Skocz do zawartości

Zdjęcie

Odcinek 21 - S02E01 - The Siege (Part 3)


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
119 odpowiedzi w tym temacie

Ankieta: Oceniamy odcinek: (200 użytkowników oddało głos)

Oceniamy odcinek:

  1. 10 (79 głosów [42.93%])

    Procent z głosów: 42.93%

  2. 9.5 (38 głosów [20.65%])

    Procent z głosów: 20.65%

  3. 9 (31 głosów [16.85%])

    Procent z głosów: 16.85%

  4. 8.5 (11 głosów [5.98%])

    Procent z głosów: 5.98%

  5. 8 (13 głosów [7.07%])

    Procent z głosów: 7.07%

  6. 7.5 (1 głosów [0.54%])

    Procent z głosów: 0.54%

  7. 7 (5 głosów [2.72%])

    Procent z głosów: 2.72%

  8. 6.5 (3 głosów [1.63%])

    Procent z głosów: 1.63%

  9. 6 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  10. 5.5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  11. 5 (2 głosów [1.09%])

    Procent z głosów: 1.09%

  12. 4.5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  13. 4 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  14. 3.5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  15. 3 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  16. 2.5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  17. 2 (1 głosów [0.54%])

    Procent z głosów: 0.54%

  18. 1.5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  19. 1 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  20. 0.5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  21. 0 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#101 dr Danielle Jackson

dr Danielle Jackson

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 335 postów
  • MiastoŹwirek

Napisano 23.09.2007 - |14:49|

Najbardziej podobały mi się przekleństwa Hermioda + czkawka Novak.

Novak miała czkawkę, ale nie w tym odcinku:) czkała w "The Pegasus Project"... w SG-1;)

co do odcinka - mnie zapierał dech. zrobiony wg maksymy Hitchock'a - wpierw trzęsienie ziemii, a potem napięcie rośnie. widok tarczy na której wybuchają pociski Wraith czy końcowa scena grzyba... normalnie perełki efektów specjalnych:) Dedalus też nieźle zrobiony, ale długi i cienki jak owsik:)

strasznie mnie rozśmieszył McKay w scenie z Zelenką - jak wpadli na pomysł zamaskowania i Weir się pyta ile to zajmie
21011][21031]Ile potrzeba wam czasu?
[21032][21046]- Tygodnia.|- Kilku godzin.
[21047][21076]Wybieram drugą możliwość.|Do roboty.
nie było tego przetłumaczone, ale McKay powiedział coś w stylu "Co ty, ze związku zawodowego jesteś?"
McKay rox :D

daję 9/10
  • 0
- And a hug is just like a public dry hump.
- I think you're hugging wrong.

#102 Pawel

Pawel

    Starszy chorąży sztabowy

  • VIP
  • 2 048 postów
  • MiastoNysa

Napisano 21.03.2008 - |14:15|

Bardzo dobry odcinek. Było wszystko czego trzeba. Moim zdaniem o wiele lepszy od części drugiej czyli finału 1 sezonu.
Swoją drogą szkoda że nie przetłumaczyli nam co ten Asgardczyk mamrotał pod nosem ;).

Ocena: 10/10.
  • 0
[ Sygnatura usunięta zgodnie z ACTA ]

#103 Altair

Altair

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 331 postów
  • MiastoGdańsk

Napisano 05.03.2009 - |19:05|

Znakomity finał i dokończenie historii z poprzednich części The Siege. Ogromny plus za mnóstwo akcji i napięcia. Przybycie Dedala - aż się wzruszyłem ;) Choć do przewidzenia było, że Sheppard musi zostać jakoś uratowany - jak zwykle to idealne wyczucie czasu ;) Hermiod i jego mamrotanie pod nosem zrzuca z krzesła :) Fajnie też, że wraz z nim pojawia się nasza czkająca "rodaczka" Novak :)
Mocny moment zaskoczenia, gdy okazuje się, ze 3 statki-roje to dopiero wierzchołek góry lodowej.
McKay dosłownie i w przenośni rozbrajający gdy chce strzelić do Wraitha i wypuszcza magazynek z pistoletu :D
Sceny bombardowania tarczy Atlantydy śliczne. Podobnie jak późniejszy grzybek atomowy. Krótko mówiąc efekty specjalne w tym odcinku dopieszczone na maksa.
Ciekawy pomysł z zamaskowaniem Atlantydy i oszukaniem Wraith, choć nieco naiwne rozwiązanie z Teylą przekazującą Wraith fałszywe informacje - nagle jej wszystko gładko poszło, choć poprzednio kompletnie jej się te sztuczki nie udawały.

Ogólnie, choć były minimalne niedociągnięcia to odcinkowi zdecydowanie należy się 10.

Użytkownik Altair edytował ten post 05.03.2009 - |19:06|

  • 0

#104 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 05.03.2009 - |19:18|

Odcinek rewelacyjny. Było szybko i wybuchowo, od czasu do czasu takie odcinki są potrzebne. Od początku mówiłem że telepatia Teyli jest deczko naciągnięta. Wraith jakoś tak szybko zaprzestali ataku. Myśleli może że nasi się rozmyślą i jednak nie wysadzą miasta. Do tego ciekawy wątek z Fordem. Chociaż trochę egoistycznie podszedł do sprawy.
  • 0
don't try

#105 Altair

Altair

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 331 postów
  • MiastoGdańsk

Napisano 06.03.2009 - |03:15|

Fakt, zapomniałem wspomnieć o ciekawym wątku z Fordem. Choć myślę, że jego postępowanie było nie tyle przejawem egoizmu, co utratą panowania nad sobą i poczytalności spowodowaną tymi chemikaliami Wraitha.
  • 0

#106 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 06.03.2009 - |10:42|

To wyglądało raczej jak wmawianie sobie że inni go nie zaakceptują. Widać było że jednak dość trzeźwo myślał momentami. Jakbym ja zaczął mutować to jednak zostałbym i zrobiłbym wszystko żeby odwrócić ten proces.
  • 0
don't try

#107 Altair

Altair

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 331 postów
  • MiastoGdańsk

Napisano 10.03.2009 - |18:11|

Podejrzewam jednak, że to wmawianie sobie było jednak spowodowane działaniem tej substancji Wraitha. "Normalny" Ford jakiego znamy z wcześniejszych odcinków, raczej zachowywał się racjonalnie, tymczasem ucieczka z Atlantis była kompletnym bezsensem, jeśli chciał się uratować, a więc mogła zostać spowodowana jedynie ograniczoną poczytalnością i zaburzeniami psychicznymi, których przyczyną był ten enzym.
  • 0

#108 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 18.03.2009 - |06:24|

Odcinek tragiczny - jak czytam masowe zachwyty, to zaczynam się zastanawiać w jakim społeczeństwie ja żyję ;)
Według wszelkich możliwych kryteriów - poza tymi, które uznają film za teledysk efektów specjalnych - ten epizod zasługuje na zbesztanie.

Dwie największe wady, których po prostu szanujący samego siebie widz nie może wybaczyć i tylko o nich wspomnieć na marginesie, a następnie przejść do pochwał, to gwałtowne ścięcie wątku z Sheppardem, który leciał na misję samobójczą i rozwiązanie całego epizodu pomysłem tak głupim, że opowiadania jakie pisałem w podstawówce nie ważyłyby się na taką obrazę wobec mojej własnej inteligencji, a co dopiero gdyby były przeznaczone dla szerszej publiki.

Pierwsza kwestia kładzie z miejsca starannie budowane w poprzedniej części napięcie i oczekiwanie co też takiego się wydarzy. Nie tylko jest to Deus Ex Machina, ale ta najgorsza z możliwych po pierwsze dlatego, że jest fatalnie umiejscowiona w czasie - zaraz na początku odcinka; po drugie dlatego, że nawet jak na ten potępiony już w Starożytności jako żałosny chwyt, jest przeprowadzona bez żadnej fantazji - ot, w eterze odzywa się jakiś głos i nasz bohater jest bezpieczny. No ludzie - dajcie spokój. Jak tępym trzeba być, jak wypranym z pomysłów, ażeby tak to wymyślić.

Druga kwestia woła o pomstę do nieba. Znacząca flota przeciwnika bombarduje miasto, a nasza Keyla łączy się za pomocą niedawno odkrytych mocy, które zresztą przynosiły raczej wątpliwe korzyści i kończyły się raczej groźbą skompromitowania naszych planów, niż czymś innym; łączy się z wrogiem, i tym razem bez problemu w sekundę wykonuje misję przekonania przeciwnika, że bohaterowie chcą zniszczyć Atlantis. Następnie dochodzi do eksplozji jądrowej nad miastem, a samo miasto zostaje w tym momencie zamaskowane i wtedy flota przeciwnika w pełni przekonana o zniszczeniu miasta odlatuje. Na jakich, pytam - NA JAKICH DRUGACH TRZEBA BYĆ AŻEBY COŚ TAK GŁUPIEGO I ABSURDALNEGO WYMYŚLIĆ. RĘCE OPADAJĄ. Opadają i ze względu na sam pomysł i ze względu na to, że ktoś jeszcze jest w stanie ten epizod chwalić. Nie ma się co dziwić, że twórcy robią z widza głupa, skoro ten jeszcze klaszcze.

Widziałem również pochwały za to, że w epizodzie sporo jest akcji. Jakiej akcji? Obejrzyjcie raz jeszcze ten epizod i powiedzcie mi co jest w nim akcją w jakimkolwiek sensie poza efektami specjalnymi. Bo poza tym sensem tego co w tym odcinku się dzieje akcją nazwać nie można. Przypatrzcie się jak to jest zrobione - tu nie ma żadnego rozwoju, żadnego napięcia, żadnego planu, żadnej realnej rozgrywki dwóch ośrodków sił (koniecznej dla akcji) jest tylko wyrzynka z przewidywalnym co do wyniku zakończeniem, wyrzynka nawet pokazana tragicznie (Wraith po prostu stoją, lub idą jak zombiaki pod ogień; po prostu clip efektów bez żadnego sensu) .

Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 18.03.2009 - |06:32|

  • 0

#109 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 18.03.2009 - |14:50|

Wiesz z całym szacunkiem dla twojej oceny szkoda mi twojego podejścia do seriali telewizyjnych. Bodajże biku pisał żebyś trochę zluzował swój krytycyzm i patrzył na to jak na czystą rozrywkę a nie próbę zrobienia z widza idioty. Trudno oczekiwać po takim serialu że będzie jakimś episkim dziełem wgniatającym w fotel każdą minutą. Poza tym gdyby jakiś serial wzbudzał we mnie tak negatywne emocje jak widać SGA wzbudza u ciebie po prostu bym go nie oglądał żeby oszczędzić sobie newrów. To ma być kino rozrywkowe a jako takie w moim odczuciu sprawdza się całkiem dobrze. Do tego to Sci fi więc pewne naciągnięcia są niezbędne.
  • 0
don't try

#110 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 18.03.2009 - |23:27|

Wiesz z całym szacunkiem dla twojej oceny szkoda mi twojego podejścia do seriali telewizyjnych. Bodajże biku pisał żebyś trochę zluzował swój krytycyzm i patrzył na to jak na czystą rozrywkę a nie próbę zrobienia z widza idioty. Trudno oczekiwać po takim serialu że będzie jakimś episkim dziełem wgniatającym w fotel każdą minutą. Poza tym gdyby jakiś serial wzbudzał we mnie tak negatywne emocje jak widać SGA wzbudza u ciebie po prostu bym go nie oglądał żeby oszczędzić sobie newrów. To ma być kino rozrywkowe a jako takie w moim odczuciu sprawdza się całkiem dobrze. Do tego to Sci fi więc pewne naciągnięcia są niezbędne.


I to jest właśnie podejście przysłowiowego "pożeracza chleba". Chleba i igrzysk - mówili z ironią już Starożytni. Szkoda Ci mojego podejścia do SERIALI TELEWIZYJNYCH? A co to jest ów SERIAL TELEWIZYJNY? Jakaś oddzielna kategoria jakości? Nie - określenie tego, że jest to film wieloodcinkowy produkowany przez stację telewizyjną (przynajmniej na jej zlecenie) z przeznaczeniem do wyświetlania w tej stacji i sprzedaży do innych stacji. Tak - wyobraź sobie, że ta definicja nic nie mówi o jego niskiej jakości.

Jeśli można się spodziewać niższej jakości to z jednego sensownego względu - stacje telewizyjne nie są najczęściej w stanie wydatkować tyle, ile wydatkują na daną godzinę taśmy filmowej wielkie wytwórnie filmowe. Tylko wiesz co? To się przekłada co najwyżej na takie rzeczy jak efekty specjalne. W żadnym wypadku na niemożność zatrudnienia kompetentnego scenarzysty. I wiesz co? Są dziesiątki seriali, które są doskonałą rozrywką, a nie są przy tym głupie. Ludzie o postawie "zjadaczy chleba" w stosunku do produkcji filmowych właśnie tego nie pojmują, że możliwa jest rozrywka na poziomie. Nie, nie mam tu na myśli czegoś w rodzaju dramatu psychologicznego etc. choć i tego nie wykluczam, doskonale rozumiem specyfikę sci-fi i dlatego doskonale rozumiem, że to gatunek wręcz idealny dla połączenie akcji z inteligentnymi rozważaniami. Sci-fi wyrodziło się w środowiskach nauk ścisłych i było - i nadal bywa - zbliżone do fabularyzowanych eksperymentów myślowych. Właściwie to jest prawdziwa wartość sci-fi - ta umiejętność łączenia ścisłej myśli z rozrywką - no chyba, że ktoś jest na poziomie bawienia się w żołnierzyki.

Właśnie przez takie podejście scenarzyści wciskają nam g****. To podstawowa zasada gospodarki wolnorynkowej - sprzedamy ci za tyle ile jesteś w stanie zapłacić jako przeciętny odbiorca, analogicznie - sprzedamy ci coś na tyle gównianego (bo po co się produkować) ma ile jako przeciętny odbiorca się zgodzisz. I po prostu płakać się chce jak się czyta wynurzenia w rodzaju Twoich. Bo - jak już mówiłem - wciskają g**** a ten jeszcze klaszcze. Nie robisz teraz nic innego jak powtarzasz to co ci wmówiono - że zawodowy scenarzysta nie może napisać czegoś lepszego za olbrzymią kasę, bo film jest nadawany w telewizji. Otóż ja jestem w stanie w dwa dni napisać coś lepszego (przynajmniej koncepcyjnie - nie mówimy teraz o metodologii pisania dialogów), Ty jesteś w stanie w dwa dni napisać coś lepszego. W tym epizodzie popełniono najbardziej szkolne błędy jakie sobie można wyobrazić. A cały i-net klaszcze i ocenia ten epizod wyżej, niż inne lepsze, bo sporo było zabawy w żołnierzyki. Zabawa w żołnierzyki jest ok, sam lubię popatrzeć, ale to nie oznacza, że epizod jest ok dlatego, że zawiera zabawę w żołnierzyki. Znacznie lepszy może być taki który nie zawiera, a inteligentny scenarzysta, któremu chce się ruszyć 4 litery bez problemu stworzy w pełni spójne 2 w 1.

Obejrzyj lepiej Battlestar Galactica, Star Treka (TNG i DS9), B5 i wtedy pogadamy. Że inne koncepcje? I co z tego? Czy w koncepcji SG zawiera się: pełen błędów, naciągany, sprzeczny z elementarnymi zasadami sztuki fabularnej? Star Trek bywa mocno naciągany (dna SG jednak nie sięga), ale skupia się na przesłaniu i naciąganie najczęściej leży całkowicie poza sensem przesłania, więc nie przeszkadza. Natomiast w SG stawia się na akcję - ja nie przeczę nastawieniu SG - i właśnie tutaj naciąga się niemiłosiernie; to jest kładzenie własnej koncepcji, rzecz niewybaczalna, nie można tego bronić koncepcją, bo właśnie koncepcja jest zaprzeczona, właśnie koncepcję twórcy olewają całkowicie, sedno. A zdarzają się mimo wszystko w SG inteligentniejsze odcinki, z jakąś myślą i co dziwne w nich i fabuła zaczyna się trzymać kupy, i napięcie jest odpowiednio stopniowane i rozwiązywane (inni scenarzyści?). W każdym razie SG-1 miał swoje błędy, ale miał mnóstwo też uroku; można powiedzieć, że gdzie scenarzyści naciągali, to zazwyczaj o co innego chodziło. To jednak co się dzieje w SG:A, gdzie stawia się w epizodzie na coś, a następnie nieudolnie to psuje, to przechodzi wszelkie moje wyobrażenia.

Nie rozumiesz przede wszystkim jednego. Lubisz McKay'a? Możesz mieć McKay'a który będzie równie zabawny, ale w inteligentnym epizodzie. Lubisz akcję? Możesz mieć akcję pełną efektów specjalnych, ale z bezbłędnie stopniowanym napięciem, realnie istniejącym starciem sił (rozgrywką) i świetnym rozwiązaniem? Chcesz mieć humor? Możesz mieć go całe tony nawet w pozornie poważnym filmie. Ale ten film nie musi trzymać powagi na modłę Battlestara (sceny Gaius i Caprica Six trzymały jednak humor w obliczu największej tragedii więc się da), niech będzie trochę naciągany psychologicznie, bo taka jest jego koncepcja, ale to nie oznacza, że ma leżeć fabularnie i koncepcyjnie (bo o Wraith i Pradawnych na razie można powiedzieć, że położono ich koncepcyjnie przez oczywistą nieprzystawalność sił do tego kto zwyciężył; a i serial na razie dzieje się bez wyklarowanej koncepcji; brak też różnorodności jaka cechowała załogę SG-1, co by jakoś wytyczyło dążenia w różnych kierunkach, a tutaj tylko liżą planety i szukają modułów, bez ładu to i składu). I wiesz czego do tego wszystkiego o czym tylko napomknąłem potrzeba? Dobrego scenariusza. A przy poziomie jaki SG:A teraz prezentuje nawet przeciętny scenariusz robiłby wrażenie wybitnego.

Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 19.03.2009 - |00:03|

  • 0

#111 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 18.03.2009 - |23:57|

No to ciekawe co piszesz. Tylko że jako przedstawiciel jakiejś wyższej klasy za jaką widać się uważasz zjadasz to jak to nazywasz g***** razem z pożeraczami chleba do tego mlaskając że Ci się nie podoba. Do tego stwierdzasz że jesteś w stanie napisać coś lepszego przy czym zapewne nigdy czegoś podobnego nie zrobiłeś. Ładnie się chwalić każdy polityk w tym kraju potrafi z przechodzeniem do czynów już tak łatwo nie jest.

Pytasz co to jest serial telewizyjny? To rozrywka mająca dostarczać przyjemność a nie intelektualne dylematy. No i może mógłbyś wymienić któreś z tych dziesiątek seriali dostarczających 'doskonałej rozrywki'.

Użytkownik Tom_Logan edytował ten post 18.03.2009 - |23:58|

  • 0
don't try

#112 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 19.03.2009 - |00:19|

No to ciekawe co piszesz. Tylko że jako przedstawiciel jakiejś wyższej klasy za jaką widać się uważasz zjadasz to jak to nazywasz g***** razem z pożeraczami chleba do tego mlaskając że Ci się nie podoba. Do tego stwierdzasz że jesteś w stanie napisać coś lepszego przy czym zapewne nigdy czegoś podobnego nie zrobiłeś. Ładnie się chwalić każdy polityk w tym kraju potrafi z przechodzeniem do czynów już tak łatwo nie jest.

Pytasz co to jest serial telewizyjny? To rozrywka mająca dostarczać przyjemność a nie intelektualne dylematy. No i może mógłbyś wymienić któreś z tych dziesiątek seriali dostarczających 'doskonałej rozrywki'.


Piszę tylko o Twoim podejściu do filmów i nie piszę o klasie niższej, tylko o typowym podejściu które łapie ludzi w każdym licznym społeczeństwie (w szczególności medialnym), a w pewnym wieku wręcz każdego. To czy się człowiek wyzwoli z takie podejścia często zależy od przypadku. Już Ci napisałem rzecz której nie podważysz, bo to fakt: producent wciśnie wszystko co się sprzeda, dlatego kultura równa w dół, a nie dlatego, że ludzie pragną z definicji papki, nie dlatego, że coś wartościowego nie może być rozrywką, a ludzie pragną rozrywki. Po prostu poprzeczkę się systematycznie obniża. Jest zatem dość przykre jeszcze za tym klaskać, ale o to przecież zainteresowanym chodzi. I cokolwiek byś nie powiedział zdania nie zmienię, bo zwykłem po prostu nazywać rzeczy po imieniu, a to jest dokładnie to o czym mówi sentencja "chleba i igrzysk". Natomiast metafora g**** narzuca się sama w związku z powiedzeniem: jedzmy g**** miliony much nie mogą się mylić; które to powiedzenie odnosi się do specyfiki masowego otumanienia.

Dlaczego oglądam - bo jestem w trakcie przerabiania wszystkiego co zjadliwszego z seriali sci-fi i w ten sposób obejrzałem SG-1, co do którego mam sporo zarzutów, ale ogólne wrażenie na plus - za humor, klimat, pomysł na świat, bohaterów, tematykę archeologiczną, a w stosunku do Atlantis jednak trzymanie głupoty zazwyczaj na boku; natomiast SG:A póki co mnie odrzuca, ale lecę na zasadzie bezwładności. Poza tym - świat SG ma olbrzymi potencjał i to można cenić, ale tym bardziej oburza tak głupie marnotrawienie tego potencjału, bo sam pomysł na świat jest niepowtarzalny. Nie bierz tego do siebie, ale mam pewne obycie w dziedzinie sztuki i widzę jak się marnotrawi możliwość za możliwością, potencjały są niewyobrażalne, a robi się z tego nic.

A seriale o które pytasz? Ze sci-fi już wymieniłem te które mnie interesowały przez ostatnie lata: StarTrek:TNG, StarTrek:DS9, Babylon5, Battlestar Galactica. Z innych np.: The Shield, Dexter, Sleeper Cell, Dwóch i pół, Przyjaciele. W przypadku sci-fi musisz brać pod uwagę, że wszystkie poza BSG są dość stare.

Ogólnie to istnieje zapotrzebowanie na lekką rozrywkę, ale lekka rozrywka, a głupia rozrywka to zupełnie co innego. Dwóch i pól, czy Przyjaciele to w żadnym wypadku nie są głupie seriale i są doskonałe pod względem scenariusza (Przyjaciele mają kilka dłuższych słabych okresów), a są lekką rozrywką. Pozostałe z wymienionych również nie należą do filmów jakoś tam przeintelektualizowanych, są filmami akcji - mniej lub bardziej poważnymi w koncepcji - ale są doskonale zrealizowane (no może Sleeper Cell pozostawia pewien niedosyt). Nie moja wina, że ludzie się chwytają za takich "Sto pomysłów i już nie wiadomo o co chodzi Zagubionych", albo "Mamy tylko dobry pierwszy sezon, a później jesteśmy do przełknięcia, ale strasznie naciąganą rozrywką Prison Break" a później myślą, że nie ma dobrych seriali.

O - jeszcze jeden przyszedł mi do głowy. "Rzym" w wersji bez cenzury z napisami, a nie lektorem. O - i jeszcze jeden, choć obyczajowy. Studio 60 on the Sunset Strip.

Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 19.03.2009 - |00:44|

  • 0

#113 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 19.03.2009 - |00:38|

Jak to moim. Spójrz na ankietę nie tylko mi sie ten odcinek podobał odnosisz się więc do każdego kto ocenił go powyżej przynajmniej 7 punktów. Co do mojego podejścia to kiedyś też po wszystkim jechałem, ale ten typ podejścia nie prowadzi do niczego innego jak bezużytecznej agresji, która ostatecznie i tak nic nie zmieni. Weź pod uwagę fakt że z twoim podejściem nie oglądałbym nic bo jedno się nie trzyma drugiego, to jest przewidywalne a tamto zbyt proste ale tak jest teraz w telewizji i nie uważam wcale że ta poprzeczka opada po prostu w każdym serialu zdarzają się lepsze i gorsze odcinki. Taka norma.

No a te seriale :blink: to ja już nie wiem o co ci chodzi. DS9 i BSG to obok SG moje ulubione ale takimi doskonałymi bym ich nie nazwał. Gdybym chciał się czepiać znalazłbym całą masę baboli. Tylko pytam się po co jeżeli to ma dostarczać rozrywki.

Ogólnie to istnieje zapotrzebowanie na lekką rozrywkę, ale lekka rozrywka, a głupia rozrywka to zupełnie co innego.

No teraz to już sam sobie przeczysz. Jak twój ulubiony serial ma słaby okres to lekka rozrywka ale jak jakieś tam SGA ma słaby okres to już głupia rozrywka i robienie z widza durnia. No proszę cię bez takich wywodów.

Użytkownik Tom_Logan edytował ten post 19.03.2009 - |00:43|

  • 0
don't try

#114 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 19.03.2009 - |01:10|

No a te seriale :blink: to ja już nie wiem o co ci chodzi. DS9 i BSG to obok SG moje ulubione ale takimi doskonałymi bym ich nie nazwał. Gdybym chciał się czepiać znalazłbym całą masę baboli. Tylko pytam się po co jeżeli to ma dostarczać rozrywki.


Proszę, pokaż mi tak naciągane rozwiązanie akcji jak te z tego epizodu w BSG, proszę!!! Porównaj na czym polega akcja w BSG, a na czym w tym epizodzie (w jednym jest realna rozgrywka wrogich sił, tutaj są klipy ze strzelanin, gdzie przeciwnik stoi, lub idzie pod lufy). A to nie tylko w tym epizodzie SG scenarzyści sobie tak z widzem pogrywają.

Jak twój ulubiony serial ma słaby okres to lekka rozrywka ale jak jakieś tam SGA ma słaby okres to już głupia rozrywka i robienie z widza durnia. No proszę cię bez takich wywodów.


Nigdzie sobie nie przeczę. Słaby okres we Friendsach, to trochę mniej udane gagi - najczęściej związane z wprowadzeniem jakichś gościnnych postaci w kilku epizodach w dość krótkim okresie - a nie czyste skreślenie trzyodcinkowego epizodu dwoma błędami, które przekreślają całe budowane wcześniej napięcie i absurdalne teledyski z akcji. Poza tym ja nigdzie nie mówię, że gdziekolwiek SG:A osiąga jakiś naprawdę godny poziom, sypie się póki co jako całość, a i poszczególne epizody są co najwyżej do zaakceptowania (no może znalazłbym jakiś wyjątek).

Poza tym Przyjaciele to serial bardzo mocno epizodyczny, bardziej, niż SG-1, a Atlantis w koncepcji jest podobny, a nawet powinien być bardziej skupiony w sensie zważywszy na okoliczności w jakich się dzieje. To są błędy jakich nie da się nawet porównywać tworzenie humoru jest bowiem zazwyczaj bardzo trudne i łatwo o błąd, a tak ogólne plany jak rozwiązanie akcji położyć może tylko ktoś całkowicie nieudolny. Mam wrażenie, że albo SG:A tworzą ludzie, którzy mają tylko zmysł do języka (bo humor bywa bardzo dobry; choć płaski), a nie mają zmysłu fabularnego (co skreślać ich powinno jako scenarzystów takiego serialu), albo po prostu i zwyczajnie rżną głupa, bo sądzą, że jak wwalą dużo akcji i humoru, to reszta okaże się nieistotna dla większości widzów. I jak widać - nie mylą się. Tylko, że właśnie błędne ogólne koncepcje niszczą uniwersum danego serialu sci-fi, a nie to, że akurat w danym odcinku gagi nie wyszły. I to ostatnie można uznać za chwilową słabość, to pierwsze jest niewybaczalne. I z tego samego względu w serialu w rodzaju Przyjaciół chwilową słabość gagów można wybaczyć mimo, że to serial komediowy. Można to zrobić dlatego, że nie wiąże się to z rozpadem jakiejś rzeczywistości poza samymi tymi konkretnymi gagami, póki słabość tych gagów nie wpłynie w swojej słabości na relacje między bohaterami i na nich samych, a to się w Friendsach nie zdarza.

Tym czasem w tym epizodzie - już zresztą kolejny raz - robi się z Wraith całkowitych idiotów co kładzie cały serial łącznie z jego przeszłością w SG-1 i tym co wiemy o Pradawnych. A jeśli dalej nam zamierzają serwować takie Deus Ex Machina jak uratowanie Shepparda, a już parę razy zaserwowali, to w ogóle serial jest pozbawiony sensu, bo co tu oglądać jeśli chodzi o akcję, jeśli akcja jest całkowicie pozbawiona sensu? Wybuchy? Ja rozumiem, że np. Teal'c mordował ludzi w ilości niemożliwej, ale to była konwencja, bo Teal'c nie jest zwykłym człowiekiem, ale jak się konwencję przyjmie to w ramach tej konwencji należy działać z prawdopodobieństwem. Bohater nie może być z definicji niepokonany, bo to jest bez sensu, a jak się stosuje Deus Ex Machina to czyni się go z definicji niepokonanym. Bohater musi się mierzyć z czymś z czym ma szanse zwyciężyć przy swoich ograniczonych - choćby dużych - możliwościach i ma się z tym mierzyć według tych możliwości. I niech wciąż wygrywa, ale z sensem, to znaczy za pomocą tych możliwości jakie wiemy, że posiada i prawdopodobnym w danym świecie i w danej sytuacji rozwojem wydarzeń, a nie zrządzeniem niebios. Bo ciekawe jest to jak przechytrzy wroga, w jaki sposób wyjdzie cało z opresji, jakim planem przemoże dobry plan przeciwnika, a nie to, że pomacha nożem, czy wystrzeli parę magazynków, a będąc pod ścianą i podłożywszy ładunek z myślą o samobójstwie, zostanie w ostatniej chwili teleportowany, bo statek kapitan statku akurat przyleciał w tę część galaktyki.

Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 19.03.2009 - |01:34|

  • 0

#115 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 19.03.2009 - |09:25|

Po primo to nie będę wyciągał baboli z BSG ani DS9 bo sam sobie nie będę przeczył. Jak lubię coś oglądać to patrzę na dobre strony.

Nigdzie sobie nie przeczę. Słaby okres we Friendsach, to trochę mniej udane gagi

No a w SGA mnie udane akcje. Wszystko sprowadza się do tego co sam napisałeś

producent wciśnie wszystko co się sprzeda

Tylko wiesz co? To się przekłada co najwyżej na takie rzeczy jak efekty specjalne. W żadnym wypadku na niemożność zatrudnienia kompetentnego scenarzysty

I to jest właśnie podejście przysłowiowego "pożeracza chleba". Chleba i igrzysk - mówili z ironią już Starożytni. Szkoda Ci mojego podejścia do SERIALI TELEWIZYJNYCH? A co to jest ów SERIAL TELEWIZYJNY? Jakaś oddzielna kategoria jakości? Nie - określenie tego, że jest to film wieloodcinkowy produkowany przez stację telewizyjną (przynajmniej na jej zlecenie) z przeznaczeniem do wyświetlania w tej stacji i sprzedaży do innych stacji. Tak - wyobraź sobie, że ta definicja nic nie mówi o jego niskiej jakości.

Czyli jest tak jak napisałem jedno faworyzujesz drugie ganisz wedle uznania czyli twoja opinia nie jest obiektywna. Co do takiego podejścia to mówiłeś że ile masz lat? Bo czuję że ta dyskusja mija sie z celem a twoje argumenty zaczynają przypominać wywody 12-latka.

Użytkownik Tom_Logan edytował ten post 19.03.2009 - |09:29|

  • 0
don't try

#116 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 19.03.2009 - |12:15|

Czyli jest tak jak napisałem jedno faworyzujesz drugie ganisz wedle uznania czyli twoja opinia nie jest obiektywna. Co do takiego podejścia to mówiłeś że ile masz lat? Bo czuję że ta dyskusja mija sie z celem a twoje argumenty zaczynają przypominać wywody 12-latka.


Najwidoczniej masz kłopoty z rozumieniem tekstu czytanego, jeśli dalej nie pojmujesz czym różni się jedno od drugiego.

Łopatologia dla 12-latka - we Friendsach jeśli już są to niedostatki zamykają się w samych niedostatkach, nie wpływają ani na odbiór postaci, ani na ich relacje, ani na rzeczywistość świata przedstawionego, czego nie można powiedzieć o tym co się dzieje w SG:A. W dużej mierze wynika to z samej formuły serialu (tak: możesz go traktować jako serial z istoty z ograniczoną odpowiedzialnością). A jeśli jeszcze nie dorozumiałeś to napisałem również, iż SG:A niedomaga według mnie jako całość i większość epizodów, a nie ten jeden, więc nawet nie jest to - póki co - chwilowy spadek formy, co wziąłeś za podstawę swojej "argumentacji".

Śmiało dalej szukaj pozornych sprzeczności w moim tekście - prawdziwych, a znaczących nie znajdziesz. Zrównywanie twierdzeń typu: "mniej udane gagi", "mniej udana akcja" po tym co napisałem, a nawet w ogóle jest żałosne. Jeśli coś doprecyzowałem w kolejnym poście to nie oznacza, że tłumaczę się jak dziecko, a tyle, że coś doprecyzowuję bo wcześniej wyraziłem się nieprecyzyjnie, co jest nie do uniknięcia w języku naturalnym i tak krótkich wypowiedziach (dziecko - wyobraź sobie, tłumaczy się w sposób sprzeczny, a nie znoszący pozorne sprzeczności). I choć w obu tych stwierdzeniach wydaje się, że scenarzyści zaprzeczyli swoim koncepcjom to nie jest to równoznaczne przede wszystkim:

- co do stopnia - w Friendsach gagi bywają słabsze, ale nie żałosne, położenie w ten sposób rozwiązania akcji jak w tym epizodzie jest żałosne

- co do natężenia - w Friendsach zdarzają się okresy słabości, w SG:A zdarzają się epizody trochę powyżej w większości niskiej normy

- co do konsekwencji - jak już mówiłem słabszy gag zamyka się w sobie i nie ma większych konsekwencji poza tym, że twórcom nie można wybaczyć zmarnowania odcinka, gag jest i albo jest punktowo słaby, albo dobry; siadająca fabuła, to konsekwencje dla całej koncepcji serialu (np. wizerunku ras, siły uzbrojenia itd. itd.), a powracająca Deus Ex Machina nie tylko skreśla dane napięcie, ale znosi przyszłe, bo jak czymś się można przejmować, jeśli wiemy, że i tak ostatecznie pewnie pojawi się Deus Ex Machina.

- co do sensu - bo ostatecznie wszystko to razem sprawia, że Friendsy nie przeczą koncepcji co do sensu, właściwie w ogóle nie przeczą koncepcji, a jej NIEWYKORZYSTUJĄ, a ponieważ w dodatku są mocno epizodyczne, w ogóle można nawet dane epizody pominąć bez większej straty dla całości (przeczyłyby koncepcji, gdyby np. fabułą posunęła bohatera do takich zmian, że zatraciłby śmieszność załóżmy na tej zasadzie, że jego śmieszność była budowana przez zderzenie osobowości z pewnymi typami sytuacyjnymi, a te typy sytuacyjne zostały fabularnie zastąpione innymi, które nie współgrają z postacią); natomiast SG:A przeczy koncepcji, bo wiele szkód jest nieodwracalnych, wchodzi w konstrukcję świata i świat staje się sprzeczny, same typy sytuacyjne - potencjalnie wartościowe (i często sugerowane wcześniej np. w SG-1) - zostają zniszczone, a akcja na którą się stawia jest na stałe postawiona pod znakiem zapytania, gdyż akcja odwrotnie niż gag rozwija się w czasie i w całym czasie ma interesować, a nie może tego robić kiedy wątpliwy jest jej koniec (Deus Ex Machina), natomiast gag się po prostu jawi, nie można spodziewać się niewypału, bo nie można spodziewać się gagu, nie ma niemal nic czym można się zainteresować, a następnie zawieść, jeśli coś jest to jest od razu interesujące, lub nie warte uwagi. Ogólnie - SG:A po prostu i zwyczajnie zawodzi.

Teraz pojąłeś? I na słabsze odcinki Friendsów jechałem wiele razy, tylko że zważywszy na powyższe, we Firendsach można coś uznać za chwilowe, przejściowe niedomaganie na przestrzeni dekady w większości znakomitych odcinków, w SG:A nie ma mowy, ażeby tak delikatnie do tego podejść, za duże ma to konsekwencje, za łatwe jest do uniknięcia (ażeby było z niedomagania) i niemal każdy epizod jakoś na to choruje (w Przyjaciołach jak nie ma niedomagania to jest wręcz wykwintność na swój lekki sposóB). Dodatkowo powiem tak: niektóre odcinki Friends to wręcz majstersztyk konstrukcyjny w dziedzinie sitcomów, SG:A nie ma żadnego odcinka, który chociażby zbliżył się do znakomitości. Scenarzyści Friends w ogólności mają znakomite wyczucie struktury, konstrukcji całości epizodu, a tego żałośnie brakuje twórcom SG:A.

A baboli z BSG nie będziesz wyciągał zapewne z jednego względu - tam nie ma baboli w postaci tak głupich rozwiązań akcji (przypominam: rozwiązanie to przejście poza punkt kulminacyjny, najważniejszy moment fabuły). Ale dobrze się naiwnym tekstem wytłumaczyć - czyż nie?

Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 19.03.2009 - |13:35|

  • 0

#117 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 19.03.2009 - |15:39|

Ujmę to krótko i zwięźle. Winny się tłumaczy ;) Nie chce mi się z tobą sprzeczać bo każdy ma swoje racje a jak ktoś nie potrafi przyjąć opinii innych uciekając się do segreacji na jakieś dziwne klasy to już jego własny problem.

Sory za offtop.
  • 0
don't try

#118 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 21.03.2009 - |23:32|

Ujmę to krótko i zwięźle. Winny się tłumaczy ;) Nie chce mi się z tobą sprzeczać bo każdy ma swoje racje a jak ktoś nie potrafi przyjąć opinii innych uciekając się do segreacji na jakieś dziwne klasy to już jego własny problem.

Sory za offtop.


Powiem tak - dzielenie na klasy, jeśli masz na myśli moje wynurzenia z poprzedniego posta, to podstawa myślenia, cegiełki, które wyznaczają sposób myślenia i jego granice. To, że te wynurzenia brzmią dziwnie i mętnie wynika z tego, że tworzyłem je pisząc posta i edytując, są więc w najwyższym stopniu niedopracowane. Nie mam gotowego systemu w tym temacie, ale gdybym poświęcił temu więcej czasu to pewnie stworzyłbym taki, który względnie precyzyjnie ująłby to co chciałem powiedzieć i nadał się do wykorzystania w przyszłości. Nie mam jednak zamiaru usiłować tutaj tworzyć systemu estetyki, to praca na długie miesiące, a jeśli uwzględnić to co ważniejszego ludzie w tym względzie stworzyli to lata, a może i życie.

W każdym razie - obejrzałem sezon 2 i 3 Atlantis i moja opinia o tym serialu stała się znacznie przychylniejsza. Powiedziałbym nawet, że pomijając "kumplowską" atrakcyjność postaci, której więcej dla mnie w SG-1, to Atlanstis wciąga mnie nawet bardziej. Powiedziałbym również, że - zakładając, iż podobnie oceniasz rozwój Atlanisa - jest to dowód na to, że to ja miałem rację w tym sporze. Bo tak wysoka ocena tego marnego epizodu sprawia, iż wiele innych choćby 2 sezonu musiałoby wykraczać sporo ponad skalę, ażeby oddać im słuszność. Kilka przynajmniej epizodów i wcale nie pozbawionych akcji pokazuje, że ten tutaj nazwać kiepskim, to być bardzo pobłażliwym.

Chociaż ostatnio znowu zirytował mnie pewien epizod.
Spoiler


EOT.

Użytkownik Prakosmiczny edytował ten post 23.03.2009 - |09:25|

  • 0

#119 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 22.03.2009 - |18:17|

Powiedziałbym również, że - zakładając, iż podobnie oceniasz rozwój Atlanisa - jest to dowód na to, że to ja miałem rację w tym sporze. Bo tak wysoka ocena tego marnego epizodu sprawia, iż wiele innych choćby 2 sezonu musiałoby wykraczać sporo ponad skalę, ażeby oddać im słuszność.

To że napisałem że jest rewelacyjny nie znaczy że uważam go za best of the best, ponieważ było wiele lepszych ale co do tego raczej się zgodzimy ;) Jak napisałem w swoim pierwszym poście odnośnie tego odcinka są rzeczy, które były naciągnięte odrobinkę za bardzo.
  • 0
don't try

#120 Prakosmiczny

Prakosmiczny

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 39 postów

Napisano 26.03.2009 - |17:02|

To że napisałem że jest rewelacyjny nie znaczy że uważam go za best of the best, ponieważ było wiele lepszych ale co do tego raczej się zgodzimy ;) Jak napisałem w swoim pierwszym poście odnośnie tego odcinka są rzeczy, które były naciągnięte odrobinkę za bardzo.


Nie będę się nawet kłócił z tym co ponoć powiedziałeś i czego według Ciebie nie powiedziałeś. Powiem tyle - obejrzałem już całe Atlantis i ten serial istnieje tylko przez dwa sezony: większość drugiego i trzeci. Sezon 4 i 5 to znowu dno, tyle, że zdarzają się nieco ciekawsze wyjątki, niż w sezonie pierwszym. W dodatku jest dla mnie niewyobrażalne jak można zrobić tak nędzny sezon jak 5 wiedząc, że to będzie ostatni. Tragedia.
  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych