Finał sezonu można określić w 3 literach – jedno, wielkie WTF!? Twórcy żonglowali emocjami jak się tylko da. Kolejny raz pan o nazwisku Emerson okazał się aktorem zasługującym na Złotego Globa, albo najlepiej diamentowego
Ben rządzi – w przenośni i dosłownie. Mega mistrz manipulacji, władzy i ciemnych mocy… Aktorzy grający postacie Sun, Jack’a, Locke’a – wszyscy świetnie się spisali. Nie brakowało też humoru. Konwersacje Ben-Locke – absolutnie genialne, mimika twarzy Ben’a – bezcenna. Wracając do fabuły – wiadomo było, że jak ktoś umieszcza w serialu taki ładunek wybuchowy – będzie BUM. I było BUM, szkoda tylko, że nasz Koreańczyk postanowił (cholera wie po co) pobyć sobie przy bombce chwilkę dłużej, ale nie powiem – scena rozłączenia Sun i Jin’a była… co najmniej wstrząsająca… Świetna walka Sayid’a z Rambo. Mogli jednak wpaść na pomysł, że Rambo ma kamizelkę. Rewelacyjnie ucharakteryzowali (albo to był inny aktor) Walt’a. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Scena ostatniej rozmowy Jack-Locke-Ben (przed zjechaniem windą) – majstersztyk. Filmik Dharmy – całkiem, całkiem, szkoda, że go do końca nie widzieliśmy. Skaczący do wody Sawyer – dobre, robiło wrażenie. Charlotte urodzona na wyspie!? Niezłe… Krótko mówiąc – wyspę badano i podróżowano z niej/na nią. Scena Widmore-Sun – inspirująca… Rysio i jego brygada – no ciekawe, czym się będą dzielić (jaką wiedzą) przez następne 2 sezony… a pewnie zanim się dowiemy konkretów trochę potrwa. Scena przesunięcia wyspy – ciekawa, powiedziałbym – dejavu… Jack – ostro wkręcił się w poczucie winy, a Locke udowodnił mu, że cuda istnieją… Rozczulająca scena spotkania Penny/Des. Spotkanie Jack-Ben przy trumnie Locke’a – mocne, bardzo mocne… Podejrzewam, że wszyscy wrócą na wyspę – to raczej… pewne. Można się było domyślić kto jest w trumnie, aczkolwiek samo zobaczenie w niej Locke’a robiło wrażenie… Miałem duże oczekiwania w stosunku do finału – nie powiem, ale przyznam - był dobry… nawet bardzo. Najciekawsze w tym wszystkim to podróże w czasie. Na jednej ze stron www znalazłem wywiad z mężczyzną, który tak opowiada o podróżach w czasoprzestrzeni:
„PC:Czy moze pan cos powiedziec o petlach czasu?
HD: Dobrze. [Długa przerwa] W przypadku pętli czasu chodzi o to, że jest wiele równoleglych linii czasu, wiele odgalezien. Nie ma paradoksów. [Rysuje schemat.] Jesli ktos cofnie sie w czasie i zabije swojego dziadka-to ten paradoks, o którym wszyscy mówia - nie wystapi zaden paradoks. Kiedy cofa sie w czasie i zmienia przeszlosc, tworzy sie odrebna linie czasu, która stanowi nowe odgalezienie pierwotnej linii czasu. Na tej linii czasu ten ktos nie urodzi sie i nie bedzie istnial i w tym wzgledzie ten paradoks jest prawdziwy. Rozumieja panowie? Ale na tej linii czasu, na której ten ktos znajduje sie tutaj i teraz, istnieje i kontynuuje swoje istnienie. Nie ma paradoksu [dziadka]. To proste. Rozumieja panowie? Mamy do czynienia z róznymi odgalezieniami, swego rodzaju drzewem czasu. Zadne prawa nie zostaja naruszone. Wszystkie przyszle wydarzenia sa tylko mozliwosciami, nie sa pewnoscia. To wazne rozróznienie. To wszystko, co moge panom na ten temat powiedziec.”
Inspirujące...
Użytkownik Odnaleziony edytował ten post 01.06.2008 - |15:56|