź na mój psi sarkasm [nie mylić z grecką literą 'psi' :hyhy: ], pod którą się podpisuję swoimi odnóżami.
Streszczę to do jednego zdania złożonego: Zajmowanie się pierdołami w celu zapychania forum postami, które ni to przeczytać nie idzie, ni to zrozumieć nie łacno...
Przyszła wreszcie i na mnie kolei.
Nie chciałam wypowiadać się zbyt wcześnie, musiałam wszystko należycie przemyśleć i sklecić z tego coś sensownego.
(...)
Zmierzamy więc w stronę mistycyzmu. Czyżby wyspa to nie był jedynie efekt eksperymentu? A raczej eksperyment się tam rozpoczął na skutek informacji, że wyspa jest kolejnym czakramem ziemi?
Pozwoliłem sobie skrócić cytat, bo i tak pewnie rozwalę stronę...
Bardzo mi się podoba teoria mistyczna z miejscami mocy, ale tylko podoba
Lubię tą tematykę i trochę się nią interesuję. Dlatego też nie wchodzi mi łatwo hipoteza przedstawiona przez Panią Moderator
Być może to wynika z mojej niewiedzy, ale jakoś trudno mi uwierzyć w istnienie tak silnego czakramu, tzn o tak silnej mocy 'uzdrawiającej'. Być może scenariusz zakłada istnienie takiego miejsca, być może jest/było ono pod stałym nadzorem naukowym.
Jednakże w takim razie, całe to zamieszanie, te katastrofy morskie i lotnicze, czarny dym, niedźwiedzie polarne, to wszystko to zwykły pic na wodę!
Hipoteza jest ciekawa, intrygująca i przyjemna, ale dla mnie nie do przełknięcia
Bardziej mi pasuje to co napisał nasz filmoznawca Quentin o Trójkącie Bermudzkim. Jeżeli wyspa jest takim miejscem (a na Ziemi tych miejsc jest kilka), to wtedy rzeczywiście, badania, katastrofy i rzeczy niezwykłe są jak najbardziej na miejscu.
A na koniec dwa razy się niezgodzę
- należy również się cieszyć (mi się to podobało), że wreszcie odcinek był dość mocno realistyczny. Chodzi o to, że rozbitkowie zachowują się wreszcie jak normalni ludzie, którzy przeżyli katastrofę. Wreszcie próbują 'się ratować', zaczynają z sobą rozmawiać. Oczywiście nie muszą sobie mówić np o braku Vincenta, ale raczej znalezienie kolejnych bunkrów na podobno bezludnej wyspie, z pełnym wyposażeniem, lampami, stołem operacyjnym i szatnią jest dość zaskakującą wiadomością.
Jak dla mnie był to jeden z najgorszych odcinków pod względem realizmu. Wszystko było sztuczne, łącznie z entuzjazmem Bernarda. A już właczenie do 'obiegu' jakiś podrzędnych pachołków było wielkim przegieciem.
Skoro przez póltora sezonu olewali skutecznie 'mięso armatnie' [podoba mi się to określenie!] to niech to robią do końca. Przynajmniej żenady nie będzie.
Nie podobalo mi sie w tym odcinku to ,ze przez to,ze wyspa "wyleczyla" chorobe Rose - ta wraz z Bernardem nie beda chcieli jej opuszczac,podobnie jak reszta,ktorych ta wyspa uleczyla.Czyzby nasi bohaterowie nie mieli zamiaru jej opuszczac nawet jesli to bedzie mozliwe? Jesli tworcy chca w taki sposob chca zakonczyc serial to bedzie to klapa na calego.To byla najwieksza wada Błękitnej Laguny 2,przez co zchrzanili ta czesc straszniscie,przez samo zakonczenie.Mam nadzieje,ze tutaj nie popelnia tego bledu
A mi się to właśnie podoba. Cała rzecz w tym, że sporo Zagubionych (a przynajmniej tych pierwszoplanowych) nie chce lub nie ma po co wracać do domu. Jest to jakiś wątek refleksyjny i mi się podoba.
Skrzywiły mu się bo ugryzł przypadkiem pestkę w mango.
Mango mają pestki? A nawet jak nie to na pewno jadają coś, co ma pestki.
Jest jeszcze jedno rozwiązanie. Całkiem możliwe, że to tylko aktor, który gra dentystę!!
Mango mają wielką kosmatą pestkę, która za cholerę nie chce odejść od miąższu i dlatego rozumiem Lostowiczów, którzy mają dość mango
Użytkownik gietek edytował ten post 14.04.2006 - |22:56|