Czyli jest tak jak napisałem jedno faworyzujesz drugie ganisz wedle uznania czyli twoja opinia nie jest obiektywna. Co do takiego podejścia to mówiłeś że ile masz lat? Bo czuję że ta dyskusja mija sie z celem a twoje argumenty zaczynają przypominać wywody 12-latka.
Najwidoczniej masz kłopoty z rozumieniem tekstu czytanego, jeśli dalej nie pojmujesz czym różni się jedno od drugiego.
Łopatologia dla 12-latka - we Friendsach jeśli już są to niedostatki zamykają się w samych niedostatkach, nie wpływają ani na odbiór postaci, ani na ich relacje, ani na rzeczywistość świata przedstawionego, czego nie można powiedzieć o tym co się dzieje w SG:A. W dużej mierze wynika to z samej formuły serialu (tak: możesz go traktować jako serial z istoty z ograniczoną odpowiedzialnością). A jeśli jeszcze nie dorozumiałeś to napisałem również, iż SG:A niedomaga według mnie jako całość i większość epizodów, a nie ten jeden, więc nawet nie jest to - póki co - chwilowy spadek formy, co wziąłeś za podstawę swojej "argumentacji".
Śmiało dalej szukaj pozornych sprzeczności w moim tekście - prawdziwych, a znaczących nie znajdziesz. Zrównywanie twierdzeń typu: "mniej udane gagi", "mniej udana akcja" po tym co napisałem, a nawet w ogóle jest żałosne. Jeśli coś doprecyzowałem w kolejnym poście to nie oznacza, że tłumaczę się jak dziecko, a tyle, że coś doprecyzowuję bo wcześniej wyraziłem się nieprecyzyjnie, co jest nie do uniknięcia w języku naturalnym i tak krótkich wypowiedziach (dziecko - wyobraź sobie, tłumaczy się w sposób sprzeczny, a nie znoszący pozorne sprzeczności). I choć w obu tych stwierdzeniach wydaje się, że scenarzyści zaprzeczyli swoim koncepcjom to nie jest to równoznaczne przede wszystkim:
- co do stopnia - w Friendsach gagi bywają słabsze, ale nie żałosne, położenie w ten sposób rozwiązania akcji jak w tym epizodzie jest żałosne
- co do natężenia - w Friendsach zdarzają się okresy słabości, w SG:A zdarzają się epizody trochę powyżej w większości niskiej normy
- co do konsekwencji - jak już mówiłem słabszy gag zamyka się w sobie i nie ma większych konsekwencji poza tym, że twórcom nie można wybaczyć zmarnowania odcinka, gag jest i albo jest punktowo słaby, albo dobry; siadająca fabuła, to konsekwencje dla całej koncepcji serialu (np. wizerunku ras, siły uzbrojenia itd. itd.), a powracająca Deus Ex Machina nie tylko skreśla dane napięcie, ale znosi przyszłe, bo jak czymś się można przejmować, jeśli wiemy, że i tak ostatecznie pewnie pojawi się Deus Ex Machina.
- co do sensu - bo ostatecznie wszystko to razem sprawia, że Friendsy nie przeczą koncepcji co do sensu, właściwie w ogóle nie przeczą koncepcji, a jej NIEWYKORZYSTUJĄ, a ponieważ w dodatku są mocno epizodyczne, w ogóle można nawet dane epizody pominąć bez większej straty dla całości (przeczyłyby koncepcji, gdyby np. fabułą posunęła bohatera do takich zmian, że zatraciłby śmieszność załóżmy na tej zasadzie, że jego śmieszność była budowana przez zderzenie osobowości z pewnymi typami sytuacyjnymi, a te typy sytuacyjne zostały fabularnie zastąpione innymi, które nie współgrają z postacią); natomiast SG:A przeczy koncepcji, bo wiele szkód jest nieodwracalnych, wchodzi w konstrukcję świata i świat staje się sprzeczny, same typy sytuacyjne - potencjalnie wartościowe (i często sugerowane wcześniej np. w SG-1) - zostają zniszczone, a akcja na którą się stawia jest na stałe postawiona pod znakiem zapytania, gdyż akcja odwrotnie niż gag rozwija się w czasie i w całym czasie ma interesować, a nie może tego robić kiedy wątpliwy jest jej koniec (Deus Ex Machina), natomiast gag się po prostu jawi, nie można spodziewać się niewypału, bo nie można spodziewać się gagu, nie ma niemal nic czym można się zainteresować, a następnie zawieść, jeśli coś jest to jest od razu interesujące, lub nie warte uwagi. Ogólnie - SG:A po prostu i zwyczajnie zawodzi.
Teraz pojąłeś? I na słabsze odcinki Friendsów jechałem wiele razy, tylko że zważywszy na powyższe, we Firendsach można coś uznać za chwilowe, przejściowe niedomaganie na przestrzeni dekady w większości znakomitych odcinków, w SG:A nie ma mowy, ażeby tak delikatnie do tego podejść, za duże ma to konsekwencje, za łatwe jest do uniknięcia (ażeby było z niedomagania) i niemal każdy epizod jakoś na to choruje (w Przyjaciołach jak nie ma niedomagania to jest wręcz wykwintność na swój lekki sposó
. Dodatkowo powiem tak: niektóre odcinki Friends to wręcz majstersztyk konstrukcyjny w dziedzinie sitcomów, SG:A nie ma żadnego odcinka, który chociażby zbliżył się do znakomitości. Scenarzyści Friends w ogólności mają znakomite wyczucie struktury, konstrukcji całości epizodu, a tego żałośnie brakuje twórcom SG:A.
A baboli z BSG nie będziesz wyciągał zapewne z jednego względu - tam nie ma baboli w postaci tak głupich rozwiązań akcji (przypominam: rozwiązanie to przejście poza punkt kulminacyjny, najważniejszy moment fabuły). Ale dobrze się naiwnym tekstem wytłumaczyć - czyż nie?
Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 19.03.2009 - |13:35|