- Jedyny sensowny fragment odcinka to spotkanie z panią Hawking i jej wyjaśnienia. Ale jeśli powinno być naprawdę "metafizycznie", to bardziej pasowałby do "tajemnej energii special miejsca" Isaac z wahadełkiem radiestezyjym w łapie, a nie kolejna stacja Dharmy. Tak to mamy rzeczywiście technobełkot, jak napisał ktoś powyżej. No ale prawdziwą metafizykę i prawdziwych "special" ludzi (Walt!) twórcy mają od pewnego czasu tam, gdzie kończa się plecy, serwując total kaszanę. Dlatego nie spodziewam się, że ten wątek w ogóle kiedykolwiek zostanie rozwinięty czy dokończony. Olewka totalna, bo ważniejsze są buciki Christiana. Przez poprzednie odcinki mega-ważny był Aaron, teraz jakoś nikomu nie przeszkadza, że nie ma go w samolocie?
- Właśnie - po 04x10 myślałam, że nie dostaniemy kolejnych bezsensownych wątków, niestety, zawiodłam się. Był wyrostek robaczkowy Jacka, teraz super ważne są buty Christiana. Co będzie następne? Barchanowe majty babci Jacka? W tej roli Joan Collins, bo skoro ściągamy z "Herosów" podróże w czasie, to i jakąś gwiazdę "Dynastii" też by wypadało zatrudnić, wzorem "oryginału".
- Jeśli rzeczywiście ma być odwzorowanie lotu 815, to co na pokładzie robi Ben? A pilotem 815 był Seth Norris, więc co to ma być? Ewidentnie wygląda to na próbę zmiany tego, co się stało. Frank miał być pilotem, ale nie był, więc po co kolejny lot, w którym on będzie siedział za sterami? Rozwiązanie będące ewidentnym idiotyzmem, że aż oczy bolą, gdy się to widzi. Jedyna pozytywna strona tego rozwiązania polega na tym, że Frank dużo lepiej wygląda w stroju pilota, a nie jak zapuszczony menel. Ale chyba nie dyskutujemy tu o tym, czy Jeff Fahey lepiej wygląda z brodą czy bez
- Podróże w czasie - przecież w poprzednich sezonach twórcy sami się od nich odżegnywali, gdy pojawiały się w spekulacjach fanów. I co? Nie będziemy poprawiać historii? No nie wiem, bo już w poprzednich odcinkach było mówione o "drugiej szansie". Wyjątkowy Desmond przecież może poprawiać przeszłość (to powiedział Dan) i wyspa go potrzebuje (z tego odcinka) - więc to oznacza jedno - Othersi chcą zmian w przeszłości. I potrzebują do tego odpowiednich ludzi. Jeśli ktoś tego nie widzi, że kroi się nam powtórka z "Herosów", i "4400" to sorry.
Freeman2501
Dla mnie pomysł, że rozbitkowie pracowali w Dharmie w latach 70. jest po prostu absurdalny z fabularnego punktu widzenia. Herosi za takie rzeczy już dawno zostali zmieszani z błotem (do tego stopnia, że twórcy sami za to przepraszali) i balansują na krawędzi, natomiast w Loście to jest super fajne.
Dla mnie też jest to idiotyzm nie do przyjęcia, ale najwyraźniej jesteśmy w mniejszości. A jedyny kontrargument drugiej strony to: Nie podoba się, nie oglądaj. Żałosne.
Jin w garniturku Dharmy, jadący nowym busem jest niestety dowodem, że najwyraźniej jednak pooglądamy sobie Rozbitków w różowych latach 70-tych, razem z Dharmą. I to niezależnie od tego, czy będą tam pracować, czy stać i dłubać w nosie. Obym się myliła.
- Othersi przejęli stacje na wyspie, przejęli "okno" na wyspę (Stacja Lamppost) - przez 12 lat nikt się nie skapował, co się stało? Sponsorzy Dharmy nie interesują się, na co poszła ich forsa? Mają w tyłku wyniki badań, które miały być tam prowadzone? Przepraszam bardzo, ale do końca serialu zostało niewiele odcinków i wypadałoby zacząć to wyjaśniać. Bo potem się to skończy tym, że po finale sezonu 6 usłyszymy od twórców, że "od tego to było TLE"! Zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu mam obawy, że Alvara Hanso czy DeGrootów w ogóle w serialu nie zobaczymy. Bo najważniejsze są żenujące debilizmy o Shepard's klan, czego dowodem niniejszy odcinek.
- Dzień wcześniej Gruby ląduje w areszcie, dziś wykupuje cały lot? Człowiek, będący byłym pacjentem psychiatryka, który się przyznał do zabicia paru osób? Sorry, ale nawet Scofield & Co. tak szybko nie zrywali się z pudła. A sporo fanów Lost wyśmiewało PB ile wlezie
- Tak a'propos PB właśnie - jeśli Locke rzeczywiście zmartwychwstanie i będzie człowiekiem, a nie duchem-zjawą-zombie jak Christian, fani PB powinni pęknąć ze śmiechu. Wyśmialiśmy brakującą głowę Sary w PB? To twórcy Lost zaserwowali nam jeszcze gorszy pasztet. I niestety obawiam się, że może się tak stać, bo pogadanka Bena o zmartwychwstaniu i apostole Tomaszu raczej nie była wsadzona, tylko po to, by zapchać parę minut.
Muszę Was zmartwić, ale na rozwiązanie zdecydowanej większości, a przynajmniej tych najważniejszych jak: dymek, czteropalczasty posąg, wędrówki w przestrzeni i czasie i ich następstwa, Richard Alpert, duchy, szepty, Jacob itd. (pod warunkiem, że właśnie te są najważniejsze) dostaniemy odpowiedzi pewnie dopiero w finale 6 sezonu.
Dostaniemy odpowiedzi panie kuruku, jak do tego czasu będzie miał kto oglądać ten serial.
Pierwsze pytanie które mi sie nasuwa po obejrzeniu tego odcinka i przeczytaniu Waszych postów- gdzie jest Jonasz?
MAF - czytam wypowiedzi Jonasza też na forach innych seriali. Koleś ma najwyraźniej jedną zasadę: nie komentuje ewidentnych bzdur.
Zupełnie nie wiem w jaką stronę zmierza teraz serial. Do czego będą dążyć bohaterowie, co będą chcieli osiągnąć? Widzicie tutaj jakiś główny zarys fabularny? Ja niestety nie bardzo - pierwszy raz od początku Lost. Nie widzę również żadnego pomysłu na spektakularny finał sezonu. Do tej pory zawsze dostawaliśmy coś ekstra (przynajmniej według mnie), a to co się wydarzy na koniec można było wywnioskować z fabuły poszczególnych odcinków. Tym razem tego brakuje.
Problem panie baku w tym, że mam wrażenie, iż wątek Rozbitków został po prostu najzwyczajniej w świecie wyczerpany i nie ma już co pokazać we flashbackach z ich "bieżącego" życia. No to trzeba wcisnąć widzom "nowatorski pomysł" i pokazać bzdurę, że nasi bohaterowie byli na wyspie w latach 70-tych.
Słowo Lost oznacza chyba w tym momencie kierunek, w któym zmierza serial i pomysły twórców, którzy są ewidentnie lost.
Czekam na odcinek, który przywróci moją wiarę w ten serial, że to naprawdę do czegoś zmierza, bo na razie jest debilna sieczka.