A teraz mi powiedz "Działo" jakie doświadczenie ma Mitchel ? Czy on pilotażował kiedykolwiek coś większego od zwykłego myśliwca ? Np: X-304 Odyseja? lub Hatak'a ?
Nie wiem tego ja, ani Ty „komarze”... Przypuszczam, że nigdy się tego nie dowiemy... Chyba, że jakiś producent uraczy nas zupełnie nowym serialem rozgrywającemu się w świecie SG, który przez 100 sezonów będzie prowadził nas przez życie naszego dzielnego wojaka... Minuta po minucie, wraz ze wszelkim szczegółami...
Mógłbym nawet zgodzić się z twoimi argumentami... Jednak raz jeszcze powołam się na przykłady z życia, a nawet i z historii...
O ile dobrze pamiętam to Niemcy jako pierwsi podczas II wojny światowej, szkolili załogi bąblowców, okrętów, oraz pojazdów naziemnych w taki sposób by mogli oni w razie potrzeby zastąpić, każdego członka załogi.
Procedury takie stosuje się obecnie także i w Siłach Zbrojnych USA oraz NASA.
Idąc dalej, po zakończeniu podstawowego szkolenia w USARMY każdy żółtodziób musi być biegły w obsłudze wszelkiej broni, jaką wedle specyfiki jego przyszłych zadań może się spotkać...
Nie widzę tutaj teoretycznie żadnych przeszkód by przenieść tego typu praktyki w przyszłości na "statki kosmiczne". W razie utraty sternika (poparzenia iskierkami), najlepszym kandydatem do tego by go zastąpić jest inny pilot, a z tego, co zdążyłem zaobserwować kilku myśliwców po pokładzie sobie hasa... Co więcej w SGA zdarzyła się już sytuacja gdzie Sheppard (pilot śmigłowca, myśliwca, "jumpera", "darta" i pewnie jeszcze latającego dywanu) wskoczył na miejsce sternika Dedala...
Jak już wyżej pisałem nie znamy dokładnej biografii oraz planu dnia Mitchell... Nie wiemy czy uczestniczył w naturalnych dla pilota wojskowego kursach doszkalających - oraz przedłużających uprawnienia. Na "chłopski rozum" specyfika pracy dla SGC wymagałby chyba poświęcenia chwili czasu na przećwiczenie kilku manewrów chociażby w symulatorze... nigdy nie wiadomo co się może w „akcji wydarzyć”.
W takim świecie, jakim występują nasi „ulubieńcy” wiedza i umiejętności mogą stanowić granicę pomiędzy życiem a śmiercią… nie tylko załogi, ale i całej planety,(toooo mi się napisałooo, dałem się wciągnąć i przez chwile zapomniałem, że to tylko serial…)
Tak, więc z całym szacunkiem sam możesz „komarze” kiedyś uczestniczyć w jakiś kursie, niestety może to być raczej kurs dotyczący wdrażania jakiegoś programu „pilotażowego” (co sam mi zasugerowałeś, spostrzegawczy wiedzą dlaczego), a nie pilotażu okrętu gwiezdego (choć tego bym ci życzył)…
Pozdrawiam i do zobaczenia na kursie prawa jazdy C1+E – w końcu nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć…
PS Jeśli ktoś te moje wypociny i pseudonaukowy bełkot przeczytał to podziwiam mi by się nie chciało…
Użytkownik Działo edytował ten post 23.07.2006 - |02:26|