A ja już myślałem, że z Franklina zrobią scenrzyści kogoś na kształt Hybrydy ze statków Cylonów, a tu zonk i zniknął był lub wyparował.
Zdecydujcie się ludzie! Najpierw duża część narzeka że robią z SGU coś niby BSG a teraz chcecie podobnych rozwiązań? Trzeba to zaakceptować a nie narzekać tylko! Po za tym jak już wcześniej wspomniałem Franklin na pewno wróci i to w wielkim stylu.
A czy ja narzekam? Napisałem tylko na szybko, co sobie wyobrażałem w trakcie oglądania. Poza tym ja nigdy nie pisałem, że mnie jakiekolwiek podobieństwa do BSG rażą. Zresztą przy takiej ilości literatury sci-fi oraz filmów i serii ciężko powiedzieć, czy to na pewno BSG...
Z przykrością muszę stwierdzić, że ten odcinek zbyt dobry nie był. Miał swoje chwile, jak na przykład moment połączenia przychodzącego (klimatyczna i budująca napięcie muzyka w tym momencie), ale scenarzyści zepsuli to wszystko perfidnymi błędami, które popełnili.
Błąd 1: Zasięg wrót. Najpierw w serialu mówi się nam, że te wrota są prymitywne i mają bardzo mały zasięg, a teraz po opuszczeniu galaktyki i pokonaniu całkiem sporej odległości ot tak można się połączyć z Destiny. Niestety, to się nie trzyma kupy.
Błąd 2: Szybkość osiągana przez Destiny. Nasza wesoła ekipa jest na statku od jakichś 20 tygodni, co daje 5 miesięcy. Wiemy, że przez cały ten czas podróżowali w obrębie jednej galaktyki. Zakładając, że przez pół roku Destiny jest w stanie przelecieć przez średniej wielkości galaktykę o średnicy 100 tys lat świetlnych, to daje nam to prędkość ok. 200 tys lś. rocznie. W odcinku powiedziano, że brakuje im energii na 50 tys. lś, a zwiększenie wydajności napędu o 5% pozwoli na osiągnięcie celu. Możemy więc założyć, że galaktyka do której lecą znajduje się w odległości ok. 1 mln lś od poprzedniej galaktyki. Prosta matematyka pokazuje, że ich podróż powinna trwać 5 lat. Oczywiście te wyliczenia byłyby niepoprawne, jeśli przyjęlibyśmy że Destiny porusza się szybciej, jednak latając od planety do planety porusza się w różnych kierunkach. Ekrany przedstawiające podróż Destiny pokazują jednak, że statek porusza się po w miarę prostej linii. Także to niestety również nie trzyma się kupy.
Błąd 3: Jakim niby cudem Johansen sabotowała napęd? Było powiedziane, że do pomieszczeń technicznych hipernapędu nie można dostać się bez skafandra. Nie dokonała przeciążenia korzystając z komputerów, bo sterownie są obstawione, a oni i tak nie mają pełnego dostępu do systemów statku. Ale to akurat może wyjaśnią w kolejnych odcinkach.
Błąd 4: Amanda powiedziała Eli, że znała Rusha z SGC kilka lat przed rozpoczęciem projektu Ikar. W odcinku "Human" widzieliśmy jednak, że Jackson werbował Rusha właśnie do tego projektu. Czyli wcześniej nie pracował on dla SGC.
Na minus zasługują też moim zdaniem sceny na Ziemi. Rozumiem, jeśli te fragmenty odcinków mają pokazywać postaci z innej strony i tłumaczyć ich zachowanie. Ale w tym epizodzie jak dla mnie nie dowiedzieliśmy się NICZEGO nowego o Camile. Było tylko lesbijskie przymilanie się i pokazywanie trudu życia ludzi z paraliżem. Ale co to wniosło do fabuły?
6/10 Szkoda, bo odcinek miał potencjał.
jakim cudem stateczki obcych wyszły od strony tej 2 galaktyki skoro pewnie leciały od strony galaktyki z której przeznaczenie wyleciało właśnie!
Galarety znały kurs lotu Destiny. Problem w tym, że nie wiedzieli, w którym momencie wyszli z FTL. Widocznie polecieli trochę za daleko i wrócili.
PS. Znalazłem chyba kolejny błąd scenarzystów - ktoś tam wcześniej wspomniał, że galaktyka,z której Destiny wyleciało nazywa się Galaktyką Sombrero. Teraz statek zmierza do galaktyki Messier 81.
W widzialnym Wszechświecie jest ponad 100 miliardów galaktyk. Jesteś pewien, że potrafisz określić, o której galaktyce mówimy na podstawie obrazka? Scenarzyści stwierdzili pewnie, że galaktyka Sombrero wygląda fajnie i wsadzili ją do serialu. Nie ma co tutaj doszukiwać się piątego dna w każdym ujęciu. To nie LOST. Poza tym, podane przez kogoś odległości do Sombrero nie pasują do tego co wielokrotnie było mówione w serialu. Oni są "miliardy lat świetlnych o Ziemi", są "na drugim krańcu Wszechświata". W rzeczywistości serialowej 30 mln lś to mała odległość, która pozwalałaby na ratunek Dedalem.
Taka jest mniej więcej moja reakcja po tym odcinku. No, może jeszcze:
hmm?
Hmmm?!
Hmmm!!??!?
WTF?!?!
A więc tak, hmm.
Przede wszystkim początek był niczego sobie z tego względu, że Young nam się rozpada. Widać, że jest przybity-do tej pory prezentował się jako oddany służbista, typ ojcowski, teraz sam już nie wie co robić i najchętniej pewnie chciałby by wszyscy zostawili go w spokoju. Nawet ryja mu się nie chce ogolić, co w przypadku oficera jest jakimś znakiem załamki (OK, dla mnie to dziwne, bo to oznacza że mam załamkę przez cały czas, ale nie jestem military guy
Postacie main cast zostały odsunięte tym razem na bok, robiąc miejsce-po raz kolejny-dla Rusha oraz tej całej "Mandy" oraz Das Asian Pinden z która zamieniła się miejscami. reszta bohaterów pokazywała się, była obecna, kontynuowała ze tak powiem "siebie" z poprzednich odcinków, ale nie było czasu na to by coś wokół nich się działo-i w sumie chyba dobrze.
Los tymczasem nie oszczędza biednej załogi Destiny, wręcz przeciwnie. Zgodnie z starym zwyczajem SGversum nie wystarczy jeden problem, powinno być ich kilka na raz, bo inaczej to nuuuda ( co nam maniakalnie przypominali niektórzy przy odcinkach zajmujących się jednym problemem na raz, takich jak "Water"). Tutaj nudy nie było-problemy zbiegły się z rozwiazaniem kilku wątków.
Zacznijmy od pierdoły, czyli robocika do napraw. Już kilka tygodni temu zgadliśmy, że właśnie do tego posłuży, była to najlogiczniejsza konkluzja i z tego co się orientuję najczęściej wnioskowana także na forach zagranicznych. A wiec zero zaskoczenia, za to konsekwencja. Jeden zero dla SGU, ciapuchy malkontenckie zero.
Osobiście jednak odrzucałem taką możliwość, bo była zbyt oczywista i prosta. Dla mnie więc ten element to lekkie rozczarowanie.
Następnie mamy motyw z facetem co był na krześle-Jak Mu Tam. Mniej więcej zrobił to, co chciałem by zrobił ten biały redneckowaty łysol-psychol z pierwszej połowy sezonu, czyli usiadł na krześle i odwalił jakąś manianę. Tylko że ja chciałem, by to przysporzyło wszystkim problemów i by zaliczono kryzys, tymczasem tu otrzymaliśmy ratunek w ostatniej chwili. Może być, tym bardziej że na końcu gościu tajemniczo znika. Więc ogólnie na plus. SGU jeden, malkontenckie flety zero ("zapomnieli! fuszerka! Gdzie on jest!?" itp bełkoty).
Obawiam się tu jednak jednego-że zrobią jakaś głupotę w stylu "Jestem teraz w komputerze, muahahaha" w najbardziej prymitywny z możliwych sposobów, nawiązując do bzdurnych teorii funkcjonalizmu. Jeśli tak, to SGU będzie ssało pałkę jak programy Kazimiery Szczuki:
Co było w tym naprawdę ciekawe to to, że doktorek "uruchomił się" jak usiadł na krześle. Tak jakby był już tylko świadomym, rozumnym interfejsem dla głupiego komputera Destiny. Powiedziałbym, że nietypowa fuzja. Jeśli już mamy tu robić jakieś "mind uploadingi" to wolałbym by Destiny wzbogaciło się o zawartość łba doktorka i polepszyło swój program, ale nie żeby powtarzano brednie z Caprici na ten temat, bo się porzygam i chyba przestanę oglądać ten serial, bo głupot oglądać mi czasu szkoda.
No i ostatni motyw to powrót Elliego, Chloe i Scotta. Jeśli się temu na zimno przyjrzeć, ma to sens i tego należało się spodziewać po tym jak Destiny na samym początku podróży wykrzaczyło się dzięki tytułowemu sabotażowi. Dlatego adres Destiny pojawił się z powrotem na tym śmiesznym iPhonie (choć osobiście uznają motyw komunikujących się Wrót i innych urządzeń tego typu za porażkę koncepcyjną, ale to już stało się wiele lat temu i nic się z tym zrobić nie da). Niestety, po podwójnym zaskoczeniu w poprzednich odcinkach, kiedy zostawiono ich z tyłu bez szans na powrót i wszystkim dwukrotnie kopary po tym opadały, oczekiwania wzrosły mocno. Stąd obecne rozwiązanie in minus mimo jego nienagannej logiki i oczywistości. Spodziewaliśmy się czegoś innego, otrzymaliśmy to, co zawsze i to było rozczarowujące. Niestety, tutaj malkontenckie fagoty jeden, SGU zero.
W tym odcinku mieliśmy też-nareszcie-kamienie użyte do sabotażu, coś co postulowałem kilka miesięcy temu (chyba docinek "Home") w odpowiedzi na utyskiwania "po co to". Teraz wiecie-by można było przerzucać rozlicznych agentów na pokład Destiny. Sądzę, że w ten sposób wątek Lucian nabierze sensu, bo ich ludzie mogą przeniknąć na Destiny.
Ofiarą tego wątku pada pani Jamesówna i jej niesamowite piersi w które uwierzyć ciągle nie mogę. Nie wierzę w to, że jej dwa atuty nie były brane pod uwagę w castingu i nie wierzę, że nie są sztucznie i celowo eksponowane.
Ponownie jednak malkontenci zero, SGU jeden.
Na osobny akapit zasługuje bimbrownictwo na Destiny. Ktoś chyba w poprzednim odcinku naśmiewał się, że jeszcze nie jest tak, że idąc tropem BSG w SGU nikt nie pędzi bimbru. A tu-sru. Mają bimber. Aż chce się puścić ten filmik:
Bimbru na święta nie będzie! Prawdziwie czarny dzień dla trucicieli.
Zaraz będą tam potrzebowali izby wytrzeźwień. Ciekawe tylko, czy milionowy klient dostanie nagrody, jak ten: http://www.youtube.com/watch?v=AQvZ3kr-6Hg
Ale punktem głównym odcinka był jednak body swaping między Asian Pinda a "Mandy". Jak zwykle całość motywu była obrzydliwa w każdym swoim podtekście i, mówiąc z angielska just fackin' wrong. Jedyny plus to to, że w przeciwieństwie do poprzednich odwiedzin "in da lesbos hauz" nie było niczego większego niż pocałunek w czółko. Doprawdy, sposób w jaki wykorzystywane są ciała innych ludzi jest obrzydliwy i nieetyczny. Zasadą ogólnospołecznej tolerancji jest, że nikogo nie obchodzi co robi drugi człowiek ze sobą i swoim życiem póki to nie wpływ na życie drugiej osoby. Tutaj to jest złamane w przewrotny sposób-nie do pojęcie jest dla mnie całe to cholerstwo "To nieważne jak wyglądam, ważne że to JA". A [beeep] prawda.
Do tego dorzucono jeszcze to pomieszanie z poplątaniem jeśli chodzi o związki międzyludzkie-w tym homoseksualne. Widać, że [beeep]e (nomen omen) lobby gejowskie w Hollywood całkiem zniszczyło już zdrowy rozsądek. Przecież w SGU to nie jest związek między dwoma osobami homoseksualnymi, tylko między jedną homoseksualną a drugą heteroseksualną, tylko z tymczasowo załadowaną osobowością osoby homoseksualnej (przy czym sposób w jaki zachodzą awarie przy wchodzeniu/wychodzeniu do FTL każą sądzić, że dane świadomości są w jakiś sposób tłumione). W ten sposób próbuje się nam wmówić, że wszystko jest "AWWW RIGHT", ale nie-nie jest. Może panom twórcom wydaje się, że jak nie ma zapuszczania szczupaka do groty nestle tylko takie tam pocieranie się udami to wszystko jest OK, ale tak nie jest. Chyba, że chcieli szokować i prowokować-ale wtedy to są cienkimi jeżami, bo trzeba było zasadzić drugie Brockeback Mountain. Ale widać nawet dla ich postępowych umysłów rodem z Kalifornii jest to za dużo.
W życiu nie podpisałbym papierka który pozwala na wyczynianie czego się chce z moim ciałem i jest dla mnie nie do pojęcia jakim zboczeńcem trzeba być by uważać że migdalenie się z osobą wyglądającą inaczej, ale np. mającą umysł czyjegoś męża/żony/kochanki/ka jest OK. To jakiś chory fetish fuel, brakuje tylko jeszcze tego by przeprowadzano modyfikacje genetyczną czyjegoś ciała, zrobiono połączenie i ta osoba obudziłaby się jako płeć przeciwna (gender bender) i do tego furry. Łata fak, po prostu mam dosyć tego syfu.
Na tym tle przeżycia bohaterek pod tytułem "wróciłam jako paralityczka" w ogóle mnie nie ruszały i nie było dla nich żadnego zrozumienia, zastąpiło je poczucie obłudy, koniunkturalności, taniości (Les-Yay!). Do tego Rush i jego migdalenie się z niby-Mandy a tak naprawdę z Camile zachowującą się dziwnie. Przecież to uberchore.
jedyny plus tej sytuacji to to, że kiedyś narzekano ze na destiny nie są sprowadzani specjaliści przez kamienie. Tymczasem jest to już chyba druga taka sytuacja. Malkontenci zero, SGU jeden. Niestety, tanie, szpetne pseudo-romansidło-> malkontenci jeden, SGU zero. Bilans-zero.
Z małych rzeczy zwrócić można uwagę na głupotę z jedno-przedziałowym promem bez śluzy powietrznej czy fakt, ze aby scena była ładna i czytelna galaktyki są zbyt jasne, zbite, pikne i bardzo blisko siebie. Sorki, ale tak naprawdę to są one mgliste i przyciemnione.
Ogólnie to gdyby nie ten wątpliwy etycznie wątek to całość byłaby całkiem całkiem na osiem co najmniej. Body swaping jednak nabiera coraz gorszego tonu i to zepsuło mi epizod. dlatego z ledwością 7/10, powinno być jednak 6.5. Niestety lenie tu urzędują w administracji, więc takiej oceny wstawić nie można
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 11.05.2010 - |12:57|
2
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung
Ktoś wspominał że stracili moc na osłonach i strzelaniu. Chce przypomnieć że 5% wystarczało im by dolecieć do celu i to że z wywalenia nie sprawnego modułu było 5% + zmiana w systemie kolejne 5-6%
Co do galaktyk, nie jednemu psu burek ;]
No i Amanda muszę powiedzieć że aktorka mi się spodobała, jej gra, postać. Naprawdę świetne to było jak chociaż jadła jadła ten owoc.
Wyszło tylko w tamtym punkcie na zero. SGU prowadzi, co jest mi w to mi graj piękny cyganie, bo dostarcza małej schadenfreude w związku z przegraną fletów, to jest chciałem napisać "malkontentów".
0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung
Chodzi o to jak to dziadzienie jest przedstawione, w jakiej formie. Ja tu widzę BSG. Całe SGU to nauka na BSG i jego wierne powtarzanie z sowim "wsadem". Całe technikalia wzięto z BSG i powtórzono tutaj. Ruchy kamery, jakość obrazu, sposób filmowania, typ ujęć, podejście do muzyki, dialogów, sposobu kreowania postaci. Pod tym względem nie ocalało niemal nic z starego SG, a to co ocalało często gryzie się z nowym (jak np. humor). nie wiem, czmeu aż tak postanowiono kopiować BSG, nawet nieświadomie, dlaczego nie użyto tego, co było w porządku w poprzednich serialach, jak czyste, dynamiczne ruchy kamerą-zamiast tego mamy tą cholerną, żygaczną trzęsawkę i wciskanie kamery w czyjś odbyt byleby tylko było jak najbardziej niestandardowe ujęcie.
0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung
Oczywiście SGU jest wzorowane na BSG i nie mam zamiaru temu zaprzeczać. Sami twórcy dopiero zapowiadając nowy serial ze stajni Stargate mówili o tym, że chcą zrobić coś w stylu BSG. To jest zupełnie świadome działanie, a nie przypadek. Stąd mamy choćby ten sposób kręcenia zdjęć. Mi tam szczerze powiedziawszy "trzęsiawka" kamery nie przeszkadza. Powiem więcej, nawet mi się podoba!
Chodziło mi po prostu o sam motyw "nie golę się = kalka z BSG", który jest moim zdaniem nadużyciem. W filmach (i w życiu ) często można zauważyć relacje przyczynowo-skutkowe typu "rzuciła mnie dziewczyna --> wpadam w depresję --> nie golę się", "stłukłem szklankę --> wpadam w depresję --> nie golę się", "sam z siebie wpadam w depresję --> nie golę się". Równie dobrze można powiedzieć, że to BSG zerżnęło ten motyw z innych produkcji.
wielki minus odcinka: chloe żyje. powinna skończyć jak dr weir.
poza tym -- jakoś mnie to sgu nie emocjonuje. znaczy się, zakochałam się z odcinku z rushem. i generalnie to rush, chinka i tj są postaciami, dla których co tydzień dzielnie spędzam godzinę obmyślając morderstwo chloe i eliego.
w tym odcinku urzekła mnie prostota motywu zamiany ciała z osobą niepełnoprawną -- do tej pory było to w sg takie tabu, tj. nawet z machello nie było tak źle. znaczy się, w sg nie pokazywało się takiej niepełnosprawności, o.
motyw z wyparowaniem tego typa na krześle -- przegięcie.
6.5/10
ps. już wiem, dlaczego kocham to forum -- to dzięki postom sakramentosa o/
Użytkownik katja edytował ten post 13.05.2010 - |04:22|
Mnie najbardziej razi z jaka predkoscia podróżuje Destiny, bo najwyrazniej jest ona masakrycznie duza.
To ze statek lata po Drodze Mlecznej od baaardzo dawna jestem w stanie zrozumiec, ale to ze wlasnie leci do innej galaktyki to juz lekka przesada.
Przeciez nasza galaktyka ma srednice okolo 100.000 lat swietlnych a do najblizszej galaktyki (Andromeda) jest ponad 2,5 miliona lat swietlnych.
Ciekawe czy w nastepnym odcinku Destiny juz doleci na miejsce, bo jak tak to bedzie mega epic fail
Destiny jest w galaktyce w c**ja daleko stąd ...
Jak nie wiedziałeś to sobie wszystkie odcinki (głównie 3 pierwsze) obejrzyj z NAPISAMI !
Tyle ode mnie
0
Niema to jak zainteresować się astrofizyką, fizyką teoretyczną, programowaniem i mechaniką kwantową ... przez McKaya
Chyba za dużo czasu spędziłem przy SG:A ...
Piszesz takie bzdury, jakbyś SGU po prostu nie oglądał. Nawet tego wątku nie czytałeś. Chyba nie wiadomo tak naprawdę, czy Destiny kiedykolwiek było w Drodze Mlecznej, ale teraz to go na pewno tam nie ma. Od poczatku lata po różnych galaktykach. Oglądaj z napisami.
Część z was Pojechała chłopakowi po ambicji pośrednio bądż bezpośrednio ; a wystarczyło mu tylko wytłumaczyć, przytoczyć fakty z poprzednich odcinków, może po prostu nie wie, lub skojarzył fakty z innymi odcinkami serii Stargate, ale to nie znaczy i nie usprawiedliwia was żebyście odnosili się do innych w ten sposób, może pokazalibyście trochę ludzkiej twarzy z waszej strony czasami, albo chociaż przestali krytykować innych na tym forum a zaczeli krytykować badż chwalić to co ważne czyli seriale dla których tu jesteście.