Quendi, nie masz racji. Moge sie pokusic o niezbyt skromne stwierdzenie ze cos tam wiem jak wyglada polityka miedzynarodowa i choc nie jestem tuza z historii, to jednak wiem na tyle duzo, by stwierdzic ze mocna strona Webera sa wlasnie polityczno-historyczne realia. Nie, zeby autor nie przeginal czy robil dziwnych na pierwszy rzut oka misz-masz, ale wszystko jest w granicach rozsadku i prawdopodobienstwa (choc juz pozniejsze tomy i super-uber-hiper-duper z miesna wkladka machinacje Mesy to juz czysta fantazja). Polityka "gladko" i "prosto" wyglada tylko w podrecznikach historii do liceum. Jesli chcesz zyskac na ten temat lepsza wiedze, to polecam literature fachowa. Szczerze mowiac, to polityka to bagno bzdur i katastrofalnych bledow, chaos decyzyjny i jedno wielkie spychatorstwo. Tylko laikom wydaje sie, ze ktos nad tym panuje i ze ten ktos ma pojecie, do czego dazy i co jest potrzebne.
Basilisk nie byl broniony przez potezna flote, bo banda durniow stwierdzila ze to bylby militaryzm. To cos w stylu bandy durniow, ktora najpierw by ratowac budzet obcina miliardy armii, a po kilku miesiacach gdy zaczynaja ginac zolnierze na wojnie z powodu braku sprzetu, podejmuja decyzje o dokupieniu w trybie pilnym uzbrojenia za miliardy. Przy czym i tak zolnierze tego panstwa jadac na misje zagraniczne sami kupuja sobie wyposazenie, czesto za kilka tysiecy zlotych. Te z przydzialu czesto trafia do kosza zaraz po przylocie na miejsce, taki to badziew. Z nadania politycznego.
Tak naprawde niewiele decyzji zalezy od madrej glowy, a juz zeby to byla glowa polityka-to prawie nigdy sie nie zdarza. Istnieje chaos biurokratyczny, ale na pewno nie "prawdziwa polityka". Wiem to, bo mam znajoma w MSZ-cie i wiem jak tam sie pracuje-po prostu zgroza.
Historia jest pelna glupcow na waznych stanowiskach i przez to-pelna glupich decyzji. Wydaje ci sie nieprawdopodbne, ze Basilisk pilnowal jeden niszczyciel? a co powiesz na sytuacje, w ktorej podjeta zostaje decyzja o ataku na miasto wroga, wiedzac, ze nasza armia moze wpasc w okrazenie przewazajacych sil? My jednak nie pekamy, bo przeciez mozemy zalozyc most powietrzny z dostawami, prawda? No wiec pytamy sie naszego marszalka lotnictwa, czy bedzie w stanie przez tyle a tyle czasu zaopatrywac taka a taka liczbe zolnierzy. A on na to, ze jak najbardziej! Oczywiscie! Juz sie robi! Po czym po zebraniu nie wydaje zadnych rozkazow, nawet nie przeglada swoich sil, tylko szprycuje sie tygodniami, a gdy w koncu dojdzie do siebie podpisuje tylko rozkaz wyslania kilkudziesieciu transportowcow-ostatnich na stanie-na front, gdzie bez oslony mysliwskiej szybko zostaja przetrzebione. Nie, zeby przedtem byla jakakolwiek szansa na zbudowanie takiego mostu i zaopatrywanie tej armii-po prostu marszalek herr dupenstein nie wiedzial nawet, czy ma dosc samolotow, ludzi i sprzetu. I nikt nie zwrocil uwagi osobie podejmujacej decyzje, ze robi glupio, sluchajac sie cpuna, pyszalka i bufona ktory w zyciu jeszcze nie wykonal zadnej pracy sztabowej jak nalezy. Nikt, mimo dlugo trwajacych przygotowan do akcji, nie zwrocil nikomu z decydentow uwagi, ze wlasnie popelniaja tak kretynski blad, ze az brak na to slow. No ale go zrobiono. Slowa-klucze: Hitler-Stalingrad-duren Goering i zastraszony sztab szwabow. Wynik-przegrana wojna. No i popatrz- w kulki sobie mozna leciec nawet majac wojne. Zero powagi.
Poza tym w historii ludzkosci pelno jest niezwyklosci. Wejzmy takiego Napoleona. Od zera-cesarz. Wszystkich rozwala, rozstawia po katach wszystkie potegi znanego swiata, na koncu dostaje wciry i laduje na wyspie otoczony wojskami wroga, ktorzy pilnuja go i jego dworek. A potem robi powrot i sto dni Napoleona, by znowu dostac wciry i znowu wyladowac na odleglej wyspie. Normalnie gwiezdne wojny, przeciez to jakis absurd. Dlaczeog goscia nie sprzatnieto ani za pierwszym ani za drugim razem? I jakim cudem zrobil te swoje sto dni?
Czesto historia jest tak dziwna, ze az absurdalnie smieszna. To nie scenariusz komedii wojennej, ale prawda: w czasie pierwszej wojny swiatowej niemiecki general wybral sie na inspekcje posterunkow na froncie zachodnim. Jako ze pas ziemi niczyjej byl rowno zbombardowany, ciezko bylo sie rozpoznac, dokad jechac. W efekcie kierowca generala pomylil drogi i zatrzymal sie przy nie tym forcie, co trzeba. Francuskim.
General sobie wysiada, poka do bram fortu i czeka. Otwiera sie lufcik i szybko zaraz zamyka. Po chwili otwiera znowu i znowu zamyka. Zniecierpliwiony general puka jeszcze raz. Dopiero po dluzszej chwili drzwi otwieraja sie i przed zdumionym oficerem i jego szoferem sklada bron kilkusetosobowa zaloga fortu. Otoz biedacy mysleli, ze jak sam niemiecki general poka im w drzwi, to oznacza to ze maja naprawde gleboko przesrane i sa otoczeni tysiacami zolnierzy, armat i tak dalej...
Tak wiec na tle historii wymysly pana Webera nie sa czyms porazajacym.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 22.08.2009 - |00:36|
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung